Trwa ładowanie strony — proszę czekać...
[Zapisz stronę!] ZAPRASZAM DO ROZMÓW NA FORUM DYSKUSYJNYM!  FORUM.BANDYCITUSKA.PL  |  Strona BANDYCITUSKA.PL poleca www.xp.pl  |  tu możesz wspomóc

Strona Piotra Niżyńskiego. Cierpię od lat, "premier zrobił [mi] tortury"

[teza TVP (?); wg mnie bardzo prawdopodobne]. — TEN PODSŁUCH ITD. ZAŁATWIŁ CHYBA JAN PAWEŁ II (skandal), WCZEŚNIEJ JAK MNIEMAM ON I POPRZEDNICY DŁUGO ŚLEDZILI RODZINĘ.Nagonka; sadyzm kwitnie, zwłaszcza na Wiejskiej (jest przestępcze śledzenie).   Bardzo ważna WWW!  Od ponad 30 lat każdy dom jest dla władz przezroczysty i słyszalny, zobacz, jak! TA STRONA NADAJE SIĘ DO TEGO, BY JĄ WERTOWAĆ ZAMIAST OGLĄDANIA WIADOMOŚCI.  BARDZO WAŻNE TEMATY, O KTÓRYCH NIE MOŻNA POCZYTAĆ NIGDZIE INDZIEJ.


NIELEGALNIE.PL albo BANDYCITUSKA.PL

To jest człowiek, który wycierpiał najwięcej w ostatnim 1000-leciu. Świadków były tłumy. Polska zamieniona w piekło podsłuchowe; rzesze chciwych ludzi z bloków, przedsiębiorców, recepcjonistek, kelnerek, bankierów, agentów nieruchomości, dziennikarzy, pracowników marketów i stacji benzynowych za pieniądze zawodowo ćwiczących zobojętnienie na zło w Polsce i krzywdę drugiego: szpiegujących w gangu, a nawet samemu organizujących dlań sadyzm... On ledwo żyje, strasznie zmęczony wrzaskliwą torturą.

KORUPCYJNA MONARCHIA DESPOTYCZNA (PARTIE + MEDIA, BIZNES, SĄDY) — PRAWDA O POLSCE

(To jest ten niepracujący samotny człowiek, którego TVP+POLICJA już od 1992 r.gdziekolwiek jest i "24/7" — nielegalnie śledzi i podsłuchuje, w Polsce i za granicą, bardzo wysoko poumieszczanymi radarami szumowymi zdolnymi do obliczania dźwięku "udzielającego się" obiektom (obserwowanym jak w filmie Matrix albo filmach pokazujących np. monitorowanie przestrzeni lotniczej). Zdalny podsłuch "ciała" na żywo, podążający półautomatycznie za osobą, jest przy tym transmitowany najpierw intranetem satelitarnym, po czym jako niepubliczne radio internetowe – tak, że słuchają go w odpowiednim promieniu np. kilkudziesięciu km szpiedzy pracujący akurat przy monitoringu (np. zwykły chętny na to personel od obsługi klienta); zorganizowano też Piotrowi podgląd ekranu na podstawie jego naturalnego promieniowania, od 2004 r. stale robiony przez Internet. (Ponadto TVP ma też dostęp do podsłuchów na łącza telekomunikacyjne domowe i serwerowe za pomocą swych podstawianych u operatorów Internetu serwerów, a także ma chody w różnych firmach, co dodatkowo ułatwia śledzenie, oraz może włamywać się do elektroniki, m. in. do procesorów. Prawdziwa tragedia humanitarna i totalne poniżanie, do czego dochodzi jeszcze omówiony tu dalej wpływ na myślenie i tortura, i kontakt dźwiękowy non stop, o czym za chwilę.) W "centrum", a także wśród przestępców stowarzyszonych, jest zatem dostęp na żywo do podglądu ekranu za pomocą odbiornika fal podłączonego jako kamerka i transmitowanego przez Skype, a rozkradanie ma charakter totalny i dotyczy nawet ekranów telefonów komórkowych. To szpiegowanie Piotra oraz pomaganie telewizji w namierzaniu go — poprzez ustalone zasady porozumiewania się przez komunikator (sygnalizować wchodzenie do budynku i opuszczanie go) — szefowie wszystkich szefów wprowadzili też (podobno z poparciem papieży) m.in. do mediów i, za PiS i PO, ogólnie mas przedsiębiorców (współudział w zamian za nieegzekwowanie podatku i korzyści; za Tuska taki postęp, że aż podnieśli VAT(!!!)). Od X/2010 Piotr jest przy tym dodatkowo stopniowo coraz gorzej nękany — na zasadzie masowego niepokojenia, specjalnego traktowania i rzucanych odzywek (początkowo pod pozorem jakiejś studenckiej draki), tak, by dokuczała mu obecność plotkarzy-obmawiaczy czy szpiegów — przez przedsiębiorców i właścicieli nieruchomości, ich szpiegowskie rodziny, wciągnięty za pieniądze  personel (bandycka praca zmianowa przy MONITORINGU raz na jakiś czas, oprócz innych zajęć takich pracowników, czyli typowo np. obsługi klienta, występuje dziś wszędzie tam, gdzie są kamery — zwykle w ofertach pracy to jest opcja, ale nie zawsze, bo niekiedy szukają ściśle także i do tego), a także przez państwo i  media (TVP nasyła szpiegów, organizuje występki/zbrodnie oraz podpowiada swym kontaktom sposoby masowego prześladowania za pomocą komunikatorów itp. [kontakty polityczne, zwłaszcza u kierownika], statusów na Facebooku [ukryta grupa "Piotr Niżyński", którą obserwują m. in. przedstawiciele mediów i profile zaangażowanych podsłuchowo firm i instytucji, agenci nieruchomości i ich klienci-właściciele, a dawniej też masowo pracownicy-szpiedzy z firm i instytucji – operatorzy podsłuchowi z TV publikują tam m. in. informacje o ubiorze, miejscu pobytu ofiary i planach jego zmiany, a także o tamtejszej komórce podsłuchowej w sąsiedztwie, z komputerem i odbiornikiem fal, oraz nakłaniają do stalkingu; jest też zapewne jakaś grupa dla prawników do celów dyskryminacji, grupa dla lombardów i grupa od informowania o nadchodzących przestępstwach politycznych], jak również robi to często przez konkretne układy rząd-urzędy skarbowe-pracodawcy; Piotrowi mafia się prezentuje na każdym kroku, od lat, jak gdyby plotkował o nim cały naród). Wciągano też rodzinę i studentów z uczelni, więc ci przychylni też nie byli (ponadto operatorzy podsłuchu w TV mogą chyba włączać selektywne czy przejściowe blokady komunikacji tekstowej np. stron ogłoszeniowych czy randkowych — tym trudniej o pomoc, bo np. na 100 osób nikt nie odpisuje; poza tym tak czy inaczej przytłaczająca większość ludzi nie chce pomagać). Masy szpiegów-przestępców — a także władze i obsługa firm (w tym dużych państwowych) w Polsce i za granicą — zachowują się przy tym wobec niego "jak jeden mąż", skoordynowani jak armia (zaczęło się od masowego nachodzenia i prywatnych aluzji na każdym kroku, codziennie, niby to o czym innym lub do kolegi — zawsze kto inny i w najróżniejszych miejscach); ostentacyjni, stosujący teatralne gesty szpiedzy  wysypują się na ulice dziesiątkami i zapychają autobusy, rozkręcające się od końca 2010  coraz gorsze rodzaje masowych prześladowań są skoordynowane w skali światowej (sic!), a pojedyncze sytuacje powiązane wzajemnie i z życiem Piotra, jakby czuwało jedno centrum. Informatycy (i innego zawodu operatorzy podsłuchu) z warszawskiej komórki kryminalnej TVP położonej w bloku (chyba przy ul. Geodetów 2), POLICJA oraz szerzące korupcję skarbówki, odpowiedzialni (jak podpowiadano) w całej Polsce za ten podsłuch, zapewniali różnorodne dręczenie w kolejnych mieszkaniach, hotelach i na mieście, z pomocą personelu, spółdzielni mieszkaniowych, pośredników, właścicieli i sąsiadów, od czego uciec się nie dało; uprzednio jeszcze też zorganizowano cyfrowe RADIO o zasięgu ogólnopolskim (potem międzynarodowym a nawet międzykontynentalnym), gdzie męczy się jego mózg 24/7 skrajnie cichymi szeptami (przekaz podprogowy(!!!): manipuluje myślami, a także nie daje szans, by myśleć samemu). (Radio to — nadawane przez operatorów radaru, czyli premierowskich bandytów podsłuchowych podlegających bodajże pod dyrektora TVP Warszawa — obecnie zawsze włącza się tam, gdzie wg radarów znajduje się Piotr Niżyński. Jakim cudem się włącza? Otóż po 1997 r. robiono w tym celu masowe REMONTY bloków, wszelkich urzędów, sklepów czy szkół, żeby poukrywać zachipowane (a nieraz wyraźnie zbędne) drągi żelbetowe w budynkach (zob. napięcie, zamknięty obwód, oploty antenowe: jeden+z drągiem, inny); zrobił to prawie KAŻDY szef firmy (lub miał odgórnie). "Całej" Polsce można centralnie sterować umysłami, choćby delikatnie.)  Stało się to OD POCZĄTKU 2013 R. straszliwą TORTURĄ i jawną próbą doprowadzenia Niżyńskiego do szaleństwa, bo tym tajnym radiem mafii  nieruchomości lub pojazdy atakują go wszędzie, słyszalne odtąd jako bodźce, wielogłosowe, natarczywie szeptane i wrzaskliwe ścieżki dźwięku 24/7 obezwładniają umysł i uniemożliwiają myślenie, a miasta i bloki są gęsto usiane szpiegami (Centrum może zawsze "aktywować" poszczególne głośniczki, przywalić w sklepy, blok i ulicę). To jest jak piekło, nie ma ucieczki, zasilane od latarni wszędobylskie drągi żelbetowe z odcinkami chipowymi katują całe osiedla (zwł. w Warszawie). Szpiedzy znęcają się nad nim różnie co dzień i kradną już od poł. 2011 (życie odtąd stało się uciekaniem); całe lata 2013-2023 (zwłaszcza do 2015) występuje  dźwiękowa tortura, wielogłosowy szept non stop i przy progu słyszalności, po części słyszalny (bez choćby 10s przerwy — nie udało się uciec); TV i lud dręczą go w pełni świadomie, rodzina dawno z TV, każdy warszawski lokal pomaga (w tym państwowe), a słowo "tortura" nie jest na wyrost, bo ciężko wytrzymać każdą minutę (choć jest już lepiej niż w 2013)... Tutaj Piotr opisuje korupcję i dotykające go prześladowania polityczne: setki tysięcy euro strat, nękanie i dręczenie, uwięzienia, szykany. To ma ścisły związek z rządem: nie tylko Tuska, ale nawet PiS-owskimi, zresztą ich ministrowie bywali w przestępczych mediach, nieszczególnie się z tym kryjących — boją się tylko głośno mówić — a politycy wespół z nimi regularnie okazują aluzjami znajomość tematu(!!!). TORTURY TRWAJĄ, pomoc w torturowaniu i śledzeniu to powszechne zadanie dla pracowników i właścicieli nieruchomości, także na Wiejskiej; państwo i MAFIA śledząco-niszcząca stały się jednym. Nie tylko w Polsce.) — [Szersze wyjaśnienie]   [Trwanie tej afery od XIX w.]   [Potem też wszyscy ważni wiedzieli...]   [Zabijanie rodziny]   [Kogo i co zakulisowo spiskiem wykreowała grupa watykańska]   [Kontakt do Piotra Niżyńskiego]   [Lista ofiar grupy] – w sprawie błędnych i najpewniej kupionych koncepcji co do prawa łaski patrz na liście ofiar pkt o Kotarbińskim pod nagłówkiem JP2 (w tym temacie p. też tutaj)

Wizyt dziś (nowych): 0, od początku 2015: 92731 (różnych).
Powtórne odwiedziny tych samych osób nie są liczone.   [FORUM DYSKUSJI]
W 2014 r. telewizji ufało: 56% Polaków (Eurobarometr), prokuraturze itp.: 28% (CBOS)
Pomoc mieszkaniową zaproponowało od 2013:  0  (nawet w innej sprawie nie piszą)


Strona przestała się otwierać?  Blokują ją?  POZNAJ  JEJ  FACEBOOK

Zmuszają Cię gdzieś do bycia bandytą – nielegalnym agentem podsłuchowym w ich gangu? Nagraj i donieś na blog! Albo chociaż zagroź, że rozpowiesz, np. w portalu xp.pl. Zgodnie z Prawem prasowym nikogo nie mogą spotkać żadne nieprzyjemności za informowanie prasy o swojej wersji zdarzeń. NIE ZGADZAJ SIĘ NA PODEJŚCIE, ŻE bandytyzm to jest normalny, a nie nadprogramowy, element stosunku pracy, niemalże więc taki, że powinni o nim uczyć w szkołach w ramach wychowania uczniów do życia społecznego np. na jakimś WOS-ie, bo to jest wizja świata dla idiotów – "rząd i podludzie, każdy na bakier z prawem karnym". To poniżające i głupie. Jeśli potrzebujesz dodatkowych pieniędzy, czyli dodatkowego obiegu "żetonika" krążącego po narodzie, a nie ma to być rozbojem, tylko ma być demokratyczne, to po prostu proś innych, ludzi dookoła, by je przekazywali (przecież i tak miliarderem się na takiej zasadzie "każdy ponad każdym" nie zostanie) – swój krąg N osób przypadających na jedną będącą do przodu, które to koniec końców finansują ponosząc ten ciężar (a zatem postaw na dobrowolny, zgodny z prawem obieg) – a nie stosuj do pomocy w tym dodatkowym obiegu rząd i to za cenę bycia przestępcą, wręcz jakimś żołnierzem grupy przestępczej. Na wieki wieków to jest odpowiedź na pytanie o mądry sposób życia w porządku (pro)demokratycznym – zaś ta "opcja z rządem" jest w jej świetle hańbą dla rozumu. PS: Podobno zwłaszcza religia pomaga ludziom mówić "Nie" w godzinie próby, w odpowiedzi na ofertę nielegalnego prowadzenia się.


Pliki głównie z marca 2012 (w tym opis międzynarodowej serii złodziejstw+pogróżek, jest m.in. nasz bank oraz zagraniczny patrol policji: rozbój)  |  nagrania audio  |  tony foto/wideo, tzw. DOWODY  |  Tak wykorzeniono dobro w prokuraturach i sądach (nawet w Trybunale w Strasburgu?)  |  WŁĄCZ dźwięk tortury ("tak, tutaj będzie sprawa" itp.: w kabinie dźwiękoszczelnej 40 dB, 2014-11-17)  |  WYŁĄCZ dźwięk  |  (Nie odczujesz w pełni bólu, bo u PN to idzie ze wszystkich ścian, poza tym nagrało się niezbyt wielogłosowo: potrafią się bardziej wyżywać, że aż skręca)  |  Drobne ZAPISKI życiowe — zobacz, co się działo! Często ważne  |  Nie zgadzam się na śledzenie mnie czy prześladowanie. Wniosek o ściganie

Akta nielegalnego wypędzania na bruk przez Policję  (zob. wideo)  |  *HOT* Sprawdzam budynki związane z premierem i PO.  Nowe wideo Piotra >>  |  Fala abdykacji na tronach europejskich, chyba z tym powiązana. Papież i inni  |  Stenogram nagrania TU-154 (źródło: rządowa strona www)  |  Konstytucja (to m. in. dlatego nie można szkodzić świadkom: art. 2 in fine, preambuła+5+30, 13(!) [zakaz utajniania struktur (w tym także po prostu istnienia) lub członkostwa jakiejkolwiek grupy, organizacji (nie tylko przestępczej)], »31 ust. 3«, 32 ust. 2, 14 [to jest zasada ustrojowa, bo z rozdz. 1, a nie tylko prawo ludności], 54 ust. 1, radary: 73+demokratyzm — pogrubiony druk dotyczy zasad ustrojowych, obowiązujących bezwarunkowo)  |  UWAGI O AFERZE Z "TAJNYM"  |  Masowe najścia na mieście. Przemarsze szpiegów na WIDEO (dowód, więcej tu)

Papież inicjatorem remontu świata pod przekaz podprogowy?  |  Prokuratura sama przyznaje przez kilkanaście minut, że też jest zamieszana w przestępstwa podsłuchowe przeciwko Niżyńskiemu. "Można zrobić ci dobrze" (cóż za język), "Możesz sobie artykuł z tego napisać".  Prawda o "tajemnicach"...  |  Walczmy z pomocnictwem! Dobry obywatel nawet nie wierzy w taką "tajność" (art. 82 Konstytucji).  |  Jan Paweł II: tajemnica w sprawie telewizji powinna być i jest obecnie sprzeczna z konstytucją polską. Jak myślicie, słuchają go w tym?...  |  TELEWIZJA TO ORGANIZATORZY TORTURY, A NIE RZETELNI INFORMATORZY.  ZAPAMIĘTAJMY: DOTYCZY LICZNYCH DZIENNIKARZY.  Czas na akcję "wytłumacz babci, dlaczego nie głosować na PiS".  |  Siatka związana z TVP: pokoje dla agenta (od "monitoringu"), instalacje dźwiękowe-podprogowe.  |  o sprawie w TVP najłatwiej dowiedzieć się u pośrednika nieruchomości lub w administracji bloku (zgłaszamy się jako zainteresowani wynajęciem "swojego" mieszkania – w administracji typowo od tego stanie temat podsłuchu na Piotra Niżyńskiego: chcą zapewnić podgląd ekranu już od pierwszych chwil, czyli potrzebne jest informowanie Facebooka o sytuacji / kontakt telefoniczny, jeśli by Niżyński się właśnie wprowadzał, bo oni mają sprzęt do szpiegowania a Facebook szpiegów-pomocników, no a poza tym remonty były i to też jest wymagane).  |  TELEWIZJA PRZYZNAJE MI SIĘ DO NOTORYCZNEGO WCHODZENIA W UKŁADY Z SĘDZIAMI/PREZESAMI SĄDÓW (A NAWET OKAZUJE NA TO DOWODY) WE WSZYSTKICH POSZCZEGÓLNYCH SPRAWACH. Padało też nieraz o przyjmowaniu korzyści majątkowych. To wszystko przejaw polityki "pożyteczni bandyci na wszystkich stołkach". Podstawowym źródłem problemu jest bandycki układ, w jaki liczni sędziowie podobno weszli z rządem, aby zagarniać sobie podatek zamiast go płacić. Dla wielu w pracy w mych sprawach nie liczy się nic, tylko kasa (własne 4 litery, jak najbezpieczniejsze i najbogatsze). Poprzez szantaż podatkowy korumpuje się także doraźnie wszelkiego rodzaju przedsiębiorców, w tym prawników: by świadczyli usługi niskiej jakości lub następował zupełny brak kontaktu (choć to może dla nich normalne, gdy widzą personalia Piotr Niżyński) — rzecz powszechna; by źle doradzali, tj. idąc mniej korzystnym lub wręcz nielegalnym tropem, także by zachowywali się w specjalny sposób (niekontaktowość, nieobecność w trakcie trwania umowy lub w ogóle nieprzyjmowanie zlecenia, występują też nienaturalne efekty mafijne w rodzaju specyficznych, wcale nie tak typowych sposobów okazywania, że się śledzi, nawet u prawników zagranicznych), brali w obronę wyraźnie skorumpowany sąd (postrzeganie sprawy jako przegranej lub poważnie zagrożonej z mojej rzekomo winy, bez podstawy prawnej a nawet wbrew prawu) itp.


» Rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Warszawie pytany o istnienie grupy podsłuchowej w sądzie: "tej pogłoski nie da się legalnie zdementować na piśmie". Zobacz skany odpowiedzi — pierwszy sukces dziennikarski xp.pl   [rozwiń też o SN]   [dodatkowe dowody na temat SN]
» edit 2018-11-23: Ministerstwo Ziobry tygodniami nie odpisuje na e-maile i lekceważy je, mimo wyraźnych próśb o ustosunkowanie się, choć wskazują na jednoznaczne naruszenia prawa przez Przewodniczącą Wydziału (ale ją to może trzeba osłaniać, bo dobrze korumpuje sędziów?... pewnie nie każdy się pcha do takiej hipotetycznej funkcji). Z kolei Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia, o który tu chodzi, pytany o podatki wymiguje się od odpowiedzi. Zamiast tego wszyscy wolą pewnie wydawanie gniotów jako orzeczeń sądowych (p. np. to, to, to, to), najlepiej z orzełkiem Rzeczpospolitej Polskiej. Potwierdzenie problemów w MS


19. stycznia 2024 r.

Kwestia prokuratury (2)

Kontynuuję temat z wpisu z 2013/05/04. Oto komentarz, który próbowałem dziś zamieścić na wp.pl pod artykułem "Nowy projekt. "Rozdzielenie funkcji ministra i Prokuratora Generalnego"" ok. godz. 20:47-20:59 (nie raczyli opublikować):

Bardzo mnie smuci, że w sondażu internetowym znanego radia aż 93% Polaków popiera rozdzielenie funkcji PG i MS, jedynie 7% uważa, że to niedobre. To mnie niemalże wpędza w rozpacz nad tym, jak niemądry mamy naród w tych tematach prawniczych, tj. dotyczących praworządności. Drwiną z takich poglądów była awantura o tzw. neo-KRS, w której eurokraci i eurosędziowie próbowali wspólnie z mediami przepchnąć wersję, że Polska właśnie straciła niezawisłość sądów "z powodu jakiejś ustawy", "jakichś detali w ustawie co do powoływania sędziów". To jest to samo niemądre myślenie – bardzo nietrafione! Doprawdy, jest to szyderstwo i drwina z powszechnego w narodzie niezrozumienia problemu. Problem jest taki, że już co najmniej za komuny, a chyba nawet za II RP, sędziowie nie płacili podatku dochodowego, tylko dostawali go razem z pensją. Nie wiem, od jak dawna tak jest też w prokuraturze i adwokaturze, ale obecnie bodajże też tak jest. Efekt tego jest taki, że premier będący liderem partyjnym jest dla sędziów i prokuratorów jak Bóg. Może nie każdy sędzia będzie chciał niesprawiedliwie i politycznie orzekać w konkretnej sprawie, może też są prokuratorzy, którzy podatek mają opłacony, a problem dotyczy tylko części tych grup zawodowych (moim zdaniem jednak w przypadku sędziów [edit: i adwokatów] dotyczy to wszystkich czy 99%), tym niemniej problem jest i kierownicy w prokuraturach są zamieszani. I teraz choćby nawet weszło rozdzielenie funkcji MS i PG to tak będzie nadal. Już to przerabialiśmy chyba w r. 2010. Prokuraturę przejął Seremet, ale dalej były polityczne odmowy wszczęcia śledztwa. Doświadczałem ich wielokrotnie. Główną tego przyczyną było bodajże właśnie niepłacenie podatków w zamian za polityczną poprawność orzekania. Kierownicy dbają o to, by sprawy politycznie istotne trafiały tylko do prokuratorów, którzy je "odpowiednio" obsłużą zgodnie ze swym układem z rządem i fiskusem. Mam na to taśmę z wypowiedziami sekretarki prokuratury (jest w Internecie pod hasłem "bandyci Tuska"). I teraz efekt rozdzielenia funkcji PG i MS jest taki, że – krótko to podsumowując – możliwości dobrego i legalnego wykorzystywania władzy politycznej do wpłynięcia na prokuraturę już nie będzie, natomiast możliwość nielegalnego i szkodliwego wpływania na prokuraturę i sądy dalej w najlepsze będzie istnieć i nawet włos jej z głowy nie spadnie. Proszę tylko pomyśleć. Sama strata, a korzyści 0. To jest tak skandaliczne pogorszenie sytuacji, że aż pewnie widząc to zaczęliby się tłumaczyć: "ale przecież raz do roku jest jakiś raport PG [tak było w latach 2010-2015] i premier może go nie zatwierdzić, i wówczas są wybory nowego PG". Owszem, jest coś takiego, ale im większa odległość dzieli PG od rządu, tym gorzej. Oni mogą nawet nie chcieć go odwołać. Może np. w ostateczności otworzyłby śledztwo, raport roczny zatwierdzony, po czym w końcu je umorzą. A premier nie lubi mieszać się do śledztw, powie, że on nie jest od tych rzeczy. Powstaje sytuacja, w której za zło nie ma odpowiedzialnych w polityce, zmian na lepsze też nie ma kto zrobić. Proszę sobie wyobrazić. Z trudem człowiek przebija się przez milczenie, zakłada prasę, media elektroniczne, z trudem uzyskuje jakieś wpływy w społeczeństwie, co nieco słychać o skandalu krytym przez prokuratury i sądy: i co teraz? Odpowiedź: NIC! Wreszcie, dotarłszy po np. 20 latach walk z problemem do swojej "Itaki", mając media, dalej nie ma wpływu na nic, a politycy umywają ręce. "Śledztwa, troska o to, żeby były śledztwa, to nie zadanie rządu". "Jest niezależny Prokurator Generalny, niezawisły sąd rejonowy, do którego można się odwołać, i tyle". Mając PG jako ministra krytyka spadałaby bezpośrednio na samych polityków i nie mogliby oni umywać rąk, natomiast po tej szkodliwej zmianie, którą niestety aż 93% obecnie narodu popiera (chociaż może to dotyczy tylko internautów, w narodzie może ogółem odsetek jest mniejszy), będzie tragicznie pod względem odpowiedzialności rządu. A przecież to, żeby śledztwa były w ogóle wszczynane, to jest sprawa bardzo ważna. Brak śledztwa (zwłaszcza gdy dotyczy naruszeń praw człowieka) to jedno z najcięższych możliwych naruszeń praworządności w dziedzinie prawa publicznego. Nie może być tak, że czyny zabronione nie są w ogóle ścigane, bo to przekreśla w ogóle zakazy, prawo traci w ogóle przez to na znaczeniu. Podsumowując, będzie przez to rozdzielenie tak, że dobrego wpływu na prokuraturę nie będzie można wywierać, a zły nadal będzie możliwy i w najlepsze będzie dalej istniał.

edit 2024-03-06: Doskonałej egzemplifikacji wspomnianej tu też złej sytuacji w sądach dostarcza moja książka "Polski współczesny proces polityczny". Niestety na razie nie leży fizycznie w księgarniach, można ją kupić przez Internet.

Dramat po prostu coś takiego przepuścić. Tragedia by była, gdyby te 200-300 ludzi w ciągu kilku godzin to zobaczyło (zanim komentarz zginie gdzieś daleko na siódmej czy dziesiątej stronie listy, którą zresztą najpierw trzeba rozwinąć, pokazać, bo pierwotnie pojawiały się tylko peany na cześć PO sprzed wielu godzin, dopóki nie kliknąłem "Rozwiń komentarze"). I zresztą i tak, żeby to przeczytać, musiałoby im się chcieć kliknąć "Czytaj całość", bo to przecież długie. Może kilkaset ludzi by to zobaczyło, ale dla nich każde takie kilkaset to o kilkaset za dużo.

Dla porównania, pozostałe 2 główne portale (Onet.pl i Interia.pl) już lata temu zrezygnowały w ogóle z możliwości dodawania komentarzy pod artykułami.

Dodajmy, że rząd może bez problemu wytoczyć prokuraturze (np. jakiejś jednej prokuraturze rejonowej) sprawę karną o podatki, a to poprzez urząd skarbowy. To nie jest tak, że "k***a k***ie łba nie urwie" i to kończy temat. Urzędy mają prawo prowadzić dochodzenia skarbowe (nadzorowane również nie przez prokuraturę, tylko organ podległy resortowi finansów) i mogą wnosić akty oskarżenia do sądu (prokuratora jedynie o tym powiadamiają, wysyłając mu kopię aktu, ale go nie potrzebują) — art. 155 § 4 Kodeksu karnego skarbowego. Jest to powszechnie stosowane. Wprawdzie obecne przepisy przewidują, że sprawę przeciwko prokuratorowi o podatki można prowadzić tylko w formie śledztwa (a nie dochodzenia) i co za tym idzie prowadzi ją prokuratura, ale te przepisy łatwo można zmienić. Tu idzie o drobiazgi; grunt to to, że urzędy skarbowe od ponad 25 lat mają doświadczenie w ściganiu przestępstw skarbowych, w tym przed sądami, i mają swoje kompetencje śledcze. Pewnym problemem prawnym są też immunitety prokuratorskie, ale zapewne w razie konfliktu z rządem na tle podatków dałoby się je bez problemu usunąć z ustawy lub chociaż istotnie ograniczyć (np. umożliwiając ich uchylanie przez ministra).   [edit 2024-03-23: Chciałbym tu nadmienić, że pewnie nie przypadkiem rozdzielenie funkcji PG i MS znalazło się na liście konkretów Koalicji Obywatelskiej pod nrem... 86 — jak mój rok urodzin. Nawet się nie kryją z tym, względem kogo ta złośliwość.]

Z innych tematów: polecam mój dopisek "edit 2023-09-27" pod poprzednim wpisem (tym z 14. maja 2023 r.), a także film YouTube z wysyłki listów do panów koalicjantów Hołowni i Kosiniaka-Kamysza. Wysłałem to też e-mailem, a ponadto pisałem e-mailem w dniu głosowania nad wotum nieufności do pana ministra kultury Sienkiewicza zarówno na jego adres poselski, jak i do ministerstwa. Wszystko totalnie olane. Pisałem też e-mailem do ludzi partii Razem, tj. Adriana Zandberga i Doroty Olko (na adresy sejmowe, tj. w domenie @sejm.pl, podane też na www.sejm.gov.pl), kilka dni potem jeszcze specjalnie dopytywałem się, dlaczego nie odpisują – nic. Totalne ignorowanie. Na maila na adres kontaktowy tej partii też nie było odpowiedzi. (To nie pierwsze moje próby komunikacji z politykami przez maila i na papierze. Będę też w przyszłości jeszcze próbować, ale naprawdę chyba obecnie są sami przestępcy podsłuchowi w Sejmie, sami pomocnicy telewizji dorabiający nielegalnie w specjalnym pokoiku — takie jest moje skromne przypuszczenie, nie nazywałbym tego "oskarżeniem", czyli posądzającym o coś stwierdzeniem faktu.) Proszę to przejrzeć; nie pozostaje mi inny komentarz jak tylko taki, że to są wszystko beznadziejne partie, co jest niniejszym już w znacznej mierze wykazane. Gdyby się nie bali, że przegrają w dyskusji, to by ją podjęli [bo co im szkodzi okazać ten minimalny szacunek autorowi maila, który postarał się i wstukał aż 3 strony, i odpisać *cokolwiek*?], ale wolą ignorować komunikację. PO, PiS, Lewica, Konfederacja, PSL wszystkie się już kompromitowały. Co do możliwości kontaktu z politykami przez Twittera, czyli obecnie "X", to jak się okazuje sprawa jest tak "sprytnie" (czy raczej podstępnie) zrobiona, że pisząc komentarz masz w zamyśle twórców tego serwisu być przekonany, że jest on dobrze widoczny, że jest na wierzchu, przed wszystkimi innymi komentarzami. Tak on się wyświetla. Natomiast gdy sprawdzasz z innego konta, to się okazuje, że ten komentarz (czy raczej "odpowiedź", bo tak to się nazywa) w ogóle się nie wyświetla. Nie jest gdzieś daleko, ale mimo to do odszukania i odczytania; w ogóle go nie ma. Wyświetla się tylko 200-300 wybranych komentarzy (spośród np. 1000-2000), bynajmniej nie losowo, tylko zawsze idą te same. Twojego (przecież nowszego od wielu się wyświetlających) tam nie ma, chociaż przecież nie na tyle często ktoś coś pisze, by było niemożliwe dostrzeżenie go. Po prostu jakoś serwis Cię z góry dyskwalifikuje – z nieznanych przyczyn. Tłumaczą się (firma najbogatszego człowieka na świecie Muska!), że "z przyczyn technicznych" niekiedy nie są w stanie wyświetlić wszystkich komentarzy (sic!). Później w statystykach wyświetleń widać, że Twojego wpisu przez całe godziny, dni itd. faktycznie nie oglądała ani jedna osoba (tylko Twoje wyświetlenia się naliczają), mimo że strony twitterowe ważnych postaci typu premier, minister oraz ważnych instytucji obserwują setki tysięcy ludzi, nieraz blisko miliona. Sprawdzałem z dwóch różnych kont, używanych już wcześniej, oba są w ten sposób cenzurowane. Natomiast w przypadku stron twitterowych, w których pod wpisami nie ma tak dużo odpowiedzi (np. strona TVP Info), czyli np. jest ich poniżej 100, udawało mi się uzyskać wyświetlenia [i reakcje]. Z tym, że było ich w sumie typowo tylko kilkadziesiąt, np. 60-70. Najwyraźniej mimo setek tysięcy śledzących profil TVP Info mało kto przegląda odpowiedzi na posty, a tym bardziej na takie posty, które zostały wyparte o kilka pozycji do tyłu przez posty nowsze, co wtedy dosyć szybko tam następowało.

Polecam z tego miejsca należący pośrednio do mnie portal xp.pl. Generalnie to tam, a nie na tym blogu dotyczącym mojej sytuacji, jest miejsce na komentowanie bieżących spraw w polityce. Odnośnie podatku sędziów były tam 3 artykuły już na początku działalności, w 2019 r.: pierwszy, drugi, trzeci. Generalnie w tym portalu jest mnóstwo perełek na temat polskiej sytuacji, których próżno szukać gdziekolwiek indziej. Przykładowo nie ma zgoła porównania między działem Kryminalne w xp.pl a tego typu działami w innych portalach (obecnie zresztą chyba już zlikwidowanymi): na xp.pl on jest w całości o zbrodniach politycznych. Ponadto nawet i te tematy, o których także gdzie indziej można poczytać, na tym portalu są omówione dużo rzetelniej.

Na koniec dodam, że poszlaki na podatkowy układ sędziów z fiskusem (u m. in. prokuratorów najprawdopodobniej jest tak samo, mam szerokie doświadczenie) dostarcza też [obok skandalu w TK] jedno z wytoczonych mi lipnych postępowań karnych: to o wypadku samochodowym, o którym była mowa w poprzednim wpisie tutaj, a ściślej związane z nim okoliczności. Wypadek miał miejsce w 2012 r. W tym samym roku obok przystanku tramwajowego PIMOT w Warszawie (jak PI-MOT, "Piotr-motoryzacja") postawiono coś, co się ówcześnie nazywało Urząd Kontroli Skarbowej. Proszę, oto strona internetowa o tym informująca: https://fotopolska.eu/Warszawa/b101344,Urzad_Kontroli_Skarbowej.html. Pogróżka (a raczej jej dodatkowe uwiarygodnienie)? Nadmieniam, że w sprawie sądy jak dotąd orzekały w sposób skrajnie upolityczniony i miały w nosie to, że właściwie udowodniłem swoją niewinność w sposób, który każdą bezstronną osobę przekona (abstrahując już od tego, że oparli się w oskarżeniu jedynie na domysłach). Pokazałem poszlaki (ślady spisku) dające 99,99999...% pewności, że mnie wrobiono, omawiałem to wielokrotnie w pismach obronnych, zażaleniach itd. Obecnie ta sprawa jest w kasacji. Prokurator popiera umieszczenie mnie w szpitalu psychiatrycznym (zupełnie niesłusznie prawnie i pod względem podstawy dowodowej sprawy) — potencjalnie na dziesiątki lat, bo historia pokazuje, że tak może w takim przypadku być. Inny przykład wytoczonej mi sprawy karnej, która dotarła aż do sądu (nawet był wyrok nakazowy, który musiał upaść, skoro wniosłem sprzeciw, bo tak to działa, ale potem na szczęście sprawa wróciła do prokuratury do poprawki po moich licznych pisemnych protestach), to sprawa, o której mowa w artykule xp.pl z 2019 r. — z wybrakowanego zarzutu i następnie tak samo wybrakowanego aktu oskarżenia. Prezes sądu niesprawiedliwie go przepuścił, chociaż powinien zadecydować o zwrocie sprawy prokuraturze. Przedstawienie mi tego wybrakowanego formalnie zarzutu przypada na rok 2015, czyli czasy Seremeta i rozdzielonych stanowisk PG i MS. Wysyłałem potem za PiS-u liczne skargi na różnych szczeblach prokuratury, ostatnio nawet do Prokuratury Krajowej. Po drodze okazało się, że kryje to (oprócz kierownictwa prokuratury rejonowej) Prokurator Okręgowy w Warszawie (Paweł Błachowski [dziś już awansowany na dyrektora w PK], potem Mariusz Dubowski) oraz Prokurator Regionalny w Warszawie (Jakub Romelczyk).   [edit: Oczywiście same z siebie sądy pracują normalnie, to nie jest tak, że bez względu na wszystko w każdej bez wyjątku sprawie dotyczącej każdej dowolnej osoby czy firmy są zawsze prorządowe. rozwiń komentarz...]

edit 2024-01-29: Ruch "Huti", budzący skojarzenia z hutami (producentami drągów żelbetowych), jak widać wiele wspólnego ma z... przemysłem muzycznym: https://twitter.com/wszewko/status/1751897077661962309. Od początku twierdziłem, że rozkręcono i nagłośniono tę sprawę po to, żeby zwrócić uwagę na międzynarodowy problem drągów żelbetowych z chipami elektronicznymi w środku (tzw. prętów zbrojeniowych, prętów żebrowanych), bodajże przez Amerykę bardzo propagowanych wszędzie na świecie. Kolejną jeszcze na to poszlaką jest używanie przez czołowych graczy w tej sprawie (którymi są Wielka Brytania i USA) słowa "bandits" (bandyci) na określenie Hutich (oto odnośny artykuł, a tutaj jeszcze kolejny), co zapewne w zamyśle ma nawiązywać do niniejszego bloga i co potwierdza ten trop, że wykreowany przez tych ludzi i potężne międzynarodowe kręgi temat jest to aluzja do opisywanej tutaj sprawy dręczenia mnie. Związany z tym problem w budowlance jest kompleksowo omówiony na www.xp.pl. Zauważmy też, że kraj Hutich — Jemen (jak ang. Yeah Man, "tak, człowieku!") — pasuje na potwierdzanie jakiejś tezy, "tezy pewnego człowieka".   edit: Notabene stolicą Jemenu — a przy tym miastem, w którym zainstalowali się Huti — jest Sana, co znowu budzi dodatkowe jeszcze skojarzenia z przemysłem muzycznym (piosenkarka i skrzypaczka Sanah, w dodatku ze Starych Babic, czyli gminy, do której w początkach XXI w. wprowadził się mój ojciec).   edit 2024-02-01: Sprawa grających drągów żelbetowych (które mogą też manipulować myślami poprzez przekaz podprogowy szeptany, a także np. wywoływać fałszywe odczucia czy prowokować wykonanie określonych czynności) jest obecnie największym, najważniejszym spiskiem politycznym, na skalę całego świata. Poszlaki wskazują na to, że sprawa ta ma korzenie papieskie i sybillińskie (i że ogólnie to bodajże już Sumerowie w istotnym stopniu rozeznali i rozpracowali teoretyczno-matematycznie elektryczność, aczkolwiek jedynie potajemnie i na najwyższym szczeblu).

edit 2024-03-16: Z przyczyn gangsterskich czy w każdym razie nie mających nic wspólnego z wolnością słowa i demokratyzmem debaty publicznej moja książka (widocznie uznana za niebezpieczną) NIE została opublikowana w serwisach partnerskich Ridero wymienionych tutaj (stanowiących pewnie o ponad 90% sprzedaży tamtejszych książek i o ich istnieniu w świadomości ludzi). Już nie mówię tu o potrzebie jakiegoś jej promowania, dla obopólnych korzyści i dla korzyści naszej ojczyzny, bo w dzisiejszych czasach powszechnych nieprawidłowości dotyczących niepłacenia VAT-u od najmu, podatku dochodowego i nie tylko tego trzeba sobie radzić samemu, jeśli ma się konflikt z establishmentem, ale przyzwoitość nakazywałaby, by taka pozycja chociaż była w ogóle dostępna w wyszukiwarce książek i skatalogowana, wszędzie, gdzie jest to powszechnie praktykowane w stosunku do książek z Ridero. Cóż, "uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni". Aluzją do tego problemu jest sytuacja w kojarzącym się z ITI (twórcą TVN-u, mającym też kina) kraju Haiti.   edit: Aha, dodajmy tu jeszcze, że właścicielem owego kluczowego partnera Ridero, którym to partnerem jest Virtualo sp. z o. o. (to za jego pośrednictwem otwiera się droga do licznych e-księgarni), jest... Empik. Sama zaś spółka otrzymała w 2020 r. 86,6 tys. zł pomocy publicznej (symbolika: "Piotr Niżyński zły", bo 86 mój rok urodzin i 666 symbol szatana). Widać to w rejestrze. Jak ktoś ma szacunek do tej marki to może im wysłać powiadomienie, że to jest wieśniactwo, choć to oczywiście nic nie da.   edit 2024-03-26: Tu jeszcze kolejny przykład potwierdzający wskazane tutaj konotacje aktualnych newsów na temat Haiti – artykuł papieski kojarzy się z Ridero: https://www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2024-03/papiez-kieruje-slowo-do-mieszkancow-rosario-gdzie-trwa-walka.html (to był tam centralny artykuł dnia, jak można zobaczyć na kopii archiwalnej).

(21:46)

14. maja 2023 r.

Aresztowanie

Dnia 13. sierpnia zostałem aresztowany w związku ze sprawą wspomnianego na tym blogu wypadku, w który mnie wrobiono (tak się składa, że samochody jak mnóstwo innych urządzeń i komponentów elektronicznych reagują na nieudokumentowane sygnały-rozkazy falowe i w związku z tym premier z telewizją mogą im blokować hamulec i kierownicę, które oczywiście nie działają bezpośrednio, tylko przez elektroniczne "wspomaganie" — otóż ja takich blokad doświadczałem w 2012 r., jeszcze przed grudniowym wypadkiem, wielokrotnie; stosują to czasem także przeciwko innym). Sama sprawa wypadku (oraz rzekomego złamania nogi przez dziewczynę, której przeturlał się po krańcu stopy kraniec uderzonego przez samochód betonowanego śmietnika ulicznego) jest polityczna; wskazuje na to już choćby obsada personalna stanowisk kierowniczych w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego: zastępcą dyrektora jest niejaki Niżniak (nazwisko jak Niżyński), a dyrektorem — Gałuszko (jak gdańska prof. psychiatrii pani de Walden-Gałuszko, która w 2016 r. wystawiła mi zaświadczenie, że nie prezentuję sobą objawów psychotycznych; tymczasem zaś w ww. sprawie jestem traktowany jak niepoczytalny i co rusz jacyś biegli robią ze mnie psychotyka-schizofrenika). Polityczne było też zatrzymanie — Policja podjechała sobie pod skrzyżowanie uliczki, którą zbliżałem się do al. Stanów Zjednoczonych w Warszawie, z tą aleją (jest to jak wiadomo bardzo długa ulica, na której na długich odcinkach bardzo mało jest godnych uwagi obiektów, więc nikt tam się nie zatrzymuje) — czatowali tam na mnie wiedząc, że tam przyjdę, i zaraz, jak tam podszedłem gdzieś w pobliżu radiowozu zaczęli mnie zaczepiać i żądać przedstawienia dokumentów (patrz film). Wiedzieli, gdzie jestem, bo im telewizja podała tę informację, zresztą takie informacje na mój temat ("gdzie się znajduje") rutynowo krążą w Policji, czego widocznym przejawem jest to, że mnie ciągle najeżdżają: nienaturalnie dużo mam każdego dnia przejeżdżających w moim otoczeniu radiowozów (można sobie o tym poczytać na podstronie tego bloga /policja.txt, gdzie widać, że codziennie mijało mnie rzędu 5-10 ich radiowozów, przy czym stalking ten nadal jest praktykowany, niezbyt się coś poprawiło w tej dziedzinie).

O tym, że aresztowanie było niesłuszne i że (jak każdy może się przekonać) najprawdopodobniej nie ja odpowiadałem za wypadek, będzie mowa w artykule xp.pl, który zostanie niedługo opublikowany i poruszy temat tego aresztowania, toteż tutaj nie będę się rozpisywać, szkoda miejsca, tym niemniej jako ciekawostkę podam tu jeszcze, że nie tylko data uwolnienia mnie przez sąd (9 maja — rosyjskie święto zwycięstwa nad nazizmem), ale też data aresztowania (13.8) jest specjalnie dobrana i ma swoje specjalne pochodzenie. 13.8 to data sybillińska, część opowieści na mój temat znanej Królowej Sabie i później Sybilli z Kume (sprzedawczyni osławionej księgi, o której rozpropagowano mit nawiązujący do memu kolejnych liczb nieparzystych). Owo 13.8 są to z tego powodu 2 numerki znane w Biblii i odpowiednio tam opracowane: np. Wj 13:8-9 o moim stanowisku w sprawie poświęcenia się pracy autora książek o filozofii religii (z zadaniem popularyzowania antychrześcijańskich i antyislamskich tajemnic sybillińskich), z czego tutaj zrezygnowałem (patrz deklaracja "edit 2021-08-10" pod wpisem z 9. czerwca 2021 r. o trybunale strasburskim), jakkolwiek moje stanowisko momentami miękło w związku z zagrożeniem hospitalizacją psychiatryczną, może całe życie nawet trwającą. Boję się bowiem losu, jaki spotkał niegdyś Wacława Niżyńskiego, człowieka o moim nazwisku, a wcześniej też, choć na krótko, Nietzschego (obie te sprawy były najprawdopodobniej polityczne). Nietzsche (filozof z nurtu antychrześcijańskiego) spędził w szpitalu psychiatrycznym niewiele czasu, za to Wacław Niżyński aż 30 lat. Stalin z Chruszczowem, idąc po linii tej pogróżki, zorganizowali specjalne daty dla wydarzeń kojarzących się z przewlekłą utratą wolności: 13.8.1961 powstał mur berliński, a 13.8.1945 w ramach Europejskiej Komisji Doradczej zatwierdzono protokół ostatecznie wytyczający linię żelaznej kurtyny. Ponieważ w krajach bloku wschodniego oznaczało to utratę wolności na dziesiątki lat, ma to swoją wymowę pogróżkową pod moim adresem: "oto, co cię czeka pod znakiem 13.8!" (co ciekawe, areszt śledczy specjalnie zareklamował książkę o podzielonych Niemczech "W imieniu Europy", mianowicie umieszczając owo generalnie to dosyć nudne opracowanie naukowe politologiczne w katalogu bibliotecznym, gdzie jest wymieniony jedynie mały ułamek posiadanych przez areszt książek — wymienił ją jako jedną z nielicznych pozycji w dziale "książki historyczne": czyżby specjalnie po to, bym ją sobie znalazł i zapoznał się z pogróżką, wzmacnianą jeszcze przez słowa biegłej na rozprawie?). Fragment Wj 13:8-9 nasuwa więc skojarzenia po pierwsze z wychodzeniem z egipskich ciemności, czyli ujawnianiem czegoś (skojarzenie: upatrzona dla mnie rola Antychrysta ujawniającego ukrytą prawdę — por. też tekst o usiłowaniu odwodzenia od wiary w wersecie Dz 13:8), a po drugie (wers 9, czyli jak gdyby "kolejna decyzja" — "to, co z tego wyniknie") — w nawiązaniu do zaskakującego uwolnienia mnie przez sąd — z ratunkiem, jakiego mi udzielono: "Będzie to dla ciebie znakiem (...) i przypomnieniem (...), aby prawo Pana było w ustach twoich, gdyż ręką potężną wywiódł cię Pan z Egiptu". Te dosyć ezoteryczne póki co konotacje (dotyczące subtelnej sprawy relacji mnie do tego całego gangu i mojej "misji" upatrzonej przezeń dla mnie) ustępują miejsca, w kolejnych księgach, tekstom już znacznie wyraźniejszym (w ramach swej płaszczyzny aluzyjnej) i bardziej zrozumiałym dla osób postronnych: już nie o ezoterycznym przymierzu, a np. o lekarzach. I tak, o chorobie i jak gdyby o opiniowaniu przez biegłych czytamy we fragmencie Kpł 13:8 (a tymczasem mnie aresztowano właśnie dlatego, że nie stawiałem się na badania sądowo-psychiatryczne). "Kapłan obejrzy go. Jeżeli stwierdzi, że wysypka rozszerzyła się na skórze, uzna go za nieczystego: jest to trąd" (o, proszę, nawet rozpoznanie konkretnej jednostki chorobowej tu występuje). W Księdze nomen omen Sędziów, Sdz 13:8, czytamy jak gdyby puentę powyższego — coś o celu opiniowania przez biegłych: "Wówczas modlił się Manoach do Pana mówiąc: «Proszę cię, Panie, niech mąż Boży, którego posłałeś, przyjdzie raz jeszcze do nas i niech nas nauczy, co mamy czynić z chłopcem, który się narodzi!»" (te nadchodzące dopiero narodziny to zapewne o tym "przyszłym" Antychryście, którym mam się stać). W Nowym Testamencie pasuje temat "uleczonego" sługi (może już wyzdrowiałem?), tyle że jak gdyby odwrotnie, co wskazuje na to, że właściwe jest przeciwieństwo — bo ten fragment odpowiedni to nie 13:8, tylko Mt 8:13. "O tej godzinie" (w innym tłumaczeniu: "o tej porze") to się stało — tak tam czytamy, jak gdyby dla podkreślenia, że chodzi o jakieś oznaczenie czasu. O zakodowanych w Biblii losach kasacji do Sądu Najwyższego ("instancji +2", czyli tej, która następuje po normalnej apelacji/zażaleniu) od postanowienia II K 514/18 była mowa w artykule na jej temat w portalu xp.pl — patrz nagłówek "Ślady spisku politycznego i starożytnego", fragment od akapitu "Po drugie" (i tamże punkt pierwszy, a dokładniej: pod jego listą wypunktowaną, taką listą drugiego poziomu). Padające tam "i miał synów i córki" to jak gdyby o zapewnionej rozprawie z przesłuchaniem świadków, którego to przesłuchania uprzednio kilkakrotnie się domagałem przed sądami I i II instancji: nie sami psychiatrzy, ale psychiatrzy oraz lekarze w sprawie rzekomej pokrzywdzonej. Teraz natomiast, w kontekście aresztowania mnie dn. 13.8, wyjaśnia się dodatkowy aspekt aluzyjny padającej tam liczby "830" lat życia: "żył potem 830 lat" to jak "umarł w roku 831", gdzie mamy zapisaną dla utrudnienia od końca (żebym się nie domyślił czytając to!) datę 13.8. Żył sobie fajnie i beztrosko (nie licząc tortury dźwiękowej), aż wreszcie nastało 13.8, które położyło temu kres. Koniec, śmierć w dacie 13.8. To oczywiście przesada, ale z punktu widzenia wolności, życia na wolności coś w tym jest — to więc kolejny ślad po planie co do tej daty. Dodatkowo miałem w celach narysowane na ścianach czy meblach określone napisy, które kojarzyły się ze mną, a z których można wnioskować, że plan już był wcześniej (ba, nawet koordynacja różnych ministerstw: bo MSWiA ws. Policji, która mnie miała aresztować określonego dnia, i MS ws. Służby Więziennej): przygotowano mi specjalną celę, gdzie były teksty jak gdyby na mój temat, a wśród nich też data 11.8.2020 r., czyli taka, że po zaaplikowaniu typowo sybillińskiej poprawki +2 +2 wychodzi data aresztowania mnie (mianowicie poprawki należy zaaplikować na numerze dnia i roku; z tym "sybillińskim" pochodzeniem poprawki chodzi o mem kolejnych liczb nieparzystych wspomniany w artykule xp.pl o Covid-19). Przykłady z Biblii i z życia można by mnożyć. Przykładowo, konotacje "areszt to jak śmierć" mamy, w kontekście jakichś jak gdyby "dwóch instancji" sądownictwa (które zgodnie orzekły o aresztowaniu mnie), odzwierciedlone w Jdt 13:8 (notabene na dworcu legionowskim w czasie ostatnich lat był jakiś plakat "Judyta z głową Holofernesa", czyli właśnie dziwnym trafem o tym fragmencie Biblii). Mk 13:8 powiada w tym temacie: "to jest początek boleści". Ez 13:8 (końcówka): "wyrocznia Pana Boga" (tymi słowami są w Biblii kiedy niekiedy znakowane fragmenty skażone drugim dnem pochodzącym z tajnej części przepowiedni Królowej Saby). Last but not least: Prymasa Wyszyńskiego, czyli człowieka Kościoła o nazwisku podobnym do mojego (po rosyjsku "niżej" i "wyżej" to niże i wysze), aresztowano właśnie w moje urodziny. A zatem coś wyraźnie było już zawczasu na rzeczy — plan pewnie istniał już zawczasu.   [edit 2023-05-15: Jeszcze jeden ślad po spisku co do daty 13.8.2022 można znaleźć rozpatrując tzw. czas UNIX-a. rozwiń komentarz...]

W areszcie i jego otoczeniu gospodarczym zadbano o to, bym nie czuł się za dobrze. Oczywiście trwała w najlepsze tortura dźwiękowa — moje próby uzyskania ratunku w tym problemie prezentować będzie na konkretnych dokumentach artykuł w portalu xp.pl. Piekarnie, z których korzystał areszt (Mister z chyba Nowego Sącza, a następnie Klementynka chyba z Marek), dostarczały zatruty chleb, skażony środkiem chemicznym powodującym dużo gazów jelitowych albo środkiem powodującym przyspieszoną perystaltykę jelit. Zjedzenie dużej, a niekiedy nawet najmniejszej, ilości dostarczanego przez areszt chleba miało zatem nieprzyjemne konsekwencje. Nieraz po odgryzieniu kawałka widać było w miąższu chleba biały proszek. To zresztą nie jest domena tylko małych piekarni; nawet te duże, jak Putka, potrafią bodajże dostarczać skażone pieczywo do ośrodków żywienia zbiorowego, np. Caritasu, o czym przekonywałem się w latach 2019-2021. Poza tym areszt korumpował ludzi, prawdopodobnie dając im za darmo dodatkowe pieniądze na zakupy, w wyniku czego miałem w celi kilka razy pod rząd (tzn. w kilku kolejnych celach, bo mnie przenoszono) stalkerów. Po nocach nagminnie czepiali się mnie — szturchali próbując obudzić. Tłumaczyli to tym, że chrapię, ale jest to nędzna fałszywa jedynie wymówka, ponieważ tak samo robili też wtedy, gdy nie spałem i gdy na pewno w związku z tym, jak dobrze mi wiadomo, nie chrapałem. Dużo więcej razy to się zdarzało w czasie mojej bezsenności niż w czasie snu (w czasie snu to najwyżej chyba z 5 razy). Ponadto nikogo innego się tak nie czepiali, a nieraz nie spałem całą czy prawie całą noc; wielokrotnie można było słyszeć innych ludzi chrapiących — nic im nie robili. Raz jeden jedyny zdarzył się wyjątek, że obudzono taką inną niż ja osobę, co można teraz zestawić z dziesiątkami przypadków, gdy tego nie robiono. Chyba po to był ten jeden odosobniony przypadek, by odebrać mi ten argument, bo na tle innych nie był to przypadek jakoś szczególnie głośny — tak samo już bywało i wcześniej, i później wielokrotnie. Najbardziej wszakże kompromitujące jest to, że atakowano mnie, gdy wcale nie spałem — zupełnie bez różnicy, co pokazuje, że fakt chrapania lub nie nie miał w istocie znaczenia: chciano jedynie "zasłużyć się" dla telewizji, by mieć zaskarbioną przychylność Służby Więziennej (i, zapewne, darmową kasę na zakupy). Nie wiem też czemu ci jakże bogaci współlokatorzy nie chcieli korzystać ze stoperów, które bez problemu można sobie kupić w areszcie (a nawet główny stalker-Murzyn z B-II 18 takie stopery sobie kupił — czym się nie chwalił, po prostu przypadkiem to zobaczyłem — tyle, że... ich nigdy nie używał). Jeden z lokatorów B-II 18, który do nikogo nie pisał i nie dzwonił, 63-latek nie lubiany w rodzinie, przeciwko któremu założono sprawę o znęcanie (byłem świadkiem jego trafienia do aresztu, prosto do naszej celi; chyba przez ok. miesiąc był początkowo przyjazny), nagle (po chyba miesiącu pobytu w celi) dostał pieniądze na zakupy — od kogo? Sam nie wiedział. Tak mi najpierw odpowiedział. Dalej zaczął wymyślać, że może od córki, ale przecież kto normalny wie o tym, że do aresztanta można przysłać pieniądze, które są księgowane na jego osobistym "koncie" przez areszt śledczy i za które może on robić zakupy? To nie jest wiedza powszechna w narodzie. Ludzie dowiedziawszy się nawet o tym, że kogoś z rodziny aresztowano, nie biegną czym prędzej na strony internetowe aresztu, gdzie by się mogli dowiedzieć o wspomnianej wyżej możliwości — bo i po co zaczytywać się w różnych zakamarkach strony internetowej aresztu śledczego?... A zatem bez wyjaśnienia tej sprawy w jakimś liście lub rozmowie telefonicznej nikt by raczej z jego rodziny (mniejsza już o to, że miał z nią złe stosunki) na to nie wpadł, że trzeba zrobić przelew z określonym tytułem na określone konto bankowe, żeby w ten sposób pomóc. Tymczasem zaś ów grzeczny i miły uprzednio 63-latek nagle — 24 godziny po tym uzyskaniu pierwszych pieniędzy — po raz pierwszy w nocy (czyli w nocy z dnia +1 na +2 względem tego uzyskania pieniędzy) szturchnął mnie, próbując obudzić. Oczywiście, jak praktycznie zawsze w B-II 18, ja wtedy wcale nie spałem, bo miałem z tym duże trudności. Fajne zestawienie czasowe — jak cholera "przypadkowe"! Są pieniądze — trzeba się odwdzięczyć, i to jak najszybciej...   [edit 2023-05-15: Pamiętam też, jak na mnie spojrzał wypakowując z pierwszych swych zakupów kawę nomen omen Pedros Active... Cóż za skojarzenie, zestawienie tematów przy sprawach kupnej żywności! "Piotr musi czuwać" ("musi być »aktywny«") – i przy tej okazji spojrzenie na mnie... Nie rozmawialiśmy o tym wcześniej w celi, to nie jest tak, że on się zasugerował moją koncepcją – przeciwnie, ona tutaj doznała świetnego potwierdzenia z zewnętrznego źródła.]   W innych celach próbowano mi np. wmówić, że nie tylko chrapię gigantycznie, ale też mówię przez sen — tego typu głodne kawałki w ramach najwidoczniej próby samousprawiedliwiania się (bo chrapać to w sumie wszyscy chrapią, ale ja muszę być z jakiegoś powodu niezwykły...). Owo szturchanie to zresztą nie jedyna przypadłość, która ciągnęła się za mną z celi do celi (a przecież nie jest tak, że typowy człowiek, choćby nawet przestępca, to stalker! nie miejmy tak złego wyobrażenia o narodzie, to nie jest jakoś "oddolnie" i "z naturalnych przyczyn" powstające zjawisko!). Innym takim powtarzającym się w kolejnych celach zjawiskiem było: najpierw kaszleć (typowy masowo propagowany sposób stalkingu przeciwko mnie), po czym zaraz następnie mocno wciągnąć powietrze nosem. Tę dziwną praktykę spotkałem w 2 celach pod rząd (D-IV 17 i D-IV 7) jako dosyć wiele razy stosowaną, a w kolejnej (D-III 5 wkrótce przeniesiona do B-II 18) były pojedyncze bodajże przypadki jej stosowania. Owo kaszlanie i ostre wciąganie powietrza nosem ma zresztą swoje rozsądne znaczenie: o ile kaszlanie pojmiemy tu jako oznakę nielubienia kogoś, to kaszlanie i parskanie nosem to jak "nie lubię twojego zapachu". A tymczasem w aż 3 czy 4 celach pod rząd (ze strony ich jakże opływających w dostatki, w zakupione towary spożywcze, lokatorów...) zdarzały się niedorzeczne ataki słowne na mnie na zasadzie "śmierdzisz", "jesteś brudas" itd. To zatem także był uzgodniony przedmiot ataków na mnie. Ponadto w celi drugiej (D-IV 7) jeden raz na początku mego tam pobytu zdarzyło się, że przeszkadzano mi w wypróżnianiu się poprzez dobijanie się do toalety, co notabene było jednym ze stałych elementów stalkingu stosowanych względem mnie od 2011 r. (patrz ich lista). Oprócz tego zdarzało się (wprawdzie sporadycznie) bicie — w celi pierwszej (D-IV 17) i trzeciej (D-III 5), w trzeciej to nawet już drugiego dnia mojego tam pobytu. Charakterystyczne też, że we wszystkich 4 celach Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka ci jakże opływający w dostatki współlokatorzy celi mieli tendencję do dzielenia się swoimi produktami spożywczymi ze mną: czy to nie dlatego, że mnie, mojemu istnieniu je zawdzięczali? Wskazówką na to, że dobierano mi cele oraz ich lokatorów specjalnie, może być też to, że z B-II 18 przeniesiono mnie do celi o "dziwnym trafem" tym samym numerze piętro wyżej: B-III 18, gdzie głównym lokatorem (tym, który był właścicielem telewizora i czajnika) był niejaki... Jagiełło. W celi z "królem"! W sam raz coś dla mnie, rzeczywiście; coś w tym jest, że moja historia nasuwa na myśl rozważania o potrzebie wprowadzenia monarchii. Bo system medialno-partyjny zawiódł kompletnie (abstrahując już od tego całego torturowania, dręczenia i wieloletniego inwigilowania mnie, m. in. jest tak, że politycy sobie zabijają do woli — zwłaszcza metodą podprogowo-medyczną, ale nie tylko — a media im na to pozwalają; jest to temat poruszany w dziale Kryminalne w wiadomościach portalu xp.pl). Nie tylko zresztą o "króla" tu chodzi; o ile w B-II 18 miałem w celi (po raz pierwszy) jednego Murzyna, to w B-III 18 trafiłem na aż 2 Murzynów, co statystycznie rzecz biorąc, jeśli chcieć traktować to jako zjawisko losowe, musiałoby być bardzo nieprawdopodobne.

edit 2023-05-19: Jednym z przykrych następstw aresztowania (i związanego z nim braku możliwości uiszczania różnych opłat) jest niewyświetlanie się obrazków na blogu, a także ramek ze stenogramami, które są pod niektórymi filmami wideo. Doszło po prostu do utraty danych. Postaram się to naprawić w ciągu 1-2 miesięcy — w każdym razie na tyle, na ile będę mógł.

edit 2023-05-20: To nie jedyna sprawa karna, jaką przeciwko mnie wytoczono (z przyczyn politycznych). O innych można poczytać na forum.bandycituska.pl (np. ten temat i ten) oraz bywała o nich też wzmianka w artykułach xp.pl z działu Państwo bezprawia (np. tutaj pod nagłówkiem "Nie pierwsza sprawa..." czy w tym artykule: patrz temat główny oraz temat nr IV pod nagłówkiem "Inne niedawne nonsensowne orzeczenia..."). Najlepsze zaś jest to, że w każdym przypadku da się pokazać, że zarzut jest lipą pod względem dowodowym albo niedopuszczalny pod względem prawnym. To są po prostu prześladowania. Szkoda tylko, że stronnicze sądy wszystkie te najlepsze argumenty lekceważą; moje starania obronne to jak rzucanie pereł przed wieprze – sąd jest zawsze zapatrzony w oskarżyciela i jego wersję i zamiary. Raz chyba specjalnie po to, żeby pozbawić mnie tego argumentu (że zawsze są ślepo zapatrzeni w oskarżyciela), sąd zwrócił jedną ze spraw do prokuratury celem uzupełnienia istotnych braków postępowania przygotowawczego, bo zarzut był sformułowany zbyt ogólnikowo, a sąd nie jest od tego, by oskarżyciela wyręczać w poprawnym jego sformułowaniu, ale i tak zarówno wcześniej, jak i później tak poza tym trwało w tej sprawie bezczelne lekceważenie moich argumentów, także z tą kwestią związanych, w związku z czym było to zwycięstwo pyrrusowe.

edit 2023-05-23: W ramach wyjaśnienia mego stanu majątkowego – co mogłoby interesować potencjalnych darczyńców – odnotowuję tutaj, że dom, o którym była mowa w jednym z wcześniejszych wpisów (z 11.12.2015 r.), został sprzedany... – [rozwiń dopisek...]

edit 2023-09-27: Mniej więcej od początku tego roku doszła dodatkowa, choć subtelna, metoda dręczenia mnie polegająca na tym, że spikerzy nie dają mi spać dłużej niż ok. 6 godzin. Bez względu na to, o której godzinie zasnę, po ok. 5-6 godzinach mnie wybudzają przekazem podprogowym, wbrew naturze – i to w taki sposób, że już jakoś nie mogę zasnąć. Zdarza się to codziennie bez wyjątku od mniej więcej lutego br., czyli zaczęło się jeszcze w areszcie (kiedy to spałem po 5 godzin, z pobudką np. ok. 4:00). Obecnie standardem są nieodwracalne pobudki o np. 5:00 – 6:00 czy nawet 3:30.   edit 2023-12-13: Problem bezsenności — najprawdopodobniej wywoływanej przekazem podprogowym przez spikerów tortury dźwiekowej (operatorów podsłuchu z TVP) — który w październiku i pierwszej połowie listopada niemalże się rozwiązał (budziłem się już codziennie ok. 5:30 - 6:00, czyli nieprzesadnie wcześnie), bardzo zaostrzył się od czasu, jak w połowie listopada br. skończyły mi się działające usypiająco leki, które od maja 2022 r. brałem codziennie ok. 8-9 wieczorem. Prawdopodobnie będę musiał sobie radzić bez nich, więc przedstawię tu, jakie teraz mam i będę mieć życie. W nocy z piątku na sobotę nie spałem w ogóle, ani minuty. To samo w nocy z soboty na niedzielę. Z niedzieli na poniedziałek spałem może z 1-2 godz. (na pewno krótko, jeśli w ogóle; dopuszczam myśl, że w ogóle wtedy zasnąłem, bo pamiętam jakieś chodzące po głowie myśli, jak gdyby nadawany mi podprogowo sen, ale może to był tylko półsen). Z poniedziałku na wtorek i z wtorku na środę znowu nie spałem wcale. Podobna sytuacja była ok. 2-3 tygodnie temu. Natomiast w międzyczasie byłem w ok. 9-dniowej, 10-dniowej podróży (podobnie jak teraz) i wówczas udawało mi się zasnąć, np. koło północy, ale często budziłem się już po rzędu 3 godzinach (a najwyżej po ok. 5). Poza domem jak widać trochę lepiej, bo w domu ostatnio zero snu. Domyślam się, że to przez czuwających nade mną i nadających swe podprogowe i okołoprogowe tortury szeptane spikerów, czyli operatorów podsłuchu. W normalnych warunkach spałbym bez problemu, jak to zazwyczaj było przez lata (mimo tortury szeptanej! zresztą potrafili ją specjalnie przyciszać i bardzo ograniczać od określonej pory nocy). Też czasem w przeszłości w czasach, gdy już była tortura, czyli od mniej więcej 2013 r., zdarzały mi się okresy bezsenności (nawet całe tygodnie), np. bodajże w 2021 r., gdy mieszkałem w niewykończonym domku w stanie surowym, obecnie sprzedanym (wówczas bezsenności towarzyszyły co rusz stosowane tortury podprogowe na zasadzie "coś cię swędzi", tj. wmawianie ostrych wrażeń), ale ten brak snu często nie bywał wtedy taki totalny, jak teraz, tj. np. nie spałem całą noc, do 7-ej, 8-ej, ale ostatecznie sen mnie morzył i przez parę ładnych godzin mogłem wypocząć. Rzadka to w ogóle jak dotąd sprawa była, bym wiele dni pod rząd był całkowicie bez snu. Teraz natomiast jest pod tym względem beznadziejnie. Co ciekawe, za dnia w ogóle mi to nie przeszkadza. Piję kawę rano, potem 1-2 mocne herbaty, w efekcie czuję się na siłach i nawet w ogóle od tych problemów nie ziewam, nie czuję się zmęczony. Problem to tylko ta nieprzyjemność w nocy i to, że takie życie jest podobno niezdrowe. No i po prostu tęsknię za normalnością.   edit 2023-12-15: Kolejne 2 doby całkowicie bez snu. Już nie będę więcej o tym pisał, bo to się zrobił standard.

(23:56)

19. lipca 2022 r.

Jak obdarowywać mądrze? Nie dajmy się zwieść na manowce!

Gdy słyszymy hasło "dobroczynność", my Polacy zwykle myślimy głównie o jednym – Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Okazjonalnie też słyszymy o innych zbiórkach opartych o analogiczną zasadę, czyli "pomoc medyczna dla tych, których na nią nie stać" (tutaj przoduje np. serwis SiePomaga.pl, który nie chce mi pomóc zbierać 1%). Idea jest — uszczegóławiając te podmioty — taka, że np. tysiąc osób w Polsce (chętnie eksponuje się tutaj małe dzieci) potrzebuje pomocy w postaci np. specjalistycznej operacji, która kosztuje np. 100 tys. zł. Łączny koszt? 100 mln. zł. Widzimy już spisek? Jeśli nie, to przybliżę problem: to nie są sprawy, którymi powinny zajmować się NGO (organizacje pozarządowe). Kwoty rzędu 100 mln. zł są to z perspektywy budżetu państwa kwoty małe, jak każdy może łatwo zauważyć biorąc pod uwagę liczebność narodu — od każdego dorosłego Polaka wystarczy brać o ok. 3 zł więcej i już w ten sposób państwo taką kwotę wygospodaruje. Wystarczy odpowiednia drobna zmiana polityki podatkowej. Nie widać więc, po co w tym jakieś instytucje w rodzaju WOŚP. Jeśli potrzebujących jest mniej niż 1000, to tym bardziej powyższe jest prawdą (tym bardziej państwo mogłoby dotować te powszechnie popierane formy solidarności, zresztą nasza Konstytucja w swej preambule o ile pamiętam odwołuje się do potrzeby wzajemnej solidarności, wiec czemu nie); jeśli natomiast jest ich więcej np. o rząd wielkości (czyli np. 10 tys.) albo ceny są jeszcze wyższe, np. 1 mln. zł za każdą operację, to już pomoc państwa jest mniej możliwa w formie łożenia, ale z kolei pojawia się bardzo proste pytanie i powód do oburzenia: CO TO ZA CENY?! Ceny z księżyca! Tu również politycy powinni się zainteresować i wprowadzić ceny maksymalne. Nie mówię tylko o polskich — problem wszak jest globalny. Zresztą nikt spośród np. placówek medycznych czy naukowców by się sam z siebie nie ważył startować, najzupełniej cynicznie i mając pokrzywdzonych przez los ludzi w nosie, z takimi cenami, gdyby nie (jacyś inni, którzy to robią, a jeszcze wcześniej, tj.: gdy żadnych innych jeszcze nie było) państwo, które może tu i ówdzie podżegało do bogacenia się w ten sposób.

Astronomiczne ceny za operacje lub rehabilitacje to prawdziwy absurd naszych czasów. To trochę tak, jak gdyby ktoś chciał się ustawić na całe życie za to tylko, że pomoże jednemu dziecku. Trzeba by bardzo wziąć pod lupę te ich rozliczenia pobieranych za pomoc medyczną pieniędzy.

Widzimy więc w każdym razie, że coś jest nie na miejscu z tą powszechnie znaną dobroczynnością — coś jest nie w porządku. Nie w porządku jest mianowicie to, że powstaje ona poprzez istnienie bardzo dziwnych i podejrzanych sytuacji rynkowych oraz przede wszystkim poprzez zrzeczenie się przez państwo jego ważnej solidarnościowej roli, roli tego, kto dba o zdrowie swych obywateli, i zamiast tego stworzenie (koniecznie jak widać potrzebnej) "strefy dobroczynności pozapaństwowej". Po co? By każdy mógł czuć, że nie tylko nie jest taki zły, ale nawet czasem dobre uczynki popełnia. I by tym samym był już rozgrzeszony z braku miłosierdzia w innych tematach; "ja to na WOŚP daję, nawet czasem na jakieś operacje przeleję pieniądze". Zapomina się zaś o tym, że takie rozdawnictwo jest pokłosiem i zarazem wspieraniem systemu, który kreuje potrzebujących, dba o to, by zawsze jeszcze byli wciąż jacyś nieszczęśliwi i potrzebujący. Tego się nie chce ostatecznie usunąć, bo tym samym usunięto by podstawę, postawiony sobie z góry cel — nasycenie ludzi w temacie dobroczynności. Cel ten prowadzi do niedostrzegania tych tematów, które najbardziej i w pierwszej kolejności potrzebują dobroczynności oddolnej. Są to mianowicie tematy polityczne — źli politycy, prześladowania polityczne, "święta trójca" PiS-u, PO i ich bodajże matki SLD (SLD + Kwaśniewski): fałszowanie wyborów, przekaz podprogowy w każdym domu oraz złe, stronnicze prorządowo sądy... To przede wszystkim tutaj — nie gdzie indziej! — jest potrzebna ODDOLNA solidarność narodu! Tutaj, tu, gdzie walka z antydemokratycznymi tendencjami, nie zaś tam, gdzie wszyscy w sumie się zgadzają, że pomoc jest potrzebna... Ja więc jednak proponuję, by uznać, że trzy czwarte dobrego spożytkowania pieniędzy na dobroczynność to właściwy wybór potrzebującego. Nie wzmacniać systemu podtrzymywanego przez ekipę polityczną, polegającego na tym, że zawsze muszą istnieć potrzebujący, którzy dostają pieniądze pozarządowo. Zamiast tego wzmacniać wrogów tego całego establishmentu, którzy uczciwie i jasno mówią o tym, co ważne. Wzmacniać zwłaszcza takie obszary, jak np. media — zamiast płacić za Fakt czy Gazetę Wyborczą, zainteresować się wsparciem portalu xp.pl albo mnie osobiście. Taka jest moja propozycja. Bo trzy czwarte dobrego spożytkowania pieniędzy to dobra decyzja co do tego, komu je przekazać.

Że WOŚP prawdopodobnie zakładano w zmowie ze złą TVP i ogólnie z "grupą watykańską", na to najlepiej wskazuje specjalnie dobrane (cóż za zasada! "nomen omen ma być!" – patrz tutaj) nazwisko jej założyciela: "niektóre dzieci mają Owsiki"... W grupie stojącej za spiskami religijno-politycznymi takie dobieranie po nazwisku jest standardem. Nawet specjalnie chyba o mojej sprawie ci doradcy myśleli (i nic w tym dziwnego, bo "dręczenie przyszłego Piotra Niżyńskiego" to sprawa z Sybilli), na co wskazują pewne szczegóły w rodzaju zbieżność czasowa — była o tym też mowa na portalu xp.pl (patrz 5-ty akapit pod nagłówkiem "Dodatkowy komentarz co do sprawy pedofilii").   [edit 2023-05-20: Przekaz podprogowy (szeptany) od operatorów podsłuchu telewizyjnego (ówcześnie bodajże w studio kanału WOT obsługiwanego) prawdopodobnie dał inspirację do myślenia o jakiejś orkiestrze, tj. ludziach będących źródłem dźwięków, a powodująca orgazm dziecka zdalna pedofilia – o corocznie świętowanych uroczystych "finałach". Chodzi tu o to, że byłem w dzieciństwie ofiarą pedofilii telewizyjnej (wychodzi na to, że pewnie na prośbę Jana Pawła II i starożytnych), co jest tematem tabu; w czasie, gdy powstawała WOŚP, była to sprawa bardzo aktualna, chyba ten sam rok; "o takich przypadkach należy milczeć i nie pomagać, a skupić się tylko i wyłącznie na pomocy tym, którzy obecnie są dziećmi" – to zapewne idea przyświecająca początkom WOŚP.]

I na koniec powtórzę: w świetle powszechności poparcia dla instytucji w rodzaju WOŚP czy internetowych lub reklamowanych w terenie zbiórek medycznych (typowo dla dzieci) bardzo podejrzane jest to, że — abstrahując już od wspomnianej powyżej afery wysokich cen — ich działanie nadal jest w sferze pozabudżetowej.

Jeśli chodzi o mnie, to oczywiście bardzo proszę o pomoc, każda stówka (a co dopiero tysiąc) się liczy. Nadmieniam, że dom, o którym była tu wcześniej na blogu mowa, idzie na sprzedaż i nie zyskam z tej sprzedaży zbyt dużo. Zostanie mi na życie chyba nawet poniżej 300 tys. zł. Oczywiste, że bez dofinansowania nie starczy mi na wybudowanie się w Warszawie, walkę z telewizyjnymi dręczycielami (w tym duże pieniądze na walkę z włamaniami do elektroniki), utrzymanie siebie i utrzymanie firmy (portal xp.pl). A zatem wspomniana Pomoc jest jak najbardziej potrzebna.

(01:11)

9. czerwca 2021 r.

Radykalnie niesprawiedliwa, kłamliwa, haniebna decyzja Trybunału w Strasburgu

Dzisiaj odebrałem odpowiedź z Trybunału w Strasburgu na moją skargę; jak się okazuje, w pełni zgodnie z przewidywaniami (z wyjątkiem tego, że nie wiedziałem, jaki będzie pretekst, aczkolwiek nawet wiedza o nim niezbyt by mi mogła pomóc), ta jakże słuszna skarga została odrzucona w przedbiegach, bez zwracania się do rządu po akta i po stanowisko w sprawie, decyzją pojedynczego zaledwie sędziego orzekającego jedynie co do formalnej dopuszczalności wniesienia skargi na obecnym etapie sprawy. W tym więc przypadku odmówiono mi przyjęcia jej do rozpoznania z powodu rzekomo przekroczonego 6-miesięcznego terminu, co jest kłamstwem.

Jak mianowicie czytamy na zaprezentowanym niżej drugim obrazku (akapity 2-3),

"Trybunał ustalił, że krajowa decyzja, którą uważa za »ostateczną« w rozumieniu art. 35 § 1 Konwencji, została wydana ponad 6 miesięcy przed datą, w której skargi przysłano do Trybunału. A zatem skargi zostały przysłane za późno.
Trybunał uznaje Pana wniosek za niedopuszczalny."

W tym momencie należałoby zacząć od tego, w jaki sposób termin, o którym mowa w Konwencji, jest w ogóle liczony. Te i inne szczegóły są omawiane w tekście "Pytania i odpowiedzi dla prawników" ("Questions & Answers for Lawyers", wersja z 2020 r., aczkolwiek analogicznie omawiają to też w wersji z 2014 r.; w Google'u dokumentu tego szuka się dodając słowo ECHR, by było wiadomo, że chodzi o Trybunał, czyli European Court of Human Rights). Omówione jest to pod nagłówkiem II na s. 8 (pkt 16). Niestety tekst ten, choć generalnie opublikowany w Internecie, w sumie to w każdej chwili mógłby się zmienić, gdyż jest przechowywany na serwerach Trybunału – adres: https://www.echr.coe.int/Documents/Q_A_Lawyers_Guide_ECHR_ENG.pdf. Zdawałoby się to na pierwszy rzut oka małym problemem, gdyż narzuca się proste rozwiązanie: utrwalić kopię strony w słynnym serwisie Internet Archive (web.archive.org), ale tu niespodzianka – specjalne szykany: jako chyba jeden jedyny wyjątek, robot tego serwisu jakoś nie może dostać się na ww. stronę celem wykonania kopii, którą mu się zleca (poprzez opcję "Save Page Now"); wyświetla mu się zamiast tego dokumentu jedynie błąd HTTP nr 500 (znany jako "ogólny błąd serwera", bez dodatkowych objaśnień; taki po prostu komunikat przychodzi od tej szczególnej strony internetowej, którą próbuje się zapisać), co zapewne jest dziełem specjalnych przygotowań ze strony administratorów serwera ECHR.COE.INT, czyli serwera Trybunału. Specjalna obsługa dla robota web.archive.org (tej dosyć zaufanej instytucji, wypróbowanej też co nieco w sądach), żeby nie mógł się dostać na serwer ściśle odnośnie do tego pojedynczego pliku PDF (tj. tego ww. tekstu) oraz (może między innymi) także do tego z 2014 r., czyli do starszej wersji dokumentu "Questions & Answers for Lawyers" (2014). Tym niemniej z uwagi na wielką wagę dziejową, jaką ma ta sprawa – jako że pokazuje najzupełniejsze chamstwo względem osoby represjonowanej: lekceważenie zasad, upolitycznienie i orzekanie w stylu bandyckim a nie sędziowskim (czyli takim, który polega na dokładnym badaniu faktów i podstaw prawnych) – zadbałem po swojemu o zarchiwizowanie, mimo wszystko, tego ich poradniczka dla prawników i w efekcie zapisana została przez web.archive.org kopia pamiętana przez Google'a, a nie oryginalna strona www: i tę kopię, ulotną, tylko przez krótki czas trzymaną pod konkretnym adresem i w kółko odnawianą (pod nowymi adresami wrzucaną przez Google'a, jak to on ma w zwyczaju), uwieczniłem dziś pod adresem http://web.archive.org/web/20210608212529/https://webcache.googleusercontent.com/..., by został po tym ślad.

Gdyby więc coś znikło z oficjalnej strony Trybunału, z wyżej wymienionego adresu na ECHR.COE.INT, to można jeszcze i tak obejrzeć ten plik (ten poradnik dla prawników) pod ww. adresem w archiwum Internetu. A jeśli by i tego zabrakło, to proponuję rzut oka na film wideo wykonany przeze mnie dziś telefonem komórkowym: www.youtube.com/watch?v=jYRo75-boAU.

Przewinienie po stronie Trybunału jest rażące, a przy tym aż podwójne. Pamiętajmy zaś oczywiście, że – wg mej skargi (patrz poprzedni wpis) – skarżonymi orzeczeniami ostatecznymi były postanowienia Sądu Apelacyjnego z 20.4.2020 r. i 22.4.2020 r.; nie traktuje się jako ostatecznych tych, które wydał sąd I instancji, bo jak wiadomo od tego czasu może minąć nawet jeszcze ponad rok, zanim np. apelacja czy zażalenie zostaną rozstrzygnięte i np. utrzymają u góry w mocy orzeczenie sądu I instancji – to nie ma znaczenia, że ono wobec tego się uprawomocnia (a jest przecież już stare, może ma ponad rok), patrzy się bowiem tylko na moment wydania orzeczenia sądu II instancji, czyli tej decyzji o np. utrzymaniu w mocy tego, co było wcześniej. Gdyby było inaczej, gdyby trzeba było patrzeć na datę z I instancji, to często nie byłoby szans dojść ze sprawą do Trybunału w Strasburgu, a to tylko z uwagi na powolność (choć nie przewlekłość, czyli coś, co jest nielegalne i za co można zadośćuczynić) postępowania; oczywiste, że chodzi tu tylko o datę z II instancji. Ta, faktycznie, była w kwietniu 2020 r., ale po pierwsze pytanie brzmi: w jakim trybie to orzeczenie ogłoszono? Jak wiadomo, choć większość spraw cywilnych (skarżonych ewentualnie do Strasburga) załatwia się na rozprawie, to jednak część z nich załatwiana jest (jak to się mówi) na posiedzeniach, w Polsce zaś oznacza to najczęściej posiedzenie niejawne; jest bowiem takie orzecznictwo Sądu Najwyższego (III CZP 83/11), które głosi, że gdy ustawa nie stanowi inaczej, to posiedzenie sądu w sprawie cywilnej nieprocesowej ma być posiedzeniem niejawnym. W tym zaś przypadku (jako że sprawa była procesowa) zagrało co innego, drugie fundamentalne źródło posiedzeń (a nie rozpraw), czyli zażalenie – gdyż kwestionowane przed Trybunałem postanowienia dotyczyły rozpoznania zażalenia, a takie postanowienia z mocy prawa wprost podanego są rozpoznawane niejawnie (art. 397 § 1 k.p.c.). Innymi słowy, strona nawet nie jest zawczasu informowana formalnie, np. jakimś pismem, o terminie czynności sądu. Nie jest na nią zapraszana. Następuje to w pewnym przypadkowym dla niej momencie (tu np.: m. in. w urodziny Tuska, 22.4, na co najpierw wiele miesięcy sędzia najwyraźniej celowo poczekał). Sąd nie musi też mieć na posiedzeniu niejawnym protokolanta, nie dyktuje mu na głos; w praktyce na takim posiedzeniu w dzisiejszych czasach sędzia pracuje po prostu samodzielnie przy swym biurku. W takim układzie oczywiście momentem ogłoszenia orzeczenia jest jego faktycznie dostarczenie (doręczenie), a nie jakieś tam czynności przy sobie i "w swoich manatkach" dokonywane przez sędziego. W innych zaś przypadkach, gdy więc sprawę rozstrzyga się na rozprawie, za datę decyzji przyjmuje się datę ogłoszenia jej na rozprawie (choćby strona była nieobecna; no, chyba że wykaże, że np. nie powiadomiono jej należycie o terminie). Jak się okazuje orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka respektuje zasadę, że postępowaniem sądowym w rozumieniu prawa do sądu zdefiniowanego w art. 6 Konwencji jest postępowanie jawne co najmniej dla jego stron. W związku z tym nie ma istotnego znaczenia przy obliczaniu terminu 6-miesięcznego, jaki istnieje na wysłanie skargi do Trybunału, fakt dokonania przez sąd jakiejś czynności "po ciemku", "na sędziowskim komputerze"; liczą się jawnie podjęte czynności ostatecznie rozstrzygające sprawę, a zatem ogłoszenie np. wyroku na rozprawie lub doręczenie postanowienia wydanego na posiedzeniu niejawnym (czyli takim, o którego terminie, w tym godzinie, i miejscu nie powiadomiono strony/uczestnika); lub, jak to ewentualnie jeszcze można przyjąć, jakiś moment wcześniejszy niż moment doręczenia, o ile istnieje dowód, że strona już wcześniej powzięła wiedzę o orzeczeniu.

Jak bowiem czytamy w ww. poradniku dla prawników, część II od s. 8 pod nagłówkiem "What is the time limit for lodging an application with the Court?" ("Jaki jest limit czasu na wniesienie skargi do Trybunału?"), w drugim akapicie poczynając od drugiego zdania,

"The six-month period starts on the day after the announcement of the decision (see Papachelas v. Greece 31423/96 § 30, ECHR 1999-II, Sabri Güneş v. Turkey 29 June 2012) [§§ 33-34, jak lata związane z zabiciem Jezusa i tym, co potem]."

czyli:

"6-miesięczny okres czasu rozpoczyna się dzień po ogłoszeniu decyzji (patrz Papachelas p-ko Grecji 31423/96 § 30, ECHR 1999-II, Sabri Güneş p-ko Turcji 29. czerwca 2012)."

Mamy tu zatem gotowe orzecznictwo w postaci aż 2 wyroków. Wyroki te, nota bene, były najwyraźniej specjalnie spiskowo zorganizowane, gdyż nazwiska i państwa mówią same za siebie. Język grecki, papież ("Papa" w nazwisku, a ponadto data 29.6 – imieniny [apostoła] Piotra), Turcja (czyli m. in. dawny Konstantynopol, siedziba cesarzy) – jak o 2 egzemplarzach księgi sybillińskiej, jakie najwyraźniej istniały za czasów rzymskich (spisano je, jak wiadomo, po grecku), i o ich współczesnych właścicielach. Dodatkowo jeszcze jakiś "rekordzista Guinessa", może to o torturze dźwiękowej, oraz... królowa Saby (z czym kojarzy się słowo "Sabri"). Ileż blisko powiązanych tematów zebrano tu w jednym wykazie powszechnie szanowanego orzecznictwa (na serwerze Trybunału rekomendowanego), przytaczając krótko 2 wyroki! Wątek ten (wątek inspiracji ze starożytnego spisku z Sybilli i wcześniej od królowej Michaldy) za chwilę tu jeszcze nieco rozwinę, w tej chwili to pomińmy, natomiast zwróćmy uwagę na to, że gotowe orzecznictwo nakazuje kierować się datą doręczenia jako datą ogłoszenia decyzji. Jest to tam napisane expressis verbis, od czwartego akapitu:

"For example:
  • When no notice is provided under national law, the date to be taken into account should be the day on which the parties have effective notice of the content of the relevant decision"

czyli:

"Na przykład:
  • Gdy wg prawa krajowego nie ma zawiadomienia [o terminie i miejscu], datą uwzględnianą powinien być dzień, w którym strony mają skuteczne zawiadomienie o treści odpowiedniej decyzji"

W praktyce oznacza to [patrz ww. wyrok z Papachelasem, § 30, jak rok początku nauczania Jezusa, gdzie przytoczono wcześniejszy jeszcze wyrok Worm p-ko Austrii, § 33; "where an application is entitled to be served ex officio with a written copy of the final domestic decision, the object and purpose of Article 26, now Article 35 § 1, of the Convention are best served by counting the six-month period as running from the date of service of the written judgment" – po polsku: "w przypadkach, gdy skarżący jest uprawniony do tego, by mu dostarczono z urzędu pisemną kopię ostatecznego krajowego orzeczenia, przedmiot i cel art. 26, obecnie art. 35 § 1, Konwencji jest najlepiej wypełniony/obsłużony przez liczenie 6-miesięcznego okresu jako biegnącego od momentu dostarczenia pisemnego orzeczenia"; ang. słowo "serve" oznacza tutaj i w takich kontekstach "dostarczyć", "doręczyć" pismo] – zwłaszcza w braku zbierania dodatkowych dowodów, co jest niezbyt wykonalne z uwagi na brak ich formalnego ewidencjonowania – posłużenie się datą doręczenia odpisu orzeczenia na piśmie, która jako jedyna jest wtedy istotna i która jest koniec końców w pełni jasna zwłaszcza za sprawą zwrotnego poświadczenia odbioru dostarczanego sądowi przez pocztę [dokument ten zawsze też trafia do akt odpowiedniej sprawy sądowej, której dotyczy doręczenie, gdyż tak działają sekretariaty – §18 ust. 1 zarządzenia ministerialnego Dz.Urz.MS.2019.138], aczkolwiek strony postępowania nie musi być stać na xero z akt [i nikt nie głosi takiej potrzeby: wydawałoby się to dosyć dziwną, paranoidalną praktyką – inspirowaną tym, "że może mi uwalą sprawę na tak wczesnym etapie"...] i dlatego też najczęściej załatwia się tę sprawę (na etapie samego wnoszenia skargi) zapewnieniem co do daty odbioru orzeczenia, która oczywiście może być różna – na to strona wpływ niezbyt ma. (Przy czym, zauważmy, strona bez uzyskania tego papierowego odpisu orzeczenia niewiele może zrobić; nie ma z czym iść do prawnika, jeśli kogoś stać na prawnika, nie ma też co wysyłać do Trybunału, bo skarga bez tego odpisu z pieczęcią sądu się w ogóle do niczego nie nadaje i jest wybrakowana... Po prostu konieczne jest faktyczne czy choćby zastępcze-fikcyjne, ale prawnie skuteczne i pod dobrym adresem dokonane, doręczenie stronie tego orzeczenia. Byłoby zaś przejawem nierównego traktowania skarżących, gdyby jedni mieli efektywnie więcej czasu, drudzy w praktyce mniej czasu, w oparciu o to jedynie, jaka data widnieje na orzeczeniu – załóżmy, że ta sama u obu – i o różnice w terminie rzeczywistego doręczenia.) Odpis postanowień Sądu Apelacyjnego – wydanych, jak słuszna, na posiedzeniach niejawnych – dostałem w lipcu 2020 r., a zatem nadając skargę 15 grudnia zmieściłem się w terminie: nie upłynęło jeszcze 6 miesięcy. Bo pół roku po którymś dniu lipca upływa dopiero w styczniu roku kolejnego. To jest zatem pierwszy "błąd" Trybunału. Z głowy lansuje on sobie fakt przekroczenia terminu i liczy go źle, bo od daty wpisanej na postanowieniu (data wydania go czy raczej, jak to często bywa, rozpoczęcia pisania go), a nie od daty doręczenia, którą zamiast tego powinien się zainteresować.

Trybunał w Strasburgu nie zajął się moją sprawą, nie przyjął jej do rozpoznania: nie powiadomił rządu, nie pozyskał akt sprawy. Akta te nie opuściły sądu i jego archiwów [z wyjątkiem może przeglądu przez RPO, któremu też próbowałem zareklamować wniesienie skargi nadzwyczajnej, a odesłano mi w odpowiedzi z jego biura od dyrektora dyrdymały, jak gdyby ktoś nie słyszał, że doręczenia dzielą się na skuteczne i nieskuteczne i że termin biegnie tylko od tych pierwszych, ja zaś zarzucam, że były same tylko te drugie i mam w tym stosowne poparcie, do czego w tej odpowiedzi się zgoła nie odniesiono]. Nie było wysyłki akt do Strasburga, Trybunał więc najwyraźniej wiedział tyle, co zostało mu przeze mnie przysłane w skardze, miał wiedzę opartą na załączonych w niej oświadczeniach i dokumentach. Nie dopytywał o nic więcej. W oparciu o to, co miał, zdecydował się rozstrzygnąć kwestię, czy przyjąć temat skargi do rozpoznania, czy też nie. Skarga ta – zaprezentowana w poprzednim wpisie, można ją pobrać z adresu http://old.bandycituska.pl/index/akta/ETPCz/20201215-ETPCz-1.pdf – na stronie 10 podaje, zauważmy, każdorazowo lipcowy termin odebrania przeze mnie pisma (23.7.2020 r.; moja skarga natomiast, jak widać powyżej, jest z 15.12.2020 r.), na stronie 12 zaś (w spisie treści, pkty 24-25) podaje dodatkowo datę nadania pisma do mnie oraz nr karty (odpowiadający numeracji w prawym górnym rogu w kółkach), na której są dokumenty "Doręczenie", wysyłane przez sąd jako pisma przewodnie: dokumenty te są mianowicie na kartach skargi o nrach 107 i 115 (z uwagi na to, że skan jest bez pustych stron, w ww. dokumencie komputerowym trzeba odszukać strony uznawane za odpowiednio 99 i 105). Patrz też film pokazujący wysyłkę skargi – momenty 0:40 i 0:47. Ewidentnie zatem z nadesłanych do Trybunału przekonujących dowodów wynikało, że ze skargą się nie spóźniłem. To jest więc pierwszy rażący błąd ze strony Trybunału: liczenie terminu od daty wydania postanowienia oddalającego zażalenie, a nie od daty jego ostatecznego doręczenia, wg dokumentacji sądowej.

Drugi fundamentalny i bardzo żenujący błąd jest taki, że jak dodatkowo czytamy w ww. poradniczku (akapit 3 ww. fragmentu) i jak można też sprawdzić w artykule w HUDOC, tj. zbiorze wyroków i komunikatów tego trybunału (patrz też wersja zarchiwizowana, bo może to usuną z Internetu), od 16 marca do końca 15 czerwca 2020 r. (patrz przedłużenie), czyli przez pełne 3 miesiące, terminy na wniesienie skargi nie upływały wcale. Ani trochę, ani tyci tyci – nawet minuta, co dopiero godzina czy cały dzień, nie ubyła z pozostałego mi czasu w tym (domkniętym) przedziale dat (domkniętym, jako że miał on trwać, jak podano, pełne 3 miesiące). Podano bowiem (ang.): "The six-month time-limit for the lodging of applications ... is ... suspended for a ... period running from 16 March 2020" ("6-miesięczny limit czasu dla składania skarg ... jest ... zawieszony na ... czas biegnący od 16 marca 2020 r."). Skoro więc postanowienia zapadły 20 i 22 kwietnia, to ani 21.4, ani też 23.4 (jak by to wynikało z ww. przytoczonych w poradniku ogólnych zasad: "dzień po ogłoszeniu") nie zaczął biec żaden termin, czyli nie zaczął skracać mi się pozostały czas – i nie było tak też przez cały dzień 15 czerwca – lecz dopiero 16.6 termin taki mógł już swobodnie biec i to dopiero z końcem tego dnia (z nastaniem północy) można, co za tym idzie, rzec, że upłynął mi 1 dzień terminu i mam już odtąd tylko "6 miesięcy bez 1 dnia". Wcześniej bowiem upływanie czasu pozostałego na wniesienie skargi było wstrzymane. A zatem 17.6 o godz. 0:00 ("z końcem dnia 16.6") zostało mi 6 miesięcy bez 1 dnia, analogicznie też 29 dni później, czyli o północy (z nastaniem dnia) 16.7 zostało mi już tylko 5 miesięcy [bo 6 miesięcy bez 30 dni liczonych od 16 czerwca, czyli bez dokładnie 1 miesiąca], zaś z nastaniem dnia 16.12 czas na wniesienie (tj. wysyłkę) skargi mi się skończył. Uznano zaś, że wniosłem ją dnia 15.12 ("15 December 2020", patrz tekst decyzji). Także więc na ten drugi sposób, tym razem już nawet niezależny od dowodów dotyczących tej konkretnej sprawy i odbierania przeze mnie różnych informacji, można wykazać, że teoria o przekroczeniu terminu jest robieniem ludzi w konia i zwykłym nadużyciem. Trybunał nie może być jak huśtawka czy chorągiewka (na politycznym, w dodatku, pewnie jeszcze wietrze).

Jeszcze słowo o najprawdopodobniej papiesko-sybillińskim pochodzeniu tego przekrętu. Zamiast wartości merytorycznej, mądrości prawniczej – której tu nie ma, za to widać tylko głupotę, pustkę intelektualną – ich cała decyzja i pismo celuje w ładnym dobieraniu dat i symbolicznych liczb. Przykładowo, sygnatura mojej sprawy to 752, czyli "jeszcze przed Zbawicielem" (jako że jego rok to 753 – mianowicie od założenia miasta). Ponadto pismo przewodnie wystosowano do mnie ze Strasburga, jak widać, dn. 3.6, czyli sens jest taki, że [na razie jesteśmy] "jeszcze przed Sejmem kontraktowym" (jako symbolem warunku wstępnego dla dobrych zmian w polityce; chodzi oczywiście o moje pieniądze i majątek, na równi pewnie zwalczane przez prawicę i lewicę, czyli zwłaszcza, nomen omen, SLD – wszyscy oni pewnie chcą mnie co najwyżej, jeśli mam żyć, to wbijać w ziemię i broń Boże nie naprawiać sądów, nie prowadzić śledztwa co do ich upolitycznienia fiskalno-telewizyjnego; to zresztą takie wytyczne z Sybilli, bo niektóre głąby mogą wierzyć, że od dręczenia mnie finansowego to ja "nawet się jeszcze do czegoś przydam, np. zacznę pisać książki filozoficzne wchodzące na tematy religii" – patrz też komentarze rozwijane w ramach tekstu głównego poprzedniego wpisu na tym blogu). Podsumowując: na razie mi nie pomogą. Zbawiciela (czy Mesjasza) na razie brak, a dla sukcesów Niżyńskiego warunków również nie ma. Jak zaś wygląda sprawa z datą samej decyzji strasburskiej? Zapadła 27 maja 2021 r. (sędzia węgierski Paczolay – nomen omen: "patrz [i] olej" – taki wybór kraju to chyba po to, by budzić skojarzenia z "kulejącą praworządnością w Polsce i na Węgrzech"... zaś sylwetka sędziego przypomina nieco Ghebreyesusa), a tymczasem 27 maja to dzień nr 147, czyli "jeszcze przed zabijaniem" – przed 148 jako prawnym symbolem zabijania (starożytny to symbol: podbój Asyrii przez królestwo Mitanii – 1480 p.n.e., widać też gdzieś obok ślady biblijne wskazujące na świadomość tego właśnie nru roku przed Chrystusem). Wygląda to tak, jak gdyby mieli ich prawnie zniszczyć, wygonić z sądu, jeśli mi pomogą, jeśli więc będą "Zbawicielem". Nota bene jest to też kontynuacja starożytnego pomysłu, by jedną z najhaniebniejszych kompromitacji, bo gołym okiem widoczną, czyli kompromitację sędziów osłaniać rzekomym ich przewrażliwieniem na punkcie urojonego sobie przez nich zagrożenia utraty życia. Mianowicie w tzw. "proroctwach" (w praktyce to raczej ezoterycznych knowaniach) królowej Saby to akurat 5-ty prognostyk nadchodzących czasów apokaliptycznych dotyczy, jak to chyba rozczytać należy (bo to zwłaszcza w tym zawodzie kluczową sprawą jest praca uczciwa), sędziów i prawników ("Piąty znak, gdy się ludzie bezbożni staną, tak, że będą bardziej miłowali kłamstwo aniżeli prawdę, serca będą mieli więcej ku pieniądzom niżeli ku Bogu nakłonione"): patrz tekst po polsku w części III, s. 30 [proszę się nie przejmować anachronizmami w tym tekście – coś niecoś może być tam od redaktora dorzucone, ale generalnie sporo dziwnej wiedzy czy nazw własnych może też wynikać ze spisków i najprawdopodobniej właśnie stąd wynika; sam zaś tekst jest głęboce sensowny, potwierdza się czy to wprost, czy na zasadzie aluzji, czy choćby też ma wartość nawet czysto informacyjną, np. co do historyczności trwania starożytnej tradycji narodów słowiańskich, jako śledzonych w tych kręgach]. Stąd też bazując na trafnym pasowaniu tej raz po raz powracającej idei "życiowego zagrożenia" dla sędziów do treści "wyroków" głoszonych przez Michaldę Salomonowi przypuszczam, że już pewnie wtedy snuto koncepcje, by tę złą pracę przedstawicieli zawodów prawniczych (jaka w moich czasach się rozpanoszy) wiązać jakoś z 5-ym przykazaniem (a więc: aby się oni osłaniali rzekomą "obroną konieczną" albo, co najwyżej, zaledwie jakimś ekscesem w tej dziedzinie, co ma im pomóc w zapewnieniu sobie łagodnego traktowania; piątka ma swe znaczenie, ona nieraz jest właśnie w konotacji z 5-ym przykazaniem stosowana) – por. Mdr 17:5 – choć przecież niezbyt widać godne jakiegokolwiek uwzględnienia przesłanki ku takim obawom, są to obawy urojone na poczekaniu, z bieżącej potrzeby, nic konkretnego nie wskazuje nam przecież na istnienie problemu jakichś expressis verbis krążących pogróżek, bo jakoś nikt tego nie podnosi. Gdy więc nie wiadomo, o co chodzi, inteligentny Polak niech przyjmuje, że chodzi o pieniądze. Te planowane-proponowane wykręty dla przedstawicieli zawodów prawniczych to już królowa Saby relacjonowała, tyle, że odnośne bardziej expressis verbis napisane fragmenty (explicite mówiące o spisku co do przyszłych spraw) były zapewne w rozdziałach, które nie przetrwały publicznie (przetrwały chyba 3 z 7), oraz w księdze rzymskiej (księdze Sybilli Kumańskiej z VI w. p.n.e.).

