Odwołania do problemu nieba u Nietzschego, w kolejności od najbardziej wprost wyrażonych do aluzji subtelnych (ich istotność dla tematu pt. "Bóg umarł" występującego u tego filozofa):
- fragment "Wiła" z ostatniej księgi Tako rzecze Zaratustra (wiła to tu jakiś pieśniarz, dziś byłby to reprezentant show-businessu) – wiła tak wołał czy śpiewał:
Kto mnie ogrzeje, kto kocha mnie jeszcze?
Dajcie dłonie mi gorące!
(...)
Powalony, grozą drętwy,
Na poły trup, któremu stopy grzeją,
Trawiony, och! gorączką nieznaną,
(...)
Nie nazwany! ukryty! przeraźliwy!
Łowco zza chmur!
Gromem twym powalony,
Przed tobą (...) leżę oto,
Rażony
Przez ciebie, przeokrutny łowco,
O Ty, nieznany – Boże!
(a dalej jeszcze padały teksty: "Czegóż chcesz? Mów! Napierasz, ciśniesz mnie", "Czemużeś zawistny? Precz! Precz! Na co ta drabina? [znany jest fragment Starego Testamentu o drabinie do nieba, którą
przechodziły anioły] Chceszże (...) wtargnąć w największe tajniki (...)?" [porównajcie z tekstem o wieży Babel w Antychryście, 48: "A mimo to. Okropność! Dzieło poznania piętrzy się, szturmując do nieba, rzucając zmierzch na bogów – co czynić!" – odpowiednik w Biblii brzmiał bodajże: (trzeba im przeszkodzić) "bo już nic nie będzie dla nich niemożliwe"] itd., dalej tam znowu: "Łowco zza obłoków! Powiedz wreszcie! Czego chcesz, zawalidrogo, ode
mnie? Gromem osłonięty! O nieznany! Mów, czego chcesz, nieznany – Boże?";
- fragment 162 z książki Wola mocy: "Dotychczas atakowano chrześcijaństwo zawsze w sposób fałszywy, nie zaś tylko nieśmiały. (...) Pytanie co do samej "prawdy" chrześcijaństwa, dotyczące bądź istnienia Boga, bądź historyczności legendy o jego powstaniu, nie mówiąc już wcale
o chrześcijańskiej astronomii i przyrodoznawstwie – jest sprawą całkiem podrzędną (...)" [w porównaniu z tym, co najważniejsze: problemem wartości jego moralności].
- słynny fragment z Wiedzy radosnej o szaleńcu. Nietzsche chyba wczuł się w niego życiowo, a to może w ramach swoistej
autopromocji (być może wyczuł, że taki temat przyda się w repozytorium tematów do wykorzystania, np. z powodu wyłączenia winy kryminalnej osoby po prostu chorej na umyśle, ale i jej niewiarygodności, ponadto jest możliwość izolowania
ludzi w ten sposób od reszty społeczeństwa). Fragment jest o tym, że "Bóg umarł", a zastosowane sformułowania wyraźnie wskazują, że w "szukaniu Boga" i pytaniu "Gdzie się Bóg podział?" może chodzić o... dosłowną jego lokalizację
("Czyliż zginął? ... Czyż zabłąkał się jak dziecko? ... Czy się ukrywa? Może boi się nas? Czy nie wsiadł na okręt? Wywędrował?"), ponadto w tym krótkim tekście stosowane są liczne odwołania do Kosmosu, astronomii ("Cóż
uczyniliśmy, odpętując ziemię od jej słońca?", "Dokąd zdąża teraz?", "Jestże jeszcze jakieś na dole i w górze? Czyż nie błądzimy jakby w jakiejś nieskończonej nicości? Czyż nie owiewa nas pusty przestwór? Czy nie
pozimniało? Czy nie nadchodzi ciągle noc i coraz więcej nocy? Nie trzebaż zapalać latarni w przedpołudnie? Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy grzebią Boga? Czy nie czuć nic jeszcze boskiego gnicia?", "To olbrzymie
zdarzenie jest jeszcze w drodze i wędruje – nie doszło jeszcze do uszu ludzi, błyskawica i grzmot potrzebują czasu, światło gwiazd potrzebuje czasu, czyny, nawet skoro już są dokonane, potrzebują
czasu, żeby je widziano i słyszano. Czyn ten jest im zawsze jeszcze dalszy niż gwiazdy najdalsze – a przecie sami go dokonali!"). Dla dodatkowego wskazania na problem kolejny fragment
jest krótki i stwierdza tylko to oto: "126. [tytuł: Mistyczne wyjaśnienia] Mistyczne wyjaśnienia uchodzą za głębokie; prawdą zaś jest, że nie są nawet płytkie.".
