Podstawa prawa do publikacji nagrań przeciwko generalnemu zakazowi (z art. 81 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych) rozpowszechniania wizerunków bez zgody jako deliktowi samoistnemu:

Przykład orzecznictwa (zauważcie, naprawdę nieliczni słyszeli o tej konkretnej posłance albo "znają" ją; z drugiej strony, chyba opublikowano tylko stenogram), standardy ze Strasburga (tam ukrycie filmowano w domu prywatnym, ale za to zamaskowali twarz – ja nie mogę sobie pozwolić na jakieś przeróbki i maskowanie, bo już zupełnie by mnie zlekceważono, co i tak mi grozi, na zasadzie niepewności co do autentyczności nagrań: strona przecież bardzo mało znana, być może administrowana za granicą gdzieś daleko). Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł też podobnie, tj. na korzyść publikujących, w kwestii (za)stosowania przeciw dziennikarzom nagłaśniającym ważne kwestie artykułu 14 Prawa prasowego, pozwalającego karać za publikację nagrań audio/wideo bez autoryzacji (Wizerkaniuk przeciwko Polsce: tam kara była za samą publikację wywiadu czy, jak tutaj, stenogramu). W USA prawo do swobodnego fotografowania (czyli i filmowania), choćby bez zgody innych osób, oraz do publikacji taśm w ważnych sprawach bez autoryzacji jest podobno wyrażone wprost w ich systemie prawnym.

Wprawdzie w obecnym stanie sądownictwa (sporo sędziów może być przestępcami lub ich poplecznikami) raczej z innych przyczyn niż legalność mego działania nie zostaję skazany (tę by może niechętnie przyznali, dobry sędzia nie dostałby sprawy, już raczej np. współzamieszany w podsłuch lub znany z nieprzychylności).


Pani będącej twarzą hotelu proponuję może nakłamać – w jakiejś odległej przyszłości, gdy media się sprawą zainteresują – że miała jakieś głuche telefony, że ludzie nachodzą, prześladują itd. Będzie to oczywiście zupełne łgarstwo albo udawana rzecz na własne zamówienie. Z taką znieczulicą, jak wobec tego na tym blogu opisywanego tematu – od lat żadni ludzie prawie nigdy nie piszą, nie proponują pomocy chociaż na parę dni w zamieszkaniu, liczba odwiedzających nie nakręca się, nie wzrasta – nie można się chyba nigdzie indziej spotkać, to już po prostu jest taki temat, że emocji żadnych nie budzi, przynajmniej nie jakichś pozytywnych wobec Niżyńskiego.


W tym przypadku może chodzić już nie tyle o ochronę wizerunków zapisanych na filmie, co przede wszystkim o ochronę dobrego imienia i prywatności W ZWIĄZKU Z TREŚCIĄ NAGRAŃ (z powodu samego opublikowania filmów prezentujących neutralne sytuacje żadna moja wina w ogóle nie powinna przychodzić na myśl), ale zgodnie z art. 5 k.c. i w świetle praw człowieka (p. orzecznictwo strasburskie) – które są wyższego rzędu prawem niż ustawy – postępuję legalnie, gdyż nie można czynić złego użytku ze swego prawa (tu: np. do ochrony dobrego imienia), a takim właśnie złym użytkiem jest zapewnianie braku dowodów i, tym samym, osłaniania własnych przestępstw (oraz ogólnie przestępczości zorganizowanej), by popełniać je dalej (np. szpiegować mnie) i np. zarabiać na tym pieniądze, mieć ich coraz więcej i więcej. W zakładach pracy często przecież bardzo trudno o dowody przestępczości z powodu obawy przed zwolnieniem – w kwestii dowodów mam spore szanse w zasadzie tylko na taśmy z przypadkowymi ludźmi, a tymczasem ochrona moich praw należy mi się natychmiast i każde ich łamanie w każdej chwili jest złem ze strony państwa, zabezpieczanie tego na zasadzie niejawności jest złym zastosowaniem chronienia swego dobrego imienia, sprzecznym z zasadami współżycia społecznego. Zamaskowanie wizerunku konkretnej postaci, i tak zresztą dla 95% czytelników zupełnie odległej, bo z Warszawy, a dla praktycznie wszystkich bez znaczenia jednostkowego, tak diametralnie ograniczyłoby wiarygodność strony www (tej mej ostatniej nadziei wobec niesprzyjającej sytuacji w polityce i państwie) – w świetle braku zainteresowania jakichkolwiek spółek medialnych – że uznano by ją wyłącznie za ciekawostkę, jakąś "wersję radykałów", być może prawdziwą (przy szacowaniu tego najwyżej na 50%), a nie za rzecz właściwie udowodnioną i domagającą się teraz ochrony praw osoby pozbawionej jakiejkolwiek prywatności, czyli Piotra Niżyńskiego.

Sąd musiałby chyba przyjąć linię "ważniejsze jest nasze dobre imię niż praworządność", by w tym punkcie pozew był zwycięski. W warunkach istnienia prawa anty-stalkingowego oraz braku jasnego związku przyczynowo-skutkowego między moim działaniem a jakimiś pojedynczymi incydentami przeciwko tej osobie, do których mogłoby dojść, nie sposób publikującego za cokolwiek winić w tej sytuacji na gruncie prawa do prywatności recepcjonistki czy pozostałych postaci i żądać w związku z tym usunięcia nagrań (samo sfilmowanie nie jest prawnie zakazane, samo w sobie nie narusza dóbr osobistych). Zawsze pozostaje zmiana pracy. Interes, który w tej sprawie reprezentuję, jest zbyt istotny dla konstytucyjnych zasad państwa, by musiał zostać poświęcony on, a nie np. czyjaś praca ewentualnie narażająca go na identyfikowanie i jakieś późniejsze nękanie.

Zauważmy, że ten sam argument (z art. 5 k.c.) można by wysunąć przeciwko roszczeniom cywilnym ws. ochrony wizerunku (czyli pierwszy rozważany tu zarzut), choćby nawet nie godzić się z uwagami o w ogóle tu wyłączonej (z mocy samej postaci nagrań) bezprawności (albo godzić się z nimi tylko np. w przypadku pewnej części, np. większości, filmów), ale był to w zasadzie najmniej istotny z zarzutów. Nawet by nie pomyślał o pozywaniu mnie ten pracownik, gdyby nie było na nagraniu skandalicznych treści, a są one przecież dla Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych obojętne.

 

Jest jeszcze kwestia krytyki słownej i tutaj prawa do nawet ostrej krytyki i ostrych słów broni np. orzeczenie Uj przeciwko Węgrom i liczne inne.