Aby tutaj domknąć na razie ten temat zakulisowej kryminalnej genezy wyroku bez zbędnego gadulstwa, wyjaśnię jeszcze ukrytą w dacie 27.5 symbolikę i ślady na jej temat. Symbolem sybillińskim Trybunału w Strasburgu, a właściwie to jego archetypu w postaci jakiegoś sądu międzynarodowego (czy sądów międzynarodowych) jest 184 – "kolejny po 183", który to nr 183 jest symbolem Sądu Najwyższego (patrz też: art. 183 Konstytucji, dlatego tak ponumerowany). Nie wnikając tu w szczegóły godzi się jeszcze wskazać, że symbolem moim jest data urodzin 25.9, czyli Data Charakterystyczna II, która plasuje się pomiędzy D.C. I i D.C. III będącymi fundamentami chrześcijaństwa, jako daty zaćmień Księżyca na rok odpowiednio 1900 i 1500 ery chrześcijańskiej. Daty te wynikają z prostej arytmetyki, stąd szczególna trafność doboru, mówiąc w skrócie-uproszczeniu. Otóż więc cyfry 275 (jak w dacie 27.5) jest to po pierwsze suma sygnatury mojej sprawy (262) oraz symbolu pecha (13), a ponadto 275 jest to symbol Trybunału 184 przetworzony na zasadzie +1, -1, +1, czyli ze "zwycięstwami dla chrześcijaństwa" (+1 na odpowiednich pozycjach) i "porażkami dla Niżyńskiego" (-1 w środku, przy 25.9). Analogicznie też istnieje symbol 174, drugi dodatkowy symbol na to samo, na trybunał strasburski bodajże, choć może to o czym innym [bardziej jeszcze podstawowe i oczywiste w myśl linii numerologii sybillińskiej znaczenie tego symbolu to: mój pierwszy (wynajęty) dom, charakterystyczny adres: ul. Bogatki; ale sprawa kompromitacji w Strasburgu też trochę pasuje, bo to powiązane numerowo], które to 174 powstaje na zasadzie zaaplikowania poprawki -1 na środkowej cyfrze, czyli tej odpowiadającej mojej skromnej osobie. 174 to taki "Trybunał z wykluczonym Niżyńskim", de facto zaś kontynuacja tych samych tematów. Przejrzenie Biblii w zakresie tych symboli (rozpisanych oczywiście, jako np. 18:4, czyli para cyfr i cyfra) pozostawiam zainteresowanemu czytelnikowi. Wszystko widać, cały schemat "spisku kryminalnego" wraz z konkretnym rezultatem – złym liczeniem terminu, a także ze wzmianką o upolitycznieniu – "ci sędziowie to w zasadzie mają być prawie że księżmi, do tego ich powołano"... Polecam np. fragmenty Rdz 17:4, Kpł 18:4 (werset jest o wyrokach i ich wykonywaniu, a tymczasem nr rozdziału względem początku Biblii wynosi... 110, jak wspomniany symbol w systemie binarnym o 2 instancjach i SN), Kpł 17:4 jak ściśle o tym obecnie tutaj omawianym błędzie (przy czym nr rozdziału to 86, jak mój rok urodzenia, znana liczba z Sybilli; podobnie, do pary z literami Kpł, fragment Łk 18:4 – rozdział nr 333; por. z komentarzami rozwijanymi w tekście poprzedniego wpisu o jezusowo-antychrystowych konotacjach sprawy mnie i miasta Legionowo, o ewangelicznej przecież nazwie – który to werset relacjonuje sprawę w pierwszej części zdania dokładnie na odwrót; z połączenia Kpł i Łk wychodzi ciąg spółgłosek jak ze słowa "kapłanik"...), Lb 18:4 dalej jak o tym temacie "daty początkowej" (por. Iz 18:4), Mt 17:4 jak o genezie wspomnianych liczb-symboli z Dat Charakterystycznych, Pwt 17:4-5 ogólnie o roli Trybunału, Joz 17:4 ("dziedzictwo pośród braci" jak o mocy wiążącej orzecznictwa Trybunału, gdyż panuje tam prawo precedensowe, ang. case law, wg tego, co podają na swej www), Sdz 18:4 (dobrze przy tej okazji wiedzieć, że Michał to przydzielone imię mego brata, w ramach spiskowego planowania mej rodziny, co nawet za sprawą podsłuchu z przekazem podprogowym kontrolowanym przez jego operatorów rzeczywiście wdrożono; a zatem Wielki Brat powołuje sędziów Trybunału, to bodajże o tym, jako że pasuje nawet nazwa księgi: Księga Sędziów), 2 Krl 17:4 co do genezy problemu (w tle zaś nr rozdziału względem początku Biblii przypominający potęgujące się pieniądze, bo są to niemalże kolejne potęgi dwójki, tylko na końcu jakieś "drobne" załamanie: 1-2-4-7; por. też Ez 18:4 co do relacji symboli 183-184, czyli SN i ETPCz, oraz Mdr 18:4 co do roli polityków, Rady Europy...), 1 Krn 17:4 co do kompletnego braku wsparcia przy zwalczaniu problemu tortury dźwiękowej... aczkolwiek to jest niemalże wszędzie, gdzie tylko odpowiedni nr wersetu istnieje (z pojedynczymi tylko wyjątkami, że coś po prostu nie pasuje, nawet na jakąś alegorię: po prostu nietrafne i już). Można tu dodać, że sygnatura 262 rozpisuje się nie tylko jako 88 + 174 (w sensie: "Heil Hitler! [»mój ty totalitarny wodzu!«] początkowe mieszkanie – i nie ma dyskusji!"), o czym już wspomniałem na s. 5 skargi [właściwie to tutaj 88 ma znaczenie bardziej jeszcze takie oto: "stos monet", "gigantyczna jakaś kwota" (porównajmy z wyglądem tych cyfr: 4 kółka), czemu odpowiada (jako dodatkowe potwierdzenie) wskazówka z USA: "ustawa [że] Zadrogi" wspomniana przeze mnie w tutejszym wpisie na blogu z 2017 r. o sądach, w punkcie dotyczącym tej sygnatury XXV Nc 262/14 – potwierdza tu się, że w ramach spisku ezoterycznego już starożytni znali wygląd 10 cyfr wprowadzony przez papieża Sylwestra II], ale też jako 78 + 184 ("rzymskie przedwczesne zakończenie [ósemka] + trybunał strasburski") – a jest też wariant: 178 + 84 ("na wstępie rzymskie przedwczesne zakończenie, po czym następstwo z »brata«") co w wyniku daje... znowu i nadal "wiecznie prawomocny nakaz nr 262" (tj. sprawę o sygnaturze 262/14, na którą mnóstwo cytatów z Biblii prezentowałem już uprzednio). O obu symbolach, 174 i 184, a także 78 i 178, można też poczytać (w ramach aluzyjnego przesłania, jakie jest w tekście) nawet i w Koranie [edit 2021-06-14: por. też ze sprawą mego nowego pisma do tych ze Strasburga] – nie ma tu miejsca na relacjonowanie tego, zainteresowani niech sobie poszukają. Oczywiście – o tym wszystkim, o mistrzostwie ukrytym w doborze daty 27.5, oni tam w Trybunale nie mogli wiedzieć, nie specjalizują się w tym, nie dostrzegają takich spraw, nie mają też pod ręką Biblii ani nie specjalizują się w jej badaniu. Najprawdopodobniej po prostu podpowiadał im papież, za pośrednictwem kryminalnego (blokowego) ośrodka telewizji, który jest z nim bodajże skontaktowany. W Biblii również i nr 275 (tj. jako 27:5) zdaje się być co nieco znany. Ta data również była ustawiona, zauważmy zresztą, że dzień roku nr 147 cechuje się też tym, że do końca roku pozostaje 218 dni ("dwója za samodzielność", choć ktoś pewnie pomyśli, że to anachroniczne przypisywać te symbole tamtej epoce; w rzeczywistości zaś np. znaczenie wieku 18 lat było dobrze ustalone w prawie kościelnym już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, a być może przyświecało też określonym fragmentom Nowego Testamentu, czyli jest starsze i ma korzenie sybillińskie, co by się tu nawet potwierdzało). Przykładowo, mógłbym skwitować zaistniałą sytuację fragmentem z Ewangelii Mateusza, Mt 22:8 (228 jest to ogólnie symbol Sybilli z Kume i jej księgi, zresztą por. np. 1 Mch 8:22 (brąz pasuje tu też na symbol archaicznych metod oraz trwałości), natomiast tutaj chodzi o rozkład tego na 118 + 110, czyli "człowiek-kamień odrzucony przez budujących + ograniczony dla niego dostęp do III szczebla sądownictwa"), a tymczasem jak się okazuje odnośny rozdział 22 w tej ewangelii jest rozdziałem, który względem początku całej [kanonicznej] Biblii ma nr 265 (widać to np. w adresie strony internetowej), czyli jest to liczba 275 (kolejne cyfry ww. daty decyzji: 27.5) z tym, że – znowu – z poprawką -1 na środkowej cyfrze (mogącą symbolizować "dyskryminowanie Niżyńskiego"; odsyłam tu, ponownie, do dopisków komentarzowych w ramach tekstu głównego w poprzednim wpisie na tym blogu, gdzie wyjaśnione jest szersze tło tej sprawy, temat spisku co do mojej osoby i tego, czemu akurat co do osoby o takich danych osobowych... niektóre informacje na ten temat są rozsiane po ostatnich wpisach na tym blogu). Spiskowego, starożytnego pochodzenia daty 27.5 dowodzą też (czy raczej uprawdopodabniają je) informacje następujące. Po pierwsze, to tego dnia (licząc wg juliańskiego kalendarza) w 669 r. p.n.e. miało miejsce zaćmienie Słońca widoczne m. in. na Bliskim Wschodzie, a tymczasem rok 669 ma bardzo charakterystyczny numer (idea 10 cyfr i ich wyglądu, a już zwłaszcza odwrotnego wyglądu cyfr 6 i 9, sięga starożytności, choć jest to wiedza ezoteryczna i sybillińska, bo oficjalnie to bodajże w żadnym znanym systemie cyfr tego nie było; tym niemniej jest sporo śladów w źródłach religijnych, a nawet są ślady na to, że znano wygląd także i innych cyfr – na długo przed jego oficjalnym "opracowaniem"). Ponadto dn. 27.5.1234 r. król francuski Ludwik IX Święty zawarł związek małżeński (wszystkie te dane można znaleźć w kalendariach), a okrągły nr roku 1234 wskazuje na to, że coś w tym jest, jakiś spisek – konkluzje z tego są dwie. Po pierwsze prawdopodobnie to nie przypadek, że stało się to akurat we Francji, po czym tym trybunałem międzynarodowym, który ma sądzić sprawiedliwość różnych państw, jest trybunał francuski – w Strasburgu (por. ang. "frank" = "szczery"). To jest ze sobą najprawdopodobniej powiązane: nie bez powodu też akurat we Francji było to zdarzenie – przypadło Francji jako symbolowi państwa Franków, czyli symbolowi tego najsilniejszego plemienia germańskiego, które przejęło ster na kontynencie po rozwiązaniu cesarstwa rzymskiego na Zachodzie. Po drugie, konkluzją z okrągłego nru roku 1234 (w powiązaniu jeszcze z datą 27.5.669 p.n.e., która również wygląda na okrągłą) jest to, że przecież najprawdopodobniej to nie właśnie dokładnie wtedy wymyślono spisek, związany z trybunałem i z datą 27.5, i także z jej wykorzystaniem w roku 1234 we Francji, tylko był on prawdopodobnie sporo starszy i po prostu czekał na swoją kolej od stuleci. To zaś uprawdopodabnia i dodatkowo dowodzi, że spisek tu omówiony pochodzi z Sybilli i że prezentowane fragmenty Biblii to nie jakoś ta przypadkowo się wpisują w temat, co wyzyskano bez odnośnej intencji autora, lecz po prostu prześwituje z nich gotowy spisek co do gotowego, obmyślonego już sposobu zaszkodzenia mojej sprawie sądowej i spowodowania wielkich strat. Wskazują na to też słowa Koranu, jakie znajdujemy począwszy od miejsca 27:5: "Oni są tymi, na których czeka najgorsza kara i w życiu ostatecznym oni poniosą największą stratę. A ty otrzymujesz Koran od Mądrego, Wiedzącego". Pasuje też, ale to na zasadzie przeciwieństw, fragment 12:34 jako symbol mojej porażki zapisanej już z góry na kartach historii.

A zatem – za to, jak widać, im się płaci, po to ich się utrzymuje: by ładnie dobierali symbole, liczby i daty i pisali odmowy pod potrzeby życiowe polityków-bandytów. Do tego się obecnie poczuwają "sędziowie praw człowieka", swoją drogą często profesorowie na uczelniach, kierownicy katedr może jacyś. Spowodowane szkody są rzeczywiście wielkie, bo, zauważmy, żądałem 60 tys. euro zadośćuczynienia, a niezależnie od tego jeszcze dodatkowo polskie sądownictwo powinno mi zrekompensować wszelkie straty, bo uznać, że naruszono klauzulą wykonalności moje prawa (co w prawie krajowym ma skutek w postaci tego, że wygrywa się odszkodowanie od Skarbu Państwa). Jestem teraz przez to stratny na ww. 60.000 euro oraz może jeszcze, czas pokaże, osobno jeszcze na ćwierć mln. zł, które inaczej miałbym już niemalże "gotowe w kieszeni".

Ostateczne potwierdzenie co do źródła pomysłu odnośnie daty 27.5, obrączkowego zaćmienia Słońca w r. 669 p.n.e., ślubu francuskiego króla ["króla sądów"] w r. 1234 [por. też: założenie PeTeRSBURGA w dacie 27.5.1703] oraz losu mojej sprawy strasburskiej w r. 2021 znajdujemy w tekście "proroctw królowej Michaldy", czyli tym, co na temat jej teorii spisał podobno nadworny skryba króla Salomona. Abstrahując już od ostrej tam krytyki sędziów ("Lud zaś, osobliwie sędziowie, będą mądrzy ... [wskazówka to też co do krętactw i propagandziarstwa salomońskiego skryby! dalej w tekście jest o samym Salomonie, co pomińmy] ... albowiem oni będąc oszustami będą lud sądzili"; nawiązanie to pewnie do ich misji PR-owskiej, podobnej mediom, mającej na celu kreowanie jak najlepszego wizerunku rządu i kopanie pode mną dołków wbrew prawdzie; i dalej o tym, że aby wygrać sprawę albo choćby doprowadzić do tego, by była dopuszczalna, a nie odrzucona w przedbiegach, np. sprawa śledztwa, trzeba, co haniebne, wyłożyć mnóstwo pieniędzy – jest to wszystko na s. -19-) – pada specjalna ciekawostka na stronie -39- (część III; zwróćmy uwagę na to +2 na początku, taki pożądany efekt może podsunął-zasugerował papież), co rzadkie, może w ogóle to jedyny taki przypadek: znajdujemy bowiem jakiś dokładny nr roku, ściśle podany, który należy odczytać jako 1903. Ścisłe zaś trafienie w coś takiego z konkretną skandaliczną (wręcz na skalę dziejową) sprawą jest bardzo nieprawdopodobne: losowo się nic takiego nie zdarzy. Tym się teraz zajmijmy. To zresztą dodatkowy pokaz mistrzostwa optymalizacji astronomiczno-symbolicznej, gdyż skądinąd mądrze wywiedziony symbol 184 (i 183), mający swoje inne źródło, tj. kalendarzowe i astronomiczne jeszcze na inny sposób, jest tutaj odzwierciedlony z poprawką +1 -1 na końcowych cyfrach (tak, że wychodzi 193; trzeba tylko dodać 0 pod koniec, bo konkretna liczba to 1903). Napisano tam mianowicie, w ww. miejscu, o "roku 1870 po śmierci Mesjasza" (co można też zapisać jako 1840 + 30, gdzie 30 symbolizuje "chrześcijańskie nauczanie na samym początku", jako rok 30 n.e.), z tym, że jak już wcześniej wspomniałem ukrzyżowanie to ma ściśle określoną datę w r. 33, która jest jedyną datą spójną ze wszystkimi źródłami naukowymi (historia i astronomia). A zatem wychodzi z tego rok nr 1903, o którym to właśnie Michalda tutaj ponoć prawiła. Tymczasem zaś... od roku 669 p.n.e. do 1234 n.e. upłynęło lat 1902, to jest taki właśnie przedział czasu, aczkolwiek dziwnie on nam wygląda i trochę byśmy się tego nie spodziewali, bo po drodze jest haczyk: początek "nowej ery". Aby to więc policzyć, dobrze wziąć najpierw składnik 668, by przejść do roku 1 p.n.e., po czym 1234, by przejść od roku 1 p.n.e. do odpowiedniego nru roku w naszej erze. 668 + 1234 = 1902. [Swoją drogą wychodzi tu na jaw relacja liczb 669 do 668, przy okazji więc także i ta, że w sumie dają... 1337, symbol elitaryzmu, który wygląda jak litery "leet" i osobno jeszcze przypomina rok 137 p.n.e. związany z D.C. I oraz z jedną z (podobno) rzymskich ezoterycznych "zapowiedzi Mesjasza", o których już gdzieś wspominałem. To nie pierwszy przykład tych śladów co do zapisu głosek i cyfr. Sposób zapisu zapewne po prostu angielszczyzny, jak to zaplanowano, bo naród ten znano, i wygląd 10 cyfr naprawdę chyba były znane, znam i inne tego przykłady.] Przechodząc do sedna tego dowodu, co do archaicznych korzeni spisku strasburskiego, "rok 1903" [por.: "rok 1983"; rozwiń objaśnienie] symbolizuje zatem następstwo z tej sprawy: co dalej będzie, co nastąpi w wyniku tego? I Salomon daje odpowiedź, dla "tych, co mają uszy" do tego: "będą także wszyscy ludzie bogaci [przen.: syci, zadowoleni], wtenczas żadnemu na niczym schodzić nie będzie i żadne mrozy owocom nie uszkodzą". Sarkazm to zapewne, kojarzący się też z plakatami z okolic roku 2009: "cały kraj rad" – ot po prostu m. in. o sytuacji w mediach (jest idea mediów znana, tłumaczyłem to gdzie indziej). O ich reakcji na ten skandal. "Mróz" przykładowo idealnie pasuje do nagminnej w mediach, lansowanej pewnie przez kolejne rządy i podtrzymywanej jak jakaś świętość papieska, praktyki kasowania e-maili tak, by broń Boże nie pozostał żaden ślad w skrzynce pocztowej po e-mailach dekonspirujących główne spiski kryminalne, które to e-maile haniebnie pozostawiono bez należytej odpowiedzi (vide rozmowy z mediami prezentowane na forum bloga). Nic, tylko "mróz", "zima", 0 odpowiedzi. Tu zaś, na zasadzie ironii "tych, co to przyszłe życie doskonale znają" – "broń Boże żadne mrozy ludziom doskwierać nie będą", "będzie dobre traktowanie" (pewnie to też o przyszłym orzekaniu Trybunału: "będzie dobrze", "to tylko Niżyńskiego tak potraktowano, na zasadzie dyskryminowanego wyjątku"). Możecie to Państwo sprawdzić, możecie do mediów napisać (ja sam też trochę spróbuję podzwonić) – zgaduję, że przemilczą ten bolesny cios we mnie, a przecież najzupełniej udowodniony: była ta skarga, była wysłana, numer (jakże symboliczny) był zaalokowany, jest nagrana audiowizualnie rozmowa z Trybunałem, która go potwierdza, o czym wspominałem w poprzednim wpisie, mam też dokument i kopertę z tym, co przyszło w odpowiedzi – prezentację sposobu "obsłużenia" mej skargi. [Przy okazji niech tu się podzielę moją obawą, że skoro 147, czyli nr dnia roku, który odpowiada dacie 27.5, to "tuż przed zabójstwem", a do końca roku pozostaje 218 dni, to tę drugą liczbę można rozczytać jako połączenie dwójki i 18-ki, gdzie 2-ka na początku symbolizuje, że to nie w roku 19xx ma być, tylko 20xx, a 18-ka – że 18 lat później. Oto więc był opis różnic względem wspomnianego nru roku 1903. Taki plan, że ta porażka w Strasburgu przypada nie tylko na tę datę, ale i ściśle na rok 2021, który skądinąd – jak to się u papieża i w każdym razie międzynarodowo wyraziście potwierdziło – jest rokiem pewnego postępu w moich sprawach (zwłaszcza budowlanych), brzmi wiarygodnie. Dodatkową zaś ku temu poszlaką jest to, że to właśnie równo 2 tygodnie po dacie 27.5.2021 przypada data 10.06.2021, kiedy to (znowu) nastąpiło "obrączkowe zaćmienie Słońca" (tj.: wyglądające jak obrączka, pierścień). A ściślej: nieco po godz. 12-ej, czemu odpowiada zainteresowanie Michaldy okazywane "czasom 1200 lat po śmierci Mesjasza" (co przypada na rok 1233, czyli "jeszcze przed »słynnym ślubem«", mianowicie: Trybunału z papiestwem) i "rokowi 1903 n.e.". Zauważmy, że są to właśnie te "osławione" 2 tygodnie, które ustawa daje na zaskarżenie nakazu zapłaty i po których był aż nawet ślad w Biblii, przy nawiązywaniu do mej sprawy 262/14, jak to już pokazywałem poprzednio. Mianowicie, we wpisie poprzednim pokazałem, że starożytni antycypowali nie tylko tę sprawę i jej charakterystyczne właściwości, niesprawiedliwość, problem "dostępu do sądu" (już na samym wejściu do procesowania się) itd., czego pełno w całej Biblii pod odpowiednim numerem, ale też, że dotyczy to ściśle osoby o moim nazwisku. Trybunał potwierdził te podejrzenia, jako że w dniu odebrania przeze mnie jego orzeczenia (i uwiecznienia go na filmie), który notabene był dniem odpowiadającym memu rokowi narodzin 86, czyli w dniu 8/6, zorganizował na swej stronie internetowej WWW.ECHR.COE.INT aż 2 newsy kojarzące się z tym tematem, grające na skojarzeniach, dekonspiratorskie: PO PIERWSZE, jakiś KurT przeciwko AT ("Kur...? Tak", jak o sędziowaniu przydzielonego mi Węgra, co przypomina wypowiedź "Bandyta? Tak, prokurator" z opublikowanego na tym blogu w 2015 r. dekonspiratorskiego stenogramu z prokuratury na mój temat oraz przypomina ten jedną ze spraw pasujących do tematu prawomocności nakazów zapłaty: "Fischer przeciwko AT", czyli "rybak [apostoł Piotr?] przeciwko ateistom" – "przeciwko temu, co to wyznaje sądzenie bez Boga, tj. bez wpływu religii i papieża"); PO DRUGIE: temat "starożytny związek religijny Romuva przeciwko [Mod?]Litwie" (trafia w sedno i nadaje się na wyjaśnienie, bo ang. "prayer" oznacza zarówno modlitwę, jak i to, czego domaga się określona petycja, pozew, skarga itp. – jest to specjalna, wyodrębniona, zwykle końcowa część pisma; temat ten, tego związku religijnego nawiązującego do starożytnego pogaństwa – co ustawiono na dzień nieco późniejszy niż dzień decyzji, bo jeszcze przecież sekretariat wysyłka, odbiór... – pasuje też jak ulał do tego fragmentu przepowiedni królowej Saby (patrz s. -39- wg numeracji na górze stron), który następuje bezpośrednio po tym ściśle trafiającym w temat daty 27.5, bo w rok 1903) – oba zaś, bardzo się przy okazji z tym moim przypadkiem kojarzące, są to newsy ściśle w dacie 8/6 wskazującej na mój rok urodzin (patrz dowód daty 25.9.86). Powtórzę, tutaj po kliknięciu jest ich zarchiwizowana strona internetowa. Sama Michalda potwierdza też, z właściwością dla siebie pewną niewyraźnością i zamgleniem, ale stanowczo, to, że jej opowieści są m. in. na mój temat, że jestem jakichś ich elementem – w świetle bowiem tego, że reprezentuję "filar astronomiczny" przeciwny tym, na których zbudowano Kościół, tj. Datę Charakterystyczną II, pasuje jak ulał tekst "Gdy kościół utwierdzonem będzie na drugiem kamieniu, wtenczas wyda ziemia urodzajność swą a błogosławiony będzie ten człowiek, który tych czasów doczeka, bowiem wtenczas wyniejdą wszystkie skarby na świat, które od stworzenia świata skryte były" (s. 38 na dole, patrz e-book). Tekst ten idzie w parze i budzi nieodparte skojarzenia ze sprawą pozostawionej potomnym zakopanej kolekcji skarbów-zabytków w Nuzi (≈ NIZY, jak "Nizynski"), o której wspominał już ten oto artykuł. Zauważmy, data 27.5 odzwierciedlała się, co najwyżej z drobnymi (typowo sybillińskimi) poprawkami/przesunięciami, w karierze zarówno prezesa Trybunału (Robert, nomen omen, Spano, jak ang. "span" = zakres, np. przedział dat; kiedy został prezesem? dobrze znane +1 -1 na cyfrach dnia i mamy tę datę...), jak i Saddama Husajna jako władcy tego, czym obecnie jest starożytny Babilon, czyli kolebka tych spisków (kiedy został premierem w latach 90-tych? w tej dacie +2). 29.5 u Saddama, czyli ww. data z poprawką +2 (jest to notabene data pewnego dosyć ważnego-pomocnego orzeczenia Sądu Najwyższego – można się na nie powoływać przeciwko niedociągnięciom w postępowaniu dowodowym sądu cywilnego... inny taki wyrok był dzień po moich urodzinach; o obu wspomina pod koniec "rzymskiej" s. 7 wyrok IV CSK 52/15), to jak moja data urodzin 25.9, tylko poprzestawiana, na odwrót zapisana jest końcówka (259 -> 295); ujmując to inaczej, zastosowana tu jest poprawka +4 -4 (dni, miesiące), która kojarzy się z nauką i sugeruje wzruszanie ramionami, obojętność na kwestię tego, czy ocena jest dobra: "cóż zależy na nauce?...", "jedna czwórka na uczelni mniej czy więcej – co za różnica!...". Idzie to w parze z tym, że dzień roku nr 275 to 2. października, czyli dzień po początku roku akademickiego ("to to chyba jakieś »następstwo z nauki«"). W Polsce data 1.10 funkcjonuje w tym charakterze od początku Uniwersytetu Jagiellońskiego. — edit 2021-06-14: Idźmy dalej. W Koranie w pierwszej z brzegu surze (poza tą otwierającą, która jest zupełnie zdawkowa, mało ma wersetów) znajdujemy pod nrem 184 taki oto tekst: "To są dni odliczone. (...)". I rzeczywiście, jeśli się temu przyjrzeć, natrafiamy na przykład optymalizacji liczb-symboli pod maksymalny efekt psychologiczny (efekt pogłębiającej się wiedzy, a to wskutek wielości wzajemnych powiązań znaczeniowych, jakie się odsłaniają). Wspomniałem o korzeniach astronomiczno-kalendarzowych symboliki liczby 83, widzieliśmy też powiązanie jej z astronomią za pośrednictwem 2-tygodniowego przedziału czasu przypadającego m. in. na wysyłkę i doręczenie poczty, a oddzielającego datę decyzji od obrączkowego zaćmienia Słońca w 2021 r., co jest jeszcze odrębną kwestią, a tutaj mamy osobno jeszcze co innego – mianowicie dwie kolejne sprawy, jedną starą (pewnie tak starą, jak ten spisek), drugą z historii polskiej polityki XX w. Po pierwsze: jeśli do daty 1.1 br. dodać 184 dni (patrz kalkulatorek internetowy), wychodzi dzień... 7/4 w notacji amerykańskiej (tj. 4-ty lipca), co odpowiada symbolowi mieszkania wg Sybilli (74, notabene też odpowiednio dobrana liczba), a zwłaszcza mego mieszkania z dzieciństwa (ujęte także jako miejsce podsłuchu i udręki); wspomina o tym mieszkaniu nr 74, a nawet pokazuje dokumenty urzędowe poświadczające me zameldowanie tam we wczesnych latach życia (bo całą listę miejsc zameldowania), moja skarga do Strasburga. Po drugie: jeśli do daty 27.5 dodać 174 dni, to trafiamy w datę... 17.11, czyli datę, jaką nosi (jakże trafna w tym kontekście!) ustawa Kodeks postępowania cywilnego (patrz kalkulator internetowy). — Można puścić wodze wyobraźni i znając finezję starożytnych w stosowaniu nomen omenów zgadnąć, że to przez tę sprawę imię słynnego babilońskiego króla od praw (Ham-mu-rabi) tak nam dzisiaj brzmi (wylansowano może specjalnie słowa "rabować", "robbery" itd.), choć ta afera lub w każdym razie jej szczegółowe rozplanowanie to zapewne już wynalazek królów-Kasytów, czyli trochę późniejszych. Wracając do meritum: skoro data 27.5 i jej numer: 147 jest to, symbolicznie rzecz biorąc, czas "tuż przed zabijaniem", to pasowałoby (abstrahując już od kwestii potrzeby reform w Strasburgu, że tak to alegorycznie ujmijmy...), że może szykują dla mej matki datę śmierci albo w każdym razie chodzi o jakąś inną matkę.]   [edit 2021-06-13: Jak gdyby dla zdementowania tych sugestii o ewentualnym zagrożeniu dla życia mej matki, zaraz po tej sytuacji zmarła mama [abp.] Rysia (Ma-Rysia, stąd może już od dawna jest w episkopacie jako abp ks. Ryś, przy czym śmierć ta nastąpiła – po opatrzeniu ostatnim namaszczeniem – w Święto Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, w sobotę, kiedy to notabene wg lekcjonarza była charakterystycznie napisana ewangelia jak gdyby ocierająca się co rusz nieznacznie o temat tajnej wersji nt. genezy Chrystusa i seksu jego matki). Ta śmierć (może jakoś w szpitalu albo samobójcza) nastąpiła równo 4 dni (jak nr przykazania "Czcij ojca swego i matkę swoją") po odebraniu przeze mnie listu z Trybunału i opublikowaniu przezeń wspomnianych newsów (co, powtórzmy, nastąpiło dn. 8/6). Najlepsze zaś, że była to sprawa zapowiedziana. W Apokalipsie w pasującym do Trybunału fragmencie 17:4-5 mamy zaraz też coś o "macierzy", co budzi skojarzenia z ang. słowem "matrix" = macierz, matryca. Ściślej, Apokalipsa mówi o "macierzy obrzydliwości" itd., padają tam też liczby 7 (symbol Rzymu, miasta, gdzie zawarto Europejską konwencję praw człowieka) i 10 (może służyć za symbol wielości bliżej nie sprecyzowanej: jak gdy np. mówi się "dziesiątki", "setki" itp.) – jest to wszak umowa międzynarodowa wielostronna. Por. też te liczby 7 i 10 z przykazaniami: "Nie kradnij", "Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego" – jak o objaśnieniu dot. ich zamieszania się w przestępstwa podsłuchowe, co notabene starożytni już antycypowali (stąd też np. u Michaldy na s. 20 tekst "z jednej pracy będą robić dwie prace"). Z liczb tych w iloczynie wychodzi 70, tymczasem zaś papież z okazji 700-lecia śmierci Dantego mówił coś o... matrycy. Proszę, oto konkretny artykuł pokazujący te jego słowa, w dodatku w kontekście Babilonu. A zatem to już pierwszy rok do zbrodni – przejście od "macierzy" do "matrycy" (M-T-R, trochę jak niem. "Mutter" = matka albo jak np. "matrona"). Inny jeszcze przykład – w Wigilię 2018 r. (1 rok i 1 tydzień przed zgłoszeniem Covid-19 do WHO, co było datą ściśle zaplanowaną) Vatican News tak oto omawiał ówczesne kościelno-polityczne zdarzenie: „Mamy swoje matryce, na których są emblematy Jasnej Góry i Matki Bożej. To jest na pewno piękna tradycja, że ten opłatek bierzemy z Jasnej Góry, bierzemy go od Matki, przekazując go dalej. [...]”. A zatem tutaj już nie tylko "matryca", ale nawet "mamy swoje matryce" – niemalże już tylko o krok do "każdy ma swoją mat...rycę". Po czym pod koniec zeszłego roku powiązano to z 700-leciem i także z tematem Babilonu, co pasuje do przejawiania się tematu strasburskiego w Biblii, w tym przypadku: pod nrem 174 w Apokalipsie.]

edit 2021-06-19: Jeszcze jednym dowodem na to, że w przepowiedniach królowej Saby chodzi przede wszystkim ściśle o tę sprawę strasburską – a nie np. jedynie o rewolucję 1905 r. (i potem październikową) czy nawet, dajmy na to, założenie Petersburga – mogą być losy postaci, która na kartach historii zapisała się jako Engelbert II z Bergu (rok urodzin? 800 lat przed moim). Wspominałem o niej już na liście ofiar grupy watykańskiej. Zestawić postać tego świętego i arcybiskupa należy też z Engelbertem II, hrabią Mark, który (dla porównania) zmarł w dacie 18.7, co – z uwagi na te same kolejno po sobie następujące cyfry – już wyraźnie nawiązuje do ww. "roku 1870 po śmierci Mesjasza" ze starożytnego tekstu (mam pewne dodatkowe potwierdzenia co do tego, że papież czuwał nad jego losami i że jest rzeczywiście stary, którymi się może później podzielę w książce, jeśli się za to wezmę). Zwróćmy uwagę, jakie to czasy – właśnie mniej więcej te, co małżeństwo króla francuskiego. I jakkolwiek Engelbert II z Bergu zmarł w dacie 7.11, czyli w dacie przyszłej rewolucji październikowej, to już bardzo znamienna i ze mną się kojarząca jest historia jego śmierci, potwierdzająca sybillińskie korzenie mojej sprawy, a nawet ścisłe rozplanowanie tego, jak przegram (co wskazuje też na uprzednie upolitycznienie Sądu Okręgowego i Sądu Apelacyjnego w Warszawie – dla mnie to zresztą standard, codzienność). Mianowicie, człowiek ten (o imieniu nomen omen "anioł-brat", co budzi też skojarzenia z pogróżkami mego brata, że mnie ubezwłasnowolni, jeśli będę go dalej ciągał po sądach – proszę, co za dzikie standardy obsługi dysydenta w kraju europejskim! – nic tylko zastraszanie i ma się bać korzystania z sądów...) został napadnięty przez rodzinę i zabity podczas drogi powrotnej z sądu. Trafia to więc idealnie w temat ewentualnego pomijania tego, że termin nie biegnie w czasie, gdy postanowienie jest jeszcze w doręczeniu (i że – rzecz jasna – mimo dokonanego już naruszenia prawa do sądu termin i tak nie biegnie, zanim sądy wydadzą ostateczne orzeczenie w danym temacie, czyli do czasu, gdy strona przegra właściwe środki zaskarżenia i ogłoszą jej to – a zatem: do czasu, gdy sprawa "wróci już z sądu").

Przy tej okazji chętnie zwracam uwagę na jeszcze jeden aspekt tego całego starożytnego planu względem mnie. Przepowiednie królowej Saby zawierają też wskazówkę co do przyszłego losu tych, co za pieniądze zapisują się do antyludzkiej mafii zorganizowanej przeciwko mnie, zwalczającej mą wolność myślenia, a wspierającej "telewizyjnych" sadystów. Mianowicie: to, że "z jednej pracy będą robić 2 prace" (s. 20 tekstu) jest tam zapowiedzią nadchodzącego sądu ostatecznego (czasy apokaliptyczne). Chodzi tu o przestępstwa podsłuchowe, w które wciąga się na rynku pracy przy okazji dodatkowej pracy przy monitoringu budynku. Od siebie dodam, że gołym okiem widoczną niesprawiedliwością byłoby masowe uniewinnianie takich ludzi albo nawet karanie ich tylko grzywną, podczas gdy jest to właśnie to, co z natury rzeczy uwzględniają oni w swych kalkulacjach jako jedyną ewentualnie w grę wchodzącą opcję (i z natury rzeczy, jak to w takiej sytuacji być musi, przekonani są oni, że jest ona bardzo nieprawdopodobna – "przecież wszyscy są przeciwko temu kolesiowi, cały system"). Abstrahuję tu już nawet od 50-letniej tradycji głoszącej u nas, że za udział w gangu kara się nie grzywną, nie karą w zawieszeniu, tylko po prostu więzieniem – a przeciez udział w gangu wspólnym z państwem, w mafii politycznej, jest społecznie wyraźnie bardziej szkodliwy niż udział w grupie oddolnie tworzonej. Załóżmy tu nawet, że jesteśmy wykorzenieni z tej tradycji (podważanej od czasów ministra Borysa Budki z PO); nie tylko w tym rzecz. Widmo "prawie na pewno jedynie co najwyżej, w ostatecznym rozrachunku, niepowodzenia finansowego", czyli przegrania sprawy majątkowej, jak widać nie odstrasza wystarczająco, nie spełnia tego podstawowego celu kary, jakim jest prewencja ogólna. Jeśli by tak miał wyglądać "ostateczny sąd" w demokratycznym, skorym do intelektualnie wartościowego dialogu państwie, świadczyłoby to tylko o tym, że niewłaściwe osoby – to znaczy: osoby uwikłane, np. rodzinnie, a za to nie mające argumentów merytorycznych lub przygotowania naukowo-doktrynalnego – pchają się do sądzenia i zajmują stanowiska sędziowskie.

Przedstawiłem tu zatem ostateczny, probabilistyczny dowód (z wielkiego nieprawdopodobieństwa) na to, że jakoś tak dziwnym trafem Wysoki Trybunał tutaj zajmował się przede wszystkim realizowaniem spisku przeciwko mnie opowiedzianego przez starożytną królową Michaldę, po którym wprawdzie zostały nam tylko strzępy (aczkolwiek papieżowi – zapewne sporo więcej). Sami by tych wszystkich genialności (rezultatów prac i wysiłków zapewne całych pokoleń) ja myślę, że nie wynaleźli. Jeszcze zaś ważniejsze, że samo to by się tak w historii nie trafiło, abstrahując już od kwestii dostrzeżenia tego, odszyfrowania jej kart.

Podsumowując: Trybunał ten nie jest żadnym przyzwoitym sądem, lecz oszustem mającym nas-podatników utrzymywać w błogostanie przeświadczenia, że wszystko jest dobrze i że dysydenci mają potężne bronie na rzecz tego, by działo się sprawiedliwie. W rzeczywistości zaś najpewniej wszystko tam zależy od pieniędzy i od nacisków z Francji i od faktu uwzględniania podstawowych interesów papieża w tej polityce (co w sumie pewnie powszechnie czyni nawet lewica). Tymczasem zaś oni nie mają prawa prowadzić działalności nie dającej się pogodzić ze statusem sędziego Trybunału. Uzasadnione byłoby więc wprowadzenie tam Policji, celem badania, czy aby nie wytworzyła się grupa przestępcza (aczkolwiek najlepiej by było, gdyby sprawę tę poprowadzić międzynarodowo, z uwzględnieniem też śledztwa na Węgrzech). Co do swego własnego problemu z naruszonym prawem do sądu w Polsce to będę próbował jeszcze uzyskać pomoc od ONZ-u, gdzie jest też odpowiedni Wysoki Komisarz zajmujący się prawami człowieka, tym niemniej z uwagi na to, że pewnie nie lubią mnie za to, iż xp.pl tak kompromituje temat koronawirusa, to najprawdopodobniej albo od nich nie przyjdzie w ogóle żadna odpowiedź, albo odpowiedzi będą niezborne i niespójne z tym, co ja robię (np. będą utrzymywać, że nie uzupełniam im jakichś braków, mimo że uzupełniłem), albo też po prostu pójdą one w stronę tego, że rzekomo to tak naprawdę nie przysługuje poszanowanie i wspieranie pewności prawa przy wnoszeniu spraw i środków zaskarżenia do sądu, co do konkretnej procedury. I że, co za tym idzie, nie przysługuje prawo do poszanowania orzecznictwa Sądu Najwyższego (co jest fundamentem pewności prawa, jako że to to orzecznictwo ma stać na straży jednolitości systemu prawa). W Strasburgu kwestia ta jest już dosyć dobrze ustalona, tj. wiadomo, że powinno się w sądach respektować pewność prawną zwłaszcza w tej delikatnej dziedzinie, jaką jest procedura (konkretne kroki, jakie należy wykonywać w ramach) odwoływania się do sądu, jak to już pokazałem w pismach nr 2 i 3 w poprzednim wpisie, gdzie wytknąłem konkretne cytaty z orzecznictwa. Natomiast w ONZ, który operuje nie na Konwencji, lecz na własnym akcie prawnym (Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych), ma swoją własną historię w tej dziedzinie – dużo mniej mi znaną – i ta konkretna kwestia może nie jest tak dobrze ustalona albo w każdym razie tak czy inaczej ją zlekceważą w moim przypadku. Spodziewam się więc w ONZ, z uwagi na ich zapewne własne poczucie bardzo poważnego zamieszania w sprawę koronawirusa (czyż nie?...), bardzo wąskiego u nich i niesatysfakcjonującego rozumienia prawa do sądu z art. 14 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych.   [edit 2021-06-15: A przepraszam, z poszlak z kalendarium (m. in. coś przy roku 1818) wynika, że powiedzą, że przegrałem z powodu przekroczenia terminu (ONZ daje 5 lat – liczba ta budzi skojarzenia z polskim przestępstwem "udział w grupie przestępczej"...), który dla odmiany (w przeciwieństwie do dobrze znanych zasad Trybunału) liczą zapewne – może nawet oficjalnie i zawsze, kto wie? – od jakiejś daty związanej z samym nakazem zapłaty, czyli zupełnie wstępnym orzeczeniem sądu I instancji. Owszem, to ono powoduje straty i to przez nie cała sprawa sądowa powoduje straty (poprzez naruszenie praw człowieka, a mianowicie brak dopuszczenia do głosu drugiej strony w postępowaniu sądowym – uczciwie, poprzez prawidłowe zawiadomienie i uczciwe naliczanie terminu na reakcję), tym niemniej chyba powinni to liczyć wg orzeczenia sądu ostatecznej instancji, czyli tutaj: wg zdarzeń związanych z oddaleniem zażalenia na odrzucenie sprzeciwu (co było w roku 2020)... To rozsądny, wydawałoby się, standard – zawsze najpierw pozostawić państwu możliwość wewnętrznego wykrycia i naprawienia problemu, na właściwej ku temu ścieżce (szkoda tu miejsca na jej relacjonowanie, ale państwo daje opcje, by po perwsze naprawić procesowy uszczerbek, czyli brak możliwości uczciwego sądowego rozstrzygania sporu, co powinno dać się odwrócić sprzeciwem od nakazu zapłaty, jak również – po drugie – zawsze możliwe powinno być też, choć to już osobna sprawa, naprawienie strat majątkowych). A zatem każdy rozsądny człowiek liczy termin od zdarzeń związanych z wyczerpaniem ścieżki odwoławczej. Natomiast sąd-szyderca (i podobnie też różne ONZ-y) będzie ironicznie podkreślać, jak to "ostatecznym" musi być sam nakaz zapłaty, jak to jest on "ostateczny" ze swej natury – bo ma taką sygnaturę i takiego pokrzywdzonego, którego nie lubimy, i bo tak Michalda z papieżem nakazała. "To z 2014 r. to jest ostateczne i koniec, kropka!"]

edit 2021-08-10: WAŻNE – W związku z zakorzenionymi w tajnej starożytnej księdze Sybilli (opowieści m. in. o mnie) tendencjami, by mnie prezentować jako jakiegoś antychrysta, filozofa-wroga religii (takiego współczesnego, dużo bardziej zasłużonego następcę Nietzschego) czy nawet, o ironio, może jakiegoś przyszłego papieża ("Najwyższy Pasterz" w liście św. Piotra, za sprawą którego, jak można wnioskować z kontekstu i w ramach aluzyjnego przesłania tekstu: dojdzie do ujawnienia tematu starożytnego spisku co do polityki opartej o PO-PiS; patrz też imię ostatniego papieża wg przepowiedni, np. królowej Saby czy Malachiasza, nota bene też pod te litery M-Ch-L ze słowa Michalda dobranego), OŚWIADCZAM TU WYRAŹNIE, CO NASTĘPUJE. KOMPLETNIE NIE JESTEM ZAINTERESOWANY WW. ROLAMI... – [rozwiń dopisek...]   |   edit 2021-09-01: W ogóle to (aby być uczciwym) trzeba tu dodać, że wskazówek na "teorię 2 mesjaszów, jednego na początku i drugiego pod koniec czasów" czy też teorię o zaplanowaniu z góry układu "Chrystus+Antychryst" (w dodatku może w których prymitywne, proste zrealizowanie się rzekomo by wierzono) nie ma znowu aż tak wiele, tym niemniej z 5 mocnych poszlak na ogólne istnienie tych pomysłów i wiązanie się ich z moją skromną osobą (i w części przypadów nie budzących raczej istotnych wątpliwości) można by wskazać... — [rozwiń komentarz...] — Toteż z całą pewnością ścieżka taka (ścieżka filozofa "genezyjskiego" z Księstwa Nitrzańskiego czy też, co gorsza, jakiegoś popularnego "nauczyciela" i Prometeusza dla ludu w dziedzinie agitacji ateistycznych) w moim przypadku odpada (głupi ten, kto w ogóle snuł takie idee), a osoby, którym przeszkadza kryminalizacja naszego kraju i polityki oraz które chcą w mediach pełnej jawności wszelkich nadużyć politycznych mogą bez obaw wspierać mnie poparciem oraz pieniędzmi (nawet w tym celu pewnie za jakiś czas jeszcze utworzę fundację), jako że jedyna rzecz w dziedzinie wartości religijnych i moralnych, do jakiej doprowadzić może mój sukces, to co najwyżej wzmocnienie Kościoła – walk nie przewiduję ani się na nie nawet nie zgadzam. Sytuuje mnie to w ideowym centrum, jako alternatywę dla skryminalizowanych czy skompromitowanych innych popularnych opcji.   |   (PS: Szkoda tu miejsca na relacjonowanie kolejno następujących ataków, tym niemniej można je znaleźć jako końcowe wpisy pod adresem bloga z końcówką /zapisy.txt, do którego odnośnik jest też w nagłówkowej części bloga, tej usytuowanej ponad najnowszym wpisem. Co do telefonu to po dziś dzień go nie odzyskałem, toteż sami Państwo widzicie, jak można miesiącami mieć uniemożliwione apelowanie do świata polityków. Wszak tam bez osobistego stawiennictwa oraz pieczołowicie utrwalanych audiowizualnie dowodów nie ma co się pokazywać, bo skandal goni skandal, a potem nie ma jak tego prezentować rzekomym "wyborcom", od których rzekomo pochodzi w istocie sfałszowany wynik wyborów.)   |   Podsumuję więc tutaj na koniec, jakie to REALNE idee wiązał ze mną spisek starożytny: po pierwsze człowiek ten będzie specjalnie urodzony, w odpowiedniej rodzinie, odpowiedniego dnia (analogicznie też do Pertiniego) itd., by mógł to pokazywać jak znamię co do swej specyficzności; po drugie będzie problem budowlano-mieszkaniowy: nieruchomości będą go dręczyć dźwiękiem albo co najmniej podprogowo nim manipulować (bo nie wiadomo, na ile uda się nowoczesne śledzenie osoby i jej położenia; tym niemniej zdawano sobie sprawę z możliwości elektrycznego przekazywania informacji, mianowicie napięciem, na duże odległości oraz snuto jakieś koncepcje elektroniki i cyfrowego przetwarzania informacji); nadto korzystając z tej okazji zwróci mu się czasem uwagę na to i owo (metodą podszeptu) zapewniając w ten sposób, że rozpracuje wszystkie czy w każdym razie znaczną większość z tajników sybillińskich. To ostatnie nie może być postrzegane jako osiągane za pomocą samych tylko spikerów; przeciwnie, to jest moim zdaniem mało kluczowy dodatek, oni czasem na coś zwrócą wprawdzie uwagę, ale najczęściej sam bym i tak na to trafił, zaś wątpliwe etycznie poczynania "grupy watykańskiej" śledziłem i tak już od lat z racji swej sytuacji, sytuacji także z rodziną oraz, dla porównania, w mediach oraz ogólnie z racji problemu politycznego (i panującego krycia tematów). Mnóstwo też poszlak popodrzucano zupełnie na innej zasadzie niż przez spikerów, tj. np. w dziedzinie zarządzania Kościołem, w państwie, w rodzinie, w Biblii, w kronikach i kalendariach itd. Tym niemniej te 3 powyższe kolejne sprawy ze mną związane (przy czym reszta, co do realnego zapewnienia jakiegoś sukcesu w przyszłości, jest już "olana") były starożytnym jak mniemam dobrze znane (wraz z wszelkimi dodatkami, które miały ten spisek umożliwiać, jak np. specjalna polityka, specjalne ostrożne fałszowanie wyborów, specjalna propaganda niby to pozarządowa co do polityki, troska o moje ubóstwo i ciągłe porażki, i ciągłe coraz gorsze gnębienie): nawet niedawno interesując się sprawą swego wypadku drogowego natrafiłem na jakieś wyraźne ślady przy tej okazji w Biblii, mniej więcej w tych odpowiednich dla niej okolicach, co do "człowieka, któremu [...] wyjawił wszystkie sekrety". To tyle komentarza i nie chcę już więcej rozdmuchiwać tego tematu, choć teoretycznie to miałbym niewątpliwie jeszcze bardzo wiele (potencjalnie może dla kogoś tam ciekawych rzeczy) do powiedzenia – całe tomy w konkretach. Ta moja decyzja (nie dotyczy ona bynajmniej samej tylko książkowej formy udzielania się w takich tematach!) tutaj pozostanie i niech będzie na zawsze śladem.

edit 2021-08-11: PS2 Dziś spikerzy przyznali, jak odbywają się ataki na mnie (w tym np. pomówienia policyjne kojarzące się też z ministrem Brudzińskim, ataki karnosarbowe, haniebne orzeczenia sądów, ataki w toaletach, pogróżki, blokowanie drogi przez osobnika rzucającego się na mnie raz za razem z pięściami – może to też nawiązanie do braciszka, bo też była taka sprawa – itd.). – [rozwiń dopisek...]   edit 2021-08-17: Kolejny atak: w Indiach zostawiła mnie na lodzie kancelaria prawna, która uprzednio wniosła dla mnie sprawę do sądu. [rozwiń dopisek...]

edit 2021-09-28: Wśród kilku nowych i aktualnych w tej dacie przypadków ataków wymienionych na końcu pliku /zapisy.txt zwracam uwagę zwłaszcza na ten wyjątkowo haniebny, który dotyczy skradnięcia pisma przez sąd (niesławny SO w Warszawie, w którym ciągle źle orzekają w moich sprawach, praktycznie zawsze: bardzo dużo tam już różnych tematów było). Będzie ten problem kradzieży pisma omawiany na www.xp.pl, gdy przyjdą odpowiednie spodziewane dokumenty z prokuratury, wyrażające fakt krycia politycznego. Wydaje się, że jest to realizacja planu z tych samych źródeł, czyli tajna część spisków królowej Saby i Salomona (od Babilonu się wywodzących) i potem księgi sybillińskie, gdyż też znowu ten sam rok 1870 znany z ww. przepowiedni występuje: firma Bolsius kojarząca się z płomieniami, palącymi się zniczami, a więc i np. niszczeniem papieru, powstała w r. 1870 i nawet w Legionowie mam na odpowiedniej dla mnie trasie reklamę tej firmy wraz jeszcze z wyraźnie podanym numerem roku, żebym nie przeoczył. Do pary z tym jest jeszcze inna sprawa (Citibank 1870 i nazwisko jego obecnego prezesa Sikory w odpowiedniej części materiału dowodowego w sprawie ważnych dla mnie obecnie roszczeń cywilnych, przy czym obecnie to ten bank daje najlepsze oprocentowanie depozytów). Wszystkie te 3 rzeczy: mój problem w Strasburgu, zniszczony pozew i duża kasa w Citibanku mogą zatem zostać łatwo skojarzone ze sobą nawzajem, powiązane tym samym nrem roku '21 i odniesione do mnie i mojej sprawy, w ramach odpowiedniego szykowanego spisku.

(00:36, stow.)




(wstawka z 2022 r.)

Drodzy Czytelnicy, przyjaciele sprawiedliwości:

Nie jest wcale dobrze, pozory mylą, potrzebuję pomocy materialnej, pomocy finansowej. Wróg, reprezentujący lekarzy zabijających swych pacjentów i inne takie patologie, przypuścił ostateczny zajadły atak na mój majątek, który ma go sprowadzić z ok. 320 tys. zł pozostałych na życie (w braku nieruchomości i wszelkich innych aktywów) do raptem kilkudziesięciu tys. zł oraz dodatkowej jednej czy nawet kilku spraw w prokuraturze przeciwko mnie (bo to to już często sprawa tylko okazji, prawo tam "można łamać", a dowody oceniać absurdalnie, ale brakuje okazji, by w ogóle wystąpić przeciwko mnie — zaś kręcący się wokół firmy i domku wierzyciele to okazja idealna).
Kliknijcie proszę w link do pomocy i wpłaćcie jakąkolwiek kwotę. Każde 200 zł się liczy, a o rząd wielkości więcej to już nawet ratuje sytuację.
Rodzinę mam niestety "w partii", przy czym tę bliższą, która nie chciała podlegać telewizji, pozabijano po lekarsku lub zneutralizowano umieszczając z zaskoczenia przymusowo w psychiatryku, a potem DPS-ie ("dożywocie" z winy pozostałej jej części), a z pozostałą się nie widziałem całe lata (co oczywiście w czyjejś teorii obciąża mnie "winą", mimo takich warunków i ewidentnej zbrodni na życiu rodzinnym — jakoby "moralnie" kompromituje). Wstyd im i wujostwu powinno być, bo kłamią opowiadając niestworzone historie, z których ma wychodzić, że są bez żadnych pieniędzy na czarną godzinę, wbrew zdroworozsądkowym oszacowaniom, po czym sami nawet przyznają, że chodzi o to, że boją się majątkowo o tego czy tamtego, że nie płaci podatku, on zaś sam też potwierdza, że się boi, jest podwójnie zależny (na bieżąco ekonomicznie w 100% oraz także metodą karnoprawną), wystawia mnie do wiatru marnując całe dni na "nadzieje", zaś każdy kontakt na bieżąco jak widać zgodnie z poleceniami uzgadnia z wrogami z telewizji — bezpośrednio z operatorami podsłuchowymi, czyli najbardziej zajadłymi wrogami (takimi, co to nigdy w niczym pod względem majątkowym nie chcą mojej korzyści). I sytuacja ta się powtarza, przy każdym takim członku rodziny i jego "strefie wpływów". Nie ma też już, jak widać, w tej rodzinie autentycznego katolicyzmu: u jednych od dawna, inni nie żyją (zabici tchórzliwymi metodami), a jeszcze inni jw. ("efekt partii"). Co ich obchodzi, że na 99,...% partia im zabiła ojca, męża — grunt to dobra współpraca z partią(!). Młodzi "krewni" mają straszny dla nich (zakulisowy) miecz partii nad głową. Jej przychylność decyduje o życiu zawodowym i bezpieczeństwie w a to tej części rodziny, a to tamtej, a to jeszcze innej, zupełnie bez różnicy. Zaś z tego, co się kiedyś rozglądałem, nawet i dawni koledzy z klas szkolnych, z którymi notabene niezbyt miałem kontakty, są dziś nieprzychylni lub "partyjni" (tj. w grupie i to odpowiednio zadbani w tym temacie). Z tego też względu ostateczne zniszczenie mego dobytku całego życia jest o krok. Wyjątkowo to perfidne w stosunku do osoby, która od lat tak bardzo cierpi przez kaprys polityków. Jeszcze trochę, a raz na zawsze nie będzie za co walczyć z torturą dźwiękową: a w każdym razie ważą się losy ostatnich setek tysięcy czy nawet ponad miliona (jeśli doliczać ewentualne przyszłe korzyści, w sensie możliwe wygrane za granicą, które przepadną, co do tego, co można by odzyskać) – w pieniądzu w tej chwili tego nie ma, tylko jest ubóstwo, ale każdy może pomóc. W obecny atak ekonomiczny, współegzystujący z atakiem dźwiękowo-podsłuchowym, zaangażowano nawet pewien niepopularny urząd centralny, ministrowi podległy, a w moich sprawach kluczowy (nagle odtąd najpierw skrajna opieszałość w sprawie kasy, potem złośliwie nielegalne państwowe decyzje, wszystko to mimo ostrzeżenia o grożącej wielkiej stracie: złośliwie, nawet nonsensownie), jak również wszystkie lombardy oraz mojego pożyczkodawcę hipotecznego. Skoordynowane centralnie przeciwko mym pilnym interesom w sądzie zagranicznym były też różne polskie sądy i prokuratury (1 2 3 4 5 6 7 8) — odpisy zamówione w styczniu kończyły one w kwietniu, a jeden z nich nawet po dziś dzień nie zrobił ich dobrze i czekam na odbiór. Wszystko z jedną wspólną myślą (reprezentującą jak mniemam prezydenta i premiera) — odrzeć z pieniędzy i szans na ich odzyskanie (vide terminy sądowe). W sprawie lombardów polecam bardzo znamienne 2 nagrania (a jest tego więcej) — oni to "odgórne zakazy" i polecenia dyskryminacyjne mają, akurat ściśle w przypadkach, gdy są potrzebni: film nr 1, nr 2, nr 3. Wcześniej też BIK ponad miesiąc obsługiwał mój problem z rejestracją konta, był ewidentnie nieuprzejmy i miał w nosie, że to są rekordy Guinessa co do niewydolnej obsługi klienta.
Ja i portal xp.pl stoczymy się na dno, jeśli tej pomocy / zastrzyku pieniędzy nie będzie. (Zaś osławione "Scripps Networks" to nawiązanie do tych problemów, przez aluzję do odebranych moich e-maili — pewien kluczowy moment i rzadkie sformułowania po angielsku: chodzi tu o "sieci przepadkowe" w państwie i gospodarce...)

Zbiórka jest tu:  https://pomagam.pl/nizynski

Wpłaty przez link są zupełnie anonimowe. Widać to, co Państwo wpiszecie jako podpisujący/autor komentarza. Podaję też adresata transferów Bitcoin: bc1qx5yth60puggma27ezsxh9cy937c4gz7dn5ycug (Bitcoin można obsługiwać m. in. przez telefony oparte o Android, czyli ten system, co znaczna większość nowych ma — Sklep Play > Electrum). Pozdrawiam i proszę o wpłaty. Docelowy ich poziom 10-15 tys. zł uratuje sytuację.
Uwaga! Jeśli chcesz współtworzyć stowarzyszenie, zbierać ze mną 1% i w przyszłości zwalczać bezprawie karnoprawne w polityce:
>> KLIKNIJ TUTAJ <<
Zapisując się na członka-założyciela pomożesz mi też finansowo, ponieważ będę mógł zatrudnić się w tej organizacji za pieniądze z PFRON-u. To Cię nic nie kosztuje, a mnie pomoże przetrwać i mieć jakiś kapitał.



20. stycznia 2021 r.

Skarga do Trybunału w Strasburgu na temat sądu cywilnego

W połowie grudnia ub.r. po raz kolejny wniosłem jakąś skargę na mój temat do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu   [na jego temat polecam m. in. te oto artykuły z xp.pl: jeden, drugi]. Tym razem dotyczy ona sprawy majątkowej na dużą kwotę (straty ogółem to ponad ćwierć mln. zł), o której kilka razy była mowa w portalu xp.pl [raz, drugi, trzeci, czwarty], a raz także tutaj na blogu (wpis z 22.4.2016). Personalia jej głównego obok mnie bohatera, kojarzące się ze słowami "Piotr kradnie" (przy czym św. Piotr to wiadomo, z kim w dzisiejszych czasach się kojarzy), nie są przypadkowe (m. in. dobrano też ulicę: jest obok... Krobińskiej, kojarzącej się z Krubinem dla mnie już chyba pod koniec XIX w. planowanym – jako miejsce sąsiadujące z przyszłym "siedliskiem Antychrysta", którego sobie Babilończycy najwyraźniej wymyślili [edit 2021-01-31: mogę wyjaśnićrozwiń komentarz...], obecnie chodzi tu o kupiony przeze mnie w 2015 r. dom w powiecie legionowskim; podobnie też ulica o nazwisku ww. osoby sąsiaduje w Warszawie z obiektem wojskowym, kojarzącym się więc z "nakazami", przy czym ul. Niżyńskiego też jest obok obiektu wojskowego, oraz z ul. Dymińską, przy której incydentalnie mieszkałem wcześniej, bo pod koniec 2011 r., podczas gdy do domku, którego dotyczyła sprawa cywilna, wprowadziłem się w połowie r. 2012). Jak więc widać sprawa jest polityczna i od dawna planowana; ba, może to przez tę sprawę sprawy cywilne nazywają się "cywilne" (już od późnej starożytności) – może to ma brzmieć jak "sybilne" (chodzi o księgi sybillińskie).   [edit 2021-04-18: Mogę tutaj nawet naprędce udowodnić, że sprawa zrealizowana przeciwko mnie pod sygnaturą 262/14 ma swe korzenie w tak zwanej Sybilli (tajnym papirusie starożytnym dotyczącym spisków religijnych)... – rozwiń komentarz...]

Oto dokumentacja tej skargi dotyczącej naruszenia mego prawa do sądu i braku tzw. dostępu do sądu (w pełni oparta o ich orzecznictwo oraz nasze krajowe):

15.12.2020wypełniony formularz i załączniki:skan, potwierdzenie nadania, sfilmowana wysyłka   [czerwone prostokąty to cenzura wprowadzona po skanowaniu; na s. 26-27 skanu widać, jak chciał mnie oszukać jeszcze przy okazji tego nakazu zapłaty komornik – aż 2 razy musiałem się odwoływać do sądu, tu widać tylko obsłużenie jednej z 2 skarg – w mediach Watykanu szło zaś dokładnie wtedy, jako główny temat, o planowanej... "beatyfikacji Piotra Skargi"; to przykład tego, do czego bardzo przywykłem, czyli masowej ukradkowej i ukrywanej przed narodem koordynacji różnych mediów wokół tematów z mego życia],
16.12.2020pismo wyjaśniające przysłane do akt skargi:skan, potwierdzenie nadania, sfilmowana wysyłka,
18.12.2020pismo wyjaśniające (2) przysłane do akt skargi:skan, potwierdzenie nadania, sfilmowana wysyłka.

Z mej rozmowy telefonicznej z Trybunałem (były nawet 2 takie rozmowy) wynika, że ów formularz skargi w Strasburgu otrzymali i zarejestrowali jako wniesiony dn. 15.12.2020 r. Tym niemniej już od początku były pewne dziwaczne i niespotykane przekręty z pocztą (nawiązujące chyba do polskich matactw wspomnianych np. w tym artykule z xp.pl albo tym). Jak można sprawdzić na emonitoring.poczta-polska.pl oraz laposte.fr, pierwsza i trzecia przesyłka nie była w tym roku w ogóle aktualizowana – nic nie dopisano do jej trackingu od 31.12.2020 r. (wygląda to tak, jak gdyby była nadal w doręczeniu, a wszystko zatrzymało się przez Sylwestra, co może symbolizuje Covid-19 z uwagi na kalendarium WHO). Mimo to, jak widać, najprawdopodobniej obie te przesyłki już tygodnie temu dotarły, a problem dotyczy jedynie internetowej usługi informacyjnej (czy, mówiąc ogólniej, stanu ich bazy danych). Dla porównania, z drugim z listów nie było żadnego problemu. Najprawdopodobniej przekręt ten zorganizowano w, jak mniemam, rządzie francuskim (oby to był tylko żart!) po to, by kryć ich, gdy już uznają skargę za niedopuszczalną – a to poprzez tworzenie wokół nich wrażenia, że może to, co dostali pocztą, to tylko jednostronicowy liścik (w którym to przypadku zrozumiałe i uzasadnione byłoby odesłanie przez nich tekstu, że "dostali za mało danych, brakuje dokumentów, a więc skarga jest w obecnym stanie niedopuszczalna"; rzecz w tym, że to nieprawda, że oni dostali tak mało, bo w istocie dostali wszystko, co potrzebne, by poznać i wstępnie ocenić temat).

Najprawdopodobniej sprawę tę niesłusznie przegram   [edit 2021-01-23: i to nie na poziomie, tj. w walce (sic!) z rządem, tylko najprawdopodobniej nastąpi odrzucenie w przedbiegach: decyzja pojedynczej zaledwie osoby, bez broń Boże powiadamiania rządu i bez pozyskiwania akt polskiej sprawy sądowej]   (mimo, że autentycznie doszło do naruszenia mego prawa do sądu), co obciąża odpowiedzialnością ten Trybunał. Funkcjonuje on bardzo podejrzanie i – abstrahując już od tego, że też jest "wyremontowany" (tj. torturuje mnie dźwiękowo jego budynek, jak sprawdziłem kilka lat temu) – sprawia wrażenie, jak gdyby mnie śledził (wszystko to z przyczyn zapewne korupcyjnych), jak już była mowa w przytoczonych przykładowych artykułach na jego temat [oraz we wpisie o sądach na tym blogu (ostatni pkt na liście sygnatur; obecna sygnatura, 752, jest zrobiona pod tamtą i jest to ciągle gra na liczbie kojarzącej się z założeniem Rzymu)]. Przejawia się to zawsze też w jego działalności prasowej, tj. w newsach z jego strony internetowej. Tym razem np. właśnie w tych dniach, gdy skarbówka wypłaciła mi zwrot podatku (ok. 8.12) i w związku z tym posunęła się nieco do przodu sprawa mej skargi do Strasburga – przyciśnięty terminami musiałem już bardzo się spieszyć, by ją wnieść – na ich internetowej stronie głównej był na głównym miejscu, jak gdyby zjadliwe właśnie o tej skardze (na tle podsłuchowo-prześladowczym, czyli na tle kontaktów z tzw. telewizją) napisany, artykuł o pewnym rozstrzygnięciu; jakim to? "Trybunał stwierdził, że nie ma jurysdykcji w sprawie". Dziwnym trafem. Nie widać ironii? To wyjaśniam: otóż właśnie wtedy świeżo wysłana przeze mnie była moja nowa omawiana tu skarga, tak skonstruowana (i oni mogli to już z góry widzieć dzięki komunikatorom), że wymieniając zarzuty wspomina np. ogólnikowo kilkoma słowami "naruszenie prawa do sądu" (może trochę tylko precyzyjniej), po czym następuje rozwlekłe uszczegółowienie: "poprzez naruszenie orzecznictwa Sądu Najwyższego, iż »...«" (i tu kilka długich cytatów) – co jest z mojej strony nieco niefortunne; artykuł z ich strony internetowej przypominał sytuację, jak gdyby angażowało ich uwagę zwłaszcza to, że zamierzają złośliwie się wymigiwać od tego zacytowanego tu tematu z mej skargi sloganami, że "oni to nie są od badania zgodności orzeczeń sądów niższego szczebla z Sądem Najwyższym" ani "od tego, by wszelkie orzecznictwo sądowe w każdej sprawie było jednolite" (i tu mogliby pewnie teraz, idąc tą ścieżką, zacytować bodajże niewinnie napisany i potem złośliwie wyeksponowany cytat ze sprawy Albu i Inni p-ko Rumunii, § 38, o którym mowa w ich przewodniczku po art. 6 Konwencji w punkcie 214 na s. 50, aczkolwiek – uwaga – tylko w jego polskim tłumaczeniu, zamówionym przez Ministerstwo Sprawiedliwości; w angielskim oryginale polecam, dla porównania, pkt 314 na s. 61, zdanie pierwsze, aczkolwiek dalej już tam raczej jest porządnie napisane, oraz 334-335 na s. 66-67 – chodzi o to, że niejednolitość orzecznictwa sama w sobie nie jest w ogólnym przypadku ich zdaniem zawsze z zasady naruszeniem Konwencji). Ja zaś oczywiście nie to miałem na myśli, że samo w sobie pokierowanie się przez sąd przeciwną wykładnią prawa niż głoszona przez Sąd Najwyższy to już jest jakiś atak na prawo człowieka, jeden z "typowych" może nawet rodzajów naruszenia. Nic takiego nie napisałem, choć złośliwa interpretacja mych słów oczywiście chętnie szłaby właśnie w tym kierunku (i następnie w kierunku ww. gotowego orzecznictwa strasburskiego – które jednakże moim zdaniem odnosi się przede wszystkim do tzw. kwestii materialnoprawnych oraz do tylko tych mniej istotnych kwestii prawa procesowego; na dowód tego w pismach kolejnych wskazałem im ich własne orzecznictwo nie ogólnikowe, tylko ściśle w tym konkretnym temacie, o którym jest skarga, gdzie sami narzucają wysokie standardy pewności prawnej jako w ogóle w tym akurat temacie, o którym jest moja skarga, wartości nadrzędnej [chodzi tu, mówiąc prościej, o przewidywalność, która ma szansę występować tylko wtedy, gdy spójnie i jednolicie względem wszystkich stosowane jest prawo i tezy z orzecznictwa najwyższego sądu]). Niejako więc w odpowiedzi na te ich medialne złośliwości o tym, że "to nie nasza dziedzina, to nie ma znaczenia; my tego nie badamy – sprawa przegrana" – którym potem też w pierwszej rozmowie telefonicznej (ja w tym wpisie dałem link do drugiej) wtórowało zaklinanie się przez telefonistkę Trybunału, że (co niby odnosiło się jedynie do tych mych odpowiedzi, do przysłanych kartek) "it will not be accepted" – wysłałem im te 2 dodatkowe pisma, które również Państwu zaprezentowałem powyżej.

Oprócz tych przegranych wszystkich dotychczasowych spraw, dowolnego ustawiania ich sygnatur przez kierownictwo Trybunału właśnie mnie oraz ustawianej przez ich służby prasowe oficjalnej strony internetowej www.echr.coe.int   [pasuje w tym przypadku nie tylko temat "braku jurysdykcji", ale też kraj z wyroku nagłośnionego w dniu wysyłki skargi: Turcja, kojarzona swoją drogą z zamachem na papieża i przy tym z teorią, że to on w sumie sam go przeciwko sobie chciał; a więc jak gdyby pasuje to do mnie: "wróg, którego Jan Paweł II sam chciał przeciw sobie wykreować"]   na bardzo poważne problemy personalne w Trybunale wskazuje też chamstwo jego pracowników względem mnie – którzy usłyszawszy, że dzwonię, rozłączali się. Po wypowiedzeniu przeze mnie liter mego nazwiska N, I, Z, Y, N, w trakcie, gdy jeszcze mówiłem, rozłączyli się, po czym już nie odbierali do końca dnia roboczego (tj. np. podnosili słuchawkę, ale nic nie mówili, tak tylko, by płynął czas i naliczały się opłaty, lecz żebym nic przez to nie załatwił, albo np. w ogóle nic nie mówiąc natychmiast rozłączali się; połączenia przebiegały odtąd różnie, co wskazuje na obecność człowieka po drugiej stronie i jego osobiste angażowanie się w ten proceder – przykładowo, czasem sygnał muzyczny po wybraniu odpowiednich cyfr trwał kilka sekund, a czasem od razu się urywał – zawsze jednak było już tamtego dnia bez kontaktu sł'ownego, do końca dnia roboczego, czyli do godz. 17:00). Prezentują to nagrania audiowizualne z mego kanału YouTube [pierwsze, drugie, trzecie, czwarte, piąte, szóste, siódme, ósme, dziewiąte]; dzwoniłem w sensownych godzinach – gdybym dzwonił w innych, zupełnie co innego by się włączyło, a mianowicie jedynie informacja o godzinach urzędowania, bez opcji wciskania czegokolwiek). Powiedzieć o tym, że komunikacja szwankowała, to bardzo duży eufemizm. Sytuacja tak poważnego lekceważenia dla człowieka i pogardliwego traktowania go ("Niżyński dzwoni, to ja sobie chamsko rzucę słuchawką w środku rozmowy") – jak gdyby był jakimś podgatunkiem – nie jest normalna i chyba nikomu innemu się tam nie zdarzała co najmniej w ostatnich kilku latach; uprawdopodabnia to natomiast jakąś szczególną degrengoladę moralną właśnie w temacie relacji do mnie osobiście. Tego się nie wyjaśni samymi jakimiś dziwnymi sprawami towarzyskimi, tego braku elementarnej kultury, tylko budzi to po prostu (zwłaszcza na tle jeszcze innych sygnałów, o których była tu we wpisie mowa) poważne podejrzenia o istnienie w tym Trybunale grupy przestępczej skupionej na maksymalnie nieprzychylnym obsługiwaniu moich spraw [patrz lista+artykuł] i pomaganiu podsłuchowemu ośrodkowi polskiemu (oraz, koniec końców, papieżowi i pożądanym przez niego kierunkom propagandy, jako że to najwyraźniej przez papieża jest ten podsłuch i są te wszystkie z nim związane prześladowania przeciwko mnie). Krótko mówiąc, jak tak dalej pójdzie, że dobre tematy zgłaszane przeze mnie Trybunałowi są zupełnie lekceważone: skargi odrzuca się jako niedopuszczalne, należałoby zastanowić się, czy oni tam nie prowadzą działalności, której nie da się pogodzić z godnością sędziego Trybunału, tj. pomagania antyludzkiej organizacji przestępczej, oraz czy to aby nie jest sprawa kryminalna. Przegranie tak słusznej (jak tu każdy czytelnik może się przekonać) sprawy woła o pomstę do nieba i o śledztwo do władz francuskich, czyli w pierwszej kolejności – Policji. Chętnie nawet z tego skorzystam, to po prostu kwestia pieniędzy – oszczędzam, więc niekoniecznie natychmiast będzie mi się chciało lecieć do Strasburga.

(09:04, stow.)

21. grudnia 2020 r.

Tak działa Metro Warszawskie za rządów Trzaskowskiego. Prostactwo i idiotyczne nękanie

Niestety jak każdy nowy wpis ten też powoduje oddalenie i odsunięcie na dalszy plan tematu sądów, który dobrze zaprezentowałem m. in. we wpisie z 23. maja 2017 r., co jest wprawdzie nieuchronną koniecznością, ale jest bardzo niepożądane (bo to temat bardzo ważny i kluczowy, a powołani do ścigania przestępczości zorganizowanej politycy w rodzaju Zbigniewa Ziobro mający u boku Prokuraturę Krajową od takich spraw w ogóle nie zajmują się zwalczaniem tej sitwy medialno-sądowo-prokuratorskiej, która nie tylko śledzi i dręczy, ale też załatwia mi porażki w sądach w absolutnie każdej sprawie, bez względu na temat – prawdopodobnie korupcją). Tym niemniej panoszenie się Trzaskowskiego w mediach oraz występująca swego czasu, a i niekiedy nawet dziś jeszcze, propaganda sukcesu w Warszawie wymaga zaprezentowania jego prezydentury też w innym, gorszym świetle, zwłaszcza, że Warszawa to miasto, gdzie codziennie ulice i wszystkie budynki publiczne dręczą mnie dźwiękiem radia podsłuchowego z elementami przekazu podprogowego, nieludzkiego traktowania (uniemożliwione myślenie od tej sprawy) i tortury (obecnie dosyć słabej i wkłada się dużo wysiłku w jej maskowanie nakładaną na nią audycją w stylu jakiegoś Pawelca lub Wojewódzkiego). Bardzo możliwe zresztą (daty w każdym razie utwierdzają w tym przekonaniu, daty i tematy kolejnych wydarzeń historycznych tuż po nadaniu przywileju), że od tego spisku w ogóle pochodzi jej nazwa "Warszawa", jak to już wspomniałem w poprzednim wpisie. O ile wprawdzie same dźwięki to sprawa istniejąca nieco automatycznie i w tej dziedzinie wszystkie publicznie dostępne nieruchomości w kraju są zamieszane, już od wczesnego XXI w., zaś przestępstwo następuje co najwyżej przez zaniechanie, o tyle sprawa stalkingu w formie dokuczania mi w toaletach, w tym przypadku w toaletach metra i przez personel, to już pewne (najwyraźniej) podsycanie starego tematu przez różnych kierowników, tematu uprzednio stłumionego i nie tak rażąco chamskiego, a zatem tematu, który od lat był już bardzo mało odczuwany i niepozorny (wprawdzie nigdy on nie zanikł, ale np. typowo od samego początku ograniczał się przede wszystkim i jedynie do podsyłania mi sąsiadów do toalet, by byli koło mnie i peszyli, i udawali podsłuchiwanie inną metodą niż radarowa albo np. po prostu udawali, że "tutaj zawsze tylu jest", "tego stalkingu to raczej nigdy nie było, tylko zdaje ci się"). Nachodzenie przez ludzi w toaletach publicznych (tj. przychodzenie do nich), gdy gra tortura, żeby mi poprzeszkadzać i podemonstrować "nieistnienie tego tematu", "normalność tematu przepełnionych publicznych toalet", to od dawna standard, natomiast tutaj (za czasów Trzaskowskiego, nawet ściśle w 2020 r.) rozwinęło się coś więcej – naprzykrzanie się samego personelu, a nawet chamskie otwarte naruszanie prywatności. Trudno przypuszczać, by działo się to za plecami zarządu spółki Metro Warszawskie sp. z o. o., choć oczywiście skorzy do samobójstwa – jak to w normalnych warunkach trzeba by nazwać – zawsze mogą się zdarzyć. Poniżej prezentuję jeden z takich przypadków, ale najpierw krótki opis sprawy.

Dokuczanie mi w toaletach datuje się od r. 2011, czyli od czasu, gdy w ogóle rozpętał się różnorodny stalking przeciwko mnie.   [edit 2020-12-26: Jeden z dowodów tego procederu jest w dziale "tony foto/wideo, tzw. dowody" na górze poziomego paska nagłówkowego na jasnoniebieskawym tle ponad wpisami; mianowicie jest o plik audiowizualny z 2012 r. nagrany telefonem komórkowym w panamskim centrum handlowym: 20120228-Panama-centrum handlowe Albrook-kibel (stalking)-koncowka to dobijajace sie straze.mp4, jest też egzemplarz na YouTube wstawiony już wiele lat temu; kolejny dowód to moje zawiadomienie do prokuratury z 2011 r., patrz np. s. 23 (jest tam też przy okazji ślad po praniu mózgu, że dźwięki w suficie to "przechadzający się sąsiad"... to nie jest oczywiście rozsądne myślenie).]   Co do sprawy ubikacji to początkowo chodziło tylko o dźwięki i przekaz podprogowy (m. in. odgłosy brzmiące podobnie do skradania się oraz myśli skierowane właśnie na te tory, a także efekty w rodzaju dźwięk spłuczki czy syczenie rury zawsze akurat wtedy, gdy wchodzę do toalety i chcę się wypróżniać), zdarzały się też pojedyncze przypadki rzucania przy mnie przytyków do moich wizyt w toalecie, przez ludzi zupełnie obcych (młodzież) – latem 2011 r. okazało się, że ataki bodźców dźwiękowych w związku z moim zamiarem wypróżnienia się jest to problem międzynarodowy – jednakże już bodajże pod sam koniec 2011 r. oraz w r. 2012 wyszła na jaw też inna forma tego stalkingu, dotycząca toalet publicznych, a nawet (gdzieniegdzie, np. na pewnych lotniskach) specjalnego eksponującego coś zachowania się ludzi z personelu: np. dworców, lotnisk. Forma stalkingu dotycząca toalet publicznych polegała, powtórzę [nie licząc złośliwego kręcenia się tam personelu, np. pokazującego się dokładnie wtedy, gdy ja przybyłem, jak to bywało na pewnych zagranicznych dworcach/lotniskach (a nawet takie panie potrafiły wykonywać specyficzne gesty, np. jakieś przy tyłku, wobec mnie, gdy przechodziły blisko)], na przybywaniu tam, a nawet zbędnie przewlekłym przesiadywaniu dużych czy nawet wielkich mas ludzkich [zapewne koordynowano je e-mailami i SMS-ami, aczkolwiek ja się nie znam; ponadto można podejrzewać używanie przy tym procederze programu Gadu-Gadu i komunikacji w grupie przestępczej (radio z podsłuchem + teksty-statusy) oraz ewentualnie pośredników nieruchomości, którzy także być może ustawiali swą klientelę mówiąc jej, jak mnie dokuczać (np. też kaszleć przy mnie)]. Po dziś dzień nieraz widuję ludzi przychodzących w istocie, jak to się okazuje, poudawać, że się wypróżniają. Wiedza o tym, że akurat trzeba szturmować toalety publiczne (podobnie jak np. kaszleć przy mnie np. w pojeździe komunikacji miejskiej), czerpana była zapewne z faktu istnienia przekazu podprogowego, co jest nieco wyczuwalne przez każdą wprawioną w podsłuchiwaniu mnie osobę, ponieważ angażuje on umysł i paraliżuje myśli zyskując w ich miejsce możliwość angażowaniu umysłu w wybranym kierunku, zgodnie z podprogowymi szeptami (to ostatnie oczywiście tylko w przypadku osób władających językiem polskim). Obecnie to jest głośne i powoduje istotne cierpienie psychiczne, natomiast w 2011 r. było po prostu wyczuwalne przez każdego wprawionego w podsłuchiwaniu (i mającego porównanie, bo mogącego ten dźwięk w każdej chwili wyłączyć) człowieka. Problem sygnalizowałem już bardzo dawno temu na tym blogu, patrz wpis z 17.8.2013 r. i zawarta tam lista wypunktowana wdrożonych sposobów stalkingu.

Poniżej prezentuję chamstwo dotyczące toalety przystosowanej dla niepełnosprawnych [tj. generalnie jednoosobowego pomieszczenia, zresztą ulokowanego tu bardzo z dala od jakiegokolwiek pokoiku obsługi i raczej przy obszarze związanym tylko z transportem miejskim], z jakim w ciągu ostatnich miesięcy spotykałem się wielokrotnie ze strony personelu różnych stacji metra (zaś jeszcze częstsze były próby nachodzenia: czyjeś – nawet zwykłych ludzi, jak to zza dolnej kratki było czasem widać – chamskie dobijanie się z całej siły, targanie klamką albo chociaż zwykła próba wejścia): metra Świętokrzyska, Rondo ONZ czy Centrum Nauki Kopernik. W zaprezentowanym akurat tutaj przypadku oficjalnie ubrany personel metra, który włamał mi się do zamkniętej toalety, "gubi się w zeznaniach": podaje aż 3 różne i, w zaistniałych okolicznościach, niewiarygodne wyjaśnienia. Najpierw mówią, że "całe drzwi były we krwi", jednakże po pierwsze nie wiadomo, kiedy były, może pół godziny wcześniej, bo na nagraniu ich w takim stanie nie ma ani nawet nie słychać, by ktoś się za nie zabierał i doczyszczał je, czyli w każdym razie w czasie objętym nagraniem nic takiego nie było. Jeśli zaś (rzekomo) było pół godziny wcześniej, to jakie to ma znaczenie? Następnie zamiast tej wersji pojawia się inna: że przyczyną najścia jest to, że ktoś zaobserwował, że długo przebywam w toalecie, a nie odzywam się. Autentycznie jakoby zaobserwował (tj. gapił się na toaletę): "mamy świadka" (8:40) – wynika stąd, że są 2 osoby, a jest jeszcze jakaś inna zewnętrzna względem nich osoba, która się gapiła na tę toaletę. I ona "zaobserwowała", że ją pół godziny zajmuję. Przy okazji powtarzano tu kłamstwo o nieodzywaniu się, co jak widać z filmu nr 1 jest fałszywe. Nonsensowność tej wersji wyeksponowały moje wypowiedzi z momentu 11:28 i 11:47. Wreszcie, w toku dalszej rozmowy, okazuje się, że to samo metro mnie nachodzi w toalecie, że to jest jakieś ich "regularne sprawdzanie". Również i to nie ma jednak sensu i jest nieusprawiedliwione; jak to, toaleta jest zajęta za pierwszym razem, przychodzą znowu np. pół godziny później ją myć – i co, jeśli znowu zajęta, to atak na człowieka w środku? Przecież w międzyczasie tamten zapewne już ubikację opuścił, była ona przez pewien czas pusta, po czym wszedł kolejny. Nie widać zatem żadnej wersji, która byłaby wiarygodna i przekonująca, jak tylko po prostu śledzenie i dokuczanie. W ramach komentarzu od siebie do tego materiału dowodowego mogę dodać, że przecież tylko ja tak mam, że niemalże co 3 przypadek skorzystania z toalety publicznej (tej dla niepełnosprawnych, bo można się w niej też podmyć) ostatnio tak się kończy (na co trochę ma wpływ wybór stacji metra, ale koniec końców wszędzie sięgają macki mafii stalkingowej i analogiczne, chamskie spaczenie personelu) – to, co mnie zdarza się seryjnie, innym bywającym tam zapewne w ogóle się nigdy nie zdarza.

Już wcześniej w tych ostatnich kilku miesiącach wielokrotnie, obok ww. problemów, przechodził obok mnie na terenie stacji Świętokrzyska personel metra, kobieta (zapewne nawet ta sama, co też przyczepiła się wspólnie z jakimś panem z obsługi na poniższym nagraniu). (Uwaga teraz na ewentualne fałszerstwa sondażowe – to potencjalnie bardzo potężny instrument manipulacji. [edit 2021-01-01: Swoistym odzewem na tę zapowiedź wydaje się być opublikowanie w większości mediów "w rocznicę Covid-19" (wg watykańskiej chronologii, patrz artykuł xp.pl) – a więc w dacie mogącej symbolizować oszustwo polityków (i jego konieczne konsekwencje) – sondażu... – rozwiń komentarz]) Zgłosiłem też już wcześniej skargę, patrz łącza poniżej:

A teraz incydent z 10.12.2020 br.:

Film nr 1 z godz. 17:45, wykonany zwykłym programem nagrywającym Androida (Aparat)
Film nr 2 z godz. 17:49, wykonany programem Background Video Recorder, który umożliwia nagrywanie filmów dłuższych niż 10 minut i przy tym nawet w warunkach zgaszonego ekranu

Stenogram tego incydentu z 10.12.2020 r. (moje wypowiedzi od myślnika):

[ Na filmie 1 widać dobijanie się i moje odpowiedzi. 0:00 – odp. (0:10) "Już się odzywam!"; 1:53 i 2:12 – odp. (2:13) "Co?". ]

7:06     [słychać przekręcanie zamka]
7:14     [kamera na pracowników metra stojących u drzwi]
7:14    – Przepraszam, dlaczego pan otwiera, jak osoba jest w środku? Jakim prawem?
7:18    [...]   [mężczyzna mamrocze, kobieta w mundurku Metra coś woła]
7:20    – Jakim prawem państwo otwieracie, jak ktoś jest w środku? To jest poniżające dla osoby, od której nie było wezwania.
7:25    [M] Całe drzwi były we krwi, mamy prawo otworzyć, bo nie wiemy, co się dzieje.   [Komentarz: tak bardzo "nie wiedzą", że aż wbili się po raz kolejny właśnie wtedy, gdy ja byłem w toalecie. Teoria o drzwiach całych we krwi jest ponadto idiotyczna, naiwna, ponieważ jak słychać na nagraniu i potem widać ani nic z nich nie ścierano, nie naciskano na przykład na nie myjąc je, ani też później takiego śladu też nie było. Z drugiej zaś strony skoro przyszli, to albo sami z siebie, np. za sprawą monitoringu, albo z wezwania. W dalszej części nagrania wyjaśnia się, że przychodzą poprzeszkadzać sami z siebie.]   Całe drzwi były we krwi   [Komentarz: nagle? A co z monitoringiem na żywo? Skoro nie wzywa i nie widzi żadnego problemu, jakichś przestępstw, to po co te najścia?], [...], mamy prawo wchodzić, "bo" nie wiemy, co się dzieje.   [Komentarz: pierwszy i podstawowy obowiązek każdego woźnego obsługującego toalety – dokładnie wiedzieć, co się dzieje w każdej w środku w każdym poszczególnym momencie.]
7:32    – Nie... Nie, jeżeli ktoś tutaj jest rozebrany, no, to państwo będziecie go podglądać? 
7:36    [...] Trzeba było się chociaż odezwać.
7:39    – Ja się odezwałem kilka razy, jak ktoś tu się dobijał.
7:42    Ja tego nie słyszałam.
7:44    – No to proszę ucho przykładać, jeżeli pani... Nie będę wrzeszczał na całe...
7:46    Proszę założyć maskę, jak pan do nas rozmawia, najpierw.
7:49    – Tak, maskę założę... A ja bym proponował też trochę kultury, bo naprawdę państwo będziecie wchodzić, a tutaj ludzie będą kompletnie rozebrani i w pozycji, że nic nie mogą na to poradzić.
8:00    [M] Ja wiedziałem, że, wiesz, jakiś świr jest.   [Generalnie przecież rzadki przypadek, natomiast w moim przypadku rzeczywiście są zaburzenia psychiczne od dźwięku (polecam np. wpis z 28/02/2014, gdzie dźwięk ten jest nawet pokazany, trochę wyszczególniony). Odnośnie tematu psychiatrycznego patrz też wpis na blogu np. z 03/08/2012]
8:02    My znamy różne przypadki niestety.
8:04    – Nie słyszę, bo ten pan mówi.
8:06    Albo marki.   [Komentarz: no proszę – jacy obrotni, skontaktowani i mocni w tych sprawach gospodarczych. "My znamy różne marki". Z wizerunkiem społecznym na pewno nie będą mieć problemu od takich wyskoków...]
8:08    – Co, z maską?...
8:09    Nie; chodzi o to, że mamy tutaj różne przypadki w metrze. Jeżeli ktoś tak długo czeka...
8:14    – Nie, no ktoś tutaj czekał 10 minut, proszę pani.
8:17    No?
8:17    – Przyszedł po 5 minutach, jak ja wszedłem, i poczekał 10 minut.
8:20    Znowu do mnie dzwoni, że nikt się nie odzywa.
8:23    – Ja mu się odzywam i to nie jest żaden [problem]...
8:25    [M] [...]
8:28    – Tak, ja się odzywałem, mam to nagrane. Mam nagranie wideo i będzie dla państwa prezentowane. Mam nadzieję, że to jest ostatni raz, bo nie pierwszy raz ktoś się na mnie rzuca, jak ja wchodzę do toalety.
8:35    Proszę słuchać i nie zajmować toalety przez pół godziny, dobrze?
8:38    – Nie pół godziny, ja tu byłem 10 minut!
8:40    No mamy świadka, że jednak trochę więcej.
8:42    – Ja tu byłem 10 minut. Przyszedłem, po 5 minutach ktoś się dobija, ja mu odpowiadam. Wszystko jest nagrane na wideo, jak ja mu odpowiadam i jak on się dobija. Nawet w tej chwili to się nagrywa. O, proszę, recording video. I 10 minut jeszcze postał i wzywa na mnie straż. No kto to słyszał! Już nie pierwszy raz, ja zgłosiłem skargę przez 19115; warszawa19115.pl.
9:03    [...]
9:11Zgłosiłem 10 dni temu rzędu skargę, oni podobno ją przekazali do Metra Warszawskiego, no i teraz kolejna sytuacja. No, ja mam nadzieję, że tak nie będzie, że ilekroć ja gdzieś pójdę, to się na mnie rzucają ludzie. Ja się po prostu boję. Pani widzi, że to są jakieś kryminalne zjawiska.
9:23    Bardzo proszę się po prostu odzywać.
9:26    – Tu są kryminalne zjawiska, [toteż] ja się boję ludzi w normalnych toaletach.
9:27    Niech pan mówi, że wszystko jest w porządku, dobrze? Bo my cię wyprosimy [...]
9:31    – Ale ja mu odpowiadam, tylko on złośliwie przecież... To nie jest tak, że raz na rok się zdarzy taka sytuacja, że przyszedł ktoś nienormalny, tylko ilekroć ja korzystam z toalety, to ktoś się rzuca. Ja to będę sukcesywnie nagrywał, ale jedną skargę sprzed 10 dni Metro Warszawskie już ma, bo podobno przekazali z tego 19115 nr[u].
9:47    Proszę po prostu zaczekać.
9:50    – Naprawdę się odzywam i nie jest to moja wina.
9:56    – To ci państwo wezwali?
10:00   Nie.
10:01   – Aha.
10:02   To proszę następnym razem...   [Komentarz: chyba znowu o tym Obowiązku Podtrzymywania Kontaktu Słownego (OPKS) – bardzo podstawowa to, jak widać, funkcja osoby siedzącej w toalecie. Jej brak może skutkować poważnymi ingerencjami w dobra osobiste.]
10:03   – Ale ja się odzywam!
10:05   Ale to...
10:06   – Ale to co, mam zupełnie wrzeszczeć na cały...
10:07   Nie! Chodzi o to, że jeżeli pan się cały czas dobija, to może pan chyba na chwilę otworzyć drzwi i powiedzieć "Wszystko jest w porządku", tak?   [Komentarz: wraca temat Troski. I sumiennej pani sprzątaczki.]
10:14   – No nie mogę. No niekoniecznie. Jak jestem na sedesie, no to nie mogę.
10:16   No ile można być na sedesie – pół godziny?
10:18   – Nie; 15 minut jestem w toalecie i po 5 minutach, ilekroć ja korzystam, przychodzi jakiś matołek i zaczyna walić w to tak, że nie wiem, jakby...
10:26   Nie matołek, tylko pracownik, który przyszedł posprzątać albo inny pasażer, który przyszedł do toalety.   [Komentarz: w tym momencie głos pani z obsługi był taki bardzo usprawiedliwiający, robiący mi wyrzuty i wykazujący pełne zrozumienie dla zachowania polegającego na waleniu z całej siły w drzwi toalety dla niepełnosprawnych, która akurat trafiła się zamknięta.]
10:30   – Ale proszę mi powiedzieć: czy to ja się źle zachowuję, czy raczej bardzo dziwnie się zachowuje osoba... Nie wiem, dlaczego ten pan tu stoi. Chyba on wezwał.
10:40   Bo sobie stoi, no.
10:42   – Wezwał i się patrzy. No to on widocznie państwa wezwał. Kto tutaj się źle zachowuje: czy człowiek, który wchodzi i zaczyna walić i żądać jakiejś odpowiedzi, czy raczej normalna osoba, która skorzystała?
10:50   Chodzi o to, że różne rzeczy dzieją się w toaletach.
10:53   – Tak. No, ale co to jest, że ktoś się... wali w drzwi z całej siły i żąda odpowiedzi...
10:59   No, bo chcemy wiedzieć, czy nikomu się tam nic nie stało, czy nie zemdlał, czy nie jest pijany, czy nie umarł, czy nie trzeba [...]
11:05   – Ale dlaczego ktoś chce [się] tego [do]wiedzieć? Dlaczego ktoś chce...
11:09   To jest teren taki, że za niego odpowiadamy, tak?
11:11   – Słucham?
11:12   To jest teren stacji metra i odpowiadamy za ten teren.
11:15   – No ale to państwo.
11:16   No "państwo", [...]
11:17   – To co, to państwo mnie śledzicie, czy ja się dobrze czuję w toalecie?
11:19   Nie, nie śledzimy, ale jeżeli wszedł pan i pan przez pół godziny się nie odzywa...
11:22   – Nie, ten pan nie stał tu pół godziny. Możecie państwo na kamerach sprawdzić.
11:26   [teraz do akcji wkracza państwowy "sąd najwyższy":]   Mamy prawo podejrzewać, że coś się złego tam dzieje.
11:28   – Nie; możecie państwo sprawdzić na kamerach: nie stoję pół godziny. A... no a sekundkę, sekundkę. Nawet gdybym stał pół godziny, to tu jakiś jest bardzo dziwny i złośliwy przypadek, jeśli ktoś tutaj te pół godziny by przestał pod tymi drzwiami i dokładnie miał wynik na swoim zegarku, że "o kurczę, aż pół godziny zajęte". No...   [Rozmówczyni z MW wchodzi w słowo.]   Ale sekundkę, sekundkę!
11:46   Nie, proszę mi dać...!
11:47   – Nie, jeszcze ostatnie zdanie! Ostatnie zdanie. Kto normalny przychodzi i, jeśli są zamknięte drzwi, to czeka aż pół godziny pod nimi?!
11:56   Może... czeka... i wraca tu jakiś czas...
11:59   – Pół godziny pod drzwiami ktoś czeka?!
12:01   Nie, sprawdzamy co jakiś czas po prostu.
12:04   – A, państwo, sami sprawdzacie?
12:06   Tak. Sprawdzamy.
12:07   – Czyli to państwo zrobiliście tę akcję?
12:08   No jaką opcję! Sprawdzamy, czy nikomu nic się nie stało w toalecie. To jest chyba normalne.
12:12   – Aha, państwo mnie nawiedzacie w toalecie. Sami z siebie.
12:14   Nie, nie nawiedzamy pana w toalecie. Sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku. Bo różne rzeczy się zdarzają.
12:18Sami z siebie, tak?
12:20   Tak.
12:20   – Aha. Czyli to nie wezwał jakiś tam człowiek, tylko po prostu przyszło Metro mnie w toalecie, no, sprawdzić.
12:24   Tak. Metro przyszło pana w toalecie sprawdzać.
12:26   [M] Tak, proszę pana...
12:27   – I podglądać.
12:28   [M] ...bo tutaj bezdomni przesiadują i te łazienki są cały czas zamknięte. Po prostu normalna osoba nie może wejść do łazienki, bo w środku jest bezdomny.
12:37   – Proszę pana, jak...?? Ja mam ciągle otwierać, jak wchodzę, bo mnie zaraz będą się ludzie dobijać z całej siły...? No co to jest, bo ja chyba nie rozumiem... Z całej siły walić [w drzwi] na człowieka?... Jak on jest rozebrany i siedzi w toalecie, [wtedy] ma się pokazywać?...   [por. wypowiedź 10:07]   "Proszę, tutaj mój tyłek, a tu papier toaletowy"?...
12:51   Oj nie przesadza pan.
12:52   [M] Nie widzimy, żeby pan był niepełnosprawny.
12:55   – Słucham?
12:56   [M] Ja nie widzę, żeby pan był niepełnosprawny.
12:58   – Dobrze, ja może mam jakieś orzeczenie przy sobie, to jest mniejsza z tym.
13:02   [M] Nie...
13:03   – Jeżeli ja się spotykam z takim zachowaniem, że ja się czuję zagrożony, bo ludzie walą i za mną chodzą, jak tylko tam wejdę...
13:10   [M] Proszę pana...
13:10   – Sekundkę! Nie pierwszy raz.
13:11   [M] Proszę się odezwać.
13;13   – ...to ja się mogę bać normalnej toalety tym bardziej. Bo mi wejdzie ktoś i z nożem na przykład się na mnie będzie rzucał. A tutaj przynajmniej nie ma otoczenia.
13:20   [M] [...] czegoś takiego się nie stanie.
13:27   – Natomiast państwo niepotrzebnie, skoro widzicie, że tu ktoś wszedł i był zaledwie 15 minut, jak widać na kamerach, to niepotrzebnie go nawiedzacie.
13:35   Dobra. Idę.


Moja sugestia co do "bezpośrednich przyczyn" tego natarcia: uruchomiła je trwająca wiele minut tortura dźwiękowa. A jeśli nie, to śledzący mnie ludzie od monitoringu (tj. zapewne personel z różnych pawilonów). Tortura dźwiękowa przecież bywa w metrze i wtedy, gdy kręcę się obok na ulicy.