- wstęp książki Antychryst, niby o czym innym, a jednak w wyraźnej paraleli do prawdziwego problemu (Hiperborejowie to lud szczęśliwy,
a więc coś w rodzaju niebian, z mitologii greckiej): "Książka ta przeznaczona jest dla najmniej licznych. Może z nich nawet
nikt jeszcze nie żyje. (...) Dopiero pojutrze jest moje. Niektórzy rodzą się jako pośmiertni. Warunki, w których mnie się rozumie i wtedy siłą konieczności rozumie – znam je zbyt dobrze (...)", po czym już wprost w temacie:
"Spójrzmy sobie w twarz. Jesteśmy Hiperborejami – wiemy dość dobrze, jak na uboczu żyjemy. »Ani lądem, ani wodą nie znajdziesz drogi do Hiperborejów«: to wiedział o nas już
Pindar [starożytny pisarz czy tam nauczyciel grecki (może to być paralela do św. Pawła, z tym, że jest to wtedy ironia: św. Paweł napisał pewne bardzo kompromitujące dla jego poglądu na niebo zdania – przy tym św. Pawła
uważa się za założyciela Kościoła w Grecji)]. Poza Północą, lodem, śmiercią – nasze życie, nasze szczęście... Odkryliśmy szczęście, znamy drogę, znaleźliśmy wyjście z całych
tysiącleci labiryntu." Również dalej w tekście Antychrysta, we fragmencie 34, napisano: "Królestwo Boże ...
[nie jest] czymś, co przyjdzie «ponad ziemią»" (i dalej: "lub po śmierci").
- wstęp książki "Tako rzecze Zaratustra", w którym Zaratustra spotyka umierającego linoskoczka, któremu nie udał się występ –
nieco boi się on piekła – i pociesza go najpierw następującymi słowami, chcąc pozbawić go wiary:
"Na mą cześć, przyjacielu, nie ma tego wszystkiego, o czym mówisz: nie ma diabła, nie ma piekła". Brzmi to oczywiście płytko i naiwnie, ale spostrzegawcza osoba, która posunie się do odwrócenia tego, co napisał Nietzsche, "by
wyszła prawda" – która więc dokona po pierwsze zmiany pojęć na przeciwne, po drugie odwrócenia kolejności – zobaczy wtedy coś takiego: "nie ma tego wszystkiego, o czym mówisz: nie ma nieba i nie ma Boga". I jest to chyba
faktycznie zakamuflowana aluzja. We fragmencie 37 "Poza dobrem i złem" mamy co nieco o tym odwracaniu w kontekście Boga i diabła, i mówienia "popularnego" ("do ludu" – bo w Przedmowie Zaratustra wyjątkowo zwrócił się do ludu):
"«Jakże to? Czyż nie oznacza to, mówiąc popularnie: Bóg został obalony, a diabeł nie –?» Przeciwnie! Przeciwnie, moi przyjaciele! I, do diabła, któż was zmusza, by mówić popularnie! –". Gdzieś tam jeszcze ów filozof
bodajże sam podał, że jego "Poza dobrem i złem" można traktować jako "objaśnienie książki poprzedniej, czyli Tako rzecze Zaratustra, którą mało kto zrozumiał" (cytat niedokładny).