Jeszcze ciekawostka: w dniu tego incydentu i nagrania w mediach przemówił (tj. został opublikowany) Trzaskowski, oczywiście związek z tą sprawą jest "co najwyżej" (jedynie) aluzyjny – oto odnośny news: "Trzaskowski: Ziobro jest mocny w gębie. Jak trzeba podjąć decyzję – »miękiszon«". Mówił m. in. o, uwaga, wzywaniu czołowych polityków przez komendę Policji (np. prezydenta Dudy). Zestawienie tego tematu i tematu Prokuratora Generalnego wydaje się dosyć znamienne, jeśli chodzi o kwestię podstaw do podejrzeń o bycie zamieszanym w ww. sytuację przez prezydenta Warszawy (oferowanego też jako prezydent Polski) Trzaskowskiego. Tego samego dnia, ok. godz. 20:00, w wiadomościach Google wyświetlających się w telefonach komórkowych, tych z ekranem dotykowym i systemem Android, opublikowano taki oto (nawet może bardziej znamienny) artykuł Telewizji Polskiej, a ściślej &ndash: TVP Info: "Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski chce współpracy z »niezależnymi« dziennikarzami". No comments. Nota bene na spotkaniach z wyborcami (kompletnie cenzurowanych – brak swobody mówienia nawet w superistotnym temacie dźwięków, który wszystkim utrudniał słuchanie prezydenta) jego ulubionym, kluczowym tematem była, właśnie ze złą polityką personalną i dostępnością przestępców w różnych urzędach, na których potem można budować politykę, sprawa "gospodarki odpadami". Może to jakaś ukryta prawda o partii PO, aluzja do niej.

edit 2021-06-20: Kolejny taki napad w metrze, tym razem pozornie "oddolny" (obsługa nie grała tu istotnej roli): www.youtube.com/watch?v=zuPr3zqcUCo (dodatkowo koleś 3 razy uderzał mnie po twarzy; wersja MP4 jest tutaj). Myślę, że to ważne, że Metro Warszawskie jest zamieszane w takie ataki, stąd też proszę nie mieć mi za złe, że ten wpis był "mało estetyczny" czy "niegustowny".

(23:16)

15. grudnia 2020 r.

Skąd sprawa Nawalnego (znanego ze straty milionów na przegranym procesie oraz charakterystycznego, trochę ze mną kojarzącego się nazwiska)? Odpowiadam

Muszę tu nadmienić, by nikt mi później nie zarzucał nierzetelności i związanej z nią ogólnej niewiarygodności (albo np. zupełnego lekceważenia czytelników bloga), że na przestrzeni ostatnich 3 lat, a zwłaszcza przez ostatni rok i 5 miesięcy, nagonka przeciwko mnie rozszerzyła się o dodatkowe pole walki i znęcenia się, jakim jest zatruwanie żywności w celu powodowania problemów jelitowych. Częściowo problem ten jest opisany w odpowiednim artykule w portalu xp.pl (i jeszcze w drugim do pary, który tam można znaleźć): w zakresie, w jakim dotyczy podrzucania do niektórych sklepów (o wysokim prawdopodobieństwie, że ja z nich skorzystam), podtrutych pewnych produktów, zwłaszcza tanich odpowiedników np. chipsów czy chleba (produkty marki "sklep spożywczy"), jak również napoi energetyzujących. Ponadto dotyczył też od wspomnianego wyżej czasu, tj. aż od 3 lat, wody z kranu (klejące się i trudne do rozbicia spore bombelki w herbacie, po czym skręcanie w jelicie, potrzeba szybkiego wypróżnienia się koniecznie jeszcze tego samego dnia, bo jest napór na to, spora ilość gazów w jelicie), przy czym dosyć szybko (już w 2017 r.) to odkryłem i zacząłem stosować wodę (i inne produkty) kupowane w losowym sklepie z terenu całej Warszawy (przy czym, rzecz jasna, z powodu włamań do procesora losowanie musi odbywać się zwykłą kostką do gry, a ufać nie można nawet kalkulatorowi – bodajże nie tylko komputerowemu, bo robić machlojki potrafi bodajże nawet kalkulator prymitywny: był niegdyś w 2017-2018 r. taki przypadek, bardzo wyraźnie mi zaprezentowany podstawionym samochodem w przeddzień, choć tu już może wchodzę na teren, na którym łatwo o niedowierzanie czytelnika).

Co do wody z kranu to zapewniam, że tego typu przekręty, co jej podtruwanie, są współczesnym władzom politycznym (zwłaszcza w Polsce) najprawdopodobniej dobrze znane, nie tylko zresztą z przyczyn związanych z ochroną VIP-ów; wodę można zatruć, pompką w bliższym czy dalszym sąsiedztwie, ba, sączyć się trująca (tj. w tym przypadku: przeczyszczająca) substancja może cały dzień, a idealnym wręcz miejscem do zorganizowania tego jest pokój dla agenta w danym bloku, nadzorowany przez spółdzielnię mieszkaniową. W moim przypadku w mieszkaniu z 2017-2018 r. przy ul. Pereca widziałem raz nawet od zewnątrz takie mieszkanie (czy raczej jego okolicę), któremu w mojej obecności kurier transportował windą zamówienie internetowe składające się m. in. z jakiegoś produktu z członem "Medi" w nazwie czy na opakowaniu: było położone bodajże 2 piętra nade mną. Chyba dla dodatkowego potwierdzenia, że to nie żaden przysłowiowy "pic na wodę", podstawiano mi też już wcześniej nie jeden raz, lecz łącznie mnóstwo razy, w ramach codziennego stalkingu także i wozy z napisem "Uber eats" ["jedzenia (dla) Ubera" – skojarzenie ze mną powstaje przez skojarzenie nazwiska Niżyński i Nietzsche, aczkolwiek nie przesadzałbym z akcentowaniem tej ich zależności, bo i inne czynniki tu grały rolę, w tym zapewne założenie miasta Niżnyj Nowgorod, nazwa rzeki Nieszawa, nazwa wczesnośredniowiecznego księstwa na terenie Słowacji ("Księstwo Nitrzańskie"; patrz też historia postawienia pierwszego kościoła na tamtych terenach, też poniekąd ze sprawą "antychrysta z Sybilli" się kojarząca, oraz nazwa słowackiego wielkiego bardzo starego kompleksu zamkowego z listy UNESCO: Zamek Spiski) czy nazwisko faraona nomen omen kuszyckiego: Pianchi; dokładnie wyjaśnię te wszystkie spiski w specjalnej książce o tej religijno-politycznej tematyce – tu na blogu są dostępne jedynie drobne i bardzo niepełne przymiarki, w dodatku porozsiewane po różnych tekstach]. Co więcej, przynajmniej aż ze 2 razy w czasie mego mieszkania tam [okolice Ronda ONZ; jeździ tam autobus 174 i jest też blisko we wszystkie ważne miejsca: poczta całodobowa, Sąd Okręgowy, ponadto główny warszawski dworzec obok ulicy nomen omen Chałubińskiego...], a mianowicie w poprzednim mieszkaniu też w tej okolicy (ojciec ówczesnego wynajmującego z 2017 r. to podobno hydraulik...), zdarzyło się wypadnięcie z prysznica jego dziurkowanej końcówki podczas mego mycia się, w agresywnych skokowych – jak gdyby zewnętrznego pochodzenia – atakach zwiększonego ciśnienia. Ktoś widocznie na bieżąco podsłuchiwał i to spowodował. Podtruwanie wody w tamtym czasie nie było aż tak dotkliwe, bo szybko się połapałem w tym procederze i zacząłem nie ufać wodzie innej niż kupowana, i to często w specjalnie losowanym sklepie, natomiast zyskało ono na znaczeniu w okresie od ok. sierpnia 2019 r. do powiedzmy kilku dni temu, kiedy to będąc na mieście w Warszawie niemal codziennie czy co drugi dzień korzystałem z wody dawanej za darmo w marketach Żabka (wprawdzie różnych marketach, ale niektóre z nich odwiedzałem często, a inne rzadko lub wręcz jednorazowo). Jak się okazuje, i taka woda potrafi być podtruta, jest to nawet standard, a pracownicy potrafią okazywać swą znajomość tematu. Przykładowo, gdy przyszedłem kilka dni temu do Żabki położonej w okolicach Dworca Centralnego, właśnie wtedy młody pracownik (zapewne student), poznawszy widocznie na podstawie dźwięku, że to ja przychodzę, oraz może zmówiony z TV zaczął wymieniać wodę w automacie do kawy. Również poszedłszy wtedy do innej Żabki w tamtej okolicy miałem wrażenie, że pracownica coś słyszała o procederze zatruwanej wody, choć przeczyła, że akurat tam taka jest. Bardzo możliwe, że w proceder są zamieszani producenci wody, gdyż takie lokale Żabki mogą w ogóle nie mieć dostępu do wodociągu. Widziałem też raz specjalne bodajże sceny w mojej obecności w galerii handlowej Warszawa Wileńska, w której często pobierałem kawę z automatów bankowych: jak będąc w zasięgu mego wzroku rozpakowywano w banku zgrzewkę wody, przy pomocy której napełniono ekspres. W kontekście istnienia omawianego tu problemu miało to wydźwięk aluzyjny. Sam fakt, że w każdym niemal banku istnieje ekspres do kawy i że klienci mogą sobie z niego brać kawę, z czego swego czasu nawet chętnie (za przyzwoleniem personelu) korzystałem w czasie przemieszczania się po Warszawie (w II poł. 2019 r.), też pewnie nie jest przypadkowy względem tego całego skandalu.

Sprawa podtruwania wody (w której podejrzenia padają, obok niektórych ośrodków blokowych w miejscach często przeze mnie objeżdżanych, także przede wszystkim na bliskie okolice Metra Warszawskiego lub co najmniej jego głównych śródmiejskich stacji) wskazuje na to, jak stary jest być może plan w tym temacie. To chyba wręcz pokłosie jakiejś "tradycji kilku papieży". Abstrahując tu już od dywagacji na temat roli słowa "tyłek" w doborze nazwy ośrodka charytatywnego z żywnością dla ubogich "Tylko" [projekt Caritasu Archidiecezji Warszawskiej, czyli instytucji kościelnej: jadłodajnia założona w ostatnich dziesięcioleciach być może za pontyfikatu Jana Pawła II, sąsiaduje ona z ulicą nomen omen Wyszyńskiego, co pokazuje, gdzie papieże zapewne w ramach swej złośliwości pod moim adresem widzą moje miejsce; z kolei inny ośrodek założono jak gdyby uprzedzając o tym podprogowo Nietzschego, który w oparciu o to umieścił odpowiedni rozdział w Tako rzecze Zaratustra], w przypadku Żabek kwestia ta ma to do siebie, że za sprawą podpowiedzi spikerskich w pewnym momencie mego życia kilka lat temu dostrzegłem, że gdzieniegdzie – tj. zwłaszcza w restauracjach i w Żabkach z usługą "Żabka cafe" – łatwo dostać od sprzedawcy (do własnego kubka) wrzątek nawet za darmo, z czego zacząłem regularnie korzystać dla wygodnego zaparzenia sobie kawy na mieście. Tymczasem zaś we wczesnym mym dzieciństwie miała miejsce dosyć znamienna-pamiętna sytuacja, że gdy pewnego razu TIR rozwoził Pepsi po mojej ówczesnej okolicy na Bemowie, za namową kolegi (dziwnie "przekonanego", że takie TIR-y rozdają za darmo Pepsi dzieciom) spytałem kierowcy, czy mogę sobie wziąć jedną Pepsi, na co ten "oczywiście" odmówił. Starym złym tematem, chyba niemalże 10-15 już lat mającym, czyli starszym nawet niż kwestia stalkingu przeciwko mnie ze strony odpowiednio wystylizowanych-skoordynowanych mas ludzkich (i przy tym problemem wprawdzie dosyć rozpowszechnionym, ale nie wszędobylskim), jest także podtruwanie mi pizzy środkiem powodującym potrzebę wypróżnienia się jeszcze tego samego dnia (bo inaczej po prostu uciska). Pizze oczywiście zawsze jadłem od święta, a przy tym znalazłem sobie takie restauracje, w których problem ten praktycznie nie istniał, tym niemniej uprzednio na przestrzeni lat wiele razy mi się zdarzył. Zdarzyło się to w sumie wiele razy, przynajmniej kilkanaście, a może dziesiątki, przez co aż tłumaczyłem to sobie, za sprawą telewizyjnych podobno spikerów podprogowo-torturowych, teorią, że "tak działa ser smażony", jest to jednakże jak później się zorientowałem wierutna bzdura: można zjeść całą średnią pizzę i w ogóle nie mieć takiego problemu. To, że może być lepiej, zweryfikowałem w odpowiednich pizzeriach na mieście (o sprawdzonej reputacji) już wiele wiele razy, aczkolwiek powtórzę, że problemy wspomnianego rodzaju (jakkolwiek bez nagazowania, to tak czy inaczej z potrzebą szybkiego wypróżnienia się i parciem w tym kierunku) zdarzały się sporadycznie (zapewne najwyżej raz na miesiąc, a nawet rzadziej) na pewno co najmniej od roku 2011 (czasy rządów Tuska), a właściwie to mój ww. przesąd trwał już raczej od r. ok. 2006, kiedy to rządziła koalicja PiS-Samoobrona-LPR. Być może rozpoznawano mnie po szczególnie jasnych włosach albinosa albo też po prostu jadałem pizze w kilku dobrze znanych operatorom podsłuchu miejscach, które z tej racji specjalnie ustawiono. Nie było to jakieś szczególnie istotne w moim życiu i ta konieczność wypróżnienia się wieczorem, "bo inaczej ciężko będzie wytrzymać", nie odstręczała mnie od tego rodzaju posiłków.

Obecnie poznawszy się już ostatecznie na tym przekręcie, zwłaszcza co do zatrutej wody, zaczynam korzystać z własnego czajnika oraz ogólnodostępnych wód kupowanych w marketach lub pobieranych w ujęciach wody oligoceńskiej.   [edit 2020-12-28: Świeżo odkrytym przeze mnie przestępstwem jest fakt podtruwania wody, która leje się z kranów na centralnym rynku Legionowa, chyba zresztą specjalnie dla mnie tam umieszczonych i wyeksponowanych. Na mapach Google punkt ten oznaczony został, przez zapewne władze, jako "ujęcie wody oligoceńskiej", ale w rzeczywistości jest to najprawdopodobniej – co większość mieszkańców zapewne zaskoczy – zwykła kranówka. Z biegiem dni (brałem stamtąd już kilka razy) zaczęła się robić coraz bardziej podtruta (aż nawet kolorystycznie inna: biaława, z powodu coraz większej liczby mikrobąbelków... paskudztwo). Najprawdopodobniej gdzieś w bardzo pobliskim budynku zamontowali pompkę przy rurze i wymieniają bandyckie włady.]

Kolejną jeszcze sprawą w ramach tego tematu (ale tu już wchodzimy na temat artykułowy z xp.pl, czyli temat ewentualnej-prawdopodobnej nierzetelności firm spożywczych) jest jak mniemam podtruwanie chleba: odkryte przeze mnie w późnym 2019 r. i przejawiające się też tym, że gdy chleba wcale nie jadłem, było z jelitami dosyć dobrze, a gdy pozwalałem sobie zjeść np. aż ze 2 bochenki dziennie (nomen omen produkcji firmy Putka – dziwnie "trafnie" mi się to kojarzy ze słowem hiszp. puta), występowała niemalże tragedia pod względem nagazowania. Jest to jednakże temat nie potwierdzony aż tak dobrze (musiałbym przejrzeć swe różne zapiski) z uwagi na to, że nie mam w tej chwili pamięciowo pewności, czy aby w przypadkach, gdy nie piłem kawy, też on występował. Z tego, co pamiętam, tak, ale dla lepszego przekonania musiałbym przejrzeć swe zapiski na ten temat, które sporządzałem – nie po to one są, by je potem przy najważniejszych formalnych oświadczeniach pomijać.

(22:04)

24. lutego 2019 r.

Parę słów prawdy o mnie i o tym, dlaczego Kaczyński i PiS tak się boją afery o TVP także z przyczyn personalnych. PiS-em kieruje prawdopodobnie syn oszustów – robiący Polaków w konia zapewne nawet świadomie

[Zwinięty z uwagi na OGROMNE znaczenie (dla Polski, dla losów wolności politycznej w naszym kraju i dla mnie osobiście) kolejnego wpisu: tego o sądach – nie chciałbym, by uszedł on uwadze! ABY POKAZAĆ WPIS NINIEJSZY, KLIKNIJ TUTAJ]

edit 2019-04-10: W treści powyższego wpisu można odnaleźć też cenne wskazówki na temat tego, że w istocie fakt, iż Trybunał Konstytucyjny zrobił z prezydenta pana od umarzania postępowań policyjnych, dowolnie wg jego uznania, jest przejawem od dawna planowanego przez papieża spisku korupcyjno-kryminalnego (obejmującego też stałe comiesięczne łapówki dodawane do pensji sędziom, zresztą patrz artykuł xp.pl). Na ten temat dodałem też ostatnio coś nowego ze zdjęciem na forum (porównaj: duża wstawka na szarym tle pod wpisem "Zeznania i dowody" z 15.06.2016), a polecam też ogólnie informacje na liście ofiar przy nazwisku Kotarbińskiego. O to, jak można się domyślić, chodzi w tych pomysłach co do szerokich uprawnień prezydenta: "wy, władza wykonawcza bądźcie sobie ponad prawem; w zamian za to nam, władzy sądowniczej, nie zrobicie nic złego za te nasze przestępstwa" (np. skarbowe). Co znamienne, w orzeczeniu Sądu Najwyższego III KZP 4/17 w uzasadnieniu wytknięto nawet pojedyncze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które, idąc w przeciwną stronę, stwierdzało, że prawo łaski dotyczy tylko skazanych prawomocnie, a zatem niemożliwe jest umarzanie przy jego pomocy śledztw ani jakieś generalne wybawianie od odpowiedzialności, tylko zawsze akt wobec pojedynczej skazanej prawomocnie osoby. Orzeczenie to przytacza Sąd Najwyższy na s. 18 uzasadnienia III KZP 4/17. Chyba tylko po to dano sprawę takiemu sędziemu i pozwolono na takie orzeczenie, by wydawało się, że ten spisek jest nowy, dzięki czemu można będzie się wykręcać od zarzutów o kryminalnym układzie poprzez wskazywanie na istniejące od dawna poglądy niektórych profesorów. Tymczasem same te poglądy też były częścią spisku, bo generalnie wtrącanie się Watykanu do polskiej polityki to sprawa bardzo stara, sięgająca zarania II RP. I równie stare są zapewne pomysły, by robić z tego prawo rządzących (niech sobie w ogóle będą ateistami, wiara to dla ludu potrzebna, żeby był porządek społeczny...) i by robić z tego tradycyjne dobrze znane i ugruntowane w "powszechnie akceptowanej tradycji" rozwiązanie prawne. W każdym razie obecnie za sprawą wyroku Dz.U. 2018 poz. 1387 Kodeks postępowania karnego jest pomazany uwagami Trybunału Konstytucyjnego, że "przepisy o umarzaniu postępowania" (w jakiejkolwiek przecież fazie, bo to tak samo dotyczy śledztwa, jak i fazy sądowej) "trzeba tak rozumieć, że gdy prezydent wydaje akt łaski, to jest umorzenie [i nikt tego nie może oceniać]". Oznacza to, że najwyższe instytucje sądownicze (w tym ten jawnie dobrany przez polityków Trybunał Konstytucyjny, wybierany przecież przez Sejm: stąd osoby takie, jak Piotr TU-LEJA [jak ta firma ubezpieczeniowa: UNIQA TU S.A... patrz też w poprzednim wpisie info o pedofilii, bo są też te skojarzenia z ręką zwiniętą w tulejkę] czy człowiek z Instytutu Pamięci Narodowej [jak gdyby "instytutu służenia papieżowi w myśl 1000-letniej tradycji i dziedzictwa katolicyzmu"] Leon Kieres...) obecnieco szykowano zapewne (jak pokazują dowody wytknięte w tekście wskazywanym powyżej przez link "przy nazwisku Kotarbińskiego") od lat, wybierając odpowiednich ludzi, np. takich z istniejącą już (tylko nieopracowaną policyjno-sądownie) historią kryminalną – przyjęły na siebie zadanie transformacji naszego ustroju: od dobrego, uczciwego i demokratycznego systemu państwa prawa i takiej koncepcji państwa , do systemu korupcyjno-kryminalnego. W którym władza wykonawcza tak na dobrą sprawę ma i ustawodawczą, i sądowniczą pod sobą, może sobie je nawet "olewać", jeśli jest zgrana (prezydent i rząd), a to za sprawą "tak wiele uchylającej łaski prezydenckiej". Jeśli do tego przestępstwa wywiedzie się z oficjalnych organów rządowych do ludzi bez stanowisk centralnych, np. do jakiejś telewizji, do krewnych premiera itd., to powstaje zupełne bandyckie eldorado, bo i Trybunał Stanu bynajmniej nie grozi (i tak przecież jest ciężko tam ruszyć sprawę, gdy nie ma zwykłego pospolitego śledztwa; przecież sprawy rodzić się powinny na dole, a politycy wcale tak bardzo się dziennikarzami nie przejmują, chyba że tymi największymi spółkami typu telewizje). W myśl tego systemu władza wykonawcza nie tylko rozdziela pieniądze, co już daje jej gigantyczną przewagę i potencjalnie rzesze oddanych ludzi (faktyczna kontrola kont budżetowych przez Ministra Finansów), bo ludzi często da się kupić, ale też umarza tak postępowania policyjne, jak i sądowe, a ustawami w takim przypadku nawet nie trzeba się krępować z wyjątkiem działań oficjalnych (prawda? no, może sam prezydent to powinien się krępować, w działalności oficjalnej, bo trafi pod Trybunał Stanu, ale można mieć usłużne instytucje kryminalne, różne hasające sobie hordy kryminalne słuchające zaprzyjaźnionych ośrodków bandyckich, o wspólnych z politykami celach, i wtedy nie ma na to mocnych; nawet mogą być dowolnie skryminalizowane, pod warunkiem poparcia prezydenta, co w praktyce oznacza wyemancypowanie się rządu z funkcji realizatora prawa, tego, który zapewnia brak łamania prawa), bo i tak ważniejsza od ustaw będzie łaska, czyli, powtórzę, zarówno władzę ustawodawczą, jak i sądowniczą, ma taka władza wykonawcza pod sobą: w nosie z nimi, przeciwnie, jeszcze niech nas słuchają (to już najbardziej haniebne; takie naruszenie równowagi występuje względem władzy sądowniczej, bo podobno miałaby umarzać postępowania). Tak to by wyglądało wedle poglądów TK. Strachu tutaj nie ma żadnego, on nie będzie powstrzymywał przed łamaniem prawa, skoro łaska wszystko znosi i likwiduje śledztwa (nawet taka "z szuflady", sprzed 20 lat i od prezydenta już dawno nieżyjącego, która nigdy nawet nie wiadomo, czy istniała: możńa by przecież sfałszować dokument), a poza tym są "instytucje teoretycznie pozarządowe" (patrz: tak zwana telewizja), zupełnie potajemnie działające, zajmujące się też fałszowaniem wyborów, zabijaniem do woli itd. (w sprawie tego ostatniego można znaleźć przykłady na portalu xp.pl, tylko po prostu nikt nie ma czasu tego śledzić w mass mediach i opracowywać, a potem wytykać, że dany incydent był w istocie planowym morderstwem wspólnie z mediami urządzonym). W takich warunkach oczywiście liczy się przede wszystkim "główny herszt", jeśli ktoś chce pozostać przy życiu (zaś wielkie moce władzy wykonawczej sprawiają, że jest ona jego nadzorcą). A zatem: jest wielkie niebezpieczeństwo i praktycznie nieuchronność, w takich warunkach, zupełnego wyemancypowania się władzy wykonawczej z ograniczeń (w kwestii tego, co ważne, oraz jej relacji do pozostałych 2 władz) i do tego właśnie to prowadzi. Główny herszt, nieformalnie przecież tylko nadzorowany przez rząd z prezydentem, może wygrażać sądom i wygrażać posłom. Może mordować konkurentów do władzy, wszelkie tak zwane "możnowładztwo" przez to można skutecznie zastraszać (w dzisiejszych warunkach i tak wystarczą do tego widma spraw karnoskarbowych). Kto w ogóle w takich warunkach, gdyby prezydent mógł wszystko umorzyć, w tym fałszowanie wyborów i zabijanie, mógłby zagwarantować uczciwe i demokratyczne wybory (a nie ewolucję w stronę tzw. Białorusi)? Może Sąd Najwyższy, ale niestety w warunkach panoszącej się po najróżniejszych instytucjach korupcji i tak wszystko zależy od rządu, od tego, czy prokurator wchodzi itd., toteż dominacja i supremacja władzy wykonawczej jest w takim układzie po prostu przygniatająca. Co jest najzupełniej i rażąco sprzeczne z art. 10 Konstytucji (kolejnym zaś jeszcze, osobnym zupełnie kompromitującym problemem jest naruszanie, przez takie "umorzenia", niezależności władzy sądowniczej (jest ona zagwarantowana m. in. w tzw. prawie do sądu zaliczanym do doskonale znanych praw człowieka, a także w art. 173 Konstytucji; to taki równoległy obowiązek dla prezydenta, nie naruszać tej niezawisłości, choć Trybunał próbuje lansować błędną prawnie teorię o wyemancypowaniu prezydenta ze wszelkich równoległych obowiązków, co jest najzupełniej sprzeczne z zasadami wykładni prawa, a nawet samą istotą republiki): ta niezależność władzy sądowniczej jest naruszana, bo w takiej sytuacji los postępowania sądowego w sprawie określonych uczynków lub określonej sytuacji staje się podyktowany nie samymi przepisami prawnymi (które mają być realizowane) oraz zapatrywaniami sędziego, ale także widzimisię polityka, co jest najzupełniej sprzeczne z istotą niezawisłości, niepodlegania nikomu, niezależności. Na koniec trzeba tu wytknąć jeszcze jedno. Trybunał Stanu nie jest dostatecznym zabezpieczeniem przed przestępstwami na szczeblu rządu. Potrzebna jest jeszcze Policja, a i tak nieraz może się nie udać doprowadzenie odpowiedzialności aż na szczebel rządu (przez pośrednictwo wszystkich niższych szczebli, w tym np. urzędnika i przedsiębiorcy). Rozmowy służące zorganizowaniu przestępczości to często rozmowy 1-na-1, np. telefoniczne lub przez komunikator internetowy, w dodatku może istnieć problem braku pewności, czy to na pewno ta sama osoba po drugiej stronie rozmawiała (zwłaszcza w przypadku narzędzi internetowych). To istotnie zmniejsza szanse na złapanie sprawcy będącego w samym rządzie, a jeszcze dodatkowo się to zmniejsza z uwagi na to, że istnieje cały łańcuch odpowiedzialnych, od dołu do góry. Na każdym szczeblu tej drabiny człowiek może wsypać swego wspólnika, a może go nie wsypać przed Policją (bo do Trybunału Stanu na razie nie ma podstaw przeciwko komukolwiek na szczycie kierować oskarżenia; wprawdzie o jakiej my tu Policji mówimy, skoro prezydent sprawy ma móc umarzać...). Załóżmy, że na 80% typowy człowiek wsypie zleceniodawcę, gdy się go skonfrontuje z dowodami przeciwko niemu, nawet więcej niż jednym dowodem. W takiej sytuacji jednak, jeśli tych szczebli od dołu do góry jest z 5, mamy prawdopodobieństwo dojścia na szczyt równe iloczynowi poszczególnych prawdopodobieństw wynoszących np. 0,8, co daje tę liczbę do potęgi przykładowej liczby szczebli: 5. W takiej sytuacji prawdopodobieństwo końcowe, że uda się dotrzeć na sam szczyt, wynosi np. 0,32768. A tylko przecież tych na górze można oskarżać i sądzić Trybunałem Stanu, potencjalnie odpornym na łaski prezydenta. W takich warunkach, gdy wprowadzono, że ogólnie umarza się postępowanie karne "z powodu abolicji indywidualnej zarządzonej przez prezydenta", mamy więc system, który jest niezdolny zabezpieczać przed wszechwładzą władzy wykonawczej, jej dowolnym odstępowaniem od prawa i niekrępowaniem się niczym. To zaś już wyraźnie narusza wspomnianą zasadę równowagi władz (z art. 10 Konstytucji). Wszak w samej preambule Konstytucji, jak i w orzecznictwie TK, podkreśla się, że ważną wartością konstytucyjną jest to, że ma być zapewniona skuteczność (sprawność) realizowania wytycznych konstytucyjnych: nie tylko de iure mają być one wiążące, ale i system prawa musi być taki, żeby one faktycznie też były realizowane, żeby to było zapewnione. W tych warunkach oczywiste jest, że wspomniane kompetencje prezydenta przekreślają równowagę 3 władz i nie mogą dlatego być uznane za legalne; a ponadto kompletnie kompromituje je naruszanie niezależności władzy sądowniczej poprzez wtrącanie się prezydenta w konkretne pojedyncze sprawy.

Finalnie: należy też zauważyć, że właśnie po to do władzy wykonawczej dodano, obok rządu, Prezydenta (a nie wymieniono tam innych instytucji, np. NBP, KRRiT, RPO), by zasada równowagi władz z tegoż art. 10 Konstytucji (który też definiuje poszczególne władze; jest to jedyny fragment Konstytucji, dzięki któremu cokolwiek wynika ze zdefiniowania "władzy wykonawczej" jako tego lub owego) ograniczała jego uprawnienia. Tymczasem trudno sobie wyobrazić ważniejsze uprawnienie prezydenta, które może potencjalnie zaburzać równowagę władz, niż łaska. Wszystkie inne są bardzo ściśle zdefiniowane, w ramach konkretnych procedur. Tylko natomiast łaska pozostaje jako uprawnienie mało zdefiniowane i to dokładnie dlatego właśnie po to jest art. 10 Konstytucji z władzą wykonawczą zdefiniowaną tak, jak jest zdefiniowana, czyli z uwzględnieniem prezydenta. Jest jeszcze kwestia powoływania sędziów, ale tu chyba nie ma poważniejszych kontrowersji, że prezydent istotnie ma prawo nie powołać sędziego, którego mu proponowała Krajowa Rada Sądownictwa. Jednakże na tle gigaproblemu łaski wydaje się to drobiazg.

Dla jednych naczelne przy interpretowaniu Konstytucji są wolności i prawa człowieka (zgodnie z tym, co wskazuje jej preambuła zawierająca ogólne wytyczne interpretacyjne, a także art. 30), dla innych – jakiś człowiek, który chodzi po scenie i raz po raz narusza zasady sprawiedliwości społecznej... Tylko pozostaje pytanie: skąd ta druga interpretacja? I nasuwają się oczywiste odpowiedzi: bo ktoś już wcześniej brał pieniądze na lewo, bo ktoś dostał ciepłą posadkę na wiele lat w zamian za nazwisko (i zobowiązał się, na słowo honoru, by w ramach podziękowania Sejmowi czy wręcz samemu rządowi bronić błędnych koncepcji), bo ktoś był może wcześniej przestępcą w jakimś sądzie czy innej instytucji itp... Więcej dowodów co do kwestii łaski, także w oparciu o standardy w nauce i tradycji – na liście ofiar przy Kotarbińskim.

edit 2019-05-12: Jeszcze uwagi o ułaskawieniu niewinnego, czemu też zawsze się sprzeciwiałem (patrz po kliknięciu tutaj odpowiedniego linku, kierującego na listę zabójstw do Kotarbińskiego, tezy co do orzeczenia TK; dla mnie takie ułaskawienie to jest w ogóle kalumnia, ale tutaj jeszcze o czym innym).   [rozwiń dopisek...]   NIEWINNY, WIĘC NIE MA PRZESTĘPSTWA, WIĘC NIE MA KARY. Wedle prawa (Kodeks karny składa się z przepisów "Kto ... [zrobił coś złego], podlega karze" i stąd w ogóle mówienie o karze).

Odnośnie domniemania niewinności można tu też dodać, że dobrze, aby się ono kiedyś kończyło. W przypadku osób, które rzeczywiście są winne. Inaczej bowiem mamy dozgonnie państwowo zagwarantowaną nieprawdę: że oni są niewinni. Tymczasem nie można na nieprawdzie budować sprawiedliwego państwa (nakazanego w art. 2 Konstytucji). Dotyczy to takich spraw, jak np. proces o pomówienie, ale też bardziej kluczowych, jak np. kwestia losu skorumpowanych sędziów (nawet na dowolnie wysokim szczeblu itd.). Finalnie, wracając do kwestii naruszenia równowagi trójpodziału władzy, przecież co do zasady zrozumiałe jest, że nie każdy człowiek ma dostęp do prezydenta, taki bezpośredni, a prezydent sam z góry z własnej inicjatywy nie będzie jakichś tam śledztw czy spraw sądowych umarzał, skoro nawet mu się o nich nie donosi ani nie pokazuje akt. Tryb więc pozakodeksowy (w kodeksie jest pośrednik między prezydentem a skazanym: jest nim sąd, który wstępnie kwalifikuje wnioski o ułaskawienie) miałby w praktyce zastosowanie do spraw politycznych, a zatem takich spraw, w których poniekąd prezydent sam jest stroną. (Już tutaj czai się podstawowa niezgodność: z zasadą niedyskryminowania nikogo, tj. każdy ma być równy wobec prawa, oraz zasadą sprawiedliwości, gdyż podstawą cechą sprawiedliwego osądu i oceny jest to, że oceniający jest bezstronny i skupia się na kwestiach merytorycznych.) Grozi to, takie ułaskawianie co do spraw, w które prezydent sam czuje się jakoś zaangażowany – i to też wydaje się najoczywistszym zastosowaniem takiej nowej "kompetencji" prezydenta – umarzaniem spraw przeciwko samemu sobie przez prezydenta, pod płaszczykiem umarzania ich komu innemu, tymczasem jednak wiadomo, że to w toku śledztwa i pod naporem dobrze udowodnionych zarzutów dopiero, i to niechętnie, ludzie zaczynają wyznawać, kto też tam jeszcze był w mafii i kto im dawał plecy. Jeśli się sprawę z góry umarza, to tego nie ma: takie działanie szkodzi sprawiedliwości. To podobna sprawa, co umarzanie komisji śledczej przeciwko m. in. samemu sobie (tj. generalnie komisji przeciwko aferze, w której też jest się winnym). Konkludując: nowa rzekoma "kompetencja" prezydenta rażąco obniża skuteczność urzeczywistniania przez państwo zasad sprawiedliwości społecznej, jeśli miałaby być wdrażana w praktyce i ilekroć by ją wdrażano (zaś nakaz zapewnienia skuteczności realizowania prawa jest znaną dyrektywą konstytucyjną, nawet w samej jej preambule; uznaną też w orzecznictwie TK), nadto prowadzi do przekreślania odpowiedzialności w sprawach politycznych zamiast jej wzmacniania (mimo że Konstytucja idzie w przeciwną stronę, tj. przekreśla przedawnienie; przecież to bardzo niemoralne nie mieć rozliczenia z tego powodu, że aprobował, zlecał lub wykonywał przestępstwo polityk lub funkcjonariusz publiczny, to jest przecież właśnie rzecz najbardziej obrzydliwa), jest niezgodna z zasadą trójpodziału i równoważenia się władz, z niezawisłością sądu (tj. niepodleganiem – i to przede wszystkim na zasadzie oficjalnej, tj. np. zależności służbowej czy prawnej – innym osobom czy władzom), która jest prawem człowieka (źródła jego umocowania: preambuła Konstytucji – ost. zdanie, art. 5, art. 45 ust. 1, a także Konwencja europejska: art. 6, a także Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ: art. 14 ust. 1), z prawem pokrzywdzonego do efektywnego śledztwa (uznane w orzecznictwie ETPCz) i do sądu (uznane w orzecznictwie TK), i do niebycia dyskryminowanym (a zauważmy, że wedle art. 126 ust. 2 Konstytucji RP podstawowym i fundamentalnym zadaniem Prezydenta RP jest "stanie na straży przestrzegania Konstytucji") oraz z domniemaniem niewinności i tradycyjnymi sposobami wykładni prawa (m. in. "incivile est, nisi tota lege perspecta, una aliqua particula eius proposita, iudicare vel respondore", wyryta też na gmachu SN, zresztą nie bez powodu pewnie ustawodawca wymyślił, że tryb postępowania przed Trybunałem ma być, jak podano, co do ogólnych zasad "taki, jak postępowania cywilnego": to doprawdy ważny zarzut się zrobi, że "incivile", bo "sędzia sam w swojej tu jakby sprawie może orzeka"), jak również sprzeczna z zasadą, że Prezydent swe zadania (znane przecież z Konstytucji) wykonuje na zasadach określonych w ustawach (zasadę tę podaje art. 126 ust. 3 Konstytucji), a nadto wszystko wskazuje, że ją już od dawna szykowało papiestwo w ramach swego spisku (mnóstwo poszlak, Czytelnik musiałby poklikać powyżej różne odnośniki) i wpływu także na państwowe wydawanie książek prawniczych, co jednak zawsze pozostawało tylko na marginesie poglądów polskiej profesury. Tego typu zapatrywania, co zaprezentowane przez Trybunał, zawsze były bardzo rzadkie i można podejrzewać, że przede wszystkim korupcją i naciskami podyktowane. Należy tu dodać, że art. 126 ust. 3 Konstytucji RP nie pozostawia swobody co do interpetacji prawa łaski prezydenta, ponieważ stwierdza on wyraźnie, że Prezydent "wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w ... ustawach" (to są w ogóle pierwsze akapity Konstytucji na temat prezydenta, samo definiowanie jego roli – obok ejst też to, że jego pierwszym zadaniem jest stanie na straży przestrzegania Konstytucji). A zatem całe to dyskutowanie o "zakresie prawa łaski tego pierwotnego – zapisanego w Konstytucji" (próbuje się tu rozgrywać jakąś dychotomię i rozdźwięk, a prezydenta brać za kogoś, kto nie podlega pod zwykłe ustawy) jest zupełnie bezprzedmiotowe, gdyż Konstytucja wyraźnie w tej dziedzinie i w dziedzinie ewentualnie innych podobnych spraw wyraźnie odsyła wpierw do Konstytucji, a potem jeszcze do ustaw, zanim się stwierdzi, że coś nie jest ściśle sprecyzowane i wymaga głębszej (np. systemowej wewnętrznej) analizy.

edit 2019-06-21: Kolejny przykład tego, jak Trybunał administracyjnie ustawiono, by był cyt. "prezydialny": ich adresy e-mail. Można je oglądać na stronie http://trybunal.gov.pl/o-trybunale/kancelaria-i-biuro-sluzby-prawnej/. Żaden inny sąd tak nie ma.

(11:51)


23. maja 2017 r.

Druzgocące dowody na to, że sądy manipulują sprawami (dobierając odpowiednich sędziów?) i prześladowczo, czepliwie traktują Piotra Niżyńskiego. Praktyczna kontynuacja kwestii prokuratury

Czytelnicy mogą łatwo zorientować się, że blog ten — a więc strona poświęcona relacjom z życia (w tym przypadku) jednej osoby — nie przedstawia zaledwie jakiegoś prywatnego punktu widzenia, który trudno w rzeczywistości zweryfikować, a więc i właściwie odnieść do swoich poglądów politycznych. Nie brakuje tu przecież dowodów na poważne nieprawidłowości zachodzące w kraju, poczynając od (1) nagranego telefonem nachodzenia Piotra Niżyńskiego przez masy ludzkie na mieście, skoordynowane w jakimś szale stalkingu i przyczepiania się do swej ofiary (były także podobne wideo z okna taxi), poprzez m. in. (2) sposób działania stron z ofertami nieruchomości zaprezentowany na obrazku (a są to strony blisko związane z wielkimi spółkami medialnymi), następnie także: poprzez (3) zlekceważenie problemu praktycznie ewidentnie sfałszowanych wyborów do Sejmu w 2015 r. przez wszystkie mass media — co dowodzi zupełnej niewiarygodności ich przekazu — oraz główne instytucje państwowe (PKW, SN) [instytucjonalne — bo nastawione na konkretny wynik łączny, co wymaga znajomości dotychczasowego wyniku dzięki znajomościom partyjnym czy w PKW, by na niego następnie wpłynąć — aroganckie fałszerstwo, hucpa, która ziściła się mimo udziału czy raczej przy udziale komitetów wyborczych wszystkich partii; więcej we wpisie "Zeznania i dowody"; zaś 15.06.2018 PiS jeszcze uniemożliwił demokratyczną kontrolę nad wyborami poprzez likwidację nagrywania i transmisji obrazu z kamer, tłumacząc to w zaledwie jednym zdaniu rzekomą z palca wyssaną "koniecznością prawną"], aż po (4) dowody o charakterze sądowym (protokoły z zeznań i rozpraw, akta spraw itp.) [i nagrane na wideo poszlakowe rozmowy (np. na temat tortury dźwiękowej)] oraz (5) wyjaśnienia samych pracowników prokuratury, co się tam dzieje. Pamiętamy słowa o korupcji ("wszystko przez »Izrael«", czyt. "żydostwo", czyli w znanym średniowiecznym stereotypie: chciwość i gromadzenie majątków) czy wyznanie sekretarki, która opowiadała, że w jej prokuraturze istnieje przestępczość podsłuchowa prokuratorów i że będzie ustawiać moje sprawy tak, żeby właśnie do takich prokuratorów trafiały ("Powód spraw ekonomiczny... Jak sprawa była, to będę dyspozycyjna — innemu sprawy nie damy" — oto zawierający te słowa wycinek całego wideo, przypominam też stenogram). Pisałem o ogólnym problemie tego typu, co "nie wiadomo, jakim cudem" następujące przegrywanie przeze mnie spraw, i przede wszystkim wyjaśniałem, jak to możliwe mimo rzekomej niezawisłości sądów, już na specjalnej podstronie "SĄDY", ale nikt tego odnośnika z nagłówka bloga nawet nie klikał; ta obojętność to może za sprawą tego, że mam tu na blogu głównie osoby szukające mnie w Google'u po imieniu i nazwisku, bo świeżo skryminalizowane (słyszały od np. spółdzielni mieszkaniowej, hotelu czy prokuratury/Policji personalia Piotr Niżyński albo widziały je w podsłuchowym radiu internetowym), a zatem bywają na mym blogu zwłaszcza osoby nieprzychylne oraz i tak poinformowane, nie szukające więc tu żadnych dowodów (któż inny by o mnie słyszał, po imieniu i nazwisku?...); a także [wg Google'a] mam tu co nieco osób oszukiwanych przez biura nieruchomości na zasadzie "przedpłata w zamian za oferty" [patrz opis problemu oraz dopisek zatytułowany "edit 2016-07-12" pod "Zeznaniami i dowodami"], a więc trochę takich osób, co to trafiają tu przypadkowo i w związku z innym tematem — tym niemniej tym niestety wyjątkowo nielicznym pozostałym polecałbym się zainteresować, jak żałosny jest stan polityczny naszego kraju.

A zatem, konsekwentnie, po kompletnie kompromitującym nagraniu z prokuratury (we wpisie z bloga były linki do widoku ulicy w Google'u, by było bardziej jasne, co to za budynek i okolice) przedstawiam teraz do kompletu coś z sądów, bo jaśnie łaskawie nam panujący prezydent Andrzej Duda zupełnie zlekceważył problem wprowadzenia do naszego porządku prawnego nielegalnych (w świetle bardzo stałej i długiej linii orzecznictwa strasburskiego) przepisów o przejmowaniu i wyprzedawaniu przez państwo innym właścicielom przedsiębiorstw bez żadnych rozpraw, bez postępowania dowodowego przed sądem — ustawę, mimo mych listów, podpisał, choć wiedział o jej kompromitujących wadach (co najmniej 6 orzeczeń ze Strasburga); nawet jedno-dwa zdania mi na te listy odpisano, "On" się nie chce tłumaczyć. (Pisałem o tym w długim dopisku edit 2017-03-21 pod poprzednim wpisem, tym z grudnia o procesorach.) Aby więc nie wykręcano się teoriami, że w sądach nie ma mataczenia w sekretariatach, przedstawiam tu poniżej, co mnie spotyka od jakiegoś października przy każdej sprawie, którą do różnych sądów wnoszę — ciągłe ewidentne ustawianie nrów akt (tzw. sygnatur spraw) przez sekretariaty, widać je na okładkach teczek [co do ich treści to podobno to papież mnie tak dręczy, patrz też tutaj]; podaję tu takie incydenty manipulacji w kolejności raczej chronologicznej, od najwcześniejszych (ostatnio po prostu co jakaś sprawa, to tak mi się robi). Proszę klikać odnośniki na czerwonym tle (dokładne rozkłady czasowe nagrań widać pod samym wideo na YouTube, w rozwijalnym opisie tekstowym od publikującego) — poniżej przykłady "potyczek" Piotra Niżyńskiego z organami ochrony prawnej, czyli filmy wideo z czytelni akt (pokazujące też od zewnątrz budynki sądów i prokuratur):   [te wideo są dobrej jakości (full HD 60 klatek/s), a więc tekst powinien być dobrze widoczny; jeśli tak nie jest, proszę kliknąć ikonę korbki w pasku pod filmem w YouTube i dobrać w razie potrzeby lepszą jakość]

Najwyższy Trybunał Sygnatury Apostolskiej — i nie ma dyskusji! Nici z wszelkich apelacji!

Pamiętajmy, sekretariat to w każdej instytucji zajmującej się realizowaniem prawa ten ważny jej organ wewnętrzny, który odpowiada za przydzielanie przychodzących spraw do poszczególnych obsługujących je funkcjonariuszy publicznych (np. sędziów). Ponadto sekretariaty zakładają teczki, przygotowują niektóre pisma oraz przekazują wszystkie przychodzące pisma do sędziów, a wychodzące bodajże zamykają w kopertach i przekazują je do działu ekspedycji poczty (np. w ramach biur podawczych, bo oddawanie poczty listonoszom jest typowo obsługiwane na parterze budynku). Jednakże tutaj najistotniejsze jest to, że to za pośrednictwem sekretariatu sprawa trafia do tego, a nie innego sędziego (a może on być przestępcą, co więcej, można z nim nawet uzgadniać szczegóły, jak sprawa się zakończy — rozmowy z telewizją, czyli ośrodkiem śledzenia i dręczenia mnie złożonym ze "spikerów", odbywają się tekstowo przez Internet przez komunikator internetowy — czat 1-na-1). W prokuraturze mieliśmy już przykład na to, że sekretariat to świetne miejsce dla nadużyć, a tu widzimy co? Szczególne zainteresowanie Piotrem Niżyńskim. Czyż trzeba jeszcze jakichś dowodów?... O złej woli sądów (ba, przestępczości ich ludzi) świadczy dla mnie już to, że gra tam tortura dźwiękowa, gdy ja jestem w okolicy. Tutaj zaś mamy dowód na matactwa najgorszego rzędu, "uwalanie" spraw, z czym spotykam się ciągle, bo wyroki ustalają spikerzy i jeszcze niemalże robią to przy mnie, mówiąc o tym wobec mnie, czasem wprost, a ostatnio (w ważniejszych sprawach) częściej wg taktyki (zaraz po wypowiedzi sami się do niej przyznają) "mówić na odwrót, żeby było, że nie jesteśmy skontaktowani". Tak czy inaczej ciągle mi mówią o korupcji, ciągle spotykam się z rażąco błędnymi orzeczeniami, a tu takie kwiatki! Przeciwko rażąco jasnym dowodom zaprezentowanym powyżej nie można wysuwać jakiegoś stanu kontentacji polityków typu Andrzej Duda, ich zadowolenia z sytuacji i zaufania czy to do mediów, czy do sądownictwa. Mamy tu twarde fakty, niestety urzędowo robione w sądach, wskazujące na to, że nie jestem tam zwykłą osobą, lecz kimś, przeciwko komu uporczywie gra w swoje gierki sam sąd. Od siebie dodam, że (z wyjątkiem spraw przeciwko komornikowi) zawsze ostatecznie sprawy sądowe jak dotąd przegrywałem, z wyjątkiem jednej o wykroczenie, którą wygrałem dzięki przedawnieniu. Proszę zresztą spojrzeć np. na powyższe akta.   [Ktoś mógłby ewentualnie jeszcze próbować podnieść zarzut, że komputery sądowe (program Currenda) normalnie przyznają sygnatury nie jakieś tam losowe, tylko po prostu kolejne, a więc można by osiągnąć pożądane numery za pomocą zasypywania sądu kolejnymi sprawami (identycznymi zapewne, bo nie mam aż tyle konfliktów, które potrzebuję rozwiązać), aż wreszcie któraś z nich będzie miała nr właściwy. Jednak łatwo się przekonać, że tak w moim przypadku nie jest. Jakby ktoś miał wątpliwości, niech dzwoni i próbuje zamówić akta o numerach sąsiednich. Panienki z Biura Obsługi Interesantów, swoją drogą też często agentki od monitoringu (a więc od świadomego pomagania w torturze z podsłuchem; zamieszani w to są nawet sędziowie), zapytają dla weryfikacji co najmniej o to, kto będzie przeglądać. Jeśli osoba niefigurująca w sprawie, jakiś Piotr Niżyński w sprawie zupełnie kogo innego, to akt zarezerwować do czytelni nie powinny.]   To z sądów też ostatnio przyszły, pamiętajmy, informacje na temat "sprawy oskarżonego K.W., co to Piotra Niżyńskiego zaczął nielegalnie dotykać" (inicjały Karola Wojtyły, sprawa kojarząca się z pedofilią, proszę czytać o tym np. we wpisie "Zeznania i dowody", jest tam też odnośnik do szerszego omówienia problemu [nie zapominajmy też o wykreowanym we Włoszech koło papieża miliarderze i polityku o specyficznie (swojsko i znacząco) Polakom brzmiącym nazwisku Berlusconi, o Maastrichcie (1991/92) i Lizbonie (ta to już ściśle tylko dla Polaków ma znaczące z seksualnością kojarzące się brzmienie, mianowicie ze słowem "lizać") i o innych takich dziwnie brzmiących polsko-międzynarodowych kluczowych dziełach politycznych, o Peterze Saundersie, co po polsku znaczyłoby: dźwiękowcu, którego sam papież Franciszek wytypował na szefa komisji do spraw badania nadużyć seksualnych wśród duchownych, wreszcie także o tym, że informacja o pedofilii jako bodajże sposób tłumaczenia się z polityki dotarła, jak się zdaje, nawet do niektórych osób spośród ludu amerykańskiego, nie tylko do polityków — patrz fragment listy doborów po nazwisku dotyczący ircd-ratbox. Polecam także stronę z zapiskami, bo telewizja do dziś ma skłonność do notorycznego i dającego się we znaki molestowania seksualnego i nadużyć (rozkręciło się to na poważnie w czerwcu 2013 r., mniej więcej wtedy, gdy w programach informacyjnych TVP znowu maglowano temat ofiar pedofilii w Kościele); w każdym razie problem w telewizji jest, a o sukcesach pedofilskich poczynań nawet doniesiono memu ojcu wiele lat temu — patrz opis problemu na podstronie o papieżu po kliknięciu "rozwiń fragment". Na tej podstronie (np. w kalendarium na samej górze przy nagłówku) jest zresztą też o tym, jak to jeszcze pod koniec 1991 r. — czyli na krótko przed początkiem podsłuchu i mniej więcej wtedy, gdy zakonnik Bergoglio (obecny papież) przeniósł się z zakonu do kurii biskupiej, co bardzo nietypowe — nasz muzyk metalowy (czy aby nie z zewnętrznej inspiracji?) zmienił pseudonim z "Holocausto" na "Nergal" (a przecież czołowy polityk kojarzący się z Holocaustem, Hitler, był znany z surowych obyczajów, zresztą nieżonaty praktycznie całe życie).]). Sądy więc ostatnio trafiają w rolę dekonspiratorów prześladowczo-podsłuchowego procederu, wydając na temat jego istnienia niejako wyrok, choć nieformalny.   [edit 2017-06-13: Wracając jeszcze na chwilkę do problemu MoleStowania seksualnego mnie w dzieciństwie (MS kojarzy się jeszcze z innym słowem), to chciałbym w tym kontekście wskazać na dziwną zbieżność z procesem beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Za cud przyjęto uzdrowienie zakonnicy o inicjałach MS-PN (moje inicjały to PN). Tak, ta kreska-łącznik pośrodku to tak w oryginale jest (Saint-Pierre), w personaliach. Obleśny podtekst.]   [Inny "jak cholera" dla mnie wiarygodny cud szpitalny związany z tym papieżem to... — rozwiń komentarz (oczywiście tylko pod warunkiem, że takie rozważania nie ranią Twoich uczuć...)]

edit 2018-01-23: Dlaczego śledzenie kogoś przez sąd i okazywanie mu tego jest nielegalne?

1. Bo nie ma do tego podstawy prawnej. Art. 7 Konstytucji RP głosi:
"Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa" (tzw. zasada legalizmu). W tym przypadku tak nie jest.

2. Dzieje się to z uszczerbkiem dla prawa do prywatności (jest ono zagwarantowane np. w art. 47 Konstytucji RP — Konstytucja często powtarza różne prawa człowieka nadając im przez to jeszcze wyższą rangę). Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (co najmniej kilka różnych nagłaśnianych spraw, w tym strona internetowa Trybunału) już samo pozyskiwanie informacji o kimś (np. billingów telefonicznych) może naruszać jego prawo do prywatności, o ile jest niekonieczne.

3. Informacja o tym, kto ma jakie inne sprawy w sądach (i to nawet zupełnie innego rodzaju sądach) itp. jest prawie zawsze zbyteczną wiedzą władzy sądowniczej. Tymczasem zgodnie z art. 51 ust. 2 Konstytucji
"władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym". Przepis ten w oczywisty sposób ma na celu ochronę jednostki przed wszechwiedzą państwa, która może być groźna dla wolności i demokracji i może czynić ludzi bezbronnymi wobec złego państwa. (W tym temacie patrz np. Rok 1984 Orwella.)

Spodziewana przestępczość sędziów związana ze śledzeniem Piotra Niżyńskiego (ewidentne powyżej; jej elementy to korupcja, nielegalne ustawianie spraw podczas ich przydziału, a także praca od czasu do czasu przy monitoringu połączona z podsłuchiwaniem, pomocnictwem przy podsłuchu-namierzaniu ofiary i ze stosowaniem podglądu ekranu, z czym także wiąże się nielegalne przyjmowanie niewpłaconego podatku, wreszcie także ze swoistymi "pielgrzymkami" z obecnością agenta w sąsiedztwie na sesjach podglądania mych ekranów oraz ewentualnie uskuteczniania prywatnych rozmów tekstowych z telewizją) — oczywiście tylko chętnych na to wszystko sędziów, choć (z powodu braku kontaktu) obawiam się, że innych dziś już nie ma — oraz przestępczość związana z wyremontowaniem ich sądów, którego do dziś nie cofnięto mimo dręczącego i bardzo męczącego, obezwładniającego umysł dźwięku (patrz wpis Zeznania i dowody), muszą świadczyć o głębokim upadku morale, o braku kwalifikacji etycznych wymaganych w tym zawodzie. To nie jest rzecz, którą można lekceważyć lub na którą nic poradzić się nie da. Za takie rzeczy są zmiany personalne, reformy i co najmniej, przede wszystkim, rzetelne śledztwo policyjne. To przyzwolenie, z którym się spotykamy, przyzwolenie połączone z milczeniem na temat Piotra Niżyńskiego, jest żenujące i urąga najbardziej elementarnym standardom sprawiedliwości. Państwo staje się prostackie, a nie sprawiedliwe, przy takim zamiatanym pod dywan, zinstytucjonalizowanym śledzeniu i "stręczeniu" sądowym. [edit 2018-07-11: Dlaczego z prezesem sądu tak trudno się spotkać i zamienić słowo (dawniej tak nie było)? Zapewne motywem tego odwracania się plecami do ludności jest to, że oni chcą mieć zapewnioną intymność korzystania z ICQ. Do kontaktów z grupą przestępczą telewizyjną.] (Większości Polaków ten problem bezpośrednio nie dotyczy, tym bardziej, że sędziowie normalnie starają się dobrze orzekać, wiedząc dziś już raczej, o ile są przestępcami, że zapewne i oni kiedyś będą sądzeni, w tym także z tego, czy nie wyżywali się na Bogu ducha winnych ludziach w sprawach politycznych. Głupotą byłoby robić tu coś, czego nikt w skali masowej, przystępnie dla ludności i tak nie nagłośni — za to ręczę — ale za co potem będą całe lata więzienia dla takiego sędziego. Natomiast pokazane tu symptomy zepsucia powinny u Czytelników zapalać bardzo ważną "czerwoną lampkę", z której powinno wytrysnąć wielkie NIE wobec obecnych milczkowatych elit politycznych, które nie potrafią przepuścić przez swe usta czy choćby poselskie i partyjne strony internetowe personaliów "Piotr Niżyński".)

W świetle tego wszystkiego warto jeszcze wspomnieć o tym, że mają Państwo naprawdę szczęście — patrząc z punktu widzenia obywatelskiej dojrzałości i zainteresowania sprawami państwa — że da się o antyludzkim skorumpowaniu czy zepsuciu sądów jeszcze czytać w Internecie. Bardzo blisko jest już bowiem cenzura Internetu, odpowiedni art. 15f Ustawy o grach hazardowych (tekst jednolity) wejdzie w życie od 1. lipca; to Minister Finansów, wedle prawa, będzie odpowiedzialny za publikowanie listy domen internetowych, do których żaden Polak dostępu ma nie mieć. A zatem klosz ochronny pomiędzy Polakami a Internetem; choćbyśmy bardzo chcieli gdzieś się dostać, a serwer w Internecie jak najbardziej będzie (np. gdzieś za granicą), to teraz za sprawą naszych władz, naszego państwa po prostu, TO JUŻ MOŻE NIE BYĆ MOŻLIWE.   [edit: Co to w ogóle za nadużycie władzy, wręcz swego rodzaju kradzież własności społecznej, że pojęcie "Internet" zaczerpnięte z działalności prywatnej (firmy telekomunikacyjne) oraz badawczej trafia do prawa! To trochę tak, jak pisać ustawę o jakiejś wybranej cudzej firmie. Zresztą dziś jest jeden Internet, jutro ta sieć może się rozpaść i może być niejasne, co tym Internetem jest; nie ma on przecież żadnego nru identyfikacyjnego, żadnego PESEL-u ani KRS (oczywiście na razie mniejsza z tym, ale pokazuje to, jak politycy wtryniają nos w nieswoje wynalazki i w życie prywatne Polaków).]   Niektórzy może sobie myślą, że jesteśmy "Polaczki", naród małych ludzi, których trzeba chronić przed światem, bo jeszcze się zgorszą, a tym, kto nam będzie cenzurował i wytyczał szlaki dobre dla naszych umysłów, będzie Minister Finansów i jego ludzie np. z izb administracji skarbowej. Mniejsza już z tym, że takie kształtowanie obiegu informacji jest prawdopodobnie niekonstytucyjne, tzn. nie spełnia warunków ograniczania wolności obywatelskich wytyczonych w art. 31 ust. 3 Konstytucji (m. in. nie jest to sprawa porządku "publicznego" ani moralności "publicznej", gdyż chodzi tu raczej o spółki działające za granicą; równie dobrze Polacy w swych mieszkaniach mogliby z nimi korespondować np. SMS-ami czy, wg dawnych metod, nawet jakimś telegrafem czy pocztą) — jest to sprawa jak najbardziej prywatna, w którą Państwo nie powinno się wtrącać, gdyby szanowało prawo ludzi do prywatności, do zajmowania się w życiu prywatnym tym, co lubią. Nie jest takie wtrącanie się w Internet też konieczne dla ochrony zdrowia, takiej konieczności nigdy nie było i nadal jej nie ma, problem jest w dużej mierze przesadzony, a sprawa jest dobrowolna, pojęcie "choroby" i "zdrowia" w zakresie, w jakim dotyczy ulubionych rozrywek, jest wręcz poważnie naciągnięte. Ale przejdźmy do tego, co pewnie najpiękniejsze zdaniem PiS-owców, czyli — abstrahując już od tego, czy jest legalna, a moim zdaniem najprawdopodobniej nie — do tego, co ta ustawa w praktyce może wprowadzić. Otóż od 1. lipca to, czy w (nowo kreowanym teraz) polskim okrojonym Internecie jakaś informacja będzie dostępna, zacznie zależeć od systemu prawnego   [w sensie: od aparatu urzędniczo-sądowniczego, czyli NIE od demokracji: zachodzi tu naruszenie Konstytucji, gdyż pozbawieni zostajecie Państwo możliwości pozyskania informacji o tym, co na danej stronie internetowej (tak, jak ją prowadzi konkretny podmiot) rzeczywiście w danej chwili jest serwowane, udostępniane — nie ma możliwości sprawdzić, czy słusznie trzyma ją na liście blokowania Minister Finansów (a obecnie też PiS wprowadza takie samo prawo dla KNF-u odnośnie innych tematów), nie skontrolujecie, czy to słuszna decyzja. W związku z tym ograniczona zostaje Państwa wolność pozyskiwania informacji z art. 54 ust. 1 Konstytucji RP (przyp. z 26.09.2018 r.).], a to oznacza, że w praktyce od administratora sieci komputerowej ministerstwa. "System prawny" bowiem — czyli w istocie, jak widać na powyższym wykazie spraw, niemal jawne bandziorstwo   [zachęcam np. do kliknięcia VI RNs 159/16: w opisie na YouTube wytykam, jak pani z obsługi ogłasza tam "śledziłam Piotrka"]   — opiera się zwłaszcza na świadkach, a wrażenie świadków odnośnie tego, co w Internecie "jest", zależy od funkcjonowania ich sieci komputerowych, to zaś zależy od ich technicznego zorganizowania, czyli od poszczególnych administratorów. Doświadczony administrator może w 2 minuty przekierować ruch z jednego tzw. adresu IP na inny adres IP, co będzie widoczne tylko dla ludzi włączonych w jego sieć (np. ludzi pracujących w budynku ministerstwa). Zamiast właściwej strony www może więc wyświetlać się zupełnie inna. Oczywiście nie zrobi tego człowiek porządny, przysłowiowy "katolik", co to przed sądem nie skłamie; jest to oczywiście wielkie świństwo, zwłaszcza wobec osób, które samotnie redagują coś w Internecie, ale może nawet wobec małych 2- czy 3-osobowych firemek. Jest natomiast wielki problem w udowodnieniu takiego matactwa. Nie wiadomo, czy w ogóle ono było, a jeśli nawet udowodni się, że tak, to nie wiadomo, kto je zrobił. Czy (1) administrator sieci lokalnej w ministerstwie, czy (2) admin z Telekomunikacji Polskiej, czy (3) admin z firmy zajmującej się łączami międzynarodowymi (typu np. słynnej Telii), czy wreszcie (4) admin dużej sieci (jak np. u nas Orange) np. niemieckiej, jeśli by serwer, na którym strona internetowa jest obsługiwana, stał np. w Niemczech, albo nawet (5) admin w serwerowni, w której przechowywany jest serwer obsługujący daną stronę www. Każda z tych możliwości wchodzi w grę i trudno doprawdy przeprowadzić wyczerpujące i satysfakcjonujące postępowanie dowodowe, zwłaszcza, że sądy administracyjne wykazały się np. wobec mnie 3 razy pod rząd bardzo złą wolą, "orzekaniem" skandalicznym (wmawianie mi, że moja skarga była o czym innym, po czym niedopuszczanie jej do rozpoznania "na podstawie niepodważalnego orzecznictwa z lat 70-tych", co powtórzono wbrew mym protestom w kilku poszczególnych sprawach w WSA i analogicznie w NSA, gdzie jeden sędzia od drugiego kopiował te same bzdurne uzasadnienia, dlaczego mi sprawę odrzuca, zmieniając tylko 1-2 zdania), lekceważącym akademickie standardy (dwója by się na uczelni należała za rozumienie pojęcia "administracja publiczna"). A zatem administratorzy sieci komputerowych, np. tej w ministerstwie, mają często w rękach narzędzie, z pomocą którego można popełnić przestępstwo doskonałe, jeśli ktoś w ogóle dopatruje się w tym przestępstwa (oszustwo komputerowe? fałszywe zeznanie? być może może się obyć bez żadnego nawet...). Wyobraźmy sobie: administrator sieci chce kogoś w Internecie zniszczyć czy spróbować zniszczyć, co zrobi? Poprosi znajomego, by wysłał skargę do ministerstwa, że na jakiejś stronie internetowej jest hazard. Sam zaś przekieruje tę stronę internetową na jakąś z nielegalnym hazardem, dotychczas nie rozliczoną czy np. właśnie przygotowywaną do usunięcia. Następnie w ministerstwie znajdą się świadkowie: jeden świadek, drugi świadek, w zasadzie tyle, ile się chce, może się znaleźć, że faktycznie ta strona (np. www.nielegalnie.pl) zawiera jakiś nielegalny hazard. W efekcie zostanie wydana w imieniu ministra decyzja o jej ukryciu przed Polakami [edit 2018-09-27: bo tak poza tym, abstrahując od tego kraju, to świat ją widzi]. A przekręt ten można zrobić kompletnie bezkarnie: nie udowodni się, kto był odpowiedzialny, prawdopodobnie nawet sąd uzna, że faktycznie na danej stronie internetowej był hazard (chyba, że ktoś ma naprawdę dobre dowody przeciwne). I to jest poziom polityczny, do którego doszliśmy! To jest plan PiS-u na bezpieczeństwo wolności Internetu! Wstyd, hańba, po prostu wstyd mi za wyborców PiS-u. I tyle. Proszę łaskawie przekazywać sobie informację o tym blogu (pamiętajmy też o przeglądarce internetowej www.torbrowser.org, która co do zasady jest odporna na próby cenzury), może wreszcie ktoś poważnie podejdzie do tego, o co ja prosiłem ponad 60 posłów opozycji, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, czyli do zwalczania tej złej ustawy. Także my wyborcy mamy coś do powiedzenia w tym temacie. Powinien teraz nastąpić bojkot PiS-u, wstrzymanie poparcia i nie powinno im zostać nawet 10% w sondażach, dopóki nie uderzą się w pierś i ustawy nie wycofają. Od braku poparcia powinni przecież zmięknąć. — Co jeszcze zrobił PiS przeciwko wolności Internetu? Zmienił ustawę o instytutach badawczych, tzn. o NASK-u (instytucie prowadzącym rejestr domen .pl). Za PO w ogóle powstała ta forma prawna "instytut badawczy" z myślą, jak mniemam, o NASK-u, bo to największy moloch; co do zasady przeniesiono do tej formy prawnej część jednostek badawczo-rozwojowych. Obecnie zaś, po niedawnej PiS-owskiej zmianie prawa, dyrektora NASK-u (ogólnie instytutów badawczych) od kilku miesięcy dowolnie powołuje i odwołuje Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Oto link do ustawy w Internetowym Systemie Aktów Prawnych Sejmu, proszę tam przejrzeć sobie np. Tekst ogłoszony (art. 24 i 26) i "Akty zmieniające" (albo od razu Tekst ujednolicony). Końcówka ".pl" to teraz jak ".gov.pl". Zapanowała oficjalnie zupełna podległość i wasalizm dyrektora NASK-u względem rządu, mogą dla nich kasować domeny (znam sporo takich przypadków, sprawa jest w sądzie), ewentualne ograniczenia są tylko sądowe (konieczność zapłaty odszkodowania, z czym wiąże się możliwość popełnienia przestępstwa niegospodarności) i wizerunkowe (choć obecnie klika medialna pozwala rządowi na aż za wiele, w tym nawet bodajże na zabójstwa: za czasów obecnego np. policjantka z Opola Anna Gajek, ze 2-3 osoby kojarzące się ze śmiercią Popiełuszki w szpitalach (dzień wcześniej pojawiło się coś o nim na blogu w dopiskach), a także wypadki samochodowe oparte o wywołany najpewniej poślizg: poseł Rafał Wójcikowski, dwie siostry zakonne-służki [i zderzenie pociągu z autem w Raciborowicach]).

Pamiętajmy wreszcie, że zły stan sądownictwa to nie powód, by bandyci je reformowali. Bandytą zaś byłby w polityce ten, kto byłby świadom istnienia opisywanego tu na blogu skandalu (w praktyce tak jest powszechnie), udawał może nawet, że go rozwiązuje, a mimo to by go nie omawiał publicznie (trzymając więc pokrzywdzonego w poniżeniu i bez powetowania mu tego poniżenia), lecz próbował jakoś cicho zakulisowo coś załatwiać (co? zamykanie spraw?). A zatem nie wierzmy w żadne obecne reformy. Najpierw wprowadzenie do mediów tematu o Piotrze Niżyńskim, nie mającego zresztą nic wspólnego z informacją niejawną (por. warunki wstępne istnienia "nieuprawnionego" ujawnienia, czyli braku wolności rozpowszechniania informacji, wytyczone w art. 31 ust. 3 Konstytucji) — dopiero później można licytować się w pomysłach na reformy.

edit 2017-11-14: W ramach słowa komentarza na temat potencjalnej genezy złego stanu sądownictwa, obok korupcji finansowej (niepłacenie podatku dochodowego a zamiast tego dawanie go po bandycku "do ręki"), chciałbym tu zauważyć, że są w Polsce zawody wyjątkowo uprzywilejowane (a do tego "książęta" z immunitetem), w których pełni się wprawdzie pewną funkcję państwową, pobiera się pieniądze jak za zwykły etat, ale zazwyczaj nie siedzi się w tym czasie w pracy ani nie wykonuje zadań służbowych (lub np. jest tak co najwyżej przez średnio połowę dni roboczych w miesiącu). Wiedzie się zamiast tego życie prywatne, jakie się lubi: fajnej małżonki, mamy, oddaje się rozkoszom łóżkowym czy nawet doucza się intelektualnych powodów, dla których zdaniem niektórych nie ma sensu wierzyć w Boga... Czasu w każdym razie na rozwój zainteresowań prywatnych takiej osoby jest mnóstwo. Na pensję to nie wpływa, a jest zdecydowanie wysoka (np. w sądzie rejonowym sędzia zarabia zależnie od stażu pomiędzy 2- a 2,5-krotnością przeciętnego wynagrodzenia brutto wynoszącego 4220 zł, tyle, że on je całe dostaje "do ręki", o ile jest przestępcą, a tak może być w przypadku nawet prawie wszystkich, w każdym razie teraz pewnie starają się dobierać zwłaszcza takich skorych do bandziorstwa telewizyjnego; w okręgowym mnożnik to pomiędzy 2,36 a 2,92, a w apelacyjnym 2,75 do 3,23; informacja o uczestnictwie sędziów w przestępczości podsłuchowej pochodzi od samej TV/spikerów). Akta w tym czasie wypoczynku (większość tygodnia, nawet znaczna!) czy inne zajęcia służbowe są daleko — np. w budynku sądu. Do takich zawodów zalicza się nie tylko zawód sędziego, ale i prokuratora (oba chyba co najmniej od czasów PRL, a na pewno sędziowie; prokurator poza tym także ma immunitet), a poniekąd nawet policjanta. (Odstawmy tu na razie na bok politykę: posłów, ministrów, prezesa np. telewizji...) W przypadku Policji trzeba tu wziąć pod uwagę kwestię wcześniejszej emerytury po bodajże 20(?) latach służby (tak, iż trzydzieści ileś lat to średni wiek funkcjonariusza) i wspomniane uchylanie się od oficjalnej pracy, które zawdzięcza się podobno jeżdżeniu za mną w terenie (gdy mnie widać, wciska się odpowiednią opcję w smartfonie, by doszło do przekazania położenia telewizji [edit 2021-01-04: stara koncepcja; w rzeczywistości w użyciu jest chyba zwykły radiowęzeł]), są to ich swoiste "wolne" dni (stąd może to chwytliwe hasło PO: "plan na poprawę w Policji? mniej policjantów za biurkami, więcej na drogach" — i oto jego prawdziwe znaczenie, namierzanie mnie w terenie dla TV; praca autentycznej drogówki, jeżdżącej radiowozami i w mundurze, to pewnie mimo tej zmiany może ze 30-50% czasu pracy albo jeszcze gorzej). Przecież patrząc na budynki Policji a także na ogólną liczebność tej służby, np. w Warszawie (bodajże ok. 10 tys. ludzi), można zachodzić w głowę, jak tyle funkcjonariuszy (czy choćby pół tej ilości samochodów) po podzieleniu przez liczbę np. komend rejonowych i komisariatów (kilkanaście+KSP) oraz uwzględnieniu proporcji związanej z etatem (40h : 168h, czyli podzielić tu jeszcze przez ponad 4) mogłoby się mieścić w tak niedużych w sumie gmachach. Albo i jeździć oficjalnie po mieście (trzeba mieć też czym! jakieś zmiany są, gdzie te wszystkie auta można spotkać o stałych porach i ile ich jest? trochę pod budynkami Policji faktycznie stoi, owszem, ale i tak za mało, nawet po dodaniu pojemności budynków). Przykładowe wyliczenie: załóżmy, że w Warszawie jest aż 15 jednostek (budynków) Policji o jednakowej uśrednionej wielkości (w istocie mniej, niektóre to bardzo małe punkciki bez znaczenia, czyli dokonuję tu w istocie przeszacowania na korzyść "dobrej Policji, bez skandalu"); jest 10. tys funkcjonariuszy, czyli średnio 2380 powinno w danej chwili pracować. Na jedną jednostkę przypada więc ŚREDNIO ok. 158 ludzi pracujących w danej chwili. Oczywiście to średnia dobowa; w ciągu dnia może tego jest więcej, w nocy mniej, np. Policji kryminalnej w nocy pewnie mniej. Mniejsza z tym, uśrednijmy. W typowym budynku przesiaduje w danej chwili np. 50-70 policjantów, wliczając sekretarki, dyżurnego itd.; aut przed nim o dowolnej porze widać może z 20, nie więcej (gdzie mieliby się spotykać? kiedy zmieniać?...) — dodajmy więc nieco "awansem" nawet drugie tyle, tj. 40 policjantów (20 × 2); zostaje, mimo najlepszych chęci, mimo korzystnych przeszacowań, 48-68 "zgubionych" policjantów. Co właśnie robią, skoro niby teraz realizują swój etat? ... Prywatne auta i ubiór są wtedy w użyciu (już nieraz takich gliniarzy wobec mnie stosowano w różnych kontrowersyjnych akcjach, zawsze jednak np. z odznaką czy np. jedną z 2 rzeczy: radiowozem albo mundurem), a zadanie jest kryminalne — telewizyjne. Spikerzy nigdy nie ukrywali przede mną tej prawdy gadając i torturując mnie. Przytoczyłem ją powyżej; również na drogach się to zgadza z wiekiem i płcią tych, co dookoła mnie przejeżdżają co rusz nawet w cichych mało istotnych zaułkach. (A przecież sieć funkcjonariuszy oplatająca kraj świetnie się do roli kierowców namierzających mnie o każdej porze dnia i nocy nadaje. Podejście zawodowe do dręczenia; dyscyplina; dostępność w każdym miejscu.) Podobnie zła sytuacja jest może w innych polskich metropoliach. A trzeba pamiętać, że np. ja jestem śledzony od 1992 r., więc może tak to wygląda od lat 90-tych, że część czasu pomagają TV na drogach, drugą część nie pracują lub np. podsłuchują przy bandyckim monitoringu w swoim zakładzie pracy, a przez część mają dyżury służbowe. Jednak miało tu być o przywilejach z naciskiem na niepracowanie, a odchodzę nieco od tematu, więc przytoczmy przykład "sztandarowy". Sytuacja jest zupełnie jasna w przypadku sądów i prawie jasna w prokuraturach. Tam się pracuje raz na jakiś czas na dyżurze, tak poza tym są jeszcze czasem rozprawy (bynajmniej nie codziennie, a w prokuraturze to podobno w ogóle rzadkość jakaś sprawa z prokuratorem obecnym osobiście w sądzie). Co do sądu to stwierdziła mi to wyraźnie niedawno jakaś pracownica Biura Obsługi Interesantów Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi Południe (sędziowie bywają tylko wtedy, gdy mają rozprawy lub "dyżury": w tym drugim chodzi zapewne nie tylko o monitoring, tzn. torturowanie mnie przy kamerach poprzez podawanie położenia, ale i o standardowe zajęcia w rodzaju np. rozpatrywanie wniosków o tymczasowe aresztowanie, bo muszą być tacy sędziowie, skoro w ciągu trwającego 48 godz. zatrzymania często musi być przez sąd wydane postanowienie w przedmiocie aresztowania lub nie; również w sprawach cywilnych jest sporo zajęć i po prostu trzeba poślęczeć przy aktach). W poniedziałek kazano mi przyjść w piątek po prostą, wręcz głupią sprawę — zgodę sędziego na odpis poświadczony z akt sprawy dla mnie jako strony. Minister Gowin zauważył nawet na swym blogu, że liczni sędziowie nie brali udziału w orzekaniu ani razu w ciągu miesiąca (wzywał do oddania pieniędzy); podobna sytuacja, pod hasłem "sędzia w stanie spoczynku", zastępuje w tym zawodzie emeryturę (przysługuje bodajże w tym stanie nadal, może nawet tak samo, bardzo wysoka "pensja"). Pokazuje to, jakie to są przywileje. Przypomina taki żywot nieco życie panienki lekkich obyczajów (pod względem beztroski i nadmiaru wolnego czasu), nie mam tu na myśli oceny od strony moralnej, choć jak widać też jest tragicznie. Sąd jest tylko miejscem spotkań uczestników postępowania i sędziów, choć przez ułameczek czasu też oni tam bywają (ale wystarczy policzyć, ile ich jest, a ile np. miejsc dla sędziów przy poszczególnych wydziałach). W prokuraturze jest podobna sytuacja. Podejrzewam, że pracują tam przez rzędu połowę dni roboczych albo i mniej. Raz np. trafiłem na swego prokuratora, bez specjalnego umówienia, ale też często kontakt okazuje się niemożliwy. Podsumowując więc te rzeczy — a także to, jak duże pieniądze dostają tacy "goście" sądowi, wizytanci prywatnych pokoików do czytania akt — można spodziewać się, że sędziowie obawiali się konfliktu z rządem i mass mediami o te przywileje, o te korzyści osobiste, dlatego tak tłumnie przystąpili do nadużyć przeciwko mnie osobiście (nie tylko orzeczniczych), związanych z nagonką w Telewizji Polskiej. W każdym razie wiecie już Państwo, jeśli by były wątpliwości, skąd się biorą opóźnienia w reagowaniu na pisma procesowe kierowane do sądów — do czego w większości sprowadza się "czas na ich rozpatrzenie", czas trwania sprawy. Po prostu przydzielony do sprawy sędzia (tzw. referent tej sprawy) musi przede wszystkim w ogóle pojawić się w sądzie na dyżurze (a to nie takie częste, zwłaszcza, że tydzień to tylko 5 dni roboczych, a pracuje się maleńki ułamek czasu etatowego) i zarazem musi w czasie swego pobytu Państwa akurat sprawą się zająć, aby czekanie na reakcję sądu się skończyło. Przychodzi, robi parę rzeczy związanych z aktami, po czym wychodzi na ileś dni, a one w tym czasie leżą w sądzie bezczynnie. Po to, by 1 człowiek był superszczęśliwy, aż nadto (sędzia), po to, by mógł się lenić, państwo unieszczęśliwia np. 8000 ludzi przez niego obsłużonych na przestrzeni lat (bo mogliby przecież dostawać reakcję z sądu na drugi dzień od dotarcia pisma, a  sprawy trwałyby 5-10 razy krócej  — nie licząc tu pewnych innych, rzadkich źródeł opóźnień, jak np. konieczność zapewnienia "przyszłościowości" terminu wysyłanego listem poleconym: rzędu 3-4 tyg. opóźnienia są konieczne od chwili wysłania pisma przez sąd). Takim sposobem w końcu nawet tworzą się z tego przywileju jakieś linie orzecznicze sądów we własnej sprawie, np. spotykana co rusz w sprawach o przewlekłość teoria, iż 7-dniowy termin na rozpatrzenie skargi na czynność komornika to tylko termin "instrukcyjny" (co to za idiotyczne słowo?) i jakoby niedochowanie go "nie jest naruszeniem prawa" (jakimś np. kryminalnym niedopełnieniem obowiązków czy choćby tzw. przewlekłością postępowania, za którą można wygrać pieniądze od sądu). Na pewno już i tak dużo lepiej by było, gdyby tych sędziów było mniej, ale za to siedzieli jak przystało na pełny etat 8 godz. na dzień. Jest to oczywiście problem nie do błyskawicznego rozwiązania, ze względu na wymiary budynków oraz liczbę sędziów, tym niemniej pokazuję tu zarazem, że bynajmniej nie grozi nam problem "braku sędziów" czy coś takiego (zresztą wiele spraw można by hurtowo załatwiać "na samych papierkach"), zwłaszcza, że istnieją wielkie zapasy mocy przerobowych w ogóle nie zaprzęganych do pracy. Stąd przecież praktycznie wszystkie opóźnienia w rozpatrywaniu pism procesowych kierowanych do sądu, gdyż ich obsługa tak poza tym nie jest niczym szczególnie trudnym. Proszę sobie to wszystko porównać z harówką ekspedientek, zwłaszcza tych porządnych, ze sklepów bez kamer (odpadają np. hipermarkety), a nawet i pracą intelektualną np. informatyków-programistów (którym przecież tak wiele zawdzięczamy), normalną przecież i pełnoetatową, czy choćby pracą notariusza, adwokata, radcy prawnego, komornika, abstrahując już od tego, że to przedsiębiorcy, gra u nich TV, mają dostęp do zasobów podsłuchowych, są maksymalnie ulegli wobec bandyckich roszczeń państwa (w tym TV) i że mają na bakier z PIT-em i VAT-em, zapewne. To porównanie pokazuje różnicę jak między niebem a ziemią; nie ma wątpliwości, kto tu rzetelnie pracuje, a kto przede wszystkim przybiera pozy żądające jak największego szacunku. Oczywiście do zniewag nie zachęcam, są karalne, a nawet ścigane z urzędu. Przypominam jeszcze, do kompletu, przygotowane przeze mnie diagramy (pokazywane były tu na blogu i na podstronie dla roku 2014, którą można wybrać przez odnośnik na samym dole bloga): Rozrost wydatków na prokuratury 2000-2015 (tam jest podobnie jak w sądzie), Budżet dla Policji w latach 2000-2014. Nie będzie sprawiedliwie, dopóki same podstawy systemu sprawiedliwości są niesprawiedliwe. Raczej przeciwnie, będziemy się pod tym względem staczać (a przypominam np. o takich kwiatkach naszej współczesności, jak np. lista bezsensownie zamordowanych przez polityczno-telewizyjną mafię).

Chciałbym tu też, korzystając z okazji: tematów prawnych, dodatkowo ostrzec przed wiarą w rzekome różne prawa do oficjalnej tajności (zresztą przykładowo temat radarów to co najwyżej sprawa poufna, "może zagrozić" realizacji zadań związanych z bezpieczeństwem — poufność dla zwykłych ludzi nie ma konsekwencji — a poza tym właściwie nawet w ogóle nie powinna być niejawna ze względu na potrzebę zagwarantowania demokratyzmu w ważnych tematach), ostrzec przed wiarą w takie prawo płynące może jakoby z zupełnie arbitralnego stosowania klauzuli "dobre stosunki z innymi krajami" (a jest taka podstawa przewidziana w ustawie dla klauzul TAJNE, choć, oczywiście, ustawa dotyczy tylko informacji niejawnych i tutaj jest dopiero znak zapytania). Te dobre stosunki jest to, owszem, jakaś wartość, ale ponad nią są wymogi zawarte w art. 2 Konstytucji: to, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. (To ostatnie we współczesnej praktyce oznacza konieczność realizowania sprawiedliwości i po prostu prawa, wdrażania ludzkich praw w społeczeństwie wraz z ogólnymi zasadami etycznymi bez żadnej dyskryminacji i stronniczości: "... And Justice For All", jak to kiedyś rzekła Metallica). Reguła bowiem z art. 2 Konstytucji jest prawem (ba, nawet czymś na stałe przypisanym do państwa w jego definicji), a zatem nie może od niej być wyjątku, jeśli nie ma go w prawie wyraźnie zdefiniowanego. Można, być może, wysługiwać się innym krajom poprzez utajnienia, ale tylko wtedy, gdy po pierwsze nie nosi to znamion pomocnictwa (ułatwiania popełniania przestępstwa) czy poplecznictwa (pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej), a po drugie, gdy oprócz tej formalnej dopuszczalności w świetle ustaw — nie bycia więc czynem zabronionym — utajnienie jest wręcz prawnie KONIECZNE dla realizacji pewnych celów (inaczej mówiąc, jest przez nie implikowane): konkretna zasada na ten temat jest zawarta w art. 31 ust. 3 Konstytucji. Inaczej bowiem panuje wolność rozpowszechniania informacji (art. 54 ust. 1 Konstytucji), co wydaje się wykluczać zaklasyfikowanie czegoś jako "informacji niejawnej" (a to pierwszy warunek karalności mówienia o tym, obok drugiego: klauzuli "tajne" lub "ściśle tajne"). Pamiętajmy o tym i nie dajmy się zrobić w balona. Pojęcie prawnej konieczności zawiera w sobie przecież prawną dopuszczalność (a więc chyba też: niepopełnianie pomocnictwa czy chociaż usiłowania pomocnictwa), konieczność jest to nawet coś więcej niż to, że coś jest dopuszczalne. A nikt przecież chyba nie twierdzi, że powinno się rozliczyć przestępców (np. tak zwaną telewizję), a czołowego ich pomocnika nie (bo rzekomo on akurat "nie popełnił" czynu zabronionego, dokonując utajnienia i tym samym pomocnictwa); czy że np. wolno dopuścić do niszczenia państwa prawa w ten sposób, że politycy niejako w kółku usługiwania jeden drugiemu będą wzajemnie życzyć sobie od drugiego państwa krycia jakichś przestępstw czy nawet zbrodni (przykład: państwo A robi zbrodnię, państwo B życzy sobie, by była utajniona; innym razem państwo B popełnia zbrodnię, a utajnienia życzy sobie C, a w jeszcze innym przypadku zbrodnię organizują czołowi politycy C, a utajnienia życzy sobie czołowy polityk kraju A). Wszelkie takie niereprezentatywne teorie prawne i pomysły wydają się urągać art. 2 Konstytucji, co pozostawiam do przemyślenia. Nie żyjemy w świecie satrapów i jakichś chanatów, tylko w państwie, w którym politycy powinni być odpowiedzialni społecznie i przyzwoici, a podstawowych reguł działania państwa nie można w żadnych przypadkach przekreślać czy zaprzepaszczać chorymi utajnieniami; zaś w sprawach o charakterze kryminalnym odpowiedzialni powinni być wszyscy zamieszani, wydaje się to uzasadnione interesem sprawiedliwości. Pamiętajmy o jakże ważnym problemie pomocnictwa. Pomocnikiem jest ten, kto wiedząc, że ma nastąpić czy następuje przestępstwo ze strony innej osoby, swoim działaniem jej to ułatwia. A przecież łatwiej popełniać przestępstwo, gdy ma się u boku Policję, która będzie zgarniać tych, co szerzą informację o przestępstwie. A więc, jak mówił bodajże sam Kaczyński u progu szerzenia masowej przestępczości podsłuchowej w 2006-2007 (wtedy?), "nie może być takiej sytuacji, że prawo chroni przestępców".

[edit 2017-08-15: Wzmiankowany tu problem jest w zasadzie teoretyczny, gdyż najprawdopodobniej (o ile za rządów Szydło coś się nielegalnie nie zmieniło) nie ma żadnej państwowej klauzuli na temat domniemanej przestępczości Telewizji Polskiej S.A. Tym niemniej uwrażliwiam na to, że może doszło do tego, iż wielu Polaków ma namieszane w głowach.]   Na koniec słowo o bardzo złej roli, roli grabarzy państwa prawa, w jaką wcielili się obecnie liczni profesorowie prawa. Nie wynika to z ich przesyconej złą wolą postawy. W najgorszym razie profesorowie ci mają coś wspólnego z przestępczością remontową albo np. mają małżonka zamieszanego w monitoring, np. przedsiębiorcę. Często zaś w ogóle nie są przestępcami podsłuchowymi. Mimo to ich przymykanie oczu i OBOJĘTNOŚĆ dla problemu jest zabójcza dla demokratycznego i praworządnego charakteru państwa ze względu na brak drogowskazów dla narodu. Nie było od 20 lat żadnej normalnej afery w naszym kraju. Każda kolejna kojarząca się choćby z Polską afera to show zorganizowane "przez media" (to takie ogólnikowe określenie na interesy np. prawicy, papiestwa, nierzadko nawet uzgodnione z tymi, co to właśnie mają "skompromitować się"): show częściowo po to, by pokazać, że jeszcze funkcjonują, a częściowo po to, by osiągnąć jakiś cel polityczny. I tak, gdy pod koniec lat 90-tych były problemy z budżetem za czasów AWS i US, a partie te niezbyt je nagłaśniały, zrobiono z tego gigantyczny skandal, od którego obie te partie praktycznie upadły, za to... wypłynął na tym Tusk i Kaczyński, z jakichś posłów bardzo szacownej, ale jednak drugiej linii zrobili się czołowymi liderami polskiej prawicy, na razie opozycyjnej (ale to może dobrze, że opozycyjnej, SLD będzie miało czas się wypalić zanim przyjdzie epoka post-papieska). A przecież już chyba od dawna był w planach Kaczor-syn Rajmunda i Donald, polski liberał, który politykę zaczynał, gdy rodziła się III RP, a już wcześniej go chyba do tego szykowano (także i młodemu Kaczyńskiemu ojciec Rajmund tłumaczył, że może będzie w polityce miał swą ważną rolę). O prawdopodobnie watykańskich najgłębszych korzeniach kariery Donalda Tuska, które pojawiły się, gdy ten jeszcze się uczył, spekulowałem już tutaj na podstronie. A zatem tamta afera sprzed prawie 20 lat przydała się, była przy tym jeszcze w miarę normalna, ale odtąd już same pseudoafery. Afera Rywina była już w 2002 r. i wszyscy ją zlekceważyli. Dopiero później na siłę ją przepychano jako aferę w roku kolejnym, by dać "prawicy" mającej papieża na ustach dojść do koryta.   [edit 2017-06-17: I, co jest bardzo znamienne (a cechuje to przede wszystkim sprawy dotyczące Watykanu i rzekomych urojonych klauzul, np. być może śmierć Kennedy'ego w związku ze sprawą Gagarina czy katastrofę smoleńską — w normalnych sprawach po prostu znajdują się świadkowie, a patologię spotyka sądowy finał, natomiast te o dziwnym telewizyjnym podłożu — kojarzącym się może z watykańskim CTV (albo RV), jak teraz znowu podpowiadają spikerzy — kończą inaczej), do dziś nie udowodniono istnienia sławetnej Grupy Trzymającej Władzę, którą z ust mediom zlizywali Polacy i którą się podniecali, i przez którą notowania SLD jakoś dziwnie spadły do poziomu kilkakrotnie niższego. Innymi słowy, jest spora szansa, że po prostu kręgi medialne zmyśliły sobie coś, co nie istnieje, po czym praktycznie upadła od tego partia (tak to pewnie trzeba myśleć o moim blogu?... tyle że w istniejących mass mediach "oni tak mogą", nie są wszak "byle kim", a co do mnie to "nie jedzą byle czego"... odnośnie tych haseł patrz jeszcze dopiski pod tym wpisem). Prawda jest w każdym razie taka, że za skandal z tego bloga odpowiedzialne są zwłaszcza gminy. Zamieszane jest najpewniej SLD na równi z innymi partiami (sam byłem we Włocławku i wiem, jak tam jest, a od lat rządziło zawsze SLD). Odsunięcie ich od rządów służyło zapewne tylko temu, by następnie ci rzekomi "zbawiciele" znowu wypłynęli, gdy wyjdzie na jaw afera o podłożu podobno kościelnym. Polacy może głupio będą głosować na SLD zamiast na nowe partie i dzięki temu aferały jeszcze raz będą miały "plecy" w polityce. Metodą, by to osiągnąć, będzie typowa wśród ludu głupota w rodzaju wiara w to, że do uprawiania polityki są potrzebne jakieś rzekomo szczególne kompetencje, które nie każdy ma, że Piotr Niżyński się nie nadaje, bo (coś tam, tu jakieś bzdury media wywleką, zupełnie bez znaczenia), że od ofiary 1000 razy lepsi są różni Cimoszewicze itd... to wszystko są nadzieje tej całej kliki. Odsunięcie SLD od władzy na szczeblu centralnym (zresztą do dziś ich strony partyjne i blogi byłych posłów milczą o aferze telewizyjnej) było z ich punktu widzenia niegłupim posunięciem strategicznym. Pozostaje tylko to dostrzec, bo naród afery Rywina właściwie nie zrozumiał, tylko zaufał, że to była afera, w której akurat było winne (skądinąd i tak aferalskie) SLD. W sprawie genezy afery Rywina polecam jeszcze uwagę na końcu rozwijalnego fragmentu o moim dziadku z II dopisku pod niniejszym wpisem na blogu.]   Z kolei z zabójstwem Agnieszki Piotrowskiej w 2003 r. za czasów premiera Millera (patrz też przypis edit 2016-01-24 pod wpisem na tym blogu o poszlakach na zbrodnie ze stycznia 2016 r.; dziewczyna ze Starej Miłosnej, urodzona 1. stycznia, podrzucona zapewne z bazy PESEL do mego gimnazjum na Bemowie) wiązała się tzw. afera stara-chowicka z 2003: no cóż, może brakło jej miłości bliźniego, że nie powiedziała o podsłuchu pokrzywdzonemu ("chowanie" sprawy), może o to ironicznemu sprawcy chodziło? Co ciekawe, Jan Paweł II sam przemówił w odpowiedni sposób w dniu, gdy zginęła, przywodząc na myśl jedyną rzecz, która mi się z nią kojarzyła, w słowach bardzo dziwnych i rzadkich (coś tam o szkaplerzu). A zatem świetny obieg informacji. W studiu watykańskiej telewizji kilka dni przed tym polskim zabójstwem poślizgowym umarł ksiądz Cremona (postarano się o taki podtekst, z którego by wynikało, że to niby dopiero wtedy ten nasz od kremówek, tzn. papież, też duchowo "umarł"); o pogrzebie media poinformowały w przeddzień zabójstwa dziewczyny. W mediach kościelnych było też wtedy wiele innych poszlak. Przykładem innej afery zastępczej była z kolei w USA afera z Clintonem i Moniką Lewińską, o polskim nazwisku, w rzeczywistości chodziło tu pewnie o inne partnerstwo, bardziej polityczne, z pewnym znanym na całym świecie Polakiem, w każdym razie za rządów Clintona raz, że zginął Papała (w tym dniu Buzek załatwiał coś związanego z USA, były newsy; pamiętamy, gdzie przebywa wbrew polskim sądom niezagrożony w USA ekstradycją p. Mazur), dwa, że była katastrofa Egypt Air. To drugie może mniej znane (p. dopisek edit 2016-06-23 pod wpisem na blogu pt. "Zeznania i dowody" z czerwca 2016 r.), więc dobrze znany jest tylko rachunek (= "grzywna"), ang. bill (Clinton to może o jakichś kosmoludkach z innej planety, Clingonach ze Star Trek?...). W każdym razie pamiętamy dużo skandali zastępczych czy na siłę robionych. Jeszcze innym skandalem ironicznym i zastępczym był wielki hałas, jaki PO i Julia PITERA zrobili w 2007 r. w związku z dzieleniem stanowisk przez PiS i Samoobronę (rozmowy przedkoalicyjne), co nazwano "korupcją polityczną". Zupełnie niezrozumiałe i nawet głupawe, a jednak robiono z tego jakiś tam skandal. Po co? Chyba tylko po to, by (po filmie o tajemnicach Kościoła z 2006, "Kod Leonarda da Vinci") znowu "zwrócić uwagę" na to, że zaczyna się polityczne korumpowanie przedsiębiorców przez skarbówki (z pewnym udziałem usługujących im starostw i gmin). Przytoczyłem tu 5 skandali, z czego 2 były być może przesadzone, ale w każdym razie długofalowo patrząc przede wszystkim bardzo korzystne politycznie dla interesów mafii, natomiast pozostałe 3 (starachowicka, Levinsky, korupcja polityczna) wydawały się wręcz teatrzykiem kukiełkowym, nawet pewnie uzgodnionym z jego "sprawcami", z "czarnymi charakterami" tych skandali (celowa kompromitacja, o ile można tak powiedzieć)... PRAWDZIWYCH SKANDALI NATOMIAST NIE MA; A TO DLATEGO, ŻE POLITYCY NIE SĄ SAMOBÓJCAMI. Polityk może przyjść do swego kolesia i zaproponować przestępstwa, ale nawet wtedy nie wie, czy nie skończy źle. (Zaś gdy nie ma przestępstw, to i raczej nie ma dużych afer.) Przecież każdy, komu się coś takiego mówi, jutro może zwrócić się przeciwko oferentowi i po prostu zostać świadkiem, a w rozmowach 1 na 1 praktycznie nie będzie szansy na wygranie sprawy o pomówienie ze względu na to, że każdy dostarcza dowód na swą korzyść i brak jest dowodu pozwalającego sądowi rozstrzygnąć, że któraś ze stron twierdzi bezpodstawnie (pamiętajmy, pomówieniem jest oskarżenie bezpodstawne). Po prostu można skończyć w mediach jako aferał. Skoro tak jest w kontaktach z własnymi kolegami, to co dopiero w kontaktach z obcymi ludźmi, np. urzędnikami? A przecież urzędników (nawet w ministerstwach) bierze się bodajże z korpusu służby cywilnej, nie są to jacyś tam kolesie ministra. Krótko mówiąc: POLITYCY NIE SĄ SAMOBÓJCAMI, WIĘC PIERWSZĄ RZECZĄ, O KTÓREJ MYŚLĄ, ROBIĄC AFERĘ, JEST ZABEZPIECZENIE, BY NIE BYŁO ROZPRZESTRZENIANIA INFORMACJI O NIEJ. A prawną metodą do tego jest koncepcja tajności (sens słowa "klauzula" w tym kontekście jest zapewne wzorowany na wcześniejszym pojęciu klauzury, co wskazuje, kto tu był od początku istotnym beneficjentem, pewnie w sprawie tzw. pia fraus; również we Włoszech kodeks karny z 1889 r. przewidywał do 3 lat więzienia za ujawnienie sekretu państwa związanego z jego bezpieczeństwem). I tak, najprawdopodobniej sprawa tortur CIA organizowanych w Polsce w więzieniu CIA za rządów Millera to była jakaś sprawa klauzulowa, a wybór akurat Polski mógł być jakoś związany z zamysłami papieża, bo to on był wielki, wpływowy i słynny na całym świecie, a nie jakiś tam Miller (może po to były te więzienia i ta brutalność, stosowana mimo tego, że terroryzm był problemem urojonym i przez chyba samo państwo amerykańskie oraz, jak mi się wyraźnie zdaje, bodajże papieża zorganizowanym, by później — w ramach jakiegoś zamysłu papieskiego — kiedyś był temat z Europejskiego Trybunału: "Polska winna tortur" (a był już ten wyrok w tej sprawie)? coś jak "prezydent Donald Trump", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "Donald T.-trąba jerychońska"?). Przykładem innego takiego styku Polska-USA w sprawie dręczenia w telewizji może być choćby temat "polskich obozów koncentracyjnych", na który pozwolił sobie Obama. Dobrze powiedziane, jest coś takiego, a odpowiada za to TVP Warszawa. Ponadto z pomocą klauzul najpewniej mordowano ludzi i zabezpieczano te morderstwa przed rozliczeniem (niech zgadnę, może śmierci Papały również nie można rozliczyć? powstaje pytanie), robiono pewnie nawet masakry (jak pisała GW w przeddzień zamachów z 11. września, patrz link, pkt 51? "zastraszony i pobity mężczyzna", czyżby to o Michniku... wprawdzie chyba sam rozumiał, że gdyby tu jeszcze doszło faktycznie do "pobicia", tzn. skazania, to wtedy byłby skandal i sprawa w gazecie — to przecież właśnie pokazywał ten artykuł; więcej na ten temat przecieku kościelno-medialnego w sprawie zamachów w dopisku 'edit 2017-04-03' pod poprzednim wpisem na blogu, tym z 15. grudnia o procesorach). Inne potencjalne przykłady takich usiłowań są tu w drugim dopisku pod niniejszym wpisem (np. przy okazji śmierci dziadka było tam chyba coś w temacie "dlaczego u nas nie piszemy o tym wprost?", oczywiście tylko między wierszami). I tutaj pojawiają się profesorowie prawa jako mimowolne może czarne charaktery; proszę mi pokazać szanowaną książkę prawną, w której rozważa się w ogóle i, rzecz jasna w takim przypadku, potępia czynienie informacji niejawnej z informacji o przestępstwie!   [edit 2018-05-30: Wprawdzie jeszcze powszechniejsze jest powoływanie się przez pracodawców na ich ogólne "prawo" do tajemnicy prywatnej, czyli na problematykę rzekomych informacji poufnych firmy (np. żądanie podpisania lojalki, a najczęściej pewnie po prostu odpowiednie zapisy w "umowie śmieciowej", do zlekceważenia się nadającej). Tajemnica państwowa też się pojawia, ale przede wszystkim jest tajemnica biznesowa (powstająca np. przez zobowiązanie się do milczenia, czyli omerty — zmowy milczenia grupy przestępczej) i rzekomo chroniona przez art. 266 §1 k.k. ("kto to rozpowiada, ten jest przestępcą", na takiej zasadzie). Jest to nielegalne z wielu powodów: brak postawy konstytucyjnej zgodnej z art. 31 ust. 3 (w tym konkretnym przypadku nie ma konieczności prawnej konstytucyjnej, która typowo wynika z art. 73 lub zwłaszcza z ochrony prywatności, bo informacja o przestępstwie to informacja publicznoprawna a nie z dziedziny prawa prywatnego czy choćby w ogóle życia prywatnego jakiejś osoby), w związku z czym obowiązuje wolność rozpowszechniania informacji z art. 54 ust. 1 Konstytucji, a poza tym jakiekolwiek pomocnictwo państwa na tym polu — łamania praw człowieka i utajniania grupy przestępczej — jest sprzeczne z prawami człowieka (art. 5 Konstytucji) oraz zasadą, że nie może istnieć de facto utajniona grupa zorganizowana (art. 13 Konstytucji). Państwo w każdym razie nie ma prawa przykładać do tego ręki. Konieczności prawnej, by poświęcić wolność rozpowszechniania informacji, tym bardziej nie ma, że osłabiałaby ona bardzo istotnie demokratyczne państwo prawne urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej — zwłaszcza to ostatnie może być (jak się czasem zdarza) zależne od chwilowej sytuacji politycznej w prokuraturze i sądzie rejonowym, a czynienie w takich warunkach przestępstwa z ujawnienia informacji o jakimś przestępstwie skutecznie uniemożliwiałoby demokratyczny nadzór nad prawidłowością działania państwa i urzeczywistnianiem zasad sprawiedliwości społecznej (SPRZECZNOŚĆ Z ART. 2 KONSTYTUCJI). To by tak poza tym oznaczało brak odporności ustroju państwowego na przestępczość polityczną, ale mniejsza już z takimi pragmatycznymi argumentacjami i agitacjami.]   Nie mówię tu o książkach zupełnie wyspecjalizowanych, dotyczących stricte tej tematyki informacji niejawnych (albo np. wolności prasy, ale przecież problem nie tylko prasy dotyczy), może są takie podręczniki tylko od tego, to tam ewentualnie jakieś zdanie może by się znalazło(?), choć pewnie też niekoniecznie. A pamiętajmy tu jeszcze, że sądy karne obecnie są na takim poziomie, że typowo na nic więcej się nie powołują niż na cytaty z tzw. komentarzy do Kodeksu karnego. A zatem to w tych książeczkach, komentarzach do KK, jeśli już, powinno być co nieco o tym wspomniane. Nie trzeba zresztą pisać kategorycznie, jeśli się nie jest pewnym, ale przecież sprawa zasługuje chyba chociaż na wzmiankę (np. "Wydaje się, że [...]")! To są tematy decydujące ze względu na praworządność polityki! Sprawa jest moim zdaniem bardzo prosta. Skoro przedmiotem informacji niejawnej miałoby być przestępstwo, to w takim razie szkodliwe np. dla bezpieczeństwa czy, ogólnie, niekorzystne z punktu widzenia interesów państwa musiałoby być wyjście na jaw informacji o przestępstwie. To jednak oznacza, że WYROK musiałby być niekorzystny z punktu widzenia interesów państwa, bo zgodnie z Konstytucją i całym działem prawa międzynarodowego (różnych umów) określanym zbiorczo "prawami człowieka" wyroki sądowe są jawne. Od takiej konkluzji nie da się uciec; jest (czy: może być) wyrok, jest ujawnienie informacji o przestępstwie; a więc i na odwrót: nie ma (lub nie powinno być) ujawnienia ("raz na zawsze i nieodwołalnie") informacji o przestępstwie — nie ma wyroku (lub, odpowiednio, nie powinno być wyroku). Jest to po prostu zasada rozumowania znana w logice jako modus tollens. Tym niemniej jednak sama w sobie jest ta ostatnia, rozstrzelonym drukiem napisana konkluzja absurdalna i bezwzględnie niedopuszczalna w świetle art. 2 Konstytucji, zwłaszcza tych jego ostatnich słów. A zatem z fałszywości wniosku należy sądzić o fałszywości przesłanki stwierdzającej, że informacja o przestępstwie może być informacją niejawną. Załatwia się w ten sposób dwie pieczenie na jednym ogniu: wyklucza się zarówno "klauzulowe" pomocnictwo w przestępstwie (jeszcze niepopełnionym czy trwającym), jak i poplecznictwo, czyli udaremnianie postępowania karnego w sprawie przestępstwa już popełnionego. Zarazem nie trzeba tu popadać w subtelne logicznie wywody o dowodach nie wprost, o potencjalnym pomocnictwie; o istocie zasad sprawiedliwości społecznej w zestawieniu z postulowanymi (w tych innych dowodach) konsekwencjami nieujawniania jakiejś informacji dla efektywności śledztw; o solidarności międzyludzkiej i dyskryminacji społecznej. (Przytoczyłem tu dla porównania 3 alternatywne sposoby dowodzenia, że wg prawa nie może być informacji niejawnej w tym, że ktoś czy nawet Piotr Niżyński jest śledzony przestępczo przez telewizję. Poza tym wydaje się, że nie ma podstawy konstytucyjnej, by była tu wyłączona wolność rozpowszechniania informacji.) Te słowa o wyrokach są zatem dowodem dosyć prostym, a zarazem przekonującym; być może do tego nawiązywała sekretarka prokuratury (głos porównałem i naprawdę jest ten sam, co w końcówce nagrania, zwłaszcza momentami identyczność osoby jest wręcz oczywista), gdy na nagraniu było stuknięcie młotkiem i następująca po tym wypowiedź "Tutaj nie będzie tego na pewno!". (Poza tym tam zastępcą szefa prokuratury jest niejaka Maria PRASEK, budząca skojarzenia z wolnością prasy z art. 14 Konstytucji, a więc też: brakiem podstaw konstytucyjnych do jej wyłączenia. Co ciekawe, przecież wolność prasy jest zagwarantowana w rozdziale I, a nie II Konstytucji, a więc nie została zaklasyfikowana jako wolności i prawa człowieka — tylko one mogą być wyłączane w myśl art. 31 ust. 3, natomiast zasady ustrojowe Rzeczpospolitej raczej nie. Również i Andrzej Seremet, gdy w 2010-2011 r. rozmawiał o zreformowanej prokuraturze, nieco narzekał na brak podstaw konstytucyjnych jej "niezależności", a zatem może w podtekście jako trapiąca go myśl był także i ten temat.) — Powtórzmy na koniec jeszcze raz ten argument, dla lepszego zrozumienia: skoro na jakiś temat z kategorii "popełniane jest przestępstwo" zostaje założona klauzula, to oznacza to, że przez czas jej obowiązywania (a może być dowolnie długi) nie powinna wyjść na jaw informacja o przestępstwie (bo to zjawisko niekorzystne); ale to jest równoznaczne z twierdzeniem, że ("w miarę możliwości") nie powinno dojść do wyroku. Jest to skazywanie samego wyrokowania, w jego jedynej możliwej postaci przewidzianej przez Konstytucję i prawo międzynarodowe ("Wyroki sądowe są jawne" to wniosek z Konwencji o ochronie praw człowieka, poza tym zdanie "Wyrok ogłaszany jest publicznie" podaje wprost art. 45 ust. 2 Konstytucji, podobna zasada jest też w ONZ-owskiej umowie międzynarodowej MPPOiP z 40-letnią u nas tradycją, p. art. 14 ust. 1: "każde orzeczenie sądu wydane w jakiejkolwiek sprawie karnej lub cywilnej będzie publicznie ogłoszone [...]"; na całym świecie praktykuje się tylko publiczne wymierzanie sprawiedliwości). A zatem konsekwencją przyjęcia, że informacja o jakimś przestępstwie stanowi informację niejawną, jest zanegowanie (na płaszczyźnie interesu państwa) urzeczywistniania przez państwo zasad sprawiedliwości społecznej, a więc prawa i reguły z art. 2 Konstytucji. (Jak mawiał Chrystus, "nie można służyć i Bogu, i mamonie"; ta druga, poprzez zestawienie ze stanem mediów, symbolizuje tu jakieś nieprawidłowe teorie, że informacja o przestępstwie, które już popełniono czy nadal się popełnia, powinna — ba, z punktu widzenia art. 31 ust. 3 Konstytucji trzeba by rzec nawet: musi — być ukrywana). Dodam tu jeszcze, że sama informacja o przestępstwie nie jest nawet objęta tajemnicą śledztwa (p. uchwała SN w powiększonym składzie 7 sędziów, nr VI KZP 7/83: "Omawiany zakaz [ten z Kodeksu karnego o tajemnicy śledztwa — przyp. red.] nie dotyczy ani samego faktu popełnienia przestępstwa, ani (...)" itd.). I na koniec podkreślę: brak jakiejkolwiek wzmianki o problemie możliwego istnienia przestępczych klauzul w piśmiennictwie prawniczym prowadzi do tego, że ludzie boją się mówić i uważają to za ryzykowne, a na media nie ma wystarczającej presji (w tym ze strony wchodzącej na rynek konkurencji), co jest bardzo szkodliwe dla państwa prawa i jest przyczyną opłakanego stanu polityki od co najmniej ok. 11 lat, a w praktyce nawet od jeszcze dłuższego czasu. Zresztą bardzo pokrzywdzona przez państwo (właściwie jawnie) jest też moja matka, od 1992 r. uderzano w nią coraz mocniej (na początku drastycznie karano za wygadanie się wobec dzieci w sprawie niewidocznych "antenek na głowach", więcej na ten temat jest na podstronie o JP2, czyli tym naszym, za pozwoleniem, Józefie Piłsudskim drugim — zresztą odsyłam w tej sprawie też tutaj i do listy doborów po nazwisku).

I finalnie jeszcze raz przypomnę, pamiętajmy o tym: sama prokuratura nie uznaje takiej "tajności" (sprzecznej zresztą z demokratycznym charakterem państwa)! (Stoi za tym jeszcze pewnie Trybunał Konstytucyjny.) Przecież tłumaczono otwarcie coś, co mogło nie być dla mnie oczywiste ("ujawnienie"), a nawet zgadzano się na omawianie tematu w prasie (zresztą patrzmy na nazwisko zastępcy tamtejszego szefa, tzn. tzw. prokuratora rejonowego: na tym bodajże stanowisku dali jakąś Marię PRASEK, akurat właśnie w tej prokuraturze). Jeśli ktoś nie był do końca pewny, czy nagranie z Warszawy-Ochoty było autentyczne, choć widać, jak tam sekretarka dziwnie się zachowywała i gestykulowała pod siebie, to tutaj przy okazji sądów ma już totalne potwierdzenie (z tym samym znowu przekazem, że sekretariaty i kierownicy ustawiają mi sprawy). A zatem proponuję uznać tamto nagranie i stenogram za jak najbardziej wiarygodne, bo potwierdzone w tym samym duchu. Świadków procederu zapraszam na forum oraz także do kontaktu e-mailowego. Oczywiście z 10% narodu to podstawowi przestępcy w sprawie telewizji (w 3 grupach: przedsiębiorcy, pracownicy oraz właściciele nieruchomości, którzy zamieścili oferty bezpośrednie), kolejnych ze 20-30% to ich dodatkowy front poparcia polityczno-społecznego w postaci np. ich partnerów lub rodziców (np. jednego rodzica) czy czasem nawet dzieci, czasem kolegów, zaś z kolei pozostali często nie słyszeli o temacie(!) lub boją się swych pracodawców. Zdaję sobie sprawę, że typowa osoba, która wie o temacie, a nie jest przestępcą i byłaby skora o nim powiedzieć, wie tylko tyle, że jest jakiś podsłuch nielegalny (w telewizji), pewnie też o tym, że stosuje się jakieś radary pozwalające kogoś podsłuchiwać bez nadajników, natomiast wiele więcej dowiedzieć się nie mogła, skoro nie zgodziła się na ustawienie telefonu komórkowego do podsłuchiwania, co by było równoznaczne ze zgodą na jakąś formę uczestnictwa w gangu. Trudno, nie trzeba wiedzieć dużo. Tym niemniej warto być w kontakcie, bo temat jest ważny i aż się prosi o stworzenie partii politycznej. A do tego trzeba więcej niż jednej osoby (wymóg demokratyzmu wewnętrznych struktur). Dlatego też zapraszam na forum. Oczywiście mile widziana jest też wszelka pomoc, w tym i finansowa, choć mam nadzieję, że w związku z posiadaną nieruchomością sam sobie poradzę z dźwiękowym dręczeniem w ciągu miesięcy, a i pieniądze na biznes jakieś tam powinienem i tak zdołać znaleźć samodzielnie, mimo wieloletniej walki państwa ze mną na płaszczyznie finansowej.

edit 2017-05-31: Zamachy w Afganistanie. Prawdopodobnie odgórnie zlecone. RV z przedednia, RV dzisiejsze, opis sytuacji zapowiadającej zamachy na podstronie z zapiskami z życia (pod dzisiejszą datą 2017-05-31). Pierwszy w ogóle dzisiejszy artykuł w RV ma tytuł w rodzaju "Papież: prawdziwy chrześcijanin zabija nadzieję i morduje" — tylko że to byłaby wersja ironiczna i "na opak"; napisali prawidłowo, czyli ze stwierdzeniem po dwukropku odwrotnym, ale w tym samym układzie sensu. W tym temacie patrz jeszcze wpis "Zeznania i dowody" nieco niżej tu na blogu. — Zob. też: lista wszystkich "ofiar Watykanu"(?) — próba podsumowania (przypisania są hipotezą, tzn. lista informuje tylko o czymś w rodzaju mego osobistego podejrzewania, o proponowanej wersji roboczej na użytek badaczy, dziennikarzy, organów ścigania itp., a nie jest gotowym oskarżeniem bazującym na dowodzie lub zbiorem takich oskarżeń).   edit 2017-06-02: Dodałem na ww. liście ofiar informację o zamordowaniu Geremka, znanego polityka. (Uwaga na marginesie: niedawno bardzo reklamowano nowy film DEAD POOL, martwa pula, pula martwych, może to o tej mojej liście?...)   edit 2017-06-04: To zaś może komentarz Afganistanu do świeżych tutejszych dopisków o Geremku: kolejny zamach, tym razem z okazji pogrzebu ("syna") znanego polityka. Proponuję to porównać z danymi o śmierci Geremka zapisanymi na ww. liście. Ona szła w parze z jeszcze inną, powiązaną, przez plan na temat Geremka spowodowaną i na świat sprowadzoną (co alegorycznie można określić mianem synostwa).

edit 2017-06-08: Znalazłem kolejną poszlakę (wprawdzie swoją drogą próbuje się mnie kompromitować tymi poszlakami — że niby jestem jakiś paranoidalny), iż planuje się zabić mą matkę, o czym pisałem w poprzednim wpisie (tym poniższym z grudnia 2016 r., pod koniec), a pochodzi ona ze wspomnianych "przekazów podprogowych" (przecieków na płaszczyźnie aluzyjnej, tzn. między wierszami) Z PRZEDEDNIA ZAMACHÓW NA WORLD TRADE CENTER (czyżby z inną religią, niż się to przyjmuje, związanych?... najwyraźniej tak). Odsyłam do punktu 3 tych właśnie przecieków i tamtejszego dopisku na szaro. Pasuje jak ulał. (Zresztą poszlaki są zbędne w sytuacji, gdy ewidentnie widać karygodne podejście prokuratury: nawet nikogo nie przesłucha, nie wszczyna sprawy w odpowiedzi na anonimowy donos, może z wewnątrz szpitala; tak działo się już w grudniu, podobno za łapówkę od spikerów z TV.) Dodatkowo punkty 73-75 zdają się potwierdzać, że przed "głośnym" (m. in. przyznawanym konsekwentnie przez spikerów, otrąbionym w mediach kościelnych itd.) zabójstwem ciotki miało miejsce (mogło mieć, zaledwie? to tylko hipoteza była?) zabójstwo mej babci, chorującej podobno na Alzheimera. "Ranny" sugeruje "nie zabity", spikerzy mniej się do zabójstwa babci przyznawali, ale fakt odnotowania czegoś z tym się być może kojarzącego (sprawa Alzheimera... inne artykuły o sprawie mojej rodziny...) wskazuje raczej też na zabójstwo szpitalne. Ta mafia lubi takie mało odważne techniki zabijania, a ich cechą jest przecież to, że można je zastosować tylko w niektórych przypadkach (np. przebywanie w szpitalu czy szybka jazda samochodem, raczej tylko na odcinkach międzymiastowych; niekiedy też: loty samolotami, a poza tym kupowanie żywności w małych sklepikach, a nie hipermarketach). Gdy takich warunków nie ma, to jest się bezpiecznym, o ile nie zastosują czegoś ostrzejszego, a to właśnie bardzo rzadko się zdarza. Mało kto chce wszem i wobec popełnić gwałtowną zbrodnię, zwłaszcza wokół potencjalnie głośnych osób, potencjalnych "celebrytów".   edit 2017-06-09: W sprawie śmierci babci Lucyny... — [rozwiń dopisek...] — Ciocia, babcia, matka... po prostu jakieś idee fixe na punkcie grupy "Kelly Family" czy raczej "Kill my family", o której słyszałem w dzieciństwie. W dawnych czasach zresztą operatorzy podsłuchu podczas mej obecności na mszach nieraz żartowali sobie podprogowo, tłumacząc słowa księdza "módlmy się, aby wszyscy nasi bliscy zmarli (...)" jako "Módlmy się, aby wszyscy nasi bliscy zmarli."; stały temat z tego był (autentycznie w myślach mi się to pojawiało, ale pewnie ktoś to wspomagał, bo są takie możliwości, jak podprogowe wpływanie szeptem na myślenie).   edit 2017-06-12: Oto jeszcze dowód (i liczne poszlaki), że za śmiercią mego dziadka (po kliknięciu widać akt zgonu, można porównać z aktami o babci i cioci) stał najprawdopodobniej (lub go w to wplątano w Kościele) prymas Polski kard. Glemp (dodatkowo, po rozwinięciu będzie tu także wzmianka o tym, dlaczego najprawdopodobniej dobrze interpretuję słowo "Gwardia" pojawiające się w ww. przeciekach dotyczących matki, a także będzie coś o genezie afery z Lwem Rywinem). — [rozwiń dopisek...]   edit 2017-06-14: Gigantyczny pożar apartamentowca w Londynie, podobno największy od dziesięcioleci, giną ludzie. A co było w mediach papieża w przeddzień? To oto — proszę kliknąć (artykuł 1, artykuł 2).   edit 2018-03-21: Pisałem tu wielokrotnie o zamordowaniu (jako jeszcze jednego członka mej rodziny) mej cioci Ani Uzdowskiej, a tymczasem w ramach dowodu wskazywałem tylko na nagłówki prasowe (cały dzień praktycznie pod tę śmierć artykuły publikowano! jednak nie dla każdego mogłoby to być takie oczywiste, nie każdego może to tak od razu satysfakcjonuje), a także na przeczucia, jakie podprogowo mi operatorzy podsłuchu i przekazu podprogowego już w 2012 r. nasyłali oraz na zbieżność czasową z policyjnym napadem na mnie w Gwatemali (ten sam dzień). Wskazywałem też na to, że równo rok po pogrzebie tej 53-latki (patrz: wideo na YouTube opatrzone datą przez ten serwis oraz pokwitowanie z cmentarza), który to pogrzeb można by metaforycznie nazwać ostatecznym końcem "ziemskiego pielgrzymowania", nastąpił koniec pontyfikatu Benedykta XVI: pogrzebano ją 28.02.2012 r., a papież zakończył pontyfikat 28.02.2013 r. (to, że zamierza zrezygnować ze stanowiska, ogłosił w Światowy Dzień Chorego). Komuś mogłoby się mimo wszystko wydawać, że to wszystko jeszcze za mało. Teraz więc zauważyłem, że istnieje podobny, tj. oparty na prawdzie ukrytej w liczbach, i zarazem prostszy sposób przekonywania, że ta osoba została zabita — podobny do tego, który zastosowałem przy okazji mej babci (wśród innych poszlak: babci daty urodzenia i zgonu tworzą jakoś tak "dziwnym trafem" ciąg cyfr 11234456). Mianowicie: ... — [rozwiń dopisek...]

edit 2017-06-19: W Dzień Matki, tj. 26. maja 2017 r., w domu przy ul. Pomorskiej w Legionowie znaleziono ciało Beaty B. (czyt: "Beata-beee" — nasuwa się podtekst: "premiera Beata [Szydło] jest niefajna"); zgodnie z ustawą w gazecie skrócono nazwisko pokrzywdzonej. Oto artykuł z Gazety Powiatowej. Męża tej pani, do którego ona przyjechała 24. maja (i już wcześniej kilka razy), Dariusza B. sąd uprzednio skazał za stalking na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Mąż ten był prawdopodobnie przedsiębiorcą, bo miał własny domek w Legionowie (żona była z Wrocławia). Z treści artykułu wynika, że to najprawdopodobniej on zamordował swą żonę; jej zwłoki znaleziono w tym domu. Następnie sam został zabity, jego z kolei zwłoki wyłowiono z Narwi. Bardzo brutalna sytuacja. A co pisano w Katolickiej Agencji Informacyjnej (www.eKAI.pl) tego 24. maja 2017 r., którego Beata B. przyjechała do Legionowa? Opublikowano 1 tylko artykuł: Jak być małżeństwem "tak na serio"? (to pewnie o związkach telewizji publicznej z Kościołem): nadal można go przeczytać na stronie KAI. Co więcej, w pewnym ośrodku gminnym, w którym ja raz na jakiś czas mam w ogóle prawie że jedyny kontakt z prasą lokalną z Legionowa, leży na półce — jak się zarazem teraz przekonałem — książka "Zabić czarną owcę" — oto zdjęcie. Już wyjaśniam, jak najprawdopodobniej doszło do tego zabójstwa. Zapewne podobnie, jak w przypadku dziadka. Najlepiej więc zrobić śledztwo w urzędzie miasta Legionowa. Tacy urzędnicy typowo wchodzą w zakulisowe układy związane z telewizją z przedsiębiorcami, zapraszają ich do siebie, oferują korzyści. W Legionowie rządzi PO, a na szczeblu centralnym w kraju PiS, ale co to w ogóle za przeszkoda... Pana przedsiębiorcę(?) mieszkającego w domku podżegano najwyraźniej do zabójstwa, tylko tak można wyjaśnić, że było ono tak dobrze przewidziane w mediach, a prawdopodobnie było — wskazywałem już liczne takie wcześniejsze przypadki (jest to wręcz standard). Wyjaśnię tu jeszcze rzecz ogólniejszą: NIE JESTEM JEDYNĄ OSOBĄ PODSŁUCHIWANĄ PRZEZ TELEWIZJĘ. Wg tego, co mi dzisiaj mówili spikerzy, a brzmi to sensownie, podsłuchiwanie naraz dwóch osób (Piotra na stałe, inne zmieniające się osoby tymczasowo) jest regułą, a nie wyjątkiem. Są do tego na stałe przydzieleni pracownicy. Ofiary są na podsłuchu tymczasowo, po czym np. się je zabija. Gdyby przestały być dwie ofiary-osoby do podsłuchiwania, to musiałyby być jakieś zmiany harmonogramu agentów z TVP Warszawa(?), tacy pracownicy wyszliby z rytmu "normalnej pracy". Kierownictwo uważa, że lepiej, by byli do takiej zmianowej pracy po nocach przyzwyczajeni, a z drugiej strony przecież gdybym wskutek porzucenia jakiegoś uprzedniego dodatkowego podsłuchu został tylko ja jako obiekt do zajmowania się, to pracowników zmianowych by się zrobiło za dużo jednocześnie: dwa razy za dużo. To by nie miało sensu, siedzieliby zbędnie. W związku z tym trwa się w czymś takim, że zawsze oprócz mnie jest jeszcze ktoś na nielegalnym II podsłuchu również, jak to objaśniają, "kościelno-politycznym", a ofiary te zmieniają się, bo są (typowo) po kolei zabijane. Spikerzy mówili dziś (a nagłówki z przedednia śmierci dziadka zdają się to potwierdzać), że takimi osobami byli też np. miliarderzy Gudzowaty (coś o gazie ciągle w tym przededniu), a także Kulczyk (też tam jakiś "Kulczykowski" czy "Kulczycki" pisał... a więc to może o tym, co po śmierci dziadka — na kogo przeniosą II podsłuch). Zabito ich później w okolicznościach bardzo wyraźnych, np. Gudzowatego w miesiącu poprzedzającym abdykację papieża, a Kulczyka wtedy, gdy kończył mi się milion (pewnie dostosowywano jeszcze ten termin na bieżąco pod mój stan majątkowy; nie był idealnie zbieżny z tym przekroczeniem granicy 1 miliona zł na koncie, ale mieścił się w granicach plus minus 7-10 dni). Media, w tym katolickie, robiły odpowiednie aluzje w przededniu (np. przy Gudzowatym był chyba temat ircd-ratbox, między innymi; jakaś bodajże śmierć księdza kojarzącego się z Kulczykiem i Poznaniem itp., nie pamiętam już tego). To więc byłyby przykładowe ofiary II podsłuchu. W 1992 r. był Piotr Jaroszewicz, potem był może ten trup, którego podrzucono nam w śmietniku blokowym około 1992-1993 r., potem między 1993 a 1998 śledzony był Papała (czasy jego wielkich awansów w Policji), a pewnie też Gudzowaty i Kulczyk, zdarzało się potem podobno też podsłuchiwanie jakichś sędziów w telewizji, może jakichś kierowników sądów (informacja między wierszami z przedednia zamachów na Egypt Air czy na Kursk, było o nich tu na blogu pod hasłem "zbrodni przeciwko ludzkości, w jakie mógł być zamieszany papież" czy raczej mafia medialno-telewizyjna), do roku 2003 była podsłuchiwana uczennica Agnieszka Piotrowska (inicjały jak "hrabina" Anastazja P., pewnie od dawna planowana), dzięki temu dowiedziano się w ogóle o jej koloniach z chłopakiem, na których zrobiono jej wypadek (♱2003). Następnie w latach 2003-2004 na podsłuchu był mój dziadek (♱2004) — wiadomo, że to telewizja robiła, bo dziadek zamontował sobie w domu remont zgodnie z życzeniem gminy (padały nawet groźby wywłaszczenia), a telewizja sugestiami podprogowymi skłoniła go (co już w przededniu planowano w nagłówkach GW), by zaraz po otruciu się wyszedł z domu (nie chcieli, by gnił trup przez rok...); a zatem był podobno przekaz podprogowy, więc to robiła telewizja — następnie w latach 2004-2005 śledzony był podobno np. Gudzowaty, między późnym 2005 a kwietniem 2007 Blida (♱2007), o czym nawet media katolickie donosiły między wierszami w dniu jej śmierci i w przededniu (ironizując o "lustrowaniu" i bodajże "uczelniach katolickich": część ludzi wie o odbiciach fal tylko tyle, że kąt padania równa się kątowi odbicia, a tak jest w przypadku lustra, natomiast co do zasady na większości ciał światło i fale EM się rozpraszają, tj. odbijają we wszystkie strony, dlatego mogą powrócić do wieży nadawczej i trafić z powrotem w jej anteny...) — na jej przykładzie można znowu wnioskować o tym, że te poszczególne podsłuchy nielegalne i następujące po nich zabójstwa były obsługiwane w telewizji. 2007-2008 Geremek, potem też inne postaci, w tym późniejszy prezes TVP Ławniczak (♱2010 grudzień), miliarder Gudzowaty (♱2013 styczeń), dziennikarz i właściciel portalu internetowego Łukasz Masiak (♱2015), miliarder Kulczyk (♱2015), wiceminister sprawiedliwości Monika Zbrojewska (♱2015), radny Rafał Kasiński (również ♱ styczeń 2016, ale późniejszy — upozorowane samobójstwo na zasadzie włamania na konto w portalu społecznościowym, pewnie np. z pomocą podpowiedzianego podprogowo nowego hasła czy czegoś takiego, nakłamał w tej sprawie na Policji jakiś bandyta w osobie operatora monitoringu, czyli kogoś, kto zarazem zajmuje się zawodowo podsłuchiwaniem mnie; akurat wydawałem dużo pieniędzy na wykopy, porozklejano mi obok nekrologi, faktycznie działka o tyle straszna, że tam przyjaciel dawnej właścicielki ciągle się włamuje pod moją nieobecność mimo jej odsprzedania, m. in. przekazano mu dodatkowy klucz od firmy zamkowej, Solid na włamania pozwala czy w każdym razie nie reaguje na alarmy, której mi się lokalnie rejestrują). Dowody to nie problem, zresztą do pewnego stopnia są tu rozsiane po blogu, patrz np. podstrona z listą ofiar i dalsze odniesienia, które są tam wskazane. Śledzona była też zapewne policjantka Anna Gajek, której zrobiono poślizg w Opolu (♱ styczeń 2016), a także Bogusław Kaczyński (♱ styczeń czy luty 2016). Następnie bodajże Zyta Gilowska i Janina Paradowska (♱2016, inicjały JP), podejrzane jest wprawdzie, że one w ogóle trafiły do szpitala, ale spikerzy potrafią jakoś to wywołać, np. nakłonić do przebadania się czy wmówić podprogowo jakieś bóle. W sierpniu 2016 r. w związku z umorzeniem mi sprawy egzekucyjnej zabito komornika D. Zarzeckiego z tego samego miasta, zapewne po uprzednim podsłuchiwaniu. W 2016 r. być może jeszcze przy okazji organizowania wypadku kolejowego w Raciborowicach (♱ październik 2016 r.) też kogoś podsłuchiwano, po czym na podsłuch trafił Przemysław Wałęsa (otruty? coś takiego zaczęła prokuratura sugerować po sekcji zwłok; oto kolejne artykuły z archiwum.gazeta.pl, tj. archiwum Gazety Wyborczej, z bezpośrednio poprzedzającego zabójstwo numeru, tj. z 07-01-2017: "'ZMARŁO NAM DZIECKO, A KSIĄDZ O PIENIĄDZACH'. BURZA W OPOROWIE" oraz, tuż po nim, "LECH WYPOŻYCZA SWYCH GRACZY", kilka wcześniej był artykuł "MOŻNA CIĄĆ DRZEWA NA POTĘGĘ", a nieco dalej był artykuł "Kamil przed Rafałem" oraz artykuł Sebastiana Klauzińskiego "Idzie mróz, myślmy o innych"), a następnie poseł Rafał Wójcikowski, zabity poślizgiem w styczniu 2017 r. (patrz edit 2017-01-25 tu na blogu — pod wpisem o procesorach). Potem jeszcze podsłuchiwano i zabito 2 siostry zakonne z zakonu służek (Chrystus nauczał, że polityka jest służbą). Tak, jak wspomniałem, jest specjalna podstrona tego bloga z listą ofiar Watykanu(?). To wszystko zapewne pokrzywdzeni przez zmieniający ofiarę II podsłuch w telewizji, podobno związany z Kościołem (prymas czy może obecnie raczej abp Nycz, coś takiego mówią spikerzy). Zapewne Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która zajmuje się badaniem sprawy zabitej Beaty B. i Dariusza B., będzie się wzbraniać rękami i nogami przed śledztwem w urzędzie miasta Legionowa, zasłaniając się rzekomym brakiem dostatecznie uzasadnionego podejrzenia (choć przecież właśnie wiadomo, że gminy [typowo raczej: urzędy skarbowe, może i spółdzielnie] korumpują firmy i organizują tam zakładanie instalacji podprogowych zasilanych od latarni ulicznych; taka korupcja to ich stały modus operandi). Teraz np. spikerzy mi mówią, że "koleżankę mam" (pewnie z jednej podsłuchowni) — ofiarą jest kobieta. Wcześniej mówili tymi słowami ("koleżankę ci znajdziemy") np. w grudniu, po śmierci Rafała Wójcikowskiego (czy wkrótce przed nią) a przed śmiercią zakonnic służek. Gdy zabijano posła Wójcikowskiego (może nie w tym samym dniu, ale na jakieś 21 dni przed tym, tj. w grudniu 2016 r.) zorganizowano mi w hostelu Siennicka jakiegoś agresywnego gościa w pokoju, który mnie mało nie pobił, zaczął się dobierać, bo "telewizor mu nie działał" (źle wyciągnięta wtyczka z gniazdka czy coś takiego, jakaś głupota i drobiazg, a się zrobił bardzo agresywny, zaś hostel z tego tytułu, tj. z powodu skargi, zaczął mnie ostrzegać przed wyrzuceniem z niego; w ogóle wtedy jeden za drugim przekonywali hostele do nieobsługiwania mnie, więc to element szerszego procederu był, ale wyróżniał się groźną agresywnością na siłę podrzuconego do pokoju współlokatora (zwykle podsłuchiwać chodzili jacyś z innego pokoju, choć czasem inaczej bywało, a do pokoju podrzucano mi ludzi już po ich sesji śledzenia, na pokaz, żeby jakiś głupi teatrzyk robić, że wszystko jest w porządku i są w hostelu i pokoju jacyś "normalni goście"). To wszystko opowiadali dziś spikerzy. — Przytoczę tu przykład na wspomniane związki ekipy zajmującej się podsłuchiwaniem mnie z (przypuszczalnie) zabijaniem — śmierć Bogusława Kaczyńskiego w państwowym szpitalu. Akurat zajmowałem się kopaniem na działce i wyszła (autentyczna) potrzeba używania elektrycznego młota udarowego. Oto wideo z następnego dnia, gdy już miałem młot (poprzedniego po prostu prace się skończyły ze względu na brak młota). Artykuł nazajutrz (tzn. tego właśnie następnego dnia) w gazecie, który zobaczyłem w sklepiku osiedlowym? "Udar zabił Bogusława Kaczyńskiego". Trafne w dwójnasób, nie tylko ten udar, ale i zabijanie. Kiepsko to wygląda, prawda?... Dodatkowe zajęcia telewizji... Podobnie było ze śmiercią mej cioci (zeszła się w czasie z rozbojem dokonanym na mnie przez policję gwatemalską, nie wiem, może to jakoś zalegalizują, ale jak można legalizować wyciąganie komuś pieniędzy i wywożenie go do lasu bez słowa wyjaśnień i bez wydania żadnego dokumentu na ten temat, zamiast tego grożąc bronią przystawianą prawie że do skroni).

edit 2017-08-14: Kontynuując temat procesorów i tego, że Intel teraz nawet zaczął produkować nowatorskie pamięci "Op(ę)tane" (marka znana w Internecie), przedstawiam w postaci wideo na YouTube analogiczny problem z rejestratorem kamer. Dawniej to się po prostu magnetowidy miało do takich zastosowań — proste, prymitywne, ale niezawodne. Są też podobno inne możliwości wybrnięcia z tego problemu, np. komputerki oparte o tzw. płytki FPGA, połączone np. z kamerkami IP. Nadmieniam, że oprócz centralek systemów alarmowych (takich z czujkami) oraz telefonów komórkowych podobne dziwne zachowanie, sugerujące możliwość dokonania włamania w dowolnej chwili za pośrednictwem jakiegoś nietypowego medium (zapewne fal elektromagnetycznych), zauważyłem też w routerze UPC (samoczynne zresetowanie się, a wcale nie było braku zasilania w mieszkaniu) oraz w drukarce HP LaserJet (przy początku użytkowania zawiesiła mi się raz z napisem PI na wyświetlaczu LED, o czym wiedzieli spikerzy, bo to mi komunikowali; już zresztą przy kupowaniu jej spikerzy sugerowali mi, że będą możliwe włamania — i tak się zdecydowałem na zakup, bo tak samo zapewne jest z innymi, też mają procesory — a zaledwie minuty po wyjściu z Saturna spikerzy podawali na całe Złote Tarasy jej nr seryjny). Problem, jak widać, jest masowy. Tutaj na razie zachęcam do przejrzenia wspomnianego wideo demonstrującego korzystanie z rejestratora monitoringu i to, co z nim mi się ostatnio stało.

edit 2018-02-24: Pisałem tu w rozwijalnym komentarzu na końcu akapitu "Pamiętajmy, sekretariat to..." o znanym przyjacielu młodego Wojtyły, dziwnym trafem jest to też czołowa postać ruchu pro-life. A tymczasem... jak się okazuje... chyba nie tylko ze mną był przekręt w szpitalu, o którym mowa przy okazji sprawy III Kp 476/17 o "upadku Rzymu". Mój młodszy braciszek urodził się martwy (w dodatku: nazajutrz po urodzinach ojca). Aborcja jakaś bez woli ze strony matki?... Zrobiono z tego poronienie, ale to chyba dosyć rzadka sprawa... W Internecie krąży informacja, że tylko 1 na 2500 ciąż, czyli inaczej 0,04% (jedna 25-ta jednej setnej), kończy się poronieniem. I akurat musiało przypaść na moją matkę. Ciekawe, czy to w ogóle łaskawie zarejestrowano aktem urodzenia, jak to wedle prawa powinno mieć miejsce. Przypomnę, że różne rzeczy zwązane z Janem Pawłem II zebrałem przede wszystkim w wyodrębnionym z bloga dokumencie na temat tego papieża i genezy podsłuchu, a także w liście ofiar tej grupy przestępczej, liście doborów po nazwisku czy także we wpisie np. "Mocne poszlaki na temat pewnych zbrodni" (patrz jego dolny dopisek: edit 2016-01-24) czy "Zeznania i dowody" (patrz jego pierwszy dolny dopisek). Do nawigowania po wpisach niniejszego bloga służy niebieski pasek poziomy na samym dole Państwa przeglądarki internetowej i tam, blisko niniejszego i na pewno w 2016 r., można znaleźć wspomniane wpisy.   |   edit 2018-02-27: Oto wideoreportaż z Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie na ul. Andersa 5 dowodzący, że lansowane tu tezy są prawdziwe. Kwestię poronienia mej matki należy odnotować w szerszym kontekście obejmującym też cesarskie cięcie, jakie było przy moim porodzie, oraz wyjątkową trafność mej daty urodzenia (jest to data urodzenia prezydenta Włoch: PerTiNiego, PTN jak Piotr Niżyński, z tą tylko różnicą, że 2 środkowe cyfry roku urodzenia są zamienione miejscami). Skoro mama ma 2 dzieci zamiast 3 i na tym polega ten, jak chyba wypada to nazwać, skandal, bo przypadek to prawie na pewno nie jest, to nic już dziwnego, że koszt 2 odpisów skróconych aktu stanu cywilnego (tj. w szczególności: akt urodzenia tego dziecka oraz akt małżeństwa rodziców pokazujący datę urodzenia ojca) kosztuje tyle, co "dwie trzecie z 666", mianowicie 44 zł. Chyba właśnie w ten sposób określono cenę odpisu skróconego. Cena odpisu zupełnego, który przecież wcale nie trudniej jest wydrukować, to 33 zł pewnie dlatego, że w takim razie również dobrze wyjdzie i 2 takie odpisy dadzą liczbę 66, a więc wciąż te same klimaty. Bo przecież wspomniane fakty — urodziny ojca 28.12, urodziny martwego syna: 29.12 — trzeba będzie jakoś dowodzić... Czy to aby nie owo nieznane oblicze papeiża?...   edit: Kogo by nie do końca przekonywała powyższa hipoteza na temat pochodzenia cen za odpisy aktów stanu cywilnego, temu jeszcze przypomnę, że inny akt zabicia mojej rodziny, jaki miał miejsce "za rządów" Jana Pawła II (i to tym razem, jak chyba można wnioskować, zdecydowanie z jakimś istotnym udziałem Kościoła), a mianowicie sprawa zgonu dziadka opisana powyżej w dopisku 'edit 2017-06-12', to rzecz udokumentowana odpisem aktu zgonu, którego nr zawiera w sobie liczbę 333. Skąd już psychologicznie rzecz biorąc bardzo blisko (wystarczy podwoić) do 666. A więc znowu te klimaty. Powtórzę więc, że cena 2 odpisów skróconych aktów stanu cywilnego jest pewnie tak dobrana, by było to "dwie trzecie z 666" (bo z takimi rodzicami żyje na świecie 2 braci zamiast 3, jak być powinno, gdyby nie to zabójstwo).   |   edit 2018-04-01: Mam, jak się zdaje, rozwiązanie tej zagadki dziwnych incydentów szpitalnych związanych z ciążami mej matki — po uzgodnieniu z nią, jakie były fakty, jestem przekonany, że dochodziło do zabójstw.   [rozwiń dopisek...]

edit 2018-03-24: Remonty umożliwiające zdalne scentralizowane włączanie w dowolnym (typowo: podsłuchiwanym) miejscu przekazu podprogowego, tortur czy innego dźwięku, jak również cała ta afera związana z podsłuchiwaniem mnie i prześladowaniem jednostki, i masowym zasiewaniem przestępczości, a nawet organizowaniem zamachów i masakr (na odgórne zlecenie jakiegoś światowego ośrodka) ROZPRZESTRZENIŁY SIĘ PO CAŁYM ŚWIECIE, chyba bez wyjątku w postaci choćby jednego kraju (nawet np. w państwie Belize się spotkałem ze specjalnym traktowaniem, jeździło za mną coś w rodzaju miejskich taksówek), a dlaczego?.. Postać papieża wydaje się za kiepskim uzasadnieniem, natomiast podaję lepsze: "bo inaczej nie będziecie mieć dostępu do naszych satelitów podsłuchowych!". To takie proste — podsłuch i podgląd dowolnego miejsca za kliknięciem myszki! I zaraz można go mieć w telefonie! Co tam jakiś Polak, jakiś Piotr Niżyński... Spodziewani winowajcy są to prezydenci USA (ci, co wg słynnej pogłoski — chyba z filmów wzętej — mają jakieś "kody", "klucze" do broni atomowej, czyżby więc za pośrednictwem satelitów uruchamianej, z Kosmosu, bo przecież nie Internetem, nie przez jakichś lokalnych watażków...): to administratorzy GPS-u i innych systemów satelitarnych światowych, George W. Bush, Barrack Obama (imię to może od nieustępliwej postawy w sprawie zorganizowania Smoleńska — cóż innego ważniejszego wojskowego się wtedy działo... — a nazwisko od 2 kadencji?...), Donald Trump... Oni mają najwyższą władzę, gdy chodzi o kluczowy globalny tu projekt, tak przynajmniej można się domyślać, tak sugerują też spikerzy. Zważywszy na to, że zamach na WTC był zaplanowany w "grupie watykańskiej" czy też mass medialnej, jak widać tutaj (i chyba jednak to papież mógł być inicjatorem, zważywszy na komunikaty prasowe), to i "wojna z terrorem" (ang. terror = straszliwość) to chyba coś, co należało traktować z przymrużeniem oka. A przecież narzucano to całemu światu. Ten medialny spektakl "jesteście z nami albo przeciwko nam" mógł mieć drugie dno. Wojna z czymś straszliwym to może być i co innego. Mniej niż rok po jej ogłoszeniu Jan Paweł II miał ostatnią pielgrzymkę do Polski i podczas niej nauczał, między wierszami swych kazań, jak się zdaje, o tym, że nie ma co bać sę piekła. Sami poczytajcie — wspominałem o tym w specjalnym dokumencie. Po to więc, czyli w zamiarze spowodowania takich skojarzeń, wylansowano w ogóle problem terroru i "wojny z terrorem". Brzmię tu teraz może jak dziwak, może jak ktoś antyreligijny, ale to złudzenie, ja taki nie jestem. O zamachach na WTC i "biedny pokrzywdzony Pentagon", powtórzę, można poczytać na www.bandycituska.pl/dowody-wtc.html. To raczej z najwyższych kręgów polityczno-kościelnych przychodził ten spisek ateistyczny; bo tak to, co się ze światem i Polską stało, można by podsumować. Nie jakikolwiek ateizm, lecz ściśle ateizm wyzuty z moralności (a więc taki w duchu np. filozofii Nietzschego, czasem rozrzutny pod względem troski o władzę i potęgę i "altruistyczny" — w sensie robienia czegoś tylko po to, by pokazać, jak bardzo się jest niewierzącym... by trochę ludzi pokrzepić, być może... — choć często po prostu wyrachowany i szukający korzyści w swym złu, np. głębszego wcągania mass mediów w zbrdnie), to po prostu taki nihilistyczny i elitarystyczny, totalitarny światopogląd tak się wspiął na wyżyny. W skali i bezczelności nigdy wcześniej niespotykanej. Zwiedziłem mnóstwo krajów, historia wpisów na blogu to pokazuje i potwierdzam: problem współpracy z tą mafią jest wszędzie. Centrala technologiczna, jak podpowiadają spikerzy, jest w USA i ma związek z osiągnięciami techniki chyba aż do Kosmosu zaciągniętymi. "Ameryka", mówiąc bardzo oględnie i ogólnikowo (a trzeba by wskazać konkretniej: Pentagon-"pentagram", czyli symbol satanizmu, co pasuje do tej jego nielegalnej komórki skontaktowanej z polską komórką w telewizji, czyli, jak to nazywam, "spikerami"), to dziś jedna wielka sieć szpiegowska, obejmująca nie tylko proste określanie własnych położeń (współrzędnych GPS) przez urządzenia, w tym te [edycja z 2021-01-04] żelbetowe czy nawet inne chipy z głośniczkami (istotne w przypadku pojazdów! mogą być blisko mnie albo i nie, żeby wiedzieć, czy grać, trzeba znać swe położenie), ale też inne funkcje: globalną szyfrowaną komunikację falową z satelitami (w tym: kanały radiowe dla odpowiednich chipów z głośniczkami), następnie też (zapewne w oparciu o to zbudowany, również satelitarny) system komend falowych dla włączania w dowolnie wybranych miejscach podszeptów podprogowych czy czegokolwiek innego (tj. ogólnie komend do sterowania tym całym globalnym botnetem dźwiękowym, złożonym z zabudowanych smartfonów), ponadto (też może zbudowany w oparciu o wspomniane szyfrowane satelitarne cyfrowe kanały komunikacji, np. GPS-owe) system komend falowych dla procesorów, wreszcie: także możliwość podsłuchu dowolnego obiektu i oglądania dowolnego miejsca (podobno rozróżnialne są, na zasadzie innych kolorów, różne materiały, a obraz uzyskuje się w niezłej rozdzielczości, z podstawowym "ziarnem" obrazu nie większym niż centymetr) — to mianowicie dzięki wykorzystaniu radarów szumowych — a nawet, jak można przypuszczać, broń sterowana z Kosmosu. Wszystko na skalę globalną, wszystko podobno z centralą w Ameryce, która z kolei gwarantuje, że kryminalne nawet plany papieży realizowane są bez zawahania na całym świecie. Dawno rozminęło się to z ideałami demokracji i skręciło w stronę totalitaryzmu, a podjudzało do tego, jak się zdaje, papiestwo. Widać to choćby w nazwach modeli procesorów, o czym pisałem wcześniej: to niemal modelowy przypadek totalnego i haniebnego zejścia na złą drogę i zdradzenia własnej klienteli, czyli miliardów ludzi. Tymczasem związki tego z papiestwem i spiskiem ateistycznym pod tytułem "Piotr Niczyński" są całkiem wyraźne, wystarczy poczytać tu na blogu wnikliwie o nazwach modeli procesorów.

edit 2018-05-07: O prawdopodobieństwie, że — oprócz ww. cioci, babci i dziadka od strony mamy — zabito mi też babcię i dziadka od strony ojca, a ponadto są dostrzegalne plany, że może i jego będzie się próbować zabić, piszę tutaj: http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=14&t=6907.

(00:25)


15. grudnia 2016 r.

Producenci procesorów (lub płyt głównych komputerów) umieszczają w nich element umożliwiający włamania

I nie jest to problem marginalny, dotyczący jednej tylko osoby! Na to wskazuje podsumowanie mych dotychczasowych doświadczeń. Telewizyjna agresja na moje komputery stała się obecnie bardzo nasilona. Co rusz a to wysuwają tackę CD-ROM-u, a to podmieniają teksty wypisywane na konsoli (nieważne, czy windowsowej, czy linuksowej, czy FreeBSD) "w locie", zapewne podczas wywołania systemowego typu "zapis do pliku" (pisanie po ekranie-konsoli jest wewnętrznie obsługiwane przez system operacyjny podobnie, jak to do pliku), a to podrzucają plik o nazwie WYBORY (pardon, WYBURY tam akurat było; "WYBORY będą w sprawie" to standardowy, nie tak częsty wprawdzie tekst spikerów [tych, co mówią zmiksowaną dźwiękową torturę; spiker = operator podsłuchu w TV]), a to wszystko tak bezczelnie i bez względu na wiek i chwilowy stan komputera, system operacyjny, świeżość jego instalacji (ba, nawet podczas pracy instalatora potrafią się bawić tym na żywo, gdy ja nawet nie mam sterownika karty sieciowej), że sprawa staje się powoli oczywista. To nie jest wina żadnego programu ukrytego w komputerze, żadnego tzw. rootkita, choćby nawet rootkita w BIOS-ie zapisanego (czy raczej w UEFI, bo tak to się dziś już raczej nazywa). Kupiłem np. niedawno stary komputer w lombardzie, oczywiście wielokrotnie instalowałem na nim wszystko od zera -- nic nie pomaga. Nawet dosyć egzotyczny system operacyjny, jakim jest FreeBSD, zaraz padł ofiarą zdalnego ataku, mimo że nie był podłączony do sieci a nawet dopiero się instalował.

CHATA — NIGDY NIE JESTEŚ ZUPEŁNIE SAM
Nowy amerykański film w kinach...
Film producenta ŻYCIA PIJak dotąd dziwne problemy (wadliwe czy dokuczliwe zachowywanie się sprzętu, kompletnie nietypowe, np. zamrażający w jednym stanie i zaśnieżający się ekran co chwila itp., itp.) imały się wszystkich kupionych przeze mnie komputerów od 2014 r. (a mniej jawnie podobno nawet i wcześniej), a było ich trochę (kupowałem np. w Media Markcie, bez żadnego przygotowania, spontanicznie).

Najprawdopodobniejsze rozwiązanie zagadki?   [edit 2017-02-20: Koncepcja pierwotna, obecnie porzucona, bo to procesor:]   Chipset płyty głównej wraz może z jakimiś elementami zintegrowanymi płyty ma w sobie coś, co reaguje na fale w bardzo ściśle określonym paśmie, być może reaguje "na co innego" w każdym komputerze, dzięki czemu można je rozróżniać i "mówić" tylko do jednego. Za pomocą fal (zapewne komputer dostaje je w postaci cyfrowo zakodowanej, zabezpieczonej jakąś sumą kontrolną, i odbiera, tzn. jakikolwiek sygnał na swych wewnętrznych przewodach poddaje wąskopasmowemu filtrowaniu i wzmacnianiu) wydawane są komendy chwilowo wstrzymujące procesor (0 woltów na nóżce SMI# procesora?) i podające mu instrukcje do wykonania (może nóżka PREQ#), na to w każdym razie by wychodziło. Podkreślam, że tę funkcję zdaje się mieć każdy nowoczesny komputer ze względu na to, że zamieszani są producenci chipsetów.   [edit 2017-02-20: Przypuszczenie niebezpodstawne, bo istotnie chipset jakoś nie dostrzega i przepuszcza mimo blokady sygnały (SMI) aktywujące ww. tryb SMM, w który procesor przy okazji każdego włamania musiałby wchodzić; jednakże akurat ta druga, pozornie mniej prawdopodobna opcja, okazała się chyba prawdziwa — że problem jest jeszcze głębiej, w samym procesorze.]   Straszliwy skandal, jeśli się to udowodni niezbicie; daje to przecież nieograniczone możliwości zdalnego kontrolowania dowolnego komputera, skoro się już znajdzie jego częstotliwość. Naprawdę dotyczy to laptopów świeżo kupionych "z półki"! Być może tylko w Polsce, kto wie (standardowy tekst spikerów od paru miesięcy: "w tym kraju bardzo mi wstyd"), ale PROBLEM ISTNIEJE (zapewne od ok. połowy 2006 r. — początki ogólnego problemu masowej korupcji podsłuchowo-telewizyjnej, także w skali międzynarodowej, zarazem wejście do kin filmu "Kod Leonardo da Vinci" — a może to od czasu skandalu z nrami seryjnymi wbudowywanymi w Pentium III, A.D. 1999, z czego się jakoby wycofano)...   [edit 2017-02-20: Otóż w rzeczywistości raczej wina jest po stronie procesora i to właśnie od czasów Pentium III (w logo ta trójka jest w postaci trzech wykrzykników...) czy może nawet II, a wskazuje na to następująca rzucona ludowi aluzyjna poszlaka. rozwiń komentarz...]   [edit: Problem ten znają być może pracownicy serwisów sprzętu (a nawet podobno sklepów z elektroniką: nielegalni pracownicy zajmujący się podsłuchem podają nry sprzedanego sprzętu telewizji). Jeśli tak, to pomogliby bardzo podsyłając programik do sprawdzania nru seryjnego procesora (poprzez odnośnik "Napisz do autora, podziel się spostrzeżeniami" pod nagłówkiem bloga). Jeśli ktoś boi się namierzenia go po adresie IP, to możliwość taką wykluczy stosując np. przeglądarkę internetową Tor Browser (www.torproject.org).]   Pokaż dodatkowe wyjątkowo jasne poszlaki   [edit 2017-04-21: Jest niestety i gorsza hipoteza. To bardzo możliwe, że problem pojawił się już w procesorze 486... — rozwiń komentarz...]   [edit 2017-07-19: Zob. też: pracownicy Intela przyznają, że nieudokumentowany a dostępny dla programów nr seryjny istniał już przed Pentium III... — rozwiń komentarz...]

Ten sam problem (i te same objawy w rodzaju np. [edit 2017-02-25: znajomości poczty zanim ją odbiorę albo] podmieniania tekstów wyświetlanych przez programiki, tych mianowicie tekstów, które powinny być przypadkowe, tj. zależeć od generatorów liczb losowych) dotyczy też serwerów we wszystkich profesjonalnych serwerowniach, z którymi się spotkałem (chyba nawet w tej z Iranu mi to zrobili). "Marka" nie ma tu nic do rzeczy, kolaborują wszyscy. Specjalnie dla telewizji sprawdza się zapewne "serię i numer" (w praktyce pewnie to jedna liczba) płyty głównej, co umożliwia jakąś zdalną kontrolę mych serwerów za pomocą nadawania fal. Jak by wynikało z mych doświadczeń rynkowych (różne supermarkety z elektroniką) zapewne wszelki sprzęt tam jest podatny, ale "przemawiać" (wprowadzać wrogie programy czy modyfikacje, jednym słowem tzw. "kod") telewizja musi do jednego, więc dobrze jest znać jego numer. W obu przypadkach (moje laptopy i moje serwery) nie widać nic przechodzącego przez kartę sieciową nawet przy ewidentnie na bieżąco, na okoliczność chwilowo zaistniałej sytuacji organizowanych atakach, co bardzo uprawdopodabnia wersję o kontrolowaniu komputera falami.   [edit 2017-02-22: Poza tym, w związku z problemem podglądania ekranu, obwijałem swój notebook siatką miedzianą tłumiącą promieniowanie o 80 dB na interesujących częstotliwościach, oczywiście pod warunkiem szczelnego obwinięcia. Po nałożeniu takiej otoczki z profesjonalnego materiału (nie pamiętam już, czy jednej, czy dwóch jej warstw) notebook nie zachowywał się już dziwnie, nie rozłączała mu się już raz po raz część klawiaturowa z ekranową (Acer SW5-012 to taki notebook z funkcją pracy tabletowej — można wyjmować z wyświetlacza prostopadłą do niego zwykle klawiaturę; z winy spikerów ta klawiaturowa część, m. in. z dodatkowym dyskiem twardym, często mi się z punktu widzenia systemu operacyjnego Windows odłączała, nawet w pewnych stałych momentach jakby wedle jakiejś żelaznej, choć niekiedy-rzadko nieprzestrzeganej, zasady). A zatem izolowanie się od promieniowania pomaga. Jednakże wystarczało wprowadzić dziurki w siatce na bolec zasilający, na kable USB, a problem powracał, nawet wtedy, gdy nie było połączenia z siecią WiFi.]   Kilka dni temu były też ataki na świeżo zainstalowany na mym laptopie system Ubuntu, na którym nawet nie było jeszcze sterownika karty sieciowej — również były to prawdopodobnie ataki na żywo. To zdalne falowe wpływanie na komputer (wykonywanie dowolnego kodu) możliwe jest zapewne dzięki nadajnikom radia i telewizji, które transmitują też pewne inne rzeczy dla światowych telewizji (np. dźwięk tortury czy, podobno, także sam podsłuch — do odkodowania przez operatorów komórkowych). Jest to praktycznie nikomu nieznany jeszcze problem, którego ja jednak doświadczałem bardzo namacalnie, konkretnie. Jest to być może funkcja dostępna nie tyle przez jakikolwiek znany szerzej program, lecz np. przez przeglądarkę internetową, co zapewnia wymaganą przenośność (możliwość korzystania z tych funkcji bez względu na chwilowo używany system operacyjny, a zatem równie dobrze z Windowsów, jak i nawet przez telefony z Androidem). Funkcje te i metody nie są szerzej znane, zna je telewizja – być może ma to coś wspólnego z intranetem satelitarnym GPS-u. W każdym razie typowy szpieg wie zapewne, że ma podglądać ekran, natomiast nadawaniem kodu włamującego się do procesora zajmować się zdaje sama telewizja (wykazuje np. pewne utarte nawyki, których sami szpiedzy by zapewne z tak żelazną konsekwencją nie okazywali; przykład: rozłączanie części ekranowej z klawiaturową w Acerze SW5-011 i SW5-012 podczas korzystania przeze mnie z TrueCrypt i czasem w paru innych sytuacjach, praktycznie na pewno kontrolowane wolą spikerów -- oczywiście wszystkie te włamania są połączone ze szpiegowaniem mnie i potrafią zachodzić w rytm odpowiednich rzeczy, np. z ekranu wziętych, chociaż też ewidentnie jest element ludzkich interwencji, zmian na bieżąco, np. podmieniania napisów wyświetlanych przez moje programiki z losowych na, za każdym razem, dobrane jakoś przez spikerów). Największy skandal tkwi tu, powtórzę, w tym, że nie ja jeden jestem na takie ataki podatny, lecz co najmniej dziesiątki-setki tysięcy komputerów dla użytkowników domowych w Polsce, choć ogranicza się te ataki do mojego peceta zapewne dzięki doborowi adresata (płyta główna z konkretnym nrem seryjnym, jest to pewnie kodowane cyfrowo w jakichś pakietach). Winowajcą jest prezes Intela i skorumpowany właściciel? Coś nie pomaga blokowanie SMI w chipsecie (odpowiednim programem), a zwykłe tzw. przerwania IRQ trudno o takie efekty (istniejące niezależnie od systemu operacyjnego i jeszcze przed jego instalacją) nawet podejrzewać...

[edit 2016-12-17] UWAGA: Obecnie Allegro.pl i inne takie cenzorskie strony z ofertami z różnych dziedzin (typu np. Gumtree), na których już i tak od dawna nie można było swobodnie publikować ofert nieruchomości, ponieważ nie przechodziły [o ile nie chcecie Państwo iść do administratora lub pośrednika i zapisywać się do gangu telewizyjnego i uzyskiwać podsłuch w telefonie przez specjalny dedykowany telefon, montować w mieszkaniu instalacji radia podprogowego z telefonów komórkowych, a także ustawiać sąsiada, by udostępnił swe mieszkanie do celów podglądania ekranu komputera], mają (pozwalają na?) oferty sprzętu komputerowego praktycznie wyłącznie od pośredników w postaci jakiejś firmy. Taką firmą był np. ten lombard, od którego kupiłem komputer, a są takimi pośrednikami w ogóle te wszystkie firmy, które na Allegro komputery wystawiają (zwykle z opcją "Kup teraz", a nie przez licytację -- typowy "objaw", że rynek jest już jakoś regulowany przez fachowców... w ogóle nie widać licytacji, chęci sprzedania za wszelką cenę jak najszybciej, "od 1 zł", bo nie wie się, ile to może kosztować). Wnioskuję po prostu, że kto chce publikować oferty komputerów, procesorów, ten musi je najpierw testować, by w każdym przypadku poznać nr seryjny i w ten sposób zagwarantować wsparcie dla WŁAMAŃ telewizyjnych, bo oni zadzwonią. Inni zaś zapewne sprzedawcy okazali się "niedostatecznie zweryfikowani", za mało "wiarygodni", by wystawiać takie oferty (oczywiście te ustawienia decydujące, czy wszyscy mogą się ogłaszać, czy tylko ci wybrani przez Allegro, można zmieniać w każdej chwili, więc np. teraz może ta moderacja być wyłączona, a innego dnia, gdy mniej jest wizyt na blogu, włączona). Przykładem poszlaki na tę politykę Allegro wskazującej są liczne aukcje z tekstem "Sprzedam płytĘ głównĄ", z tak wpisanymi polskimi literkami na końcu: tu np. jedna (MSI K8N), tu druga (ASUS A8N-E) i trzecia (ASUS A8N-SLI) — tak im pewnie podpowiedziała TV, tylko to nie płyta winna (mnie taki sposób napisania słowa skojarzyć się musiał i tak zupełnie nieodparcie z procesorem i jego możliwą winą, mniejsza już z tym, dlaczego, ale to taka moja szczególna swoistość). Oczywiste, jak to rozumieć: produkt sam w sobie dobry (bo stary), ale na końcu został przerobiony dla współpracy z polską telewizją... Taką też miałem uprzednio koncepcję: że to płyty główne wyprodukowane po 2006 r. są przyczyną zamieszania, a potem może zaczęli stare modele ewentualnie wymieniać na poprawione. (Były i inne wskazówki: np. płyty wspierające tzw. coreboot, czyli akurat te szczególnie poszukiwane przeze mnie, sprzedawane są oczywiście tylko przez Kup Teraz, jak to zwykle bywa, ale i w dodatku z sugestywnymi tekstami typu (kliknijcie, by obejrzeć przykłady!) "100% OK, nie była modyfikowana, oddawana do naprawy itd." (opis) / "nie ma żadnych wad ukrytych, ani uszkodzeń" (cóż za trafienie w autentycznie realny problem!), z wymienieniem jako elementów "maskownicy" i kilku "śledzi" (proszę się wczytać w podteksty tych obu słów! o Gumtree jako o "piaskownicy TVP(?)" pisałem już 24/01/2015) — jest takie słowo, określenie, w odpowiednim znaczeniu w technice, ale przecież rzadko stosowane, a ja trafiłem na nie na różnych aukcjach aż kilka razy i to jeszcze w dodatku z żółtym trójkątem ostrzegawczym jako ilustracją aukcji — czy wreszcie z jakimiś odstępami przed kropką, co jest częstą oznaką korupcji telewizyjno-podsłuchowej, albo np. z aluzją do (przychylnej oczywiście) opinii psychiatry Jaroszewskiego i także dra n. med. Brykalskiego na mój temat, tych z maja i czerwca 2016 r., które można przeczytać w poprzednim wpisie na blogu, bo opis zaczynał się w identyczny sposób: tam było "Dziś zgłosił się do mnie Piotr Niżyński", a tu w ofercie sprzedażowej: "Dziś mam do sprzedania Asus A8N", zaś sprzedawca okazał się być nie tylko z Olsztyna, ale nawet... z ulicy Warszawskiej (a ja jestem z Warszawy i stąd miałbym dojechać). Niekoniecznie była to firma (choć pewnie tak, bo inaczej czekałoby mnie dobrodziejstwo wejścia do mieszkania bez instalacji dźwiękowej, a tego się bardzo unika), konto przecież z małym obrotem i ilością komentarzy, ale raczej ustawiona sprawa. Inny przykład w stylu tego "100% OK, bez modyfikacji i napraw": "od nas nie otrzymasz płyty z uszkodzonymi kondensatorami! do sprzedaży wybieramy tylko najlepsze sztuki przetestowane wielogodzinnym testem!" — oto aukcja. W istocie sprzęt często po prostu przekazuje się wręcz do samego producenta w celu wprowadzenia sprzętowej podatności na włamania.) Również w sposobie, w jaki rozmawiali ze mną sprzedawcy z lombardów (po tym, jak pół godziny spikerzy właśnie na ten temat gadali na całą ulicę): "ale pan chce to kupić, ja mam to sprzedać, czy..." (w odpowiedzi na moje pytanie, jak długo leży produkt, na mą prośbę, by dali jakiś najbardziej porysowany/nieodświeżany itd.), później, że te laptopy (już nawet zeszli na wersję, że oba) nie mają ładowarki itd. — ewidentnie po prostu nie chcieli oszukać. Lombardy często reklamują swe laptopy przez Allegro (to może nawet główny sposób reklamy), więc to by się zgadzało. Po prostu sprzedaż elektroniki zeszła na psy takie, jak obrót nieruchomościami: ludzie biorą oferty od g**nianych mediów elektronicznych (tych wszystkich markowych), gdzie być może nie ma swobodnej publikacji ofert bez żadnej cenzury. Porównajcie tę sytuację ze schematem obrotu nieruchomościami. Nie jestem pewny, na ile masowy jest to problem, czy dotyczy całej Polski (a może i świata), czy np. tylko Warszawy. Ludzie, to kompromitacja, że się na coś takiego godzicie i nie bojkotujecie tych g**nianych kolorowych stronek dla dzieci z ogłoszeniami, gdzie wszystko jest kontrolowane przez cenzorów, tylko dalej z nich korzystacie. Przecież taka strona (np. z aukcjami), o ile cenzuruje oferty tak, by krzywdzono ludzi, jest to śmieć. Może zresztą to wina nie strony ogłoszeniowej, tylko sprzedawców, których korumpują czy po prostu wykupują pośrednicy obrotu (firmy handlowe), nie badałem tego w ogóle, relacjonuję tylko efekty mych prób (rzecz w tym, że tak czy owak nie powinny nawet przez jakiś czas widnieć licytacje "zdrowych" produktów, bo jeszcze bym się dodzwonił do oferenta; muszą one znikać bardzo szybko po udanym wystawieniu aukcji, jeśli w ogóle udało się to zrobić).

Z innych tematów: (1) sprawa działki z domem z instalacją dźwiękową czeka od kwietnia z powodów finansowych i prawnych, niby już w maju wierzyciele wycofali wniosek egzekucyjny wskutek spłaty, ale sprawa i tak wlecze się, a komornik robi wszystko, co może, by było źle i by musiały być zażalenia na jego sposób umarzania sprawy, (2) PiS szykuje cenzurowanie Internetu (prostacki, prymitywny atak na wolności demokratyczne, sprzeczny z konstytucyjnymi zasadami: neutralności światopoglądowej państwa [równe traktowanie osób przez władze publiczne] oraz wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, a nawet z zasadą państwa prawnego, bo z urzędników, czyli funkcjonariuszy publicznych, a może również i sędziów będzie się pewnie robić bandytów cenzurujących Internet, co stanowi przekroczenie uprawnień) — nie żeby oni mogli coś naprawdę z Internetu usuwać, ale przed Polakami treści mają być ukrywane za sprawą operatorów typu Neostrada, UPC (tzw. pisowska sprawa pornografii w Internecie [edit 2017-04-07: we wrześniu uchwalili to już pod pozorem walki z hazardem, art. 15f znowelizowanej Ustawy o grach hazardowej — Minister Finansów od 1. lipca będzie publikować wiążącą dla operatorów internetowych listę stron, do których dostęp ci mają blokować (koniecznie od lat to widmo "listy stron zakazanych" i blokowania dostępu do czegoś, co faktycznie w Internecie istnieje i dla 99,9% jego światowych użytkowników jest widoczne... tylko Polacy mają być gorsi, pod kloszem, oddzieleni od realnego świata, bo on zbyt szczery... strona jest, serwer zagraniczny rozpowszechnia informację, ale Polak wejść nie może, bo go od tego odgrodzą firmy telekomunikacyjne za sprawą państwa...) HAŃBA, wstyd mi za wyborców PiS-u, z drugiej strony kto z nich wiedział, że wybrana przez nich partia im taki kwiatek zgotuje! i to w kraju, w którym ponad 70% ludzi korzysta z Internetu i zapewne ceni sobie jego niezależność od politycznej kontroli]), (3) spikerzy [ci, co mówią i szepczą torturę dźwiękową] od paru tygodni przekonują mnie, że "ma zostać zabita moja matka przez lekarza w szpitalu". Tak podobno została już zabita moja ciocia [więcej na ten temat było np. w dopisku 'edit 2016-05-28' pod wpisem z 22. kwietnia 2016 r., także w II dopisku pod wpisem z 2015 r. o katastrofie w Smoleńsku], a może i babcia (kilka rzeczy na to wskazuje, m. in. samobójcza zapewne śmierć Glempa, poprzedzająca o 1 miesiąc abdykację papieża, a także sam spodziewany cel przyświecający zabójstwu cioci — przygotowanie tortury remontowej, która będzie obecna wszędzie, bez wyjątku — im się pewnie po prostu spieszyło, nie chciano czekać może nawet wiele wiele lat na rozpoczęcie akcji). Zleceniodawcą zabójstwa mej matki ma być podobno prymas (i papież, który nieraz powiadał — był swego czasu, rzędu rok temu, nawet taki stały temat — rzeczy w rodzaju "Kościół jest matką" [przykład 1 z 24.04.2013, przykład 2 z 3.09.2013, przykład 3 z 11.09.2013, przykład 4 z 18.09.2013] czy, jeszcze innym razem, "Jeśli OBRAZISZ moją matkę, spodziewaj się ciosu" [z 19.01.2015, przy okazji, uwaga, zamachu NA pewną REDAKCJĘ — a przecież Piotr Niżyński chce tworzyć mass media] — to wszystko cytaty dokładne ze słów papieża; wspomnę tu jeszcze o rozlepieniu całej Warszawy plakatami "Mamma Mia" [czyt.: "mija"] już od pół roku [Teatr... Roma; swoją drogą "Roma" to też nazwa firmy ochroniarskiej chroniącej warszawskie prokuratury, urzędy skarbowe], o sprawie Ewy Tylman, której imię pasuje do mej matki [a nazwisko powiada: "ten, co miał ją w..."]).   Aż wstyd coś takiego publikować, ale niech będzie, że jako możliwą ewentualnością podzielę się tym ich wskazaniem. Prymas ponoć swego czasu stał już za sprawą zabójstwa Popiełuszki — w mediach to jest często mówione między wierszami, a nawet i tu na blogu, np. bodajże na liście z II dopisku pod wpisem z 2015 r. o Smoleńsku czy w ramach dopisku 'edit 2016-01-24' pod wpisem styczniowym o zbrodniach. Kto w ogóle jest przyczyną mej krzywdy? Odpowiedź zdaje się być ukryta w nazwiskach: był sobie ś.p. Wyszyński, symbol polskiego Kościoła [edit 2018-11-10: aresztowany w moje przyszłe urodziny], i jest Niżyński-Niczyński [aż 4 tropy ideowe (memy) wiązały postać tancerza Wacława Niżyńskiego, który zasłynął we wczesnym XX w. i ma swą ulicę w śródmieściu Warszawy, z filozofem Fryderykiem Nietzsche, oto te uderzające zbieżności — kliknij] (zauważmy, że "WYSZe" i "NIŻe" to rosyjskie przeciwieństwa przysłówkowe odpowiadające polskim "wyżej" i "niżej") — oto jest nadczłowiek, oto jest podczłowiek... Więcej o postaciach kolejnych prymasów jest w moim tekście o Janie Pawle II i genezie podsłuchu.   [edit 2017-06-07: Telewizja Polska S.A. niewątpliwie szanuje Kościół i jest z nim w specjalnych układach, stąd też miałaby pochodzić ta jego zdolność do dominacji i przestępstw.]   Co ciekawe, ok. rok przed śmiercią babci chodziły mi po głowie — przecież słuszne może i teraz — myśli, by ją zabrać ze szpitala, starałem się trochę o to [w dniu mego pobytu szpital nie chciał się na to zgodzić, lekarz rozmawiał z nią, a w końcu przewieziono ją tegoż dnia do innego odległego szpitala: a zatem, jak widać, "zamieszałem" im, przejęli się; dla porównania, ciocia tam została i zmarła zamordowana w obrębie tego samego szpitala na Aleksandrowskiej 159 w Łodzi, z którego do końca życia nikt jej nie zabrał, i takie to skojarzenia budzi numer 159, obecny w sygnaturach sądowych także o mojej mamie (podobnie, w Gazecie Wyborczej w przeddzień śmierci członka mej rodziny był artykuł... Ewy Obrębowskiej-Piaseckiej bodajże, na temat sztuki — a w dziedzinie sztuki pracowała właśnie moja mama — nazwisko sugeruje: "w obrębie tego szpitala do piachu", pójdzie do piachu?... obok zresztą jest przystanek Hala Znicz, najbliższy przystanek autobusowy, a na terenie szpitala jest cmentarz)], ale ostatecznie zlekceważyłem tę sprawę; nie podejrzewałem żadnej możliwości zabójstwa. Z ciocią w ogóle już sprawa jest jasna; jej śmierć nastąpiła 1 dzień przed obrabowaniem mnie przez Policję gwatemalską, świetnie wynikającym z zupełnie innych lokalnych dla mego pobytu w tym kraju spraw; i aż jeszcze 3 dni po jej pogrzebie zorganizowano Polsce (dowody — patrz np. II dopisek pod wpisem tu na blogu o Smoleńsku z 2015 r.) "katastrofę pod Sękocinem" (por.: program "Big Brother" w TVN), przepraszam, pod Szczekocinami... pod domem Wielkiego Brata ("domem Ojca" czy raczej matki, domem rodzinnym)?... Katastrofa pod domem rodzinnym — katastrofa w rodzinie, taki mógł być zamysł...   [edit 2017-04-20: Pewnie nawet nie tylko mnie to się tak skojarzyło. Znany operator internetowy z Tajlandii przybrał w czerwcu 2015 r. (czyli na samym początku pontyfikatu Niemca — Benedykta XVI) nazwę TOTBB.NET, brzmiącą jak "Tot Big Brother", gdzie "tot" to po (uwaga) niemiecku "martwy". Sami sprawdźcie dane o abonencie tej domeny; a to tam naprawdę wielki operator internetowy, porównywalny pod względem popularności np. z "Neostradą" Orange. "Martwy Big Brother"...]   A poza tym: mój brat teraz taki wielki, jakże potężnym się stał po dokonanym (zupełnie zbytecznym) ubezwłasnowolnieniu całkowitym mej normalnej, jak wszyscy słyszeli, matki... Zostawmy jednak te tematy, bo z wyjątkiem ciotki (której śmierci towarzyszyła wielka zakamuflowana wrzawa w mediach katolickich), do uczestnictwa w zabiciu której spikerzy konsekwentnie się przyznają (wskazali "doktorowi G." moment) — tak tak, doszedł teraz do władzy ten sam Ziobro! chyba rozumiecie, że w przypadku poważnego polityka nie sposób lekceważyć możliwości, że [ww. temat rzekomego "doktora-zabójcy"] to była prowokacja i demonstracja znajomości tematu wobec lekarza, a nie żadna "gówniarska" wpadka?... — trudno w sprawach tych o jakąkolwiek pewność, choć z uporem maniaka spikerzy powtarzają, że matka też ma zostać zabita, "NAPRAWDĘ". (W takiej sytuacji oczywiście nie pomogłyby jej żadne zmiany szpitala na inny, bo w każdym można by zorganizować przekręt z lekarzem lub nawet dostarczyć nowego lekarza lub wymusić zmianę jej szpitala — i dlatego najprawdopodobniej w żadnym nie byłaby bezpieczna.) Wróćmy więc do moich własnych spraw. Czym się ostatnio zajmuję? Zarabianiem, sprawami w sądach i prokuraturach, trochę działką, ale nie jej eksploracją (co godne odnotowania, ochrona Solid Security również, jak się okazuje, ma jakieś dziwne problemy typu "podczas włamania nie odbieram sygnałów, chociaż były i widać na centralce" — obsługa ich stacji monitorowania nic nie wie o kilku takich alarmach, a mam nadajnik radiowy z dużą anteną; pisałem już tu niegdyś w 2013 r. o skandalicznej obsłudze w firmie na J; do kompletu byłby Konsalnet, który bardzo intensywnie jeździł za mną, tj. pojawiał się w różnych miejscach obok mnie podczas pobytu na mieście, gdy z nim komunikowałem się i rozważałem zawarcie umowy). Sprawa w branży elektronicznej i ochroniarskiej [edit 2017-01-17: we włamaniach pomagają też producenci zamków, nawet zagraniczni (wypróbowałem w 2013 r. zamek niemiecki za tysiąc kilkaset zł), do dziś sobie z tym nie poradziłem] ma szansę być największą aferą tuż po sprawie samej telewizji i hoteli oraz po związanych z tym sprawach w polityce (m. in. bandytyzm w Policji, w Sejmie) i w mediach.

[Czytaj więcej o politycznej cenzurze Internetu]  

[edit 2016-12-18] Proszę czytać dalszą część bloga, a także rekomendować go innym. W poprzednim (następującym teraz) wpisie ["Zeznania i dowody" z 15. czerwca 2016 r.] wiele ważnych problemów, w tym zwrócenie uwagi na sfałszowanie wyborów, czyżby przez wszystkie główne partie (zmowa milczenia), a w dopiskach np. na to, że jest całkiem możliwe czy wręcz prawdopodobne, że Jan Paweł II był potajemnie zbrodniarzem przeciwko ludzkości w myśl prawa międzynarodowego (i polskiego), tzn. spowodował zorganizowane masowe zabójstwa grup ludności (pasażerowie samolotu, pasażerowie statku — razem setki osób). I wiele innych ciekawych problemów.

edit 2017-01-09: PiS wprowadził, a prezydent podpisał, nową ustawę, zgodnie z którą do rady nadzorczej Telewizji Polskiej (i innych spółek pod kontrolą państwa) będzie mógł się dostać tylko kandydat pozytywnie zaopiniowany przez rząd (Dz.U. 2016 poz. 2259, art. 45). Stworzono mianowicie jakąś "Radę do spraw spółek z udziałem Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych", której członków powołuje premier oraz dwóch jego ministrów, i autentycznie bez jej zielonego światła nikt nie dostanie się do rady nadzorczej w spółce państwowej. Oto ta ustawa (kolejna na temat kontrolowania spółek kapitałowych przez państwo — wcześniej PO wprowadziła "Ustawę o kontroli niektórych inwestycji", która pozwala państwu decydować, kto może być właścicielem której spółki prywatnej). Kto tu jeszcze może mieć wątpliwości, że telewizja jest pisowska i rządowa...

edit 2017-01-19: Producenci zamków mają tyle wspólnego z producentami płyt głównych i całych komputerów, że (jak by wynikało z objaśnień wygłaszanych przez spikerów odnośnie mojej sytuacji) po pierwsze do każdego zamka i do każdego komputera jest pewien "klucz" (sprzętowy: mechaniczny, falowy...), po drugie firmy te są świetnie świadome, które klucze są odpowiednie dla produktów dostarczanych do poszczególnych dystrybutorów w poszczególnych dostawach. Dzięki temu mogą pomagać telewizji we włamaniach (albo nawet komu innemu niż telewizji, choć wprowadzono to dla tych spikerów).

edit 2017-01-25: Oto liczne poszlaki praktycznie przesądzające, że śmierć posła Wójcikowskiego w wypadku była zabójstwem (celowo wywołano mu poślizg) — w które zresztą podobno nawet pani premier była zamieszana (informacja od spikerów).   [rozwiń dopisek...]  —  Nie zachęcam jednak do popierania z tego powodu akurat listy Kukiza. W telewizji bandyci głośno wyrażają co najmniej "obawy" (podobno wiedzę pewną), że sam Kukiz był zamieszany w tę sprawę, bo inaczej w ogóle taki odpowiedni poseł nie znalazłby się w Sejmie. Nie oskarżam a tylko powtarzam, co się mówi.   edit 2017-02-23: Do listy ofiar dodałem 2 siostry zakonne, bo ich wypadek samochodowy, zwłaszcza zważywszy na czas (niedawno też Szydło miała wypadek, może sama sobie go zorganizowała?) i nazwę zakonu: "służki" (jak Chrystus nauczał o polityce? że ma być służbą — Mk 10:41), wydaje się bardzo podejrzany.

edit 2017-02-15: Wysłałem przedwczoraj po raz pierwszy od 4,5 roku skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie dotyczącej cywilnego postępowania sądowego, na którym straciłem bardzo duże pieniądze, a które było właściwie złodziejstwem sądowym. Proszę kliknąć link, aby zobaczyć szczegóły (jest i wideo z poczty — naprawdę jest taka skarga). Natomiast tutaj chciałbym omówić wygląd strony Trybunału z tych dni, bo jest on zupełnie kompromitujący (www.echr.coe.int; końcówka .int pokazuje, że chodzi tu o organizację międzynarodową). To dla myślących w zasadzie kompletny dowód na najgorszego sortu kolaboranctwo Strasburga — sugeruje on niemalże zupełnie niedwuznacznie, że także i sędziowie tego sądu siadają regularnie w słuchawkach do komputera obsługiwać bandycko kamery, radio internetowe i Gadu-Gadu. Już wyjaśniam:   [rozwiń dopisek...]   Tu jeszcze druga skarga do Strasburga, też pewnie nawet nie trafi do rozpoznania, lecz odpadnie w przedbiegach (rząd tłumaczący się w sprawie Niżyńskiego? to takie nieprzyzwoite...).    edit 2017-05-11: Na dowód kontrolowania przez telewizję sędziów Trybunału wrzuciłem też na stronę, do której wiedzie powyższy odnośnik, zawiadomienie o nieprzyjęciu skargi do rozpoznania, jakie przyszło z Trybunału, odebrane wczoraj.  

edit 2017-03-05: Tak a propos obrazka, którym ktoś może próbował wprowadzać w błąd naród i odwodzić go od zasad państwa demokratycznego, w którym ważne dla praw człowieka tematy omawia się publicznie i są jawne (te zasady są chyba naczelne, ważniejsze od jakiejś tam "potrzeby podsłuchu"), chciałbym tu zauważyć, że z domu czy nawet innej nieruchomości (np. blaszanej hali) się w pełni szczelnej klatki Faradaya i tak nie zrobi — dla chcącego nic niemożliwego.   [rozwiń dopisek...]