- temat I księgi "Z genealogii moralności": pierwotne znaczenia słów takich, jak "dobro", "zło". Myśl książki wydaje się
tak oczywista, prosta, że aż chciałoby się zapytać, czy filozof długo nad nią myślał. A tymczasem po prostu kryje się za tym zapewne, jako drugie dno, także problem nieba: to słowo też ma swoją co najmniej "genezę", a chyba i coś
więcej, przecież temat religii jest do tematu moralności bardzo zbliżony i tamten aż się tam prosi o taką kontynuację. (Stosowane są przy tym pojęcia w rodzaju "fantasmagoria przypuszczonej przyszłej szczęśliwości", pytania o to,
"czymże jest szczęśliwość wieczna", wraz z zaskakującymi odpowiedziami itd.) Poza tym pada tam, choć bez dowodu, oryginalna myśl o tym, jakie jest pochodzenie istotnych w religii pojęć czystość-nieczystość, czysty-nieczysty:
"»Czysty« jest to zrazu jedynie człowiek, który się myje, (...) [tu kilka jeszcze innych rzeczy] — nic więcej, niewiele więcej!" [koniec akapitu]. Podobne więc przywiedzenie pojęcia do jego bardzo
prozaicznego korzenia.
- w "Wiedzy radosnej", 358 (fragment m. in. o reformacji Lutra, zatytułowany "Chłopski bunt ducha") pada taka oto
skrajna diagnoza stanu Kościoła (są to jedne z najbardziej zdecydowanych stwierdzeń, jakie w ogóle zdarzyły się Nietzschemu): "My Europejczycy znajdujemy się w obliczu olbrzymiego świata zwalisk, gdzie niejedno jeszcze w górę strzela,
niejedno stoi zbutwiałe i nieprzytulne, największa część jednak już leży na ziemi (...). Kościół jest tym miastem w upadku: widzimy, że społeczność religijną chrześcijaństwa wstrząśnięto do najgłębszych posad – wiara w Boga
obalona, wiara w chrześcijańsko-ascetyczny ideał toczy właśnie jeszcze swój bój ostatni. Takie długo i gruntownie budowane dzieło, jak chrześcijaństwo – była to ostatnia budowa Rzymian! – nie mogło oczywiście paść w gruzy od
jednego ciosu; rozmaitego rodzaju trzęsienie ziemi musiało tu wstrząsać; rozmaitego rodzaju duchy, które wiercą, grzebią, toczą, wilgocą, musiały tu pomagać. (...) Widać dziś dosyć dobrze, jak Luter we wszystkich głównych zagadnieniach
mocy był z natury krótkowzroczny, powierzchowny, nieostrożny (...) tak że dzieło jego, jego żądza rzywrócenia owego dzieła Rzymian, była, mimo woli jego i wiedzy, tylko początkiem dzieła zniszczenia. Targał i burzył, z uczciwą
namiętnością, wszędzie, gdzie stary pająk tkał najpilniej i najdłużej. Wydał księgi święte w ręce wszystkich – wpadły w końcu w ręce filologów, to znaczy niszczycieli wiary, która spoczywa na księgach." Dalej pada tam jeszcze
kilka zarzutów, m. in. odrzucenie wiary w natchnienie soborów oraz przywrócenie kapłanom obcowania płciowego z kobietą ("lecz trzy ćwierci czci, do której zdolny jest lud, przede wszystkim kobiety z ludu, spoczywa na wierze, że wyjątkowy
pod tym względem człowiek będzie i pod innym względem człowiekiem wyjątkowym" itd.). A zatem na pierwszym miejscu przy analizie przyczyn "śmierci Boga" Nietzsche przytacza wpływ nowoczesnej filologii biblijnej: "święte księgi wpadły
w końcu w ręce filologów, to znaczy niszczycieli wiary".
- podobnie, odwołanie do tego tematu występuje też w środku "Antychrysta" (fragment 47): "W samej rzeczy, nie jest
się filologiem i lekarzem, nie będąc też zarazem antychrystem. Jako filolog bowiem zagląda człowiek poza książki, jako lekarz poza fizjologiczne zdechlactwa typowego chrześcijanina. Lekarz mówi »nieuleczalne«, filolog
»oszustwo«..."