edit 2017-03-21: Jakie to nowe bandyckie metody walki z wolnością mediów w temacie prześladowań politycznych, oprócz wspomnianej cenzury Internetu, a w zasadzie będące dla niej zapleczem prawnym, wprowadził właśnie PiS (z poparciem czy wręcz, oficjalnie rzecz biorąc, na życzenie Europy) — rzecz czeka obecnie już tylko na podpis prezydenta? Otóż wprowadził przepadek przedsiębiorstwa w postępowaniu karnym (tzn. w postępowaniu podjętym przez prokuraturę, jak wiadomo pod Ziobrę obecnie podlegającą) mimo tego, że nawet może nikogo konkretnego nie skazano, oraz bez możliwości szybko unieważniającej taki przepadek kasacji do Sądu Najwyższego. (Również nie ma szans przy czymś takim na łaskę od prezydenta, bo brak po prostu trybu do czegoś takiego, ustawa go nie wprowadza, a co do zasady prawo łaski jest o czym innym, więc byłoby to w zasadzie innego typu uprawnienie, choć podobne.) Również nie ma opcji wznowienia sprawy karnej w późniejszym terminie i wstrzymania w ten sposób wykonywania przepadku; trzeba wnosić pozew i przy tym liczyć się z tym, że sąd cywilny uzna ustalenia sądu karnego za objęte "powagą rzeczy osądzonej" (że przedsiębiorstwo służyło do przestępstw itd.), że pozew będzie rozpatrywany tylko co do np. kwoty odszkodowania za jakieś drobne błędy, ale niemożliwe będzie zatrzymanie zła. A przecież składnikiem przedsiębiorstwa mogą być także jego wierzytelności. Każdy prawnik rozumie, że gdzie jest umowa i jej strony (np. umowa o domenę internetową, np. adres internetowy portalu — wszystkie portale polskie zależą przecież od centralnego rejestru domen .pl), tam są zobowiązania, a gdzie jest zobowiązanie (np. do świadczenia obsługi domeny, jej istnienia w rejestrze itd.), tam jest wierzyciel i jest dłużnik — tak to się oficjalnie w Kodeksie cywilnym nazywa. A zatem przepadek przedsiębiorstwa mógłby też oznaczać np. przepadek jego nazwy domeny .pl, zresztą przepisy takie wprowadza się właśnie w całej Europie. "Świetne" warunki do biznesu internetowego: sędzia z Prokuratorem Generalnym muszą się zgadzać na istnienie twojego portalu, twoich mediów elektronicznych, muszą cię dopuścić do tego przywileju bycia właścicielem mediów. (Na szczęście nie dotyczy to projektów niekomercyjnych, bo nie mieszczą się w pojęciu "przedsiębiorstwa", ale zawsze mogą przyjść jakieś kolejne zmiany prawa, skoro się już raz weszło na teren, który powinien być dla państwa niedostępny.) Nikogo nie skażą, bo zresztą nie ma przestępstwa, ale biznes ukradną chętnie, jak me doświadczenie pokazuje ("złodziejstwa sądowe" znam dobrze jako ofiara). To zatem ukradkowa metoda walki z grożącą politykom ofensywą wolnych mediów internetowych takich, jak np. pewien właśnie opracowywany portal o ładnie brzmiącej króciutkiej nazwie. Postanowienie pojedynczego sędziego sądu rejonowego, a w sądach tych szaleje korupcja, ma wystarczać do orzeczenia przepadku/zniszczenia przedsiębiorstwa: to nic, że nie znaleziono sprawcy czy nie postawiono go przed sądem, że niezbyt ma możliwość obrony, że o przepadku orzeka się bodajże nawet na posiedzeniu ("sąd umarzając sprawę..." — sprawy karne to się umarza często na posiedzeniach), a jeśli nie ma wpisanego poprawnego adresu, to wręcz zupełnie niejawnie i bez możliwości obrony można stracić dorobek całego życia. Dlaczego?... Bo np. jakiś polityk-bandyta wyciągnie jakiś dokument z klauzulą (byle funkcjonariusz służby może sobie taki napisać; co ciekawe, prezydent lub premier nie). Nieważne, czy legalny. Szalejąca w sądach korupcja jest czymś tam nie tyle patologicznym, co obowiązkowym. Sędziowie muszą brać, a sprawy Niżyńskiego mają przegrywać, żeby... no, nie wiem, po co, żeby straszyć ludzi na przykład jakąś głupotą prawną (nielegalnie istniejącymi tajemnicami, na przykład, takimi, których wprowadzenie to akt pomocnictwa, czyli przestępczy i zabroniony przez prawo; pamiętajmy, że co do zasady konstytucyjnie przysługuje każdemu wolność rozpowszechniania informacji, czyli to rozpowszechnianie jest co do zasady uprawnione; jeśli ktoś do tego stopnia nie ma podstawy, by to było wyłączone, jeśli nie ma zaplecza konstytucyjnego i jego próby utajnienia są nie tyle realizacją zadania państwa, co po prostu przestępstwem, a tak jest być może w sytuacji niniejszej — kto nakłada klauzulę pomagającą w takim czy innym przestępstwie, sam jest przestępcą — to oczywiście tajemnica nie obowiązuje, a obowiązuje konstytucyjna, czyli nadrzędna, wolność rozpowszechniania informacji). W każdym razie prezesi sądów są obecnie tak poustawiani, że co mam jakąś sprawę w sądzie, to korumpują sędziów, telewizja im płaci, a kierownicy sekretariatów i sekretarki jeszcze ostentacyjnie ustawiają sprawy w taki sposób, że np. kolejne moje sprawy, odległe w czasie o najróżniejszy losowy czas, np. kilka miesięcy, mają numerki odległe o 1000 czy o 200 czy o 50, czyli zawsze okrągłe, nawet końcowe cyfry są w nich odpowiednio dobrane... Krótko mówiąc rozwiązanie prawne w postaci tzw. przepadku rozszerzonego, obejmujące przejmowanie przedsiębiorstwa wskutek sprawy wszczętej przez prokuratora — po prostu decyzją jednego sędziego podjętą na posiedzeniu, od której co najwyżej, jeśli się w ogóle o niej usłyszy i poczta dotrze, można złożyć zażalenie (w sądach okręgowych też jest bardzo źle), ale później już nie ma kasacji do Sądu Najwyższego, nie ma też wznowień postępowania (w ogólności to znany mechanizm, pozwalający w późniejszym czasie podjąć sprawę dawno zamkniętą, bo np. wyszły na jaw nowe okoliczności lub dlatego, że nie udało się brać udziału w poprzedniej; przy przepadku orzekanym przy umorzeniu sprawy wznowienia jednakże nie będą poszkodowanym takim działaniem przysługiwać, a co najwyżej mogą sobie pozywać państwo i czekać lata na ostateczny wyrok) — to wszystko jest rozwiązaniem wymierzonym właśnie w nowe media internetowe i w Piotra Niżyńskiego, jednym z planowanych elementów tego rozwiązania jest zapewne przejmowanie domen internetowych na zasadzie scedowania na rzecz Skarbu Państwa wierzytelności z umowy o domenę z instytutem badawczym "Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa", czyli administratorem rejestru domen .pl (notabene osoba jego kierownika zależy od ministra, są bodajże jakieś kolegia do wyboru tego kierownika, ale ostatecznie pewnie wszystko zależy od rządu i premiera, bodajże prawie w połowie jest tak wręcz oficjalnie, musiałbym spojrzeć na przepisy -- wynika to z uchwalonych za rządów PO nowelizacji i nowej ustawy o instytutach badawczych, wcześniej NASK był w ogóle tzw. jednostką badawczo-rozwojową wyodrębnioną z Uniwersytetu Warszawskiego, nie było pojęcia instytutu badawczego). Powtórzę, że system prawny "przepadku rozszerzonego" ma zostać wprowadzony w całej Europie (choć może nie na takich samych zasadach, jak u nas), a jako że miesza się w to przepisy dotyczące prania pieniędzy ("sprawca, który z popełnienia przestępstwa odniósł korzyść majątkową..." itp. i analogicznie "przedsiębiorstwo używane do popełniania przestępstwa"), to poparcia można spodziewać się nawet na kontynencie amerykańskim. A zatem na tego rodzaju bandytyzm stawia PiS. Powtórzę więc, żadna klauzula nie może legalnie obowiązywać, jeśli jej nałożenie jest przestępstwem pomocnictwa. A pamiętajmy, że wszyscy są równi wobec prawa, zaś organy państwowe muszą działać w granicach prawa (także więc w granicach zakreślonych przez prawo karne). Przestępstwo jest rażącym przykładem bezprawności, braku uprawnienia. Skoro jednak tajemnica, tajność, ściganie ujawniania jakiejś informacji itd. nie może legalnie istnieć, lecz — przeciwnie — tylko w drodze bezprawności; skoro jej wprowadzenie nie jest wyrazem jakiegoś zadania państwa, jakiegoś jego obowiązku, czegoś, co Rzeczpospolita czyni mocą Konstytucji, to brakuje prawnej przeciwwagi dla gwarancji z art. 54 Konstytucji, który głosi "Każdemu zapewnia się wolność (...) pozyskiwania i rozpowszechniania informacji". Gdyby bowiem taka przeciwwaga była, powtórzę, to taki nałożyciel klauzuli nie byłby przestępcą, lecz działałby legalnie w realizacji swych uprawnień, ba, uprawnień wręcz z Konstytucji płynących. A przecież założyliśmy właśnie, że tak nie jest, że dana klauzula realizuje znamiona przestępstwa pomocnictwa (przestępstwo to oczywiście czyn zakazany, jak uczy Kodeks karny, a więc coś zakazanego przez prawo). A więc nie ma takiej przeciwwagi i obowiązuje wolność rozpowszechniania informacji. To zatem koniec dowodu. Mądrym ludziom to powinno wystarczyć. Jednakże pokusa ukradkowego wydania jakiegoś postanowienia — przez jeden sąd, potem np. poczta nie przyjdzie czy w ostateczności wyda takie postanowienie jeszcze drugi, bez możliwości spytania o zdanie Sądu Najwyższego — to bardzo kuszące dla polityków wyjście: sędziowie są przyzwyczajeni do upolitycznienia i zakulisowych machinacji, do telefonów z telewizji — to w Warszawie ich niemalże chleb powszedni, wszyscy się zresztą boją rozliczeń i to chętnie akceptują. Haniebne jest więc PiS-owskie rozwiązanie, jest to strzelanie z państwowej armaty do muchy, które nie tylko grozi, ale wręcz jest przerostem sądownictwa nad wolną gospodarką. Głębokie mieszanie się sądownictwa w przedsiębiorstwo, w jego kontrakty — w sytuacji, gdy nie popadło ono w upadłość, lecz przyczyny są zgoła publicznoprawne — jest w branży medialnej skandaliczne, a właśnie do tego furtkę otwiera rozwiązanie PiS-owskie. Natomiast w ogóle nie ma potrzeby, by ono istniało, z punktu widzenia zwalczania niepolitycznej przestępczości zorganizowanej w naszym kraju będącej autentycznym wrogiem państwa: jest ona słaba i pojawia się najczęściej w postaci drobnych grupek, kilkuosobowych najwyżej. Na kogo z tą armatą... Do pary ze zmianami w Kodeksie karnym (to zresztą cała seria, zobaczcie na np. te zmiany w Prawie o zgromadzeniach, którym możliwość problemów konstytucyjnych zarzucał Sąd Najwyższy), które chyba autentycznie planuje się jako oręż do walki z mymi firmami, wraz z kolegami z NASK-u, którzy chętnie ukradną np. firmom gdzieś daleko rezydującym, z siedzibą w Panamie (znam takie przypadki... później w sądach czeka się lata na wyrok i są problemy z najprostszymi rzeczami, w rodzaju uznanie pełnomocnictwa), ich domeny nawet bez podstawy prawnej — do pary z tym systemem przepadku rozszerzonego wchodzi planowana zmiana w przepisach wprowadzająca szczególne uregulowania dla spółek medialnych. Nie będą one mogły mieć właściciela w stu procentach zagranicznego albo przynajmniej będzie się to zwalczać. Zobaczymy, jaki kształt przybiorą te przepisy o mediach. Obecnie jest tak (nowo wprowadzany właśnie bandycki art. 45a § 2 Kodeksu karnego): jeśli sąd uzna, że przedsiębiorstwo służyło do popełniania przestępstw, to nic już więcej nie potrzeba do tego, by orzec jego przepadek (wystarczą mgliste domysły, niezbyt sprecyzowane w ustawie co do tego, skąd w ogóle mają się brać u sędziego takie domysły), mimo że nie złapano żadnych sprawców i nikogo nie oskarżono. Sąd uczyni to (zniszczenie firmy w obrocie prawno-gospodarczym) na wniosek prokuratora (czyli sprawa niemalże przynależy do śledztwa, jest jego zwieńczeniem), nie na żadnej rozprawie, lecz na tzw. posiedzeniu przy okazji umarzania sprawy (może jest to nawet posiedzenie niejawne, na które nikogo się nie wzywa, nie zawiadamia o terminie: ot po prostu pewnego dnia sędzia siada sobie i drukuje nawet samodzielnie postanowienie na drukarce, jeśli umie obsługiwać komputer, a jeśli nie, to wstukuje mu je do komputera protokolantka; w każdym razie zapewniam, że posiedzenie sądu to coś, na czym przede wszystkim ogłasza sąd swoje postanowienie, a np. nie przeprowadza się wtedy żadnych dowodów, nie przesłuchuje nikogo, często nawet nie ma tam czasu na wyjaśnianie jakichś okoliczności sprawy — udział kogokolwiek innego niż sędzia jest niekonieczny, a nawet zbędny, często są to swego rodzaju chwile dyktatu — a zatem zupełne przeciwieństwo rozprawy). Nie ma tu jakiejś kontradyktoryjności, jakiegoś udziału drugiej strony: tylko prokurator i sędzia. Oczywiste wykorzystanie tego to temat rzekomych i przede wszystkim bandyckich tajemnic państwowych, nieraz pewnie urojonych, bo łatwo takie plotki rozpowiadać w urzędzie skarbowym, by odstraszać, powołując się może na coś nieodpowiedniego. Przy organizowaniu przepadku gorsza sytuacja jest wtedy, gdy nie ma kontaktu z wpisanym w (np.) Krajowym Rejestrze Sądowym właścicielem, bo on jest gdzieś daleko, np. w Panamie. W takich sytuacjach nie wiadomo, jaka jest jego postawa, czy jest odpowiedzialny. Rozwiązanie (drugie obok upolitycznienia/korupcji), by już na pewno wygrywać w sądach? PiS właśnie zamierza wprowadzić, powtórzę, regulacje dla rynku mediów, takie, by media, które mają za duży udział zagraniczny, po prostu podlegały odebraniu udziałów i ich np. jakiejś licytacji na rynku. A zatem innego rodzaju złodziejstwo. Tak czy inaczej cel to zniszczyć markę i odebrać domenę internetową z użyciem systemu prawnego, mieszając w to jeszcze sądownictwo, żeby nie wyglądało to tak, że sam rząd z tobą walczy, sam tylko koalicjant Ziobro jako prokurator generalny (czy raczej jego ludzie, bo on się nawet nie wypowie). "Prawo z tym walczy", "pogrążyło go prawo", tak czy inaczej domeny internetowe itd. do kradzieży. To zatem, jak mi się zdaje, odpowiedź PiS-u na skandal. Pamiętajmy tu na koniec jeszcze, że oprócz wyjawiania tajemnic przestępstwami mogą też być np. pomówienia czy obraza. Nawet te drobne przestępstwa, choć ścigane z oskarżenia prywatnego, mogłyby być uznane za "stale" generujące zysk i za powód do przepadku przedsiębiorstwa prowadzącego prasę internetową, czyli przede wszystkim jego domeny internetowej (resztę da się raczej tak przechowywać, że jest poza zasięgiem, ale domena to punkt wrażliwy), może też serwerów. Podobnie np. przestępstwo obrazy uczuć religijnych; najlepiej w ogóle nie pisać o udziale liderów religijnych lub pisać mało, ale tak czy inaczej można spotkać się z zarzutem pomówienia np. w stosunku do polityków. Coś się przegrało, może nawet poczta nie dotarła powiadamiająca o tym lub np. nie znaleziono sprawcy, umorzono kolejną już sprawę (może po drodze zrobiono w aktach prokuratora z firmy wielką pralnię pieniędzy) i... przepadek przedsiębiorstwa. Tego typu rzeczy. Przede wszystkim zaś posługiwanie się przez polityków bandyckimi, ad hoc organizowanymi klauzulami dla zamykania ust prasie, tego bym się spodziewał oraz jakichś koncepcji typu "nacisk z zagranicy usprawiedliwia odejście od zasady państwa prawa, od zasady, że organy państwa działają w granicach prawa". (Przykładem nielegalnego zamykania ust prasie byłoby zakazywanie mi mówienia o mych doświadczeniach i inżynierskich wnioskach, a bądź co bądź mam wielkie doświadczenie w dziedzinie komputerów osobistych, ich wewnętrznej konstrukcji i programowania. Niby obowiązuje wolność publikowania wyników badań, a ci będą się starać zamykać usta prasie po bandycku, choć nie ma zupełnej sprzeczności konstytucyjnej wymuszającej takie odejście od wspomnianej tu powszechnie przysługującej wolności. Kraj będzie bronił swego terytorium, co to ma do rzeczy, jeśli nawet ktoś fałszywie może twierdzi, że USA za pewne prawdy głośno powiedziane nas nie będą lubić.) Rozszerzanie władzy wymiaru sprawiedliwości ma sens wtedy, gdy on dobrze funkcjonuje. Obecnie państwo jest bandyckie, co sprawa sądowa, to ją niesłusznie przegrywam, sędziowie i inni pracownicy sądu podobno podglądają ekran i mają go przechwytywać na miejscu oraz podsłuchują mnie i przyjmują korzyści majątkowe z przestępstwa (niewpłaconych podatków), mają też specjalny dedykowany telefon od podsłuchu, by firmowo albo i prywatnie podsłuchiwać nielegalnie, zaś sekretarki jeszcze się obnoszą z ustawianiem nrów teczek akt, tzw. sygnatur spraw, przydzielając akurat mi takie, że są od siebie w okrągłym odstępie liczbowym, np. 1000. Co sprawa, to — bez urazy, bo tak ostro tu tylko o orzeczeniach, nie o instytucjach — kompletnie nielegalne bzdury, nawet w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, taka delikatnie mówiąc jest moja opinia, a zrozumienie, że jest słuszna, nie wymaga jakiejś "Wielkiej Wiedzy" prawniczej, bo o wszystkim zwykle powinny przesądzać teksty ustaw i samo tylko zwykłe proste rozumowanie. Gdy państwo ma np. bandyckie sądownictwo, wtedy nie robi się rozrostu jego potęgi tak, że jest hegemonem w gospodarce i ma wszelkie nowe media pod stopami, którymi je może miażdżyć. A PiS tak robi. PiS jest więc w mojej opinii wrogiem wolności w branży mediów i w ogóle wrogiem wolności Polski. Ciekawi mnie jeszcze, co z fundacjami zagranicznymi, w stosunku do których minister polski nie może nic zrobić (bo polskie fundacje może łatwo zgłosić do zarządu przymusowego). Pewnie potraktują je jak przedsiębiorstwo przynoszące zyski, chociaż to kłamstwo, ale może zmienią ustawę specjalnie dla mnie. Obserwujmy. Tu o szczególny przypadek konkretnej osoby chodzi. W normalnym kraju — i u nas tak było jak dotąd — sądy nie są tak ważne, prawo nie jest wszechobecne, więc bandytyzm we władzy sądowniczej tak nie doskwiera, choć teoretycznie to ona rozstrzyga o losach jednostek. Z treściami i sprawą obiegu informacji można np. schronić się przed nią do pewnego stopnia w Internecie, jeśli się umie, jeśli się nie robi naprawdę jakichś dużych burd, tak, iż czepialstwo byłoby przesadą. Teraz natomiast ma być procedura prawna do niszczenia tego. Hańba. Co jeszcze wymyślą? Już wymyślili jakąś tam pomoc przy ubezwłasnowolnieniu — jakieś zespoły ekspertów do orzekania w sprawach rodzinnych, np. ludzi z jakiegoś państwowego szpitala w ilości kilku... żeby była przeciwwaga dla dowodów podsądnego, np. pozyskanych przez niego zaświadczeń lekarskich (w tym temacie patrz edit 2016-07-09 pod poprzednim wpisem, tj. tym z 15. czerwca 2016 r. "Zeznania i dowody")... cóż za ukłony w stronę skryminalizowanego podobno sądownictwa, zamieszanego w skandal telewizyjny... Sami pomyślcie: dorobek całego życia, firma warta np. miliardy (jakieś np. Asseco Poland), a tymczasem jakieś jedno nawet orzeczenie wystawione (bez rozprawy rzecz jasna) przez złośliwego kierownika sądu czy sędziego, możliwe przecież do przeoczenia, ma powodować takiego dorobku życiowego przepadek (mimo, że nikogo nawet nie skazano za przestępstwo, a co dopiero publicznie skazano). Ciarki po plecach przechodzą nawet przy dobrze funkcjonującym sądownictwie, a co dopiero przy telewizyjno-mafijnym, ustawiającym co rusz orzeczenia ze spikerami... Jeszcze raz link do projektu ustawy, (żarliwie nawet pewnie) popieranej przez samą premier. Obecnie przepadek w sytuacjach, gdy właściciel sam nie jest oskarżony, a tylko zapewne godził się na przestępstwa (wystarczy domysł, zgadnięcie sądowe, co by było gdyby doszło do wyroku), ma dotyczyć tylko przedsiębiorstw osoby fizycznej, tzn. osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą (a nie np. osób prawnych: spółek z o. o. itp.), ale to kwestia najbliższej nowelizacji, zmiany ustawy już po jej wprowadzeniu: już jutro wszystko będą odbierać "na domysły", bez skazań, jednym czy dwoma postanowieniami sądu; nawet spółki kapitałowe. To, że autentycznie i całkiem na serio nadzieje mediów to "przepadek rozszerzony" ich konkurencji (tej ode mnie) zorganizowany przez prokuraturę z usłużnym sądem, nawet nielegalnie, pokazuje też fakt następujący. Gdy traciłem kontrakt w Indiach w sprawie maszyn offsetowych (to też prawda, że niezbyt mi się spieszyło, by go opłacić), producent napisał mi tak: "We are scrapping this project and forfeiting your advance payment to cover a part of our losses" (porzucamy [dosł. 'złomujemy'] ten projekt i dokonujemy przepadku twojej zaliczki, by pokryć część naszych strat). Jak jednak nazywa się od roku nowy właściciel TVN-u? Scripps Networks... Networks to może jakaś "sieć fikcyjnych podmiotów prawnych zamieszanych w generowanie zysku z przestępstw". Główny problem TVN-u to panująca kryminalizacja państwa i pewnie jego samego, więc oto być może odpowiedź (jeśli ktoś tego nie kojarzy ze mną, to niech uwzględni, że ma pierwsza firma, na której zresztą zarobiłem pierwszy milion, nazywała się HT Networks). Wróćmy jednak do rzeczy po tej dygresji o scrappowaniu i przepadkach indyjskich. Oprócz braku kasacji kolejny problem z wprowadzaną właśnie zmianą Kodeksu karnego to brak przepisów zapewniających jakąś ścieżkę realizacji prawa łaski prezydenta w odniesieniu do przedsiębiorstw. Być może ich zdaniem na pewno w ogóle nie ma miejsca na coś takiego. A więc znaczny przerost kompetencji sądów najniższych w hierarchii: rejonowych, okręgowych, z mojego doświadczenia wynika, że przeżartych korupcją. Do przepadku wystarczy, by sąd taki uznał jakieś przedsiębiorstwo za służące do popełniania przestępstw (przedsiębiorstwo to zbiór składników majątkowych służących do prowadzenia działalności gospodarczej, nie jest to tożsame z np. potocznym pojęciem "firma", to raczej np. spółka z o. o. czy posoba fizyczna posiada czy też prowadzi przedsiębiorstwo).   Tzw. "przepadek rozszerzony", wedle projektu ustawy, to PiS-owski i papieski sposób na kradzież domen internetowych (tzn. wierzytelności umownej), która nie będzie musiała mieć podtekstu politycznego, a także na kradzież innego mienia. Zamiast przejmowania domen pisze się "przepadek przedsiębiorstwa", ale to na jedno wyjdzie, bo przedsiębiorstwo to zbiór składników majątkowych służących do prowadzenia działalności gospodarczej. Wystarczy wytoczyć firmie jakieś przepełnione błędami prawnymi i niereprezentatywnymi teoriami prawnymi zarzuty naruszania prawa karnego. Na szczęście nie dotyczy to np. fundacji zagranicznych, ale cholera wie, co PiS wymyśli, może np. przepadek polskich składników majątku zagranicznych spółek medialnych działających także w Polsce?... Przecież pracują nad projektem ustawy regulującej rynek medialny. Przepadek przedsiębiorstwa jest w prawie karnym zbędny, bo ono co do zasady ściga czyny osób (czasem brak działania, czyli zaniechanie), a nie przedsiębiorstwa czy kapitały. Tymczasem teraz będzie sytuacja, że nie zarzucą nikomu nic, a i tak przepadek przedsiębiorstwa na wniosek prokuratury może zatwierdzić pojedynczy sędzia sądu np. rejonowego, może w dodatku jakiś świeżo upieczony, niedoświadczony, dający się "nabrać" na niereprezentatywne i błędne teorie prawne. Tylko od łaski takiego sądu rejonowego będzie zależeć, czy w ogóle będzie jakaś szansa odwoływania się, bo można np. źle wpisać cyferkę przy adresowaniu przesyłki i wtedy po ok. 3 tygodniach od jej nadania nie ma już możliwości zażalenia (2 awizowania + termin tygodniowy). Mechanizm przepadku rozszerzonego jest niedoskonały (otwiera pole do naruszeń) bądź sprzeczny z prawem człowieka do sądu na 2 sposoby: (1) uniemożliwia tzw. wznowienie postępowania (zapisano, że po orzeczeniu przepadku można już tylko występować z pozwem cywilnym, a zatem aż do prawomocnego rozstrzygnięcia go, co może potrwać półtora roku, jest się bezradnym), a więc nawet wtedy, gdy pojawiają się nowe okoliczności i dowody lub gdy osoba nie miała możliwości obrony swych praw, i tak uznanie przedsiębiorstwa za służące do popełniania przestępstw za zgodą właściciela zachowuje tzw. powagę rzeczy osądzonej (sądy mogą odwoływać się do tego jak do faktu już ustalonego i poza dyskusją), przede wszystkim tu problemem jest brak możliwości wznowienia postępowania; (2) co dużo ważniejsze: nie ma w takiej sprawie rozprawy, nie ma nawet oskarżonego ani możliwości bronienia się (tylko przez zażalenie, jeśli w ogóle dotrze informacja o postanowieniu sądu), a przecież wg orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu tylko wyjątkowe okoliczności mogą uzasadniać brak prawa do rozprawy przy rozstrzyganiu o czyichś prawach o charakterze cywilnym (i np. załatwianie sprawy zamiast tego na posiedzeniu; posiedzenia zaś w sprawie karnej są w zasadzie jedynie formą ogłoszenia czegoś gotowego przez sąd). Jak tu się bronić, skoro sąd wyda orzeczenie np. na posiedzeniu(!) umarzając sprawę, po prostu w odpowiedzi na wniosek prokuratora (tzn. jeszcze wczoraj sprawą zajmowała się prokuratura, może omijając nawet przesłuchania, bo uważała je za nieskuteczne)? W odróżnieniu od tego bardziej rozsądny i chyba znany już w prawie przepadek przy skazywaniu osoby, często na więzienie, właściwie pozbawiony jest ww. problemów, bo tylko za najlżejsze przestępstwa, które zwykle nie prowadziłyby do przepadku (np. nie ma prania pieniędzy), można skazywać w trybie zaocznym (sprawy, w których prowadzi się dochodzenie i postępowanie uproszczone), tzn. innymi słowy osoby zainteresowane generalnie w ciężkich przypadkach muszą być obecne — tymczasem tutaj wprowadza się inny przepadek, nie przy skazywaniu osoby, nie w toku rozpraw, lecz niejako na szybko skazuje się przedsiębiorstwo (jeśli ktoś to przeoczy, będzie nieobecny lub nie zdoła napisać w tydzień mądrego zażalenia to... ma pecha, w ogóle bez jego uczestnictwa na zasadzie 1 ogłoszenia-posiedzenia sądu sprawę załatwią). Jest to ponadto rozwiązanie zupełnie zbędne. Nie ma powodu przejmować przedsiębiorstw, gdy nikogo nie skazano. W dzisiejszej dobie radarów o charakterze radiolokacyjnym (widzą poszczególne rzeczy w swym zasięgu), które mogą łatwo podsłuchiwać najróżniejsze obiekty, a ściany nie są dla nich żadnymi przeszkodami, bez problemu można znaleźć winnego przestępstwa, jeśli się je popełnia: po co więc przyczepiać się do biznesu jako martwych składników majątkowych (zamiast ludzi), w tym do jego wierzytelności (tego, co się należy z umowy lub zobowiązania ustanowionego ustawą lub przez sąd)? Dlatego odpowiedni projekt ustawy uważajmy za hańbę PiS-u i jego oraz Europy (papieża?), potem może świata, sposób na przejmowanie domen internetowych pod płaszczykiem "normalnych" działań prawnych, "sprzątania" (bynajmniej nie w imieniu narodu; naród sprząta poprzez po prostu nieodwiedzanie danego portalu internetowego i to jest pełnia demokracji). Powinni do ustawy wprowadzić, że tego nie wolno stosować przeciw mediom, PRASIE, ale i tak łatwo byłoby to później z prawa usunąć drobną zmianą: lepiej w ogóle nie otwierać puszki Pandory i się do niej nie przyzwyczajać, wchodzić na tak zły teren jak przepadki przedsiębiorstw, swobodne plądrowanie gospodarki przez sędziów. Żadne ustne zapewnienia poselskie nie mogą tu problemu zlikwidować, bo jest on w rękach władzy sądowniczej, przeżartej zresztą (bez cienia wątpliwości) wg mego doświadczenia korupcją. Nie wierzmy w jakieś polubowne rozwiązanie tego problemu, w którym mimo to ustawa jednak wchodzi, bo mass media ani nawet sądownictwo (w praktyce jego pojedynczy przedstawiciele, którzy nawet pewnie nie będą mieli okazji na coś wpłynąć) nie są po prostu wiarygodne i bezpieczeństwa wolności prasy nie zapewniają. Tu przecież idzie o ich własne być albo nie być, o ich własne wyroki więzienia, poczynając od kierowników — wielkich magnatów medialnych. Tych pewnie lekka kara nie spotka, a potencjalnie może to być nawet do 25 lat więzienia zależnie oczywiście od stanu faktycznego.   Pismo Święte dobrze się wyrażało o osobach pokroju takich parlamentarzystów czy sędziów, którzy chcą uczestniczyć w skandalicznej walce z wolnością prasy (a pewnie są zapisani do podsłuchu przez specjalny dedykowany telefon i nie płacą podatku od dochodów osobistych zarobionych na stanowiskach państwowych, obsługują też odbiornik promieniowania, radio internetowe i Gadu-Gadu; pamiętajmy, telewizja ich wszystkich ma pod telefonem, w tym prezesów sądów). "Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok" (Mk 12:38-40).  |  edit: Wrócę tu jeszcze do wspomnianego problemu nielegalnych utajnień, bo może nie każdy zrozumiał, dlaczego miałaby nie obowiązywać tzw. tajemnica państwowa (pojęcie obecnie raczej nieprawnicze) osłaniająca pewne mające miejsce lub nierozliczone przestępstwo w państwie; krótko mówiąc, dlaczego to, że utajnienie jest pomocnictwem (czy też poplecznictwem) w przestępstwie, a więc samo jest przestępstwem, wykluczać miałoby dalsze egzekwowanie tak powstałej tajemnicy. Za punkt wyjścia (jeden z możliwych, bo pewnie da się i inaczej tego dowodzić) mógłbym tu podać przepisy Konstytucji. Konstytucja obecna ma w sobie trochę sprzeczności, ale nie jest to zarzut przeciwko niej. Właściwie w bardzo wielu ustawach są "sprzeczności" wewnętrzne, patrząc na dosłowne znaczenie ich zdań, ale to w żaden sposób nie jest przeciwko nim zarzut. Istotą "sprzeczności" jest to, że pewne dwie rzeczy nie mogą naraz być prawdziwe; jedna (ze swej definicji) wyklucza zajście drugiej, a druga pierwszej. W prawie sprzeczności rozwiązuje się w ten sposób, że za na pewno (zawsze) obowiązujący uznaje się ten przepis, który jest mniej ogólny (na zasadzie wyjątku, lex specialis), podczas gdy ten ogólny może mu czasem ustępować miejsca. Co to oznacza w praktyce? Gdy Konstytucja podaje, w art. 54, że każdemu zapewnia się wolność rozpowszechniania informacji (innymi słowy: swoboda rozpowszechniania informacji, prawo do swobodnego rozpowszechniania informacji), to jest to przepis ogólny, który byłby stosowany zawsze, bo z Konstytucją żadna ustawa ani nawet zarządzenie wykonawcze czy, dajmy na to, jakaś klauzula, jakieś postępowanie organów ścigania, sprzeczne być nie może, bo stałoby się przez to nielegalne. Jednakże gdy Konstytucja powiada też (art. 5): "Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium", "zapewnia ... bezpieczeństwo obywateli", to również powstają przez to pewne zasady, które w teorii nie powinny nigdy być naruszone. W ten sposób powstaje sprzeczność, bo nie może być tak, że wszelkie informacje da się zupełnie bez ograniczeń rozpowszechniać, jak by sugerował art. 54, bo wtedy np. upadłaby obronność kraju ze względu na to, że nie może on potajemnie gromadzić informacji o innych państwach, w tym zwłaszcza swych sąsiadach. Przecież bez skutecznego wywiadu trudno o wygraną wojnę. Kwestie informacyjne potrafią być kluczowe, zwłaszcza, gdy ma się ograniczone siły, a któż jest hegemonem zdolnym obronić się ze wszystkich stron? A zatem obronność, wyrażona w przywołanym art. 5, wymusza istnienie pewnych tajemnic państwowych, dotyczących wywiadu, a więc minimalnie zawęża wolność rozpowszechniania informacji z art. 54. Kolejny przykład: zapewnianie bezpieczeństwa obywateli. W praktyce zajmuje się tym Policja, a narzędziem, by było bezpiecznie, jest prawo karne. Ono odstrasza i wychowuje. Nie ma jednak skutecznego prawa karnego bez skutecznych postępowań karnych, a te wymagają tajemnicy śledztwa. Gdyby media mogły wszem i wobec rozgłaszać wszystko z akt, bo w ogóle akta śledztw byłyby jawne dla każdego i rozpowszechnianie faktów nie byłoby zakazane pod karą za przestępstwo, to Rzeczpospolita Polska nie mogłaby realizować swego kolejnego przykładowego zadania z art. 5. Zadania takie zresztą mogą być rozsiane po całej Konstytucji. A zatem standardem jest, że każdy ma prawo rozpowszechniać wszelkie informacje i żadna klauzula tajności mu tego nie może zabronić, jednakże jeśli można znaleźć podstawę w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, która takiej tajności wymaga, bo inaczej po prostu nie byłby zrealizowany pewien artykuł Konstytucji (po prostu jest on nie do pogodzenia z rozpowszechnianiem pewnych informacji), to utajnienie jest dopuszczalne i w tym zakresie wolność rozpowszechniania informacji nie jest przez Konstytucję przyznana. PRZEJDŹMY TERAZ DO WNIOSKÓW. Jeżeli jakiś prezes sądu, premier czy naczelnik urzędu skarbowego utajnia pewną rzecz, popełniając przy tym zarazem przestępstwo pomocnictwa w cudzym przestępstwie, jakie by ono nie było, to działa nielegalnie. Popełnia czyn zakazany przez ustawę karną (przestępstwo i czyn zakazany to pokrewne pojęcia w prawie), a przed prawem każdy jest równy, Rzeczpospolita Polska jest państwem prawnym (tzn. musi postępować wg prawa), zaś władze publiczne muszą działać w granicach prawa. To są tezy z Konstytucji. Żeby tajemnica legalnie obowiązywała, rok za rokiem, dekada za dekadą, żeby krótko mówiąc trwała, to musi być oczywiście wyłączona w danym zakresie wolność rozpowszechniania informacji. A zatem musiałby taki utajniający coś funkcjonariusz realizować jakieś zadanie konstytucyjne państwa (z którego potrzeba takiego utajnienia koniecznie wynika, inaczej byłoby niewypełnione), a zatem jakiś państwowy obowiązek, będący wobec tego też oczywiście prawem państwa do czegoś, bo skoro się coś musi robić, to się to również w szczególności robić może (wolno to robić). Tymczasem jednak mamy tu w założeniu, bardzo słusznym zresztą w wielu przypadkach podejrzanych tajemnic, że funkcjonariusz utajniający jakieś dane popełnił przestępstwo pomocnictwa, czyli zadziałał nielegalnie. To założenie wyklucza to, co wywnioskowano jako konieczne dwa zdania temu: istnienie państwowego obowiązku konstytucyjnego. A zatem nie może być wyłączona wolność rozpowszechniania informacji, skoro doszło do pomocnictwa. I odwrotnie: gdyby funkcjonariusz, np. z WSI, utajniając coś realizował tylko po prostu Konstytucję, co w praktyce jest absurdem w przypadku licznych skandali, to nie popełniłby przestępstwa; skoro jednak mamy dowody na to, że popełnił czyn zabroniony (sąd może to dostrzec, że coś jest w każdym razie czynem zabronionym, mianowicie takie nadawanie klauzuli), to w konsekwencji NIE realizowano zadań i obowiązków Konstytucji, a więc NIE może być wyłączona przewidziana w niej wolność rozpowszechniania informacji. A pamiętajmy, Konstytucja to też zwykła ustawa, którą stosuje się bezpośrednio (mówi się: ustawa zasadnicza): to nie jest coś, z czym porównuje się tylko inne ustawy, by stwierdzić ich dopuszczalność, lecz litera Konstytucji sama jest od razu też obowiązującym prawem. Można tu pójść jeszcze dalej, wyciągając wnioski na poziomie ustaw zwykłych (choć wystarczy sama niekonstytucyjność państwowego ścigania). Skoro każdy ma wolność rozpowszechniania informacji w danym temacie, tj.: państwo nie stwarza przeszkód (ograniczeń, różnych problemów powstrzymujących takie działanie) dla wspomnianego rozpowszechniania, to jest do niego uprawniony. Wolność po prostu. Ma się prawo, nikt za to nie zamknie w więzieniu, nie ukradnie domeny internetowej, nie zabierze składników majątku firmy do tego służących. Tymczasem art. 265 § 1 Kodeksu karnego, który wprowadza i definiuje karalność ujawnienia informacji tajnych, brzmi tak oto: "Kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje niejawne o klauzuli 'tajne' lub 'ściśle tajne', podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Oczywiście dotyczy on tylko informacji niejawnych, te zaś są zdefiniowane w Ustawie o ochronie informacji niejawnych, definicja jest w podstawowym zakresie następująca: "informacje, których nieuprawnione ujawnienie spowodowałoby lub mogłoby spowodować szkody dla Rzeczypospolitej Polskiej albo byłoby z punktu widzenia jej interesów niekorzystne" (założenie: wolno ją ujawniać co najwyżej niektórym; wrogiem, czymś niekorzystnym jest jej ujawnianie niekontrolowane). Skoro jednak każdemu w danym temacie przysługuje wolność rozpowszechniania informacji, ma on prawo je rozpowszechniać bezkarnie, bez przeszkód ze strony państwa, to każde rozpowszechnianie informacji w takim założonym tutaj temacie jest uprawnione (prawem przewidziane i chronione). A zatem w ogóle wtedy nie istnieje problem czy przypadek "nieuprawnionego ujawnienia" informacji. To tym bardziej daje podstawy, by uważać daną informację za pozbawioną cech informacji niejawnej. A w każdym razie mocą Konstytucji nic nie można zrobić za jej ujawnianie, choćby nie wiem ile klauzul nałożyli różni ludzie np. z WSI. Poza tym polecam np. ten cytat z Sądu Najwyższego (sprawa V KK 117/16, ostatni akapit na stronie 4), będący w sumie powtarzaniem tego, co i tak każdy wie i wiedział: "Co należy rozumieć pod pojęciem 'okoliczności wyłączające bezprawność', ustawa wprost nie wyjaśnia, niemniej w nauce prawa wskazuje się na takie okoliczności, przy których czyn wypełniający znamiona przestępstwa nie jest jednak w rzeczywistości przestępstwem (...). Okoliczności takie w orzecznictwie i literaturze prawniczej nazywa się 'kontratypami'; mogą być one zarówno ustawowe, jak i pozaustawowe. Do tych drugich zalicza się działanie w granicach uprawnień (...). W piśmiennictwie prawniczym nie jest to w żaden sposób podważane". Nie odkryto tu nic nowego, problem jest znany w nauce. Albo się ma do czegoś prawo, albo się nie ma i tylko wtedy może to coś być przestępstwem. A zatem górą Konstytucja, a pogróżki władz państwowych w sprawach, w których można zaskarżać wyrok aż do Sądu Najwyższego, proponuję mieć w nosie. Trudno tam tak kłamać w żywe oczy i uniknąć przy tym jawnej kompromitacji i bardzo surowego wyroku dla siebie w przyszłości. Zresztą gdy byłem kiedyś w SN, nie pierwszy już raz, przyszedł obok jakiś młody sędzia (są oni ubrani w niebieskie marynarki) i rzekł (chyba do mnie, bo z nikim wtedy raczej nie rozmawiał): "Będzie komisja!". Komisja się kojarzy raczej z jawnością. A zatem byłby to drugi sojusznik obok prokuratury. Także i w sądzie na Czerniakowskiej 100 jakaś pracownica z parteru, z hali obsługi interesantów chodziła i mówiła "tak, sędziowie mają telefony do podsłuchiwania, ...", w każdym razie ujawniała sprawę bardzo przykładnie. Powinno to czytelnikom dawać do myślenia. Tymczasem zaś PiS powinien zejść ze sceny politycznej za krzywdę, którą wyrządził Polsce, w postaci przepisów o przepadku rozszerzonym, właśnie uchwalanych. A zatem w każdym razie wyjaśniłem tu, jak mniemam, dostatecznie problem legalności lub nie obowiązywania i egzekwowania klauzul utajniających. Inna sprawa, czy wie to i rozumie byle sędzia sądu rejonowego, może świeżo upieczony i niezbyt wyedukowany, który zna tylko stanowisko jednej strony: prokuratury i przed którym nie ma się prawa do obrony, bo o przepadku przedsiębiorstwa orzeka on nawet na posiedzeniu bez rozpraw (przy okazji umorzenia) i nawet bez dowodu na jakieś przestępstwo konkretnej osoby. Strasznie haniebne i bandyckie są te nowe przepisy (w swym zamierzeniu), które trafiły już do Senatu, a trafić też mają do prezydenta. To istny zamach na wolność i polityczną niezależność prasy, choć i tak raczej się on nie uda. Są inne kraje i inne domeny niż .pl. Dodałbym tu jeszcze, że PiS wprowadza także nową ustawę, która zmieni postać bardzo ważnego organu państwa, który zajmuje się wyborem sędziów do sądów (a więc w praktyce dopuszczaniem do zawodu, powołanie przez prezydenta to zwykle formalność). Sędziów-członków Krajowej Rady Sądownictwa będą teraz wybierać tylko sami politycy (z Sejmu, Senatu, z ramienia prezydenta, być może też jacyś wytypowani przez prezesów sądów, ale prezesi sądów są z kolei wybierani przez Ministra Sprawiedliwości i mają sporo na sumieniu, więc z mafią w telewizji jest im po drodze, a z wolnymi mediami nie). Wybór osób do Rady, decydującej o składzie osobowym sądów, będzie pewnie znając życie konsultowany przez komunikator z telewizją i w oparciu o listę agentów podsłuchowych znaną kierownictwu.  |  edit: Kolejnego prawie że dowodu na to, że wprowadzany właśnie mechanizm przepadku przedsiębiorstwa na postanowienie sędziego — wystawiane mimo tego, że nikomu nie udowodniono przestępstwa — ma na celu walkę z działalnością Piotra Niżyńskiego na rynku mediów, dostarcza zestawienie nazwy tego biznesu (nawet jeszcze nie rozkręconego) z nazwą szykowanych zmian w prawie. XP.PL (i XP.PL sp. z o. o.: prezesem jest Piotr Niżyński) to skrót od ang. eXtended Politics, czyli Rozszerzona Polityka (w skrócie RP, kojarzy się to też z Rzeczpospolitą Polską, jest taki rozdział Konstytucji, który definiuje zadania państwa; swoją drogą ta nazwa z członem XP, choć obecnie zupełnie legalna i fajna, też stwarza okazję do jakichś prób zorganizowania przepadku). Tymczasem nazwa nowego rozwiązania prawnego, "Przepadek Rozszerzony" — w skrócie PR (pi-ar) — dosyć się z tym kojarzy, tyle że jest postawiona na głowie, od końca zapisana (chciałoby się rzec: podchodzi do sprawy od bandyckiej, odwrotnej i niekonstytucyjnej strony). Tu Rozszerzona Polityka, zarejestrowana już w lipcu 2015 r., a w PiS-ie zaawansowane niemalże końcowe stadium prac nad wprowadzeniem PR-u, Przepadku Rozszerzonego (na podstawie pochopnych może i oderwanych od władczego i oficjalnego wpływu Sądu Najwyższego decyzji tych, co to się w sądach dorwali do prawa i słuchawek i ustalają z telewizją ceny za sprawy, a z prezesami werdykty, oraz też zawisłej od polityków prokuratury), czyli po prostu prac nad projektem zabijania wrogów w gospodarce (wrogiem jest firma, a nie czyny ludzkie, to tutaj zupełne novum, obce jak dotąd istocie prawa karnego: wszystkie poszczególne paragrafy były jak dotąd pisane z myślą o czym innym, o czynach ludzkich... co sugeruje takie totalnie rewolucyjne podejście do dotychczasowego prawa, które je przedefiniowuje? czy tu autentycznie o prawo chodzi, czy już o coś innego, o interes polityczny? pytanie jednak jest zbędne, bo wobec odpowiednio dobranej nazwy sprawa jest już chyba jasna). [edit 2017-05-05: W dodatku nr druku sejmowego, 1186, ma dwie ostatnie cyfry takie, jak mój rok urodzenia — 1986. Widać w zaświadczeniach lekarskich w nrze PESEL (wpis "Zeznania i dowody"), a także w wideo z wpisu z maja 2015 r. (w dowodzie osobistym i paszporcie) oraz innym z czerwca 2016 r. OTO PRAWDA O RZĄDZIE!] To droga do państwa jeszcze bardziej mafijnego (opartego na klikach, szczegółach personalnych pojedynczych sądów), a nie państwa kierującego się prawem w jego interpretacji wypracowywanej w razie braku konsensusu przez Sąd Najwyższy. Na dowód moich zarzutów o nielegalności niemalże już wprowadzonej ustawy wprowadzającej Przepadek Rozszerzony np. przedsiębiorstw (mimo braku skazań) chciałbym przytoczyć fragment ze strony 47, punkt 251 broszury informacyjnej Europejskiego Trybunału Praw Człowieka na temat jego orzecznictwa w przedmiocie prawa człowieka do sądu: "I tak, o ile nie ma wyjątkowych okoliczności, które uzasadniają rezygnowanie z rozprawy, prawo do publicznego rozstrzygnięcia sprawy, z art. 6 § 1 [Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności] wynika prawo do rozprawy w co najmniej jednej instancji sądu (Fischer przeciwko Austrii, § 44; Salomonsson przeciwko Szwecji, § 36)". Tak podaje sam Trybunał na swej stronie internetowej, można obejrzeć sprawę Fischer przeciwko Austrii, chodziło w niej właśnie o sprawy bardzo ważne dla samego dalszego istnienia biznesu pana Fischera i dlatego, jak podano (a także z powodu ogólnej konieczności), Trybunał przyznał, że rozprawa jest nieodzowna. Od siebie dodam, że skoro rozprawa, to i Sąd Najwyższy by się przydał w razie czego, bo zagadnienia prawne mogą być neitrywialne i musi być zagwarantowane prawdziwie legalne rozstrzygnięcie, zgodne z powszechnie znanymi standardami. Pamiętajmy, że brak rozprawy, gdy ważą się arcyważne kwestie faktyczne, oznacza, że byle "Adam Mickiewicz" z Policji, który naprodukuje dla kierownictwa dużo dokumentów (protokoły zeznań itd.), może w praktyce zniszczyć-zabić firmę w majestacie prawa, w praktyce zupełnie nieodwołalnie i raz na zawsze, co mu nawet zatwierdzi sąd, bo tyle rzekomych świadków itd. Tylko że w ogóle nie spotykają się oni w sądzie — i w tym właśnie problem.   edit: Wysłałem w tej sprawie 2 listy pocztą tradycyjną i 1 e-mail do Prezydenta Dudy, oto dowód: list 1, list 2 (uzupełnienie z listą orzeczeń ETPCz), krótki e-mail.

edit 2017-04-03: Słowo o zamachach z 11/09/2011 (m. in. na World Trade Center) i ich jakże rzekomo "islamskich" inspiracjach (źródło zamachów było gdzie indziej, najprawdopodobniej w Watykanie).   [rozwiń dopisek...]   [DOWÓD WYRAŹNY] — jest tu w środku, wśród niezaprzeczalnego dowodu na spisek w sprawie World Trade Center, bodajże z udziałem papieża, także kolejny, wręcz miażdżący dowód z 2001 r. na to, że katastrofa w Smoleńsku była zamachem zorganizowanym przez Tuska (punkt 101 po kliknięciu przycisku DOWÓD WYRAŹNY; to już 4-ty taki dowód czy też co najmniej 90%-owa poszlaka, nie licząc nawet w ogóle tego konsekwentnego przyznawania się TVP: po stenogramie, Radiu Watykańskim i innych mediach oraz [generale] Majewskim, związanym z lotnictwem, Koziejem i Smoleńskiem, na czele Radia Watykańskiego).   [PODLICZENIE OFIAR GRUPY] — UWAGA: Dopisek ten napisałem (wstępnie bez przycisku "dowód wyraźny") dzisiejszej nocy — nad ranem. Później zaś ok. 14:30 czasu petersburskiego miał miejsce jakiś wybuch w metrze w Petersburgu, w którym zginęło 10 osób. Telewizja wiedziała o tym z góry czy raczej Rosjanie zorganizowali to naprędce z powodu mego wpisu? (Gazeta Wyborcza oczywiście nagłaśnia w tej sprawie fałszywe tropy, kojarzące się z islamem, mianowicie ISIS, choć pewnie "nie odznaczają się świętością" w temacie podglądania mego ekranu.) W każdym razie być może także wcześniejsze zamachy w Moskwie (2010, 2016) oraz w innych krajach (chyba np. w Madrycie były, może i w Londynie, nie pamiętam już), zwykle zresztą małe, z kilkudziesięcioma np. rannymi, zaliczają się do wyczynów współcześnie popularnych polityków.

(00:50)


15. czerwca 2016 r.

Zeznania i dowody     [o mojej sprawie, a w dopisku — także o smoleńskiej]

W tym wpisie zostają zamieszczone i może będą nadal dodawane konkretne dowody w postaci dokumentów, a niekiedy filmów wideo (np. z oględzin działki z instalacją dźwiękową czy oglądania teczki akt w sądzie). Nie jest to oczywiście jedyny wpis na blogu, którego przedmiotem jest publikacja dowodów, gdyż podobne pojawiają się tu od listopada 2014 r., wszakże w tym opublikowane zostaje szczególnie dużo dokumentów, w tym moje zeznania — a za fałszywe zeznania przewidziane są obecnie kary do 8 lat więzienia. Proszę klikać daty:


I co o tym myślicie? Telewizja mnie dręczy, a prokuratury i sądy nic z tym nie zrobią (patrz: akta), z haniebnych przyczyn wyjaśnionych już dawno... w razie potrzeby posiłkując się jeszcze zamówionymi fałszywymi opiniami biegłych, jakobym był wariatem. Oto np. stare akta — tuż za zawiadomieniami, dowolnie opasłymi, jest w nich zawsze nawiązująca do nich odmowa wszczęcia dochodzenia, z wpisanym właściwym nrem karty akt, oczywiście (zresztą można je też pooglądać na wideo, zobaczcie np. jeden z wpisów poniższych). Tak natomiast (kliknijcie, ale trzeba być zalogowanym) wygląda mój Facebook — prezenterzy poszczególnych programów informacyjnych (M. Kielczyk z Panoramy TVP, K. Durczok z Faktów TVN, M. Figurski z Wydarzeń Polsat) są tu niejako moimi 'znajomymi', podobnie jak parę osób z TVP Warszawa (M. Drewniak, E. Sobko, K. Grzęda-Łozicka; dawniej też Kuba Sito, Violetta Komar, Anna Cyzowska, Mateusz Adamski — wszyscy oni są z tego kanału), bo to w regionalnej warszawskiej telewizji zorganizowano podobno (24 lata temu!) centrum śledzenia.  To gesty szczerości. Tak poza tym bowiem ani kierownictwo, ani nawet oni sami nie mogą poważyć się na poruszenie tematu publicznie, ponieważ źle by się to dla nich skończyło.

edit 2016-06-23: Moim zdaniem w dwóch zbrodniach przeciwko ludzkości (nie licząc już nawet tej tortury dźwiękowej, a tylko konkretne masakry w ramach organizacji przestępczej) ślady prowadzą do Jana Pawła II, którego w Polsce osłania się zresztą bardzo chętnie. Zapoznanie się z tym tematem dodatkowo pokaże czytelnikowi, jaką słuszność ma wizja świata prezentowana przez ten blog i jak płytkie, głupie są wszelkie próby odpychania jej od niechcenia poprzez powoływanie się na mnogość mediów i inne takie bzdurne wymówki. Chcesz przeczytać, rozwiń — przekonasz się DOWODNIE, jakie są media.   [rozwiń dopisek...]

edit 2016-06-24: Odnośnie sprawy oskarżonego KW chciałbym tu dodać, że mimo sprzyjających uznaniu winy rezultatów przesłuchań 3 osób, a także istnienia nagrania wszystkiego od początku do przyjazdu Policji (od czasu, gdy jeszcze byłem w domu i sprzed wsiąścia do taxi), które podesłałem do sądu zaraz po incydencie, sprawa ma być podobno przegrana z powodu korupcji w sądzie (nieopłacany ZUS i podatek za sędzinę, zamiast tego dawane jej do ręki — ale w zamian za to sędzia realizuje wytyczne rządu). Sędzia zamieszany w takie obrażanie wymiaru sprawiedliwości powinien moim zdaniem dostać nie 3, jak koledzy, a 8 lat więzienia w ramach wyroku łącznego, w tym m. in. za pomocnictwo w złożeniu fałszywej (kompromitującej mnie) opinii biegłego — świadomie skierowano sprawę do takiego, który mógłby to zrobić — oraz za poplecznictwo, co sędziemu szczególnie nie przystoi (a powody są już zupełnie kompromitujące, mianowicie korupcja).   [rozwiń komentarz...]   edit: Na co liczą skorumpowani sędziowie z telefonem z podsłuchowo ustawionym firmware'm (zamiast systemu operacyjnego), orzekający błędnie z powodu układów za kasę z rządem? Otóż, w razie jawności sprawy, najprawdopodobniej na fałszowanie wyborów z pomocą Sądu Najwyższego. To zdaje się być ich główną nadzieją. (Dałem już taki przykład fałszerstwa przemilczanego przez wszystkich w dopisku 'edit 2015-10-27' pod wpisem z 10/10/2015 r. pt. "Potrzebaż jeszcze jakichś dowodów na zło?") — Jeszcze parę cytatów z rozpraw: "Przejdźmy już do zdrowia!" przed zmianą tematu przez sędziego Macieja Miterę; jego "Mów do widzenia, po prostu!" pod nosem (chyba dążenie do skompromitowania świadka, może nawet w obawie przed szkodliwymi opiniami biegłych w ogóle bym wycofał oskarżenie?...); następnie, po podpuszczeniu mnie, bym opowiadał o dźwiękach i jakimś moim prostym, obojętnym stwierdzeniu na ich temat (dotyczyły oczywiście sytuacji z taxi, a nie z sądu): "Na podstawie ... kpk ... sąd zdecydował się odroczyć rozprawę i powołać biegłego, albowiem istnieją wątpliwości co do stanu psychicznego świadka". "Prywatne ustalenia są takie, że będzie pan kontynuował swoje zeznanie w obecności bieg-łe-go". (Rozprawę uprzednio, przed zmianą sędziego, prowadził taki sędzia, którego powołano do sądu na podstawie bodajże kariery akademickiej — wkrótce po rozprawie przestał pracować w sądzie i przeniósł się do Ministerstwa Sprawiedliwości.) Co ciekawe, wszystko to się nagrało, bo i cała tamta rozprawa była nagrywana, choć oczywiście szkoda to publikować, bo skąd możecie mieć pewność, że to prawdziwa rozprawa, a nie inscenizacja. Tym niemniej to jest w aktach, które być może później w sądzie sfilmuję, wraz z odpowiednią wszechstronną skargą i stenogramem (zlekceważoną, bo podałem mylne nazwisko sędziego). Również swawolna i generalnie rzadko spotykana czcionka, którą swe pierwsze zarządzenie napisała sędzina tuż po otrzymaniu sprawy (kojarzy się to z widokiem niesprawiedliwego i szokującego orzeczenia prokuratury z 2009 r. w sprawie oszustw, które stało się już wręcz sławetne i wytykałem mu m. in. właśnie bzdurną, specjalnie dobraną czcionkę, a bardzo niski poziom merytoryczny) sugeruje, że od pierwszego dnia sędzina postanowiła sobie oskarżonego uniewinnić. A przecież orzeczenie prokuratury było niesprawiedliwe. Cóż za nawiązanie (choć może oni teraz z tej czcionki zrobią "standard"; w tych aktach jednak spotkałem się z nią bodajże tylko raz)... Choć ja nietypowość tej kartki w aktach początkowo przeoczyłem, dopóki nie wydano wyroku, to spikerzy najwyraźniej o niej i tak słyszeli "swoimi dojściami": w czasie ogłaszania wyroku postarali się o efekt przyspieszonego bicia serca, co — jak się okazuje — da się wywołać podprogowo. Tam szokujące orzeczenie, długo wspominane, tu efekt szoku na ogłoszeniu wyroku...

edit 2016-06-26: Oto kolejna z licznych poszlak smoleńskich przytaczanych tu na blogu na ten temat. Popatrzmy: ks. Andrzej MAJEWSKI, prawdopodobnie dobrany po nazwisku, jak to często bywa w sprawach religijnych rzymskokatolickich, jest dyrektorem programowym Radia Watykańskiego (został nim zaledwie 25 dni po opublikowaniu wpisu na tym blogu na temat Smoleńska). A teraz ciekawostka: kto mógłby zorganizować katastrofę smoleńską tak, by w samolocie była bomba? Podobno (teza spikerów, przytaczałem poszlaki) gen. KOZIEJ (wywalono go zresztą z państwowego uniwersytetu po dojściu PiS do władzy), a bardziej bezpośrednio... bardzo wysoko awansowany przez niego (symbolicznie w ostatnim roku kariery) generał związany od lat z wojskowym lotnictwem, gen. MAJEWSKI. Oczywiście nie przypuszczajcie nawet, że PiS się tym choćby na chwilę publicznie zainteresuje, nie na zasadzie mrugania okiem, lecz wprost. Oni dbają, by sprawa była zamknięta i są z tego zadowoleni, np. Z. Ziobro ("dobro"). — [Pokaż DOWÓD MATEMATYCZNY, że stopień pewności, iż w Smoleńsku był zamach, to dziś już dla racjonalnych ludzi co najmniej 99,99%...] — Rodacy, bardzo Was proszę, nie głosujcie na PiS ani PO, ani jakiekolwiek z tych najpopularniejszych w mediach starych partii, bo to partie cynizmu i bezwstydu, przepełnionej tylko karierowiczowstwem niewiary najlepiej scharakteryzowanej przez imię  ojca Kaczyńskiego: "Rajmund" (raj-mund, "mund[o]" to po łacinie świat, przy odmianie przez przypadki "o" znika, np. w dopełniaczu jest "mundi"; "raj jest na tym świecie", jest nawet taka piosenka z 1987 r.: 'ooooh heaven is a place on earth'). To zresztą nie przypadek, bo "Kaczora" szukano do pary z bodajże już wcześniej zaplanowanym Donaldem T, tak, by polska polityka sprawiała wrażenie będącej pod przemożnym wpływem bajek. Krzywdzący innych ateizm czy lekceważenie, nawet sadyzm (sadystyczne głosowanie za rządem mimo świadomości torturowania człowieka, licznych skarg, prób dotarcia do posłów czy np. sprowadzania tortury także w budynkach sejmowych, we wszystkich pomieszczeniach równomiernie) — oto, co te partie moim zdaniem ze sobą przynoszą, a przedstawiam Wam dowody regularnie. Im wszystkim należałoby się jedno wielkie "jest pan zerem"... — edit 2016-06-28: Chciałbym Państwu uzmysłowić jeszcze jedno: jak głęboka mądrość tkwiła ukrycie w odzywce, tuż poprzedzającej eksplozję, "Odejście na drugi krąg!", którą można znaleźć w stenogramie (to link do starej wersji oficjalnej rządowej strony WWW o Smoleńsku, natomiast tutaj macie moją kopię pliku, w razie, gdyby jeszcze bardziej zaczęli zacierać te ślady, bo ze swego WWW już rosyjski dokument zabrali).   [rozwiń dopisek...]

edit 2016-07-09: Świeże przykłady psucia prawa przez PO i PiS:   (I) art. 37a Kodeksu karnego (wynika z niego, że teraz za udział w gangu ma być nie więzienie, jak dotychczas, prawie że koniecznie bez zawieszenia, ale wręcz grzywna), wymieniony na samym dole tej strony www przy Ministrze Budce (wystarczy wskazać myszą podkreślony link "boimy się sprawiedliwości");   (II) Ustawa o kontroli niektórych inwestycji, wprowadzona po to, by państwo kontrolowało, kto jest właścicielem EmiTela (przedsiębiorstwa transmitującego fale radia i telewizji i obsługującego w tym celu sieć telekomunikacyjną na skalę całego kraju); to bardzo zły precedens, państwo w ogóle nie powinno nic w gospodarce kontrolować — a tymczasem obecnie wystarczy dopisać pojedynczą linijkę do tej ustawy, by w razie zachcianki posłów dodatkowo kontrolować np. przenoszenie udziałów w mass mediach;   (III) zmiany w Kodeksie karnym (właściwie kpk) mające na celu ułatwienie sędziom psucia procesów karnych i częstszego uniewinniania (patrz 'edit2' pod wpisem z 10/10/2015);   (IV) dodano do Kodeksu postępowania cywilnego art. 290(1) najprawdopodobniej wyłącznie po to, by zachęcać sądy do ubezwłasnowolnienia mnie w oparciu o sfałszowane opinie biegłych (po prostu wiadomo, że pojedyncza opinia biegłego to naiwny dowód, który — o ile jest faktycznie niesłuszny — POWINNO być łatwo zbić po pierwsze ze względu na odmienne opinie lekarzy psychiatrów wyrażane w zaświadczeniach, po drugie powołując się na jej bezpodstawność, np. w kontekście fałszywie przypisywanych urojeń czy omamów, o których jakoby z góry wiadomo, że odnoszą się do rzeczy nieistniejących — otóż w związku z tym, gdyż faktycznie należy się nierespektowanie wadliwej, nierzetelnej opinii, teraz wprowadzono, jako rzekomo "niezbity", "najtwardszy" dowód, opinie całych ośrodków... sędzia teraz, tzn. od 1.01.2016, może wręcz demonstrować swą rzekomo dobrą wolę: proszę, dla tego pana aż wyjątkowo powołaliśmy cały zespół specjalistów, np. z jakiegoś szpitala — w rzeczywistości jest to najzupełniejsza codzienność i obecnie nic nadzwyczajnego, że skryminalizowane jest KIEROWNICTWO różnych całych placówek, a one same są skoordynowane, by czynić zło (to jest w ogóle duża mafia, ten gang związany z remontowaniem nieruchomości i zdalnym podglądaniem ekranu anteną i programem), więc — o ile się chce — dałoby się znaleźć ileś specjalistów z jednego np. szpitala czy poradni zdrowia psychicznego, żeby tylko dowód rzekomej choroby był "pewny" i "niezbity", "przekonujący" dla sądu, a sam sąd mógł przy tym robić pozy uczciwości; jest to zupełnie zbyteczny przepis, służący wyłącznie osłabieniu możliwości bronienia się przed sądem i wzmacnianiu, i tak kontrowersyjnych, zdolności państwa do prawnego poniżania niewinnych osób i poddawania ich woli innych ludzi). Odnośnie tego czwartego problemu chciałbym zwrócić uwagę na to, że w obecnej sprawie przeciwko K. Wasążnikowi liczne dowody są przeciwko niemu: aż 4 dowody są przeciwko niemu. Tymczasem jednak został uniewinniony, ja w apelacji domagać się będę skazania. To co, na tej samej zasadzie (czy raczej: przeciwnie do tamtego wyniku i niekonsekwentnie z nim) JA miałbym zostać skazany z powodu jakichś gniotów wytypowanego przez sąd ośrodka, bezwartościowych naukowo, za to pochodzących np. od 3 jakże wiarygodnych specjalistów? Zupełnie zbędna zmiana, głupia lub wzmacniająca mało chlubne prerogatywy państwa, a osłabiająca w praktyce prawo do obrony. O państwowym korumpowaniu (i zastraszaniu) mej rodziny już pisałem tutaj.   edit: A zatem "na Wiejskiej" jest, zdaje się, zupełnie jak w tej starej (i swego czasu bardzo nagłośnionej) hiphopowej piosence o telewizji (a także politykach, aktorstwie, przekazie podprogowym, "ukrytej kamerze" — porównajcie z II dopiskiem pod wpisem na blogu z 22/04/2016... dobre jest też zestawienie słowa "obserwują" z "pod progami", "przekaz podprogowy") — można kliknąć link, by poczytać jej tekst, a tu muzyka. Nawet "ślepota na postęp" w tej piosence to chyba o technologiach podsłuchowych, w każdym razie to pasowałoby do kompletu; zaś dążenie najwyraźniej do "zakuwania w dyby", jak podaje piosenka, świetnie pasuje do niniejszej gigantycznej afery kryminalnej... Jeszcze raz polecam rzut oka na ten tekst. Zauważcie, że album "Cztery pory rapu", który tę piosenkę wprowadził oficjalnie, nagrywano razem z słynnym Peją, tym samym, który zrobił kiedyś piosenkę "Nie zmienia się nic" wzmiankującą bodajże m. in. obserwację na stałe i problem podsłuchu elektronicznego, bardzo się ze mną kojarzący — wspomniałem o tym i zacytowałem piosenkę rapera Peja na tym oto obrazku pod wpisem z 8/01/2015 — jak widać, z tym samym środowiskiem twórców związane też było powstanie ww. słynnej piosenki "Skamieniali" o oglądaniu telewizji, zresztą może to tylko sygnał pokrewieństwa poglądów, bo to od samych dziennikarzy być może się na ucho dowiedziano o tych rewelacjach. (Więcej poszlak za tym, że to telewizja mnie [całodobowo] śledzi, jest na podstronie tego bloga o genezie podsłuchu i o Janie Pawle II, a nawet jeszcze w liście doborów po nazwisku przy Josephie Ratzingerze, czyli w punkcie 11.)   edit 17.VII: Kolejny wreszcie przykład psucia prawa i państwa (V) pochodzi  od samego Aleksandra Kwaśniewskiego, przecież reprezentanta naszego państwa w stosunkach oficjalnych, np. z Kościołem, zarazem "człowieka z prawem łaski": ów to prezydent w 2001 r. skorzystał ze swego prawa inicjatywy ustawodawczej i zgodnie z jego projektem uchwalono zmianę Kodeksu postępowania karnego, która w zasadzie zdjęła z państwa obowiązek ścigania lżejszych przestępstw (tu np. większość kradzieży, oszustwa, oczywiście wszystkie przestępstwa podsłuchowe...), tj. tych przestępstw, w których prowadzi się dochodzenie a nie śledztwo, jeśli tylko sprawca nie jest oczywisty. To dlatego obecnie praktycznie nie ma na tym polu obowiązków i wiary w obowiązek, a jest jedynie polityka i zależności służbowe.   [rozwiń dopisek — także o przykładach podsłuchowego rozumienia nru 112 w Dziennikach Ustaw...]   edit 2016-11-22: Jeszcze jedną próbą zepsucia prawa, w ramach ukłonu w stronę telewizji (bo sędziowie na pewno, jako zamieszani w tej aferze, będą w ostateczności starać się przedstawić swe przestępstwo udziału w gangu jako brak jakiegokolwiek przestępstwa, więc pomóżmy im jakoś w tym nieuczciwym kombinowaniu), było zastąpienie u progu tego wieku, w przepisie Kodeksu karnego o grupie przestępczej, pojęcia grupy lub związku mającego na celu "popełnianie przestępstw" grupą lub związkiem mającym na celu "popełnienie przestępstwa". To jednak nie pomoże osobom czerpiącym (dźwiękowe) pożytki z działalności grupy przestępczej na zasadzie używania podsłuchowego nru. Dla mnie (i pewnie nie tylko dla mnie) to zwykli "udziałowcy" grupy, a poza tym 99% członków (z wyjątkiem remontów komercyjnych) i tak dotyczy cel grupy polegający zawsze m. in. na zdalnym przechwyceniu ekranu laptopa odbiornikiem kupionym bodajże od światowej sławy producenta Rohde&Schwarz. Wracając do tematu nru podsłuchowego: Sąd Najwyższy podał w 2014 r. tylko, że trzeba mieć jakąś gotowość popełnienia jakiegoś przestępstwa, zapewne jakiegoś związanego z działalnością grupy, ale niekoniecznie ściśle tego będącego jego celem (bo np. pomocnictwo w zabójstwie jest innym przestępstwem niż zabójstwo, choć z nim powiązanym). Nic w orzecznictwie SN nie wyklucza póki co bycia członkiem grupy na zasadzie kryminalnego (nielegalnego) czerpania pożytków z jej działalności, zwłaszcza wtedy, gdy się o tej działalności dobrze wie. Przytoczyć tu też wypada znane orzeczenie Sądu Najwyższego z ok. 1937 r., iż wystarczające do stwierdzenia przestępstwa udziału w gangu jest to, że ktoś za swą zgodą figuruje na liście członków organizacji zajmującej się przestępczą działalnością -- o ile oczywiście posiada ona taką Listę Członków (a w przypadku telewizji tak jest: mają tam imiona, nazwiska, nry telefonów, nry aparatów telefonicznych -- tzw. IMEI, dodatkowe informacje o roli osoby...). Nie bez znaczenia być może jest też fakt, że ze względu na korupcyjny charakter grupy wszystkim jej członkom, również tym tylko czerpiącym nielegalne "pożytki" z jej działalności, jej ogólny cel polegający na śledzeniu mnie jest na rękę. Nie ma też chyba przeszkód, by rzec, że skoro wszyscy zamieszani w podsłuchiwanie uczestniczą w zmowie przestępczej, której przedmiotem jest umożliwienie podsłuchiwania mnie, to po prostu wszyscy oni są np. w związku z telewizją, w którym łączy ich cel w postaci popełnienia przestępstwa podsłuchiwania mnie, choćby osoba wykonawcy miała być każdorazowo inna (troska o umożliwienie podsłuchiwania jest przede wszystkim po stronie telewizji, a także operatorów komórkowych). Oczywiście po każdorazowym jego popełnieniu grupa dalej istnieje i dalej na nowo ma taki cel, ale to jest standard w przypadku przestępczości zorganizowanej "na poważnie" zajmującej się przestępstwami.

edit 2016-07-12: Posiadam dowód, w postaci kopii z akt, że rządy są zamieszane w wyłudzenia mieszkaniowe w Warszawie, polegające na oferowaniu tanich kawalerek do wynajęcia (poniżej 1000 zł, typowo np. 800-900 zł) i ściąganiu od ochotników wstępnie 240 zł "za pośrednictwo".   [rozwiń dopisek...]

edit 2016-08-20: Piotr N...ski (a jest też "Piotr Gliński" kojarzący się z gliniarzami) — tylko niestety jakiś inny, bo mnie oni nie szanują — to wieloletni poseł PiS, były wiceminister gospodarki (2005-2007), a dziś sekretarz stanu w Kancelarii Premiera. Zobaczcie wywiad z tym człowiekiem we Fronda.pl... temat mógł być tylko jeden: podsłuchy. Inna ciekawa postać dobrana po nazwisku: Julia PITERA, specjalistka od korupcji w gabinecie cieni (alternatywnym rządzie) PO w latach 2005-2007. Jeszcze jeden przykład to posłanka PO (w Sejmie nieprzerwanie od 1991 r.) Iwona ŚLEDZIŃSKA-Katarasińska (nagłaśniano kiedyś takiego blogera "Katarynę", chyba ze względu na to nazwisko), od lat zajmująca się mediami publicznymi, Telewizją Polską. Tutaj pełna lista ok. 50 dostrzeżonych przeze mnie doborów po nazwisku w "grupie watykańskiej" — rzut okiem zresztą potwierdza tę ostatnią hipotezę. Posłowie PiS i PO "śmierdzą" na kilometr związkami z mafią.   edit 2016-09-16: Chyba nie muszę wspominać o Donaldzie Trumpie (ang. "trąbka", "trąbnięcie"), republikańskim kandydacie na prezydenta w USA (biznesmen hotelowy, miliarder), który w ogóle był swego czasu chyba wręcz pierwowzorem pomysłu na polskiego czołowego polityka Donalda Tuska (wymyślono jego i, do pary, Kaczyńskiego — "Kaczor Donald będzie trząsł polską polityką", "polska polityka pod przemożnym wpływem bajek"...?). Nawet Andrzej Duda ma nazwisko, jakby był jakimś  człowiekiem-orkiestrą — dudy to takie drewniane instrumenty ludowe.

edit 2016-08-26: Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na jeszcze jeden ciekawy trop związany z tym głupstwem o chorobie, a wiedzie on do czołowych postaci PO, stawiając je dodatkowo w charakterze zabójców (począwszy pewnie od Tuska, bo to on był premierem w 2011 i 2012 r.). Są tacy, co niniejszy blog myląco zareklamowali jako "Blog schizofrenika, który nie jest świadom swojej choroby". I oto wyjaśnia się sprawa zbrodni, jakiej dokonano za rządu Ewy Kopacz (zbrodni dziwnie wskazującej na dostęp do bazy PESEL, tj. ewidencji ludności, to zaś jest zdecydowanie sprawa zastrzeżona dla instytucji rządowych). Porównajcie: Maria Wasiak — Waria(t) Masiak, wystarczy zamienić inicjały... w dzieciństwie zresztą nieraz grałem w wymyślanie dwuwyrazowych zbitek, które są sensowne zarówno, gdy mówi się je normalnie, jak i po przestawieniu pierwszych liter. Moim zdaniem Kopacz zabiła dziennikarza, tzn. zleciła moderstwo. Łukasz Masiak to ten zabity dziennikarz z Mławy (a przecież blogi, o ile opowiadają o polityce, są czymś w rodzaju dziennikarstwa obywatelskiego), zabity podobno przez osobę o personaliach mego dawnego kolegi z firmy (Bartosz Nowicki, ur. chyba w 1985, to "wspólnik", z którym rozkręciłem swój pierwszy biznes, dowód: w /zapisy.txt pod datą 2016-02-02, natomiast zabójca jest z 1986 r.), zaś ja miałem ostatni stały adres zameldowania na Mławskiej w Rypinie w 2007 r. (dokumenty na to:  1 ,  2 ). Maria Wasiak to wspominana tu kilkakrotnie prezes PKP z czasów katastrofy kolejowej (to jej wielkie osiągnięcie życiowe, tzn. prezesura, zaczęło się w 2011 r.), mianowicie katastrofy z 2012 r. pod Szczekocinami (kojarzy się z Sękocinem, brzmi podobnie, prawda? a Sękocin to miejsce znanego programu typu reality show telewizji TVN: "Big Brothera", czyli Wielkiego Brata...); od kilkunastu lat prezes ta była poza jakąkolwiek polityką i partyjniactwem, pracując bodajże jako radca prawny, natomiast przez Ewę Kopacz została awansowana do rangi (apolitycznego) ministra (poprzednim takim ministrem bezpartyjnym, za PO, był - jak pamiętamy - kojarzący się ze mną B. Sienkiewicz za Tuska, zresztą o trafnym imieniu w kontekście tej sprawy Masiaka, choć to może przypadek; w każdym razie Bartków stosunkowo nie tak dużo). Sprawa zabójstwa z Mławy jest wspomniana na obrazku po prawej stronie dopisków pod wpisem z 14/01/2016, zaś sprawa katastrofy kolejowej — w dopisku II pod wpisem o Smoleńsku. — Co ciekawe, Szydło, jak się zdaje, też ma kogoś oprócz mnie na sumieniu i zdecydowanie nie było to samobójstwo (patrz: podstrona /zapisy.txt, data 2016-02-10, II) - podejrzewam zabójstwo policjantki z kujawsko-pomorskiego, później jeszcze miało to odzwierciedlenie w decyzjach personalnych w Policji na wysokim szczeblu (nawet jeszcze przy zmianie komendanta głównego i komentarzach na ten temat). Co jeszcze mogę powiedzieć o zabójstwie Masiaka, w jaki jeszcze sposób ono jeszcze dodatkowo "śmierdzi"? Sprawca sam zgłosił się na Policję i przyznał się. Nic więcej nie wyciekło do mediów. Wniosek? Najprawdopodobniej miał wariackie papiery. Ktoś mu je, zapewne, załatwił. W podobny sposób uniknął odpowiedzialności dróżnik obsługujący PKP pod Szczekocinami. Skojarzenie, powiązanie spraw: Waria(t) Masiak - Maria Wasiak potwierdza się kolejny raz; wiążą je nie tylko nazwiska i trop rządowo-kościelny. (Udział Kościoła w różnym złu jest oczywisty, wystarczy rzucić okiem na nagłówki ich mediów katolickich, np. eKAI, Radio Vaticana, na dzień przed różnymi zamachami. Przykładem choćby ostatnie zamachy we Francji, opisane w /zapisy.txt pod datą 2016-07-15, ale ogólnie w tym roku może już nawet ponad 180 osób zginęło z inicjatywy czy za wiedzą papieża; szczegóły są w tych zapisach i na liście ofiar.)

      W dodatku plakaty wyborcze pani premier Kopacz głosiły hasło 3-wyrazowe w rodzaju "słucham, rozumiem, pomocnictwo", najwyraźniej dotyczące właśnie skandalu podsłuchowego w telewizji — "słucham" to slangowe określenie zastępcze na "podsłuchuję", pada tu na blogu np. w stenogramach z IBIS-u czy prokuratury, a rozumienie mogłoby tu dotyczyć pochodzenia tortury dźwiękowej — jak tu więc mieć o tym polityku dobre zdanie.

      Co do p. Szydło (czyżby to ona naszła mnie z telefonikiem w warszawskiej galerii handlowej Arkadia tuż przed początkiem urzędowania?): chciałbym przestrzec przed ciepłym jej odbieraniem z powodu jej troski o rodzinę. Jest ta troska, ten sławetny program rządowy materiałem do dyskusji przy stole dla tzw. tłumoków, podczas gdy stoi za nim obłuda; tak bardzo się reklamuję tę "Rodzinę 500+", tak wszędzie powtarza ten wynalazek rządu (aż nawet w bankowości internetowej PKO jest możliwe wnioskowanie o te dodatki), że aż wygląda to na ohydną propagandę. Każdy z 35 mln. Polaków w wystarczającym wieku, by coś wiedzieć o polityce, musi wiedzieć o Rodzinie 500+, musi znać tę nazwę i o niej słyszeć. I tak się zrobiło w istocie; co gorsza, nadal wciąż trąbi się o temacie, tak iż tłumoki wręcz wyrzucają z siebie ciągle im wpajany temat, gdy tylko rozmowa przychodzi do tematu polityki. Tymcasem jest to wszystko obłuda. Wszelkie dzisiejsze sprawy polityczne schodzą się w jednym podstawowym problemie: w cenzurze Internetu. To w Internecie jest bowiem największe niebezpieczeństwo dla tego marnego rządu, którego głównym postawionym przed sobą zadaniem jest osłanianie bandytów. Zapowiadano taką cenzurę uniemożliwiającą oglądanie faktycznie istniejących w Internecie stron przez publiczność polską już w programie wyborczym PiS-u. Schodzą się tu doprawdy wszystkie problemy obecnej polityki: rejestracja pre-paidów (co oznacza ścisłą kontrolę, by nie rzec: reglamentację, dostępu do Internetu), spór dotyczący Trybunału Konstytucyjnego, fragmenty ustawy antyterrorystycznej o prawie do blokowania stron internetowych w następstwie zamachu, wreszcie "prorodzinność" rządu. Zgodnie z projektem rządowym (ma to być jeszcze inna cenzura niż ta wynikająca z ustawy antyterrorystycznej) rząd, tzn. np. Urząd Komunikacji Elektronicznej, ma mieć swą listę stron zakazanych, a usługodawcy internetowi w rodzaju Neostrada czy UPC będą musieli ją wdrażać, tzn. automatycznie przeglądać i filtrować ruch internetowy tak, by wejścia na określone adresy www nie były możliwe. Operatorzy ci musieliby po prostu regularnie ściągać aktualną listę stron zakazanych od instytucji rządowej (a już na pewno zamieszanej w podsłuch i remont; rządowy nadzór nie jest aż tak ważny). Wprawdzie z cenzury można by zrezygnować, ale koniecznie musi być ona standardowo włączona; jeśli ktoś chce dostępu do jakiejś strony www, która się nie wyświetla, i jeśli nawet uwierzy, że nie jest pornograficzna (bo o walkę z pornografią w tym podobno chodzi!) — a przecież nie każdy w to uwierzy — to będzie musiał jeszcze przyjść do swego operatora i poprosić o wyłączenie blokady pornografii. To zaś wielu niechętnie przejdzie przez usta, zresztą ludzie nie lubią specjalnie jeździć i załatwiać spraw. Godzi to bardzo w swobodę Internetu; pomówiony mógłby najwyżej liczyć na sądy administracyjne i powszechne, jednak na wyrok można czekać nawet 2 lata, a w międzyczasie jego strona się nie wyświetla. Zauważmy, pornografię można mieć nawet niechcący na swej stronie — wystarczy, że ktoś się tam włamie. Poza tym samo pojęcie, "pornografia", pokazywanie bez okryć, bez tuszowania pewnych rzeczy, jest bardzo wymowne; naga prawda jest tym, co rządowi przeszkadza. Nikt, doprawdy nikt rozumny, komu ustrój demokratyczny leży na sercu, dla kogo jest on wartością, nie powinien już głosować na PiS (ani na PO, z innych powodów). Te dwie partie pewnego dnia powinien wręcz zdelegalizować Trybunał Konstytucyjny.

edit 2016-11-13: W sprawach Piotra Niżyńskiego telewizja prawie zawsze załatwia fałszywych biegłych, na siłę wprowadza się biegłych do sprawy, jako swoiste maskowanie winy sądu (nawet wtedy, gdy żaden biegły nie powinien być powoływany, bo ustawa tego nie przewiduje, i tak powołuje się biegłego i to "przez niego" sprawa jest przegrana — tak było z moją skargą na przewlekłość postępowania). Liczne przykłady związane z moimi sprawami sądowymi (nie wymieniam już nawet spraw na Policji...) wymieniam w /zapisy.txt we wpisach z 2016 r. Odbywa się to zamawianie fałszywych opinii w ten sposób, że operatorzy podsłuchu w telewizji dzwonią po biegłych (psycholodzy, tłumacze itd.) -- tych zamieszanych w podsłuchową przestępczość, remonty itp. (każdy taki człowiek jest w bazie danych telewizji) -- aż w końcu (często pewnie już za pierwszym razem...) dodzwonią się do takiego, który za kasę (odebraną np. we współpracującym z TVP hotelu) wyda fałszywą opinię. Tak samo zapewne będzie w sprawie EKSHUMACJI CIAŁ ofiar bomby w TU-154. Kaczyńskiemu to w każdym razie zapewne bardzo na rękę, bo jest zamieszany w aferę remontową, za jego rządów (od może 2006 r.) ona się bodajże zaczynała.

(21:56)




(wstawka reklamowa)

Aferałów w tej sprawie korupcyjnej jest mnóstwo, włącznie z telewizją, papiestwem i rzeszami przedsiębiorców (nawet drobnych), właścicieli nieruchomości na rynku wtórnym czy masą pracowników restauracji, sklepów spożywczych, stacji benzynowych, banków itp., a nawet jeszcze włącznie z moją rodziną. Jednak największymi aferałami są funkcjonariusze publiczni, a zwłaszcza niektórzy. Rząd, policjanci, prokuratorzy, posłowie, prezydenci miast, urzędnicy, sędziowie. Od nich zależy istnienie państwa prawa. To, jak państwo podchodzi do obywatela. To ich powinny spotkać najsurowsze wyroki, jednak nikt tej sprawy nie bada.


    ·  Czy wiesz, że ta rzekoma elita od lat nie płaci podatku dochodowego — okradając naród, który musi za nich łożyć? Ich pracodawcy (także prywatni) nie dopełniają obowiązków pracowniczych, zamiast tego płacąc koszty pracy "do ręki" pracownikowi (przestępstwo z art. 78 Kodeksu karnego skarbowego). Dostaje taki np. sędzia przez to ok. 13 tys. zł miesięcznie zamiast 10 tys. zł. Od premiera zależy, czy w tej sprawie nie będzie kontroli skarbowej/Policji, skandalu, "wojny" z rządem o te pieniądze i utraty przywilejów. W ten sposób to premier wszystkim kieruje; nie tylko swą broszką, czyli administracją rządową, ale wszystkim, włącznie z sądownictwem i tym, co prywatne. Nic dla niego nie jest za wysoko; nawet Trybunał Konstytucyjny czy Trybunał Stanu, samorządy, Sąd Najwyższy czy McDonald's albo centrala taxi — wszyscy są na jego usługach. Występuje antyludzka współpraca kryminalno-podsłuchowa, a bandytami związanymi z telewizją są też szeregowi pracownicy.

    ·  Faza 1 kryminalizacji biznesu.  Do niepłacącej podatków elity, oprócz pracowników-agentów, zaliczają się też właściciele-osoby fizyczne kontrolujące "skorumpowane" w ten sposób spółki. Przedsiębiorca przedsiębiorcy jednak nierówny, więc zacznijmy od ryb najgrubszych, zaangażowanych w stopniu pełnym i mających w mafii szczególną specyfikę, rolę czy kontakty. Media, w tym media ogłoszeniowe, producenci procesorów i komputerów (kierownictwo), agencje nieruchomości (bardzo stara to chyba sprawa), banki, a także centrale taxi (i kierowcy), firmy budowlane (por.: minister finansów Bauc na przełomie XX-XXI w.; niem. Bau = budowa) i samochodowe — zjawisko mafijnego wpływu podsłuchowo-podatkowej korupcji na funkcjonowanie firm jest bardzo masowe, choć całościowo rzecz biorąc marginalne w gospodarce. Kolejny cios w Waszą kieszeń, obok braku pracowniczych PIT-ów (a na wtórnym rynku nieruchomości — także braku podatku od dochodów z najmu od osób, które w celu wynajmu zrobiły remont mieszkania i uzgodniły z sąsiadem "obserwatorium" ekranu). W firmach skorumpowanych kierownictwo, a nawet pracownicy, zaś — funkcjonalnie rzecz biorąc — firma jako całość, swoim personelem (mogą być wyjątki, np. ochroniarze, taksówkarze), zamieszana jest zwykle w śledzenie Piotra Niżyńskiego kamerami przez osobników w słuchawkach ślęczących cały czas przy podsłuchiwaniu, w śledzenie ekranu komputera, zarówno podczas mej obecności na miejscu (podglądanie laptopa anteną), jak i w miarę ochoty kiedy indziej przez Internet. Niepłacenie podatków dotyczy wszelkiego rodzaju czerpania dochodów z przedsiębiorstw(a) przez danego właściciela (problem sięga wyżej niż samych tylko prezesów). Analogiczne zjawiska, jak opisane w tym i poprzednim akapicie, dotyczą oczywiście też świata polityki, instytucji państwowych i sądowniczych (np. najpóźniej za PRL-u zamieszały się w podatki i prorządowość uczelnie i sądy). Korumpowały urzędy skarbowe pod dowództwem ministrów finansów (we wszystkich przypadkach, w których jest bandycki monitoring/personel w firmie lub własna nieruchomość).

    ·  Faza 2 kryminalizacji biznesu.  Właściciele KAŻDEJ realnej firmy, która jest zlokalizowana we własnościowej siedzibie, podlegają teraz korumpowaniu przez urzędy skarbowe we współpracy ze starostwami (w dużych miastach – tożsame z urzędem miasta; w sprawie chodzi o dostarczanie listy właścicieli nieruchomości innych niż mieszkalne, co raczej wykracza poza zakres zwykłego bezwarunkowego dostępu do informacji publicznej), tutaj także współudział samorządu zawodowego lub spółdzielni, a być może i mediów ogłoszeniowych, np. dodatkowy temat przy okazji dodawania ogłoszeń reklamowych lub ich ponownego weryfikowania (zaś firmy prowadzone w wynajętym lokalu komercyjnym, np. od spółdzielni czy od biurowca, są korumpowane przez właściciela, by podrzucały pracowników-agentów w zamian za niepłacony VAT od najmu, jeśli jest chociaż 1) — jednakże metodą korupcji często (zawsze?) pozostaje to, że będzie można nie płacić podatku. Dotyczy to właściciela firmy oraz zamieszanych pracowników, czyli np. w każdej zamieszanej fundacji – zapewne także zarządu. (Do grupy z fazy 2 wlicza się cała następująca śmietanka: biurowce, centra handlowe, restauracje i bary, prawnicy, w tym także notariusze i komornicy, sklepy spożywcze itd.) Pieniądze za remont, tj. założenie niewidocznej instalacji dźwiękowej, do podsłuchowego dręczenia lub przekazu podprogowego (radiowy "botnet" ze smartfonów zarządzany w telewizji), pochodzą od nieświadomej tego procederu wspólnoty mieszkaniowej lub od gminy. Co najwyżej można liczyć na to, że niektórzy przedsiębiorcy się nie zgodzili na te wszystkie układy odnośnie nadużyć władzy z premierem i papieżem, bardzo nieliczni (poniżej 5%), ale w takim razie musiała ich zapewne czekać utrudniona droga w mediach reklamowo-ogłoszeniowych, wymagająca np. wynajęcia lokalu (jak to zwykle bywa: już po remoncie). Oczywiście media te nie zabierały się do żadnego opróżniania swej listy firm bez uprzedniego dodatkowego bodźca w postaci korupcji w omawianej tu fazie 2, bo jak tu walczyć ze zdaniem np. 50-80% przedsiębiorców, gdyby okazało się, że aż tyle nie da się przymusić?... To większość narzuca swą akceptację lub nie (w sprawach moralnych) katalogowi firm, a nie odwrotnie, pamiętajmy o tym. To dlatego podstawową siłą napędową było tu przekupstwo, nie gwałt. PRAWIE CAŁA GOSPODARKA JEST DZIŚ W RĘKACH ANTYLUDZKIEJ MAFII Z POLITYCZNYM ZAPLECZEM. Przedsiębiorców-właścicieli nieruchomości zaproszono, poza remontem na koszt i w wykonaniu państwa (gminy), do współpracy z firmą Rohde&Schwarz celem nabycia sprzętu do śledzenia Piotra Niżyńskiego (podgląd ekranu), wciągnięto ich na podsłuchową ukrytą grupę na Facebooku i zachęcono do korumpowania najemców (brak podatku VAT od najmu w zamian za choć jednego agenta dostarczonego firmowej komórce podsłuchowej spośród pracowników danego najemcy). W sprawie remontu stosowano też w miarę możliwości i potrzeby groźbę wywłaszczenia (zwykle mało realistyczną), choć może w takiej sytuacji wypadałoby w razie autentycznej woli realizacji takiego scenariusza brać pieniądze i co najwyżej walczyć o kwotę odszkodowania. Przecież taka jest istota odszkodowania, że powinno pokrywać te zyski, które się ma z nieruchomości (np. na zasadzie odsetek bankowych od niego czy z obligacji). Poza tym zawsze można było założyć w tej sprawie media i tu już nie ma żadnego usprawiedliwienia, że nikt bogaty się za to z powodzeniem nie zabrał. Zresztą typowo np. mnóstwo (większościowa część) taksówkarzy czy przedsiębiorców blokowych jest zadowolonych z układu, wskutek którego nie płaci podatków. Podobnie jest pewnie u innego typu przedsiębiorców i właścicieli ziemi. Kłania się tu poniekąd wiara w nacisk jako skuteczną wymówkę.

    ·  Budżet państwa (pod względem podatku PIT) nie zbankrutował tylko dlatego, że przedsiębiorcy stanowią małą (ale najbogatszą) frakcję społeczeństwa, ok. 5-10%, zaś spośród pozostałych prawie 95% przytłaczająca (prawie 90%-owa) większość to normalni pracownicy, niezamieszani zawodowo w żadne szpiegowanie.

Pierwszy z brzegu portier Urządu Kontroli Skarbowej (podobnie w US) powiedział niepytany na mój widok, że Jest Skandal!. Spotkałem też liczne inne potwierdzenia (tu przykład), a zobaczcie też bardzo znamienne słowa byłego Ministra Sprawiedliwości — Gowina (oto tzw. aluzja)...


Tak gigantycznego skandalu z nadużyciami władzy jeszcze w Polsce nie było! Mafia państwowa jest wszechobecna. Wolno człowieka dowolnie bić, poniżać i gnębić, niemalże na oczach i wobec uszu sędziów i prokuratorów. Wszystko w rękach premierów, już od kilkunastu lat (premierzy zaś muszą być w zgodzie z posłami — partie obecnie znane mają zapewne w swych szeregach sporo przestępców podsłuchowych, w Sejmie pewnie ok. 100%, jestem w ten sposób ich pokrzywdzonym — ta powszechna zgodność występuje zwykle np. przy realizowaniu wybryków autorstwa papieży lub innych antyludzkich akcji przeciwko osobie dziś śledzonej). Totalnie skorumpowane państwo, życie wśród tortur i szykany w stylu "siły wyższej" w odpowiedzi na wszelkie próby poprawienia swej sytuacji to codzienność, z którą się borykam.

Dopiero partia Piotra Niżyńskiego położy kres tej bandyckiej sielance obejmującej nawet fałszowanie wyborów i mordowanie. Poczytajcie, jak wszędzie jestem podsłuchiwany na żywo przez nie tylko telewizję, ale i inne osoby, niemalże na moich oczach, non stop.
Pamiętajcie: instalacje podsłuchowe służące do grania dźwięków ludziom podsłuchiwanym stały się od 2006 r. powszechne. Pokażę Wam przykładową taką instalację, gdy tylko się do niej dokopię, tzn.: gdy sprawa cudzych roszczeń zostanie rozliczona. Zobaczcie, co zrobiono z wtórnym rynkiem nieruchomości (a ręce od tego opadają)... Tam najłatwiej o dowód: prawie że nieuchronne (z punktu widzenia właścicieli nieruchomości, także przy ogłoszeniach bezpośrednich) pośrednictwo spółdzielni mieszkaniowej jest źródłem wiedzy o podsłuchu w telewizji (tylko nie dajmy się do tego zapisać i zepsuć swej przewagi)... Dziś każde takie Allegro.pl to zaledwie lista nieruchomości z zainstalowanym przekazem podprogowym, "instalacją podprogową" obecnie używaną do dręczenia, o czym każdego chętnego się wprost informuje (w przypadku mieszkań ustawiony podsłuchowo jest też — czy raczej często dawniej bywał, obecnie dotyczy to pojedynczych mieszkań specjalnie dla mnie organizowanych przez skarbówkę — sąsiad i w razie potrzeby wypełni on, czy raczej spółdzielnia, która puste w istocie mieszkanie wykorzystuje, swą podsłuchową misję na rzecz telewizji: tj. wpuści agentów przychodzących tam za pośrednictwem tekstów-statusów pokazujących się w Internecie szpiegom).

Pora odrzucić nierzetelne media, które z głupawych powodów lekceważą to, że państwo w wielu podstawowych sprawach jest niezdolne nawet do podjęcia próby śledztwa.

Dlaczego, przede wszystkim, nie ma skandalu? BO NIE PRZYCHODZĄ ŚWIADKOWIE. Aby się zgłosić, kliknij pole "Napisz do autora" pod nagłówkiem bloga. Czas osądzić polityków-bandytów.





22. kwietnia 2016 r.

Starania o pozbawienie mnie domu

Odnotowuję tu tylko, że od prawie miesiąca dają mi się szczególnie we znaki usilne starania, by pozbawić mnie [kupionego przeze mnie niedawno, w stanie surowym zamkniętym, niestety też grającego jakoś torturę dźwiękową za sprawą zabudowanej gdzieś w stropie i podnóżu ścian instalacji] domu z wykorzystaniem uzyskanych za pomocą oszustwa tytułów wykonawczych. Szczegóły tej sprawy są opisane w ostatnich zapiskach w pliku /zapisy.txt. Oprócz tego mowa tam o pewnych innych sposobach dręczenia, zorganizowanych przez hipotetyczne bandy typu agent nieruchomości+hotel+właściciel mieszkania+sąsiad, takich, jak fale blokujące notebook tabletowy jednorazowo nawet np. na 10-15 minut (pewnie jakieś gigahercowe, bo łatwo dostają się przez otworki w osłonce elektromagnetycznej) czy zmiany napięcia prądu, zapewne przez sąsiedztwo, dzięki odpowiedniemu zorganizowaniu instalacji elektrycznej (te ostatnie widziałem na żywo na wyświetlaczu zasilacza UPS z baterią: zmieniało się to napięcie skuteczne w granicach między 230 V a 243 V, ostatnio nawet rozwalono ten zasilacz — obecnie planuję się przed tym zabezpieczać przyrządem własnej produkcji).

Przez kilka ostatnich miesięcy zajmowałem się głównie kopaniem na tej działce; pracownik gastronomii w gminie powiedział mi nawet, z której to strony i na jakiej głębokości, mianowicie 5-6 metrów (a ta firma kucharska chyba nawet obsługuje odpowiednie latarnie, przełączając tę moją i jedną niewłaściwą, choć kojarzącą się ze mną, co rusz, tj. wyłączając, a po minucie czy dwóch, czy godzinie znowu włączając itd. — dla zabawy, dla wciągnięcia ludzi-potencjalnych świadków w przestępstwo i dla zablokowania mi możliwości znalezienia prądu wewnątrz budynku przy pomocy czujników czy profesjonalnych detektorów — właśnie wkrótce po pierwszych takich próbach z czujnikiem zaczęły się te przełączania, odtąd już nigdy nic nie dało się wyczuć w środku — bo gdy jestem w środku domu, zawsze odpowiedni prąd jest wyłączony). Załatwiłem bardzo duży (i drogi) wykop 3-metrowy (łącznie błądzenia oraz wykonanie samego tego wykopu kosztowało ok. 51 tys. zł, mam na to kwity), poniżej zaczynają się już wody gruntowe i wszystko bardzo pływa (nawet pompka nie pomaga, bo zaraz znowu się to bajoro napełnia), więc trzeba by jakiś wąski basen, z szalunkiem z drewna dookoła, urządzić gdzieś na dole tego wykopu. Przestałem się tym zajmować w kwietniu, ze względu na pojawienie się wrogich wzmianek w księdze wieczystej, na razie dotyczących tylko toczącego się postępowania. W każdym razie powtarzam: dom, choć poniekąd normalny, jest oczywiście z prowadzącym przez drogę gminną do latarni, na razie jeszcze nieodsłoniętym "kablem do podsłuchu" (w ten kłamliwy sposób — jako "podsłuch" — określa się instalację dźwiękową, choć ludzie gminy czy budowlańcy raczej doskonale wiedzą, że to jest przede wszystkim grające, a funkcji podsłuchu pewnie nawet nie ma), który prawdopodobnie wg słów świadka (czy nawet rzekomo "wykonawcy") mieści się na głębokości 5, może 6 metrów. Pewnie w jakiejś rurce prześwidrowanej podziemnie. Płycej niż 3 metry na pewno tego nie ma. To, że wykop 3-metrowy zrobiłem z właściwej strony, potwierdził nie tylko ten świadek, szef firmy gastronomicznej pracującej obok w gminie, ale i sugeruje to zdrowy rozsądek, bo przy takiej głębokości trudne byłoby kopanie jakichś zygzakowatych ścieżek w kształcie linii łamanej, a tymczasem prawie na pewno to ta latarnia, o której myślę, po tamtej stronie zlokalizowana, mnie obsługuje. Również jeden z pracowników wynajętej ekipy robotniczej potwierdził mi, że prąd w takich instalacjach, na całym osiedlu zrobionych, prowadzony jest "od każdej latarni" (nawet twierdzili, że jakichś tam znajomych w tej gminie mają). Co ciekawe, na tej działce stosuje się w odniesieniu do wszystkich przyłączy oprócz wody swoiste znakowanie, które polega na umieszczaniu jakichś np. folii na np. metr czy pół metra ponad położeniem rury czy kabla. Tak było na pewno i z gazem, i z prądem. Otóż znalazłem takie znakowania również w tym dużym wykopie, najpierw na głębokości ok. 1,5 metra nasypano duży śmietnik, następnie w tym samym położeniu poziomym, ale na głębokości ok. 2,5 metra był... kawałek kabla telewizyjnego (kabel typu F, 75Ω; oto moje zdjęcia:  1 ,  2 ,  3 ,  4 , a to opis kabla na cudzej stronie internetowej). Kabel ten trzymam na przyszłość jako dobrze zabezpieczony dowód rzeczowy. Twardy plastikowy biały środek, otoczka z folii aluminiowej, a nawet siatki metalowej — to wszystko można w nim znaleźć. Jednym słowem — "słuchajcie, zainteresowani: tak, tutaj jest podłączenie dla grającej tu  telewizji". Niestety, w świetle złodziejstwa ze strony osób dawniej wynajmujących mi mieszkanie, czyli przede wszystkim przeszacowań rzeczoznawcy, ale także takich zafałszowań jak samodzielne chyba wyrządzenie szkód przez właścicieli (lub przez osoby trzecie), co w jednym z przypadków wyraźnie miało miejsce, czy bezprawne naliczenia sobie okresu wypowiedzenia umowy wbrew prośbie, mogę nie mieć możliwości korzystać z tego akurat domu.   [edit 2016-06-09: Komornik. Spłaciłem wprawdzie ww. dawnych wierzycieli 5. maja, ale wciąż trwa doczyszczanie stanu prawnego nieruchomości.]   Można tu jeszcze odnotować, że przez czas wykonywania wykopów stosowano zastraszenia, takie jak skasowane samochody u sąsiada, skasowany samochód przy sklepiku itd. (tymczasem ekipa remontowa woziła mnie codziennie na miejsce robót i z powrotem), z czego mam nawet filmy, ale to na tle wszystkiego drobiazg. Nie chciałbym odwracać za bardzo uwagi od głównych problemów, takich jak kryminalizacja polityki (nawet tej najnowszej — doliczyłem się 6 zbrodni chyba przez samo państwo zorganizowanych w czasie 100 dni rządu Szydło), spodziewany udział w tym Kościoła Katolickiego (na co wskazuje niezawodne zawsze bycie ich mediów w temacie) itd. — korzyści z tego potrafią być różne i dotyczyć bieżących spraw, ale często chodzi po prostu przede wszystkim o przeciągnięcie polityka na złą stronę już na pewno i na stałe — tym bardziej, że poszlaki w sprawie takich zbrodni rzuca się właśnie mnie, więc jak tu takiemu pomagać.

edit 2016-04-22: Zwróćmy uwagę, że są pewne poszlaki na to, że to m. in. właśnie WATYKAN (dobry głównie dla ubogich papież Franciszek) jest zaangażowany w próby pozbawiania mnie pieniędzy i torpedowania przedsięwzięć medialnych.   [rozwiń komentarz...]   edit 2016-06-13: Napisałem tutaj o burdelach przy skrzyżowaniu al. Jana Pawła II i al. Solidarności — i co? Masakra w Orlando w night clubie... Jakaś podobno historyczna, "największa".

edit 2016-05-01: Chciałbym nadmienić, że dzięki rozwijającej się technologii telewizja nie tylko może słyszeć wszystko, bo to mogła już w 1991 r., ale nawet może widzieć coraz więcej, w coraz większej rozdzielczości (tj. mniej ziarniście) pewne materiały — zależy to przede wszystkim od ich nasycenia metalem. Spikerzy byli w stanie, praktycznie na bieżąco (bez opóźnień), dostrzec np. poruszającą się glizdę chowającą się gdzieś w dziurce garażu (ale w końcu wyszła na jaw) czy dosyć małe grudki kału, rzędu np. 2 cm. Jak to możliwe opisano w tekście o zasadzie działania radaru podsłuchowego — zapewne wchodzą w grę gigantyczne częstotliwości taktowania zmian częstotliwości (wiele gigaherców), które pozwalają na bardzo cienkie sfery (powierzchnie kul), na których wykrywa się obiekty (dzięki temu nie tak ich tam dużo i łatwo je porozróżniać i zlokalizować). Ponadto rozwój najnowocześniejszych bardzo szybkich procesorów pozwala na przygotowywanie obrazu śledzonego miejsca (tzn. tych materiałów, które da się dobrze widzieć) praktycznie na żywo. Niestety to prawda i odczuwam to na własnej skórze.

edit 2016-05-03: W Dominikanie jest miasto Cabarete (po ang. czytałoby się np. kabaret), co pasuje dziwnym trafem do miejsca hańby abpa... Wesołowskiego (czyżby to specjalnie przygotowana "przypowieść o księdzu W", a spójrzcie też na inicjały JW: pasują do skrótu "jw." — "jak wyżej" (nawet kropki na końcu nie brakuje, w sensie przenośnym: bo u spikerów kropka, np. opóźniona, poprzedzona spacją kropka, oznacza od lat  wyrok) — a abp Juliusz Paetz, bohater głośnej sprawy o molestowanie przez księdza, jakoś też miał dobre inicjały: JPpoczytajcie tutaj o wyliczeniu prawdopodobieństwa przypadkowości tego; o problemie pedofilii wobec mnie jest w tekście o JP2 i genezie podsłuchu, a dodatkowe przejawy tego, że może ten problem jest znany nawet w Ameryce, są w Liście Doborów Po Nazwisku przy problemie ircd-ratbox, pkt 24). Potwierdza to niejako hipotezę, że Wesołowskiego specjalnie wybrano do tego zadania i nakłoniono go, postawioną już w dopisku 'edit 2015-09-17' pod wpisem z 5. marca 2015 r. o Kościele (proszę go rozwinąć i spojrzeć na pogrubione zdanie) — w każdym razie nieprzypadkowo raczej to zło trafiło na Wesołowskiego. Ponadto jeszcze jeden powód, że zdecydowano się w ogóle na to i wykorzystano Wesołowskiego, to być może ten wymieniony przy nim na Liście Doborów Po Nazwisku (pkt 9). Tutaj osobny tekst: jak ja widzę sprawę Wesołowskiego

edit 2016-05-28: Wspominałem na tym blogu parę razy o śmierci mojej cioci, Ani Uzdowskiej, i uderzającym związku tego (najprawdopodobniej) zabójstwa z abdykacją papieża, tymczasem może niektórzy czytelnicy nie dowierzali, że ona zmarła wtedy, kiedy zmarła, mimo zaprezentowania skanów dokumentów (akt zgonu, pokwitowanie z cmentarza). Może jestem fałszerzem?... Wszak równo rok po tym pogrzebie pogrzebał swój pontyfikat papież, co w Światowy Dzień Chorego z odpowiednim wyprzedzeniem zapowiedział i co w dodatku było także rok wcześniej, w dniu jej śmierci, zapowiedziane wprost, wśród natłoku innych nagłówków kościelnych mediów, z których wszystkie w zawoalowany sposób piły do tej śmierci (nawet jej wtedy nie zauważyłem, bo nie mam z tą częścią rodziny kontaktu). W takim razie zwracam uwagę, że: po pierwsze, datę pogrzebu czy nawet datę śmierci można zapewne potwierdzić telefonicznie u obsługi cmentarza, bo to nie są raczej dane tajne, nagrobek każdy i tak może oglądać; po drugie, datę tego pogrzebu (czy raczej dodania odpowiedniego filmu) dodatkowo poświadczy Wam serwis YouTube, gdyż zamieszczono tam wtedy wideo ze zdjęciami i pokazaną datą pogrzebu. Na pewno więc nie dorabiam przeszłości do późniejszych bardzo głośnych medialnie wydarzeń. Zaś artykuły medialne z 2012 r., których aluzje służą za bardzo silne poszlaki zabójstwa (była nawet wtedy cała z góry przygotowana pielgrzymka na Kubę, gdzie jest świetny materiał do takich aluzji — akurat odpowiedniego dnia sobie o tym nadchodzącym wydarzeniu przypomnieli...), są zarchiwizowane na podstronie tego bloga z dowodami foto/wideo — na zdjęciach aluzje poobjaśniane są specjalnymi napisami od naszej redakcji w kolorze czerwonym — zresztą artykuły te (z mediów kościelnych) wciąż są dostępne w Internecie, możecie poszukać. Samobójstwo jest w tej sprawie bardzo mało prawdopodobne (zresztą data wynikała ze zdarzeń w moim życiu, raczej niezbyt przewidywalnych), a jeśli by nawet mogło mieć miejsce, to tylko za sprawą podżegania przez jakichś księży, bo ciocia była zdecydowanie osobą wierzącą (ale i tak nie ufałbym takim wyjaśnieniom, nawet, gdyby znalazł się "świadek" — zresztą takie podżeganie to też przestępstwo, więc tak czy owak było pewnie krycie państwowe). Ciocia była osobą twardą ręką po katolicku wychowaną, żyjącą prosto, w dodatku nawet nie miałaby do kogo się zwrócić o coś takiego. Zmarła w szpitalu psychiatrycznym. Spikerzy potwierdzają od dawna, że to zabójstwo, a nawet bodajże, że byli zamieszani w jego "uruchomienie". Więcej o tym zgonie jest we wpisie z 14/01/2016 o kilku innych zabójstwach oraz pod wpisem z 4/09/2015 o katastrofie smoleńskiej (zorganizowanej nota bene prawie na pewno przez tę mafię: zob. wcześniejszy dopisek tutaj, 'edit 2016-04-22' — po rozwinięciu jest w nim o tym skrajnie wysokim prawdopodobieństwie zamachu mowa, w dodatku tylko na podstawie dwóch pierwszych z brzegu poszlak, a zupełnie pomijając np. problem uprzednich, wprawdzie wtedy w ogóle nie umożliwiających jeszcze przewidzenia aż takiego zamachu, przecieków do telewizyjnych nadawców przekazu podprogowego i do samego podsłuchiwanego). Porównajcie śmierć mej ciotki z niesłusznie rozdmuchaną w mediach przez Ziobro sprawą doktora G. z 2007 r. — może właśnie z tej okazji, tj. szukania doktora, była nagłośniona (ciotka niby zmarła dopiero rok po śmierci babci, ale może już wtedy to szykowano).

(11:10)


14. stycznia 2016 r.

Mocne poszlaki na temat pewnych zbrodni, w tym smoleńskiej. Papiestwo w opłakanym stanie

[edit 2016-06-11]   Wpis został przeredagowany. W jego dopiskach można znaleźć informacje na temat zabójstwa Popiełuszki (pamiętny wykonawca: Grzegorz Piotrowski), Papały, 17-latki A. Piotrowskiej, natomiast tutaj niech będzie wzmianka na temat spodziewanego organizatora zamachu smoleńskiego. Jaki był pierwszy artykuł Radio Vaticana z przedednia zamachu smoleńskiego? "Papież Benedykt XVI sobie film ogląda: »Pod niebem Rzymu«"... (Mówi się przecież tak czassem: "Pokazał, kto tu rządzi!"...) — Film był oficjalnie o Piusie X, czyli o dosyć już starych sprawach Kościoła (zestawcie to z tym, o czym tutaj już za chwilę! pojawia się sprawa zabójstwa Popiełuszki przecież), natomiast tytuł, data i pozycja na liście aktualności w Radiu Watykańskim są bardzo wymowne. — W eKAI natomiast: Marsz żywych przejdzie po raz..., Zamach pozwolił dotrzeć Janowi Pawłowi II ze swym przesłaniem do całego świata (dwa dni przed masakrą chyba dlatego, że w międzyczasie jeszcze zlecono inne zabójstwo, np. mojej cioci, co nastąpiło już za Benedykta XVI, czyli dzieło Jana Pawła II mogło być dopiero przedostatnie), Odbyła się ekshumacja ciała ks. Jerzego Popiełuszki, Osobliwy protest stewardessy (jedna osoba, nauczycielka, w ostatniej chwili zrezygnowała z lotu); ich strony z listą newsów:  1 ,  2 .

Motyw zbrodni? Już to wyjaśniałem we wpisie zadedykowanym tej katastrofie — chęć spetryfikowania układu rządzącego w państwie i mediach. Strach, tak zwany instynkt samozachowawczy osób na stanowiskach zapewnia w takiej sytuacji trwanie złego, na zło zamykającego oczy układu przez np. kolejne 20 lat.

[edit 2016-11-19]   Spójrzmy jeszcze na inne mass media -- na ile były przygotowane na to, co nadeszło 10. IV 2010 r.? Artykuł z przedednia katastrofy smoleńskiej [może to błąd, bo artykuły na dzień X zawsze się pisze w dniu X-1, czyli bliższymi przykładami znajomości problemu z góry byłyby artykuły z 10. IV 2010 r. (informację o Smoleńsku zaś wprowadzono dopiero 11. IV 2010 r.)] w Gazecie Wyborczej (dodatek Katowice): "SPÓŹNIALSKA MASAKRA KOLEI REGIONALNYCH" (tak, nagłówek napisano wielkimi literami). Istotnie, katastrofa kolejowa zdaje się być drugą masakrą obciążającą rząd Donalda Tuska, jest to aż nazbyt widoczne, gdy przegląda się II dopisek pod wpisem z 4. IX 2015 r. o Smoleńsku tu na blogu (ten dopisek z rozwijalną listą zabójstw). Katastrofa pod Szczekocinami (porównajcie: Sękocin, miasto Wielkiego Brata TVN) to był po prostu, jak się zdaje, jeszcze jeden tego typu wyczyn papieża w Polsce, który dopiero miał nadejść i faktycznie w końcu nadszedł. Skojarzenie oczywiste. Czegóż więcej potrzeba? A przecież raptem kilka nagłówków dalej jest w archiwum GW taki oto potworek, robiący wyrzuty strajkującym (trochę nie w stylu GW, prawda?): "Blokowali tory, dostaną podwyżki" -- przecież aż się prosi skojarzyć to (blokowanie torów to psucie środka lokomocji, jakim jest kolej) z sytuacją gen. Majewskiego, awansowanego, jak wskazywałem, tuż przed emeryturą na najwyższe stanowisko w wojsku przez gen. Kozieja. Jeśli to wszystko o Smoleńsku, to jasny byłby też podtekst nagłówka, który jest w archiwum GW z tego dnia (9. kwietnia 2010 r.) tuż za poprzednio wymienionym: "Jeden prezes wystarczy" -- "poprzestańmy na tym Prezesie Rady Ministrów jako organizatorze" (i dalej podtekst: tak się nie da [więc sprawy nie ma wcale])... A co do tamtego nagłówka, wielkimi literami pisanego a dotyczącego kolei regionalnych, to jednym z następnych takich był "WALKA O WŁADZĘ W PLATFORMIE (...)", a więc znowu w tle, w podtekście jakby ten temat  krycia zbrodni Watykanu i zwalania wszystkiego na politykę polską (tzn. bycia oszustem, samemu niewierzącym a wciskającym innym jakieś bajeczki o dobrych hierarchach po to, żeby ludzie byli możliwie nieegoistyczni i usłużni). Kolejny artykuł z tego przedednia: "Lech Kaczyński chce być dalej prezydentem" (przedruk informacji podanej jeszcze wcześniej, 8. kwietnia, przez Rzeczpospolita.pl, o zbliżającym się oficjalnym ogłoszeniu ponownej kandydatury w maju 2010 r.). Zaś tuż za tym artykułem w archiwum.gazeta.pl z 9. kwietnia 2010 r. pojawia się bezczelnie taki oto, dziwnie trafiający w klimat: "W jakiej są formie?" ("Żużel. Częstochowscy żużlowcy nie mają za sobą prawdziwego testu formy, ale pojedyncze występy nie nastrajają  optymistycznie. Może lepiej będzie od niedzieli?"). Sporo dalej można znaleźć takie artykuły: "Sensacja stała się faktem. To koniec marzeń" [może to odesłanie do wydania z 10. IV 2010 r.] ("Srogim rozczarowaniem zakończyła się poznańska eskapada zawodniczek BKS-u. Podopieczne w półfinale uległy Organice Budowlanym Łódź i już w sobotę pożegnały się z marzeniami o obronie Pucharu Polski") oraz "[Gadanie] O Katyniu w Łodzi" (przypomnę, że ci, co zginęli w Smoleńsku, lecieli na uroczyste obchody rocznicy zbrodni katyńskiej). W tym samym dniu ukazał się też artykuł sportowy "Sprowadzeni na ziemię". Wracając do miejsca sprzed zdania "Sporo dalej..." można znaleźć kolejny artykuł, kojarzący się w tym kontekście świetnie z prof. Biniendą, materiałoznawcą akademickim również lansującym tezę o wybuchu jako przyczynie katastrofy: "Pablo Pineda: Nie jestem żadnym aniołkiem" (zaraz za tym jakiś artykuł "Akademia w Senacie", ale mniejsza z tym). (Te jeszcze są fajne, pasują do "zmiany warty" politycznej, następowały prawie jeden po drugim: "Nowe zarzuty dla byłych szefów MPK" [..."usłyszeli kolejne zarzuty. Są podejrzani o niegospodarność i utrudnianie przetargu"], "DZIEJE SIĘ DZIEJE"; i jeszcze: "Ratujmy zabytek", "Zarzuty dla kierownika z ZUS-u" [z u(za)bezpieczeń społecznych)].) Był artykuł o istotach niższych (zwierzętach) potrąconych przez pojazdy lokomocyjne: "Zobacz film i pomóż zwierzętom potrąconym przez samochody" (samolot TU-154, który się rozbił, jak pamiętamy miał na krótko przed wybuchem, tj. końcem nagrania jeszcze nad ziemią, potrącić brzozę, bardzo nagłośniono swego czasu to jego zderzenie z rośliną). "Idą w zaparte" to był w tym przededniu artykuł o tym, że jakaś sprawa trafiła do... Sejmu. Kto czytał tu na blogu o masie dziwnie trafnych (precyzyjnie trafnych) artykułów GW z przedednia katastrofy Egypt Air z 1999 r. (tutaj akurat skojarzenie się nasuwa z nagłówkiem "Doszedł na szczyt", po czym o ofiarach: "Kto o nich pamięta..."), temu spodobają się kolejne artykuły w archiwum GW, bezpośrednio za "Idą w zaparte": "Kwadrat na Kwadratach" to trochę jak Massey na Mike'u (z piosenki Młodziaka -- patrz wpis "Zeznania i dowody" na tym blogu, punkt o Donaldzie Trumpie; z jednej strony imię i nazwisko Piotra Niżyńskiego, z drugiej samo nazwisko wiceprezydenta: PeNce), jedno i to samo w dwóch odmianach, artykuł był o... zegarze (faktycznie, cóż za plany już były zawczasu!) -- pocieszająca ta Ameryka oraz prywatni piosenkarze w kontekście marazmu w Sejmie, prawda?... -- następnie "Szóstoklasiści o ludziach sukcesu", po czym "PAPIEŻ W PODRĘCZNIKACH ŚWIATA". "Dyrektorka zatrudnia inspektora-dyrektora" (z tekstem o zatrudnieniu kogoś "jako... konsultanta") pasuje do sytuacji kilka lat urzędującej dyrektorki TVP Warszawa Aleksandry Zawłockiej, która (sama bodajże) zrezygnowała z tej funkcji w 2011 r. po... rozboju dokonanym na mnie w Lublinie. W zasadzie tuż po tym zajściu zapewne złożyła wypowiedzenie. Co za słabe nerwy, zważywszy, że była dyrektorem tego ośrodka TVP tradycyjnie związanego z operatorami podsłuchu w czasie, gdy doszło do zbrodni smoleńskiej. To była z jej strony chyba zasłona dymna -- tego typu, co i papieska rezygnacja "z okazji" rocznicy podejrzanej śmierci mej cioci (spikerzy przyznają się, że została zabita z udziałem telewizji) [a tak oficjalnie: przez słabe zdrowie]; w istocie i ona, i papież mieli zapewne na sumieniu Smoleńsk, jeśli moje przypuszczenia idą w dobrą stronę (na razie jest to nierozwiązana sprawa kryminalna i panować mogą różne hipotezy, a także poglądy co do tego, na ile są one uzasadnione). Wracając do nagłówka Gazeta.pl, tym inspektorem (czy konsultantem, czy raczej: dziennikarzem) byłby generał Koziej, którego kariera medialna zaczęła się najwyżej na rok-dwa lata przed zamachem. Spikerzy mówili, że to od jakiejś "dziennikarki" ("mówiła dziennikarka") słyszeli o tym, że Koziej zrobił zamach, więc może mieli na myśli tego typu postać (zauważmy, dyrektor Majcher to też dziennikarz; osoby łączące w sobie cechę bycia dziennikarzem i politycznie zaangażowaną osobą to właśnie, aż się prosi taka konkluzja, dyrektorzy TVP Warszawa). Spikerzy nawet w tej chwili potwierdzają jeszcze, że "tak wstyd" to właśnie u Zawłockiej (choć oczywiście dla lepszego przekonania trzeba by najpierw zyskać pewność, że to ogólnopolskie radio spikerów to faktycznie sprawka telewizji, jak głosi plotka i uzasadnione domysły). Po artykule o dyrektorce jest jeszcze jeden -- po czym, dziwnym trafem, bo akurat aktualna byłaby na płaszczyźnie jakże trafnego podtekstu myśl o  telewizji, czyli najgorszych z najgorszych: "Mistrz Polski wyczerpał limit błędów?", a nieco dalej (ze 2 strony artykułów może): "Osądźcie wreszcie ten wieżowiec" [proszę patrzeć na same nagłówki, tytuły — ten pasuje do tematu o World Trade Center, więcej o nim jest w dopisku pod wpisem o procesorach na tym blogu z grudnia 2016 r.] (oczywiście artykuł miał swój temat, bynajmniej nie z telewizją związany; bezpośrednio po nim pojawił się artykuł "Światełko [może nadziei? może 'światełko do nieba' Owsiaka?] dla Iluzjonu"). Wieżowce kojarzą się z biznesem, czyli po prostu: z firmami, korporacjami nawet. 3 nagłówki za ww. "Światełkiem" (i "Osądźcie"): "Świadek w masce" oraz, ściśle o Katyniu, "Rosyjskie archiwa nie są zamknięte". Ponadto zapowiedziano koncert nijakiego JP (Jeremy Pelt, porównać inicjały z: Jan Paweł) w artykule "Jeremy Pelt"; zapewne na myśli była tu już raczej jedynie spuścizna ideowa [patrz: dopisek 2016-06-23 pod wpisem z 15.06.2016; edit 2017-06-25: uwaga, okazuje się, że była już może myśl ściśle o jakimś zamachu w Smoleńsku związanym z Tuskiem już w przededniu World Trade Center (czasy Jana Pawła II) — więcej po kliknięciu tutaj].

[edit 2016-11-19]   Osoby, które zginęły w katastrofie, również były zapewne dobrze dobrane. Trafił się Rypiński (ja przez prawie połowę 2007 r., cały 2008 r. oraz 2 miesiące 2009 r. mieszkałem w Rypinie, to taka miejscowość w woj. kujawsko-pomorskim), trafił się Tomasz MERTA, z zawodu... dziennikarz ("omerta", czyli zmowa milczenia grupy przestępczej, to jedno z ulubionych słów w ramach tej mafii; zresztą w menu przeglądarki internetowej na pewno macie opcję "Znajdź" czy "Szukaj" -- skorzystajcie z niej, wpiszcie początek słowa: omert, a zobaczycie co najmniej kilka wyeksponowanych zdań z użyciem tego słowa tu na blogu -- jeszcze więcej by ich się znalazło, gdyby prześledzić poszczególne dostępne tu pliki, np. stenogram z prokuratury). Same skojarzenia ze mną, czyli, poniekąd, z przestępczym ośrodkiem podsłuchowym ("telewizja").

Z kolei po wskazaniu myszą obrazka po lewej pojawią się informacje dotyczące śmierci Blidy, a po kliknięciu — zadowalająco mocna poszlaka, praktycznie przesądzająca, że jej śmierć była z góry zaplanowana, bo to w przeddzień opublikowano, obok innych nagłówków dotyczących np. wzięcia jej na podsłuch radarowy ("lustrowania"). Lista wszystkich prawdopodobnych "dzieł" grupy watykańskiej z czasów współczesnych (czyli od II poł. XX w.) jest dostępna tutaj, na podstronie bloga. Papieże moim zdaniem nie są wierni Kościołowi i potajemnie kierują się ("w wolnym czasie", tzn. o ile okoliczności pozwalają) misją laicyzacji społeczeństw. Ważne dla nich jest na pewno, żeby w horyzoncie długości swego życia nie mieć problemów, ale tak poza tym chyba wypełniają ww. misję tak, że nikt inny od nich lepiej by tego nie zrobił. Czy wiecie, że prymas Polski, kard. Stefan Wyszyński zmarł w święto wniebowstąpienia Chrystusa? Odszedł od nas [wcześniej "umarł jego duch" — patrz trzeci akapit pktu 6 tego utworu] jakby z tej okazji, z powodu tych kosmologicznych problemów z niebem... A tymczasem główne instytucje Kościoła (Sekretariat Konferencji Episkopatu Polski, Katolicka Agencja Informacyjna) oraz Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji są położone w Warszawie na skwerze imienia tego wybitnego księdza, mającego nawet pomnik na warszawskim Krakowskim Przedmieściu — jest bowiem cała ulica "Skwer Kardynała Stefana Wyszyńskiego" [jest tu też dosyć długa Aleja Prymasa Tysiąclecia oraz uczelnia państwowa jego imienia]. Po rosyjsku "NIŻe" i "WYSZe" to przeciwieństwa przysłówkowe odpowiadające polskim "niżej"-"wyżej" (ale to nie tak, że mnie dobrano pod Wyszyńskiego; raczej jego pod nazwisko tancerza Wacława Niżyńskiego). Szczegóły przytaczam na tym obrazku, zatytułowanym "Przypuszczalna historia współczesna wątpliwości i ateizmu w Watykanie". Oprócz prymasa Wyszyńskiego (zresztą wszyscy następni prymasi jak dotąd mieli coś wspólnego z taką dobrowolną rezygnacją) w taki też, tzn. chyba samobójczy i bądź co bądź podejrzany, sposób zginęli co najmniej ci oto przedstawicieli kleru: Paweł VI (jego śmierć umożliwiła konklawe w odpowiednim momencie, tak, by śmierć Jana Pawła I mogła po 33 dniach, czyli połowie 66[6], przypaść też na odpowiedni moment, czyli zgodną z przepowiednią połowiczną fazę "księżyca"), Jan Paweł I [edit 2017: musiało to być ustawione, tak, aby daty rozpoczęcia i końca pontyfikatu Jana Pawła II były odpowiednie — patrz odpowiedni wpis na forum; obstawiam samobójstwo, inaczej prędzej czy później znaleźliby się świadkowie, bo to ważna sprawa], Jan Paweł II (w 9666-tym dniu pontyfikatu [edit: także: 8 lat po uchwaleniu u nas Konstytucji i 2 lata+2 miesiące po "dniu 222 × 3", patrz wpis na forum]), arcybiskup Ignacy Tokarczuk [edit 2017-06-25: teraz dopiero dodałem tę postać, być może wyjątkowo w tym przypadku to było zabójstwo?... Od lat najstarszy polski biskup (94 lata), inicjały jego personaliów to IT, jak "informatyk" (słynny angielski skrót na określenie tej dziedziny wiedzy, jaką jest informatyka: Information Technology), zmarł w mieszkaniu wśród bliskich, po podobno 2-dniowym zaledwie pogarszaniu się zdrowia — tymczasem dodawanie dwójki się nieco kojarzy z papieżem Janem Pawłem II, a nawet Franciszkiem, p. np. dopisek 'edit 2017-04-03' pod wpisem na blogu z grudnia 2016 r. o procesorach — zmarł mianowicie 1 dzień po urodzinach mego ojca (kojarzy się nieco z tym, że osobą wierzącą nie jest), zaś pogrzeb miał w urodziny mej matki (wręcz przeciwnie, słuchaczka Radia Maryja, odmawia nawet dodatkowe modlitwy w ciągu dnia); był arcybiskupem przemyskim od 1992 r. (wtedy, jak wskazują różne poszlaki zebrane np. w tekście o Janie Pawle II i genezie podsłuchu, wzięto mnie na podsłuch): Przemyśla, czyli miasta, z którego pochodziła koleżanka z (1 czy 2 semestry trwającej) grupy języka niemieckiego na studiach, którą wykorzystali do pewnej akcji seksualnej wobec mnie — co ciekawe, będąc zupełnie nieświadomy Tokarczuka, pod wpływem zapewne spikerów, napisałem o sprawie tej dziewczyny po ponad 3 latach od tego, jak miała miejsce, dnia 3. I 2014 r., a więc NAZAJUTRZ PO ROCZNICY POGRZEBU (i równo 3 lata i 3 miesiące przed wspomnianym tu wcześniej dopiskiem, w sprawie World Trade Center, a także dodawania dwójek czy przesuwania o 2 pozycje itp. — również z mojej strony zbieżność nieświadoma, była to niewątpliwie sprawka spikerów), która to rocznica, przypomnę, stanowi też urodziny mej matki; z jednej strony sprawa Agaty, symbolizująca odgórne nadużycia seksualne, z drugiej sprawa Papały, bo przecież premiera Kilera była 8 miesięcy i 8 dni przed jego śmiercią, czyli kłania się to powtórzenie cyfry w kolejnych liczbach daty... czy to nie przez jakieś wspomnienia o Janie Pawle II?], prymas Glemp w 2013 r. (zmarł w miesiącu poprzedzającym abdykację Benedykta XVI, choć przy przykładowym 5-letnim przedziale czasowym dla przypadkowej śmierci mógłby to być każdy z 30 miesięcy wcześniejszych lub późniejszych — prawdopodobieństwo przypadku zaledwie 1,6%; więcej na temat tego, że była to osoba najprawdopodobniej zamieszana w wielkie zło, jest w liście zabójstw z dopisku pod wpisem o Smoleńsku, pod nrami 7 i 13), arcybiskup Wesołowski w 2014 r. w czasie procesu (sprawa była odgórnie zapowiadana, jest tu o tym na blogu przy wpisie o księżach z parafii), abp Gocłowski (zmarł 3. maja 2016 r., czyżby to przez miłość Ojczyzny dołączył do tego nurtu?)...   [edit 2017-01-10: Co ciekawe, Jan Paweł II umierał w taki sposób, że wzbudza to skojarzenia z prymasem Wyszyńskim. Po pierwsze przewlekłe umieranie: publicznie i w świetle jupiterów, poprzedzające sam dzień śmierci; po drugie dziwnie trafna data śmierci; po trzecie w obu przypadkach występuje to skojarzenie, odwołanie się do chrztu Polski (prymas "tysiąclecia" wziął swój przydomek od tysiąclecia chrztu Polski, z kolei 9666-ty dzień pontyfikatu, w którym zmarł Jan Paweł II, również kojarzy się z rokiem chrztu Polski, 966, a nawet z jego nowym antychrześcijańskim odpowiednikiem). Skojarzenia z Wyszyńskim są tym trafniejsze, że w toku przewlekłego publicznego umierania prymasa rozmawiał on (bodajże przez telefon) z samym papieżem — można o tym w odpowiednich źródłach poczytać.]   Nie takie oczywiste, ale zdaje mi się, że i kard. Franciszek Macharski...   ["Kardynał FM" (byłem nawet przy jego szpitalu w trakcie ŚDM — trafił tam podobno przez jakiś poślizg...) zmarł w dniu "dwa po" Światowych Dniach Młodzieży, które to dodawanie dwójek ma już pewną tradycyję i kojarzy się z pokoleniami i byciem dziadkiem; zmarł ponadto nazajutrz po imieniach Piotra, ale jakiegoś innego, bo nie moich. Myślę, że Światowe Dni Młodzieży to była ważna okazja, by zaprezentować to telewizyjne radio służące do prześladowań, więc raczej nie zadziałał tu ślepy los, że kardynał "poślizgnął się" — obstawiam, że sam sobie pomógł. (Pamiętajmy, że on był metropolitą krakowskim, a to w województwie małopolskim zabito poślizgiem znanego polityka, prof. Geremka — być może więc było jakieś spotkanie tego hierarchy z krakowską telewizją.) Jego poprzednikiem na liście śmierci był, jakże z zakończeniem się kojarzący, abp ZZ, Zygmunt Zimowski, kojarzący się zarazem nieco ze sprawą AA — Alego AgcA i zamachu na Jana Pawła II, być może na jego własne zlecenie, jak mi już na zasadzie mrugnięcia okiem niejednym sposobem potwierdzały potężne siły kojarzące się z "grupą telewizyjną".]   Co się tyczy Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji to proszę tylko spojrzeć, jak wygląda front jej budynku (proszę kliknąć podkreślone). Po jednej stronie drzwi tabliczka KRRiT, ale po drugiej: "Papieskie Dzieła Misyjne"...

[Kompletne wyliczenie-zestawienie prawdopodobnych ofiar "grupy watykańskiej", wg hipotezy tego bloga]
[Lista ważnych osób i nazw dobranych wg zapewne żadnego innego kryterium oprócz trafnego, tzn. potajemnie aluzyjnego, nazwiska (nihilistyczny wynalazek "grupy watykańskiej")]

edit 2016-01-16: W sprawie instalacji dźwiękowej w mym nowym domu...   [rozwiń dopisek...]

edit 2016-01-17: Spikerzy tortury przypomnieli mi dziś piosenkę Czerwonych Gitar autorstwa Sienkiewicza (później — jak pamiętamy — był taki Minister Spraw Wewnętrznych, B. Sienkiewicz, który wyjątkowo był bezpartyjny — i jeszcze drugim takim świeżym przypadkiem była Maria Wasiak z PKP z czasów katastrofy kolejowej, też ta bezpartyjna została ministrem...), piosenkę pod tytułem "Człowiek z liściem" — matka nam wkrótce potem zaczęła opowiadać jakieś brednie o tym, że jej dzieci mają antenki na głowie — która to piosenka dziwnym trafem też, tak, jak i inne na mnie i Watykan wskazujące ciekawostki, ujrzała światło dzienne w 1992 r. I raczej o kimś młodym opowiada (ewentualnie o jakimś staruszku), bo to zwłaszcza ci jeżdżą autobusami. (Przypominam na marginesie, dla ułatwienia interpretacji, że śledzi mnie się "raczej" radarowo, na zasadzie dopplerowskiej analizy powracającyego echa  promieniowania: a Pałac Kultury ma zwłaszcza na swym szczycie, niczym jakieś drzewo, poziomy z... no właśnie, w tym chyba rzecz.)

edit 2016-01-23: Lekceważenie dowodów z obawy przed podaniem adresu strony www (bo zawsze można tam dodać kolejne, podjąć polemikę itd.) — to metoda polityków (i ich małych mediów) oraz mass mediów typu gazety, telewizje, gdy mają coś na sumieniu. Potrafią przecież pisać nawet o rzadkich zjawiskach pogodowych, zaćmieniach itp. gdzieś tam na innej półkuli. Jednak PiS już podobno stara się o zaprowadzenie swobody cenzurowania Internetu pod hasłem jakiejś standardowo włączonej rządowej ochrony przed pornografią, do której mieliby się automatycznie dostosowywać dostawcy Internetu. Ja na sam termin w sądzie czekam np. ok. 7 miesięcy. RAZ ZAPROWADZONEJ CENZURY INTERNETU NIKT TAK PRĘDKO NIE COFNIE — BĘDZIE Z NAMI PRZEZ WIELE, WIELE LAT. A teraz przykłady wpisów z dowodami: 1/07/2015↓*, 10/06/2015 (*widać twarze mówiące, więc jest identyfikacja głosu), 5/04/2015 (trochę widać mowę pod koniec, zresztą ZEZNAM o tym incydencie), 5/03/2015*, 13/02/2015, 3/02/2015, 28/01/2015, 26/01/2015, 10/01/2015*, 25/12/2014*. Wybitnie też jaskrawym przykładem lekceważenia tematu, który ewidentnie istnieje, jest sprawa najprawdopodobniej  częściowo sfałszowanych (by był psychologiczny efekt) wyborów (w których prawdopodobieństwo nietrafienia w tak okrągły wynik wynosiło 99,8%), o której była mowa pod wpisem 10/10/2015↓. Lekceważą to w mediach publicznych i wśród polityków, w mediach katolickich i komercyjnych, w PKW i Sądzie Najwyższym też nie zrobili choćby wzmianki na stronie internetowej.

edit 2016-01-24: Zastanawiacie się, czy za śmiercią mojej ciotki, o ile naprawdę była zabójstwem, mógł stać jakiś racjonalny motyw inny niż jakaś satanistyczna ostentacyjność czy np. pogrążanie polityków przez Watykan? Tak, dostrzegam taki motyw...   [rozwiń hipotezę...]   [edit 2016-01-28: W tytule tego wpisu jest mała pomyłka [edit: poprawione, było o "pierwszej zbrodni"]. Już wcześniej w związku z podsłuchem najprawdopodobniej zabito moją 'koleżankę' z gimnazjum Agnieszkę PIOTRowską, chyba specjalnie dla mnie do gimnazjum podrzuconą — raz po raz nakręcano w mych myślach wrogość wobec niej — a być może już w I poł. lat 90-tych było jeszcze inne zabójstwo (w każdym razie jakiś trup leżał w naszym blokowym śmietniku — może nie zabili tego człowieka specjalnie). Słowo honoru + przekonajcie się sami. Szczegóły tutaj (czasy Jana Pawła II i rządu SLD-PSL z Millerem jako premierem). Być może dlatego rok 2002 jest taki szczególny — rok pielgrzymki papieskiej, może jakichś uzgodnień (porównajcie to z powyższą rozwijaną hipotezą)... Tak czy owak, tutaj w sprawie Blidy i Smoleńska też macie wyraźne poszlaki w postaci przecieku: kliknijcie ROZWIŃ, a potem np. obrazek po lewej.]   [edit: Po kliknięciu "Szczegóły tutaj" znajdziecie, dlaczego w moich oczach prawie na pewno  sprawcą zabójstwa Piotrowskiej (zwanej przeze mnie wtedy Agusią P.)  był Jan Paweł II. Po prostu powiedział on tego dnia coś rzadkiego, co brzmiało zwłaszcza dla mnie (ale nawet i dla niezorientowanych — poczytajcie) jak przyznanie się, a co media nagłośniły (a nawet te kościelne przecież niecodziennie podawały świeże cytaty z papieża, zwłaszcza w tytule artykułu — raczej to się zdarzało raz na wiele dni, czyli od razu ponad 90% dni odpada, inaczej mówiąc: sprawa jest nieprawdopodobna na poniżej 10% i z tego pułapu należy zacząć dalsze proporcjonalne obniżanie, o całe rzędy wielkości, wnikając z kolei w prawdopodobieństwo takiej treści wypowiedzi; po drugiej stronie, jak zwykle, porównujemy to z alternatywną hipotezą, że to nie przypadek: ile dalibyśmy szansy, że Jan Paweł II był ateistą i mógł zabijać? zgoda na 0,1%?... ile słów jest w słowniku i które inne by tak ładnie pasowało?...). Tymczasem to być może nie jedyny tego typu wyczyn polskiego papieża (już mniejsza tu z roztrząsaniem potencjalnych relacji Pawła VI, czyli poprzednika, do zgonu Jana Pawła I, czyli następcy — czy Piusa XII do o. Pio, który mógł być oszustem, a który po spowiedzi w 1947 r. wytypował Wojtyłę na papieża — czy np. Jana XXIII, poprzednika Pawła VI, do powiedzonka i dalszych losów Gagarina oraz w ogóle do  podboju Kosmosu: być może to w Watykanie byli prowodyrzy tych eskapad, w związku np. z kończącą się listą papieży czy zwłaszcza postępami nauki i filozofii, w tym także — ociekającej momentami podobnym tematem, np. w GM, A — filozofii Nietzschego; w świecie islamu czy np. Chinach jakoś się tak do tego Kosmosu nie spieszono; ględzili mi spikerzy ostatnio całymi dniami o tym wszystkim i o starości watykańskiej niewiary, ta miałaby sięgać przynajmniej 50 lat wstecz, a u Karola Wojtyły być z nim, przynajmniej od czasu do czasu, już od młodości). Otóż już w gimnazjum nazwisko tej dziewczyny kojarzyło mi się wyłącznie z Zabójcą Księdza Popiełuszki, o czym nawet parę razy mówiłem głośno, zaś Wikipedia podaje nawet więcej czołowych nazwisk związanych z tamtą zbrodnią z (nomen omen) Roku 1984: Piotrowski, Pietruszka, a także oskarżyciel Pietrasiński z Prokuratury Generalnej (dobór osoby do czegoś złego po nazwisku budzi jednoznaczne skojarzenia z Watykanem)... Papież raz zresztą w 2002 r. mówił pieszczotiwie o "Pietrku, który tam stoi" — wspomniałem o tym w tymże tekście o genezie podsłuchu, gdzie i sprawa Piotrowskiej jest omówiona (oczywiście najpewniej obrońcy się do tego przyczepią, bo tak wcześnie, jak w dacie, o której papież mówił, ja mogłem istnieć tylko w planach: _1_, _2_, a tekst pasował do mówienia o samym sobie; trafniejszy "zbieg okoliczności" to jedno jedyne chyba przemówienie, jakie papież na pielgrzymkach w Polsce kiedykolwiek do jakiejś firmy skierował: było ono do... LOT-u, podczas gdy śledził mnie WOT). 1984-1993-2002?... Podpowiada(m) też dzień śmierci Karola Wojtyły: 9666-ty dzień pontyfikatu (porównajcie tę dziewiątkę z powyższym zestawieniem — wprawdzie środkowego roku nie jestem pewny, ale z innych przyczyn wydaje się bardzo prawdopodobny). Pamiętajmy, litery PTN (a zatem, być może, nawet plan mnie dotyczący) pojawiły się w najwyższej polityce już za Pawła VI, jest o tym w ww. tekście, zaś naciągany chyba nieco temat współczesnych męczenników chrześcijaństwa cyklicznie podsuwają mi media katolickie (typu eKAI, RV).]   edit: W dniu śmierci tej koleżanki był też podobno w Naszym Dzienniku, jakoby przypadkiem i z innego powodu, pasujący do skojarzeń z Popiełuszką, artykuł "Eliminacja polskiej konkurencji". W toruńskim dodatku Gazety Wyborczej trafił się wtedy artykuł z tytułem "ON NAS CHRONI". Oto zaś Gazeta Lubuska: "Przewieźli się", a Super Express rozkręcił wtedy "jakąś" aferę remontowo-łapówkarską z udziałem Komendy Głównej Policji. Natomiast wg Internet Archive na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (Millera) były wtedy takie oto tematy: najpierw obsługa państwowej kasy (przeddzień), potem dobra kontrola płynów w samochodach (dzień po). Wyjaśniam tym, co nie przejrzeli tego tekstu o JP2, do którego jest link w nagłówku (a wymieniam tam inne, ważniejsze potwierdzenia): śmierć była w wyniku, najprawdopodobniej spowodowanego przez sprawców np. z Policji, poślizgu przy wyprzedzaniu. Również i Policja.pl dzień wcześniej ogłosiła statystyki w tym temacie.   edit: Chciałbym wreszcie zauważyć, że data śmierci komendanta głównego PAP-AŁY to efekt zabawy cyframi mojej daty urodzenia(!!!): 25/09/86 moje narodziny, 25/06/98 jego śmierć — wystarczy końcową szóstkę przesunąć dwa wstecz. W Gazecie Wyborczej był tego dnia (komendanta zabito dopiero ok. 22:00) np. artykuł "Do widzenia Inwazjo", "Demokratyczny poganin", a także "Kronika policujma" [nie o "policyjna" chodziło?...] o jakimś  najściu ze strony przestępcy-furiata, "Pewne oko strażnika", "Cały naród w piekle", "Strach przed barbarzyńcą" oraz "Papierowa scheda" (w kontekście wyłudzeń — kojarzy się to i z papieżem, i z opisanymi przeze mnie, ponoć przezeń wykreowanymi, oszustwami mieszkaniowymi, i z MOIM przedrzeźnianiem słowa "papież"), ale to może za mało, trzeba poszukać większej liczby poszlak na  odgórną zbrodnię, którą gotowe byłyby poprzeć także wolne media (czyt.: także ich katolicki pierwiastek). Co więc jeszcze? Po południu w dniu śmierci generała zapowiedziano też podróż Buzka do USA (co za rzadkość! raz na rok czy na trzy?), gdzie później latami krył się (nadal się kryje?) podejrzany o zabójstwo Mazur. Medialny akompaniament przy popełnianiu zabójstwa, choć się je mimo wszystko kryje, znamy dobrze z przypadków, w których skojarzenia z Watykanem były bardziej oczywiste; zrobił się z tego redaktorski standard, nawet w mediach kościelnych... Ciekawe, ile to już łącznie, wraz z tymi ok. 15-oma zbrodniami z II dopisku do wpisu o Smoleńsku (nr 15 to tam zamach na Prokuratora Generalnego Ukrainy)?... Nergal coś wspominał o "najbardziej zbrodniczej sekcie" — OK, nadaje się ten pan na zbieg okoliczności z nazwiskiem papieża...   [edit 2016-02-02: Pod adresem .../zapisy.txt dodałem wzmiankę o dzisiaj nagłośnionym kolejnym zabójstwie (już praktycznie sięgam kabla przydomowego! jeszcze go nie widać, ale chyba go wyczuwaliśmy pośrednio), bardzo podejrzanym pod względem genezy, bo z podsłuchem na mnie się kojarzącym (ścisły dobór ofiary i sprawcy; motyw to może jakiś plan osoby potajemnie pociągającej za sznurki...), z I poł. 2015 r. Sprawa ta, zabitego niedawno dziennikarza z Mławy, najpewniej sięga czołowych polityków (w Onecie to był przed chwilą pierwszy nagłówek, to!): w Zapisach pod datą 2016-02-02 przedstawiam dosyć twarde (jednoznaczne) dowody na słuszność skojarzeń z podsłuchem na mnie. OSTRZEGAM,  i Szydło może "być w zabijaniu"! To mi się zdaje bardzo prawdopodobne, patrząc na zadziwiające szczegóły oraz brutalizację polskiej polityki! Przecież była bardzo podejrzana i naprawdę nieprawdopodobna wtedy śmierć "Bogusia Kaczyńskiego" (od zawału serca?... wkrótce po tej Blidzie tu na blogu, o której spikerzy chyba ze świeżo przejętej przez PiS telewizji nagle mi zaczęli przypominać, poza tym tutaj i o innym B. K. jest wpis, oraz ściśle w dobrym dniu: początku nowego kopania, po raz pierwszy od kilkunastu dni, gdy właśnie okazało się, że młot udarowy będzie potrzebny, co co chwila sugerowali robotnicy, zaś sprzęt do wykrywania kabli nie działał z powodu właśnie czegoś w rodzaju niepojętego "udaru", napięciowego czy od impulsu elektromagnetycznego, i leżał w naprawie) — więcej o tym jest w ww. zapisach oraz po kliknięciu linku do odpowiedniego filmu (YouTube poda Wam datę publikacji, owszem, był z publikacją mały poślizg, kilkudniowy, ale naprawdę to było w dniu śmierci i jeszcze przed południem mi doradzali poczekanie do jutra i pożyczenie młota; tu kolejny film; nazajutrz po śmierci i w dniu NAGRANIA filmów Super Express miał o tych rzeczach nagłówek na pierwszej stronie, który bił mi po oczach w sklepiku osiedlowym, gdzie często robię sobie przerwę na jedzenie). Jeśli Szydło "jest w [sprawie] zabijaniu[-a]", jak mawiają spikerzy, to na pewno przez plan jakiegoś osobnika potajemnie pociągającego za sznurki, bo sprawa się kojarzy z podsłuchem na mnie. "Wyjdzie sprawa podsłuchu na Piotrka — wyjdzie Szydło z worka, ta kara już czeka..."   KACZYŃSKI, SZYDŁO, KOPACZ — SIO Z POLITYKI!  ŚMIERDZĄ OD TRUPÓW I TEJ TORTURY!   A i Duda to bardzo zły prezydent, mówiąc delikatnie! Dobry już by z 10 razy zdążył wygłosić orędzie do narodu o tym skandalu policyjno-telewizyjnym. Duda czyżby nielepszy od Szydło i też "w".]   edit 2016-02-03: Uwaga, oto właśnie w kilka (6) dni po uwagach o Piotrowskiej (i Popiełuszce) zmarł najbliższy współpracownik Jaruzelskiego, premiera PRL z czasów zabójstwa Popiełuszki. Zmarł w szpitalu pewnie ów staruszek (z dziwnym  opóźnieniem, choć wciąż nasuwa się skojarzenie — nie przypisywałbym tego przypadkowemu doktorowi bez pleców)?... Od kilku dni spikerzy gadali, że może rodziny coś wiedzą, np. córka Jaruzelskiego. Sam temat Agnieszki wyrósł u spikerów po trosze jako skutek tematu Blidy i zabijania, po trosze jako skutek tego, że coś wydawało się być nie w porządku z rokiem 2002 u Jana Pawła II, a jeszcze tego nie rozumiałem — czyli wyrósł ten temat naturalnie, broń Boże nie jako skutek choroby jakiegoś tam generała... Pierwszą wzmiankę o Piotrowskiej napisałem tu, wg web.archive.org, 25/01/2016 WEWNĄTRZ rozwijanego dopisku '2016-01-24' i wtedy jeszcze uważałem, że tej śmierci "raczej nie było"; już w kilka dni później było tu o tak się nazywającym Zabójcy Księdza Popiełuszki — patrz kopia strony w Google Cache z 1. lutego. Nic tu zatem nie przerabiam: postać mego bloga, jeśli się wiąże z tą śmiercią, nie jest jej następstwem, lecz przyczyną(!). Niestety o przyzwolenie i o łaskę prezydentów w takich sprawach w Polsce może być łatwo.   [edit 2016-02-09: Więcej wyjaśnień w sprawie śmierci Popiełuszki oraz współczesnych prób "dorzynania watahy" jest w szarym tekście na końcu pkt. 7 z Listy zabójstw (która jest w dopisku II pod wpisem o Smoleńsku).]   edit: Dzień po gen. Janiszewskim (o którego skrajnie podejrzanej świeżej śmierci było powyżej), czyli 4. lutego br., zmarł tez aktor Jerzy P. (SKRAJNE nieprawdopodobieństwo zdarzenia się tego przypadkiem właśnie teraz, a z drugiej strony dzień po Janiszewskim, co — jako wynik powziętego planu i grania na efekt psychologiczny — wydaje się już lepszą hipotezą, jest omówione matematycznie w /zapisy.txt, jest tam przy dacie 2016-02-11 matematyczny dowód, że szpitale zabijają, a od 2016-01-22 są opisy pozczególnych najpewniej zabójstw politycznych; pewnie też w szpitalu zmarł ten aktor, choć nie wiem, czy ktoś tę prawdę głośno powie, może wręcz będą kłamać) — a przecież to najwyraźniej chyba wskutek dopisków tutaj (u najbardziej śledzonego człowieka wszechczasów! omawiającego najstraszniejszą współczesną światową aferę!), dopisków  o Popiełuszce umarł 6 dni później ten generał (skrajnie nieprawdopodobne, rzędu 1% — bo np. ±300 innych dni u osoby w takim wieku można by typowo obstawiać, razem z 601 dni, więc należy przyjąć małą szansę na ten konkretny dzień 3. lutego 2016 r., rzędu 0,16%, a nawet na całe 7 dni, rzędu 1% — porównajmy to z prawdopodobieństwem zabójstwa szpitalnego, jak w przypadku ciotki, przyjętym jako choćby zaledwie 5-10%, czyli "jestem pewny na 95%, że nie zabijają"... widać, że to i tak więcej, że więc raczej zabito(!!!)), spikerzy zresztą bardzo się sprawą Popiełuszki w tych dniach podniecali i podkreślali, jak bardzo kluczowe dla polityków i Kościoła jest krycie tego. (Poza tym non stop, powtarzam, rzędu 1 dziennie, choć czasem po 3, a czasem 0, jeżdżą za mną ambulanse, stoją tam, gdzie ja jestem np. w taksówce, nawet potrafią ostentacyjnie i irytująco robić coś w rytm mych ruchów i zmian u mnie, ci stalkerzy z pogotowia, czyli ze szpitali... tu np. zatrzasnęli drzwi, gdy zakończyłem rezerwować hotel; a tu świeżutkie filmy-przykładziki:  1 ,  2 .) Przyznawali się nawet ci spikerzy tortury (operatorzy całodobowego podsłuchu) do udziału w zabójstwie np. tym generała oraz tym ciotki na zasadzie wskazania momentu. A tu teraz jeszcze kolejny trup następnego dnia, Jerzy P.-aktor TV... Mnie zaś pozostaje ponowić radę, którą już dopisałem w rozwijanym fragmencie na samym końcu podstawowego tekstu (przed odgraniczającą linią) we wpisie z 10/10/2015: otóż  w świetle pogróżek tym bardziej trzeba prawdę rozpowszechniać na wszystkie strony bez umiaru (co zresztą jest normalnością w dzisiejszych czasach globalnej wioski, ten jej niekontrolowany obieg — poczujmy to),  by nie być żadnym istotnym "nosicielem tajemnicy", to jedyna postawa godna rozsądnego i DOBRZE WYCHOWANEGO człowieka (w tym przypadku chodziłoby o prawdę(?) o kluczowej ponoć winie Kościoła w sprawie Popiełuszki: oto więc mój apel do świadków). Tego, kto w świetle pogróżek kryje, np. rodziny polityków PRL-owskich, uważam nie tylko za samolubnego szkodnika społecznego; jestem też pewny, że sam ten kryjący na swej postawie (może bardzo opłacalnej póki co) się "przejedzie", bo ona nie prowadzi do wzmocnienia racjonalnego i opartego na prawach człowieka i demokracji systemu (wręcz przeciwnie; i ma nawet w swym założeniu niewiarę w racjonalność systemu; po co zabijać tego, kto już całą prawdę dawno wygadał... skoro zrobił tylko to, co i tak normalne dla większości narodu — nie zmienimy przecież nagle mentalności całego narodu i jego wiary w potrzebę utrzymywania uczciwości).

edit 2016-02-25: Chciałbym jeszcze na chwilę zwrócić uwagę na związki pewnych zabójstw ze światem filmu (i Telewizji). Po pierwsze, 8 miesięcy i 8 dni przed śmiercią Papaly (nomen omen — nazwisko to dls Anglików zawiera w sobie słowo "papieski" i literę A...) premierę miała komedia "Kiler" (17. października 1997 r.), której bohaterami byli Ki[l]ler (ang. "zabójca") oraz Siara (gwarowo: "wstyd"), a przedmiotem filmu — specyficzne oszustwo, które jednak (z powodu przestępstw w tle) pozostanie nieścigane (był też w filmie wątek rozpasania erotycznego, zupełnie jak w spodziewanym pierwowzorze). Zleceniodawca [=] ... wstyd! Taki film (wyjątkowo nagłośniony i znany). O ile 8 miesięcy pewnie wynikało z różnych życiowych przyczyn i nie należy się w tym dopatrywać spisku, o tyle liczba dni równa znowu 8 już brzmi podejrzanie: prawdopodobieństwo tak lub podobnie okrągłej odległości czasowej (np. same miesiące dzielą daty, a dzień ten sam) to jakieś 1 : 15, czyli poniżej 7%; a tymczasem już i tak na podstawie poprzednich dowodów raczej domyślamy się i widzimy, że Papała to było morderstwo zlecone wysoko lub bardzo wysoko (co do dowodów, to wielu nie chciało się nawet przeglądać tekstu ze specjalnej podstrony o Janie Pawle II, gdzie dokładnie opisywałem przypadek Agnieszki Piotrowskiej i, właśnie, dowody czy raczej bardzo silne poszlaki... zresztą w ogóle przyjrzyjcie się temu blogowi). Fabuła komedii — czyżby równie podrzucona co jej tytuł — opowiada o Jurku Kilerze, którego początkowo "błędnie"  po nazwisku wzięto za zabójcę (sprawa Popiełuszki się kłania) i który później zaczął z oporami wcielać się w jego rolę, choć zabójstwa nie dokonał, a jedynie je upozorował (trochę jak w sprawie Piotrowskiej, bo przez jakiś czas za sprawą spikerów nie byłem pewny jej śmierci — m. in. nie chodziliśmy już wtedy razem do klasy, bo to po "małej maturze" było — ale mniejsza z tym). Co ciekawe, ww. data premiery wraz z innymi okolicznościami uprawdopodabnia, że np. w TVP (czy ewentualnie innym ośrodku)  wiedziano o przygotowywanym zabójstwie nie tylko po zwolnieniu Pap-ały z funkcji komendanta głównego, nie tylko za kadencji prezydenta Kwaśniewskiego, ale nawet  już za czasów rządu SLD i zapewne przy wybieraniu Papały do tej funkcji — choć do samego zabójstwa doszło za AWS-u (wybory były jesienią 1997 r.). Nie było przecież odwrotnie z przyczyną i skutkiem, tj. nie niewinny film wywołał plan zabójstwa Papały, bo skoro data wyraźnie wcześniejszego filmu ma wiązać się z zabójstwem, a tymczasem data tego zabójstwa jest i tak ustalona ("przytwierdzona pinezką" bez względu na okoliczności) przez mą datę urodzenia, to plan daty śmierci nie mógłby skutecznie powstać jako skutek premiery, tj. na zasadzie dostosowania (przesunięcia o ww. 8 miesiący i 8 dni) do w inny sposób niewinnie ustalonej daty premiery niewinnego filmu (chyba, że przy wielkim zbiegu okoliczności; data premiery filmu przecież byłaby w takim układzie przypadkowa; po prostu raczej [1] nie byłoby tych 8 miesięcy i 8 dni ALBO [2] nie byłoby pasowania jego śmierci do mej daty urodzenia, gdyby tamci ukryci doradcy producenta już nie mieli z góry w głowie takiego planu — czyżby to kolejna, po mediach, sytuacja związana ze śmiercią przyszłego Papały, gdy mamy do czynienia z zadziwiającym świadomym kryciem?). Data śmierci Papały w 1998 r. (jako plan, projekt) to nie skutek daty premiery filmu z 1997 r., lecz jej przyczyna — oto moja teza, a na jej uzasadnienie przytaczam moją datę urodzenia, do której jakże precyzyjnie tę datę śmierci Papały dobrano [edit 2017: być może wskazując przy tym na kilka możliwych wersji tego, co mnie może ostatecznie spotkać i dokąd mogę dojść]. Zabójstwo to więc niejako, jak się zdaje, połączyło (swą rozciągłością w czasie) lewicę (czas przed jesienią 1997) i prawicę (później, aż do czerwca 1998). Dodajmy tu wreszcie, że oprawą dźwiękową filmu (koniecznie produkcji K. Sienkiewicza i Elektrycznych Gitar, czyli tego zespołu, który wydał równie znamiennego "Człowieka z liściem", gdzie liście symbolizują chyba promieniowanie, tzw. fotony) była bardzo znamienna piosenka(!) — kliknijcie i poczytajcie tekst (tak poza tym zawiera w sobie na początku też pewien argument ateistyczny, wspomniany gdzieś pod koniec mego tekstu o Janie Pawle II); inną znamienną piosenką z oprawy muzycznej był "Kiler", również Elektrycznych Gitar (zawierający z kolei — oprócz dodatkowych aluzji do, czyżby, sprawy papieża w ostatniej linijce drugiej zwrotki — w pierwszej zwrotce w zawoalowanej postaci przykładowe dwa inne argumenty ateistyczne znane Janowi Pawłowi II, do których chyba zrobił wspólną aluzję już pierwszego dnia pontyfikatu i o których mowa we wspomnianej specjalnej podstronie na jego temat). Aktorem grającym Siarę był Janusz Rewiński, który później bodajże prowadził program kabaretowy w TVN "Ale plama", a może i "Szkło kontaktowe" (TVN zresztą — stacja mą tragedię kompletnie lekceważąca — zaczął nadawanie w 1997 r., krótko przed premierą Kilera). Kolejna taka sytuacja to film "Cześć, Tereska", kojarzący się z wymienionym powyżej (przy przytaczaniu nagłówków Wyborczej  z dnia śmierci Papały) dziennikarskim tekstem "Do widzenia Inwazjo" z jednej strony, a z drugiej — ze śmiercią Piotrowskiej, której towarzyszyła w mediach katolickich sprawa matki Teresy (planują ją beatyfikować — w dzień śmierci) oraz relikwii małej Tereski, które wrócą do Polski. Pisałem o tym przy dokładniejszym omawianiu śmierci Piotrowskiej. O tę śmierć, powtórzę, podejrzewałbym Policję. Reżyserem był niejaki Gliński, znany przede wszystkim z tego filmu — Oskara nawet za niego chyba dostał. Fabuła filmu to historia schodzenia jakiejś dziewczyny na złą drogę, gdy tymczasem Agnieszka Piotrowska była chyba przestępcą podsłuchowym (zresztą zginął wtedy na drodze także jej chłopak oraz podobno był poślizg, a przecież zginęła latem, jak zobaczycie na nagrobku). Zauważcie — jakie to wszystko skrajnie nieprawdopodobne, a jak skrajnie prawdopodobna staje się w takim razie hipoteza zakulisowych spisków!   edit: Przypomnę z tego miejsca czytelnikom co lepsze cytaty z 2 krótkich przecież piosenek z Kilera: "nie kiwnąłem nawet palcem"; "[ono] naprawdę nie istnieje" [brak realizmu, chodzi pewnie o niebo, choć u Nietzschego ten temat był zawsze tylko między wierszami], "będzie, co ma być" [fatalizm, tak samo dalej w tekście — jest to pogląd w istocie przeciwstawny do twierdzenia o wolnej woli], "nie cofnę kijem Wisły" [aluzja do filozofii historii i koncepcji ubezwłasnowolnionego Stwórcy — jak i inne problemy też jest to zarysowane w filozofii Nietzschego, np. tutaj w "Poza dobrem i złem" 53 czy np. pod koniec "Antychrysta", gdy pisze o religii chrześcijańskiej jako o nieuchronnym skutku procesu historycznego ("fatalność"), czy np. przy pisaniu w "Zmierzchu bożyszcz" o, jak to ujął, błędzie zamiany przyczyny i skutku, zwłaszcza ściśle w odniesieniu do koncepcji Boga i innych religijnych i moralnych — "Rozum w filozofii", pkt 4], "jest tyle różnych dróg" [i odległych zachcianek, a tylko jedna zgodna z prawami przyrody...]; "dwanaście ciężkich szczerozłotych koron moją głowę zdobi", "kolejny piękny marmurowy pomnik koło domu stoi" (porównać: internauta na Opoce w dniu śmierci Piotrowskiej), "są czasem takie chwile, że się nie mylę, choć wcale nie wiem, ile" (porównajcie z dogmatem o nieomylności papieskiej przy nauczaniu wiary ex cathedra w pewnych sytuacjach, gdy papież to wyraźnie zaznacza — było bodajże kilka takich sytuacji), "co ja robię tu, co ty tutaj robisz", "już tylko Kiler" [swoją drogą, czy to nie podejrzane, że brak w katolickim kraju choćby jednego świadka na winę kogoś wyżej postawionego niż słynny Edward Mazur, skoro ją widać, a z drugiej strony USA, kojarzące się z szeryfem świata i rządami silnej ręki, tak dziwacznie go kryją?]. Pada w piosence też coś o łowieniu ryb, a pamiętajmy, że archetypem wszystkich papieży jest rybak św. Piotr.

edit 2016-03-30: Decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie Mariusza Kamińskiego jest w obecnym stanie prawnym skrajnie HANIEBNA.   [rozwiń komentarz...]   PREZYDENCKIE LICENCJE NA ZABIJANIE ZA "TO I OWO", PRAWDZIWE I NIEODWOŁALNE, CZYŻBY STAŁY SIĘ DLA TYCH SĘDZIÓW KONSTRUKTEM LEGALNYM !!! HAŃBA !!! Prawo łaski mieli też wszyscy poprzedni prezydenci: czekać nas może będą ułaskawienia "z szafki Kwaśniewskiego" w jego domu, choćby i z datą wsteczną wystawione. Powszechne będzie chodzenie wolno po ulicy, a nawet uczestniczenie w polityce, przestępców, którzy powinni w więzieniach siedzieć latami. Proszę jednak pamiętać, że Partia Popierająca Piotra Niżyńskiego — która obecnie potrzebuje 1000 podpisów popierających jej założenie — zamierza, przy sprzyjających warunkach, wprowadzić obywatelskie głosowanie nad ustawami nadsyłanymi z własnej inicjatywy i, przede wszystkim, nad rozwiązaniem parlamentu (to również nowe prawo dla narodu: inicjatywa w sprawie rozwiązania parlamentu). — [edit 2016-05-16: Wracając do tematu: kompromitacja prawna sędziów polega też na tym, że łaska przecież nie musi zwalniać od kary, lecz może ją np. tylko redukować (np. z 3 lat więzienia do 1 roku): dlaczego w razie TAKIEJ łaski miałoby nie być już II instancji sądu? Byłaby? A w razie zredukowania więzienia do zera? Przecież jest jeszcze grzywna, są jeszcze tzw. środki karne (np. zakaz wykonywania zawodu, zakaz przebywania w pewnych miejscach), no i jest jeszcze inny cel procesu polegający na stwierdzeniu winy. To przecież nie jest tak, że wszystko w postępowaniu karnym ma sens tylko ze względu na karę. Nic w ustawach o tym nie mówi. Na obronę sędziów można powiedzieć tyle, że i tak chyba sprawa byłaby umorzona z powodu świeżo zyskanego wraz z wyborem do Sejmu immunitetu poselskiego. Natomiast jest to symptom pewnych szerszych problemów ze środowiskiem sędziowskim; również Trybunał Konstytucyjny dosyć kiepsko postąpił z ustawą o sobie, lekceważąc ją zupełnie jeszcze przed wyrokiem na jej temat i przez to stając się współwinnym czy nawet głównym winnym zamieszania polegającego na tym, że teraz jego kolejnych wyroków się zupełnie nie publikuje. Jednakże podejście do prawa łaski to hańba podstawowa i najważniejsza dzisiaj, której nie można traktować z akceptacją.]

(22:59)


11. grudnia 2015 r.

Kupiłem dom. Oto fakty

[Bardzo drogie to i dlatego trudno się zdecydować.] Oferta była "bezpośrednia", znaleziona na Domy.pl, kupiłem 3 tygodnie temu. Zaraz po zakupie — i oficjalnym wpisie do księgi wieczystej, co ze 2 tygodnie zajęło — zabrałem się (z drogą pomocą pracowników fizycznych ogłaszających się na olx.pl) za  rozkopywanie działki ze wszystkich stron w celu znalezienia zewnętrznego dodatkowego źródła prądu: bo odkąd wiem o tym, że nieruchomości się remontuje, by ten przekaz podprogowy telewizji(?) miały (a wiem o tym od października 2014 r.), odtąd podejrzewam jakiś w tym udział sąsiada (z wyjątkiem nieruchomości publicznych) — wpisuje się też zresztą w to podejrzenie (obok ciągle mi udowadnianego szpiegowania ekranu właśnie zapewne w zwolnionym może specjalnie lokum sąsiadów; zresztą jestem w ciągłym kontakcie z nieznanymi mi spikerami, którzy to łatwo mogą pokazywać...), stwierdzona doświadczalnie, przykra niemożność  wyłączenia dźwięku przez wyłączenie "głównych bezpieczników domowych".   [edit: Żeby absolutnie wykluczyć z kręgu podejrzanych (o zasilanie tego całego grającego ustrojstwa) swój własny prąd, choćby nawet taki sprzed licznika i wyłącznika, prześledziłem właśnie całą drogę swego przyłącza elektrycznego i nic w niej niezwykłego nie ma, więc to na pewno nie żadne podkradanie z zakładu energetycznego. Mylących poszlak, że to rzekomo ten zły  sąsiad-złodziej zasila było zresztą nawet więcej. Np. na jesieni 2014 r. właściciel wynajętego innego domku Andrzej Graff zaprzeczał, jakoby była u niego jakaś grająca ukryta instalacja, ale robił to niespójnie. Raz więc np. sam wszedł na temat, jak to nazwał — uwaga — "instalacji podsłuchowej", gdy go pytałem o jakieś grające rzeczy, ale to tylko w tym kontekście, że bywa (chyba) coś takiego; lecz, jak kontynuował w rozmowie, u niego jej nie ma. Wszakże pod koniec mojego pobytu tam, gdy właśnie mnie wywalał (była wtedy Policja i zatrzymano mnie z powodu jakichś zaszłości, pseudopostępowań prokuratury o pewne niezwiązane z nim rzeczy), wściekał się też m. in., że: "instalacja podsłuchowa rozp***ona!"... Tym poprzednim razem, gdy zaprzeczał jej istnieniu (później jeszcze zaprzeczył raz przez telefon), opowiadał też o 2 kablach prądowych: jednym oficjalnym od ulicy, a drugim takim, co — uwaga — idzie  do sąsiada (a nie od niego), podobno jakąś inną drogą — teraz może nawet taki dopiero dodadzą (niewiele to przecież kosztuje czasu), żeby wyjść na tym porządniejszych, że w błąd nie wprowadzających, ale prawdopodobnie p. Graff po prostu zmyślił to — przez wzgląd na moje podejrzenia, bym przez to tym bardziej uwierzył w tę wersję o sąsiedzie. Tymczasem właśnie najprawdopodobniej to Z GMINY idzie prąd dla prywatnych smartfonów — z jej latarni ulicznych. Spróbuję później wstawić tu na to dowód w formie reportażu wideo. Nieruchomości, nawet prywatne, są istotnym źródłem tej tortury na każdej ulicy, gdzie tylko się zjawię; któż by chciał latami za taką torturującą instalację płacić jak za swój prąd?... Zresztą gminy (czyt.: Skarb Państwa), jak skądinąd wiadomo (np. stąd), płacą też za samo wykonanie remontu (niekiedy może jako uczestnicy i pośrednicy w funduszu europejskim).]   Efekty rozkopywania pokażę wkrótce: znajdzie się na pewno kabel zasilający poprowadzony potajemnie od któregoś "sąsiada", bardzo głęboko i ostrożnie.

Co jest najciekawsze — dom ten jest w stanie surowym zamkniętym. Oznacza to, że w środku jest niewykończony, a w moim przypadku wręcz wszędzie widać gołe cegły, za to są już drzwi, dach i okna. A i tak wszystko w środku i na działce gra, równomiernie i tak samo, jak na dworze [ba, może nawet i w innych domkach z osiedla]. Jak to możliwe? Otóż, jeśli się przysłuchać i przede wszystkim zbadać czujnikiem (choć teraz już wyłączają kabel w czasie mej obecności), to  prąd zmienny można z odległości wyczuć w kanałach wentylacyjnych, jednak nie w nich samych oczywiście (nic tam nie ma), lecz w ich bloczkach betonowych, "aż po sufit"; jest w domku nawet taki jeden bloczek przykładowy, zupełnie gdzie indziej, gdzie widać puste wydrążenie — pewnie to coś w tym rodzaju; jak widać, mają takie. Zaś na zewnątrz domu grają na całą działkę, co dobrze można usłyszeć,  przybudówki przy fundamencie,  niejako poszerzające go (nie ma ich bynajmniej w projekcie budowlanym) [edit: nie, to sam fundament!] — jestem dopiero na etapie wstępnego badania tego, bo póki co wydawałem forsę tylko na kopanie. Powyżej wkrótce pojawi się film wideo zrobiony telefonem komórkowym, gdzie zobaczycie to wszystko, włącznie z datą zakupu na akcie notarialnym; zrobię też i taki z pojawiającym się i znikającym prądem w pionach, wśród tych gołych cegieł w środku, w rytm mego podłączania przechwyconego już tajnego przewodu do oficjalnego gniazdka (choć tam na razie  nie ma w ogóle oficjalnego okablowania elektrycznego wewnątrz domu, poza garażem), oraz jeszcze jeden film związany ze smartfonami (gdy je już znajdę, na co najdłużej przyjdzie poczekać), który wam pokaże, że one mają specjalny program i na pewno jakieś transmisje odbierają (wyjaśni się, z jakich częstotliwości i jak przetworzone). Jeszcze taka uwaga co do poprzedniego wpisu tu na blogu: nie obawiajcie się prowokować. Jest to zawsze najzupełniej legalne, o ile nie zbieracie dowodów jako organ prowadzący oficjalnie postępowanie karne. Namawiając kogoś do przestępstwa w ramach prowokacji  nie podżegacie go, gdyż nie macie zamiaru bezpośredniego, tj. woli, by je popełnił, i pewności (czy bardzo wysokiego prawdopodobieństwa) tego skutku, lecz jedynie zamiar taki udajecie, wiedząc, że do tego zakazanego zła nie dojdzie (art. 18 §2 KK podaje: "odpowiada za podżeganie, kto chcąc, aby (...)" — podobnie też Sąd Apelacyjny w Krakowie — czyli prawie Najwyższy, cóż, to chyba za prosta sprawa dla SN — potwierdził konieczność istnienia zamiaru bezpośredniego w takich sytuacjach); nie jesteście też sprawcą. Jest to najzupełniej legalna możliwość, stosowana nieraz przez dziennikarzy(!), i nikt jej wykluczyć nie może (jest przecież norma prawna o rozstrzyganiu wątpliwości na korzyść tego, któremu się coś próbuje zarzucić — art. 5 §2 kpk). Bardziej niż problemu prawnego obawiałbym się tu raczej posiadania osobnego telefonu do odbierania takich spraw przez firmy remontowe, które może wymagają bardzo konkretnej rekomendacji aż do podania nru tel. włącznie, ale może nie w każdej jest tak źle.

edit 2015-12-31: A oto prawdopodobne tajne role TŁUMÓW mafijnej Policji na komisariatach i komendach, które poniżej wymieniam wyłącznie w oparciu o stałe od lat sugestie spikerów oraz "sugestie"(?) z samej Policji (np. takie demonstracje czy takie trafianie na siebie — w razie braku obrazu użyj prawego przycisku myszy i Zapisz jako...), a także własną domyślność i ocenę sytuacji (zdyscyplinowane tłumy muszą być dostępne w całym kraju o każdej porze i zawsze chyba są) — przypuszczalnie:

"Jesteśmy jak gang". Hit koreańskiego rapera "Psy" (właśc. Park Jae-Sang). Zresztą może nawet do Korei (Gangnam to taka dzielnica bogaczy gdzieś u nich) dotarła ta korupcja biznesu, hoteli, nieruchomości (w Azji taxi i chyba hotele były w Hong Kongu i Australii — w HK też kibel, nachodzenia z odzywkami, treści z ekranów pode mnie — natomiast na lotniskach w Katarze, Singapurze i Nowej Zelandii dotkliwe były wpływy polityczne)

Robi to wszystko (choć raczej bez przymusu), moim i spikerów zdaniem,  trzon zasobów kadrowych Policji: funkcjonariusze, jakich widać na komendach i ulicach. Przypominam, Komendanta Głównego Policji powołuje i odwołuje osobiście premier, wedle uznania (może to być chyba nawet osoba spoza Policji), a osoba premiera wynika z decyzji poszczególnych posłów. Jakże oczywiście, mimo niepokojących doniesień, "zupełnie nieświadomych"! O ile przestępczość w telewizji(?) jest centralna, dosyć mała liczebnie (zaledwie część ludzi z 1 ośrodka regionalnego, podobno) i obfituje w najohydniejsze zbrodnie, o tyle w Policji jest to sprawa masowa i zdecentralizowana, wszechobecna, również dosyć ciężka (tak z 5 lat bym za to u obecnie jeżdżących widział przynajmniej, jako średnia) — a zatem dopełnia się z tamtymi. Policja jest może sporo ważniejszym problemem dla Polski niż TVP.

edit 2016-01-07: Dlaczego nie podaję tu żadnych nowych wieści w sprawie (teraz już posiadanej przeze mnie na własność) tajnej instalacji dźwiękowej (a jest ona w domku, jest na osiedlu i jest nawet zamontowana w ulicach, dosłownie wszędzie)?   [rozwiń dopisek...]   edit: Chyba nieprędko znajdę telefony w bloczkach betonowych, bo musiałbym je chyba zupełnie rozwalić i doprowadzić tym piony kominowe czy wentylacyjne do zawalenia się. [edit: Za to może znajdę między cegłami.] Z kolei szukanie kabla musi być może poczekać z powodu zimy i utrudnień elektronicznych ze strony wrogów. Tymczasem  są i inne dowody, że to, co głosi ta strona www, jest prawdą. Wystarczy pójść do urzędu miasta i spróbować założyć taksówkarską działalność gospodarczą (taksówkarz to prawie zawsze przedsiębiorca, nawet jeśli w korporacji) — zaraz okaże się, że chcą zrobienia remontu.   edit: "Przeze mnie" chyba upadł rząd Olszewskiego (na wniosek posła Piotra N., późniejszego ambasadora Polski w Watykanie; jego inicjały to PNK, od personaliów Piotr Nowina-Konopka, a moje to PKN) zaś PuTiN został prezydentem Rosji. Szczegóły w tekście o JP2.

(08:32)


10. października 2015 r.

Potrzebaż jeszcze jakichś dowodów na zło?     [totalna kompromitacja państwa i mediów, upadek praw człowieka i uczciwych wyborów]

Może i przyjdą kolejne, ale przypominam: na górze tej strony jest napisane "DOWÓD ZNAJDŹ W RAMCE". Proszę chociaż umieścić na tamtejszym podkreśleniu "ramce" kursor myszy, poczekać, aż pojawi się dymek, przeczytać, kliknąć. Zadzwonić z prowokacją do jakiejś firmy z okolicy: "chcę zrobić remont mego mieszkania". To już bardzo szybko przesądzi kwestię prawdziwości skandalu z percepcją podprogową i totalną inwigilacją, i torturą dźwiękową, który jest przedmiotem tego bloga. Szukajcie a znajdziecie, nawet chyba w 5 minut (dodatkowe pomocne a często zakłamane hasła: instalacja podsłuchowa, "dla telewizji", a nawet "montaż »podsłuchów«").   [edit 2016: Czemu to kretyńskie? rozwiń dopisek...]

W jaki sposób ludzie trafiają do dofinansowywanego biznesu remontowego, związanego z przekształcaniem struktury "publicznych" nieruchomości w całym kraju?  Często od pośrednika, chcąc umieścić (choćby "bezpośrednie"!!!) ogłoszenie nieruchomości, ale są i oferty  od urzędu skarbowego dla chętnych świeżo upieczonych przedsiębiorców, a grać takiego nietrudno. Taksówkarze więc oddają gdzieś samochody do montażu, może do serwisów; pazerni ludzie chcący założyć jeszcze jedną jakąś firemkę chałupniczą lub uliczną — np. kancelarię notarialną, tłumaczenia przysięgłe, drobne usługi czy wynajmowanie mieszkania na doby — dowiadują się, że warto lub trzeba zrobić remont mieszkania (zwykle od Panoramy Firm [edit 2017: nowych firm powstaje na tyle dużo, że podejrzewałbym tu raczej udział spółdzielni, Panorama Firm tu zaledwie pośredniczy w przekazaniu informacji o ofercie (odsyła do spółdzielni)]); tak czy inaczej kończą w firmie świadczącej usługi remontowe, a te są w grubej większości zamieszane (chyba nawet świadomie) w te przestępstwa.   [edit 2017-04-21: Oczywiście być może Państwa ktoś w ten sposób obsłuży pod względem informacyjnym, poinstruuje raczej co najwyżej, natomiast okazuje się, że (zaskoczenie?) typowo remontu trzeba dokonywać za pośrednictwem zarządu spółdzielni lub innego administratora blokowego, to oni w ogóle go zamawiają dla chętnego (później jeszcze próbuje się ludziom wmawiać, że nie mają prawa do usunięcia instalacji, podczas gdy jest to wręcz obowiązek i można żądać takiego świadczenia od spółdzielni, a nawet spełnić je samodzielnie: wg Kodeksu cywilnego można tak "w przypadku nagłym", tzn. wobec powstania zagrożenia torturowaniem człowieka, które trzeba jak najpilniej usunąć — w praktyce wystarczyłoby odsłonić instalację, co jest w kompetencji właściciela mieszkania, a następnie po drobnym odsłonięciu gumowej osłonki po prostu zewrzeć plus z minusem, bo to są niskie napięcia stałe). — Typowo więc najpierw osoba chętna do oddania swego mieszkania w najem lub sprzedania go wprowadza dane oferty na stronie internetowej z ofertami nieruchomości, po czym publikacja oferty jest zawieszona do czasu jej (bandyckiego) zatwierdzenia. W tym czasie dzwoni do oferenta zwykle urzędnik miejski (wszystkie oferty od osób bez szczególnego uprawnienia przechodzą bowiem przez firmę ogłoszeniową; swoją drogą zobaczcie państwo, jakie upolitycznione są te strony ogłoszeniowe, należące często co najmniej pośrednio do spółek medialnych!). Zakamuflowany urzędnik wypytuje o adres, po czym przekazuje mail z ofertą do odpowiedniej spółdzielni mieszkaniowej lub (w przypadku domów) obsługuje sprawę wewnętrznie w ramach instytucji miejskich. W następstwie wstępnej rozmowy zapoznawczej do oferenta dzwoni gospodarz bloku. Następnie w razie, jeśli oferent wykazuje zainteresowanie zamieszczeniem oferty mimo tego, że jest do tego potrzebne wejście w świat przestępczy, gospodarz bloku uzgadnia termin spotkania i w mieszkaniu oferenta następuje inicjacja mafijna (m. in. zawiadomienie o rzekomo istniejącej tajemnicy państwowej, o udziale papieża, wyjaśnienie wszystkiego, wręczenie podsłuchowego telefonu, pouczenie o potrzebie kontaktu ze spółdzielnią czy raczej — dziś już częściej — odmówienia w razie zgłoszenia się Piotra Niżyńskiego jako potencjalnego najemcy). Po tej inicjacji uzgadnia się datę wykonania remontu podsłuchowego oraz, wcześniej jeszcze (ale konieczność remontu oraz fakt tortury dźwiękowej, która może się pojawić, są już jasne), pyta się sąsiadów z piętra obok, górnego lub dolnego (obecnie to już wielka rzadkość, najczęściej po prostu właściciele są pouczani, by nie wynajmowali Piotrowi Niżyńskiemu, przy którym gra tortura dźwiękowa), czy by nie zgodzili się w zamian za wielkie pieniądze na tymczasowe przeniesienie się do innego mieszkania (w zwolnionym zaś będzie stał komputer ze sprzętem do śledzenia ekranu, może też będzie się tam śledzić kamery, w każdym razie będą tam przychodzić szpiedzy z programu Sygnity [tzn. typowo personel firm (nie tylko polskich! sprowadza się młodych pracowników masowo z innych krajów — np. z sieci fastfoodowych, i to nawet z tak dalekich krajów, jak Japonia — fundują im te loty do Polski firmy sterroryzowane przez skarbówki) zamieszany w monitoring: czyli także w pomocnictwo na rzecz telewizji poprzez podawanie położenia z kamer]). Takich sąsiadów, co to się na to zgodzili, jest zresztą bardzo dużo (zwłaszcza w dużych miastach), "cholera wie", co jeszcze mają na sumieniu, znając życie zabezpieczono ich nieprzychylność wobec Niżyńskiego i wobec nagłośnienia sprawy za pomocą uruchomienia im funkcji telefonu podsłuchowego, a nawet zaproszenia do samodzielnego wykonywania podglądu ekranu komputera do czasu tej tymczasowej przeprowadzki i przyjścia pierwszych gości-przestępców na ich miejsce (każdy to poniekąd rozumie, że temat "tajemnicy państwowej" jest niepoważny i zabezpiecza niewystarczająco, chociaż też pada taki temat; co innego lepiej ludziom zamyka usta: własny świadomy współudział). Remont mieszkania jest zawsze na koszt wspólnoty; przez takie remonty mieszkańcy bloku płacą dodatkowe 20-30 zł miesięcznie (do tego można by jeszcze doliczyć 40-50 zł strat z tytułu wyższego VAT-u, wspomniane w nagłówku bloga, a też zapewne spowodowane mafią związaną z TVP). Wezwana przez spółdzielnię firma remontowa następnie doprowadza wykonaną przez siebie instalację dodatkowo do konkretnego mieszkania i rozprowadza ją po nim, montuje tam smartfony (zwykle okablowanie z telefonami jest zabudowane maksymalnie u dołu: jest "podprogowe", ulokowane przy ścianach czy raczej pod nimi i na poziomie poniżej podłogi (i tak też jest doprowadzone do mieszkania). Możliwość dodania oferty na stronach ogłoszeniowych dotyczących nieruchomości zależy typowo od tego, czy Piotr Niżyński w danej chwili będzie tego próbować. Jeśli nie, to wymaga się zatwierdzenia oferty przez terenowego szpiega (np. spółdzielnię) wyposażonego w komputer z oscyloskopem, anteną i wzmacniaczem. Blokada możliwości dodania ogłoszenia jest najbardziej prawdopodobna w Warszawie.]   Przestępczość poczynań właścicieli nieruchomości wynika od strony prawnej z kilku rzeczy:

  1. decydując się na remont może rozumieli, że chodzi o niedostrzegalny jako bodziec  przekaz podprogowy lub torturę w pomieszczeniach, a na to wymieniałem propozycje istniejących paragrafów w ostatnim akapicie wpisu Gigantyczne remontowanie... ("A tutaj ciekawostka") — typowo wiedzą oni wszystko włącznie z tym, jak obecnie brzmi radio podsłuchowe, a na 100% wiedzą co najmniej, że jest potajemnie jakieś tzw. "radio" i że może się włączać, po to właśnie ten remont (a więc przyzwolenie na naruszenie przepisów techniczno-budowlanych, w tym europejskich, bo szkodzi się i odwodzi od tego, by w budynku było cicho i bez nadmiernych oddziaływań dźwiękowych ze strony jego instalacji i by po prostu dało się w zadowalających, tzn. co najmniej nieurągających prawom powszechnie przysługującym (np. prawom człowieka), warunkach odpoczywać, pracować i spać — to już wydaje się rodzić przestępstwo z art. 91a Prawa budowlanego), a także wiedzą ci właściciele, że instalacja nie służy do podsłuchiwania ani do ogólnych zastosowań, bo od tego są centralne radary, lecz dotyczy nielegalnego podsłuchu w telewizji,   [rozwiń dopisek...]
  2. ewentualnie ma też znaczenie, że rozumieli, że chodzi  w szczególności o tego człowieka, którego dotyczy 1 (mogą więc dochodzić odpowiednie pomocnictwa, wystarczy przecież zamiar ewentualny — w szczególności, od czerwca 2011 r. istnieje przestępstwo stalking),   [I faktycznie, z innej beczki, to prawdopodobnie m. in. właściciele nieruchomości (z dawniejszych czasów?) nachodzili i nachodzą Piotra Niżyńskiego w niemal teatralnych scenkach w każdym mieście, gdzie tylko się pojawi: wychodząc o odpowiednich, wyszpiegowanych porach z wózkiem, telefonikiem czy psem w odpowiednie, eksponowane miejsca — takie nachodzenie i dokuczanie, choćby pojedyncza osoba robiła to tylko raz, to w każdym razie jakieś przyłączanie się do szerokiego problemu mafijnego stalkingu.]
  3. wśród przedsiębiorców może występować przestępstwo niepobierania czy też niewpłacania podatku, zaś na rynku nieruchomości niekomercyjnych-mieszkalnych (często oprócz powyższego, bo internetowi oferenci też często nie płacą podatku od dochodów z najmu) z zasady dochodzi jeszcze zawsze podżeganie sąsiada, by zrobił ze swego mieszkania nielegalne "obserwatorium" mojego komputera [korupcja; jest zły zamiar? chyba tak, bo nie każdy może się natychmiast wyprowadzić w 10 minut, a śledzenie trwa od pierwszych godzin],   [edit 2016-01-09: Wyjaśnijmy, że wszelkie oglądanie cudzego ekranu komputera jest co do zasady przestępstwem... — rozwiń dopisek...]
  4. u polityków (np. ministrów) może też dochodzić przestępstwo  przekroczenia uprawnień ze szkodą interesu prywatnego i publicznego (w każdym razie akty wyższego rzędu, w rodzaju Konstytucji, Konwencji o ochronie praw człowieka czy MPPOiP, zdają się takich rzeczy zakazywać, prawnie je wykluczać — bo to narażenie na samowolne ingerencje w życie prywatne).   [edit 2016-01-09: Rząd zresztą w ogóle jest od "zapewniania wykonania ustaw", jak podaje Konstytucja: często więc dochodzi tam też, choćby bez istnienia prawa budowlanego w obecnej postaci, pomocnictwo w przestępstwie, nawet poprzez nicnierobienie (tzw. pomocnictwo przez zaniechanie obowiązku).]

[edit 2016-01-09: Podsumowując powyższe problemy trzeba przyznać, że sytuacja faktyczna (doświadczalnie stwierdzona) sprzyja twierdzeniu, że większość "zamieszanych w rynek nieruchomości bezpośrednio", na stronach www wysoko lokowanych w Google, to obiektywnie rzecz biorąc nieskazani przestępcy (ale spokojnie: jest idealne wyjście! ... rozwiń komentarz...]

Spółdzielnie (lub gminy w przypadku domów) dysponują też jakąś listą wykonanych remontów, dzięki której wiadomo, gdzie i kiedy był [taki] remont, zaś imieniem i nazwiskiem osoby odpowiedzialnej za jego zamówienie czy chociaż zamieszanej w związku z inicjacją mafijną dysponuje np. operator komórkowy, zresztą to można mieć w pamięci będąc zarządcą bloku. W przypadku  niektórych przedsiębiorców, większych niż drobne lokale uliczne czy biura (tu zwłaszcza hotele, ale i mnóstwo gastronomii, również firmy z odrębnymi budynkami, choćby wyspecjalizowane, a nawet popularne sieci marketów) pojawia się też oprócz remontu (również ze strony urzędu skarbowego)  oferta ściślejszej współpracy z mafią, w zamian za niepłacenie podatków, która obejmuje pracę na żywo przy kamerach i w słuchawkach na uszach (w których jest dźwięk podsłuchu uzyskiwany z telefonu) przez pracowników firmy oraz otrzymanie od odpowiedniej firmy informatycznej specjalnego sprzętu i oprogramowania (dla ww. "obserwatorium"), która to współpraca udostępnia już pełnię mafijnych funkcji wymienionych w drugiej (odbiegającej od tytułowego tematu), podświetlonej części wpisu Praktyka organizowania tortury. Takie, będące na "wyższym szczeblu", firmy (oraz wszystkie chyba budynki państwowe, w tym sądy) stanowią źródło agentury zawodowej, czyli po prostu przestępców-szpiegów w firmach i instytucjach (i oni też często mają programik do nielegalnego szpiegowania mnie w telefonie), ale tutaj poprzestańmy na kwestii instalacji smartfonowych.

Na koniec przypomnę: to nie jest mafia polegająca na tylko jednej partii. Głosować na cokolwiek z Sejmu, na jakieś partie, które dotychczas się w mediach wyróżniały (choćby te "inne", "antysystemowe") nie ma sensu [nie ma sensu nawet i na partie związane z Korwinem-Mikke, on zresztą był jakoś związany z gazetką pt. Najwyższy Czas i już w 2006-7 sprawiał u mnie subiektywne wrażenie śledzenia czy bycia w tematach z mojego ekranu] — nie łudźmy się, że tu są jakieś ważne różnice, w tym głośnym do września w sondażach zbiorze nie ma z czego wybierać, wszystko jest tak samo mało warte. Prawdziwy wybór to "z Sejmu i mediów czy spoza tego towarzystwa milczenia (tj. spoza Sejmu i kilku głośnych rzekomych 'alternatyw')?". Żebyż choć jeden poseł opozycyjny napisał choć jedną poselską interpelację, w której byłby świadkiem dźwięków tortury! Albo wymienił nazwisko Niżyńskiego czy adres bloga! Nie, muszę polegać na recepcjonistkach — ci z Wiejskiej ani słowa na piśmie czy w Internecie świadczącego o tym skandalu, o tym gigantycznym dziejowym cierpieniu, nie pozostawią.   [edit 2015-10-29: Nawet u Petru marka poselska zaczyna się od kropki. Od wyroku? (Polityka przecież stała się mafią; kryminalni być może liderzy, ale za to chętnie reklamowani, chcą w takim razie mieć "weksle posłuszeństwa" na swych posłów — pewność, że oni w prostej samoobronie, na zasadzie tzw. instynktu samozachowawczego będą dążyć do krycia tematu. Typowa postawa na Wiejskiej i w gospodarce, w sądach, mediach, to wciąganie ludzi w mafię, by byli ulegli i się bali.) Tutaj w dawnym wpisie na blogu w akapicie 3 tłumaczę ogólnie o interpunkcji. Drugi też jest charakterystyczny, choć o czym innym: budzi specyficzne skojarzenia — z jednej strony z dziwactwami Petru, czyli miłością do JOW i specyficznym hasłem reklamowym ("JOW-y to nie wszystko" — brzmi zupełnie jak początek tego akapitu 2), a z drugiej strony z byciem niejako "przyczyną" trzeciego akapitu czy wskazaniem nań, bo są one przy sobie (tym samym staje się ta podwójna zbieżność zarazem kolejnym, dodatkowym potwierdzeniem, że dobrze plakaty wyborcze i ich interpunkcję z tymże archiwalnym wpisem na blogu kojarzę)... Petru też zapewne trzyma bliskie związki z przedsiębiorcami i jego posłowie to pewnie właśnie przedsiębiorcy, a przecież to najbardziej bandycka część narodu, jeśli ufać samemu choćby nagłówkowi tego bloga. — Jeśli chodzi o Kukiza, podpadł mi 2 rzeczami (oprócz milczenia na mój temat, co już jest kompromitacją): tym, że media go reklamowały już wtedy, gdy zaczynał w polityce (np. Onet), i tym, że popiera JOW-y. Korwin-Mikke zaś (wraz z towarzystwem swych najbliższych kolegów partyjnych) to człowiek mediów, już w 2006 r. pisał na blogu w taki sposób, że odebrałem to jako odpowiedź na mój komentarz, jeden wśród setki, dosyć nudny, ale może po prostu mnie śledzono w jego Najwyższym Czasie.]   A tak już zupełnie na marginesie: czy wiecie, że prezes PKP z czasów masakry kolejowej pod Szczekocinami (2012, zdarza się taka raz na kilkadziesiąt lat, przy wciąż rozwijających się i usprawniających technologiach) — pani ta wkrótce po tym zdarzeniu przestała być prezesem — w 2014 r. została ministrem w rządzie Kopacz, choć nawet nie jest od lat członkiem żadnej partii? Nie bądźcie naiwni. Poczytajcie wpis o Smoleńsku i seryjnych zbrodniach, dopisek 2.   [edit 2015-11-01: Ostrzegam tu wszystkich, którzy w przyszłości mogą znaleźć się w hipotetycznej sytuacji, gdy ktoś żąda od nich zbrodni i, być może, grozi im śmiercią, jeśli odmówią ("bo jesteś potencjalnym świadkiem"). rozwiń dopisek...]

edit: Dlaczego pod obserwację trafiłem JA A NIE KTO INNY i co na to Rydzyk za Jana Pawła II?   [pokaż w formie książeczki] — zademonstruję m. in. autentyczne zainteresowanie polskiego papieża ateizmem i filozofem ateistycznym, który skończył jako szaleniec podpisujący się "Ukrzyżowany" (Nietzsche, czyt.: Nicze). Jestem ich barankiem, "klonem" Niczego(?)...

edit2: Dzielenie się takimi informacjami uważam za coś dobrego dla kraju, dla jego konstytucyjnych zasad i stojących za nimi fundamentalnych wartości, dlatego nie wydaje mi się, by w ogóle mogły być one autentycznie "informacją niejawną" i do tego "tajną" wg definicji z ustawy.   [rozwiń dopisek...]   Chciałbym jeszcze zauważyć, że potajemnie moim zdaniem bardzo przychylna bandytom PLATFORMA ZMIENIŁA KODEKS POSTĘPOWANIA KARNEGO w taki sposób, że sędziowie mogą prymitywnie powoływać się na mikroskopijne braki w postępowaniu dowodowym, jakieś przeskoki myślowe, ŻEBY TYLKO BYŁO DUŻO UNIEWINNIEŃ OD ZARZUTÓW (dawniej to była wielka rzadkość właśnie z powodu innej konstrukcji kodeksu). Tymczasem należy spodziewać się sędziów złośliwych i dzielących włos na czworo, nawet jawnie niesłusznie ("ale to jest Sąd", "trzeba uszanować"), bo sporo w sądach bandytów. Chodzi mianowicie o zmianę art. 5 §2 (było "Nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego", jest natomiast coś w rodzaju "wszelkie [pozostawione] wątpliwości" — stary zapis skłaniał sędziów, jeśli chcieli się na takie dziury powołać, raczej do wzywania do uzupełnienia śledztwa, dopytywania na rozprawie, natomiast obecnie stawia się nacisk na uniewinnianie). Podobnie też zmieniono art. 2 §1 pkt 1 ("osoba niewinna" na "osoba, której nie udowodniono winy") itd. ZMIANY TE BĘDZIE TRZEBA COFNĄĆ, jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek przymierzy się do rzetelnego osądzenia bandytów z tej afery.

edit 2015-12-06: Jeśli chodzi o  masowość remontów nieruchomości jako problemu ogólnokrajowego, europejskiego i światowego, związaną z żądzą władzy (przekaz podprogowy) i korumpowaniem na szczeblu europejskim (środki z funduszu rozwoju regionalnego), to wstępnie przyjmijmy tymczasowo, że  oficjalna inicjatywa w tej sprawie wyszła ze strony polityków, najprawdopodobniej za czasów rządu Kazimierza Marcinkiewicza (był on owocem koalicji PiS-Samoobrona-LPR i nastąpił, jak pamiętamy, po rządzie Belki: oba te rządy miały to do siebie, że premierem nie uczyniono szefa partii, a zaledwie jej członka — może to rodzaj zrzucania z siebie odpowiedzialności, choć na pokaz przecież aluzje pod moim adresem, jak ja to odbierałem, tzn. aluzje do moich świeżych wypowiedzi w Internecie itp., rzucał niby np. sam Lech Kaczyński).   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-10-27: !!! FAŁSZERSTWO WYBORCZE !!! — przez które przestępcy (może z PKW) stali się, oczywiście, przestępcami jeszcze bardziej! OGLĄDAMY KONIEC DEMOKRACJI, bo oni (wobec grożących im wyroków) nie cofną się już przed niczym, przed żadnym sprawstwem czy pomocnictwem w przestępstwie wyborczym. Jeszcze tylko  stronniczy Sąd Najwyższy (a tego się spodziewam, że sądzić będą bandyci, choć w aktach przekręt brzydko wygląda), może jakieś sfałszowane protokoły dla nich — i zupełna mogiła dla demokracji gotowa! — Podano oficjalne wyniki wyborów do Sejmu: kliknij. Dziwnym trafem sumaryczna liczba głosów na partie, które się liczą, tzn. wchodzą do Sejmu (listy 1 2 5 7 8), ważna ze względu na szacunkowy podział mandatów, jest bardzo okrągła — może nie aż podzielna przez 1000, bo to już zupełnie podejrzane by było, ale przez 500 owszem (12647500)! Prawdopodobieństwo tego rodzaju przypadku wynosi 0,2%, inaczej: trafia się to naturalnie w wyborach  jednych na 500 (raz na 2000 lat!) — zatem należy obstawiać FAŁSZERSTWO. Chciałbym tu zresztą zwrócić uwagę na pewne dodatkowe skojarzenie z Kościołem (obok tego Jubileuszu chrześcijaństwa), bo on również ma kłopoty z liczeniem... swoich wiernych. Choć policzono ich w październiku 2014, dowiemy się, ile ich było w kościele w niedzielę badania, dopiero w styczniu 2016 (mimo, że diecezja warszawsko-praska podała wynik już na przełomie 2014-2015 r.) — po raz pierwszy więc od niepamiętnych czasów mamy cały rok bez publikacji wyniku (a nie jest przecież dużo gorszy od poprzednich, raczej ten sam trend). Przypominam wreszcie, że w całej Polsce i zwłaszcza w stolicy  sama Policja jest poważnie zamieszana w bandytyzm, jako bezideowy pomocnik w torturowaniu mnie za kasę (chodzi o to jeżdżenie za ofiarą nieoznakowanymi autami, by ta była zawsze namierzona). To również bardzo ważny element totalitarnej sitwy, która zapanowała, bo oni masowo mają broń (a wojsko mieszać się w politykę nie powinno, bo Konstytucja zabrania, zresztą byliby nieprzychylni).   [rozwiń dopisek... — m. in. o zapowiedziach przekrętu]

edit 2015-11-11: Budżet obciążony bandytami i remontami, a wasz PiS ("broń nas Boże przed jakąś partią Niżyńskiego!") chce pieniądze pozabierać ("nakraść")... bankom. W artykule na Money.pl o nowym podatku  człowiek z rowerem czeka pod bankomatem, to jest ilustracja problemu (znany sposób stalkingu wobec PN: najeżdżanie go na rowerach, gdziekolwiek pójdzie; strasznie częste, codzienność, i również uporczywe, bo wiele razy próbowałem uciekać przed stalkingiem za granicę). A tu ich kolejny nowy podatek, w czasie, gdy nadal trwa podglądacko-remontowe rozkradanie budżetu. Swoją drogą: co ma wspólnego posłanka SZYDŁO z przestępczością podsłuchową (kliknij)? Smartfon do szpiegowania, śledzenie ekranu, przyzwolenie na "radio"?... (Tak by to wyglądało na mój węch i tak podejrzewam. W sumie typowe to może być u posłów.) Przecież wybrana przez władze partii, jak mniemam, złej i złych kandydatów forsującej... Kliknijcie, zobaczcie sami, co nagrałem w publicznym miejscu, gdzie akurat byłem. Poprzednia taka sprawa dotycząca premiera (p. KOPACZ) jest wymieniona, na czerwono, w dopisku pod wpisem 1/07/2015 (edit 2015-07-25; dotyczyła publikacji nagrań z Ibisu), zaś jeszcze wcześniej Janusz Niżyński fotografował się z Kasią TUSK (Facebook, wspólne zdjęcie) — nie wnikajmy już tu w szczegóły, jak do tego doszło, bo to osoby prywatne, a ja prawdziwej wersji nie znam.   edit: Ostrzegam przed politykami, którzy będą tłumaczyć swą bierność w tej aferze tym, że "nie chcą drażnić Rosji", z przyczyn patriotycznych...   [rozwiń dopisek...]   edit 2015-11-19: Wieści z Rosji: "Trzej dowódcy Państwa Islamskiego zabici" (zob. też: dzisiejszy ekran startowy Windows 8, z nagłówkami medialnymi). Zaraz po powyższym dopisku z wymienionym Tuskiem, Kopacz, Szydło (pewnego potwierdzenia pośredniego, że on już wcześniej tu był, dostarcza data dodania filmu podawana w YouTube, kliknijcie czerwony link powyżej).   edit 2015-12-01: Oto przykład marnej prowokacji, żeby (ze wsparciem wszechobecnych wokół nas polskich mafioso, którzy w głupocie reszty ludu mają zawsze swą korzyść) wmawiać Polakom, że jest dla Polski obecnie zagrożenie rosyjskie...   [rozwiń dopisek...]

(00:21)


24. września 2015 r.

Wątpisz w udział papieża w złu i zbrodni? W takim razie zastanów się nad jego nazwiskiem!

Było w Polsce raptem kilka głośnych spraw o obrazę uczuć religijnych...   [rozwiń wpis]

edit 2015-09-27: Tu jeszcze, przypomnę, papieskie odniesienie się do wolności słowa i (chyba) kwestii wolnej woli: http://natemat.pl/130559,papiez-o-wolnosci-slowa-jesli-obrazisz-moja-matke-dostaniesz-piescia-wolter-by-sie-nie-zgodzil.   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-09-29: Jak załatwiono to, że w domkach i mieszkaniach mojej rodziny też gra (są więc zapewne po remoncie), że więc brak mi wsparcia w moim problemie z nieruchomościami?   [rozwiń dopisek...także o genezie "problemu psychiatrycznego"]

edit 2015-09-30: POLITYCZNYM  UZASADNIENIEM  (SENSEM)  CAŁODOBOWEGO  PODSŁUCHIWANIA  MNIE  PRZEZ  PAŃSTWO, utrzymywania czuwających operatorów podsłuchu, było:   [rozwiń dopisek...]   Powtórzę na koniec bardzo wyraźnie: każdy, kto chce odpowiedzialności tylko dla TVP Warszawa, wystawionych wyroków więzienia tylko dla "operatorów" z telewizji (albo tylko ich i Policji), staje się zdrajcą narodu. Rezygnuje bowiem z jego najwyższego dobra (wolność, demokracja, prawa człowieka) w imię partykularnych złych interesów pewnej stosunkowo nie tak dużej frakcji.   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-10-10: Jest jeszcze dobitniejszy taki przykład polskich kryminalnych klimatów w papiestwie — kardynał z Côte d'Ivoire (Wybrzeża Kości Słoniowej, kojarzonego zresztą z tzw. oszustwami nigeryjskimi — czytałem na ten temat kiedyś i oglądałem film, były swego czasu nawet podejrzenia, że to dzięki takim oszustwom mam pieniądze i że moje dawne miliony to były "lewe pieniądze"). Oto dosyć krótka lista kardynałów wykreowanych przez Franciszka-papieża — tuż za  kardynałem Kutwą z tego Wybrzeża jest ktoś tam jeszcze (kard. Tempesta) — ciekawe to, prawda? (pamiętajcie, że ta strona jest też o atakach TEMPEST!)... Naprawdę w takiej kolejności oni byli ogłoszeni — "o Kutwa, Tempesta!" — można sprawdzić u źródła! Jest nawet jakieś "Paini Mafi[i]", co kojarzy się z bólem (ang. pain) i mafią, ale to akurat gorsze.

edit 2017-04-17: Obok podobnie brzmiących słów Nergal (Polak) i Bergoglio (Argentyńczyk) można postawić jeszcze nazwisko Merkel (Niemka) — zawsze jest w tych słowach E, po czym dokładnie takie kolejne spółgłoski: R-(lub K)-L — i wówczas już w ogóle powstaje ciekawy związek. W tej grupie z polityką najbardziej oczywiście kojarzy się papież niemiecki (bo jest Merkel — pani kanclerz; oczywiście chodzi o Benedykta XVI). W Polsce sprawa papieska była oczywiście bardziej "ludowa" niż, dajmy na to, w Niemczech czy choćby nawet w Argentynie, choć oczywiście z politycznego punktu widzenia była równie ważnym wyzwaniem.

(17:50)


4. września 2015 r.

TVP zorganizowała zamach smoleński?     [+ dopiski w sprawie Watykanu, seryjnych zbrodni itd.]

Na zlecenie premiera, u wojskowych; dziennikarze. To jej(?) [spikerów] twierdzenia niechętnie, ale w końcu wywrzaskiwane od 12 godzin na cały hotel, a także w okolicach Pałacu Prezydenckiego, gdyż przechadzałem się kilka godzin po Krakowskim Przedmieściu. Już chyba się z tego nie chcą wycofywać.   [Polecam też wpis z bieżącego roku o parafii, gdzie jest na samym dole dopisek 2015-08-30 związany m. in. ze sprawami międzynarodowymi czy z  bardzo ważną kwestią lekarzy-zabójców w szpitalach, co pod rządami PO się chyba niestety rozwinęło; to nie są sami ludzie niezdolni do takich czynów. Moim skromnym zdaniem w każdym szpitalu powinny być kamery na salach, utrwalać wszystko np. 2 tygodnie, a gdy ktoś umiera, bezterminowo zapisać nagrania (w dzisiejszych czasach przechowywanie danych dowolnie długo jest tanie i łatwe). Gdyż w takich sprawach może być bardzo trudno o dowody. Podobno zamieszany (także w moją sprawę) ośrodek jest częścią TVP Warszawa, dawniej WOT, pracującą całodobowo w studio — były pewne potwierdzenia zewnętrzne i mnóstwo od spikerów. Jeśli chodzi o szpitale, to pamiętamy ostatnio także sprawę śmierci Jana Kulczyka  w szpitalu — co to, jakieś hospicja?... — która jednak dziwnym trafem miała miejsce dokładnie wtedy, gdy przestałem być formalnie milionerem co do kwoty oszczędności: granicą było 925 tys. zł na koncie mojej nowej spółki medialnej i 75 tys. zł na inne cele gdzie indziej. Właśnie wtedy, gdy kończył się milion — plus minus dwa dni — zmarł Kulczyk pod opieką doktorów. Media typu Wiadomości Bing jeszcze zapobiegawczo, bo pewnie nie będą zajmować się tematem, coś wzmiankowały o tym, czy może nie było błędu lekarzy, ale to tylko krótka wzmianka i więcej nic. Karetek pogotowia jeździ za mną po kilka dziennie, nawet przy krótkich wyjazdach na miasto. Ich macierzyste szpitale są zwykle kontrolowane przez dyrektorów chyba z nominacji marszałków województw — czyli osób wprost podległych premierowi, jako rządowa tzw. administracja zespolona (niestety, w szpitalach też uskutecznia się szpiegowanie ekranu jak na tym obrazku). Zob. też w sprawie zabitej podobno ciotki dział foto/wideo; podobno to było  na zlecenie Watykanu, któremu wszelkie nagłaśnianie tematu szczególnie szkodzi (w odróżnieniu od nich, politykom często wystarcza uciec za granicę, żeby żyć sobie w miarę beztrosko, zresztą to często niezbyt wojowniczy ludzie i nie chcą aż sobie win dodawać, by przez to zarabiać wyroki np. 25-letnie; w przeciwieństwie do nich papież  na pewno nie ma się czego obawiać). Oto jeszcze jeden podejrzany przypadek śmierci, obok Kulczyka, częściowo potwierdzonego, bo to zresztą widać gołym okiem było jako spowodowany zbieg okoliczności, aczkolwiek właśnie dziwnie mało się nim podniecali, zgadnijmy, dlaczego (trochę w końcu potwierdzają, ale przyznawać się niezbyt chcą albo na zasadzie "no dobrze, być może i to"), oraz ciotki (w pełni potwierdzane i również bardzo nieprawdopodobny zbieg okoliczności): były prezes TVP, tylko przez chwilę zajmował tę funkcję, bo nagle trafił do szpitala. Z "ławników w sądach" zrobił się jeden z ulubionych tematów spikerów, niepotrzebnie do znudzenia maglowany — swoją drogą może to przez takie nazwisko tego wybrali na prezesa. 51 lat; gratuluję doktorom zrozumienia i opanowania jego ciała. Przypominam łowców skór i pawulon. Na pawulon wskazuje podsuwana mi zapewne podprogowo bardzo oryginalna(!) hipoteza o sposobie zamachu w Smoleńsku — nie prawdziwa, o bombie, lecz, że tam jakaś skomplikowana elektronika pojawiła się pomiędzy sterem u pilota a samolotem, która powodowała, że samolot traci sterowność. Otóż tak działa pawulon, gdyż człowiek traci kontrolę nad własnymi mięśniami, dusi się — proszę poczytać. Ewidentnie zestawili w swych głowach to zabójstwo z wywołanymi zgonami szpitalnymi (to dopiero ich przyszłość była? a może już wtedy lotnisko miało tak pomagać? w każdym razie przyszły prezes Ławniczak umarł pół roku po zamachu — po kilku miesiącach prezesury i miesiącu w szpitalu, chyba od grudnia 2010). Tymczasem prawdziwy powód, dlaczego samolot się rozbił, był być może, jak się okazuje, dużo  prostszy. Co do pawulonu, to po kilku dniach od użycia jest już zupełnie niewykrywalny przy sekcji zwłok, zaś jego efekt (jakim jest paraliż mięśni) w żaden szczególny sposób nie utrwala się — po prostu oiara, zachowując nawet świadomość, w pewnej chwili przestaje oddychać. Normalna przecież rzecz przy umieraniu. Może te doniesienia o strzałach na lotnisku były po to, by odwrócić uwagę od bardziej niepozornej metody, ewentualnie do zastosowania w pewnych przypadkach?... Już wtedy, po katastroie, jak widać operatorom podsłuchu chyba ta metoda chodziła po głowach, sądząc po ich nietypowej a uparcie lansowanej w mych myślach tezie. Jeśli to zastosowano, to pewnie w pojedynczych przypadkach: podobno większość ciał było zmasakrowanych, a nawet trudnych w identyfikacji. Od 10 minut teraz wrzeszczą i potwierdzają, że taka była rola strony rosyjskiej: "dokładnie o to chodzi!!!".   [edit: Ten wątek uważam za mało prawdopodobny, ze względu na skuteczność bomb, tym niemniej były tego typu inne sprawy zabójstw, zob. dopiski.]   Ponadto oczywiście sama kwestia aktywacji ładunków.]

Więcej o okolicznościach, które pozwalały  jak dotąd uprawdopodabniać hipotezę zamachu akurat w odniesieniu do Smoleńska, jest we wpisie Wielki krzewiciel... z 19/12/2014. Jeszcze jednym takim dotychczasowym uprawdopodobnieniem z samej mojej historii w odniesieniu do tej sprawy dającym się wyciągnąć jest ma postawa wobec niej, gdyż inputowano mi (były już sugestie podprogowe w 2010) oryginalne a bardzo niemoralne myśli na zasadzie "to jest dopuszczalne", "państwa tak czasem robią", "książeta tak zawsze robili" itp. — a zatem  nie na zasadzie braku dowodów. Zresztą już w dniu zamachu podsuwano mi, obok myśli, że to zamach, właśnie te skojarzenia z odpowiednią wcześniejszą — znaną tylko mi oraz podsłuchującym — "zapowiedzią"(!), nasuwano mi je, a po pierwsze ta "zapowiedź" nie była tak oczywista — no ale niech będzie, wyraźnie na ten temat, ostatnia ma głośna "twórczość" w mieszkaniu — po drugie sam bym pewnie tego nie skojarzył, bo mi mącą w myślach i nakierowują od czasu do czasu na konkretne tematy (nie było wtedy tego nakierowywania tak dużo, ale już trochę sterowali; i nie była to oczywiście tortura, coś zauważalnego, jak dziś). Pewnie nie miałbym dość swobody mentalnej, by tak trafić ni stąd, ni zowąd — a perfekcyjnie — w powiązany temat z przeszłości, bez jakichś uprzednich powolnych i systematycznych autoanaliz i retrospekcji.   [Podobnie zresztą było przy cioci: po tym, jak dowiedziałem się, że umarła (w szpitalu psychiatrycznym, w którym chyba od paru lat była), już natychmiast podsuwano mi sugestiami podprogowymi koncepcję, że może została uśmiercona, ba, przypominano łowców skór i pawulon; nic dziwnego, tam przecież niejedna osoba pracuje, w różnych układach nade mną siedzieli, a nikt z zewnątrz ich za pojedyncze podszepnięcie rozliczał nie będzie. Ba, sama owa "zapowiedź", którą własnymi ustami wypowiadałem w jakimś potoczystym monologu (bynajmniej to nie z wariactwa było), była najprawdopodobniej podsunięta: "natchnięto" mnie, ponieważ w ogóle abym zaczął monologować, potrzeba  niezłego męczenia i blokady myślenia po cichu (stąd "głośne myślenie"), po prostu ostrego nadawania sugestii podprogowych — w takich warunkach raczej nie jestem oryginalny. Sami na to dziś zwrócili uwagę. Gdy mówię głośno, mniej się też skupiam na odcyfrowywaniu podprogowych treści, mniej więc się męczę; monologowanie to był więc taki sposób na nieco wytchnienia i więcej swobody, choć już tego od dłuższego czasu nigdy nie stosuję lub prawie nigdy (może sprawiać złe wrażenie wariactwa). Otóż zapowiedzią, której może inaczej bym nie zauważył, było to, że ostatni taki potoczysty monolog był jakąś opowieścią o moralności, kończącą się emfatycznym "Dlaczego nie zabijać?!" — w takim podniesieniu temat został już pozostawiony, później aż takich monologów nie było aż do (podobno) zamachu. Udowodnienie ich inspiracji, choć w tej sytuacji przyznawania się jest już jasna, wymagałoby dokładniejszego zbadania, jak działa przekaz podprogowy, na ile może wpływać na człowieka nawet wtedy, gdy on mówi — ale wg mojego doświadczenia on zawsze do pewnego stopnia może wpływać na myślenie. Męczy nawet wtedy, gdy np. słucha się muzyki.]   (Odnośnie konkretnych osób z wojska, ich ulubionym nazwiskiem jest gen. Koziej [teraz jako sprawca] — żartobliwe niby odzywki typu "[boję się, że] powie jakiś Koziej" padały niezrozumiane od początków tortury w 2013 [niby to o radarze; edit 2018-05-05: uwaga, być może to zwykłe telewizyjne pomówienie, ja bym bardziej obstawiał gen. Majewskiego, jako że człowiek o takim nazwisku stał się też dyrektorem/redaktorem naczelnym Radia Watykańskiego], teraz to wyraźnie potwierdzali; ale czy to jest prawdziwe oskarżenie — nie wiem. Co by się tyczyło ukrytych mówionych sugestii jak dotąd, wskazujących na sposób myślenia, pamiętne jest to ich imputowanie postaw typu "omijaj całą dzielnicę Wesołą, bo tam [podobno] mieszka ta oszustka M. Kozik".   [Wchodzi to do kompletu z bardziej racjonalnym omijaniem  całego Targówka i Białołęki, "bo tam ten  szpital psychiatryczny jest, w którym cię trzymali" — wszystkie te powody unikania są to zresztą historie starsze niż tortura dźwiękowa, więc już mieli gotowe. "Ja tu rządzę na  dzielnicy" oraz... "ja tu mam  majora"(?) — a w rozmowie nazywał tak chyba pistolet — to teksty chłopaka, który popełniał na mnie nocny rabunek (wymuszenie rozbójnicze) w sierpniu 2011 r. w związku ze szpiegowaniem, był chyba nasłany przez śledzącą TV w układzie z Policją: czyżby to stąd w ogóle koncepcja tych dziwnych sugestii (aż przecież przesadnego) unikania całych dzielnic np. przy wynajmie? (Zauważcie: wypowiedzi te, inspirowane pewnie jakimiś podpowiedziami i ustaleniami płynącymi z ośrodka śledzącego, wiążą w sobie ślady zarazem sprawy oszustw, jak ją później dziwnie zaczęto u spikerów z TV ujmować, oraz tej kwestii wojskowej, a obie mogą mieć korzeń w Watykanie.) Odnośnie problemu uciekania od wstydliwego tematu — "tu nie ma sprawy, bo  wstyd!!!" to był jeden z najczęściej w ciągu dnia powtarzanych tekstów tortury dźwiękowej w 2013 (np. 500 powtórzeń dziennie). Myśl, przewijająca się tu wśród osobistych skojarzeń w głowach tych, co to obmyślali (agentów-zbrodniarzy z TV(?)), zdaje się jasna: celem zbrodni było zagwarantowanie, by całego tego kompromitującego polityczno-kościelny establishment tematu o TVP już na pewno nie było (włącznie z tematem o torturowaniu mnie, które wtedy jeszcze było tylko w planach).]   [edit 2015-12-21: Wyjaśnijmy tu jeszcze jedną rzecz. Zarówno dobór ofiary po nazwisku ("po przodkach"), jak i same oszustwa mieszkaniowe(!), są to moim zdaniem rzeczy (tym najbardziej wtajemniczonym) zdecydowanie kojarzące się w jakiś sposób z Watykanem, zob. tekst o JP2 (np. biała sekcja w środku) w sprawie podstaw tego twierdzenia. Patrz też 'edit 2015-10-13' pod wpisem z 10/10/2015.]   Były też w 2010 [latem lub jesienią  wkrótce po zamachu, patrzcie na datę premiery po kliknięciu odnośnika] plakaty "KONIEC" z gębami jakichś  [w domyśle]  kóz, co ja dlatego z tamtymi oszustwami mieszkaniowymi kojarzyłem [nieraz zresztą przemawiano tak do mnie: przez plakaty i podprogowo; oto np. głośny film z 2009 w tym klimacie, też na plakatach (a były i ekrany w metrze, Nasz Dziennik, podstawione obce postaci robiące sceny...) — generalnie tworzono zawsze wrażenie, że coś idzie stopniowo do przodu w sprawie oszustw], choć to oczywiście przy polskim wymiarze sprawiedliwości przedwczesna radość była [w rzeczywistości sąd zlekceważył zażalenie a sprawa stała w miejscu zamknięta ("bo legalne") — lecz do mnie tak czy owak poczta nie mogła dotrzeć ze względu na inny adres już od dawna]. W rzeczywistości mogłoby więc chodzić i o ten zamach [prawdopodobne: zobaczcie czerwony odnośnik]. Ostatnio też podesłano mi (?) na przystanek na Świętokrzyskiej jakiegoś pojedynczego umundurowanego starutkiego wojskowego, z odznakami, trochę jakby błaznowatego — gadał chyba do siebie/w powietrze.   [Padały też (już nawet dawno temu) od czasu do czasu, tak ni w pięć, ni w dziesięć, niezrozumiałe dotąd odzywki "za tych żołnierzy  tak mi wstyd!". W ogóle przecież był ten cały, skądinąd przez watykańskie zamiary podsunięty, temat wojskowego zamachu stanu — jest o tym mowa przy okazji Wesołowskiego we wpisie z 5/03/2015, dopisek 'edit 2015-08-30' — reszta akurat w tej sprawie jest nieistotna, natomiast proszę rozwinąć końcowy dopisek i kliknąć też wzmiankowane tam zapisy (z ostatnich dni).]   Jako metodę zamachu spikerzy podają bombę(-y), jako motyw ze strony wojskowych — kasę [edit: pewnie też krycie skandalu polityczno-religijno-medialnego, w którym sami tkwią?].)

edit 2015-09-06: Być może wielu zszokowało to, że papież Benedykt miałby zabić w 2012 moją ciotkę (zlecenie zastrzyku pavulonu) i nawet w zabicie Wesołowskiego nie dowierzają, a tymczasem to zapewne nie największe ich winy.   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-09-08: Lista morderstw, w których były zdecydowane (wyraźnie) UPRZEDNIE przecieki np. od paru dni lub w których  spikerzy się przyznali do *(współ)sprawstwa TVP Warszawa (konszachty z Watykanem?) — kolejno:   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-09-20: Bezwarunkowe, bezwzględne prawo do zupełnie swobodnego wyrażania podejrzeń jest konieczne dla funkcjonowania demokracji (zresztą podejrzenie ze znakiem zapytania chyba nie jest stwierdzeniem faktu, a co za tym idzie — oskarżeniem, obwinieniem; a przecież to właśnie oskarżanie znajduje się w definicji pomówienia, które z kolei występuje w kodeksie karnym i niektórzy o nim w takich sytuacjach marzą).   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-09-29: Przykładowy wywiad Prokuratora Generalnego w sprawie Smoleńska, w którym ujawnienie prawdy o trotylu grozi podobno — uwaga! — napięciami społecznymi (kliknij niebieski link). Bo przecież  tyle ludzi zamieszanych w sprawę TVP Warszawa i Watykanu! Czyżby o to chodziło... (Pobrzmiewa też w tym chęć ukrycia czegoś dla uniknięcia czegoś szerokiego, społecznego — proszę to skojarzyć z watykańskim wspieraniem prześladowań w imię krycia własnych win, a może i kwestii związanych z dylematem determinizmu itd.) Trafne było też pytanie Jarosława Kaczyńskiego: Skąd Sikorski tuż po 9 wiedział, że wszyscy zginęli?. Ale oni wszyscy prawdopodobnie nie są zainteresowani publicznym wyjaśnieniem prawdy, nie chcą realnego śledztwa w TVP i prokuraturach, takiego z udziałem Piotra Niżyńskiego.   edit 2015-10-30: Proszę, oto dodatkowy dowód od profesora — eksperta sejmowego (który zbadał tę sytuację), że katastrofa w Smoleńsku była zamachem. Spikerzy tortury wciąż konsekwentnie to potwierdzają. Zauważcie też, co na samym końcu stenogramu (tutaj kopia) mówili, podobno z wykrzyknikiem, Rosjanie: "Odejście ('uhod', podobne 'uhodi' znaczyłoby: uciekaj, idź precz) na drugi krąg!" [świat? cóż za zbieg okoliczności i jasnowidzenie, nawet, jeśli widzieli jakąś kolizję]. Odgłosy trzaskania trwały wg stenogramu 5 sekund (zderzenie z drzewem lecąc np. 10 m/s to jakiś długi proces?!); po ww. tekście Rosjan (zaczął się w środku trwania trzaskań) zawołano już tylko "Kurrr***" i koniec nagrania, padł prąd. Nie wiem, czemu miałby paść prąd akurat 6 sekund po początku odgłosu zderzenia z drzewem i sekundę po jego końcu, natomiast teza o eksplozjach i pożarze w kadłubie tłumaczy to świetnie. PRZYPOMINAM WRESZCIE, ŻE JESZCZE KILKASET LAT TEMU WIERZONO W NAUCE, ŻE ZIEMIĘ OTACZAJĄ SFERY NIEBIESKIE, A NAWET [żartobliwa(?) hipoteza Dantego] KRĘGI PIEKIELNE — TAK WYOBRAŻANO SOBIE NIEBO (stąd sformułowania typu "drugie niebo", "trzecie niebo" itd.). A zatem "odejście na drugi krąg!" to prawie że wprost powiedziane, w ateistycznej ironii, "śmierć was czeka", w sensie np. "sio do [nieistniejącego] czyśćca/piekła!".

(19:26)


8. sierpnia 2015 r.

Gigantyczne remontowanie Polski pod kontrolę umysłów — jak wyglądało?

Pokażą Wam to poniższe zdjęcia, prawdopodobnie z tym procederem związane.   [edit 2016-07-09: Otóż raczej nie w ten sposób remontuje się ulice, gdyż zbyt rzucałoby to się w oczy przy dobieraniu się do gruntu. Obstawiam, że są zwyczajnie zalane betonem telefony, podłączone do dwużyłowej linii zasilającej (+/-) o odpowiednim dla telefonów napięciu, poprowadzonej w gruncie. W związku z tym resztę akapitu i zdjęcia zabieram stąd. edit 2017-04-03: Tym niemniej pozostawiam link do wykonanego przeze mnie filmu pokazującego, że dźwięk najwyraźniej radiowy i podsłuchowy (tj. z telewizją) potrafią wydawać latarnie uliczne: kliknijcie (poza tym było też sporo później inne wideo o latarniach, gdy już wydało się, że to one zasilają grające telefony). W tym temacie polecam też wpis z 15. czerwca 2016 r. "Zeznania i dowody" i jego fragment od daty 2016/04/25 i treść po kliknięciu tego odnośnika z datą.]

O aferze remontowej było już, z odpowiednimi dowodami, we wpisach Szczegóły instalacji dźwiękowej... (13/11/2014) i Praktyka organizowania tortury... (10/01/2015). Dodałbym tutaj dwie małe korekty: we wpisie pierwszym — że to nie tyle w śródścianiu, co u podnóża ścian zapewne było montowane; we wpisie drugim — że smartfony (będące mózgiem odpowiednich skrzynek) posiłkują się też systemem GPS w celu samolokalizowania się i stwierdzenia, czy powinny grać, co ma znaczenie zwłaszcza w pojazdach. (Nowoczesne telefony mają wbudowane chipy do obsługi GPS.) Wstępnych dowodów na aferę, pozwalających się nią zainteresować, jest na tym blogu sporo: wymienia je po pierwsze II dopisek do tekstu o Komorowskim (12/03/2015) — 8 dowodów; po drugie wiarę w nie nakazuje, o ile mi się ufa, znajomość fizyki (p. dopisek I do tekstu z 5/04/2015); po trzecie teraz świeżo było kolejne, 10-te już potwierdzenie we wpisie z 10/06/2015 (nagranie 20150606_18:02).   [edit 2015-09-30: Remonty na zewnątrz (na terenach pod gołym niebem) organizują albo skorumpowani właściciele przydrożnych nieruchomości, co jest bardzo częstym przypadkiem (także spółdzielnie), albo też miasto, np. na zasadzie (jak przypuszczam) podłączenia się pod sygnalizatory świetlne czy jakieś ich nowoczesne elementy. Być może doszło do "partnerstwa publiczno-prywatnego" np. na takiej zasadzie, że chodniki na Krakowskim Przedmieściu należą do miasta, które je rozkopało (stoi oficjalna tablica: "modernizacja nawierzchni współfinansowana z Europejskiego Programu Rozwoju Regionalnego", por. też to przy kościele), ale sam prąd ciągnięto np. z lokali obok, więc można było to zrobić bezpiecznie, wyłączając na czas remontu tamto prywatne zasilanie.]

A tutaj ciekawostka: historia rozwoju rynku smartfonowego. Od razu widać, w jakich latach najbardziej rozpowszechniły się telefony z GPS-em (i także z radiem FM, choć pojedyncze modele zdarzały się już wcześniej, poza tym często tego autorzy ww. strony nie odnotowują) — mianowicie widać to w ostatniej kolumnie Other przy odpowiednich latach. Np. model Nokia N95. Odpowiedź? Za rządów PO (2007-2015) — wtedy, co i ten totalny remont Sejmu był (p. też odnośnik "Sprawdzamy budynki związane z premierem i PO"). W latach 90-tych, kiedy miał tam miejsce poprzedni porównywalnie duży, nawet nie były rozpowszechnione odpowiednie technologie kompresji dźwięku, kompilatory programów na smartfony itd. Równolegle z postępami w Polsce sprawa remontów rozprzestrzeniała się w różnych krajach na całym świecie (na pewno masowo w Europie), choć chyba póki co tylko mnie aż tak torturami prześladują, w każdym razie pewnie takich przypadków jest niedużo, jeśli wierzyć nieoficjalnym gadkom polskiej TV. Pierwszym na świecie modelem telefonu z GPS-em był Benefon Esc! z późnego 1999 (w praktyce dostępny w sklepach od 2000), ale zapewne nie był na Symbianie i ów chip GPS nie był też dostępny dla zewnętrznego oprogramowania poprzez żadne standardowe tzw. interfejsy (API), czyli techniki programistyczne — nie istniał w 2000 r. jeszcze żaden publicznie znany standard opisujący, jak coś takiego oprogramować. Odtąd zostaje już tylko kilka lat do tego 2007 z Wikipedii; jeśli więc 2007-2008 jako początek organizowania smartfonowych remontów (w ogóle gdziekolwiek na świecie) jest to oszacowanie zapóźnione, to najwyżej minimalnie. Pierwsze modele Nokii z GPS-em (z 2007): 6110 Navigator, E90 Communicator. Zaznaczę na koniec ponownie na marginesie, że takie remonty pod przekaz podprogowy czy, tym bardziej, torturę, są nielegalne (takie wnioski można wywieść z Prawa budowlanego [edit 2015-08-16: rozwiń...], Kodeksu karnego — mianowicie zakazu [znęcania się i] stalkingu, bo to w związku zwłaszcza z tym szczególnym podsłuchem na Niżyńskiego organizowano [teksty, odzywki, niepokojenie i okazjonalne tortury stały się płynnie nie tylko codziennością, ale nawet czymś ciągłym] — oraz z prawa międzynarodowego i odpowiedniego paragrafu Kodeksu karnego: to nadaje się do sklasyfikowania nawet jako zbrodnia zamachu na ludność polegającego na nieludzkim traktowaniu [edit 2015-09-29: Na pewno dotyczyłoby to powodowania intensywnego zmęczenia, ale też... — rozwiń], z dość wysokimi karami nawet aż do 25 lat więzienia, jak zauważyłem we wpisie z 1/10/2013 [edit 2015-08-16: Mój plan przewiduje osądzanie najbardziej pospolitych przestępstw, dotyczących setek tysięcy czy nawet milionów ludzi, w specjalnie wprowadzonym trybie... rozwiń]; choć niestety i w Sądzie Najwyższym oraz w TVN-ie zaobserwowałem niedawno moją znienawidzoną torturę dźwiękową, wszędzie równomiernie i oczywiście zupełnie bez zmian po wejściu, nawet w pustych korytarzach i pomieszczeniach, w których tylko ich pracownicy byli). Ale proszę z powodu tego wszystkiego nie stawać się sympatykiem PiS-u, bo także na terenach, gdzie rządzi ta partia (mają np. Nowy Sącz), będzie zapewne grać, takie jest moje przypuszczenie, choć przyznaję się — nie sprawdziłem. Milczą oczywiście wszyscy [także strony www posłów — ja oczywiście zachęcam do zejścia z tej ścieżki]. Mniejszych sejmowych (PSL, SLD, TR) tym bardziej nie polecam.   [edit 2015-08-25: Byłem raz we Włocławku (miasto od lat w rękach SLD), gdy już istniała tortura, w 2013: też grały ulice, nawet te puste po nocach (mój pobyt tam poświadcza np. obecny od dawna w "nagrania audio" plik z dojazdu pociągiem do Włocławka); winne są nieruchomości, nie przemieszczający się ludzie i samochody!]

[edit 2015-08-15] Przemilczane 14%, brakujące do stu, w sondażu planowanych głosów (wybory do Sejmu). Taką, jak to odczuwam, POPiS-ową propagandę serwuje "Fakt".   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-08-21] Radary (zwykłe, aktywne, ręcznie nakierowywane) wykorzystujące zjawisko Dopplera i dzięki temu umożliwiające  podsłuch (odtworzenie drgań dźwięczącego ciała)  z odległości i przez ściany już w latach 40-tych XX w.? Bez podrzucania żadnego nadajnika? Jak najbardziej.   [rozwiń dopisek...]   edit 2015-12-02: Także Zmiana Ustawy o Policji z 2015 r.  potwierdza, że np. Policja (i inne służby: SG, ŻW, UKS, ABW, SKW, CBA, a także ten ośrodek TV ze mną związany) jest w stanie na żywo (nie tylko podsłuchiwać, ale nawet, co sugeruje właśnie radarową technologię) NIEJAWNIE PODGLĄDAĆ pomieszczenia prywatne (a przecież nie zamontuje tam kamer z jakimś obiektywem, wystającym skądś). Tak było (art. 19 ust. 6), a tak od niedawna jest — w ustawie, przy wyliczaniu metod policyjnej kontroli operacyjnej.

[edit 2015-08-21] To wszystko brzmi jeszcze dość wiarygodnie, natomiast kontrowersyjna jest być może wizja stosowania przez państwo — przez Centrum chyba właśnie w telewizji! (zupełnie jak w tej starej piosence Trzeciego Wymiaru) — zabaw percepcją podprogową już od wielu lat (od chyba 2007, dzięki bierności czy współudziałowi wszystkich partii z Sejmu — zaczęło się chyba jeszcze przed Tuskiem), w absurdalnym połączeniu z obserwacją i podsłuchem, w celu zawładnięcia umysłem ofiary inwigilacji — ukierunkowywania jej uwagi to tu, to tam, w pożądanym związku z tym, co w danej chwili angażuje też podsłuchowców.   [rozwiń dopisek...]

(22:40)


1. lipca 2015 r.

Partie sejmowe i medialne są do niczego (zob. niżej), a więc...

Piotr Niżyński chętnie założy partię [poprzyj], początkowo nazwaną jego nazwiskiem (łatwo je znaleźć w Internecie), która będzie popierać prawa człowieka i demokrację [m.in. bardzo szerokie prawa demokracji bezpośredniej, tzn. co najmniej w pewnym zakresie możliwość referendów równoważnych głosowaniom sejmowym, np. w kwestii rozwiązania parlamentu i nowych wyborów, uchylania ustaw, może nawet przegłosowywania ustaw — przykład takiej demokracji to Szwajcaria], a przeciwstawiać się potencjalnie zdemoralizowanym klikom prawniczym w państwie (Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, sądy, prokuratura) oraz inwigilacji obywateli, a zwłaszcza takim zglobalizowanym i nazbyt prostym w użyciu systemom podsłuchu, jak ECHELON.   [edit 2015-07-09: Również manipulowanie myślami przez państwo na zasadzie przekazu podprogowego ("remonty", instalacje dźwiękowe) będzie zdecydowanie i także na drodze karnej zwalczane (a przez lata stosowano to dosyć często — nauczyłem się późnym 2012 odróżniać takie prowadzenie myśli od tego, co ewentualnie własne; to ostatnie jest jeszcze dużo subtelniejsze, rozsądnie powiązane w sekwencję myśli i nie sprawia wrażenia takiego osaczenia, choć i na to potrafią bardzo podprogowym szeptem wpływać).]   Obecnie wprawdzie jeszcze bardziej Piotr potrzebuje jakiegoś cichego miejsca do mieszkania, bo wszędzie włącza się rozsadzająca mózg tortura dźwiękowa, taka jest korupcja (ten ciemniejszy pasek po lewej reprezentuje nieprzerwane trwanie tortury, ten jaśniejszy — pobyt w hotelach, kropkowana linia pionowa — pobyt w blokach, reszta to pobyt w wynajętych domkach, na ulicach itp.). Jakby co — jeśli by ktoś nie dowierzał, że to powszechne, iż nieruchomości, taxi, nawet auta służbowe grają (początkowo to miał być tylko niezauważalny przekaz podprogowy, jak w latach 2007-2012, zwłaszcza 2011-12), a nie znał przestępców, którzy mu to potwierdzą — można pokazać na osobistym spotkaniu: wszędzie będzie grać, gdzie tylko pojedziemy (ulice i wnętrza). Kontakt w sprawie współpracy: kliknij — TO NIE JEST DLA PIENIĘDZY ANI PRESTIŻU! Ponad milion zł na kontach.   [edit 2015-07-02: Pamiętajcie: w polityce nie liczą się (rzekome zresztą) kompetencje, jakieś (rzekome) techniczne umiejętności i wyuczenie zawodu, tylko wartości, bo tak poza tym polityk może nic nie robić, a może też bez problemu i od ręki zatrudnić asystentów i pomocników (jeśli by np. nie umiał czytać ustaw, nie rozumiał, o co chodzi ludziom itd.). Sami zainteresowani "dobijają się" z dołu. To np. też jest podstawa polityki wg PO, jeśli nie liczyć ich paru medialnych akcji (np. przeciwko dopalaczom, w związku z nałogiem hazardu, z innymi nałogami, np. paleniem, ze mną, bo kojarzono mnie z jakimiś wypowiedziami o seksie i uzależnieniu od porno, wreszcie także w związku z bardzo wtedy przeżywanymi przeze mnie oszustwami mieszkaniowymi — one również były zrobione jako specyficzny wytrych prawny) oraz działań tajnych i niemoralnych, nawet przestępczych i zbrodniczych, np. (zdaje się, że to Platformy zasługa?) remontowania Polski pod tajne instalacje dźwiękowe, odtwarzające przekaz podprogowy lub okołoprogową zmiksowaną torturę szeptaną tylko właściwym osobom we właściwym czasie (komunikacja radiowa z centralą, chyba TVP).]   [edit 2015-07-03: Poinstalowano dźwięk nawet w latarniach ulicznych (nie pierwszy raz to w nich słyszę), dzisiaj ktoś bardzo wyraźnie w nie stukał, gdy sprawdzałem — co by tak nie brzmiało, gdyby to robił ktoś obok, a zresztą przecież nawet nikogo nie było. Bardzo mocne stuknięcia, a to przecież potężny i wysoki kawał metalu jest, więc tylko z wewnątrz... Zresztą mimo sporej głuchoty słuch mnie by aż tak nie mylił, że w środku bardzo wyraźnie się rozlegało. Potrafią chyba selektywnie każde źródło wyłączyć (miliony ich są w całym kraju), ba, podłączyć tam coś innego, a zatem system przekazu podprogowego jest przystosowany do "obsługi" wielu ofiar naraz(!), a zarazem widać wyraźnie, że wszystkie instalacje dźwiękowe są skatalogowane (w wyłączanie poszczególnych ścian, w związku z moim zaczynaniem dokładniejszego przysłuchiwania się im, bawiono się też w wynajętym domu na ul. Gajdy). Odnośnie oświetlenia przypominam wpis z 10/03/2012, przytaczający pewną wskazówkę; było też dziwne zachowanie jakiegoś "woźnego" na moim wydziale PW, gdzie przesiadywałem w 2011, który majstrował ostentacyjnie przy świetlówkach i gapił się przy tym co rusz na mnie. Mówcie znajomym o tej www, chociaż zamieszani (nawet nieosobiście) będą lekceważyć ten temat jako w ogóle niegodny uwagi.]

Tu jeszcze ponownie słówko o tym, dlaczego w tym skandalu potrzebna jest odpowiedzialność karna pracowników, tego najliczniejszego dołu piramidy, a nie tylko szefów (bo że przedsiębiorców należy karać, to — jak sądzę — powinno być po przeczytaniu bloga oczywiste: on sam jest przecież właśnie o korupcji i przestępstwach systemowych, politycznych, to jest jego treścią, tak jak i esencją i rdzeniem moich problemów [edit 2015-07-12: tej gigantycznej i z wielkim trudem (może!) przezwyciężalnej wszechwładzy politycznej]).   [rozwiń...]   [odbierz mail z przestrogą]   [adresy e-mail posłów (możecie też dzwonić do biur) — jak traktują pokrzywdzonego?]

[edit 2015-07-02] Oto jeszcze kolejne (ostatnie) nagrania (jakość HD!) ze  szpiegowskim obsługiwaniem klientów, z innych hoteli, częściowo archiwalne — żeby nie pozostawiać złudzeń co do skali procederu. Coś jest na rzeczy z tym śledzeniem, prawda? (Oczywiście nieruchomości z ogłoszeń tzw. bezpośrednich w Internecie, a także od pośredników — zawód powszechnie podsłuchowy, tak nawiasem mówiąc — są z góry ustawione i równie złe lub gorsze ze względu na mniejsze bezpieczeństwo mienia.)

[edit 2015-07-05] Z punktu widzenia prawa karnego nie jest nigdy nielegalne nagranie tego, co się przy nagrywającym dzieje.   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-07-05] Jedna z prokuratur jako powód lekceważenia skargi podała... nieistniejący ustęp prawa. Po prostu wzięli jakiś paragraf z obowiązującego Regulaminu wewnętrznego urzędowania prokuratury i dodali tam w wyobraźni podział na ustępy, dodatkowy zapis. Kliknij, zobacz s. 2 (na stronach Sejmu można sprawdzić historię tego Regulaminu, klikając Akty uchylone — już poprzednia wersja, ogłoszona 18. lipca 2013, miała na tyle inną postać, że §202 dotyczył w ogóle czego innego; w obecnej natomiast nowej wersji, bezpośrednio po tamtej następującej, jest ten paragraf, ale ustępu 2, na który się powołują, nie ma, nigdy nie było). Osobliwe, prawda? Drwina chyba... (Jeszcze zaczynają kolejny akapit od... "Dodatkowo". Również §206 dot. zakazu ponownego składania skarg jest chyba urojony, to pomysł Generalnej; mniej oczywiste.)

[edit 2015-07-09] Co w praktyce oznacza ten słynny "udział w gangu", czym różni się on od, dajmy na to, jakiegoś zbiorowego hodowania i palenia marihuany, czyli na czym polega jego wewnętrzna szkodliwość, duch niszczenia prawa i totalitaryzowania państwa? Dlaczego jest zupełnym rozkładem państwa prawa?   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-07-21] Kto by wciąż szukał poszlak wskazujących na TVP Warszawa jako ten postulowany na żywo sterujący mafią ośrodek, choć już i tak świadkowie czy, częściej, "świadkowie" to potwierdzali, temu przypominam...   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-07-25] Może niektórzy niemądrzy czytelnicy uważają ciągłe ostatnio (mało oglądam TV, ale czasem coś do mnie dotrze) wycieranie sobie gęby przez TV tematem dopalaczy — w ślad za opublikowaniem tu ww. wpisu (zupełnie jak z tymi dymisjami u E. Kopacz po publikacji wpisu z 10/06/2015 czy w Policji i Gwardii Szwajcarskiej w dniu dostawy, nieodpowiedniego wprawdzie, do innych rzeczy służącego, zagłuszacza, zob. wpis 8/02/2015) — za obalanie  tez tego bloga, ale dopóki nie powiedzą tam wyraźnie o stronie WWW.NIELEGALNIE.PL i zgromadzonych na niej tonach dowodów, które jednym "wytarciem sobie gęby" może próbują arogancko unieważnić (tak jak i ponaddwuipółletnie straszne męczarnie!), pozostają niewiarygodni.   [rozwiń dopisek...]

(13:37)


10. czerwca 2015 r.

KOLEJNE DOWODY: indywidualni szpiedzy zajmują cały hotel Ibis. O tym nie usłyszysz z mediów. Pokaż znajomym ten "Echelon"!

Podobnie zresztą było jak dotąd w chyba każdym odwiedzonym w ostatnich miesiącach (ja wcześniej jeszcze przez I poł. 2014 mieszkałem w hotelach). Należy przy tym wyraźnie podkreślić, że hotel ten nie jest tu bynajmniej ledwie jakąś "obojętną" estradą, na której te wydarzenia się wprawdzie rozgrywają, lecz bez udziału niej samej: zachowuje się doprawdy dziwacznie i tak, jak przystało na świadomego asystenta i współpracownika w pewnym przestępczym zadaniu. Zadaniem tym jest, jak me doświadczenie z żelazną konsekwencją pokazuje, zorganizowanie całodobowego szpiegowania komputera w pokoju przylegającym do mojego na sąsiednim piętrze (może też osobno na różnych innych piętrach, bo mogę być w korytarzach, w restauracji...): tak, by z jednej strony nie robiła tego sama obsługa, bo przecież mogę czatować godzinami, obserwować dziwne rzeczy z parteru itd., a z drugiej, by jednak zawsze ktoś tam był, nawet w środku nocy. (Poza tym pomagają te tłumy robić ze mnie w oczach innych wariata. Wspólna z nimi jest często zmowa milczenia, np. o rozbrzmiewających torturach, na zasadzie "nic nie słyszymy, wszystko w porządku", okazywane "znaki", przytyki słowne itd.)   [edit 2016-12-25: Nagrane przykłady nie pokazują wszystkiego, co dzieje się na takich recepcjach (zgodnie z koncepcją pracy narzuconą z samej góry za pośrednictwem urzędów skarbowych); goście najprawdopodobniej zostali ostrzeżeni za pomocą SMS-ów oraz strasznie skrępowanych (sugerujących jakąś czyhającą straszliwość) szeptań recepcjonistki, by nie upominali się o dostęp do śledzenia ani nie obnosili się z tym, że ma ono miejsce, bo i tak dostaną pieniądze za pobyt. Ostrożność recepcjonistów podczas mojego obserwowania recepcji jest czymś typowym (np. w takiej sytuacji przenoszą oni kluczowe ustalenia: godziny oraz pokoju do komunikacji SMS-owej), tak typowym, że aż być może odpowiednio w tym celu publikowane są praktycznie zawsze odpowiednie statusy w radiu internetowym — tym niemniej w normalnym przypadku występują jeszcze następujące ustalenia ze szpiegami: (1) w jakich godzinach będzie on szpiegować (póki co dostaje się miejsce w pokoju-poczekalni), (2) w którym pokoju jest bandycko ustawiony komputer z namiarami na radio internteowe podsłuchowe i odpowiednio skonfigurowanym Gadu-Gadu oraz podłączonym przez przejściówkę odbiornikiem promieniowania, (3) że ma po wejściu tam zajmować się też podsłuchiwaniem i upewniać się, że np. nie stoję pod drzwiami w czasie zmiany warty w pokoju (jak wiadomo, każdy szpieg podczas werbowania np. w zakładzie pracy zostaje dopisany do bazy danych telewizji, a tam są wymienione ich imiona, nazwiska, nry telefonów, nry IMEI, tzn. fabryczne nry aparatu telefonicznego, ponadto funkcja zawodowa — spikerzy później mogą dzwonić do poszczególnych szpiegów, a oni sami korzystać z telefonu udostępniającego podsłuch — właśnie np. w hotelach jest to wykorzystywane, dawniej też, gdy nie było tortury, podsłuchiwano np. w restauracjach podczas swojej zmiany w pokoju do szpiegowania), (4) w przypadkach, gdy jestem w pokoju wieloosobowym, ustala się ze szpiegiem, by po zakończeniu obsługi szpiegowania przyszedł do mego pokoju na noc (zupełnie zbędne, jak wiele rzeczy w tej sprawie, zwłaszcza obecnie, gdy jest tortura dźwiękowa, no ale załatwiają tę rzecz, te przeludnione pokoje, w których nie ma czym oddychać, bez tego za tanio miałbym noclegi, a poza tym dodatkowo dziwnie by to wszystko wyglądało — pokój zawsze zajęty tylko przez jednego... w ogóle ci szpiedzy w hotelach i firmach są obecnie zbędni, bo spikerzy, tj. operatorzy podsłuchu, sami mogliby obecnie przez Internet, przy współczesnych szybkich łączach, obsłużyć sobie dostrajanie częstotliwości, na której się śledzi — czyżby brak było chętnych informatyków do zaprogramowania tego?... — aczkolwiek istnienie tych przychodzących tłumów przynosi innego rodzaju korzyści mafii — korzyści społeczne — i poniekąd zabezpiecza jej tyłek). Podkreślam, że przez cały czas pobytu zarówno w hotelach, jak i w blokach, a nawet jeszcze po opuszczeniu danego obiektu (hotel/mieszkanie) aż do czasu zajęcia kolejnego, podlegam danej recepcji hotelowej i przychodzą tam ludzie co najmniej na podsłuchiwanie, dublując tym samym "pracę" telewizji. O ile się nie mylę, to zmiana w pokoju z bandyckim wyposażeniem odbywa się z inicjatywy nowego szpiega, a ze starym uzgadnia się (poza punktami 1-3 czy 1-4) także to, że (5) ma zajmować pokój ze szpiegowskim wyposażeniem aż do przybycia nowego szpiega. Inaczej trudno byłoby to zorganizować zwłaszcza w blokach czy hotelach z zamkami starego typu, nie na kartę (gdzie nie ma uniwersalnych kart serwisowych), bo po prostu ludzie są rozsiani po różnych pokojach i trudno byłoby poprzedniemu szpiegowi samemu szukać nowego. W związku z tym to nowy szpieg ma przyjść do starego zastąpić go przy szpiegowaniu (np. puka do drzwi czy używa karty serwisowej); przy tym obecny dotychczas podczas swej warty w pokoju przy komputerze szpiegowskim człowiek podsłuchuje cały czas i nie otworzy, jeśli ja stoję pod pokojem (tzn. gdy słyszy w słuchawkach wetkniętych do telefonu to samo pukanie, co w drzwiach), zwłaszcza, że miałby wtedy dodatkowo ostrzeżenia od telewizji i widziałby brak aktywności przy komputerze; to samo dotyczy wychodzenia do ubikacji. Również szpiedzy rozsiani po poczekalniach widząc mnie czatującego na korytarzu lub słysząc, że gdzieś tam się włóczę, raczej niechętnie zrobią zmianę. Szpiedzy typowo przychodzą do hotelu z rezerwacji w Booking.com, w której w dodatkowym polu "Uwagi" wpisują "mam telefon" (robią to nawet ludzie z zagranicy — jest to ustalone hasło-klucz) — recepcjonistki widząc takie osoby, które w dodatku na "dzień dobry" jeszcze odpowiednio z nimi rozmawiają, tj. np. pytają o podsłuch czy o PIotra Niżyńskiego, wiedzą, że to lud podsłuchowy i w konsekwencji następnie np. komunikują się z nim przez SMS-y albo nawet ustnie wyjaśniają, gdzie się udać — uzgadnia się przede wszystkim czas i miejsce przyjścia na swą zmianę, np. przez SMS. Natomiast normalnych klientów odsyła się np. gdzie indziej z powodu chwilowych problemów z dźwiękiem ("podsłuchem") — ot po prostu chwilowo "złe warunki", nic nie da się poradzić, "przepraszamy, hotel jest przepełniony" itp. Sama płatność dla szpiega pochodzi nie od hotelu i nie od telewizji (ośrodka podsłuchowego ze spikerami), tylko od pracodawcy. Refunduje on koszty hotelu (jeżeli klient mieszka w hotelu, bo np. warszawiacy mogą przyjść do bloku, gdy akurat mieszkam w bloku, co nic ich nie kosztuje), a nawet refundowane są koszty przylotu do Polski obcokrajowcom. Robią to, jak się zdaje, pracodawcy czy raczej administratorzy budynków komercyjnych, w których są zakłady pracy.]

Pośrednikiem ściągającym [bandyckie] tłumy do kolejnych hoteli jest ta Centrala mną się zajmująca, bodajże we współpracującej z państwem (TVP, "fiskus") firmie EmiTel (obecna hipoteza robocza) i, być może, Pałacu Kultury [nie, to podobno informatycy studyjni i dziennikarze z TVP Warszawa, jednakże ogłoszenia pochodzą od właścicieli poszczególnych miejsc, w których przebywam (hotele, mieszkania, domy), bo ci właściciele mają mnie odpowiednio obsługiwać w związku z korupcją i są jeszcze dodatkowo w kontakcie np. ze skarbówką albo z samą telewizją poprzez komunikatory internetowe itp.], która ogłasza tekstem poszczególnym członkom gangu — a są ich w całej Polsce miliony (ze 3-4 mln.?...) — tj. tym z nich, którzy tylko zechcą sprawdzić [na stronie www statusu radia internetowego], co akurat ze mną się dzieje, że  jestem w tym a tym miejscu i tu-a-tu przychodzi się, by (za kasę?) szpiegować. Tak powiada "notatka" zamieszczona na mój temat przez spikerów. Obstawiam takie główne źródła ze mną związanej korupcji: nie wpłacane podatki, TVP, urzędy gminy (np. pieniądze na remonty).   [edit 2016-12-25: Bodajże pracodawca w zamian za misję udostępniania przez szpiegów transmisji wyglądu ekranu (wymagana jest współpraca szpiega: strojenie aparatury, tj. zapewne odbiornika EFL) robi im dopłaty do pensji.]

Pooglądajcie te wideo (zrobione telefonem), bo nawet wśród agentów rzecz nie jest taka znana i może budzić zaciekawienie, zwłaszcza u niewarszawiaków. Wszystko jest na YouTube, oto główne filmy (rozwijajcie i czytajcie też opisy pod odtwarzającym się właśnie filmem, są tam stenogramy, bo często — przez szelesty spikerów — trudno zrozumieć słowa, a nawet powstają złudzenia słuchowe, natomiast ja to analizowałem w podgłośnieniu i spowolnieniach) — klikamy YT, żeby zobaczyć film; MP4 (prawym przyciskiem myszy i "Zapisz jako"), żeby ściągnąć go w oryginale HD na dysk [1920×1080 punktów]; WAV (lub MP3), żeby ściągnąć jego ścieżkę dźwiękową, zwykle już podgłośnioną (też można używać "Zapisz jako"); a TXT, żeby zobaczyć ewentualny stenogram (przydaje się [przeszkadzają spikerzy nawet prawie że pełnym głosem, a nie szeptem]):


20150605_17:45 [YT] [MP4] [WAV]  —  zaczyna się tuż po podejściu gościa i pierwszych słowach. W 17 s. pytanie recepcjonistki: "za pół roku ochroniarzy zakładamy czy nie?" (u spikerów utarło się ciągłe mówienie o wyborach jako odległych o pół roku)
20150605_17:58 [YT] [MP4]  —  przychodzą klienci w Pasy Poziome. Takie pasy czarno-białe (tzw. pasiak) przyjęły się już jako symbol przestępcy wśród nachodzących Niżyńskiego szpiegów (zob. pierwszy dopisek za wpisem 21/03/2013, np. w zarchiwizowanej wersji bloga z 2013; rzecz jest znana od 2012, pisałem o tym w I poł. 2013; także w wykazie elementów nękania); ubierali się też tak w prokuraturze Warszawa-Ochota. W 17 s. pada pytanie "Piotr tu jest?". "Tak, tu mamy specjalny pokój"
20150605_17:59 [YT] [TXT] [MP4] [WAV]  —  bardzo niedwuznaczna obsługa klienta!!! M.in. podają moje nazwisko. Najprawdopodobniej chodzi o nielegalne przechwytywanie, podglądanie ekranu z odległości na podstawie fal
20150605_18:02 [YT] [MP4]  —  Gość, znany z poprzedniego: "Tu nie ma Piotrka, ten temat". Czyżby nie trafiła do pokoju, w którym się robi "na sąsiada"? W 8 s. klientka ręką udaje Palenie, znany sposób nękania (zob. ich wykaz) z odcieniem znaczeniowym (udawanego) bycia niewtajemniczonym, "ja nic nie wiem"

20150605_18:40 [YT] [TXT] [MP4] [WAV]  —  recepcjonistka z bliska (na wszystkich oprócz ostatniego jest ta sama!), świetne próbki mowy; gwarowe erotyzmy; obsługa kolejnej zamieszanej osoby, jest o 2 pokojach i o Niżyńskim. Recepcjonistka sama chyba też w tym hotelu pracuje jako szpieg (i nie tylko "od święta"). Wideo kończy się wzmianką o Kozieju, chyba jej ktoś to podsunął
20150605_21:25 [YT] [MP4]  —  wejście z miasta na recepcję (Hotel Ibis, Warszawa, ul. Ostrobramska). Jest ta pani

20150606_09:54 [YT] [MP4]  —  recepcja obsługuje w milczeniu. W tle jest głos jakiegoś schowanego pracownika, chyba kelnerki, ciągle gada o mnie
20150606_15:16 [YT] [MP4]  —  kolejna obsługa klienta. "Pan Piotr jest na poniedziałek" (była sobota). Może to metafora jakiegoś przeciążenia czy kolejki w dostępie do pokoju dla agenta, ale już chyba przesadzają
20150606_15:17 [YT] [MP4]  —  kolejna obsługa klienta; np. w 11 s. pada "inni też czekają!". W rzeczywistości recepcja była pusta, może raczej o pokoju ze sprzętem szpiegowskim. Na YouTube pod samym filmem, w opisie, jest moja hipoteza na temat tego, jak ściśle rzecz biorąc to wszystko jest tam zorganizowane
20150606_17:28 [YT] [MP4]  —  jeszcze jedna obsługa klienta (jak to często bywa, nie nagrana od początku). W 22 s. recepcjonistka mówi "tu mamy Forsę!" (por. z zainscenizowaną scenką z chowaniem sobie terminala płatniczego przez przychodzącą do B&B dziewczynę, 201501050055)     [sugestia spikerów, brzmi sensownie: są zwroty na kartę, takie, że wychodzi się na plus]
20150606_18:02 [YT] [TXT] [MP4] [WAV]  —  również bardzo niedwuznaczna obsługa klienta!!! "Chcielibyście ten podsłuch na Niżyńskiego zrobić?" itd. Wyjawia się, że klientka, która przyszła, jest w mafii za sprawą korupcji w biznesie (przedsiębiorca?) lub na wtórnym rynku nieruchomości (jak przyznaje, zrobiła "Remont", związany z torturą), a ja jestem na podsłuchu. Recepcjonistka ponownie przyznaje się do współszpiegowania (ogląda mój ekran z Internetu? słucha całego życia? podpowiada spikerom np. położenie?).  [wyjaśnij]  Jest potwierdzenie faktu tortury dźwiękowej
20150606_18:08 [YT] [TXT] [MP4] [WAV]  —  obsługa. "Podsłuch jest tutaj", inne takie o Niżyńskim. Jest potwierdzenie faktu tortury dźwiękowej
20150606_18:11 [YT] [TXT] [MP4] [WAV]  —  kolejna obsługa, mówią od 7-ej sekundy. Pada chyba (od recepcjonistki) "potem się idzie do innego"   [to nie jest ten właściwy pokój... — przyp. red.]
20150606_18:58 [TXT] [MP3]  —  długie nagranie audio, obsługa klientów. Z tekstu wynika, że chodzi o przestępstwa i że zamieszana jest firma, padają personalia ofiary
20150606_20:38 [TXT] [WAV]  —  znowu długie nagranie audio. Niektóre wypowiedzi: "Tutaj nie ma sprawy, 'omerta' tu jest", "I na dole znajduje się tutaj nr pokoju, w którym jest komputer" (już kiedyś przez chwilkę zza drzwi widziałem taki gdzie indziej), "Za chwilę go śledzę". Pada też sugestia, że sprzęt do podsłuchiwania (dźwięku) to telefon komórkowy. Wielokrotnie padają personalia ofiary. Recepcjonistka ponownie "przyznaje się"

20150606_20:56 [YT] [TXT] [WAV] [MP4]  —  zbliżenia twarzy mówiącej parę rzeczy recepcjonistki. Tak, to właśnie ta pani. Pojawia się dialog na recepcji o sprawie Niżyńskiego, erotyzmy

20150606_21:02 [YT] [TXT] [WAV] [MP4]  —  kolejna obsługa "klienta" (czy w zasadzie doraźnego pracownika). Kilkakrotnie o Piotrze Niżyńskim
20150606_21:06 [YT] [TXT] [WAV] [MP4]  —  jeszcze jedna obsługa. W pokoju "komp otwarty" (posłuchaj w podgłośnieniu ten fragment). Również politycznie o Piotrze Niżyńskim

20150606_21:17 [YT] [MP4]  —  rozmowa z osobą będącą za biurkiem w pokoju "Dyrektor hotelu", na temat tortury. Tego typu odpowiedzi, co "ja nic takiego nie słyszę", są w mafii dosyć rozpowszechnione; spotkałem się z nimi też np. w firmie prawniczej (jest w "nagrania audio" w nagłówku, wyszukajcie literki dtw) oraz w biurze posłanki (zob. Nowe wideo Piotra u góry bloga)
20150607_13:28 [YT] [MP4]  —  spokojny pobyt, choć wśród tortur, zakończył się najściem w pokoju przez pogotowie (chyba wciskano, że jestem jakimś wariatem; w przededniu tego na wieczór hotel zirytowało nagrywanie). Na szczęście nie zgarnęli. Oto następująca po tym rozmowa z dwoma innymi pracownikami na recepcji (widać mówiące twarze z bliska), przyznają to.   [edit 2015-07-26: Odsyłał do lekarza również ksiądz we wpisie z 5/03/2015, to tak zamiast pomocy było. W ogóle to powszechne w mafii (u wrogów), poszukajcie w Internecie pod hasłem Piotr Niżyński — ma to związek ze sfingowanymi hospitalizacjami oraz samą tą szkodliwą dla równowagi psychicznej torturą. Zauważcie, że tak mogą mówić czy pisać tylko wrogowie, "z ludu wzięci", a przecież gdybym tu prawdy nie pisał, skąd mógłbym mieć tylu wrogów? Bardzo to jest nieprzyjazne podejście, na zasadzie "odwal się" i "nie lubię go". (Nie można obecnie "uczciwie" podejrzewać mnie o chorobę psychiczną, bo w ogólności w takich sprawach, że komuś fałszywie wydaje się, że jest śledzony czy dręczony, albo się jest wariatem, albo oszustem. Na tej stronie jest zaś tyle dowodów, że już zdecydowanie klasyfikowałbym się co najwyżej do drugiej grupy, może jakimś fałszerzem jestem... a więc tamta, do znudzenia powtarzania, błędna wersja o chorobie psychicznej a nie złej woli jako źródle rzekomo "nieprawdy" jest, jak już widać, celowym pomawianiem, które ludzie głupio powtarzają. Wczytajcie się zresztą w blog.)]
20150610_14:10 [YT] [MP4]  —  Moje oświadczenie w sprawie autentyczności nagrań, ich treści i stanu hotelu (gdybym kłamał, to byłbym przestępcą i można mnie ścigać)

[edit 21:03] YouTube pokazuje też niezawodnie, kiedy dany film był dodany (np. ten pierwszy). Zestawcie więc sobie ten wpis, autentycznie 10. czerwca powstały, z przypadającymi na dziś zmianami w rządzie (Ministerstwo Sportu i Turystyki?... otóż przepisy o hotelach są w Ustawie o usługach turystycznych) i deklaracjami dot. prokuratury [edit: także propozycją dot. samorozwiązania Sejmu z następnego dnia], chociaż PO — po latach remontowania Polski (nawet pola i lasy) i oswajania jej z udziałem w gangu politycznym — nic już, daj Boże, nie powinno pomóc... Przypominam też jeszcze większy taki zbieg okoliczności, z udziałem Watykanu, wzmiankowany we wpisie z 8. lutego [por. także te z 26/10/2013]. Cel tej "pomocy" (pewnie mi nawet czytelnictwo nie wzrośnie, Polak to jakoś nie potrafi uczestniczyć w reakcji łańcuchowej, w narastaniu lawinowym) jest pewnie taki, żeby przestępcy otwarciej sympatyzowali z PO, która jednak raczej z remontów się nie wycofa (zauważcie, temat dalej jest kryty, a komisja śledcza, którą proponował PiS, była NAWET W SWEJ OFICJALNEJ DOKUMENTACJI o jakichś niezrozumiałych drobiazgach, nie wprost o Piotrze Niżyńskim albo materiałach z www.nielegalnie.pl). [Przytaczałem już powody, dlaczego "remonty", tzn. instalacje dźwiękowe, zapewne nie zostaną zlikwidowane, a nawet będą kontynuowane(!!!), przez obecne partie sejmowe: zob. edit 2015-04-23, wyszukaj przy pomocy Ctrl-F i rozwiń.] Swoją drogą: oto treść maila, jakiego dostałem. Ciekawe.

[edit 2015-06-11] Śledzenie mnie, powtórzę, jest zupełnie nielegalne.   [rozwiń dopisek... — m.in. wyjaśnia, dlaczego złe są masowe amnestie ustawowe, tym bardziej bezustawowe, w takich sytuacjach jak ta (zło systemowe)]

[edit 2015-06-13] Podstawa prawna publikacji nagrań, choćby bez zgody uczestników: zobacz (aczkolwiek należy spodziewać się, że przy obecnym stanie sądownictwa sądy będą raczej złośliwe — p. odnośnik "Tak wykastrowano prokuratury i sądy" na górze bloga). [edit] Być może zastanawia was, dlaczego przychodzący szpiedzy godzą się pokazywać dowód osobisty, ale oni po prostu i tak już są w odpowiednim rejestrze, np. remontowym, pracowniczym (wewnątrz firmy), skarbowym/ZUS (jako te wyjątki bez opodatkowanych dochodów) czy bankowym. Dlatego zresztą mnie tak nienawidzą i przywiązują się do partii politycznych. To jest polityka haków.

[edit 2015-06-15] NIE PODOBA CI SIĘ TO? Więc oto, co TY możesz zrobić. 1) Przekazuj znajomym wieść o tej stronie www. 2) Nie głosuj na żadne partie sejmowe ani lansowane przez media — już raczej wylosuj listę wyborczą spośród dostępnej a nieznanej opozycji, to idealna metoda (p. edit 1 przy wpisie o Komorowskim z 12. marca). 3) Bojkotuj media, wg zasady: "nie kupuj, nie oglądaj, nie słuchaj". 4) Najważniejsze: NIE NABYWAJ ANI NIE WYNAJMUJ NIERUCHOMOŚCI PRZEZ INTERNET!!!   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-06-16] Uwaga o śledzeniu w terenie (skąd w ogóle wiadomo, że to ma miejsce, i skąd podejrzenie, [wciąż] graniczące z pewnością, że istotnie zaangażowana jest Policja, a nie tylko ta spółka; również o tym, na czym jeszcze polega praca agenta zawodowego w knajpkach, centrach handlowych, bankach, urzędach, sądach, prokuraturach, szpitalach, marketach i innych dużych budynkach).   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-06-20] Czy to naprawdę jest ten słynny Echelon i czy naprawdę polega on na radarach przy nadajnikach telewizyjnych? Prawie na pewno tak.   [rozwiń dopisek...]

(13:22)


4. czerwca 2015 r.

PiS też niegodny Sejmu!!! Rodacy, błagam o pomoc w eliminacji zła

(17:13)


22. maja 2015 r.

Głupie wybory Polaków

[reszta ukryta, bo może odwraca uwagę od DOWODÓW, a później ludziom "nie chciało się czytać"... posłowie może "urażeni", więc lekceważą...   »ODSŁOŃ«]

(W czasie pisania tego Piotr Niżyński dalej zajmuje się głównie elektroniką, w związku z październikowo-listopadowym odkryciem problemu remontów i upewnieniem się na 100%, że problem tortury jest lokalny — gra np. ze środków ścian danej nieruchomości — oraz falowo transmitowany, w paśmie chyba 76-108 MHz, co odtwarzają zamurowane telefony, pewnie w "trybie głośnomówiącym".)

[edit 2015-05-22] Przeciwko jakimś wersjom, że "to przez potężnego zagranicznego decydenta musi być ta tortura" należy wysunąć, że...   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-05-24] Proszę, oto, jak pan prezydent Komorowski cynicznie głosi wszem i wobec, że...   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-05-26] Uwaga o konstytucyjnym sformułowaniu: "Bieg przedawnienia w stosunku do przestępstw, nie ściganych z przyczyn politycznych, popełnionych przez funkcjonariuszy publicznych lub na ich zlecenie, ulega zawieszeniu do czasu ustania tych przyczyn".   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-05-26] Przykładowy pokój podczas zaczętego niedawno (jak zresztą sugerowali skinieniem robotnicy) [tymczasowego(?)] demontażu ukrytych telefonów w Hostelu 36 w Warszawie (Satoria S.A.): kliknij, zobacz, co za oknem...   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-08-24] W żargonie mafii "słucham" znaczy "podsłuchuję" (jest wielokrotnie w cytowanych tu na blogu od miesięcy, od zeszłego roku nawet, stenogramach). A zatem — "słucham, rozumiem, pomocnictwo"? Obecny plakat Kopacz doliczyć może trzeba do plakatu Komorowskiego "prezydent naszej  wolności!", do osób jej pozbawienia chyba się nieco obawiających (np. ludzi mediów), wprowadzonego wkrótce po opublikowaniu tu na blogu wpisu o nim.

(15:58)


19. maja 2015 r.

Niżyński zeznaje na temat nagrań z prokuratury: to autentyki

Oczywiście nie przed organami ścigania, bo tego mu w obecnej sytuacji politycznej się raczej skąpi. Zamiast tego on, wylegitymowany obywatel, przedstawia Wam poniżej swoją wersję, zabezpieczając to jeszcze odpowiednimi paragrafami przewidującymi kary za oszustwa (w sądach, jak wiadomo, zdarzają się zeznania na odległość, przez wideokonferencję):

Kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi, kieruje przeciwko określonej osobie [sekretarki, "cała prokuratura no niestety jest w sprawie"] ściganie o  przestępstwo, w tym i przestępstwo skarbowe, wykroczenie, wykroczenie skarbowe  lub przewinienie dyscyplinarne albo w toku postępowania zabiegi takie przedsiębierze, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.   (art. 235 kk)

Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
  (art. 212 §1-2 kk)

Tutaj (kliknij) jest skarga do Prokuratora Generalnego [zawiera adres tej www], z podpisem poświadczonym przez notariusza, który oczywiście podpisującego uprzednio wylegitymował (zob. jeszcze, co im przekazałem na CD), natomiast poniżej dwa wideo zawierające moje oświadczenie oraz wniesienie skargi (oba wykonane telefonem komórkowym Sony Xperia D5503 w jakości HD). Media przestały funkcjonować? Może już tylko urząd skarbowy reprezentują?

 

edit 2023-09-16: Nagrania wideo zostały usunięte przez YouTube z powodów regulaminowych (patrz wideo pokazujące usunięcie filmu z oświadczeniem dn. 30.4.2022), ale można je pobrać: plik z oświadczeniem, plik pokazujący wniesienie skargi. Jeśli by po kliknięciu słowa "plik" nie wyświetlał się obraz, to proponuję kliknąć je prawym przyciskiem myszy i wybrać opcję "Zapisz jako" (lub podobną), i zapisać najpierw wideo na dysk, po czym odtworzyć je z dysku. Jeśli by nadal nie było obrazu, to oznacza to, że trzeba doinstalować kodek – zrobi to np. program K-Lite Codec Pack.

Co do ewentualności "niewszczynanie sprawy 4Ds 1838/11 przez Ochotę było słuszne", gdyż "wolno było w to w ogóle nie wierzyć", "nie wiadomo było, jak się do tego zabrać" (i dalej w wersję, że [stenogram] to jakieś wygłupy itd.), chciałbym tylko zauważyć, że zawiadomieniem były liczne opisy napotykanych [codziennie] sytuacji [bycia śledzonym] na 63 strony A4, czyli średniej wielkości książka, a w zażaleniach nieraz przytaczałem potencjalnych świadków (w rodzaju: mój brat, studenci/wykładowcy, Jarosław Kaczyński).   [Złożyłem wtedy, tj. w 2011, jeszcze 2 małe zawiadomienia, w tym jedno na Woli — wszystkie potraktowano identycznie.]   [edit 2015-07-18: Posiedzenie w sprawie mego (listopadowego) zażalenia do sądu przydzielono na... Wielki Piątek 2012. Łatwo sprawdzić w aktach i w Internecie ("wielkanoc 2012").]

[edit 00:44] Istnieje silny argument za tym, że torturę robią po prostu pracownicy pokoju dla agenta w samej Policji(!!!) [lub TVP/Pałacu Kultury], a opiera się on na tym, że czas reakcji spikerów na dziejące się rzeczy (np. podsłuchane zdarzenia, cudze słowa, czy zjawiska na moim ekranie) potrafi być prawie błyskawiczny. Pisałem o tym już we wpisie z 8. lutego br., na jego końcu ("Skąd pewność, że nie Internetem?"); otóż nie tylko pamiętam dobrze przypadki, iż spikerzy reagowali dość szybko, a przez Internet opóźnienie to minimum 10-20 sekund — i nie tylko wzmacnia to wersję o tym, że tortura idzie na falach radiowych (tylko zakodowana — ewentualnie mogłaby iść siecią telefonii komórkowej, ale tak po prostu nie jest, zagłuszanie tego nie pomaga), ale i właściwie wyklucza to też opcję, że robią to jacyś kolesie nie wiadomo gdzie posadowieni, w jakimś mieszkanku podobnym do prywatnego burdelu, bez zaplecza technicznego, a jedynie z jakąś Neostradą. Nie, to jest profesjonalna działalność z podłączeniem kablowym (światłowody?) pod służącą m.in. mediom sieć EmiTela i bezpośrednio w punkcie tego podłączenia, czyli (?) Komendzie Stołecznej na ul. Nowolipie, w tamtejszym pokoju dla agenta najprawdopodobniej torturę się na żywo produkuje. Oczywiście w ostateczności mogliby przedsięwziąć jakieś środki ostrożności, ale obecnie to najprawdopodobniej tak wygląda.

[edit 2015-08-28] Przykładem szkodzenia mnie i prawdzie jest powoływanie się na "inne takie przypadki", przesiąknięte skrajnością i bełkotem, twierdzeniami o fizycznym modyfikowaniu ofiar(y), i bardzo kiepskie pod względem dowodowym (w odróżnieniu od tego bloga — jak do jasnej ciasnej może "tak być w  każdym pokoju dobrego HOTELU"(!)...).   [rozwiń dopisek...]

(16:59)


5. kwietnia 2015 r.

Prokuratura przyznaje: nie ma śledztwa, bo nasi pracownicy to przestępcy, szpiedzy(!!!). Oskarża premiera, zwierzchników. Kilkakrotnie padają personalia ofiary: Piotr Niżyński

Oto zapis rozmów z nagrania WIDEO (kamerą z telefonu komórkowego), które już od 13. lutego br. jest wywieszone na tej stronie, a mimo to jej czytelnictwo nie narasta w reakcji łańcuchowej (poprzez reklamowanie u znajomych). Szkoda, bo o ile o "aferze podsłuchowej" czy "taśmowej" słyszał każdy, o tyle o dużo bardziej skandalicznej aferze z Piotrem Niżyńskim już tylko część narodu. I zapewne nieprędko usłyszycie o tym z mediów.

»  [Pokaż stenogram!]  «

To JEST z prokuratury. Jeśli by ktoś miał wątpliwości, niech poogląda podobne wideo opublikowane już wcześniej, 3. lutego br., z wejściem z ulicy (okolicę zaprezentuje wam interaktywnie Google, można sobie myszką chodzić po ulicy, której pełny wygląd macie na ekranie — kliknij) i rozmową w sekretariacie 1Ds rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ. To jest jeden i ten sam budynek, co ta rejonowa: Warszawa-Ochota, choć są odrębne. Poza tym skąd miałbym teczkę akt, w dodatku jeszcze z kopertą, jaką zwróciła wraz z niedostarczoną przesyłką poczta? [edit 15:08: Do sekretariatu 4Ds powinno też dać się dodzwonić przez centralę.]

(Inna sprawa, że i bez tych tłumaczeń same akta są skandaliczne. Człowiek przychodzi, że ma poważny problem, a ci nie robią dokładnie nic i tylko odeślą, że sprawa zamknięta; nawet i z tym były problemy.)

Powtarzam, tu jest WIDEO z ludźmi [i przeglądem skandalicznych akt] — idźcie do wpisu z 13. lutego, ustawcie wskaźnik myszy na słowie "film" nad jasnym prostokątem (tam jest w pełnej jakości, tu po prawej ograniczona). Zamieszany jest m.in. sam premier! Czyżby faktycznie mógł on być prześladowcą, przyjacielem pospolitego złodziejstwa, dręczycielem? Wiele na to wskazuje! Ponieważ media tych taśm zapewne nie nagłośnią (a możecie im o nich trąbić: chyba jest jakiś dialog społeczny, jakaś możliwość skontaktowania się z nimi?), macie tu dodatkowy dowód, że ktoś tu kogoś kryje (dla własnej korzyści) — dlatego tym bardziej są one wiarygodne. Spróbuję jeszcze uzyskać jakieś stanowisko na ten temat w samej prokuraturze.

Odpowiedzialność PO nie ogranicza się do przestępczej Policji (przyznała się), prokuratury. Aferę remontową (także pokoje dla agentów — jeden prosty odbiornik w budynku potrafi przechwytywać ekrany komputerów z komórki sięgającej prawdopodobnie ponad 100 m dookoła) zorganizował potężny aparat urzędniczy w całej Polsce, wliczając tu urzędy samorządowe i kontroli skarbowej (szczebel lokalny i krajowy polityków PO — rozdawane pieniądze). Zobaczcie świadków w starszych wpisach, jeśli nie dowierzacie, że budynki (autobusy, taxi) grają i to ciągnie się za mną wszędzie, zresztą tony wideo.

[Zastanawiacie się, co znaczy "słuchać osobę"? Bywa to w stenogramie prościej nazwane ("podsłuch"), ale właśnie to określenie szczególnie dobrze oddaje to, co się dzieje. Jest to jakby połączenie telefoniczne bez posiadania telefonu przez drugą osobę, ale precyzyjnie z nią (słyszymy "jej uchem" czy raczej brzuchem, pasem). Ona idzie na miasto, wychodzi, robi swoje, może jeździ autobusem czy taksówką, wraca, idzie do toalety — podsłuch cały czas przy niej... W OGÓLE NIE MUSI POSIADAĆ JAKIEGOKOLWIEK NADAJNIKA! Ani w ogóle nic w terenie nie musi istnieć, żeby to było możliwe (z wyjątkiem stacji nadawczej telewizji nawet kilkadziesiąt km oddalonej). Tortury dźwiękowe i przekaz podprogowy niestety też osoby nie odstępują, bo wszystkie budynki są odpowiednio wyremontowane (ich instalacje elektryczne lub fasady, na przykład)... PIĘKNY MAMY SEJM, SKORO TO WSZYSTKO MA MIEJSCE OD DAWNA.]


[Zbierzcie tu ludzi, choćby z Warszawy, odwiedźcie prokuraturę, poróbcie nagrania, wystawiajcie je na forum.bandycituska.pl — nie mam nic przeciwko! Przy dużej liczbie ludzi kłamca nawet nie zdążyłby kasować nieprzyjaznych wpisów. Zresztą nie jestem kłamcą. Można temat nagłośnić, nie zbłaźnię się przed całym narodem, chętnie  zeznam, że te panie tam widziałem i to one (z Wiślickiej 6) mówiły, i że nagranie jest autentyczne.

Najgorsze jest to, że część przedsiębiorców daje/dawała pracownikom (często 19-, 20-latki!) oprogramowanie podsłuchowe do prywatnych telefonów, więc mogą mnie szpiegować w każdej chwili wolnego czasu. I robią to, prześladują, dokuczają, obnoszą się demonstracyjnie, przychodzą "na sąsiada" pośledzić za pieniądze komputer...]

[edit 2015-04-20] Choć przytaczałem tu na blogu pewnych świadków, że są remonty (wymienieni w przypisie 2 do wpisu o Komorowskim), kardynalnym dla mnie dowodem na to, że źródłem dźwięków jest remont (co zresztą zauważy łatwo każdy, kto był świadkiem obecnym przy grającej torturze), pozostaje wyliczenie w oparciu o tzw. logarytmiczną (czy decyBelową) skalę głośności (i wyrażone w dB współczynniki tzw. izolacyjności akustycznej, tj. wyciszenia: parametry Rw okien/drzwi, własne pomiary).   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-04-23] Uwaga odnośnie reklamowania strony. Powiadamiasz znajomych, ale czy taka ich liczba wystarcza?   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-04-30] Przyzwyczajony, że wszyscy mają mnie gdzieś, absolutne przekreślenie wszelkiej mojej prywatności w mieszkaniach i na mieście, a także totalne sterowanie myśleniem w każdym czasie i  torturowanie, oraz że czytelnictwo strony jest na żenującym poziomie, jak gdyby Polak to nie z wolnością się kojarzył, tylko z popieraniem rozwoju totalitaryzmu i z teraz już dobrowolnie wybranymi przez czytelników sadystami w Sejmie (brak wyboru też jest wyborem), WYJAŚNIAM tym, którzy solidaryzują się ze złem, czyli z wielką liczbą.   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-05-10] Zamiast biadolić, że progu wyborczego "zewnętrzne" nie przekroczą, propaguj www.bandycituska.pl. Opowieści "na gębę" nie wystarczają, trzeba mieć punkt odniesienia. (Co robię od marca? Pracuję nad pomocną elektroniką, 76-108 MHz.)

(11:49)


20. marca 2015 r.

Po co podsłuchuje dziennikarz?

Było o księżach, pierwszych z brzegu [gdyby to było jakieś marginalne zjawisko, np. 10%, nie trafiłbym na takiego na 90%, a tu chyba nawet dwóch pod rząd], a wielu przecież może i tak nie dowierza, że szpiegami bywa też, przez lata bywało, bardzo wielu dziennikarzy (udział w gangu itd., rzecz się nie przedawnia, gdyż organ nie ścigał z przyczyn politycznych, nawet wbrew moim zawiadomieniom — to taka zasada konstytucyjna, że liczymy tylko czas, gdy przeszkód politycznych, tj. związanych z nieodpowiednimi osobami na stanowiskach, nie było). "Po co dziennikarze czy realizatorzy mieliby, np. zmianowo, podsłuchiwać tego człowieka? To jakieś kretyńskie, bezproduktywne zajęcie!... Niemożliwe". Odpowiadam: dziennikarz, już od czasów późnego SLD, jeśli Piotrka szpieguje, to po to, by robić nagłówki i teksty pod niego, pod jego życie prywatne (tak jakby o nim lub z niego wenę czerpiąc, ale jednak o czym innym, zwłaszcza nigdy nie podając personaliów Piotr Niżyński czy np., od 2012, adresu bloga, o którym im wielokrotnie donoszono). Dzięki temu np. firma ma duże pieniądze, oni też (zapewne z niedopłacanych podatków, ewentualnie jakieś przelewy: na pewno gigantyczne sumy). I tak dzień w dzień: podsłuchiwał i dobrał artykuł, napisał nagłówek o Niżyńskim, tylko w taki sposób, by normalny człowiek w ogóle tego nie zauważył, natomiast współczłonek gangu — owszem, odnotował, ba, poczuł wsparcie. A więc to nie jest bezproduktywne. Przy okazji dokucza to samemu Niżyńskiemu, jeśli spojrzy, pogłębia to udział w gangu dziennikarzy, ale z ich perspektywy celem tego nudnego podsłuchiwania i obserwowania ekranu komputera, względnie: czytania napisów z Internetu (napisy telewizji związane ze śledzeniem, udostępniane pracownikom firm zajmującym się ekranem), jest robienie tekstów i radiowych aluzji wymierzonych w życie prywatne Niżyńskiego. Dzięki temu, przez lata, było wiadomo, że firma dalej trzyma z nami, gang się powiększał (tu np. to sławetne PSY: GangNam Style) bez obaw o skandal i sprawę karną, np. poprzez ogłoszenia nieruchomości jak na schemacie poniżej... To są fakty, codzienność, widziałem tysiące przykładów i nie tylko ja. Nawet media watykańskie tak funkcjonowały i nadal czasem widać takie "przecieki" (może w Watykanie już mniej). Już nie chodzi w tym milczeniu medialnym o taką zwykłą współpracę, jaką masa przedsiębiorców czy właścicieli terenów ma na sumieniu, związaną np. z wyremontowaniem lokali pod przekaz podprogowy, z posiadaniem programu do podsłuchu przez szefa; tutaj to jest kwestia strukturalna. Trąbiłem już na alarm o problemach strukturalnych — masowych i na dole, w odróżnieniu od złego zaledwie kierownictwa — we wpisie Stan państwa Tuska. Gdy nie było nic lepszego, widywałem w WP.pl nagłówki nawet pod piosenki, które w domu na Chłopickiego 14 (gdzie mieszkałem sam w 2013) dla, niezbyt skutecznego zresztą, zagłuszenia tortur włączałem.

[edit 2015-03-26] TYLKO DZIĘKI TWEMU REKLAMOWANIU WŚRÓD ZNAJOMYCH TA STRONA ISTNIEJE! 10% narodu to agenci, śledzenie mnie i ekranów przez fale jest bardzo powszechne — CZAS POWIEDZIEĆ DOŚĆ. Z nimi nie da się dogadać, tu potrzebny jest BOJKOT mediów — propaguj WWW.BANDYCITUSKA.PL! Zapamiętaj zasadę bojkotu: nie kupuj — nie oglądaj — nie słuchaj. Potrafisz to wytrzymać całe miesiące, lata? To świetnie. Naród mediom szefem — nie odwrotnie! A tymczasem poczytaj o skandalicznej operacji na narodzie (2008-2015), w wykonaniu mediów i Platformy Obywatelskiej (w tym Policji, premiera, ministrów, władz samorządowych tu i ówdzie rozdających pieniążki), jaką jest uczenie ludzi szpiegowania, tortur, dobijania drugiego człowieka — poczytaj o wtórnym rynku nieruchomości... Agenci zawodowi (np. bardzo popularne w kafejkach, fast-foodach, prokuraturach, sądach, na Policji itd., nieomal w każdym większym budynku publiczno-usługowym), szpiegujący ekran(y) zestawem do komputerowych odbiorów cyfrowych i także podsłuchujący mnie, oglądający mój ekran zmianowo cały dzień roboczy to tylko wierzchołek góry lodowej. 100% OGŁOSZEŃ NIERUCHOMOŚCI, jakie w Internecie znaleźć można, dają ludzie zamieszani w ustawianie sąsiadów pod szpiegowanie monitora(!!!), posiadający w smartfonie program do podsłuchiwania całego mojego życia (w dowolnej chwili, gdziekolwiek bym był), korzystający z nielegalnych transmisji policyjnych (chyba 76-87 MHz, może i wyższe), ludzie, którzy zrobili nielegalny remont w sprzedawanej czy wynajmowanej nieruchomości; dotyczy to ogłoszeń z całej Polski! (To po prostu widać i słychać z ich zachowania, a mieszkania faktycznie grają.) KILKA MILIONÓW LUDZI SKRYMINALIZOWANO DZIĘKI MEDIOM, ich sztucznej ślepocie (każdy taki właściciel ma kilka różnych przestępstw na sumieniu! zeszli na złą drogę: służą mamonie, boją się dobra): ta zbrodnia jest bez precedensu w historii!

[edit 2015-03-27] Dzwonisz do pośrednika nieruchomości z zapytaniem o posiadane oferty czy o ogłoszenie internetowe, a ten mówi, że "oddzwoni za chwilę", "nie może rozmawiać" itp.?   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-03-29] Być może niektórym wydaje się bardzo nieostrożną i przez to nieprawdopodobną taktyka działania, że każdy szpieg (z jakiej by nie był instytucji(!!!): urzędy, banki, knajpki, sklepy nawet) NIEZALEŻNIE SAM PODSŁUCHUJE (a nie np. dostaje plotki; choć też chyba jest coś takiego, komunikaty(?) nadawane przez centralę, coś jak napisy radia(?)), ale tak właśnie jest.   [rozwiń dopisek...]

(18:09)


12. marca 2015 r.

Winy Komorowskiego. Ciekawe wypowiedzi ochroniarzy prezydenta. Udział w gangu?

Ktoś jeszcze ma wątpliwości, gdzie szukać ośrodków skandalu, w jakich to organizacjach? Więc oto film i co ciekawsze teksty, przesycone slangiem spikerów (ochroniarza widać lepiej ok. 2:14) — tutaj w wysokiej jakości formacie MP4 (tak się składa, że my się pierwszy raz zobaczyliśmy; dziwnie na mnie i, automatycznie włączoną w ścianach [policyjne komputery oczywiście znają moje położenie, gliniarze czasem jeszcze mnie ręcznie namierzają wśród widocznych obiektów], torturę reaguje, prawda): 20150311.tar

1:40  Tak, Jest Sprawa.  [Jeden z najpopularniejszych slangowych tekstów, jakimi za sprawą spikerów przesycony jest podsłuch; SPRAWDŹ STARSZE STENOGRAMY I WIDEO]
1:43  Biuro przepustek też Jest w Sprawie?  [Biuro przepustek zapewne Sejmu — bo tam właśnie wchodziłem, a spikerzy komentujący to pewnie grali i tu. Niby rzecz oczywista, wszędzie były remonty, wszędzie agentura, ale pytają. Przypomina się moja dzisiejsza zamiana pokoju w Apartment4You, gdzie powołałem się na to, że w tamtym grało (choć obsługa zapewniała, że to tak w każdym na pewno — ja jednak rozmawiałem, jak gdyby to nie było oczywiste). Jest wideo z tamtym dialogiem z Apartment4You]
...
2:01  Tu jest Kancelaria Prezydenta.
...
2:31  Nie ma. Bardzo Mi Wstyd.  [slangowe piszę, standardowo, z wielkich liter]
2:34  Nie ma takiej możliwości, żeby pan dostał przepustkę, jeżeli wchodzisz tutaj i Jest Sprawa w psach.  [Styl z przejściem na "Ty" czyżby się przyjął po nagraniu z księdzem? Zawsze to lepsze niż... Przeczytaj tamten stenogram 1 wpis niżej.]   [PODGŁOŚNIONE]

W tle jakieś piekielne okrzyki, jak gdyby ktoś właśnie "świadkował" [np. widząc ekran telefonu], nie nałożyłem ich sztucznie.

Muszę się tu odnieść do haniebnej dla Polaków sprawy, jaką jest słynna "dobra ocena pracy prezydenta", jego już praktycznie otrąbione "zwycięstwo w I turze". Gdy jest źle, zwłaszcza bardzo źle, nie głosuje się na tych, co rządzą (chcecie, żeby już w ogóle na rynku nie było mieszkań bez podłączenia pod przekazy podprogowe?). Nawet, gdy nie ma kogo wybrać, to chociaż o tyle wyraża się swą wolę w wyborach, że głosuje się przeciw rządzącym: choćby przyszło wylosować spośród pozostałych kandydatów (co zresztą obecnie nie jest takim głupim wyjściem). [edit: Ale losujcie w swoich domach, nie w lokalach wyborczych. Jeszcze by was może podprogowo nakierowywali, a to jest bardzo skuteczne i siła sugestii potężna.] Uprawnienia prezydenta nie są nieistotne. Szpiegom pewnie pracodawca, skarbówka albo np. spółdzielnia mieszkaniowa (przy okazji "zatwierdzania mieszkania" czy innej nieruchomości do ogłoszenia internetowego(!!!) [znany kanał kryminalizacji mas — trzeba się "zweryfikować", tj. skontaktować ze spółdzielnią lub agencją, żeby ogłoszenie widniało na stronie z nieruchomościami bezpośrednio, w międzyczasie dochodzi do przestępstw i inicjacji mafijnej]), opowiada, że "w Sprawie" jest premier, "cała" Policja, prokuratura, sądy, media, posłowie, a jakby nawet i to nie pomogło, to "prezydent ułaskawi". "Jest wina, ale darujemy". Nawet jeśli tak inicjator nie rozpowiada (proszę nie zapisywać się aż do więzienia, żeby to sprawdzić) — choć ta jego dobra ocena jest naprawdę bolesna i ktoś to chyba w rodzinach rozpowszechnia, że "tu nie można się przyczepić", "nie jest taki zły" — to przecież i tak mogą aferały (rozsiane nawet po rodzinach, po środowiskach) czuć, że "ten Komorowski to ich człowiek", że on "taki fajny". Na zasadzie autentycznie uzasadnionych podejrzeń, że pewnie ma od wielu lat programik podsłuchowy (nawet ja wspominałem o uprawdopodobnieniu się tego przy wpisie o politykach czy Tusku) i zrobił aż 2 remonty, w dodatku w najważniejszych miejscach państwa (przytaczam tu, co najprawdopodobniej krąży po tej mafii: sporo z tych rzeczy sami spikerzy opowiadali, ale myślę, że rozsądnie).   [O aferze w TVP natomiast Komorowski nie mówił... rozwiń dopisek...]

Czas na nowe logo idącej na sprzedaż telewizji?Istotnie, nie podejrzewałbym Lecha Kaczyńskiego o zamontowanie w kancelarii prezydenta przekazu podprogowego [edit 2015-03-13: a to są gigantyczne remonty wszystkich pomieszczeń obejmujące może nawet elewację — ze zdrapywaniem tynków i ich ponownym kładzeniem, malowaniem, podłączaniem się pod instalację elektryczną i żłobieniem otworów dla smartfonów/głośników]. O własnych oddanych szpiegów (to zresztą może w oczach niektórych uroku dodaje, te takie "ostrogi" u polityków) może jeszcze, ale nie o to. Tym Polskę obdarzyła żadna inna partia niż PLATFORMA OBYWATELSKA wraz z jej dawnymi aparatczykami [edit 2015-03-29: za PiS-u były co najwyżej przymiarki, na zasadzie testowania technologii i ewentualnie ręcznego włączania przez nieumundurowanych policjantów w pobliżu lub agentów — NIE BYŁO (prawie?) REMONTÓW, rzecz była mało rozpowszechniona w Polsce, zważywszy na długość ich rządów, raczej niestosowana]; wyjaśniałem już, jak to było w moim przypadku, jak praktycznie do samych wyborów z 2007 mieszkałem w domu ojca [oni go później wyremontowali] i na zmianę się nie zanosiło, a przecież sprawa nielegalnego podsłuchu kręciła się wokół mnie; jak w ogóle wyjątkowo mało było w gospodarce też tego podsłuchowego zepsucia (sądząc po braku rzucanych w powietrze tekstów: aluzji i świadectw [które dopiero później stały się plagą])... Rzecz ta od tego czasu [ok. 2008] bardzo dużo kosztowała. Pieniądze idą z budżetów państwowych i lokalnych, żaden miliarder takich inicjatyw nie rozwija wypinając się na polityków; te nienormalne ambicje jakoś zwykle od tych ostatnich idą.

Otóż był remont także w Sejmie, mianowicie ten największy od kilkunastu lat w 2010 (dzisiaj znowu byłem pod Sejmem i kancelarią prezydenta parę godzin, przejeżdżały nawet TVN24 i Polsaty, dźwięk rozproszony, ze wszystkich stron, na ulicy i wewnątrz budynków). Poczytajcie tutaj... Takie pogrubianie fragmentów, swoją drogą, wielokrotnie robiono pode mnie, np. w ramach ogłoszeń nieruchomości, z pewnych przyczyn szczególnie się to ze mną kojarzyło. Poczytajcie z PAP-u... Remont zaczął się chyba z końcem lipca, zaś Komorowski do pałacu prezydenckiego wprowadził się po katastrofie smoleńskiej, czyli w połowie kwietnia. Jako, że takie remonty planuje się odpowiednio wcześniej, być może — jeśli to faktycznie wtedy zrobiono — byłby osobą zatwierdzającą czy wręcz zlecającą.   [edit 2015-04-14: Ponadto, na zasadzie porozumienia i faktycznej zmowy milczenia szefów partii, prawdopodobnie w Sejmie też szpieguje się (zmianowo?), "żeby partie były poinformowane", za co zapewne są wyższe diety (obowiązku oczywiście nie ma, ale dla pieniędzy pewnie wielu posłów, senatorów to robi). To takie przypuszczenie. A w takiej sytuacji odpowiedzialnym i organizującym to byłby zapewne marszałek Sejmu, jakim był Komorowski, wraz z wicemarszałkami i podległymi ludźmi. Czyli wina 3 (po szpiegostwie-uczestnictwie w przestępczości zorganizowanej oraz remontach) polegająca na korumpowaniu posłów [już w 2007, po 1-szych wygranych przez PO wyborach]. Kto by coś takiego robił, odpowiadałby za całą moją historycznie bezprecedensową tragedię prawie na równi z Tuskiem. To nie znaczy, że trzeba głosować na Andrzeja Dudę. Napisałem już wyraźnie, że jedyną rozsądną w dzisiejszych czasach metodą głosowania jest Losowanie Wśród Wszelkiej Opozycji, uwzględniając na równi wszystkich najmniejszych [niesejmowych! nie z rekomendacji partii sejmowych!]. Nie ma w ogóle zasady — ani w wyborach prezydenckich (I tura), ani w parlamentarnych — z której by wynikało, że pierwszy ("wygrywający") jest ważniejszy; wszelkie takie twierdzenia to demagogia, a troska o pierwszy wynik jest zupełnie zbędna. Ważne, żeby ludzie związani z Platformą, nawet całym Sejmem, mieli mało, natomiast zasada "wspierania najsilniejszego konkurenta" jest głupia. Właśnie o to chodzi, żeby nikt nie był za silny (zresztą to mit, że PiS jest konkurencją PO: poniekąd oni reprezentują jedno i to samo pod ważnymi względami, tylko najwięcej zła zdziałano pod rządami PO i pewnie na jej zlecenie). W rzeczywistości dopływ świeżych ludzi, nawet z zupełnie egzotycznych środowisk, to nadzieja polityki, a nie coś, czego się głupio obawiać trzeba przy urnie wyborczej.]   [edit 2015-04-23: Nie jesteś pewny, czy posłowie to szpiedzy? Napisz do nich! Poinformuj o skandalicznych taśmach z prokuratury oraz, że jest świadek, który je nagrał, Piotr Niżyński z tego bloga. Adresy e-mail: imie.nazwisko@Sejm.pl. Możesz też odwiedzić biura poselskie.]

Jednak agent, nawet jego przyjaciel, będzie rekomendował Komorowskiego (tego chyba gwaranta mojej niedoli, co najmniej w pewnym stopniu): a to ułaskawi mu podsłuch i remonty, w razie czego, a to nie przejdzie dobra ustawa, a to znowu zła ["amnestia"] przejdzie... Same korzyści z takiego prezydenta, rozwój degrengolady w Polsce i jej bezkarność raczej prawdopodobne... Obstawiam, że nawet najgorsze winy wobec mnie zostałyby po cichu i bez rozgłosu medialnego darowane. Naprawdę chcecie, żeby później może okazało się, że trzeba mu organizować Trybunał Stanu? Nie wiem, czy w takiej sytuacji zostałby w ogóle w kraju...   [edit: Zauważcie — to, co zapewne dotyczy polskiego prezydenta, może też dotyczyć głów innych państw (w tym emira Kataru, gdzie przejściowo byłem na lotnisku, a w samolocie najpierw ktoś skradł mi bilet, później pociąłem się), o czym wzmiankowałem w nagłówku bloga: "Fala abdykacji na tronach europejskich", choć przecież nie są to zazwyczaj, jeśli w ogóle są, pierwszoplanowi winowajcy w takim skandalu policyjnym czy rządowym. 5 abdykacji (w tym 4 europejskie) w przeciągu nieco ponad roku — zupełnie niezwykła sprawa, a przy tym to podejrzenie o centralnej odpowiedzialności za to, co w Kościele wyraźnie złe: za przekaz podprogowy/torturę w bardzo licznych kościołach i, chyba, szpiegowanie...]   [edit 2015-03-13: Dodajmy na koniec, że prezydent to osoba, która w połowie 2014 awansowała Komendanta Głównego Policji Marka Działoszyńskiego, zapewniając mu na wniosek rządu podwyżkę.]   [edit 2016-01-11: Odznaczył też premier Hannę Suchocką Orderem Orła Białego. Ponadto Komorowski pojawiał się w wypowiedziach spikerów na temat pewnych, jak mniemam, zabójstw do dziś niewyjaśnionych.]

[edit 2015-03-14] Być może moje doradzanie losowania wśród kandydatów czy partii spowodowało niepoważne traktowanie bloga i spadek czytelnictwa, nierozpowszechnianie go: więc wyjaśniam głęboką mądrość w tym ukrytą.   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-03-15] Powtarzam tutaj, jakie dotąd opublikowałem na blogu twarde dowody (dźwiękowego) torturowania mnie w najróżniejszych miejscach, do których przyjdę, i pokrewnego problemu remontów.   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-05-10] Istnieje bardzo mocny, "heurystyczny" argument za tym, że Komorowski jest człowiekiem Tuska, a pochodzi on od... samego Tuska, zresztą już raczej źle się kojarzącego w narodzie.   [rozwiń dopisek...]

(14:47)


5. marca 2015 r.

W Kościele(!) niechlubna "omerta" na temat afery, ale przecież prawda ostatecznie sama z nich wychodzi...

W poprzednim wpisie [przypis 2015-02-28] było o państwie polskim: o kulisach REALNEGO oligarchicznego układu przywódców politycznych ze sobą nawzajem i mediami [opartego o strach i Instynkt Samozachowawczy] (obecnym beneficjentem jest od lat PO), który datuje się — wedle mojej pamięci (najstarsze aluzje mediów) i tej wtedy przerabianej jakże ważnej sprawy Inwigilacji Dziennikarzy, a także patrząc na daty rządów znanego z tych rzeczy PiS-u — już od 2006 (efektem jego jest m.in. kryminalizacja parlamentu i poszczególnych partii, może nie stuprocentowa; do dziś praktykowana, to samo teraz grozi nam po wyborach, partie zresztą wysuną pewnie odpowiednie osoby). Układ ten [dot. "prawa" premierów do nielegalnego szpiegowania] jest zresztą obecnie, moim skromnym zdaniem (proszę nie brać tego za oskarżenie), zupełnie pewny, jest to fakt potwierdzony empirycznie, posłowie (nawet europosłowie) okazują, że są zamieszani i że się "przyjaźnią" w tej sprawie z mediami, a mnie świadomie lekceważą i na te okrucieństwa zezwalają (koalicja; reszta też milczy i zapewne nie ścigałaby przestępstw).

Tutaj natomiast słówko o Kościele, bo przecież niemałą uciechę wyrafinowanym poszukiwaczom prawdy o polityce sprawiła Policja wespół z papiestwem, o czym było 3 wpisy niżej w przypisie, a co może dla niektórych wciąż jest niejasne. Dostarczono wszak parę tygodni temu, o czym pisałem, dowód miażdżący, niby tylko probabilistyczny (na 100% to nie jest pewne, ale bardzo bardzo niewiele brakuje do tych 100 i jest grubo powyżej 99, że splot tych 3 rzeczy, czyli niezależne ułożenie się dwóch zgodnie z datą dowolnej trzeciej, nie był przypadkowy), za to ogłoszony w mediach i odporny na oskarżenia o sfałszowanie (np. w porównaniu z listami czy prostymi wideo). Nie wiadomo wprawdzie do końca, na co ten dowód. Co mają księża do tych nadużyć władzy?! Okazuje się, że to, co każdy inny; ta, aż przykro tak nazywać, mafia śledząco-niszcząca jest dość prosta i podział ról jest w niej nikły. Mamy zatem problem szpiegowania [nielegalne oprogramowanie w telefonie] i problem przekazu podprogowego, który wyewoluował we — wciąż wspieraną niestety — torturę. Pozostawiam bez dłuższego komentarza to nagranie z udziałem kilku księży (parafia św. Andrzeja Apostoła w Warszawie), zwracam tylko uwagę na zaznaczone na czerwono fragmenty. Problem opisywany na tym blogu to największy spisek w historii (na pewno w liczbach bezwzględnych, tzn. ilości zamieszanych, ale może też względnych, jako odsetek narodu w jednym i tym samym spisku uczestniczący; choć wciąż to jest gruba mniejszość).

Wideo w pełnej jakości (1920 x 1080) jest tutaj, proszę kliknąć (format MP4; w systemach starszych niż Windows Vista, 7 lub 8 może być koniecznie ściągnięcie tzw. kodeka MP4, ang. MP4 codec, czyli jednego z programów do obsługi formatu zapisu wideo MP4). Wspomnę jeszcze, że dzwoniłem w poniedziałek do kurii do sekretariatu abpa warszawskiego (Nycza), prosząc o umówienie wywiadu ws. remontów w kościołach, bo jestem pokrzywdzony, ale odmówili, bodajże słowami "w tej sprawie nie możemy się wypowiadać", w każdym razie sugerującymi potwierdzenie istnienia zacytowanej im sprawy wątpliwych moralnie remontów. [edit: W foto/wideo z 2013 też coś było pod hasłem ksiadz; nieraz "nachodziły" mnie też "przypadkiem" przechodzące obok zakonnice, zdecydowanie za często jak na moje rzadkie bycie na mieście, a zarazem często w specyficznym kontekście; choć, trzeba przyznać, było to wyraźnie rzadsze niż inne typowe przejawy nękania. W świetle nauk Kościoła można raczej podnieść wiele zarzutów przeciwko temu śledzeniu i przekazowi podprogowemu, np. (zob. def. z Katechizmu) z X, VII, V, I przykazania, z przykazania miłości i braku demokratycznego oparcia, z zasady polityki jako służby itd. Ponadto są precedensy w postaci włamań, potępiano też wielokrotnie udział w organizacjach przestępczych (ta nie zabija, ale urządza przewlekłe najgorsze tortury nawet dla wielu naraz; nawet przy uwzględnieniu szczególnej wartości życia ludzkiego w katolicyzmie jest to raczej podobny ciężar gatunkowy), jako nie do pogodzenia z wiarą katolicką; potępia się także wszystkie zjawiska z tym związane, np. kłamstwa, wypieranie się, obłuda ("ojcem kłamstwa jest diabeł"), chciwość ("nie można służyć Bogu i mamonie"). Ludzie z takich rzeczy się spowiadają. Wspominam o tym tak dla przeciwwagi, bo to jest istotny skandal. Nie wiem, na ile mają odpowiednie telefony w poszczególnych kościołach, bo chyba nie każdy to obsługuje (potrzebny Symbian?), może aż specjalnie kupowano (na pewno są te od remontów, ale to mogło zostać zabudowane i już się nie korzysta). Przypominam, to jest typowa (nie specjalnie dobrana) parafia; spotkałem się już z podaną w zawoalowanej postaci wersją, że "spora część" księży się na mnie (nazwijmy to) "psychologii uczy", regularnie, z co najmniej błogosławieństwem poprzedniego papieża, ale ogłaszam ją po raz pierwszy, wcześniej nigdy nie podejmowałem tego tematu nawet poza blogiem.]   [edit 2015-03-24: Być może w małym promieniu dookoła domu parafialnego potrafią też — może nawet do pewnego stopnia bezobsługowo — przechwycić zestawem szpiegowskim (przetwornik A/C itd.) ekran komputera, jeśli mają coś takiego (a myślę, że to możliwe — odtwarzanie ekranów na podstawie promieniowania czy chociaż oglądanie mojego bodajże przez Internet zdaje się być elementem wyróżniającym całej tej mafii, wspólnym wszystkim członkom, bez względu na sposób uczestnictwa: czy to profesjonalny, czy amatorski).]

edit 2015-03-09: Jednym ze sposobów dojścia do afery może być zapisanie się do korporacji taksówkowej jako kierowca. Taxi są "po remoncie", montuje się smartfony, wyjdzie temat nielegalnego podsłuchu.   [edit 2015-03-27: Poza tym zapraszam do pośredników w celu rzekomego wynajęcia czy sprzedania nieruchomości (działka, dom, mieszkanie) — do pierwszego z brzegu, nie różnią się na tym punkcie — albo do "ogłoszeń bezpośrednich"; tak czy owak będzie trzeba, jak się okazuje, "przygotować" nieruchomość i sąsiadów, żeby były dodatkowe pieniądze i reklama. Mnóstwo studentów i innych osób przyjeżdżających do miasta zostało, podobnie jak właściciele nieruchomości, skryminalizowanych pod pozorem konieczności nielegalnego szpiegowania Niżyńskiego przy podnajmowaniu pokoju (z mieszkania 2-pokojowego; studenci zwykle takie biorą i je następnie dzielą). Niżyńskiego jakoby musisz sam(a) szpiegować, nie wystarczy Policja, nie wystarczą ustawieni ludzie związani z blokiem; po to podobno, żeby było wiadomo, że przychodzi ten człowiek, któremu ekran trzeba śledzić, albo już w ogóle dla zabawy. (Kretynizm, i tak to słychać, i tak adres bloku będzie jasny i to wystarcza, by zaraz namierzyć mieszkanie Niżyńskiego, a poza tym Niżyński nie mieszka w podnajętych pokojach, nie jest aż tak biedny, zresztą nie dałoby się wytrzymać. No ale wciągnięto sporo ludzi, bo tak każdy z ulicy wystawiać oferty bezpośredniej nawet pojedynczego pokoju, bez "weryfikacji" i dogadania się z mafią, nie może.]

edit 2015-08-30: Codziennie zdarza się spowodowanie śmierci złego człowieka, np. przez jego broniącą się ofiarę, bez żadnego procesu, ale kto by spodziewał się takich tajniackich, bandyckich metod (dokonane zabójstwo?) po "Watykanie"?   [rozwiń dopisek...]

edit 2015-09-17: Tu mogę dodać ciekawostkę, że sama pedofilia Wesołowskiego była niejako "przewidziana" przez mego ojca, który przypisywał mi w 2009, w ramach rozmowy o czym innym, twierdzenia, że "nie wolno się masturbować".   [rozwiń dopisek...]

(00:06)


21. lutego 2015 r.

Ostrzeżenie przed bandytami w Sejmie (w Twoim bloku też był ten "remont"!!!). Jest rządowy botnet komórkowy, czekający na rozkazy

Zagłosujesz na PO — będą mnie torturować dalej [albo prześladować, okradać, zamykać w szpitalu, na Policji czy w areszcie]. Nikt mnie za to twierdzenie nie oskarży o pomówienie, nie pozwie. A w narodzie coraz więcej złoczyńców. Jeśli ci to obojętne, głosuj dalej na PO i oglądaj TVN, przyznawaj się do tego w badaniach oglądalności, ale w takim razie chyba w ogóle jesteś obojętny na politykę (moralność tutaj jest kluczowa) i reprezentujesz "niższy typ człowieka". Prostszy, bardziej krótkowzroczny, rządzony i płaszczący się przed wszystkim, by jakoś przeżyć. [Wśród samych posłów wiele ma pewnie w telefonach program do nielegalnego szpiegowania mnie i podsłuchiwania, gdziekolwiek bym był, o każdej porze, jak jakieś zwierzątko czy tamagotchi. Należałoby to uznać za przestępstwo udziału w gangu, ale sędziowie już dawno odpuścili i przystąpili, sami śledzili; chyba już za Ziobry.]

Zaś korupcja państwowa jest głupia, głupie jest przystępowanie do bandytyzmu systemowego. Na koniec cały naród bierze. Jeden bierze od drugiego, a drugi od pierwszego. Równie dobrze mógłby wziąć własne pieniądze, pokazać sobie i schować z zadowoleniem, że "to nowe". Zagranica raczej nas nie utrzymuje, a jeśli nawet, to później będziesz na nią [zwracając pożyczkę] pracować [bo raczej nie odwrotnie], więc na jedno wychodzi. Jeśli np. wg jakiejś teorii nie mam (nie będę mieć) poparcia, bo w rodzinach przestępcy i ich się tam wspiera, to może mądrzej było po prostu przełożyć sobie z konta na konto w rodzinie, bezpośrednio, zrobić zrzutkę, bez tego dodatku w postaci polityki i przestępczości. Prawda więc, że głupi wybór?   [edit 2017-01-18: Ponadto: kiepski byłby wynik ekonomiczny wszelkich kryminalnych "podbojów", gdyby to większość (osób) brała pieniądze kosztem mniejszości, a nie odwrotnie. Osób lub całych rodzin. Jest to jednak warunek zwycięstw demokratycznych w wyborach: przestępca (czy rodzina z przestępcą) musiałby być regułą, a nie wyjątkiem. To jest choćby z przyczyn ekonomicznych niemożliwe: doszłoby do jakiegoś załamania systemu podatkowego czy zupełnie rozszalałej inflacji.]   A dodatkowe argumenty wspomniałem niżej w przypisie. Jedyny efekt, oczywiście negatywny, to upadek słusznej moralności w narodzie.   [edit: Gdyby faktycznie był przyrost pieniędzy bez przyrostu w produkcie, pracy (PKB), doszłoby do inflacji przecież. Tymczasem to jest po prostu przekładanie od jednego do drugiego, forma złodziejstwa, ale takim "cwaniakiem" to teraz każdy potrafi być, każdy przedsiębiorca; rzecz w wielu, wielu rodzinach (zorientowałem się np. po wyraźnych aluzjach na licznych Facebookach licealistów, np. co 3-6). I spokojnie, nikomu w narodzie nie może się przedawnić! Nawet obecna Konstytucja przewiduje, że przestępstwa funkcjonariuszy publicznych (np. posłowie, policjanci) i na ich zlecenie popełniane nie przedawnią się, chyba że przez realne trudności procesowe itp., ale nie z powodów tzw. politycznych (złe osoby na stanowiskach). Podobnie, w ogóle nie przedawniają się zbrodnie, a tu z nimi mamy do czynienia. Nawet, gdyby nie to, rozpoczęta sprawa przedłuża swój czas przedawnienia o np. kolejne 5 lat, z tego, co pamiętam: zapas czasu nawet przesadny, jak na jej przeprowadzenie. (Udział w gangu normalnie wymaga 10 lat przedawnienia, wszczęte postępowanie jeszcze dłużej.)]

Szkoda, że brak linków z waszych stron prywatnych, nie klikano "Lubię to", nie popierano powstania partii nieprzestępczej, że dalej czytelnictwo bloga jest żenująco niskie w porównaniu ze stronkami rozrywkowymi typu Onet, porno, WP. Dalsze dowody na TVP(?) każdy może zebrać osobiście, ja do tego nie jestem potrzebny i akurat mnie o to najtrudniej. Opublikuję, jeśli ktoś podeśle. [edit: U mnie praca nad zablokowaniem WiFi wre od 2 tygodni. Trzeba modyfikować sterowniki karty pod Linuksem. Z 1 godz. informatyka robi się 5 ze względu na strasznie rozkojarzające gadki spikerów. Ponadto zmiany hoteli, apartamentów, jedzenie zabierają dodatkowe godziny dziennie.]

Ależ wam trzeba reklamować tę okazję do stania się miliarderem (potentat branży)!... Tam za kasę nie ma tematu... (Nie tylko nie ma, ale jeszcze w aluzjach piszą/mówią, co u mnie — takie pochodzenie ich głównych tematów... Gang przez to czuje wsparcie)   [Od banków, od razu uprzedzam, na media pieniędzy osoba niezamieszana raczej nie dostanie.]





[edit 2015-02-24 01:51] Tak oto oryginalnie — najprawdopodobniej właśnie przez wzgląd na mnie i korupcję — wygląda apartament na doby Design City na ul. Mostowej: kliknijcie (MOJE zdjęcia) — wyjątkowo można wyczuć klimat remontu (żeby była jeszcze większa jasność, sufit jest niższy o kilkadziesiąt cm od tego na klatce schodowej bloku). Instalacja dźwiękowa chyba wyłącznie przewodowa, jak zresztą w sporym odsetku bloków. Zobacz ciekawe zdjęcia

[edit 2015-02-25] Jeśli chodzi o dźwięk, to odświeżam tę wersję, że jest on dostarczany z TVP nie przez jakieś przekierowane i darmowe połączenia telefoniczne, ale przede wszystkim przez specjalny zaszyfrowany przekaz z wież nadawczych radia...   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-02-28] Zastanawiacie się, jak to możliwe, że posłowie PO i PSL są tak niechrześcijańscy, że lekceważą istniejący, realny problem, który można w Warszawie usłyszeć na konkretnych placach i ulicach, zawsze tam, gdzie ja? Po części to kwestia ich filozofii, ale koalicję po prostu wciągano do tego gangu związanego ze szpiegowaniem (chyba nawet opozycję, w tym ludzi z SLD i PiS za wolą oligarchów partyjnych, wprawdzie chyba nie każdy poseł ma odpowiedni telefon... a zmusić do używania nawet podarowanego się nie da). Osobiście uważam, że załatwiali to dziennikarze zwłaszcza telewizyjni, w ramach ich kontaktów z politykami (pamiętam np. z jesieni 2011, z mego pobytu w Hostelu Zachodnim, jak na żywo w TVN24 komentowali POSŁOWIE, gdy akurat byłem na hali tego dworca, a nie w pokoju u góry, jakieś rzeczy ze mną związane, np. zawiadomienie o stalkingu: gadali wtedy coś, że to nie tyle prawo do prywatności, co do wypoczynku; ale tego typu reakcje na mnie to stały motyw, np. w radiach zapraszających gości, różnych ekspertów — oni się po prostu obnoszą z tym podsłuchem, z tym programem na smartfony, bo żadne media drugim tego nie wytkną). Jeżeli tak, to zapewne nie reklamowali im tej aplikacji do szpiegostwa w 2013-14, gdy wprowadzono torturę, tylko wkrótce po wyborach, 2011-2012, a w ogóle to trwa to coś zapewne od czasów PiS-u w 2006 (bo skąd by rzecz mieli politycy PO już w 2007, mniej niż 2 lata po uruchomieniu radia). Ponadto posłowie często mają młodzież w domach, ale przecież bywają ludzie w takim wieku, np. ok. 30-ki czy 60-ki, że ani oni, ani rodzina nie mają dzieci w liceach czy na studiach, a np. w przedszkolu lub wczesnej podstawówce, lub dawno dorosłych. Ci posłowie też mi nie pomagają, nie przychodzą, nie wspierają słusznej inicjatywy, jaką jest Partia Piotra Niżyńskiego, nie podnoszą tematu. Otóż — hipotetyzując, gdyby ograniczyć się do tych 2 możliwości — bardziej prawdopodobne jest, że szpiegostwo posłom udostępnili dziennikarze niż ich kręgi partyjne, bo to (1) gwarantuje wzajemne trzymanie się w kleszczach na zasadzie "złapał Kozak Tatarzyna" (kliknij; dziennikarze na pewno ich wsypią, jeśli by był temat, a ludzie im zwykle ufają, zresztą to często wobec świadków, np. w studio; gdyby chodziło o wewnątrzpartyjne rozdawnictwo, łatwo by się dziś dogadali co do milczenia i ruszyli z tematem i tak), (2) to zapewnia serdeczną współpracę media-politycy, tzn. można się wtedy dogadać, że będziemy wobec was litościwi i łaskawi, nie będzie dużej krytyki PO, chyba że jakichś postaci zupełnie trzecioplanowych (jakiś "seksmarszałek województwa" itp.) — to stąd chyba aż utarło się "Fajny minister to zrobił!" u spikerów i w gangu (por. "Premier zrugał ministra" np. na wyszukiwarce Google); na pewno mało złego o premierze, raczej mało o ministrach i PSL. Jest to w każdym razie możliwe (np. telewizje); parlamentarzyście, który by to odważnie potwierdził, osobiście odpuściłbym jego winy w ramach wyjątku, nawet bez więzienia, tylko musiałby się taki zgłosić, a jak dotąd wszystkie maile zostawiano bez słowa. No, chyba że wolą oddać tę przyjemność jakiejś prezenterce.   [edit 2015-04-14: Poza tym mogą, choć to zazwyczaj raczej bezproduktywne, robić to zmianowo w jakimś sejmowym pokoiku (liczbę zamieszanych parlamentarzystów szacowałbym na 80-90%). Z podsłuchem w mediach tak czy owak się stykali(-ją): nawet niepolitykom to pokazują, np. ekspertom.]   Zrobiono mi też scenkę w jakiejś restauracji z dwoma postaciami podobnymi jedna bardzo do Grzegorza Schetyny, druga do pewnej dziennikarki telewizyjnej, bawiono się na stole telefonem. Konkluzja: spółki medialne, gdyby teraz nagłośniły mój temat, popełniłyby samobójstwo. (Zobaczcie tutaj, jak WP.PL odgrzała dzisiaj temat "afery podsłuchowej". Ta ostatnia kojarzy się np. z wypowiedzią Pawlaka przy okazji wotum zaufania — dotarła do mnie, choć osobiście bojkotuję media — że "posłowie PSL należą do najbardziej świadomych w tej kwestii" i że nie ma wątpliwości, jak będą głosować, odgórna dyscyplina partyjna jest zbędna...) Jeśli rozumiesz tę sprawę, przejrzałeś np. uważnie wideo z tego bloga dowodzące remontów (już nie mówiąc o bardzo licznych wideo z telefonu robionych wszędzie z podstrony foto/wideo, do której link jest w nagłówku), a i tak popierasz PO, to chyba chcesz ostatecznej destrukcji tego kraju w sensie praworządności i demokracji, na rzecz totalitaryzmu polityczno-medialnego, różnych układów gangsterskich na styku polityka-biznes. Powtarzam, bardzo często ludzie np. w radiu nawiązywali na żywo do tego, co się u mnie stało; podpowiadał im to sufler z mediów albo np. oglądali opisy typu RDS, w każdym razie jakoś tekstowo chyba się dowiadywali, wtrącając odpowiednie zwroty i aluzyjne słowa do swych wypowiedzi. Nie jest to niestety moje wariactwo. Ale po co się wysilać, by wstukać to na blogu, skoro nawet nie chce się wam przekazać znajomym wieści o zbrodniczym rządzie i partii, przynajmniej w sensie praktycznego przyzwolenia... Jeśli Wy nie pomożecie w sprawie mediów i nagłośnienia, to w ostateczności rząd i Policja posuną się wobec mnie do przemocy, czego preludium mamy już nagrane w formie "zatrzymania"... Skryminalizowana, szpiegowska, podsłuchująca mnie (i komputer) do woli w domu i na mieście prokuratura NIE POMOŻE...   [edit 17:32] Zwracam uwagę na selektywność tego botnetu, możliwość dotarcia do poszczególnych smartfonów-botów. Wyłączano mi np. (bo akurat je sprawdzałem) poszczególne ściany w domu na Gajdy 40a, podobnie np. wyłączają dźwięk w blokach naprzeciwko, gdy jestem w apartamencie na doby. Tak samo na pewno mogą rzecz włączać w dodatkowych miejscach/okolicach (np. nielubiane biuro lub jego sąsiedzi).   [edit 2015-05-03: Powtarzam, slogan "zmarnowanego głosu" jest demagogią. Zmarnowany głos to głos na Sejm — tych, co tam teraz siedzą. Kto 1, kto 2 wg procentów nie ma znaczenia dla prawa (wszystko zależy od wybranych, a partie z Sejmu potrafią tworzyć jedną sadystyczną i kryjącą problemy mafię), natomiast co do progu 5% to nie widzę powodu, by partie alternatywne, spoza Sejmu (jest ich nawet dużo), którym uda się wystawić listy, miały go nie przekroczyć. To zależy od nagłośnienia tematu, a ono z kolei wyłącznie od Ciebie. Dziś nie trzeba ani kapitału, ani wpływów, ani wielu ludzi pod sobą, by temat nagłośnić. Przekaż odpowiedniej liczbie znajomych informację o blogu (zob. wpis z 5/04/2015).]

(13:49)


13. lutego 2015 r.

Odzyskałem z prokuratury akta z jesieni 2011. Dowód, że to już aż 5. rok (międzynarodowego) uporczywego nękania/dręczenia co dzień

Tak kłamie Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy[edit 2015-02-15: Piąty rok uciekania i bronienia swej prywatności! edit: Nie mylić z problemem tortur dźwiękowych.]   No, chyba że byłem wtedy jasnowidzem, bo że dzisiaj Piotrka Policja i wielki pieniądz prześladuje, na to były dowody niżej.

Bardzo znamienne, bo pomiędzy moimi 63 stronami A4 (czyli w formacie książkowym byłoby ich 126) a ich odmową [dokument jawny] nie ma nic oprócz 6 czy 7 dni przerwy. To są po prostu kolejne strony tej teczki. Nagonka na ulicach, hałaśliwe remonty [nie chodzi o przekaz podprogowy itp.], nagonka nawet za granicą, przeszkadzanie w załatwianiu się, dręczenie kaszlem — nic nie zrobiło wrażenia. Gigantycznie uprawdopodobnione śledzenie też nie. Dodatkowe wyjaśnienia z zażalenia też nie.

Akta kończą się w dniu próby samobójczej: ta była w nocy ok. 20-21 (żyła czy tętnica podcięta aż do dna: zobacz, jeśli chcesz, choć tu chyba dobrze nie widać z powodu ropy — krew zatamowała się chyba wcześniej, bo cięcie nie pomagało: dlatego przeżyłem), natomiast rano zamknął sprawę sędzia [Wielki Piątek 6/04/2012, taki termin przydzielili]. Pewnie zdążył się dowiedzieć, bo sąd to też organizacja szpiegowska. W międzyczasie w sklepiku z kanapkami na Dworcu Centralnym [gdzie, rzecz zwykła, nocowałem] jakaś baba udawała, że przez telefon tłumaczy, w rzeczywistości zapewne mówiła dla mnie, głosem trochę zatroskanym [o psach]: "[...] to jest taki, wiesz, Duży Pies. I może pogryźć [...]" (później przyjęło się, że to o Tusku, co ja już wtedy dzięki mediom świetnie z nim kojarzyłem — zresztą dziś o jego sprawstwie "wiedzą" miliony czy setki tysięcy). Normalna sprawa to wtedy była, takie udawania-że-do-telefonu irytująco pode mnie, najcodzienniejsza codzienność (samo z siebie, u nieśledzonych, przecież rzadko się zdarza, że ktoś tuż obok ciebie tyle gada, zwłaszcza o takiej porze).

[Później, w 2013, wysłałem na odpowiedni e-mail skargę do Prokuratora Generalnego z dodatkowym powiadomieniem o głodówce i prośbą o podjęcie działań w związku ze zgłoszoną sprawą śledzenia. Również zlekceważono, choć przeczytano, obsłużono. Pisałem o tym we wpisie Kwestia prokuratury.]

A teraz parę wyłapanych zdań z nagrania mojego niedawnego przeglądania tych akt (bo opublikowałem i zdjęcia, i film(!)) — rejonowa Warszawa-Ochota na Wiślickiej 6:

2:00  Ja nie Zrobię L***, Wstyd. Jak nam Wstyd... tak, o to chodzi właśnie. Właśnie o to chodzi.
2:05  Też go Słucham.
2:07  Pewnie, że [to] 'tata'.
2:41  [Tu widać dwie panie obok siebie w Pasy, jak jakiś bydlęcy wagon.]

17:48  Można zrobić ci ***. Zrobię ci ***... Ja też cię Słucham! [slangowo o podsłuchiwaniu, zwykle powiązanym ze śledzeniem komputera w okolicy i przez Internet. PEŁNY STENOGRAM(!!!) - sporo potwierdzeń, moje nazwisko wielokrotnie, jest i o premierze]

[edit: Wierzcie lub nie — było nawet, co się nie nagrało, że jest tam pokój dla mającego zmianę agenta. Obecnie ciężko wytrzymać to, co mam, ale ciągle przychodzi młodzież i ją też trzeba kryminalizować. Poza tym dookoła osiedle bloków, a dąży się do tego, by w każdej okolicy ktoś przechwytywał ekran moich laptopów (można to robić z odległości nawet do kilkuset metrów), więc może mają odpowiedni sprzęt i to wtedy byłby sens szpiegowania.]   Winni zepsucia prokuratury są — można to już teraz przewidzieć — najprawdopodobniej "partyjniacy" Ziobro, Ćwiąkalski, Czuma i dawny sędzia krakowskiego Sądu Apelacyjnego Seremet.

Tutaj te akta i wideo. Było też zawiadomienie z grudnia 2012 o śledzeniu, również zamknięte przez sąd, a niniejsze z października 2011 poprzedziły dwie próby (raz w prokuraturze Warszawa-Wola, raz w tejże samej na Ochocie, tylko kto inny zamknął): obie zakończone zażaleniem i, podobnie, utrzymaniem w mocy prokuratorskiej odmowy. Łącznie zamykało wtedy dwóch sędziów Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy (Sebastian Ładoś i Magdalena Baran). Kliknij, pooglądaj aktaw mediach tematu Tuska-prześladowcy i Platformy (i bandytyzmu w PiS) nie ma podobno za pieniądze, w mediach o prawdziwej antyludzkiej korupcji się nie mówi.

[edit] Swoją drogą nie uderza was, że sama ustawa mówi o możliwości aż samobójstwa wskutek uporczywego nękania...   [rozwiń]

[edit 2015-02-14 03:44] Tam w aktach był jeszcze wspomniany rozbój z Lublina (zob. międzynarodowa fala kradzieży) oraz np. bardzo złośliwe i uciążliwe naruszenie miru domowego przez właścicielkę (nagle sobie postanowiła zmienić mi zamek i mnie usuwać, obraziła się chyba za jakiś drobiazg — zresztą businesswoman z własną firemką, to wszystko wyjaśnia). Nawet przy obu sytuacjach wkrótce po nich przyjechała Policja i była świadkiem. W prokuraturze jednak w październiku tamtego roku nie ruszyli nic.

[edit 2015-02-14] Pamiętaj: chyba nawet większość przedstawicieli zawodów prawniczych jest skorumpowanych [na pewno b. dużo] i zamieszanych w przestępstwo i nadużycia władzy. Biorą lub wzięli, najprawdopodobniej w gotówce: notariusze, komornicy, sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, właściciele spółek radcowskich [ostatecznym fundatorem może być fiskus, który nie egzekwuje pewnym firmom całego podatku, poza tym część wzięła jednorazową łapówkę od firmy remontowej, a te może mają od jakichś dużych podmiotów]. Jak to zwykle bywa, udział w gangu w postaci podstawowej sprowadza się do wyremontowania lokalu i posiadania dostępu do szpiegostwa (nic nie trzeba ręcznie włączać, być może udostępnia się np. WiFi, by innym daleko też grało, lub po kablu). Również wielka część: (innych) przedsiębiorców, proboszczów, policjantów, pracowników hoteli, studentów pracujących (lata 2008-2015), część polityków, zwłaszcza czołowych (oczywiście też: bankierzy, agenci nieruchomości, taksówkarze) — ma przestępstwa na sumieniu, dobrowolnie, dla pieniędzy. Jeżeli uważasz, że to jest pozytywna ewolucja, to nie rób nic dalej, ale inteligentny człowiek uważa inaczej: o ile zasady, które wyznaję, są słuszne, to im większy opór przeciwko nim i niechęć, tym bardziej trzeba się starać je przełamać, bo obrona elementarnych wartości wkrótce będzie musiała zejść do podziemi i nie będzie miała nawet poparcia. Sądy są w takim stanie, że na pewno nikt Policji i korupcji nie ruszy, a nawet rzecz będzie rosnąć, jeśli będziecie dalej głosować na Platformę lub kandydatów lubianych w mediach. (Przypominam — z obrazka Gigantyczna afera — że w sądach zorganizowali to prezesi sądów, powoływani przez Ministerstwo Sprawiedliwości i niby zobowiązani do realizowania ich wytycznych organizacyjnych, choć oczywiście w granicach prawa.)

(01:09)


8. lutego 2015 r.

Obawy o dalsze istnienie bloga. Aktualności: polska Policja i papiestwo pokazali, że są ściśle związani

Odkąd w nagłówku bloga widnieje "Internet jeszcze wolny", a czytelnictwo to między 100 a kilkaset dziennie, spikerzy męczą mnie tekstem o tym, że jest ryzyko zniknięcia strony z Internetu, a to za sprawą właściciela całej strefy .PL w Internecie, czyli "Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej — instytut badawczy" (w takich organizacjach minister może zwolnić kierownika — podobnie jak w przypadku TVP, choć następny jest z konkursu). Zaraz dodają, że to straszny obciach tak prosić ze strony rządu, że raczej nie wywalą, ale później temat powraca i irytuje. Bo jakieś spamy, ktoś komuś mailuje, w sumie co za różnica, jaki pretekst.

W związku z tym uprzejmie informuję, że strona ma też inne adresy: bandycituska.net albo jeszcze tak samo z końcówką .com lub .info [lub .pl]. (Mniejsza już z www.sysplex.pl i www.bezele.org.) Poza tym, w razie czego, gdyby już nic nie działało, mogę spróbować wykorzystać adres piotr.nizynski.pl. Na razie nic tam nie ma, ale jeśli by było trzeba, pewnie da radę załatwić jakieś przekierowanie dla zrozpaczonych użytkowników jedynego serwisu, który mówi całą prawdę o naszym biednym, skryminalizowanym kraju.

Tymczasem wkrótce będę próbował software'owo zablokować transmisję tortury przez WiFi, może wreszcie się to uda, jestem chyba na dobrej drodze, jeśli chodzi o rozpracowanie systemu ich działania ([edit 2015-06-05: dzisiaj poprawione] KSP na ul. Nowolipie lub Pałac Kultury [raczej TVP na Jasnej] → transmisje radiodyfuzyjne łączami Emitela, do różnych wież nadawczo-odbiorczych, które ten podsłuch umożliwiają → smartfony + okablowania lokalne).  [Skąd pewność, że nie Internetem?]

[edit 2015-02-09] 7. lutego br. ogłosił w większości mediów zamiar rezygnacji Komendant Główny Policji, pisałem już o tym w poprzednim wpisie, natomiast teraz zauważyłem, że tego samego dnia zmienił się też komendant Gwardii Szwajcarskiej w Watykanie. Znamienne; szansa przypadkowego zbiegu tych zdarzeń, w sensie przypadkowego trafienia w ten dzień spośród pewnej skończonej liczby, to np. 0,05% przy zmianach średnio co 5-6 lat, czyli co 1826-2191 dni [bardziej prawidłowo i przy nieskończonej liczbie dni jest to rozkład wykładniczy, ale zbliżone rzędy wielkości]. [Jeśli zaś doliczyć jeszcze niezależną zbieżność z dostawą zagłuszacza, to jeszcze np. 500-1000 razy mniejsze prawdopodobieństwo.] Przypomina się inna rezygnacja (ok. 2 lata temu, u progu tortur). Ktoś tu jeszcze ma wątpliwości, czy sprawa z tego bloga istnieje? Przypominam, historia bloga (najpierw sysplex.pl, bandycituska.pl) — 3-letnia już prawie — została zarchiwizowana przez Bibliotekę Aleksandryjską i ogólnie Internet Archive na stronie http://web.archive.org, więc nic tu nie wprowadzam "później" czy "pod wydarzenia" (np. wpisu o Kościele), nie zamieniam tu przyczyny i skutku. [Uwaga: od wysłania mego listu do papieża minęło... Pół Roku. Przypomina się nagranie z hotelu IBIB we wpisie "Kolejne taśmy. Skandalicznie niskie czytelnictwo...", właściwie stenogram: przejrzyjcie tam 3:27.] [edit ok. 16:00: Właśnie padło chyba od tego newsa Radio Watykańskie w Internecie, http://pl.radiovaticana.va (odnośniki do artykułów). edit 20:30: Naprawili.] — edit 2015-02-13: Przypomnę: wg mojej orientacji sam Watykan śledzi mnie od jakichś 7 lat.

[edit 2015-02-09 22:53] PolskaTimes.pl omija temat, za to jej ludzie, jeśli w ogóle o tym słyszeli, co najwyżej mrugają okiem (jest np. temat Watykanu i jego udziału w korupcji): kliknij (nietypowe to pisanie Komendant Główny, ba, nawet Policja, z małej litery, prawda?). Tutaj także autentyczne wideo MP4, do zapisania na dysku (żeby był obraz), z oględzin tej strony gazety na moim notebooku (sfilmowane przez Piotra Niżyńskiego, nie sfałszowane). (Niżej był jeszcze nagłówek J. Paradowskiej: "Silni, głośni i bezkarni": to tylko nagłówek, oczywiście.) Przypomina się wpis "Oni to sami tagują czy użytkownicy?" oraz rozmowa z panią z Gratka.pl (w ramach walki z cenzurą na stronach rynku pracy; ten sam właściciel), gdzie młoda pracownica wystrzeliła "o tak, Tutaj w ogóle Nie Ma Sprawy...". To tak do kolekcji dla tych, którzy nie są pewni, czy z (wszystkimi/jego ulubionymi) mediami tak źle. Oczywiście, samo ustąpienie komendanta nie rozwiązało moich problemów z Policją ani trochę (podobnie jak zmiana w Gwardii Szwajcarskiej problemów w nieruchomościach kościelnych i szpiegostwa w ich instytucjach).

[edit 2015-02-11 22:21] W związku z rażąco spadającym czytelnictwem na blogu spieszę wyjaśnić, że niepublikowanie nowych materiałów itp. całymi dniami wynika z...   [pokaż]

edit 2016-01-01: Wasz PiS (takie tylko trochę lepsze PO), tak dumnie przez was wyznawany, chce CENZUROWAĆ INTERNET — kliknijcie. Przestrzegam przed takimi rzeczami (sprawa Trybunału Konstytucyjnego to tylko przygrywka to tego ich projektu, żeby wyczuć klimat, amplitudę reakcji). Raz wprowadzona cenzura nie znika raczej już nigdy (przez długi jak na skalę naszej demokracji czas), bez względu na zmieniające się ekipy polityczne — co najwyżej się rozszerza, bo władza ma wiele do ukrycia. Przyjdą jeszcze czasy, gdy różni "wodzowie" i "liderzy" z PiS będą mi (niby to mówiąc ogólnie i do wszystkich) wygrażać z portali i plakatów, bym jakoś inaczej pisał bloga. Takie są konsekwencje głosowania na, w mojej ocenie, prawdopodobnie niemal doszczętnie skryminalizowane ekipy. PiS nie zlecił stalkingu, nie zlecił (w ścisłym tego słowa znaczeniu) tortur, nie mordował, ale tak poza tym też jest to partia dna i wynoszenia do najwyższych zaszczytów antyludzkiej mafii, zaś jej elektorat jest... odpornny. W latach 2005-2007 ich wyborcy akceptowali najróżniejsze konflikty wszędzie w państwie w imię urojonej "walki z układem" (co być może było dopiero szykowaniem się na przyszłość, ze względu na narastający skandal w papiestwie), akceptowali ręczne sterowanie różnymi instytucjami i przejmowanie ich szefów, więc teraz też to robią. Tylko, dziwnym trafem, w Policji zero postępu i bandytyzm trwa w najlepsze (właśnie np. wynająłem kolejne mieszkanie, też będzie podgląd ekranu; poza tym te tłumy aut zawsze dookoła, nawet na pustych uliczkach o późnych porach... zob. 20130825*).

(21:53)


3. lutego 2015 r.

Prokuratura nie współpracuje. Wyznanie pracowników: "Wszystko przez Izrael". Czyżby pomocnictwo w (dalszym trwaniu) telewizyjnej zbrodni — a z naszych podatków hieny bez sumienia?

W prokuraturze sprawę zatrzymania i ogólnie prześladowania oczywiście zamknięto (u nich samych gra). Dalej stary zastój, obstrukcja.

Platforma Obywatelska tymczasem jedzie na, prawdopodobnie (wg moich ciągle potwierdzanych doświadczeń), Omercie w mediach (media już za PiS-u były aferałami). [Jedni i drudzy WIEDZĄ o przestępczych, prześladowczych, korumpujących i doszczętnie niszczących morale wśród ludzi masach urzędników, jak i o udziale premierów, OD WIELU LAT: sami są tego częścią. Później jeszcze będą gadać, że "z przyczyn ekonomicznych"/przez "trudności" i "dużą ilość" lepiej złych nie zamykać, izolować.]

Chodzi mi tu o to zawiadomienie, które jest tutaj (wraz z uzupełnieniem oraz oświadczeniem proszącym o nieprzekazywanie sprawy Policji, a także wnioskiem dowodowym: załączone nagrania wideo). [Przypomnę, reforma prokuratury i Policji, podporządkowanie ich Niżyńskiemu będzie jednym z głównych postulatów Partii Piotra Niżyńskiego.]

Przejrzyjcie sobie akta z bloga (z wygodnymi do czytania elementami zawiadomienia: link powyżej), akta z poniższego wideo czy wpisy na blogu. To, na co się natknąłem u prokuratury, jest z wielu względów kompromitujące. Paranoja i padaczka ze strony ochroniarza w kwestii nagrywania, kaszle, masowe ubieranie się w (dobrze znane jako element nękania [irytującego i, nie wiedzieć czemu, nagle w mym życiu pojawiającego się specjalnego traktowania i nachodzenia wszędzie], w dodatku symbolizujący przestępcę) Pasy Czarno-Białe poziome, odzywki w rodzaju "tak, bierzemy" (przypomina się to, co spotkałem jesienią 2011 w sąsiedniej Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Ochota, a w ogóle to i w różnych — były elementy nękania, choć inne — ponadto ówczesna wspierająca myśli o korupcji plakietka "tak dobrze pracujemy, a zarabiamy tak mało" [poza tym kojarzy się to z tym, co zobaczyłem w kiosku podczas 2-dniowej chyba podróży do Niemiec w 06/2013, a przetłumaczyłem tutaj]), wreszcie sama zawartość ich teczki. Nie chodzi tylko o to, że znowu zamknęli mi sprawę bez ani jednego przesłuchania (żeby uniknąć wręczania mi "pouczenia o prawach pokrzywdzonego", jak to nieraz w myślach w 2011 tłumaczono czy, np., mówili nękający na mieście ludzie w aluzjach). Przecież olano ["ciepłym moczem", bez sprawdzenia] nawet ewidentne złodziejstwa Policji, o których jestem przekonany: fałszywie bym nie zawiadamiał, że coś straciłem z winy funkcjonariuszy, bo to akurat jest przestępstwem. Nawet nie pofatygowano się sprawdzić, przesłuchiwać ludzi, a w przynajmniej jednym przypadku musiał to zrobić funkcjonariusz (zniknął dysk twardy pozostawiony w plecaku, który poszedł do depozytu) [w drugim — paręset zł zabrane, gdyśmy leżeli wobec gliniarzy, z portfela — mógł ukraść ktoś nieumundurowany, ale raczej też funkcjonariusz albo za jego wiedzą]. Ponad 8000 brutto + dopłata = nawet ok. 10 tys./m-c na prokuratora. Kliknij, aby zobaczyć artykuł z 2014 firmy Sedlak&Sedlak. Proszę jednak nie sugerować się tymi "obligatoryjnymi podwyżkami", w końcu dochodząc do wniosku, że "ciągłe podwyżki to normalna konsekwencja awansowania związanego z rosnącym stażem": tak można mówić idiotom. Ludzie starzeją się, ba, odchodzą, ale i przychodzą: w rzeczywistości wszystko stoi prawie w miejscu. Główne źródło wykresu: dziennikustaw.gov.plTych rzeczy nie sprawdzano. Dręczenie 2-letnie dźwiękami (już nie wspominając o uprzednim 2-letnim nękaniu) uznano po cichutku za "bez znamion przestępstwa", przy tym wklejając w odmowie jakieś teksty o konieczności "uzasadnionego podejrzenia" (jest taki katalog powodów, z jakich można odmówić dochodzenia lub umorzyć; brak uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa to jedno z nich, inne to np. brak znamion czynu zabronionego albo cech przestępstwa — wszystko jest jasne, ale to wolno — czy czynu nie popełniono, czego subtelniejszą wersją jest brak dowodów winy; tutaj pomieszanie z poplątaniem, bo niby "złodziejstw [już wiadomo, że] nie popełniono", reszta "legalnie", a na uzasadnienie swej decyzji — o różne opcje opartej, ale nigdy o tą — wklejają ten sam tekst z odmów z 2011 o "potrzebie istnienia uzasadnionego podejrzenia", tak jakby to było tym powodem z katalogu [I tłumacz sobie w myślach tę mądrość nicnierobienia, my ci tego nie wytłumaczymy, tylko masz wachlarz opcji do przemyślenia]).

Przecież napisałem im wyraźnie bodajże w oświadczeniu, gdzie prosiłem o nieprzekazywanie tego Policji (bo i tak mogliby złośliwie zrobić: sama Policja niech się bada, ja nie będę określał osób, przesłuchiwał...), że dręczy się mnie od bardzo dawna dźwiękami szeptanymi, także na [pustych] komendach. To wszystko zlekceważono.

Ale jeszcze z innego powodu są te nagrania skandaliczne: w teczce prokuratorskiej znajdziemy też akta sprawy przeciwko mnie, jaką założyła Policja (komisariat ursynowski) — ta jest przecież bardziej przyszłościowa, lepiej rokuje. Nie ma tam absolutnie żadnych dowodów mej winy na dzień dzisiejszy, a tym bardziej moich robotników, tymczasem jednak wszyscy już są osobami, co do których wystawiono postanowienie o przedstawieniu zarzutów (co, w założeniu, oznacza wysokie prawdopodobieństwo wniesienia aktu oskarżenia oraz ich występowanie w sprawie jako podejrzanych). Powtarzam, same pozory, zupełny brak "dowodów" w sensie udowodnienia winy.

Dodatkowo zawiadomienie kilka razy przerzucały między sobą prokuratury, od Annasza do Kajfasza, zupełnie wbrew normalnej, wynikającej z prawa właściwości, która przysługuje rejonowej Warszawa-Mokotów. Odsyłam do podfolderu akt dla tego zawiadomienia. Nawet miał je przez chwilę podobno sam szef warszawskiej Prokuratury Okręgowej (gdzie zresztą byłem: jakaś pani gadająca przez telefonik wyłaziła, znowu znany sposób niepokojenia, uczestniczenia w mej prywatności, myślach, uwadze), ci, jak wiadomo, odpowiadają za pracowników prokuratur rejonowych i okręgowych typu sekretarka, a są powoływani przez samego Seremeta. [Obejrzyjcie ten podfolder akt dot. zawiadomienia, są tam nagrania, jak im złośliwie telefon nie działał całymi dniami, nawet ten główny oficjalny, albo inne osobliwe zjawiska.]


NAGRANIE 201502031025 [FILM MP4] — WCHODZĘ do prokuratur na Wiślickiej 6 w Warszawie

[UWAGA: Pamiętaj, że wideo MP4 mogą nie wyświetlać obrazu, dopóki nie zapiszesz ich w całości na dysku i nie odtworzysz stamtąd! TAM JEST OBRAZ! Proszę klikać odnośnik MP4 prawym przyciskiem myszy, używać "Zapisz jako". edit 2023-06-18: Jeśli i to nie pomaga i dalej nie ma obrazu, to trzeba zainstalować kodek, np. instalując program K-Lite Codec Pack.]
0:44 wychodzi pani w płaszczu, kaloszach, ale Mini (to ostatnie, nierzadko w takim połączeniu, to znany element nękania, nachodzenia, stalkingu przeciwko mnie – jak widać chcą się pochwalić współudziałem), może z racji pory nie pracownica albo prowokacja (0:53 rzuca "wstydź się!"). Może chcą, żeby kojarzyło się z hotelowymi zmianami, słuchaniem, jak na komendzie? (przynajmniej dawniej...) Przecież i co innego na to wskazuje (por. też następne wideo).
Pod koniec ochroniarz przyczepia się do, jak podejrzewa [skąd?] ("były już incydenty", skąd oni to wiedzą?? przejrzeli blog?), filmowania...

NAGRANIE 201502031130 [FILM MP4] [YOUTUBE] — Sekretariat Warszawa-Śródmieście Północ. Teczka prokuratury

Zawiadomiłem o nielegalnym ataku Policji, pomaganiu w wypędzeniu mnie z domu, dręczeniu m.in. na komendach, licznych nieprawidłowościach z zakresu postępowania karnego ("postawienie zarzutów" kradzieży, z włamaniem, nieznajdywanie zatrzymania w pr. przez aż 6 dni, zbędne trzymanie rzeczy — całe me mienie — aż do 3. tygodnia grudnia przez gliniarzy-szpiegów i niewydanie pokwitowania na zdeponowane rzeczy), złodziejstwach itd., wspominałem też o śledzeniu (które to wyznanie Policji padało zrelacjonowane w moim zeznaniu z innej sprawy). Było o podsłuchowej złośliwości policjantów... [rozwiń]

Ciekawostka: był tam jeszcze dokument, którego tu chyba wyraźnie nie uchwyciłem, że prokurator przejrzał wideo z zatrzymania i nie znalazł w nic niezwykłego czy co by wskazywało na złą wolę czy choćby wulgarność policjantów (same normalne rzeczy: "padać na twarz", "mieszkacie tu?" — "tak!" i że meldunek, że umowa... [miałem nawet klucze do garażu, co wzmiankowałem trochę później, mógłbym też pokazać w telefonie — przecież ma Internet — stronę banku z historią konta, gdzie były przelewy za dom] — "a mnie to KURWA obchodzi!!!" itd.; tych drugich wypowiedzi wprawdzie w piśmie nie wymienił).

NAGRANIE 201502031135 [FILM MP4] — Biuro podawcze prokuratury Warszawa-Śródmieście Północ

0:06 "wstyd!", "wstyd", 0:07 pani ubrana w Pasy (symbol przestępcy stosowany w stalkingu przeciwko mnie od ponad 2 lat; zob. słynne elementy oraz historia tego bloga, tj. www.sysplex.pl oraz www.bandycituska.pl, na Internet Archive), 0:12 "bandyci!" (0:44 "jest Sprawa Tutaj...").

NAGRANIE 201502031146 [FILM MP4] — Biuro podawcze prokuratury Warszawa-Ochota (składam prośbę o dostęp do akt)

1:30 sekretariat — babka po lewej była w Pasy, ale jej nie ujął telefon, 1:58 pani w Pasy (trzecia z kolei! identyczna bluza)... edit 2023-06-18: Tzw. pasiak to znany w wielu krajach symbol przestępcy.

Oczywiście, nie marnując czasu na większe starania, przychodzenie do biur itd. (boję się, że nie ma ani jednego porządnego wśród odbierających skrzynkę lub nie potrafią jeden drugiemu przekazać!), wysłałem krótkie powiadomienie o tych nowych wideo do wszystkich posłów (adresy z odnośnika na samym dole bloga). I pewnie nic [edit 2015-05-09: tak, 0 odpowiedzi, od niektórych przychodzi zwrotnie automatyczne powiadomienie "Przeczytano" — a przecież treści tego bloga są przerażające i każdy normalny polityk by się zainteresował, by następnie zmiażdżyć tym przeciwnika] — nie wiem, może odpowiada im ten stan rzeczy (to całkiem prawdopodobne).

Dobrze, a teraz jeszcze raz do głupców, o których pisałem w nagłówku tego bloga [edit 2015-05-09: wtedy było tam "Przeciwko głupim, którzy prawdy o Polsce i polityce szukają w telewizji" w miejsce dzisiejszego "NIE UFASZ? REKLAMUJ I TAK" itd.]. Tak, to jest bardzo ważny temat. Premier, przestępstwa, masy, żałosny stan moralności i praworządności w kraju. Tak, media o tym nie mówią: nie od dzisiaj, gdy zobaczyłeś tego bloga, nie "sprawa jest w toku", również nie od wczoraj, tylko ja zdycham od 4 lat, a oni o tym nie mówią. Nie pomagają jedne po drugiej próby kontaktu. Dzieją się najdziwniejsze rzeczy, obecnie od 2 lat torturowane są całe osiedla, ja non stop — niewarte wzmianki... Jasne? OK, więc, żeby nie było, że się na siebie gniewamy, że kogoś obrażam itd. Dobrze, nie ma w mediach "omerty". To jedne z nielicznych firm na chodzie i z własnymi lokalami, gdzie tortury się nie włącza i w ogóle nawet nie jest "zamontowana" (ukryta) w ścianach budynku (zob. np. wpisy Praktyka organizowania..., Kolejne taśmy, Szczegóły instalacji dźwiękowej). Ci jedni, ten "ostatni" bastion: media — nie oszczędzają na podatkach... Tylko ich ludzie ciągle robią nagłówki kojarzące się z moim tematem, w pracy, a nigdy nie powiedzą wprost, że jest taki człowiek i że ma problem, i że miewają go też całe osiedla. Strasznie skomplikowane o tym wspomnieć. Mówią o zorzach polarnych, o ciekawych zjawiskach, zaćmieniach księżyca czy problemach w Afryce, ale o Polaku ciężej niż za komuny prześladowanym politycznie — nie.

[edit 2015-02-06 01:01] Dodałem wykres (na podst. ustaw budżetowych), więc jeszcze uwaga. Prokuratorów i asesorów, czyli trzonu orzekającego, jest 6222 wg Sedlak&Sedlak; razem z innymi pracownikami będzie tego może nawet z 10 tys. (policz, ile przypada stałych wydatków, czy ich wzrostu, na głowę: to jest największy stały wydatek, pozostałe, np. korespondencja czy zwłaszcza prąd, są dużo niższe). Na prokuraturę przeciętny dorosły Polak (takich jest 30 mln.) płaci 67 zł w ciągu roku (pensja, VAT itd.); w 2000 r. to były 22 zł. Przeciętny, ale przecież tu jest też kilka mln. bezrobotnych, więc w odniesieniu do reszty to jest więcej — a jeśli zarabiasz dobrze, to płacisz jeszcze więcej... (To swoją drogą, bo w ogóle cała ta podwyżka VAT celem finansowania korupcji kosztuje przeciętnego Polaka, wydającego np. 3000 zł na miesiąc, 30 zł. Czyli co miesiąc 30 zł na tortury dla mnie.)

[edit 2015-02-06 18:16] Na stronie przybyło dowodów i odwiedzin, tymczasem Komendant Główny Policji podał się do dymisji i będzie tam tylko pracownikiem, nie przełożonym. Miłe, choć pewnie sytuacji to nie poprawi. Zbieżność wydarzeń wyłącznie przypadkowa? [edit 2015-02-07: Zeszła się też ta dymisja co do dnia z dostawą zagłuszacza, tym razem sieci WiFi, tj. internetu bezprzewodowego, radiowego (choć zagłuszacza nieskutecznego). Przypomina się wywalenie mnie z domu przez właściciela też dokładnie w dniu dostawy zagłuszacza sieci komórkowej (ba, na najwyżej godziny przed tym), wprawdzie (również!) nieskutecznego, ale pewnie chciano, bym na tę technologię stawiał. (Na to, że wywalili tamtego dnia, może znajdziecie Państwo dowód w aktach prokuratorskich z tego wpisu: np. notatka policyjna czy zeznanie właściciela, A. Graffa.) Zresztą o tamtą akcję przez chwilę, za sprawą spikerów, podejrzewałem Ewę Kopacz, więc pewnie i KGP. Wniosek więc być może taki, że gra się przez WiFi 5 GHz (ten drugi, mniej popularny standard), jeśli faktycznie "coś jest na rzeczy". Sieć taka zresztą, jeśli istnieje, to jest dobrze ukryta, nie widać nazwy na listach.] Media nadal śledzą mnie, jak jakaś komenda, co nieraz prześwituje z dziennikarskich wypocin (ale może "wasza firma akurat nie" i wyjątkowo nic tam nie będzie dźwięczeć — proszę się nie obrażać... zresztą ciekawskich zapraszam do Warszawy, razem zrobimy próbę już nie na wideo, a "w realu": wy decydujecie, dokąd jedziemy). [edit 2015-02-08: Odnośnie Działoszyńskiego (KGP), dziennikarka TVP INFO twierdziła jeszcze tego samego dnia na gorąco, że to "zaskakująca decyzja". Natomiast wg TVN24 rzecz jakoby szykowała się od kilku tygodni (czyżby? "nie ma tematu")...]

(20:00)


29. stycznia 2015 r.

Inteligencja spikerów w wyżywaniu się. Przeciwko adwokatom diabłów — może już mniej niedowierzającym?

[edit 2015-06-05: W oryginale było "Inteligencja Policji", natomiast być może pracownicy tej instytucji pełnią tylko rolę asysty spikerów (ci są w studiu TVP?), jako (jeżdżący za mną nieoznakowanymi autami) dodatkowi agenci i dostarczyciele informacji o moim położeniu (dzięki której można selektywnie dręczyć określone miejsca; bez tego prześladowanie mnie byłoby bardzo utrudnione). Takie dostarczanie informacji na pewno ma miejsce, ponieważ np. często dociera do spikerów niemal natychmiast powiadomienie o tym, co właśnie widzę, jaka to tablica reklamowa czy przechodzący człowiek są przed mymi oczyma, bo słychać to wyraźnie szeptem i nie jest to moja myśl tylko, wywołana podprogowo. Ponadto jest chyba pomoc dla właścicieli przy okazji wynajmu, w rodzaju jakieś techniki wytrychowe/elektromagnetyczne itp.]   W ogóle nie jestem świadkiem takich "rozmów Polaków przy stole", ale zapewne bandyci, których plan brzmiał zaprzedać kraj na pastwę totalitaryzmu, a mnie w dalszej perspektywie wspólnie zniszczyć (czy to samobójstwo, czy np. wariactwo, co się nie udało), zaczynają coraz śmielej stosować obronę — bo ta rzecz oczywiście potrzebuje bronienia (ktoś mógł donieść o blogu rodzince...) — na zasadzie już nie czarne (brak dowodów), tylko zielone ("dopuszczalne"): kolory wzięte z szat adwokatów, bo w sumie tak ich zadanie można streścić. Coraz mniej udaje się, że blog jest niewiarygodny, za to należy spodziewać się strasznego rozrostu twierdzeń [interpretacji], że to [co robią członkowie gangu szpiegowskiego, jest] nie takie złe. W pierwszej kolejności: że tortura nie taka prawdziwa i nie taka ciężka. Na pewno nie ma wtedy własnego myślenia i własnej inicjatywy, z tym się zgodzimy: "życia wewnętrznego" brak zupełnie [w tym: swobodnego rozumowania, wybierania, myśli innych niż bardzo bliskie tekstom spikerów], ale taka niby to wielka tortura?... Phi...

[reszta ukryta, bo może odwraca uwagę od DOWODÓW, a później ludziom "nie chciało się czytać"... "nudny ten blog"... pokaż]

(18:42)


28. stycznia 2015 r.

TAŚMY: hostel Moon wskazuje na Policję i przedsiębiorcę (szefa) jako organizatorów prześladowań. "Włączyłam tę Sprawę"   [padają personalia Piotr Niżyński]

Hotel ten znajduje się na 3. piętrze budynku przy ul. Foksal 16 w Warszawie (Stare Miasto), mają też podobne w innych miastach. Na licznych zrobionych telefonem LG E460 wideo załoga (czy, w mniejszym stopniu, schodząca się tam chyba Policja, nieumundurowana) przyznaje się praktycznie do wszystkiego. Popsułem im zmianę ok. godz. 16:00 swoim obserwowaniem okolicy. Najpierw ustały walenia z pokoju obok, które wcześniej były zmorą, i zastąpiły je dźwięki jakby pukań, zahaczania o klamkę (stalking znany już z państwowego Hostelu Zachodniego i 2011 r.: zabawy kluczem czy klamką, jakby delikatne ich poruszanie, żeby mnie trzymać w napięciu i denerwować albo żebym odpuścił we właściwej chwili tak, jak w pozostałych). Pukania dodatkowo w kontekście były związane z ciągłym (od 2 miesięcy) gadaniem spikerów w hotelach o tym, że może mi jakaś recepcjonistka "zrobi laskę", więc nie chcąc być posądzanym o takie ciągoty (co później mogą w sprawie karnej wykorzystywać przeciwko moim zeznaniom obciążającym, na przykład) dodatkowo miałem powód, by te dźwięki lekceważyć i na to właśnie liczono. Pok. 10 obok mojej 11-ki (w tym samym przedziale) był wolny, jak się później przekonałem, więc zmiany musiały być w tym drugim, 12-ce, bo monitor śledzi się z bliska.

W rozmowach z pracownikami — także z ich gośćmi z gangu, ale często w obecności pracowników (przybyli rzekomi "goście", nawoływani np. przez napisy w radiu podsłuchowym, że tam można przyjść i dostać za pobyt, za podsłuchiwanie, strojenie odbiornika i publikowanie mojego ekranu, pieniądze) — wyszło praktycznie wszystko, co tutaj na blogu się o takich firmach, a także generalnie o tym skandalu, twierdzi. Wyznawali te rzeczy niechętnie, zwłaszcza w 4 oczy do kamery telefonu, ale trzymali się wielokrotnie tej wersji o kolaboracji z Policją.   [edit 2015-11-01: Tymczasem raczej właśnie z TVP(?) — raczej to na Jasnej w Warszawie jest centrala zajmowania się mną.]

Oto dla dobrego wyeksponowania lista istotnych plików (zob. też pełny katalog serwera www), długie i najciekawsze na pewno mają stenogramy — końcowe 4 cyfry w nazwie to godzina i minuta końca wideo, przypominam też, że pliki w formacie MP4 trzeba najpierw zapisać na dysku (klika się odnośnik prawym przyciskiem myszy i wybiera Zapisz jako...), inaczej może nie być obrazu (w starszych Windows, do wersji XP włącznie, może być też wymagana instalacja programu typu mp4 codec):

201501251238 [FILM MP4] - wchodzę do hotelu Moon
201501251307 [FILM MP4] - nie pomaga zagłuszacz emitujący ok. 1,7 W na przykładowym paśmie GSM (zakłóca jeszcze 3G i LTE)
201501251436 [FILM MP4] - emisje od sąsiadów (nie mylić z tłem; to jest "bliskie" pole) wykrywa nawet po ustawieniu minimum czułości, na pewno nie WiFi/telefony
201501261604 [FILM MP4] - badam spodziewaną zmianę (młody chłopak czeka pod 12-ką przy komputerze; proszę wybaczyć, ale w takich warunkach nie ma normalnych gości, co zresztą przyznali w 201501261628)
201501261611 [FILM MP4] - w 36s w kuchni jest ubrana do wyjścia(!!!) nieznana dziewczyna i inna kobieta. Na recepcji bez zmian, pora nie ma nic wspólnego ze sprzątaniem
201501261616-1 [FILM MP4] [DŹWIĘK] [TEKST] - teraz ten młody chłopak gada z recepcjonistką. "Uspokój się, [Piotrze Niżyński, ta] sprawa jest na Policji".
201501261628 [FILM MP4] [DŹWIĘK] [TEKST] - podchodzi ta dziewczyna, która wychodziła - to pracownica - nawet rano będzie na recepcji - WAŻNE!!!
201501261631 [FILM MP4] - "chyba tutaj... jest Remont...", inne takie, wideo kilkusekundowe
201501261638 [FILM MP4] [DŹWIĘK] [TEKST] - próbuję się upewnić o Policji u recepcjonistki (to przez głuchotę), ale przy 201501261628 to już zbędne. Jest o monitorach
201501261650 [FILM MP4] - "tak nam Wstyyd, sprawa jest na Policji", "sprawa jest nieistotna..." (niestety, to właśnie o tym)
201501261725 [FILM MP4] - teraz to spikerzy szepczą z murów budynku: "tak, bardzo się wstydzę, tutaj jest sprawa"
201501261801 [FILM MP4] [DŹWIĘK] [TEKST] - rozmowa recepcjonistki z przychodzącą babą (obyło się bez opłaty(!!!) [por.: dziewczyna-gość z B&B chowa sobie terminal płatniczy]). [Tak chyba działa każdy hotel, że przypadkowym ludziom dają do obsługi odbiorniki i odpowiednio przygotowany komputer podsłuchowy (takich przychodzących a niepłacących widywałem sporo w różnych hotelach).] Cała w potwierdzeniach (zaczyna się od "Niestety sprawa jest w Policji!"). Niestety słabo ujęte kamerą. Wspominano też o szpiegowaniu klawiatury ("tablety"; wskaż myszą nazwisko w nagłówku bloga, będzie wyjaśnienie)
201501261807 [FILM MP4] - przychodzą jacyś nowi; mówię, że dręczą, rozlega się "dręczyciel, ale to Policja" (nie spikerzy, ci to raczej szepczą i ciszej)
201501261842 [FILM MP4] - znowu temat sprawy, czy afery, w Policji
201501261911 [FILM MP4] - Zewnętrzni agenci przejmują pokój obok (nr 12): bez osób w środku, ale leżą różne rzeczy, widziałem m.in. torbę
201501271206 [FILM MP4] - recepcjonistka z dnia 2015-01-27 od godz. 10: to ta pracownica z np. 201501261628, co się (m.in. wtedy) przyznała do włączenia czegoś. W pełnym katalogu są też wideo z przychodzącą wkrótce recepcjonistką z poprzedniego dnia oraz nawet ich wspólnym siedzeniem na tej malutkiej recepcji
201501271637 [FILM MP4] [TEKST] - kolejni nowi "goście". Obwiniają Tuska, co już znamy z hotelu IBIB Pan, i chyba Seremeta. W pełnym katalogu jest jeszcze wideo z jakimś gościem, co przychodzi i gada "robię tortury?" - "tak jest" (to nie moi koledzy; wrzucam, bo może ktoś jest ciekaw ludu podsłuchowego)
201501271713 [FILM MP4] [DŹWIĘK] [TEKST] - pracownica z powyższych wideo zaczyna mnie wywalać z hotelu, przy tym po raz ostatni się przyznaje, wtrąca jakiś erotyzm. Dalej już nie nagrywałem: spakowałem się, oddali pieniądze za ostatni dzień i do widzenia.
PRZEGLĄDAM INTERNET [FILM MP4] - widać mój laptop: pokazuję, jak można znaleźć oficjalnie ogłaszany wygląd hotelu Moon. Tak, to jest ten obiekt, co na nagraniach.

A teraz, żeby wzbudzić apetyt, skrótowa prezentacja — 2 przykładowe wideo, żeby wyczuć klimat:

1. Stenogram z nagrania 2015-01-26 16:16 #1, gdy już trochę przesiedziałem czekając na zmianę: [w rzeczywistości jej drugą połowę — zajęcie pokoju przez nowego — jak się okazało, rozdzielili to]

2. Wideo 2015-01-26 16:28 ze stenogramem — nadchodzi ukryta przyszła recepcjonistka, chłopak dalej czeka na korytarzu:


Na koniec słowo o padających w wypowiedziach rozpasanych erotyzmach. Dziewczyn w wieku studenckim, 19-24, pracujących w knajpkach, kafejkach, hotelach i innych takich mało ambitnych miejscach (zazwyczaj jest to młodzież przyjezdna, czyli ok. połowy tych roczników, a nie wszyscy przyjezdni pracują i do tego akurat w ww. firemkach) jest ok. 16 tys. w Warszawie, czyli może 1/4 roczników żeńskich (nie wszystkie też robią/robiły torturę, czyli to, co od 2013; niech najgorszych będzie z 9-10 tys.). Ogłoszeń prostytutek w wieku do 24 r.ż. włącznie jest w Warszawie 800-900 (aktualnych), przy czym nawet uwzględniając powtarzanie się niektórych np. dwukrotne oraz fałszowanie wieku wciąż daje to może z 400 obecnie działających w tym dziewcząt. Zazwyczaj nie są to "córeczki tatusiów", tylko również przyjezdne. Liczbę tę należy pomnożyć kilka razy, gdyż do "branży" można wejść i można ją opuścić, tymczasem to jest tylko liczba tych, które w tej chwili tam działają, są i te, co robiły to wcześniej. A zatem możliwe, że w jakiejś części te zbiory (np. 2 do 9-10 tys.) się pokrywają; nie mówię, że to jest powszechne, ale jakaś jedna na 4-5 w zbiorze np. 7-10 robiących zmianowo podsłuch (są jeszcze chłopaki, razem trzeba tego na pewno dużo) lub prezentujących się w hotelach może się znaleźć w tej grupie wiekowej. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo zresztą zaraz (do czego już się powoli przyzwyczajam) znowu absurdalnie spadnie ilość nowych czytelników dziennie, choć tych przy takich tematach, jak czołowi politycy, zbrodnicze kryminalizowanie gospodarki i rozwijający się policyjny międzynarodowy totalitaryzm (pomińmy już moje osobiste dogorywanie i potrzebę pomocy...) powinny być przynajmniej tysiące dziennie [przestrzegam przed ludźmi, którzy mówią, że trzeba ten blog bagatelizować, ufać mediom (przecież mnóstwo twarzy TVP czy TVN jest zamieszanych, odpowiednio dobrani realizatorzy czuwają, prezesom grozi 25 lat) itd.].

[edit 23:07] Jeszcze raz podkreślam, że zjawisko zmianowego śledzenia mnie dotyczy najwyraźniej wszystkich hoteli, na jakie się natknąłem [często na sąsiada do pokoi obok przychodzą dziewczyny w wieku studenckim], a było tego dużo... Tu nie ma lepszych i gorszych (broń Boże marnować tu pieniądze na te drogie!); swego czasu sprawdzałem Marriott za 900 zł w Warszawie przy Dworcu Centralnym, a i przed InterContinental oraz Polonią obsługa, o ile dobrze to odbieram, aluzjami się ze mną spoufalała. Jeśli więc były jakieś bardziej moralne firmy, to je musiała pozostała gruba większość wykupić. Ponadto ta zabójcza korupcja jest bardzo, bardzo powszechna we wszelkich kafejkach, restauracjach, barach; w zasadzie wszystkie takie punkty gastronomiczne, gdzie widać młode twarze, to mogą być najprawdopodobniej punkty, gdzie obsługa szpieguje/szpiegowała/jest zapisana.

[edit 2015-01-29 10:18] Proszę, tu jeszcze podobne [erotyczne] klimaty u dziewczyn (studentek?) z hostelu Tatamka w Warszawie na ul. Tamka, który mnie w ogóle nie chciał wpuścić, a później odmówił mimo rezerwacji (MP4: jeden, dwa). O Piotrze Niżyńskim (ale nie w sensie rezerwacji: tej w ogóle podobno nie było) to one, jak mówią, słyszały (nazwisko pada też na stenogramach z Moona, tych z listy nagrań), są nawet "na Ty". Najpierw zapisać całe pliki na dysku, później je uruchomić, inaczej nie będzie obrazu. [edit 13:42] Dlaczego jestem teraz ciągle w tanich hotelach? Nie, żebym chciał tortury lub był to jakiś układ; wynajem mi się nie opłaca, ostatni właściciel ukradł sobie kaucję itd., ogólnie był niezrównoważony. Poza tym często ludzie nie chcą wynająć, ociągają się, okazują tylko podsłuchiwanie, a spotkanie i umowa nie (np. często zajęte właśnie wtedy, gdy chcę dzwonić, lub nie podnoszą). Ale przede wszystkim jestem dosyć biedny (na granicy 1 mln. zł, a spore są wydatki na taxi) i mi się to nie opłaca. Naprawdę wszystkie strony z ogłoszeniami nieruchomości są pozbawione ofert od nieprzestępców, zwłaszcza, gdy chodzi o domy bezpośrednio. Pośrednicy też są dla mnie źli. To doświadczenia z jakichś 6 miesięcy 2014 r., dosyć świeże. [edit 2015-01-31] Ogłoszenia działek z Internetu, bezpośrednie, mogą mieć jakichś dziwnych ludzi obok (np. wpuszczą Policję na zmianowe dręczenie i śledzenie), poza tym często właściciele są nieprzychylni z racji bycia przestępcami.

[edit 2015-01-31] Przypominam o nagraniach związanych z kolumną Policji, wprawdzie dość krótką w tym roku, 8 jednakowych wysokich policyjnych furgonetek transportowych na sygnale (w 2011 było z kilkadziesiąt różnych wozów pod rząd wkrótce po moim tekście o konkretnym interesowaniu się mną rządu). MP4 nr 201501121336: wideo z kolumną (w 10 s twarz kierowcy, a od ok. 40 s wozy), 201501121411: wideo późniejsze z MOIM wsiadaniem do tejże taksówki (widać twarz nie tylko kierowcy, ale i moją). Poza tym na ww. stronie foto/wideo są nagrania z innych świeżych akcji, już niezwiązanych z wypędzeniem, np. nielegalne przewiezienie na komendę (20150114, przy użyciu kajdanek) — żadnego pewnie protokołu zatrzymania nie przekazano do prokuratury, bo zresztą brak podstawy (Policja pozbawia wolności na zasadzie aresztowania lub zatrzymania, a ja z nimi iść nie chciałem) — w związku z jakimś zmyślonym problemem pozostawienia łoma w pokoju hotelowym czy np. najazd dwóch wozów, jeżdżenie za mną przez osiedle i legitymowanie mnie (20150102), bo interesowałem się późno w nocy stacją benzynową (w kwestii jej baz), co zresztą nie było takie oczywiste, nie zachowywałem się jakoś szczególnie źle. W aktach zatrzymania jest wysłane przez Policję do mnie pismo z datą naprzód (rok to 2016 już podobno), choć może to przerobiłem, prawda... Bardzo dużo ludzi z psami w ramach nękania, zob. liczne wideo.

[edit 2015-02-24] Tytułowe "włączyłam tę Sprawę" mogło być akurat nie o torturze, a np. o podglądzie monitora. [edit 2015-02-26] A może nawet tylko o tym, że szpiegowała. Pewnie sędziowie by chcieli, że trzeba się przyznać, bo inaczej wszystko albo "legalne", albo "nie ma dowodów". To jednak jest kłamstwem, gdyż przestępcy tworzą (stały) związek przestępczy z centralą. Przestępstwo tego uczestnictwa zaczyna się z określoną chwilą... Sądy pewnie by chętnie stwierdziły, że z chwilą pierwszego szpiegowania, ale to bardzo nie służy praworządności. Już kontaktowanie się z licznymi tzw. carderami (złodzieje z kart kredytowych), samo przesiadywanie na ich kanałach bez konkretnego złodziejstwa potrafi być osobnym przestępstwem udziału w gangu (kontakt z osobami, tu: innymi członkami, przechodzenie odpowiednich procedur umożliwiających kontakt itd.). Jako, że jakiś "związek" osób czy relację można spotkać na każdym kroku, tutaj decydujący jest cel działania osoby czy osób, charakteryzujący się zamiarem popełniania przestępstwa. Nie sposób w żadnej praktycznej sytuacji odmówić go tym, którzy instalowali odpowiedni program na swoim telefonie, więc należy ich uznać za przestępców — ale czy to zyskałoby uznanie obecnych decydentów sędziostwa, w to wątpię... Raczej sami już dawno to zainstalowali... (Nie mylić z problemem przekazu podprogowego, bo o to łatwo obwinić samego prezesa sądu.)

(21:25)


26. stycznia 2015 r.

Kolejne taśmy. Skandalicznie niskie czytelnictwo tej strony!

jak na poruszane tematy. Zwłaszcza w zestawieniu z kilkoma milionami różnych użytkowników dziennie oglądających główną stronę portali rozrywkowych, które zawiodły zaufanie, np. Onet.pl czy wp.pl. W związku z tym spróbuję poratować się dowodami z mojej codzienności, częściowo znowu z hoteli (choć bandytyzm jest wszędzie): ale wy też pomóżcie!

(Wszystkie poniższe wideo były już od tygodni na stronie, do której odsyłam na górze tego bloga w sprawie dowodów, ale, wiadomo, wypadałoby jeszcze je wyeksponować: co reklamowane, sprzedaje się lepiej...)

1. Hotel Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN. Kierowniczka przyznaje to, co i my — rzecz się potwierdza — wskazuje na Tuska i chyba prezesa. Oto, co myślą zwykli ludzie... (2015-01-07 13:44)

Ten mało znany obiekt, właściwie centrum konferencyjne, mieści się na Trojdena 4 w Warszawie. Na osobnym wideo w formacie MP4 widać, jak wchodzę tam z ulicy (uwaga: odnośniki do wideo klikamy raczej prawym przyciskiem myszy i wybieramy z menu "Zapisz jako" — pliki wideo należy raczej odtwarzać z dysku, w przeciwnym razie często nie widać żadnego obrazu; poza tym może być potrzebny tzw. kodek MP4, czyli jakiś program do obsługi formatu zapisu wideo "MP4"). Tu nagranie, zrobione telefonem komórkowym LG E460, z ciekawszej części meldowania się, wraz ze stenogramem. Pani zachowuje się trochę, jakby jej nerwy puszczały, później poprawia się ("fajny minister jakiś", ale chyba nie o tym była mowa; następnie wygadała się, że to sam budynek winny). [Później też typowy w tej mafii slang o Robieniu Laski, teksty o Tusku-dręczycielu, o ministrze winnym w kwestii remontu (chyba Michał Kleiber, prezes PAN od 2007, wcześniej w rządach SLD), o robieniu "baz", chyba w sensie ośrodka śledzenia monitora...] Zresztą na to, że istnieją takie remonty (ba, to w ogóle jest powszechne) macie dowody wymienione w przypisach do Praktyki organizowania tortury (2 tamtejsze wideo; a wcześniej było Tesco, gdzie pracownica wyłączyła, także Castorama, gdzie dziewczyna była w temacie... poczytajcie blog, tu tylko nagrania wspominam). Na końcu wideo próba zlikwidowania tortury dwoma zagłuszaczami. Poczytajcie, przewińcie sobie chociaż ten stenogram, jeśli nie chce wam się oglądać!


2. Rano popędzają mnie, bym wychodził, wkrótce po obfitych szeptach w bufecie o wdarciu się na zaplecze (zachęty), bo może jakieś bazy tam są. (2015-01-08 10:34)

W rzeczywistości nigdzie się nie wdarłem, tylko trochę się rozglądałem w bufecie (ale samotny, nie jakoś wśród innych klientów czy gapiów). Niby doba "hotelowa" się skończyła, ale jest przecież bufet, trzeba się też schronić przed zimnem, gdy czeka się na taxi...

3. Żabka (znany sklep sieciowy) to się nie patyczkuje... Poczytajcie wpis o Praktyce organizowania tortury, jeśli coś tu jest niejasne. (2015-01-09 16:37)

Później jeszcze się ciągnęło pod sklepem (ul. Elektoralna w Warszawie: to akurat wtedy, gdy wpis robiłem o kolejnych aferałach, u tej firmy nocowałem). Lumpy biznesowe biły po twarzy, brały rzeczy. Powód? Ponowne pójście w stronę zaplecza (mogłem nawet nie usłyszeć zakazu za 1. razem). [edit 2015-03-02: Właśnie wtedy podejrzewałem, że na zapleczach są jakieś stacje bazowe, sterujące bezprzewodowo torturą ze ścian. Wpis nazywał się "Praktyka ręcznego organizowania tortury"... W rzeczywistości jest podobna sprawa: "monitoring", tzn. podawanie mego położenia telewizji przez Internet, bodajże z wykorzystaniem programu Gadu-Gadu.]

Wy wprawdzie nie bójcie się tej dobrej rzeczy, jaką jest oglądanie zapleczy, bo to była inscenizacja specjalnie dla mnie, żebym sobie nagrał i odstraszał tym nieprzestępcze masy.

Niestety, jak już wspomniałem, nagrała się tylko część.

4. Wykrywanie stacji bazowej, chyba dla grających smartfonów — hotel Portos. (2014-12-25 18:17)     — TO BYĆ MOŻE POMYŁKA

Czujnik RF Bug Detector, bardzo prosty (nie rozróżnia częstotliwości), działa w paśmie od bodajże okolic megaherca(-ów) do 6 GHz. Poprzez umiejętne użycie go udało mi się po pierwsze stwierdzić transmisję cyfrową z jakąś bazą (zobacz, skąd wiem, że to komunikacja cyfrowa z jakimś ośrodkiem), po drugie wykluczyć telefony komórkowe i WiFi (np. komputery korzystające z bezprzewodowego Internetu) jako jej źródło (zob. też ww. wyjaśnienie). Po prostu ich nie łapie, nawet połączonych czy transmitujących: za mała jest ich moc (tymczasem typowa "komórka" potrafi emitować nawet 1-2 W). Ściągnij też podobne wideo: 201412251817-20 (ładna transmisja w rogu pokoju), 201501020302 (show, jak ładnie czujnik lekceważy połączoną tuż pod jego anteną komórkę, a przecież jest w zakresie jego pracy: dowód za niskiej mocy przy moich nastawach), 201501071659, 201501071712, 201501081840, 201501112315, 201501232237 (ładnie wyczuwana baza w hotelu ZNP w Warszawie na Powiślu), 201501251436 (tutaj wrażliwość była na 0, minimum(!); długie i ciekawe wideo, 8 min., wykrywa nawet wtedy i w stałych miejscach — nie z winy telefonu(-ów)).

Odkąd się nauczyłem z tego korzystać (czyli od pobytu w Bed4City na Grójeckiej 23-12-2014) w  każdym hotelu z kolei (przejrzyj nagrania dowodowe) potwierdzałem obecność bazy ww. prostym narzędziem elektrycznym za ok. 200 zł, co dokumentują ww. nagrania. Jego niezawodne miganie, nawet na najniższej czułości (tzn. przeocza prawie wszystko, nawet dość mocne fale) — i to właśnie miganie, mruganie, a nie stałe świecenie się (w dodatku wokół pewnych stałych ośrodków, tych samych miejsc, bliżej jednej ze stron itd.; na pewno nie są to oficjalne bazy operatorów, bo te są daleko, tzw. tło, i tutaj słabe: równie słabe czy raczej nawet słabsze niż samo promieniowanie idące od telefonu) — upewniało mnie każdorazowo, że jest obiekt emitujący bardzo duże fale elektromagnetyczne i że najprawdopodobniej, ze względu na obecność ustawionego sąsiada obok mnie (w dodatku dość denerwującego), jest to właśnie sterowanie dręczeniem z różnych miejsc ścian czy sufitów idącym, może np. sterowanie telefonią (zapewne tą najprostszą, powszechnie używaną, ale zagłuszam różne typowo na świecie używane do celów telefonii pasma). [edit 2015-02-24: Obecnie zwycięża wskutek eksperymentów wersja, że instalacja jest czysto kablowa. W Bed4City (apartament) i hotelu Portos taką transmisję z pokoju obok było widać wyraźnie, bardzo silną, natomiast później już tylko czasami i jakby przytłumioną — może to były jakieś demonstracje, żeby mnie zmylić, żebym miesiące spędzał na eksperymentach z technikami bezprzewodowymi.]

Trochę oddalamy się, np. przez te hotele, od samej Policji, a przecież po 3 akcjach jednego komisariatu przeciwko mnie w związku z wypędzeniem były wkrótce kolejne dziwne sytuacje, już akurat nie domu dotyczące, uwiecznione na stronie ze spisem wideo (w tym jedna rzecz podobna do zatrzymania, właściwie z nim tożsama: pozbawienie wolności w celu przetransportowania na komisariat, zupełnie bez dobrej podstawy). Zresztą w Policji powinni z urzędu się tą korupcją zajmować, jest tak bulwersująca, zorganizowana i długotrwała. (Że szpiegują, to już widać z "akt" zatrzymania — w tym wideo z tej akcji, wzywanie "swojej" Policji przez właściciela przy innej wcześniejszej okazji czy wreszcie inne, bardzo znamienne wideo: 201412121014-[POLICJA] wchodze na komisariat i pojawia sie Grzegorz Smagiel.mp4, więcej wyjaśnień tamże.) A tu ciekawostka, którą nie wiem, jak inaczej wyjaśnicie, z ulubionej przez wielu strony rozrywkowej: wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Znaczacy-spadek-poparcia-dla-rzadu-Ewy-Kopacz,wid,17197544,wiadomosc.html. Zwłaszcza ten spadek o 42% wśród przedsiębiorców bardzo przyzwoity, wobec dowodów, ale spóźniony... ktoś to PO wciąż popiera, boję się, że ci...

[edit 06:58] Przypominam, że tutaj (po kliknięciu) jest opis tego, jakimi i jak działającymi technologiami państwo obserwuje (podsłuchuje) ludzi, w tym mnie. Bynajmniej nie ma to nic wspólnego z instalowaniem u kogoś nadajników podsłuchowych. Dzięki mediom nawet nie dowiedzieliście się może, że wystarczy was dodać na komputerową listę: utrudnienia są wyłącznie prawne i dotyczące dostępności zasobów ludzkich (agentów), ale nie techniczne.

(03:30)


25. stycznia 2015 r.

Proszę

[wycinam, żeby nie zawracać głowy, możesz rozwinąć mą prośbę]

(02:12)


24. stycznia 2015 r.

Gumtree

Kliknij, aby zobaczyć laptop z otwartym tym ogłoszeniem Czyżby pokłosie moich ostatnich 2 miesięcy w hotelach? Nie ręczę, że  akurat to ogłoszenie to szukanie bandyty, ale jest to bardzo prawdopodobne... W dodatku ta Warszawa: Polska przecież jest duża, a trafiło się tu... Nic, tylko czytacie tego bloga, a dowodów żadnych w tej trudnej sytuacji nikt nie podsyła!!! [Niesprawiedliwy spadek czytelnictwa, więc wycinam sporo... Patrzcie może na bardziej trzymające w napięciu kolejne wpisy albo idźcie sobie na strony rozrywkowe w rodzaju Onet.pl, wp.pl... O korupcji na poważnie tylko na www.BandyciTuska.pl]

(Nagrywać można nawet telefonem, np. z jednorazowym ujęciem twarzy i dalej z kieszeni, dowodząc też postawy samego hotelu (bardzo ważne!!!) — bo mogą wymagać zapisania się (czy raczej, że osoba już jest "niepaląca", "pracowała w kawiarniach, restauracjach"). Taki komplet nagrań może być wiele wart, a wraz z zeznaniem to w razie czego kompletny dowód. Na Allegro są nawet kamery w długopisach itp., nie trzeba tego nawet wyciągać na wierzch... Później łatwiutko z microSD przekopiować na komputer i wysłać mi linkiem u góry strony... Sam głos zestawiony z nagraniem w luźniejszych warunkach tej samej osoby, na służbie, już wyjaśni, co to za aniołek.)

Onet.pl tylko mruga okiem, ale nigdy wam wprost nie powie o tych tezachWłaśnie o ślęczenie w hotelach nade mną i włączanie tortury w stacjach bazowych może chodzić.   [edit 2015-03-01: Owoc mej (nie)dawnej wiary w dodzwanianie się [zautomatyzowanych telefonów grających] na 112 i w lokalne bazy, umacnianej u mnie przez nieco zwodnicze teksty rozmówców i spikerów. W rzeczywistości obecnie w hotelach, a może i dawniej tak było, być może pracownicy nawet nie śledzą mnie zmianowo w pracy. Główne przestępstwo, które tam trzeba zrobić, to włączenie śledzenia ekranu komputera na zasadzie odbioru fal, odpowiedni przydział pokoi pod to — to 24-godzinne czyhanie mogą robić nawet recepcjonistki własnoręcznie, ewentualnie ochroniarze, kierowniczki, sprzątaczki itp. Nad moim ekranem, bo o to chodzi, trzeba też, włączywszy już odpowiedni program, na bieżąco pracować (wykonywać bezinwazyjnie "zdjęcia" ekranu w pokoju obok, rozgłaszać je w Internecie innym członkom tej mafii). To wszystko robi albo jakaś przychodząca może niewystrojona służbowo obsługa, albo nasłane przez TV(?) (w opisach sytuacji, czyli tekstach ogłaszanych chyba wraz z ekranem w Internecie — strony www do dziś nikt mi z tych setek tysięcy nie pokazał) tłumy młodzieży, która zrobi to dla hotelu czy, w bloku, dla sąsiada za pieniądze (oczywiście ONI za pobyt w takim miejscu nawet nie płacą — przeciwnie, dostają; pamiętam nawet dziewkę, którą zatkało na recepcji hostelu w 2011, i wyrzekła tylko moją przybraną ksywkę i "przypał!", albo teraz 2015-01-05 z B&B, która chowała sobie terminal płatniczy przychodząc, wśród udawanych normalnych kurtuazji; przykłady typowych gości hotelowych). To są zapewne bardzo ciekawe sceny, te przyjścia i rozmowy nieznających się ludzi. "U was podobno jest teraz Piotrek?" itp.: aż się prosi, żeby to ktoś nagrał, no ale cóż, ci, co przychodzą, zwykle też są zamieszani, więc daremne marzenia.] Gumtree.pl czepiał się mnie, że nie podaję nazwy pracodawcy i adresu, i "dlatego" jakoby kasował moje — świeżo wyłapane o 3 nad ranem(!!!) — oferty pracy z podaną nazwą firmy, KRS i REGON, bardzo atrakcyjne, tylko niestety z nrem telefonu (nie można przechwycić i nie przepuścić odpowiedzi przez 99% czasu, czyli, gdy sam nie sprawdzam...), a tu takie może śmieci wiszą, bez nawet strzępów opublikowanych danych o pracodawcy...   [edit 2015-12-18: Zapewne najłatwiej trafić na ofertę bandycką w dziale "call center" (praca dla telefonistki), ale nie mogę sam tego sprawdzić.]

Gumtree.pl — ta jakże popularna strona ogłoszeniowa, kiedyś ją jako pierwszą pod hasłem ogłoszenia widziałem — to niby własność słynnego amerykańskiego serwisu aukcyjnego eBay (jest też polski eBay.pl; zaś Allegro, swoją drogą, jest właścicielem również zepsutych OLX.PL, które przejęli i połączyli ze swym Tablica.pl, oraz OtoDom.pl: co za piękny oligopol...), poprzez ich spółkę Kijiji, ale w rzeczywistości to piaskownica TVP(?), która tam nawet po nocach moderuje, śledzi mnie non stop [młodzi pracownicy TVP na Jasnej to najlepiej potwierdzona/udowodniona z hipotez dotyczących przestępczego Centrum]. Nie sądzę, by to jacyś pracownicy biurowi robili, choć zawsze jakieś nikłe prawdopodobieństwo dla takiej opcji należy zarezerwować.

Nie śpię oczywiście z powodu tortury, mianowicie w hotelu [wewnątrz i na zewnątrz, a jak trzeba, to osiedla grają] przy Wybrzeżu Kościuszkowskim 31/33 w Warszawie, własność związku zawodowego (czy może firmy) "Związek Nauczycielstwa Polskiego" (swoją drogą podobno bardzo porządny zawód i nie bawią się w szkołach w agentów). [Zupełnie bezbożny związek, pieniądz jest tam bogiem.] Wprawdzie rano się stąd przeprowadzam znowu do jakiegoś innego. [edit 2015-01-24: Jednak będę jeszcze, pewnie do jutra. Usunąć dźwięku i bandytów zapewne się nie da "z przyczyn finansowych", fiskus by może zażądał zwrotu gigantycznych korzyści, z powodu naruszenia umowy?... a to już gorsze niż wszelkie więzienia, w które zresztą mało kto wierzy; swoją drogą i tak przecież kiedyś będzie trzeba to zwrócić, jeśli są dowody na konkretną kwotę... Przypominam: nie trafiłem, jak dotąd, na firmę, która by na pewno nie była skorumpowana: raczej w 90% jeszcze okazywano lub były dowody, że są.]

[edit 2015-01-24 21:44] Wrzuciłem też kolejne świeże prezentacje znajomości przez media mojego problemu (i lekceważenia go, bo tak jest już od dawna). Zobacz stronę foto/wideo. Tutaj piękne zdjęcie strony Onet.pl, a jest też film z korzystaniem z Internetu, gdzie widać daty, komputer, jego podłączenie do sieci itd. (nawet miejsce nakręcenia). Uczciwy powiedziałby "macie w d***e Polskę i drugiego człowieka!", ale za to dzisiaj można oberwać (złe sądy)... [edit 2015-01-25] Aha, na wypadek, gdybyś kiedyś chciał własne media otwierać, pamiętaj tylko o jednym: NIE WOLNO ludziom zabraniać mówić o temacie(!!!) czy nawet sugerować, proponować, zachęcać do pomijania go. Nawet tymczasowo, "na razie nie, bo za dobry, a nas Teleexpressy olewają, więc jak tu z motyką na słońce", "na razie nie, bo nie ma dowodów/nie uwierzą nam". Wszelkie takie działania będą mogły być zaklasyfikowane jako pomocnictwo w, trwającym wciąż przecież, przestępstwie. (Na tej to właśnie podstawie wszyscy obecni magnaci medialni boją się kary 25 lat więzienia.) Następnie zniechęcony tym, żeś też stał się przestępcą, choćby nawet drobnym i trochę niechcący, łatwiej pewnie ulegniesz, wpadniesz w sidła korupcji, bo państwo ma ogromne możliwości finansowe (choć, w porównaniu z tym, i tak to sektor prywatny jest kołem zamachowym gospodarki i gromadzi wielokrotnie więcej PKB). Przez taki nawet głupi błąd (może podyktowany nawykami wyniesionymi z mediów, jakimś irracjonalnym płynącym z przyzwyczajenia skrępowaniem przy wchodzeniu na ten temat, który ci kontakt z bandziorami zaszczepił) mogą upaść twe ambitne plany!

(02:54)


10. stycznia 2015 r.

Praktyka organizowania tortury: jak załatwiają to Piotrkowi w blokach i firmach? Tu także kolejne dowody na śmiercionośne remonty (grożą samobójstwem)   [problem globalny]

[edit 2015-02-25: Wpis zawierał wiele nieścisłości, więc w większości go przepisano.] Urzędy i telewizja masowo skryminalizowały spółdzielnie mieszkaniowe, deweloperów, firmy i biurowce [edit 2015-03-07: osobno także poszczególne mieszkania (agenci nier.), w każdym pokoju często po kilka źródeł dźwięku], a państwo odgórnie wszystkie urzędy publiczne, sądy.   [edit 2015-07-03: Gminy z kolei, i to chyba wszystkie bez względu na rządzącą tę czy inną znaną z Sejmu partię(!), wyremontowały m.in. ulice, ... — rozwiń (główny fundator, wraz z Europą)]   Tzw. w tej sprawie "remont" (byłem świadkiem np. takiego jednego widowiskowego remontu przy bloku, zleconego podobno przez spółdzielnię, na Żoliborzu w 2011) polega na utworzeniu specjalnej instalacji, być może ze zwykłych głośników (np. samochodowych, w których wychylenie membrany zależy od napięcia — brak oddzielnego zasilania), być może z czegoś innego, zasilanego prądem (w domkach często od sąsiada), w każdym razie wprowadza to okablowanie i urządzenia ukryte w ścianach czy sufitach. Steruje tym okablowaniem [tajnym — żaden taksówkarz się nie przyznał, hotele mają duże opory, co najwyżej nie zaprzeczą mi], z bliska czy nawet daleka, podobno smartfon (nowoczesny telefon komórkowy) lub w każdym razie coś doń podobnego, z wyjściem słuchawkowym [czy raczej "trybem głośnomówiącym"] i odpowiednim oprogramowaniem, ALE TO NIE IDZIE Z SIECI TELEFONII KOMÓRKOWEJ.   [edit 2015-02-25: Że istnieje instalacja przewodowa, potencjalnie odległa od samej bazy (telefonu), dostarczającej jej dźwięk może aż od sąsiada, o tym niech świadczy fakt następujący. W domku na Chłopickiego 14 nie udało mi się zagłuszyć przekazu podprogowego za pomocą szerokopasmowego zagłuszania CAŁEGO pasma radiowego 0 — 1.5 GHz (próbowałem też 2 — 18 GHz), choć wzmacniałem to (również szerokopasmowo) do takich poziomów, że zupełnie padło od tego radio analogowe, nawet z 6 m dalej, a zaszumiła się wyraźnie nawet telewizja analogowa odbierana przez antenę na dachu budynku (a więc o piętro i strych wyżej, wystawiona wysoko na dachu stromym; nie zablokowało to natomiast telefonu komórkowego i WiFi, ale te już w 2014-15 blokowałem). Dla porównania, telewizję cyfrową zacinało to zupełnie, gorzej jeszcze niż analogową. Jednakże jest tu alternatywne wyjaśnienie, że u sąsiada mogłaby być antena ze wzmacniaczem, powtarzająca odbierany sygnał.]   Transmisję zapewnia coś jakby Polskie Radio [ale bez ich pośrednictwa, centrali wystarczy EmiTel sp. z o.o.], widocznie telefony potrafią to spróbkować do postaci ciągu danych cyfrowych do przetworzenia przez program (nie wiem, czy to oficjalnie ogłoszona umiejętność). Tak czy inaczej schemat działania takiego sterownika jest następujący.

Po pierwsze: automat sprawdza cały czas w specjalnych [edit 2015-02-25: najprawdopodobniej cyfrowych, bo proste technologie analogowe głupieją od zaszumiania i niezbyt wiedzą, że są zaszumiane] transmisjach radiowych, pewnie w okolicach 60 — 350 MHz (na podstawie danych policyjnych!), w którym miejscu powinno grać (czyli gdzie się znajduję) [edit 2015-02-25: może jest też opcja "do wszystkich" albo "do wybranych", robiono mi takie selektywne wyłączenia ścian], i na tej podstawie ewentualnie zmienia decyzję, czy dźwięk ma być włączony, czy nie.   [edit 2015-02-25: Raczej nie sprawdza się tego w Internecie, choć też pewnie by się dało, ze względu na bardzo duży zbyteczny ruch, jaki by to generowało, także zresztą na wszystkich tzw. routerach po drodze, ponadto możliwość awarii, opóźnień, ataków (ktoś by mógł zablokować serwer), padania linii telefonicznej, wreszcie nie ma takiej potrzeby ze względu na to, że i tak najprawdopodobniej przekazu informacji, gdzie się znajduję, nie zagłuszę. Bo gdy mnie gdzieś jeszcze nie ma na miejscu, to nie zagłuszam tam, natomiast urządzenia już się szykują do włączenia, a gdy już jestem, to one już grają, więc przez proste zaszumienie niekoniecznie zmienią decyzję, to jest zadanie dla inżynierów, żeby to dobrze zrealizować (np. zmieniam decyzję tylko wtedy, gdy jest sygnał). A zatem tego konkretnie lepiej nie realizować internetowo, taka moja inżynierska sugestia.]   Po drugie: skoro dźwięk ma być włączony, to odszyfrowywany i przekazywany na kabel jest dźwięk transmitowany na falach radiowych. Młodzież zdaje się mi sugerować, co powtórzę, że "mózgiem" od strony wyremontowanych budynków jest zazwyczaj coś w rodzaju smartfonu (nie wiem, na ile to kwestia oprogramowania, a na ile specjalnego sprzętu). Tak czy owak gotowy dźwięk lub ciszę wyprowadza się już zwyczajnie na złączu np. Mini-Jack, które stosują też mikrofony i słuchawki, do instalacji dźwiękowej [edit 2015-03-14: albo grają same smartfony jako głośniki i odbiorniki zarazem: raczej to mi sugerują, raz może nawet nie zauważywszy tego się w telefon w ścianie wwierciłem, co teraz tak interpretuję]. Steruje tym więc program komputerowy, nowoczesna elektronika. Można sobie poradzić nawet bez oparcia w mieszkańcach, jeśli rzecz dotyczy bloków. Nie trafiłem w Warszawie na nieruchomość, gdzie by w ogóle takiego remontu nie było.

Oto natomiast pełna lista funkcji, w jakie państwowa mafia standardowo wyposaża serwery, komputery czy smartfony (bo to w sumie dziś mała różnica):

Trochę niechętnie pisałem ten kolejny wpis, bo odwraca on uwagę od coraz dalej znajdujących się wpisów o Policji blokującej mi nagle i trwale (na kiwnięcie palcem pana wynajmującego) dostęp do domu, przez co znowu jestem bezdomny.

[edit 2015-01-10 22:13] Ostatnio zajmuję się opisowym nazywaniem plików z końca 2013 i z całego 2014 r., które znajdują się na http://old.bandycituska.pl/index/inne-dowody/PLIKI-NOWE/ (wchodzi się przez odnośnik "foto/wideo" w nagłówku tej strony). Jest tam nagrane (zwłaszcza w 2014) praktycznie całe moje ówczesne życie, to, co w nim istotnego z prawnego punktu widzenia (tj. gdy pojawiają się inni ludzie na wideo); jeden z ciekawych filmów zrobionych telefonem komórkowym wrzuciłem tutaj PO  PRAWEJ do odtwarzania Flashem. To nagranie z hotelu Mazowieckiego, w którym już wtedy ładny kawałek czasu mieszkałem, 20-02-2014, nazajutrz po ślęczeniu ok. 1-2 nad ranem przy sufitach i próbach nagrania ich dźwięków (wbrew złośliwemu wyciszaniu ich): bo to stamtąd, jak wyraźnie słyszałem, szło (jeszcze znad świetlówek). I wtedy recepcjonistka (tego, powtarzam, państwowego hotelu: Grupa Hoteli WAM Sp. z o.o., od Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, zob. dane z KRS) przyznała się, w odpowiedzi na moje narzekania, że (czas na wideo 0:37-45) jest tam zamontowana dźwiękowa "instalacja" i to [NIE sąsiad!] jest przyczyną tortur (oraz, że jest ona w każdym pokoju). To kolejne takie wideo, wymieniałem już w poprzednim wpisie inne, gdzie ludzie mówili w podobny sposób (raz mówiła tak jeszcze recepcjonistka JM Apart Hotel, "tak będzie w każdym pokoju", ale wtedy nie filmowałem). Chcesz przykładu tortury z opisem, co tam m.in. było szeptane? Znajdź np. wpis Kolejny hotel... W Mazowieckim byłem długo, więc może są i inne nagrania z tą recepcjonistką, jak mówi, jak ruszają się jej przy tym usta (trochę za stara na moją "koleżankę", ale kto wie...).

[edit 2015-01-13] Prawie nazajutrz po wrzuceniu tego wideo (2015-01-12) w hotelu Felix weszli ze mną do niego żołnierze (w khaki i z jakimś nawet pisemnym UPOWAŻNIENIEm z jednostki, z pieczątką i podpisem), ba, nawet zakwaterowali się w pokoju tuż obok (naprawdę to nie moi koledzy: mówiono mi, że hotel w pełni zarezerwowany i pokoju dobierać nie mogę, zresztą wszystko jest nagrane, próbowałem się przenieść; ci żołnierze, niby robiący to za nich, to raczej pic — same hotele szpiegują zmianowo swoją załogą, często kobiecą), zaś wcześniej tego dnia (12/01) przejechała obok mego taxi, wśród innych uwiecznionych kontekstowych najazdów, długa (8-10?) kolumna wysokich wozów Policji (trochę tylko krótsza niż wtedy jesienią 2011). A są i inne ciekawe wideo z wczoraj i dziś: nagłe spotkanie, gdy dojechałem na miejsce i wysiadłem z taxi, wychodzącej recepcjonistki Aramis (zupełnie jak na tej stronie, pani szła oczywiście z telefonikiem gadając, ustawili to specjalnie pod ten blog) — zamieniłem z nią słowo, na wideo jest jeszcze, jak właśnie odjeżdżało moje taxi świeżo po zapłacie, niestety później już pod zmyślonym pretekstem nie chcieli mnie dawać pokoju w tym hotelu — czy natknięcie się w podobnej sytuacji dzisiaj na dyrektorkę Best Western Felix (akurat zjechałem, żeby wsiąść do taxi, zaszczyciła mnie sama dyrektor). Wszystkie te 4 sytuacje są nagrane, wideo można ściągnąć ze strony. Wszystkie te hotele (Portos, Aramis, Felix, także Hostel 36, w którym długo byłem w grudniu) są pod kontrolą Satoria Group S.A.

[edit 2015-01-16 20:13] Zaraz wrzucę tu we Flashu jeszcze jedno — dowodzące przystosowania do przekazu podprogowego i tortur — wideo, PO  LEWEJ, z recepcjonistką warszawskiego JM Apart Hotel na Grzybowskiej (taki wieżowiec, właściciel jest Polakiem). Głosy podprogowe utrudniają (zwłaszcza mnie...) zrozumienie, więc przytaczam słowa: 7. minuta 56s, ktoś mnie wyręcza: "Przepraszam panią...dlaczego się te dźwięki włączają?" (dalej goście robią sobie jaja, naśladując spikerów); dopiero od chwili 8'15'' panią recepcjonistkę natchnęło (trudno się myśli!) i zaczyna opowiadać: "te dźwięki włączają się automatycznie, może jutro [kwestia podobno ustawień hotelowych!] (...) te dźwięki włączają się automatycznie". Wideo jest w formacie MP4 w "tony foto/wideo" z nagłówka, katalog PLIKI-NOWE i dalej "hotele 2019 i inne nieciekawe", sygnatura czasowa w nazwie: 2014-01-21 18:19 #1. (Przy Marriocie w PLIKI-NOWE macie natomiast recepcjonistkę, która sama ciągle szeptała do siebie przy obsługiwaniu mnie.) Panią recepcjonistkę znamy też z innych wideo z Aparta. Inny fragment, przesunięcie czasowe 1'08'': "Dzień dobry, proszę panią, ja mam w tym hotelu rezerwację", podaję nazwisko, 1'45'' rzuca mi: "może do innego hotelu, tak?" [ostatnimi nocami spikerzy nawijali bodajże o wieloletnich karach i sporo też o seksie z recepcjonistkami], "słucham?", "Niżyński, jaka firma?", "nie, to nie z firmy, tylko prywatnie", 6'07'' "mówili, że nie tak źle" [pewnie blef, bo robią pewnie podsłuch i szpiegostwo zmianowo w firmie; zresztą gdyby miały hamulce i moje dobra prawnie chronione miały dla nich jakieś znaczenie, nie były obojętne, to by to wyłączyły, aczkolwiek spodziewany hipotetyczny zły sąd będzie tego bronił, przeciwko takiemu wnioskowaniu o ich zamiarach i godzeniu się na czyn], 6'57'' "nie wiem, dlaczego tak jest, ja takiej rezerwacji nie widziałam", 7'10'' i 9'06'' dodatkowe moje wyjaśnienie o torturach; 19'12'' "w każdym pokoju jest ta sprawa", 19'34'' (bawi się telefonem stacjonarnym, do którego niby gada, jak te zwłaszcza dziewczęta w 2011; telefonik miewał też często znaczenie dzwonienia szefa i wstydliwych odgórnych poleceń) "bardzo się wstydzę" (20'37'' uzupełniają to spikerzy mafii: "fajny minister chyba", "premier zrobił torturę"). 20:54 drwina obsługi "w  innym pokoju ten problem jest w ogóle"(!), 22'03'' "w każdym pokoju będzie ten problem". I człowiek ma mieszkać w czymś takim... Program na całą Europę przynajmniej... Metoda polityków (najgorsze jest PO, a uczestniczą w tym wszystkie partie sejmowe, np. ich urzędy samorządowe): jeśli bardzo chcesz, możesz się nie zabijać, żyć sobie — ale wszyscy będą cię torturować. PS. Co do mojej skargi do Komendy Głównej, która jest w aktach zatrzymania, to została zlekceważona, zginął mi teraz ten świstek. Sens odpowiedzi z komendy na Malczewskiego był taki, że nie odpowiadają w "kwestiach dowodowych", podsunęli tam jakąś żałosną podstawę pseudoprawną (art. 240 kpa, że niby to się do kpk stosuje, tymczasem w rzeczywistości tylko karne skarbowe to wyłącza ze skarg); przypomnieli też, że ponownie wniesioną skargę o tym samym mogą pozostawić bez odpowiedzi. [edit 2015-01-20: Kolejne potwierdzenie istnienia problemu (i to chyba nie z oficjalnych głośników szło) jest wymienione we wpisie Tesco — ten męczący szeptany dźwięk.]

[edit 2015-03-07] Zauważmy, mowa w tym wpisie o zupełnie odrębnej kryminalizacji niż ta związana ze szpiegowaniem (i podsłuchiwaniem) zmianowym przez pracowników...   [rozwiń dopisek]

(05:01)


8. stycznia 2015 r.

A oto prokuratura, oto "mieszkania" na doby. Wideo o jeszcze jednych aferałach

Blog ten istnieje nie od dzisiaj, jak można sprawdzić na web.archive.org (dawniej w domenie www.sysplex.pl [później głównie www.bandycituska.pl]). Jego twierdzenia także. Niektórzy szczęśliwie dali się już przekonać — albo od początku w to wierzyli — że podstawową przyczyną dźwięków, które mogą dręczyć np. osoby śledzone w państwie (bez zresztą potrzeby obecności kogokolwiek/czegokolwiek w terenie), są remonty, a te polegają na zabudowaniu i poukrywaniu telefonów komórkowych, zwłaszcza w ścianach, stale podłączonych do prądu (nawet obcego pochodzenia). Za pierwszą tezą przemawia np. wideo ze wpisu Szczegóły instalacji dźwiękowej..., a zdawała się ją też np. potwierdzać pracownica centrum konferencyjnego Polskiej Akademii Nauk, co jest na stronie z filmami wideo (mówili też moi robotnicy fizyczni, że problem tkwi w ścianach, tyle, że ich nie nagrywałem), a drugą (o telefonach komórkowych) można wywnioskować z poprzedniego wpisu na blogu i reakcji recepcjonistki, zresztą to wszystko bardzo potwierdzają moje doświadczenia. Może uwierzono mi, na podstawie moich nagranych bogatych doświadczeń (cd.), że każdy hotel czy wielka ich część jest właśnie tak przystosowana [pomogły to osiągnąć wielkie pieniądze i początkowa niepozorność procederu, także być może trochę śmieszne groźby w rodzaju "wprowadzeni ludzie będą siedzieć na korytarzach"; wielki pieniądz to tutaj znaczy także np. sprzedanie czy wynajęcie hotelu, bez wikłania się w niemoralność]. I co? Może już są chętni podsunąć mi gotowe "genialne rozwiązanie"? Zatknięcie uszu na przykład, co nie pomaga (ścisza o ok. 30 dB najwyżej)? Albo mieszkania na doby? Niestety, po raz kolejny twarde zderzenie z rzeczywistością rozwiewa złudzenia. Politycy (platformersi zwłaszcza) to nie idioci; nienawidzą mnie dziesiątki-setki tysięcy płatnych zabójców, tzw. eufemistycznie szpiegów, a cały program dręczenia jest dobrze przygotowany, tu nie może być żadnej porażki ani ucieczki, inaczej w ogóle by kwestii dręczenia dźwiękiem nie zaczynali.

(Nawiasem mówiąc, hasła "politycy to nie idioci" użyłem po raz pierwszy na obrazku z drugiego wpisu o prokuraturze, który zresztą ma też zastosowanie do sądów. Moje doświadczenie pokazywało wielokrotnie, że pracownicy tych instytucji są zamieszani w przestępstwa. Załączam tu po lewej wideo pokazujące parę standardowych u mafii elementów nękania w prokuraturze na Wiślickiej 6 w Warszawie, tj. rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ i Warszawa-Ochota zarazem. Godne odnotowania: moment 4:07 i 4:51, prokurator zakaszlał — dwa razy: czyżby jak w tym wpisie o Gigantycznej aferze o organizacjach, które "mają u siebie nielegalne ABW" i "wdrożyły tortury" [coś w tym rodzaju — trzaśnięcia drzwiami jako analog uderzenia młotkiem, zwykle potwierdzenia zarzutu — robią mi teraz kontekstowo, tj. pod teksty spikerów, szpiedzy obok w kolejnych hotelach; wprawdzie tutaj to mogło być nie takie przemyślane, ale wersja jest prawdopodobna]; moment 5:25, baba siedzi w korytarzu i pali wobec mnie papierosy, a byłem w budynku może pół godziny (zob. tę klatkę). Jeszcze mniej więcej wtedy tekst rzucony przede mną przez te, koniecznie, straszne gaduły rozbiegane. Zobaczcie jeszcze raz te standardowe sposoby nękania z wpisu "Kilka wyjaśnień"... Wrzucają się też dzisiejsze wideo uliczne, pokazujące z okna taxi tony elementów nękania, 1 co np. kilka sekund lub nawet średnio sekundę, po prostu wśród pieszych po drodze, zapewne szpiegów, którzy specjalnie w tym celu wyszli. Wcześniejsze sytuacje z życia prokuratur znajdziecie Państwo tutaj, w starym wpisie. Już nawet nie wytykam im tego dźwięku, bo może to jakoś sam montuję... [Tutaj oryginały MP4])

Wracając do rzeczy, kolejną porażką okazał się apartament na doby firmy Apartament4You. Wideo jest tu po prawej stronie; cóż pomogą zagłuszacze, gdy obok słychać czatującego sąsiada, a [edit 2015-02-25: reszta zdania przeredagowana] w ogóle to remont obsługują fale radiowe do 300 MHz najwyżej, zapewne. Rzuca to aż uzasadnione podejrzenie na słynną firmę zajmującą się rezerwacją hoteli, Booking.com [edit 2015-01-11 03:21: ocenzurowali mi zresztą, ale dopiero po pewnym czasie (pewnie przygotowali, jakby co, całą historyjkę o zgłoszeniu wychodzącym od hotelarza "wymuszającym" to na nich), opinię wystawioną dla Bed4City, którą "zaakceptowali" 30-12-2014: zniknął mój kluczowy w tym przypadku komentarz, została tylko średnia nota]: być może u nich po prostu nie da rady znaleźć innych mieszkań, "od katolików"; ten prosty, wydawałoby się, biznes ima się jakoś właśnie tych, którzy w mieszkaniu obok urządzają czuwanie (i troszczą się, by nie opuściła mnie tortura), może np. mają dwa własne przy sobie, górne i dolne, jak u tej pani tłumaczki. Pracownicy Booking.com zresztą parę razy na tej stronie (nawet bodajże angielskojęzycznej) okazywali w niby to przypadkowych, dosyć delikatnych aluzjach, że są w temacie mojego życia.

Gdybyśmy mieli puścić wodze wyobraźni, zresztą doświadczenie podpowiada, że bardzo słusznie, dostrzeżemy pewną hierarchię aferalstwa, w której im wyżej jesteś, tym mniej się zajmujesz organizowaniem tortur dla ludzi wytypowanych przez rząd (obecnie głównie ja): tym bardziej już tylko "nadzór", a może nawet w ogóle nic? Może już się nawróciłeś? Nic w zasadzie nie musisz robić...

Przykład. Rynek mieszkań na doby: poziom 1 przedsiębiorcy, poziom 2 rezerwatorzy, poziom 3 Google (bo niby jak, tanim kosztem, trafisz do takiego przedsiębiorcy z mieszkankiem gdzieś w jakimś bloku; ewentualnie bilbord, ale kto tak robi, drogo, mizerna skala oddziaływania). Nie ma tu nigdzie przymusu, jest natomiast korupcja i interes; wciągnięcie np. Google'a do gangu, które prawdopodobnie miało miejsce, gdyż wielokrotnie w trakcie mojego surfowania po sieci podstawiano mi bardzo wyraźnie reklamy (bannery) pod to, co się u mnie dzieje (a też, z drugiej strony, ustawiano czasem odpowiednio logo na www.google.pl czy bawiono się, także kontekstowo, botami chodzącymi po moich www), niby sprowadzające się tylko do szpiegowania, oglądania ekranu, tortur w biurze, w praktyce oznaczałoby także dozór nad tym, by odpowiednio pozycjonowani byli ci skorumpowani, dzięki którym 99% tzw. trafficu, ruchu internetowego, do nich pójdzie... Pozostali, jak np. moje Forum Wynajem (www.forumwynajem.pl), są nie do znalezienia albo gdzieś na dole (i tak będzie im doskwierać brak pieniędzy, że w końcu pójdą na współpracę i dostaną prezent, np. od jakiegoś dużego medium typu rezerwator). Booking.com także ma funkcję nadzorczą i byłby, jeśli to prawda, zamieszany bardziej bezpośrednio — ewentualne usuwanie dobrych, którzy nie zrobią tortury (nie wiem, na ile dzisiaj by się do tego posunęli, ale pewnie nowych nieskorumpowanych nie wpuszczają(-li)) — natomiast dopiero ewentualna zmiana jego polityki uruchomiłaby zainteresowanie Google'a i, być może, promowanie jego konkurentów. (W Bingu zresztą mogłoby być podobnie, bo Microsoft Polska Sp. z o.o. być może też jest skorumpowany, a nawet i w amerykańskiej centrali trochę się mną interesowali; np. zmieniane tła bing.com czy coś takiego(?). To wszystko wprawdzie tylko hipotetycznie i trudno przewidzieć, bo korupcja się świetnie sama trzyma i nikt nie musi wyciągać bata...)

Kolejne przykłady: rynek nieruchomości. Jak się okazuje, tylko ze 20% ludzi chcących wynająć czy kupić chce iść do pośrednika. Kwitną więc strony, gdzie wynajmuje lub kupuje się bezpośrednio (domiporta.pl, dom.gratka.pl, otodom.pl, domy.pl, tablica.pl, gumtree.pl, nawet na Lento.pl spotkałem się z kasowaniem ogłoszeń własnych), ale tu niespodzianka: każda nieruchomość jest "po remoncie"... Utarły się wręcz sformułowania ("po kapitalnym remoncie", "zadbane sąsiedztwo", "cicha spokojna okolica", [bardzo] "przytulne", "widna kuchnia" itp., pochodzące od spółdzielni) wskazujące na korupcję. Wpuszcza tam spółdzielnia lub agencja, odsyłają tam wszystkich, a bez cudzego pośrednictwa nie wpuszczają, może wymyślają jakieś powody, np. podatki, oszustwa (a z drugiej strony dobrzy pośrednicy pewnie nie mogliby się tam ogłaszać: gratka.pl nawet jawnie bodajże w 2013 dodała w regulaminie konieczność podpisania jakiejś umowy, podobnie zmienili też wystrój na czerwony, gdy się nad ich rolą zastanawiałem). Gdyby któraś z tych stron z ogłoszeniami przestała cechować się antyludzką korupcją i złem, najpewniej doszłoby do rotacji pozycji w Google'u, która by dla nich przychylna nie była... wyłoniłaby się konkurencja, która by nagle bardzo wysoko stała... To oczywiście zupełna hipoteza, bo żeby takie tuzy, jak wyżej wymienione, przestały (jak to odbieram) popierać płatne zabijanie, musiałaby już wcześniej zajść duża rotacja w samym narodzie, jakieś powszechne nawrócenie, wejście nowych mediów czy coś takiego, a to może nawet powstrzymałoby Google od takiej decyzji. Ostatnim wreszcie przykładem hierarchii gospodarczej może być rynek pracy np. w Internecie. Rekrutują firmy zupełnie bandyckie, ale im wolno. Mnie natomiast nie: oto przykłady cenzury. Naraz, w tej samej chwili (ten sam dzień około popołudnia bodajże) zrezygnowały z wyświetlania mojej oferty zarówno Praca.pl, jak i Pracuj.pl, choć wcześniej się raczej nie przyczepiały. Nad nimi jest jednak jeszcze wyszukiwarka (akurat to usunięcie może załatwili spikerzy, a nie ona), choć, znowu, trudno ją winić za to, że po prostu w kraju sam syf i malaria; trudno też o dowody, bo to na wysokim szczeblu biznesowym, który mało kto zna, się rozgrywa, wśród nielicznych. Wiele dla mnie dobrego zresztą robią te wyszukiwarki, że w ogóle tego bloga znaleźć można, że o "bandytach Tuska" czy Piotrze Niżyńskim łatwo poczytać. Dużo winy jest, powtórzę, po stronie narodu: owo myślenie wąskimi perspektywami, "jak jest", o stanie zastanym i dostosowaniu się do warunków. Nie jesteś przestępcą i nie pasuje ci Booking? Załóż nowy Booking! (Zbyt trudne, żaden hotel niechętny? Załóż media, tutaj jest pole do działania i ukierunkowania swej energii!) Są liczne przeszkody, życie nowatora i wroga układu nie jest usłane różami, ale ostatecznie zdecydowanie opłaca się. Bo o dobro w tym chodzi.

Wideo także w dziale z nagraniami w formacie MP4 (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz Zapisz jako..., bo mogą wymagać odtwarzania z pliku z dysku).

[edit 2015-01-09] Spotykacie też pewnie ludzi, w tym zwłaszcza młodych, którzy o skandalu usłyszeli dziwnym trafem dopiero z tego bloga, choć jest on gigantyczny i obejmuje pewną widoczną na statystykach część narodu, a zarazem są jakoś niewierzący co do jego tez (np. łatwo nazywają mnie wariatem, nie odnosząc się do dowodów) lub nie chce im się czytać, niezbyt na nich to wszystko działa... Nie skomentuję tego: chyba sami rozumiecie.

[edit 2015-01-10] Internet jest jeszcze wolny, ale uważajcie, bo serwer stoi w jakiejś serwerowni, jeszcze sobie wymyślą (1&1? Hetzner? inne marki od wynajmowania maszyn na serwery?), że np. nie wolno u nich trzymać foto z pracownicami itp., że to jest niemile widziane na przykład. Zupełnie tak z głupia frant.

[edit 2015-01-10 03:30] Przykład układu w organach ścigania, na który każdy może łatwo i szybko znaleźć dowody, to kwestia serwisów propagujących prostytucję w Internecie.   [rozwiń dopisek...]

[edit 2015-03-01] Do kolekcji rzekomo genialnych rozwiązań należy doliczyć zagłuszanie fal.   [rozwiń dopisek...]

(22:49)


[   Lata 2019 – 2015  |  Rok 2014   |   Lata 2013 – 2012 (prawie nic nie rozumiem, jest strasznie)   ]



Wcześniej też wiele się działo, patrz old.bandycituska.pl/index
Pierwszy raz o tym słyszysz? Może jeszcze jesteś z Warszawy? Napisz, nie mam współpracowników w dobru — kariera i bogactwo stoją przed Tobą otworem.

TAKI PASEK po lewej symbolizuje trwanie tortury; TAKI — pobyt w hotelach; a LINIA KROPKOWANA — pobyt w blokach. Reszta to wynajęte domy oraz życie w miejscach publicznych.
Nie wierzysz, że to od tak dawna? Zobacz, jak wyglądała www.bandycituska.pl, a wcześniej www.sysplex.pl, w ubiegłych latach
(jest narzędzie internetowe, które na to pozwala). Wróżką przecież nie jestem, żebym tak trafił w swój przyszły los. Uwierz, że obecnie jest źle, bo mogę to pokazać.

samobójstwo (zdjęcia z... IV/2012)   |   WYŚLIJ MAIL / księga gości   |   Ilustracja lub odnośnik? Najedź myszą, zobaczysz opis, warto.   |   MAJCHER na czele gabinetu politycznego MSW, czyli organu nadrzędnego Policji
(zauważmy, że dyrektor TVP Warszawa, tj. chyba tej centralnej podsłuchowni, to też Majcher, tylko Sławomir)   |   Komenda Główna nie będzie już zarządzać CBŚ-em! Podpisano D.T.   |   e-maile posłów
"Dlaczego Minister Sprawiedliwości Budka ma na imię Borys?" — "Bo wszyscy boimy się sprawiedliwości..."   |   Dlaczego na każdą śledzącą knajpkę czy stację benzynową znajdą się dowody? — dowód matematyczny
Przykłady doboru osoby po nazwisku — "grupa watykańska"   |   Ofiary Watykanu(?) — całościowy zbiorczy katalog z podliczeniem współcześnie zabitych, zwykle niewinnych. Zobacz, ile wyszło.